[MnU] Odcinek 12

Moda na Uke
Odcinek 12



    To była jedna z najbardziej męczących sesji w jego życiu. Gdy tylko Kise usłyszał z ust fotografa upragnione „koniec na dzisiaj”, z głośnym westchnieniem ulgi zszedł z podestu, na którym pozował, i opadł ciężko na najbliższe krzesło, tuż przy stanowisku wizażystek. Jedna z nich, uśmiechając się do niego ze zrozumieniem, podała mu butelkę wody.
–    Dziękuję, Akane – powiedział Ryouta, uśmiechając się do niej słabo. Odkręcił butelkę i pociągnął z niej kilka długich łyków. Chłodna woda zwilżyła jego gardło, przynosząc ukojenie rozgrzanemu organizmowi.
–    Co tam, słoneczko?- rozległ się nagle tuż obok niego znajomy głos. Kise zerknął leniwie w bok i wzruszył ramionami w odpowiedzi, mierząc spojrzeniem swojego przyjaciela, Reo, który zajął miejsce obok niego.
–    Wyglądasz ledwie żywo – wymruczał, znów popijając wodę.
–    Podobnie jak i ty – westchnął Mibuchi, poprawiając swoje przydługie czarne włosy.- Od której jesteś na nogach?
–    Od ósmej.
    Reo spojrzał na zegar wiszący nad przejściem prowadzącym na korytarz, gdzie mieściły się garderoby modeli oraz hall.
–    Jedenaście godzin...- mruknął, unosząc lekko brew.- Czy on aby przypadkiem się nad tobą nie znęca?- zapytał, zerkając na fotografa, który właśnie zaczął składać swój sprzęt.
–    Mówi, że jestem „najbardziej owocnym pracownikiem”.- Kise wywrócił oczami.- Nic nie poradzę, ale przynajmniej wynagrodzenie jest spore, starcza na studia Tetsucchiego, zakupy, czynsz, rachunki, no i nawet sporo udaje mi się odłożyć na konto. W przyszłym roku chcę się wybrać na wakacje z braćmi nad ocean, najlepiej na Okinawę.
–    Niezłe plany.- Reo uśmiechnął się do niego.- Ja myślałem raczej o Hokkaido. A już miałem nadzieję, że dasz się zaprosić! Wyobrażasz sobie? Dwóch popularnych modeli na wakacjach, ale byśmy mięli wzięcie! Twój chłoptaś czytałby gazety i widziałby same nagłówki „Sławny Kise Ryouta z kolejną pięknością!”, haha!
    Kise również roześmiał się lekko, choć nie było mu aż tak do śmiechu. Wspominanie Kasamatsu nadal należało raczej do przykrych zajęć, w końcu minęło ledwie kilka dni od ich zerwania. Rana wciąż pozostawała świeża.
–    Ej, słoneczko, a co powiesz na to, żebyśmy wyskoczyli gdzieś razem w piątek?- zagadnął Mibuchi, klepiąc go lekko po udzie.- Może na drinka do baru, albo do kina na jakiś tandetny film? Możesz też przyjść do mnie na nockę, urządzimy sobie gejowską bitwę na poduszki!
    Kise parsknął niepowstrzymanym śmiechem, pokręcił z rozbawieniem głową. No tak, cały Reo, on i te jego sposoby na pocieszanie przyjaciół.
–    Nie masz żadnych planów na piątek i sobotę, prawda?- zapytał Reo, zabierając mu opróżnioną do połowy butelkę wody i wypijając resztę.- Zobaczysz, będzie fajnie.
–    Sam nie wiem, czy mam ochotę gdzieś wychodzić – przyznał Ryouta, krzywiąc się lekko.
–    Dobrze, w takim razie napijemy się i obejrzymy coś u mnie – namawiał go dalej Mibuchi, uśmiechając się przy tym lekko.- Nie pozwolę ci zamknąć się w sobie, ani tym bardziej nie dopuszczę do tego, by dopadła cię depresja, czy innego rodzaju cholerstwo. Jesteś skazany na moją przystojną osobę.
–    Jasne – zaśmiał się Kise.- Niech ci będzie, wpadnę w ten piątek. Ale lepiej zaopatrz się w duże pudełko lodów, bo bez przekąski żadnego filmu z tobą nie obejrzę.
–    No pewnie!- Reo uśmiechnął się radośnie, klaszcząc w dłonie.- Nie bój się, już ja zadbam o to, żeby to był smaczny wieczór! Ale bitwa na poduszki i tak cię nie ominie, więc lepiej wypocznij z czwartku na piątek i dziękuj bóstwom, że mamy długi weekend.
–    Reo-san!- rozległo się nagle nawoływanie jednej z wizażystek.- Reo-san, podejdź do nas proszę, trzeba poprawić panu makijaż i przygotować na kolejną sesję!
    Mibuchi westchnął ciężko, wywracając oczami i patrząc znacząco na swojego przyjaciela.
–    Czas wracać do roboty – mruknął.- No to jesteśmy umówieni, skarbie. Jeszcze do ciebie napiszę, żeby  dokładnie uzgodnić godzinę, kiedy do mnie wpadniesz.
–    Okey.- Kise posłał mu pożegnalny uśmiech, przy okazji machając ręką. Przeciągnął się z cichym jękiem na krześle, po czym podniósł się i ruszył do swojej garderoby.
    Pomysł z nocką u Reo wydawała mu się nie być taka zła. Podobnie jak każda inna okazja, która pozwalała mu oderwać myśli od rzeczywistości i tego, że jest singlem, mimo sześcioletniego związku z mężczyzną, którego kochał ponad życie.
    Zapowiadało się przecież tak pięknie. Na początku delikatnie, subtelnie darzyli się uczuciem, jakby bojąc się każdego poważniejszego ruchu, każdego bardziej namiętnego uścisku. Później pochłonęło ich pożądanie, nie potrafili się od siebie oderwać. Romantyczne wieczory, upojne noce, szczęśliwe dni.
    Co sprawiło, że tak nagle zaczęło to wszystko wygasać, niknąć? Co takiego zrobił Kise, lub też co zmieniło się w Kasamatsu, skoro zainteresował się kobietą? I dlaczego chciał z nią być? Ryouta był w stanie wybaczyć mu zdradę, mogliby nadal ze sobą być, jednak czemu sam Yukio tego nie chciał?
    Dlaczego zmienił zdanie?
    Wchodząc do garderoby, odruchowo sięgnął po komórkę, by sprawić, czy Kasamatsu do niego napisał. Po raz kolejny jednak zawiódł się, widząc jedynie tapetę z motylkiem, którą ustawił po rozstaniu z ukochanym. Nie mógł już patrzeć na poprzednią, na której obejmowali się z Yukio, uśmiechając do aparatu.
    Pociągając nosem i złoszcząc się na samego siebie, że znów nie był w stanie powstrzymać łez, zaczął się przebierać. Studio nie należało do najbardziej luksusowych, garderoby były dwuosobowe, ale Kise miał to szczęście, że swoją dzielił z Reo, a jego przyjaciel zawsze dbał o porządek i prywatność towarzysza, co Ryouta bardzo sobie cenił. Jego poprzedni „lokatorzy” często mieszali swoje ubrania i kosmetyki z jego, przez co ciężko było odnaleźć te właściwe, swoje.
    Kiedy tylko się przebrał, spakował do torby odżywkę i krem do twarzy, po czym wyszedł z garderoby i udał się korytarzem w kierunku drzwi wejściowych, po drodze zapinając szczelnie swój płaszcz. Zatrzymał się przy drzwiach, gdzie w koszach stały parasole. Odszukał wzrokiem swój, niebieski, i sięgnął już po niego dłonią, kiedy nieoczekiwanie napotkał czyjąś jeszcze, kobiecą.
–    Ah, przepraszam!- powiedziała pospiesznie.- Uhm, to chyba moja...
–    Eh?- Kise spojrzał zaskoczony to na parasolkę, to na zmieszaną kobietę. Rozpoznał w niej jedną z modelek, długonogą i atrakcyjną Mayuri o kruczoczarnych włosach i ciemnych oczach.- Mayuri-san?
–    Hmm?- Zamrugała, zdziwiona, przyglądając mu się.- Ah, to ty, Kise-kun! Rany, nie poznałam cię!
–    Nie poznałaś?- bąknął.- Ledwie parę dni temu mieliśmy wspólną sesję...
–    No tak, tak, ale wyglądasz na takiego przybitego, że cię nie poznałam – wyjaśniła z uśmiechem.- Oj nie patrz tak, przecież żartuję! Przynajmniej z tym, że cię nie poznałam, bo z tym, że wyglądasz na przybitego, to absolutnie się nie mijam.
–    Cóż...- Kise uśmiechnął się nerwowo.
–    To co, wstąpimy do baru, skoro tak nieoczekiwanie kończymy w tym samym czasie?- zagadnęła, podając mu jego parasolkę.- Będziesz mógł się wygadać, ponarzekamy trochę na świat i ludzi.
–    Sam nie wiem, czy mam na to odpowiedni humor – westchnął Ryouta.
–    Właśnie o to chodzi, że NIE MASZ humoru – odparła z uśmiechem Mayuri.- No, nie daj się prosić. Mogę ci nawet postawić, jeśli żal ci wydać paru jenów na łyka.
–    Nie ma takiej potrzeby – zaśmiał się lekko.- No cóż, chyba nie potrafię ci odmówić, Mayuri-san.
–    Uważaj, Kise-kun, bo mogę to wkrótce wykorzystać – zachichotała, mrugając do niego.
    Ryouta przygryzł lekko wargę, próbując ukryć uśmiech. Coś mu się wydawało, że nie tylko jego przybity wygląd był powodem dla którego ta czarnowłosa piękność zaprosiła go na drinka. W liceum wystarczająco dużo czasu spędzał z kobietami i doskonale wiedział, która z nim flirtuje dla żartu, a która poważnie chce go zaciągnąć do łóżka. Oczywiście, nigdy z żadną się nie przespał, ale przecież Mayuri nie musiała tego wiedzieć.
    Kise postanowił sobie w myślach, że jeśli będzie miało dojść do czegoś więcej, nie będzie się powstrzymywał.

***

–    Czyli chcesz mi powiedzieć, że chłopak, z którym się kiedyś przespałeś, od dawna cię kochał, a ostatnio wyznał ci miłość, tak?- zapytał Himuro, bawiąc się trzymaną w dłoni butelką piwa. Siedział na kanapie z wyciągniętymi przed siebie nogami, opierając je na niskim stołku.
–    Ta – westchnął Kagami, siedzący naprzeciwko niego w fotelu. Upił kilka łyków swojego piwa.- Nie wiem co mam robić...
–    Ciężka sytuacja – westchnął Tatsuya, próbując ukryć uśmiech.- Rany, Taiga, jesteś taki... pożądany, zauważyłeś?
–    Mnie nie jest do śmiechu – warknął czerwonowłosy, patrząc spod byka na swojego przyjaciela.- Zwłaszcza, że przecież jestem z jego bratem! I kocham go, cholera... Bardzo. Ale na Aomine też mi zależy, jesteśmy kumplami. Powiedział mi, że mam się tym nie przejmować, że nadal możemy się przyjaźnić... ale to nie jest takie łatwe! Jak mam się przy nim swobodnie zachowywać, skoro wiem, że mnie kocha?
–    A czułeś się przy nim swobodnie ze świadomością, że go przeleciałeś, a następnego dnia beztrosko rozmawiałeś z Kuroko-chanem?
–    To on mnie przeleciał – sprostował Taiga.
–    On ciebie?- Himuro uniósł brew i skinął głową.- Chamsko.- Upił łyk piwa, patrząc na niego uważnie.- Mnie nigdy nie pozwoliłeś być na górze.
–    Serio chcesz się teraz kłócić o to, kto kogo posuwał?- westchnął Kagami.- Chyba mamy ważniejszy problem, co?
–    Ty masz – poprawił grzecznie Tatsuya.
–    Okay, okay, JA MAM. - Kagami wywrócił oczami.- Ale chyba mnie z tym samego nie zostawisz, nie? Jesteśmy przyjaciółmi, kurde...
–    Powiedziałem ci już, że postaram ci się pomóc – powiedział Himuro, ponownie przełykając gorzkawy napój.- Ale myślałem, że twój problem jest... no, wiesz. Mniejszego kalibru.- Wzruszył ramionami.
–    To znaczy?- Kagami zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
–    Myślałem, że masz problem z erekcją – wyjaśnił spokojnie Tatsuya.
    Kagami zamknął na moment oczy i odetchnął głęboko trzy razy. Pokiwał głową.
–    To dlatego, kiedy zadzwoniłem do ciebie i powiedziałem, że mam problem, od razu zaproponowałeś mi, żebym kupił viagrę...
    Himuro uśmiechnął się do niego niewinnie, a Taiga westchnął ciężko. Odłożył pustą butelkę po piwie na stolik, po czym sięgnął po kolejną z sześciopaku, który kupił specjalnie na tę okazję.
    Choć, szczerze mówiąc, „okazja” nie była to żadna. Poprzedniej nocy w ogóle nie potrafił zasnąć, męczyły go myśli o Aomine. Wielokrotnie katował się, wspominając tamtą noc, kiedy przespał się z Daikim, uporczywie próbował przypomnieć sobie jakikolwiek gest, jakiekolwiek zachowanie, czy słowo, które wskazywałoby na to, że ciemnoskóry darzył go większym uczuciem. Sądził, że tamten seks był po prostu przyjacielski, że był zwykłą przygodą, pozbyciem się frustracji i udręki związanej z nieodwzajemnioną miłością. Jak się zresztą okazało, nie tylko Taigi.
    Który moment przeoczył? Na pewno był jakiś, który umknął mu przed oczami, w końcu był zaślepiony miłością do Kuroko. Chociaż, z drugiej strony, jakby nie patrzeć, Kuroko również nie zauważał jego uczuć, choć przecież próbował jawnie mu je ukazać, zapewne nawet bardziej niż Aomine, o ile w ogóle się starał.
    W ogóle nie mógł zasnąć, udało mu się to dopiero nad ranem, kiedy wykończyły go wspomnienia i natłok myśli. I tak jednak spał ledwie dwie godziny, a gdy tylko się obudził, zadzwonił do Himuro i zaprosił go do siebie z nadzieją, że ten pomoże mu rozwiązać problem.
–    Przesrane – westchnął Kagami.- Masz jakiś pomysł, czy coś?
–    A jak myślisz?- mruknął Himuro, sięgając po nowe piwo.- To nie jest taka znowu łatwa sprawa do rozwiązania, tu chodzi o uczucie. Nie da się go zabić, można jedynie czekać, aż samo minie, ale z tym może być ciężko, skoro będziesz przebywał blisko Aomine. Rozwiązaniem byłoby wyjechać gdzieś, ale wątpię, żeby twój Kuroko-chan pognał za tobą. Jesteście ze sobą ledwie kilka dni, choć, jakby nie patrzeć, zachowujecie się, jakbyście byli razem kilka miesięcy.
–    Do czego dążysz?- westchnął Kagami.- Chodzi ci o to, że już wylądowaliśmy w łóżku? Nie jesteśmy kobietami, do cholery, nie musimy bronić swojej cnoty i być porządni.
–    Noo, ale wiesz, tak od razu z kimś do łóżka?- Himuro westchnął przeciągle, zsuwając się odrobinę z kanapy i rozkładając wygodnie.
–    Z tego co pamiętam, wylądowałeś w moim łóżku jeszcze ZANIM zostaliśmy parą – powiedział Kagami, unosząc lekko brew.
    Himuro spojrzał na niego z uśmiechem i zaśmiał się cicho.
–    Ah, pamiętam – mruknął.- To był takie... dzikie. Rozerwałeś moją koszulę na strzępy, i to dosłownie, a potem rzuciłeś się na mnie jak bestia.
–    Nie powiem, żebyś nie był chętny...
–    Jasne, że byłem.- Tatsuya wzruszył ramionami.- Napalałem się na ciebie od dwóch tygodni.
    Kagami uśmiechnął się lekko, kiwając głową, jednak zaraz potem zreflektował się i zarumienił, zawstydzony. Przetarł dłonią kark, zdając sobie sprawę z tego, że wspominanie seksu z byłym chłopakiem nie jest szczególnie dobrym pomysłem. Czuł się zupełnie jakby myślami zdradzał Kuroko.
–    W każdym razie...- Odchrząknął głośno.- Aomine nie chce, żebym go unikał. Ale nie rozumiem, jak on sobie to wyobraża?
–    Może powinieneś raz jeszcze z nim porozmawiać?- zaproponował Tatsuya.- No wiesz, obgadać to jakoś, porządnie wyjaśnić sobie sytuację. Jeśli zapytasz go czego dokładnie od ciebie oczekuje, to może do pewnego stopnia on sam ci pomoże? Jeśli będziesz ciągle myślał o tym, jak tu „ładnie” zachowywać się z Kuroko-chan w towarzystwie Aomine, twój ukochany zacznie coś podejrzewać, a chyba wolałbyś, żeby się nie dowiedział, nie? Kto wie, czy nie jest gotów odstąpić ciebie swojemu starszemu bratu?
–    Bez przesady, Kuroko nie zrobiłby czegoś takiego... chyba.
–    Zastanów się nad tym – powiedział Himuro, siadając normalnie i pochylając się lekko, oparłszy łokcie o kolana.- Kuroko-chan wygląda mi na taką osobę, która dla brata jest gotowa zrezygnować z miłości. Inna sprawa, jeśli ich stosunki nie byłyby kolorowe, ale z twoich licznych opowieści wynika, że ten trójkącik braci jest ze sobą bardzo zżyty. Kuroko-chan może zerwać z tobą, nie chcąc krzywdzić swojego brata, a wtedy albo zostaniesz na lodzie, albo Aomine postanowi cię pocieszyć.
–    To już byłoby totalnie pochrzanione.- Kagami skrzywił się, wypił kilka sporych łyków piwa.
–    Owszem – zgodził się z nim Himuro, skinąwszy głową.- Dlatego, tak jak mówię, pogadaj z tym całym Aomine i wyjaśnijcie sobie porządnie co i jak. Przedstaw mu swoje obawy, powiedz, że nie chciałbyś tej czy tamtej sytuacji, wszystko sobie uzgodnicie i powinno być dobrze.
–    Ale...- Kagami westchnął lekko, rumieniąc się.- No... nadal chyba będzie mnie kochał, nie? Nawet jeśli znów powie, że mam to ignorować...
–    Jasne, tego problemu tak łatwo nie rozwiążemy. Najważniejsze, żebyś miał czyste sumienie. Skoro Aomine jest gotów cierpień w milczeniu, to trudno, jego sprawa. Nie wszystkich ludzi da się uszczęśliwić, to normalne. Jednak to nie oznacza, że sam sobie masz odmawiać szczęścia, nie?
–    Taa...- Kagami pokiwał głową.- Twoje słowa mają sens.
–    Jasne, że mają.- Himuro wywrócił oczami.- Myślę, że to najrozsądniejsze rozwiązanie, przynajmniej na razie.
    Taiga westchnął ciężko, między mężczyznami zapadła cisza. Słychać było jedynie cichy szum przejeżdżających za oknem samochodów i odgłos przepływającego w butelce piwa przy każdym przechyleniu butelki.
–    Byłbym zapomniał – odezwał się nagle Himuro, wstając i przechodząc na korytarz, gdzie pod wieszakiem z jego kurtką pozostawił torbę.- Przywiozłem ci trochę pierników od Atsushiego.
–    Oo, dzięki.- Kagami uśmiechnął się lekko, spoglądając za nim.- Ale, czekaj... pierniki? Świąt jeszcze nie ma.
–    Atsushi już się do nich szykuje, wczoraj napiekł ich od cholery, ale i tak większość już zjadł, więc w sumie nie robi mi to różnicy.
–    Boję się zapytać ile płacicie za prąd, skoro ciągle coś pichci...- Kagami odebrał od niego pudełko i uniósł wieko, by zabrać ze środka apetycznie wyglądającego piernika w kształcie ludzika o kolorowych lukrowanych guzikach, oczach i uśmiechu. Zdziwił się lekko, widząc na nim również dwie kreseczki, podejrzanie bardzo przypominające jego brwi.- Smaczne – skomentował z uznaniem tuż po skonsumowaniu dolnej części piernika.
–    Cieszę się.- Tatsuya znów zajął swoje miejsce na kanapie.- A co do rachunków, nie są zbyt wysokie. Atsushi przeważnie robi łakocie u siebie w pracy, wykorzystując firmowe piece. Jego szef na wszystko mu pozwala, bo dzięki niemu codziennie ma kilometrowe kolejki pod swoją cukiernią. Planuje otworzyć nawet kolejną.
–    Co się dziwić, Murasakibara jest dość znanym cukiernikiem – zauważył Taiga.- Ostatnio go widziałem w telewizji. Nie nadaje się do wywiadów...
–    A już tym bardziej do programów kulinarnych, na które go namawiają – zaśmiał się Tatsuya.
–    Murasakibara w programie kulinarnym?- Kagami wytrzeszczył oczy na swojego przyjaciela.- Nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić. Zwłaszcza z tym jego monotonnym głosem i sposobem tłumaczenia, co po kolei należy robić, żeby cokolwiek upiec.
–    „Tu miska, do niej jajka i mąka, wbijamy, mieszamy, potem dodatki i pieczemy” - zarecytował Himuro, naśladując głos swojego chłopaka.
    Kagami parsknął śmiechem, prawie krztusząc się swoim piwem. Pokręcił głową, jak zawsze będąc pod wrażeniem, tak dobrze Tatsuyi wychodziło przedrzeźnianie Atsushiego. Gdyby jeszcze był odpowiedniego wzrostu, z powodzeniem mógłby występować w programach kulinarnych zamiast niego.
–    To co mamy następne w programie?- zapytał Himuro.- Ciągle tylko pić i gadać, czy przygotowałeś dla mnie coś jeszcze?
–    Przydałoby się zrobić jakiś obiad. Chcesz mi pomóc?
–    Jasne, z przyjemnością.
–    Możesz zajrzeć do lodówki i zdecydować, co chcesz zjeść. A potem obejrzymy jakiś film, bo wychodzić mi się nie chce. Fatalna pogoda.
–    Racja – westchnął Tatsuya, odkładając pustą butelkę po piwie i ponownie wstając z kanapy. Przeciągnął się, unosząc ręce wysoko w górę, po czym skierował się do kuchni.- Mogę być wybredny?
–    Bylebym nie musiał iść do sklepu po składniki, których nie mam – powiedział Kagami, opierając się ciężko o oparcie fotela.- Albo, ewentualnie, sam po nie pójdziesz.
–    Może być – zaśmiał się Himuro, będąc już w kuchni.- Deseru też oczekuję! I może zostanę na kolacji, bo Atsushi i tak wyjechał do rodziny na weekend!
–    Jasne, spoko – odparł cicho Kagami, nie przejmując się tym, że jego przyjaciel raczej go nie usłyszy.
    Chociaż nie doszli do żądnych przesadnych wniosków, cieszył się ze wsparcia, jakie okazywał mu Himuro. Gdyby nie on, zapewne ciągle głowiłby się nad rozwiązaniem, aż w końcu faktycznie Kuroko zacząłby zauważać jego dziwne zachowanie i koniec końców dowiedziałby się o tym, co łączyło jego brata z Taigą, i co jednostronnie nadal łączy. Jeśli przewidywania Tatsuyi by się sprawdziły i Kuroko zerwałby z Kagamim, by nie krzywdzić Aomine... jak dalej by się to wszystko potoczyło? Każdy unikałby każdego, czy może zachowywaliby się jak przyjaciele? Daiki dałby za wygraną, bo byłoby mu głupio, że doprowadził do rozpadu związku swojego młodszego braciszka, czy może chciałby spróbować własnego szczęścia, korzystając z rezygnacji brata? Tyle, że przecież w grę wchodzą też uczucia Taigi. A on zdecydowanie kocha Kuroko.
    Tylko co tak naprawdę Kuroko czuje do niego? Czy jest z nim, bo ten go o to poprosił, czy może zwyczajnie brakowało mu partnera? A może jednak narodził się w nim jakiś zalążek uczucia, coś, co powoli może rozkwitać w jego sercu? Jeśli go pokocha, Kagami będzie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
    Westchnął ciężko, niepocieszony. Wciąż martwił się całą tą sytuacją, wciąż obawiał się najgorszego. Jednak wyglądało na to, że póki nie porozmawia z Aomine, pozostanie bezsilny.
    A to zdecydowanie nie było mu na rękę.

***

    Na zewnątrz było już ciemno, kiedy Kuroko wyszedł z centrum handlowego. Zerkając na zegarek w swojej komórce, ruszył w kierunku zejścia do podziemi, chcąc zdążyć na najbliższy pociąg, kiedy nagle usłyszał za sobą trąbienie. Z początku postanowił je zignorować, jednak kiedy obok niego podjechało znajome czarne porsche panarema, przystanął.
    Okno od strony pasażera zsunęło się powoli w dół, a kierowca wyciągnął ku niemu dłoń i skinął nią, poruszając palcami w geście zaproszenia. Tetsuya pochylił się lekko, zaglądając do środka, a rozpoznawszy znajomą twarz, odetchnął z ulgą i otworzył drzwi auta.
–    Już się bałem, że ktoś będzie próbował mnie porwać – westchnął, zapinając pasy bezpieczeństwa.
–    Nie inaczej.- Akashi Seijuurou uśmiechnął się lekko, włączając się do ruchu.- Kończy mi się paliwo, więc zdążymy dojechać tylko do mojego apartamentu.
–    Akurat. Może nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy, ale umiem odczytywać liczniki, Akashi-kun. Masz pełen bak.
    Seijuurou nie skomentował tego, wciąż tylko się uśmiechając.
–    Wracasz z pracy?- zagadnął Kuroko, kładąc sobie między nogami torbę z zakupami.
–    Nie, z urzędu. Miałem do załatwienia parę ważnych spra...- urwał, patrząc morderczo na widziany w lusterku samochód, który zaczął go właśnie wymijać. Akashi włączył lewy kierunkowskaz, po czym spokojnie zmienił pas ruchu równocześnie z tym, który chciał go minąć. Następnie, kiedy kierowca za nimi chciał go minąć z prawej strony, Akashi zmienił pas na prawy.- Spraw niecierpiących zwłoki – dokończył.
–    Czy na pewno dysponujesz czasem, żeby mnie podwozić?- zapytał Kuroko.
–    Na dzisiaj mam wolne, poza tym wziąłem sobie trzydniowy urlop.
–    Oh, masz coś w planach?
–    Muszę jechać jutro do ojca, zaprosił mnie na kolację. Raczej nie jest mi to za bardzo w smak, bo próbuje mnie ustatkować i za każdym razem przedstawia jakieś kobiety. Nie chciałbyś może jechać ze mną i udawać mojej narzeczonej?
–    Przepraszam, mam zajęcia. A co poza tym? Może w końcu byś odpoczął od pracy? Jakieś krótkie wakacje, czy coś.
–    I tak będą mnie zasypywać telefonami, więc to tylko „teoretyczne” wakacje. Zajmę się drobnymi zakupami i spróbuję posiedzieć w domu. Chyba, że proponujesz mi swoje towarzystwo?
–    Gdyby to był weekend, zaprosiłbym cię do nas. Siedzenie samemu w tak wielkim apartamencie musi być męczące.
–    Nie narzekam, jakby nie patrzeć, nie zawsze jestem sam. Aczkolwiek będę o tym pamiętał następnym razem.
–    A może wpadniesz teraz na kolację, w ramach podziękowań?- zapytał Kuroko.
–    Z przyjemnością. Jeszcze niczego nie jadłem, więc będzie mi to na rękę. Swoją drogą, Tetsuya, to nawet dobrze się składa, że cię porwałem.
–    Coś się stało?
–    Nic szczególnego, ale Shintarou miał do mnie prośbę, która dotyczy również ciebie.
–    Mnie?- zdziwił się błękitnowłosy.- Ledwie znam Midorimę-kun.
–    Owszem, ale znasz dobrze jego bliskiego przyjaciela, Takao. Widzisz, wygląda na to, że bardzo się na niego pogniewał. Zniknął na całą noc, a rano wrócił z poturbowaną twarzą, akurat w momencie kiedy byłem w ich mieszkaniu. Najwyraźniej mój widok tak bardzo go ucieszył, że zabrakło mu słów i do dziś nie odzywa się do Shintarou.
–    I... co ja mam z tym wspólnego?
–    Shintarou pyta, czy nie mógłbyś z nim porozmawiać i namówić go, żeby wychynął z tej mrocznej otchłani, jaką jest jego pokój.
–    Wątpię, by to poskutkowało – westchnął Kuroko.- Wiesz przecież dobrze, o co mu chodzi.
–    Wiem – potwierdził Akashi.- Mnie to nie bardzo obchodzi, po prostu przekazuję ci prośbę Shintarou, to wszystko.
–    Rozumiem. Zadzwonię jutro do Takao-kun.
    Akashi skinął jedynie głową w odpowiedzi. Kuroko wiedział, że jest uparty i dość nieczuły, jeśli chodzi o obcych. A Takao z pewnością zaliczał się do tej grupy. Jednak wiadomość, że Kazunari zniknął na noc, a rano zjawił się pobity, zaniepokoiła błękitnowłosego. A ponieważ był on jego najlepszym przyjacielem, postanowił dowiedzieć się bezpośrednio od niego, co się wydarzyło.
–    Gniewasz się na mnie?- zapytał Seijuurou.
–    Nie... Odrobinę.
–    Nic na to nie poradzę.- Akashi zaparkował pod domem trójki braci.- Kazunari nie jest moim przyjacielem, nie zależy mi na nim.
–    Ale jest moim.
–    A cóż to, „przyjaciel mojego przyjaciela jest i moim przyjacielem”?- Akashi uniósł lekko brew.- To Shintarou go rani, jakby nie patrzeć. Nie ja.
–    Jednak ty ranisz Midorimę-kun – zauważył Kuroko, patrząc na niego.- On cię przecież kocha.
–    Kocha?- Seijuurou uśmiechnął się do niego pobłażliwie.- On tylko się do mnie przywiązał, bo byłem jego pierwszym, tak samo jak i on moim. Niemądrze sądzi, że ma jakieś prawo do mojej osoby. Już mu wytłumaczyłem, że nic do niego nie czuję, i że nigdy nie będzie między nami czegoś więcej niż przyjacielski seks. A on przystał na moje warunki. Nic nie poradzę na jego uczucia.
–    Czy nie mógłbyś darować sobie chociaż tej jednej osoby?- zapytał cicho Kuroko.- Z tego co wiem, każdy wskakuje ci do łóżka, nawet jeśli już raz zraniłeś jego uczucia. Jeden mniej zrobi ci różnicę?
    Akashi zaśmiał się lekko, przymykając oczy.
–    Ty mi jeszcze nie uległeś, Tetsuya.
–    Mam chłopaka.
–    Ja mam sześciu.
–    Was połączył seks.
    Akashi westchnął cicho, opierając się wygodnie o oparcie fotela. Uśmiechnął się.
–    Zachowam komentarz dla siebie.
–    Wiem, o czym myślisz – powiedział Kuroko.- O tym, że przecież ja i Kagami-kun wylądowaliśmy w łóżku już na pierwszej randce.
–    Zadziwiasz mnie, Tetsuya. A teraz? Powiesz mi, o czym myślę?
–    Proszę cię, Akashi-kun, to nie jest zabawa, rozmawiamy poważnie.
–    Jestem wobec ciebie poważny – westchnął ciężko Akashi.- Zawsze, także i teraz. Posłuchaj mnie, Tetsuya. Kazunari uważa, że jestem złem wcielonym, ale prawda jest taka, że to Shintarou przydałaby się silna wola. Co z tego, że skończę z nim teraz romans? Jeśli zrobię to ja, w przyszłości, kiedy zmienię zdanie, od razu do mnie przyleci, na każde skinienie palcem. To Shintarou ma dokonać decyzji. Nie ja mam wybrać dla niego Takao, on sam musi to zrobić dla siebie. Rozumiesz co mam na myśli, Tetsuya?
    Kuroko spuścił wzrok na swoje dłonie. Rzeczywiście, było sporo racji w słowach Akashiego, nie mógł temu zaprzeczyć. Midorima sam musiał się zmienić, sam musiał zrozumieć, że ten związek nie ma sensu, opamiętać się, i przynajmniej dać szansę temu, który naprawdę chce o niego zadbać.
–    Mógłbyś im tego nie utrudniać – mruknął cicho Kuroko.- Gdybyś usunął się w cień, Midorima-kun mógłby łatwiej...
–    Tak, tak, a po latach przypadkiem się spotkamy, przypomni sobie wszystkie namiętności i się na mnie rzuci.- Seijuurou spojrzał sceptycznie na swojego przyjaciela.- Myślisz, że Ryouta powstrzyma się przed seksem z Yukio, jeśli ten będzie chciał do niego wrócić? Jestem pewien, że wylądują w łóżku. To jest po prostu ten typ mężczyzn. Ale jeśli obudzi się w nich chęć walki, to choćbym siłą zaciągał Shintarou do mojego apartamentu, będzie mi się opierał. Jednak sam musi to zrobić, najlepiej w ekstremalnych warunkach.
–    Mamy zupełnie odmienne spojrzenia – westchnął Kuroko.- Choć po części się z tobą zgodzę. Midorima-kun sam musi się tym zająć.
–    Czyli już się na mnie nie gniewasz?- zapytał Akashi.
–    Nie.- Błękitnowłosy uśmiechnął się słabo.- Może raczej na to twoje podejście.
–    To może seks na zgodę?
    Kuroko westchnął cicho, odpinając pasy bezpieczeństwa. Wysiadł z auta, zabierając ze sobą swoją torbę i, nim zatrzasnął drzwi samochodu, wystawił lekko język do swojego przyjaciela. Akashi pokręcił z uśmiechem głową, również wysiadając.
    Tetsuya nigdy mu się nie znudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń