[MnU] Odcinek 20

Moda na Uke
Odcinek 20



    Kasamatsu jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się tak wykończony. Nawet po najcięższym dniu w pracy, nawet po najdłuższych zakupach w całym jego życiu – nic nie mogło się równać z dzisiejszym wieczorem, z zaledwie kilkoma godzinami spędzonymi w towarzystwie jego byłego chłopaka, Kise Ryouty.
    Oczywiście, to była jego wina. To przez niego doszło do rozstania, to on powinien walczyć o ich relacje, i chciał walczyć, ale nie, kiedy Kise tak uparcie twierdzi, że poczeka, aż ten znów do niego wróci. Rozmowa, którą przeprowadzili w restauracji „Kasui” i ta, którą odbyli na ulicy, a potem w dodatku ten pocałunek... wszystko to po prostu go wykończyło.
    Nie rozumiał, jak mógł pozwolić sobie na tę chwilę słabości. Przeklinał sam siebie za to,że odwzajemnił tamtą pieszczotę, zamiast uderzyć Kise i siłą wpoić mu do głowy, że to naprawdę koniec ich związku, że nie ma co ratować, nie ma o co się starać.
    Że to tylko strata czasu.
    Yukio zrzucił ze stóp buty, przewiesił kurtkę na wieszaku i przeszedł do kuchni, by zaparzyć sobie herbatę. O wiele bardziej wolałby kawę, ale nie chciał ryzykować, że nie zaśnie tej nocy. Już i tak miał wrażenie, że mu się to nie uda.
    Wstawił czajnik na kuchenkę, sięgnął po kawałek czekolady leżącej w misce ze szkła kryształowego. Westchnął ciężko, kiedy akurat w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć z zamiarem natychmiastowego wypędzenia intruza, nieważne, kim by on był, jednak kiedy tylko nacisnął klamkę...
    Siła, z jaką napastnik pchnął drzwi, odrzuciła go niemal na przeciwną ścianę. Podparł się pospiesznie o szafkę z butami, by się nie przewrócić, podczas gdy wysoki mężczyzna w płaszczu po prostu zamknął za sobą drzwi i zmierzył Yukio spojrzeniem wypranym z emocji.
–    Ryouta...- bąknął Kasamatsu.- Co ty...?!
–    Chyba nie myślałeś, że tak po prostu wrócę do domu i dam sobie spokój?- zapytał Kise.
–    Tak powinieneś zrobić!
–    Po tym, co powiedziałeś? Po tym, co zrobiłeś? Nie ma mowy, żądam wyjaśnień.- Blondyn zdjął buty i ruszył żwawym krokiem do salonu, ściągając po drodze płaszcz.
–    Ryouta, nie możesz tu wchodzić, to moje mieszkanie! Nie możesz...
–    Co, myślisz, że przestraszę się jej stanika na kanapie? Moich bokserek było tu o wiele więcej, wszędzie, nawet na żyrandolu. Pamiętasz?
–    To nie ma znaczenia, zresztą, nie o tym mówię! To moje mieszkanie, nie życzę sobie, żebyś się w nim panoszył!
–    Śmiało, dzwoń po policję – powiedział Kise, odwracając się od niego i wciskając dłonie w kieszenie płaszcza, jakby obawiając się, że odruchowo uderzy swojego byłego chłopaka.- Zadzwoń i powiedz im, że twój chłopak wtargnął do twojego mieszkania i boisz się, że cię zgwałci.
–    Przestań sobie żartować!- Kasamatsu spojrzał na niego ze złością.- Po prostu wyjdź, Ryouta! Sam się do ciebie odezwę.
–    Aha, ciekawe kiedy – prychnął model.- Jestem tu po to, żebyś mi wszystko wyjaśnił. Tylko szczerze, bez owijania w bawełnę, bez wykrętów i półkłamstw.
–    Tłumaczę ci wszystko już od jakiegoś czasu, do jasnej cholery!
–    W tamte słowa już ci nie wierzę – mruknął Kise.- Chcę prawdy. Tej najprawdziwszej. Nie wyjdę stąd, póki nie dowiem się, co tak naprawdę myślisz o tym wszystkim, co tobą kieruje i, przede wszystkim, co próbujesz zrobić. I mam nadzieję, że nie zapomnisz wspomnieć co nieco o tym pocałunku sprzed chwili.
–    To był zwykły odruch!- warknął Yukio.- Odruch, rozumiesz? Nic więcej! A teraz wyjdź, proszę, zanim stracę cierpliwość.
    Kise patrzył na niego przez chwilę w zupełnym milczeniu. Nie unikał jego wzroku, śmiało wbijał spojrzenie w jego szaroniebieskie oczy, które same przed nim czmychnęły na bok. Ryouta pokiwał powoli głową, usatysfakcjonowany, a następnie odwrócił się i ruszył do sypialni.
–    Ryouta, czekaj...!
    Nic się nie zmieniło, odkąd ostatni raz tutaj był. W pomieszczeniu panował porządek, ciuchy nie walały się po podłodze, łóżko było pościelone, książki na regałach poukładane według wielkości. Jedyne, co nie pasowało do wspomnień blondyna, to niewielka torba leżąca w kącie.
–    To moje ciuchy?- zapytał, otwierając szafę i lustrując spojrzeniem jej wnętrze.
–    Tak, miałem zamiar ci oddać – burknął Yukio.- Po prostu dzisiaj nie wypadało... Mogę wiedzieć, czego szukasz w tej szafie?
–    Gdzie moja poduszka?
–    W torbie, na wierzchu. Skoro już tu jesteś, to proszę, zabierz ją i idź już. Jestem zmęczony, chcę się wykąpać i pójść spać.
    Kise przeszedł przez pokój i zajrzał do szuflady. Kasamatsu westchnął ciężko, zirytowany, mając ochotę porządnie przyłożyć swojemu byłemu, jednak postanowił na razie się wstrzymać. Obserwował w milczeniu, jak Ryouta przegląda regał z książkami, aż w końcu zerknął do szafki nocnej i, wyprostowawszy się, spojrzał na Yukio.
–    Skończyłeś?- warknął czarnowłosy.- To zapraszam do wyjścia.
–    Czekam na wyjaśnienia – odparł Kise.- Pomijam już twoją zdradę, nie chcę znać jej szczegółów. Chcę wiedzieć, dlaczego po tym wszystkim nie postanowiłeś mnie przeprosić i spróbować od nowa, tylko ze mną zerwać.
–    Głuchy jesteś, czy nienormalny?!- krzyknął ze złością Yukio.- Mówiłem ci, że jestem zakochany! Miłość do ciebie słabła z dnia na dzień, rozumiesz?! Nie było sensu dłużej tego ciągnąć! Kanako już od jakiegoś czasu mi się podobała, okay? Ona to nie to samo co ty!- Kasamatsu uderzył ze złością pięścią w szafę, zaczął nerwowo przechadzać się po sypialni.- Ma cudowny charakter! Jest miła, sympatyczna, oddana i ma dobre serce! Jest piękna i zgrabna, delikatna, a jednocześnie seksowna... Nie patrz tak na mnie! Kocham ją, rozumiesz?! Przestałem kochać ciebie, a zacząłem kochać ją!
–    Kłamiesz – powiedział spokojnie Kise.- Gdybyś mówił prawdę, nie płakałbyś.
–    Nie płaczę!- Yukio otarł pospiesznie oczy.- To po prostu... ze złości...! Mam już dość tłumaczenia ci tego wszystkiego! Albo jesteśmy przyjaciółmi, albo nie i wynoś się stąd, bo...
    Kasamatsu za późno zdał sobie sprawę z tego, co robi Kise. Kiedy zorientował się do czego doszło, leżał już na swoim łóżku, mając nad sobą poważne oblicze Ryouty, przygwożdżony do materaca przez jego dłonie, zaciśnięte na nadgarstkach czarnowłosego.
–    Wybaczam ci – powiedział cicho Ryouta.- Wszystko. Nieważne, ile razy to zrobiłeś, nieważne z kim. Wybaczam ci, rozumiesz?
    Yukio wciągnął powietrze do płuc, na dłuższy moment zatrzymując je. Następnie wypuścił drżący oddech, uspokoił się nieco.
–    W porządku – powiedział.- Dziękuję. Ale to niczego nie zmienia...
–    Zmienia wiele – przerwał mu Kise.- Nadal możemy być razem. Dopóki oboje się kochamy.
–    Już ci mówiłem...
–    Kłamałeś!- krzyknął Ryouta.- Nigdy nie przestałeś mnie kochać! Gdybyś przestał, nie zadręczałbyś się tą zdradą! Pamiętasz, jak przez telefon powiedziałeś mi, że chciałeś zadzwonić i przeprosić już tamtego dnia, kiedy ze mną zerwałeś? Jak powiedziałeś, że to dziwne uczucie, kiedy nie masz w skrzynce odbiorczej wiadomości ode mnie?! Dzisiejsze spotkanie nie było po to, byśmy odbudowali starą przyjaźń, ale dlatego, że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie! Próbujesz się chwycić każdej szansy, byle tylko jakoś zatrzymać mnie przy sobie, ale nie pozwalasz na to, byśmy znowu  byli razem, i właśnie tego nie rozumiem! Nie rozumiem, dlaczego to robisz?! O co ci chodzi, Yukio?! Powiedz mi, do cholery!
–    Źle to odbierasz...- westchnął słabo Kasamatsu.- Wmawiasz sobie, ale prawda jest inna...
–    Ty mnie kochasz, Yukio...- szepnął Kise.- I żadna Kanako tego nie zmieni.
    Kasamatsu nic nie odpowiedział. Po prostu patrzył w złote oczy Kise bez słowa, czując się zupełnie bezradnym, pozbawionym wszystkich sił. Jego powieki opadły mimowolnie, kiedy Ryouta pochylił się nad nim i pocałował go delikatnie.
    W tej pieszczocie nie było już dzikości i zachłanności, które charakteryzowały wcześniejszy pocałunek w uliczce. Nie było w niej głodu i żądzy po długim rozstaniu. Ta chwila była lekka i słodka, upływała powoli i leniwie.
    Ryouta nie spieszył się. Całował ukochane usta, za którymi tak długo tęsknił, rozkoszował się dotykiem Kasamatsu, który słabo chwycił jego ramiona. Położył dłoń na jego policzku, następnie zsunął ją wzdłuż talii i powoli uniósł jego sweter. Poczuł, jak przez ciało czarnowłosego przechodzi dreszcz, mężczyzna wzdrygnął się pod nim, wyginając odruchowo biodra.
    Ale po chwili położył dłonie na klatce piersiowej Kise, naciskając na nią lekko i odwracając głowę.
–    Nie mogę – powiedział cicho.
–    Co?- sapnął Ryouta, patrząc na niego z niedowierzaniem.- Dalej masz zamiar oszukiwać samego siebie?
–    Jeśli będę musiał... to tak.
–    A co to niby miało znaczyć?!- Kise znów zaczął się denerwować.- Yukio, co ty wyprawiasz?
–    Wracaj do domu – westchnął ciężko.- Do niczego między nami nie dojdzie.
–    Znowu chcesz mnie odtrącić dla swojej wyimaginowanej miłości do Kanako?! Przestań się oszukiwać, to mnie kochasz, nie ją! Przestań myśleć tylko o sobie!
–    Myślę także o tobie, Ryouta!- Kasamatsu uniósł głos, patrząc twardo w oczy blondyna.- I właśnie dlatego nie możemy posunąć się dalej.
–    Czy ty słyszysz sam siebie...?
–    Tak będzie lepiej – powiedział Yukio.- Proszę, uwierz mi.
    Kise jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niego w oniemieniu. Nic z tego nie rozumiał, nie potrafił odczytać myśli i zachowania swojego byłego chłopaka. Widział wyraźnie, że przeczył sam sobie, całując go i odwzajemniając uczucie, jednocześnie bronił się przed nim, nie dopuszczał go do siebie.
–    Idź już – westchnął Kasamatsu.- Jestem naprawdę zmęczony.
    Ryoucie zabrało trochę czasu otrząśnięcie się z zamyślenia. Spojrzał z bólem w oczach na Yukio, który unikał jednak jego wzroku. Znów sapnął, powstrzymując łzy. Pokręcił głową, zacisnął usta w wąską linię, a potem krzyknął głośno, uderzając pięścią w materac. Zerwał się z łóżka i szybkim krokiem opuścił sypialnię.
    Kasamatsu westchnął drżąco, w końcu się rozluźniając. Słyszał hałasy w korytarzu, słyszał jak Kise płacze, zakładając buty.
    A potem w mieszkaniu rozbrzmiał głośny trzask zamykanych drzwi, po którym zapadła cisza.

***

    Odkąd Kuroko związał się z Kagamim, nie mógł nie zauważyć w sobie pewnej zmiany, jaka się w nim dokonała. Do tej pory był raczej opanowanym mężczyzną, można by wręcz nazwać go „przyzwoitym”. Potrafił panować nad pożądaniem choć, oczywiście, do świętych również nie należał.
    Jednak kiedy zaczął chodzić z Taigą, coś się w nim zmieniło. Nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, co to było, ale zauważał to za każdym razem, kiedy pomiędzy nim a czerwonowłosym dochodziło do zbliżenia.
–    Próbujemy pobić jakiś rekord w długości całowania, czy coś?- wymamrotał Tetsuya w usta Kagamiego, podczas ich pocałunków.
–    Uhm...- Taiga zarumienił się, odsuwając od niego i poruszając się nerwowo na łóżku.- Wybacz.
–    Mnie to nie przeszkadza, jest naprawdę przyjemnie.- Kuroko uśmiechnął się do niego łagodnie.- Ale jeśli będziemy się tak całować przez kolejne...- Zerknął na zegarek stojący na szafce nocnej obok jego łóżka.- … czterdzieści siedem minut, to mogę przypadkiem zasnąć.
–    Heh, proponujesz coś, co zapewnia więcej wrażeń?- Kagami wyszczerzył zęby w uśmiechu, obejmując swojego chłopaka.
    Tetsuya uśmiechnął się do niego, czując rumieńce na policzkach. Oczywiście, że wstydził się tą „subtelną” propozycją, którą sam był zmuszony wysunąć, ale nic nie mógł poradzić na to, że jego pragnienie rosło z każdą chwilą. Lubił pocałunki Kagamiego, ale inne części jego ciała również domagały się uwagi.
–    To co mamy w repertuarze?- wymruczał Taiga, gryząc delikatnie jego szyję.
–    Zależy, czy pozwolisz mi przejąć inicjatywę, czy nie.
–    Przejąć inicjatywę?- bąknął nerwowo Kagami, spoglądając na niego z lekkim przestrachem.
    Kuroko westchnął, wywracając oczami. Chociaż był to jego drugi związek w życiu, kiedy uprawiał seks ze swoim partnerem, to i tak irytowało go to znajome spojrzenie typu „nie chcę cię obrazić, ale ja lepiej pasuję na seme”.
–    Nie myśl sobie, że w moim położeniu mogę być tylko pasywny – powiedział.
–    Co masz na myśli?
–    To, że możemy się zamienić, ale nie pozycjami. Po prostu tym razem to ja będę aktywny, a ty będziesz tą pasywną stroną.
    Mina Kagamiego wyraźnie sugerowała błękitnowłosemu, że mężczyzna niczego nie zrozumiał. Tetsuya westchnął cicho, próbując powstrzymać narastającą irytację. Nie powie mu przecież prosto z mostu, że chce go ujeżdżać...
    Zarumienił się mocno na samą tę myśl. Odchrząkując, usiadł na łóżku i ściągnął z siebie koszulkę.
–    Połóż się, Kagami-kun – polecił.
–    Co chcesz...
–    Po prostu rób, co mówię.
    Taiga, słysząc dziwny ton głosu ukochanego, nie miał zamiaru oponować, choć czuł się wyjątkowo niepewnie, kładąc na placach i spoglądając na Kuroko, który zdjął z siebie spodnie, zostając jedynie w bieliźnie. Klęknął między jego nogami, zaczynając odpinać pasek spodni i ich rozporek. Kagami podniósł się odrobinę, ściągając z siebie t-shirt i odrzucając go na bok.
    Więc Tetsu chciał po prostu zrobić mu loda? To jest w jego przypadku to „bycie aktywnym”? Myśląc o tym, czerwonowłosy rozluźnił się nieco, uspokojony. Przez chwilę naprawdę bał się, że Kuroko będzie chciał być seme, i chociaż kochał go do tego stopnia, by mu na to pozwolić, to i tak nie był na to jeszcze gotowy.
    Wypinanie się przed takim drobnym facetem jak on było bardziej niż zawstydzające...
    Kiedy Tetsuya pozbył się jego spodni i bielizny, stanął nad nim na czworakach, pochylając się i całując jego klatkę piersiową. Oddech Kagamiego przyspieszył nieco, jego dłoń odruchowo powędrowała do miękkich włosów Kuroko, przeczesując je delikatnie. Samo wsłuchiwanie się w charakterystyczne, ciche odgłosy pozostawianych na jego rozgrzanej skórze pocałunków, podniecało Taigę.
    Gorący język Tetsuyi przesunął się na lewą pierś Taigi, drażniąc stwardniały sutek. Mężczyzna zerknął na twarz swojego chłopaka, jednocześnie ostrożnie przygryzając wrażliwy punkt. Kagami jęknął, czerwieniąc się na twarzy, nie mogąc oderwać wzroku od poczynań Kuroko.
    Gdy błękitnowłosy uznał, że dopieścił należycie lewy sutek, przeniósł się z pocałunkami na prawy, jednocześnie sięgając dłonią do nabrzmiałej męskości Taigi, prężącej się tuż pod nim i niemal stykającej się z jego podbrzuszem.
    Sam zaczynał tracić cierpliwość. Zwykle gra wstępna była dla niego romantycznym rozpoczęciem miłosnego aktu i oddawał się jej wręcz z radością, ciesząc się każdą chwilą przyjemności i oczekiwania na najlepsze. Teraz jednak miał wrażenie, jakby była to niepotrzebna część, nudna zapowiedź czegoś niesamowitego, co chciał dostać w swoje ręce teraz, natychmiast.
    Z trudem powstrzymywał własne pożądanie, walczył z dreszczem i falą gorąca przepływającą przez jego ciało. Czuł, jak na jego bokserki napiera jego własny członek, domagając się dotyku.
    Ale musiał wytrzymać.
    Zaczął obsypywać pocałunkami brzuch Kagamiego, który zapadał się, jakby próbując mu uciec. Powstrzymał cisnący się na usta uśmiech, przesunął koniuszkiem języka po podbrzuszu Taigi, chwytając już dłonią jego penisa. Czerwonowłosy podniósł się łokciach, oddychając szybko, rozłożył szerzej nogi, wpatrując się jak jego chłopak odchyla jego członka i liże go po całej długości, patrząc mu w oczy.
    Ich błękit był tak pochłaniający, że mężczyzna miał wrażenie iż już nigdy nie zdoła się od nich uwolnić. Nawet kiedy Kuroko opuścił powieki i zaczął wsuwać do ust męskość Kagamiego, Taiga wciąż czuł się, jakby był pod wpływem rzuconego na niego zaklęcia.
–    Ah!- jęknął przeciągle, zaciskając palce na pościeli, kiedy poczuł na członku gorącą ślinę i sprawny język.- Oh, cholera, tak...
    Sięgnął dłonią do błękitnych włosów, wsunął ją w nie, nie popędzając jednak ruchów jego chłopaka. Tetsuya sam nadawał sobie odpowiadające mu tempo, ssąc raz mocniej, raz lżej, co jakiś czas wsuwając go sobie aż do gardła, całując czubek penisa, liżąc jego jądra. To on decydował o tym, co będą robić tego wieczora.
    Kagami sądził, że zrozumiał już dokładnie na czym polega „aktywność” Kuroko. Jednak kiedy ten nieoczekiwanie wypuścił jego męskość z ust, a Taiga jęknął protestująco, naciskając na jego głowę i patrząc na niego z wyrzutem, czerwonowłosy zwątpił w swoją pewność.
    Opadł ciężko na poduszki, kiedy Kuroko znów położył się na nim i zaczął całować jego usta. Czuł smak własnej skóry pomieszanej ze smakiem śliny Tetsuyi i niedawnej kolacji, którą dla nich przyrządził.
    Kiedy z dołu dobiegł ich dźwięk telefonu domowego, Kagami zaklął głośno. Tetsuya spojrzał na niego z zaskoczeniem i zaśmiał się lekko.
–    Pewnie jakaś banda dzieciaków się wygłupia – stwierdził.- Kto o tej godzinie miałby dzwonić?
–    Nie wiem – westchnął Kagami, unosząc głowę i szybko skradając mu całusa.- Aomine?
–    Nocuje dzisiaj u kolegi.- Wzruszył ramionami.- Poza tym, gdyby coś było nie tak, dzwoniłby na komórkę. Tak samo Ryouta.
–    Więc to znaczy, że...- Taiga zagryzł wargę.- Wracamy do tego co przerwaliśmy?
–    Mhm.- Kuroko znów go pocałował, a następnie, usiadłszy wygodnie na jego biodrach, sięgnął do szafki nocnej po znajdującą się tam oliwkę.
    Kagami już podnosił się, by zmienić pozycję, jednak Tetsuya zatrzymał go, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej i naciskając ją lekko. Taiga zmarszczył brwi, patrząc na niego pytająco. Kuroko, zarumieniony na twarzy, wylał odrobinę przeźroczystej substancji na dłoń, a następnie zaczął rozsmarowywać ją po członku Kagamiego. Czerwonowłosy już chciał się odezwać i zaproponować, by on się nim zajął, jednak kiedy Tetsuya sięgnął między swoje pośladki, smarując oliwką odbyt, zupełnie go zatkało.
    Do tej pory nie mieli w zwyczaju zmieniać pozycji. To on dominował na górze, zawsze biorąc Kuroko albo tradycyjnym sposobem, albo tym wygodniejszym, „na pieska”. Jeśli Tetsuya naprawdę ma zamiar go ujeżdżać, to nie ma mowy, że Kagami to wytrzymał.
    Zejdzie na zawał.
    Na pewno.
    Kuroko najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z wewnętrznych przeżyć swojego chłopaka. Chwyciwszy jego członka, naprowadził jego czubek na swój ciasny otwór. Czuł, że tym razem nie potrzebuje przygotowania.
    Taiga zacisnął swoje dłonie na pośladkach Tetsuyi, kiedy poczuł, jak jego penis wsuwa się w gorące wnętrze błękitnowłosego. Zacisnął zęby, starając się wyrównać oddech, jednak sam widok bladego ciała Kuroko, jego rozsunięte nogi i prężący członek sprawiały, że miał wrażenie, iż zaraz oszaleje.
    A kiedy Tetsuya zaczął się poruszać...
–    Oh, tak – sapnął Kagami, poruszając nerwowo biodrami.- Jak dobrze... z-zwariuję...
    Kuroko uśmiechnął się delikatnie, zadowolony z efektów swojej „ciężkiej pracy”. Chociaż zawsze uważał tę pozycję za raczej wyuzdaną i stanowczo zbyt zawstydzającą, to jednak cieszył się, że i tym razem podziałała na jego korzyść. Jego były chłopak, Ogiwara, również był zachwycony, kiedy to zrobili.
    Choć reakcja Taigi była zdecydowanie lepsza.
–    Szybciej – jęknął Taiga, szarpiąc niecierpliwie biodrami.- Błagam, Kuroko, przyspiesz... chcę dojść, chcę już dojść...!
–    Wytrzymaj jeszcze trochę – powiedział Kuroko, opierając dłonie o jego klatkę piersiową i leniwie poruszając biodrami, wysuwając z siebie członka Kagamiego i znów nabijając się na niego z lubością.- Dobrze ci, Kagami-kun?
–    Tak... tak, nie masz pojęcia jak... jak bardzo...!
–    Teraz rozumiesz... co miałem na myśli, mówiąc o „aktywnym uke”?
–    Tak... tak, nie zapomnę już...!- Taiga jęknął przeciągle.- Boże, Kuroko, zacznij mnie szybciej ujeżdżać, bo naprawdę oszaleję...! A nie ręczę za to, co się stanie, kiedy się do ciebie dobiorę!
    Kuroko uśmiechnął się lekko, rozbawiony. Dobrze wiedział co znaczy drażnić tego dzikiego tygrysa, w końcu nie raz już to robił, czasem przypadkowo, czasem z pełną premedytacją. Ale tym razem chciał pokazać Taidze, że on również potrafi stracić kontrolę.
    Tetsuya odetchnął głęboko, przygotowując się. Zagryzł wargę, delikatnie zaciskając ścianki odbytu, na co Kagami zareagował kolejnym jękiem.
–    Dotknij mnie – szepnął Kuroko, czerwieniąc się na twarzy.
    Nie musiał powtarzać tego drugi raz. Kiedy Kagami splunął na swoją dłoń i zaczął przesuwać nią po jego członku, Tetsu zamknął oczy i przyspieszył ruchy bioder. Czuł powoli narastający ból od utrzymywania się w tej pozycji, do której nie był przecież przyzwyczajony. Musiał więc wykorzystać tę energię i odpowiednio ją spożytkować.
    Tej nocy Taiga był głośniejszy niż zazwyczaj, co właściwie satysfakcjonowało Kuroko. Z jego gardła jeden za drugim wydobywały się westchnięcia zmieszane z jękami, klatka piersiowa poruszała się spazmatycznie. W pewnym momencie Kagami odrzucił głowę do tyłu przestając poruszać dłonią po członku Kuroko. Wówczas błękitnowłosy poczuł, jak do jego wnętrza tryska ciepła sperma, a penis Taigi drga delikatnie. Nie przestał jednak poruszać biodrami, dopóki sam nie doszedł, spuszczając się na brzuch swojego chłopaka. Dopiero wtedy podniósł się i opadł bez sił na łóżko, tuż obok wykończonego Kagamiego, który zakrył ramieniem oczy.
–    Chyba jednak powinieneś był... uprzedzić mnie... co zamierzasz – wysapał Taiga.
–    Nie byłoby niespodzianki – westchnął Tetsuya, przysuwając się do niego i opierając głowę o jego ramię.- Coś czuję, że rano nie wstanę...
–    Dobrze, że masz zajęcia na późniejszą godzinę – mruknął sennie Kagami.- Rany... to było boskie... Eh, po-powtórzymy to kiedyś?
–    Jak zapomnę jakie to zawstydzające i jak bardzo bolą po tym biodra.
–    Bardziej niż po zwykłym seksie?
–    Bardziej.
–    Dziękuję, Kuroko.- Kagami poczerwieniał na twarzy.- To... to dużo dla mnie...
    Jego słowa znów przerwał dochodzący z dołu dźwięk telefonu. Kuroko westchnął, podnosząc się na łokciu i patrząc na czerwonowłosego.
–    Coś te dzieciaki nie chcą dać nam spokoju – zauważył.- To chyba czwarty raz, jak dzwonią.
–    Serio?- zdziwił się Kagami.- Nie słyszałem.
–    Widocznie byłeś skupiony na czymś innym – powiedział z rozbawieniem Kuroko, wstając i sięgając po swoją koszulkę. Naciągnął ją na siebie i wyszedł z pokoju boso.
    Nie spieszył się z zejściem po schodach, uznając, że jeśli telefon zamilknie, pójdzie od razu do kuchni po coś do picia, jednak kiedy podszedł do aparatu, ten wciąż dzwonił głośno. Marszcząc lekko brwi, podniósł słuchawkę do ucha, wzdychając cicho.
–    Tak, słucham?
–    Dobry wieczór, proszę mi wybaczyć telefon o tak późnej porze.- Głos, który usłyszał błękitnowłosy musiał należeć do młodej kobiety.- Nazywam się Chizuru Harasawa, dzwonię ze Szpitala Głównego Sasaki. Czy rozmawiam z członkiem rodziny Ryouty Kise-san?
–    Szpital...? Coś się stało mojemu bratu?!- sapnął Kuroko, czując jak w jednym momencie ulatuje z niego całe powietrze. Opadł na stojące przy stoliku z telefonem krzesełko, kiedy dopadły go zawroty głowy, a nogi odmówiły posłuszeństwa.
–    Miał wypadek samochodowy, obecnie jest nieprzytomny. W jego telefonie znaleźliśmy numer...
–    Zaraz tam będę!- rzucił Kuroko do słuchawki, po czym rozłączył się i ruszył biegiem na górę.- Kagami-kun! Kagami-kun!
–    Co się stało?- Taiga podniósł się z łóżka, zaalarmowany tonem swojego chłopaka.
–    Ubieraj się, Ryouta jest w szpitalu, musisz mnie tam zawieźć!
    Kagami nie kazał sobie powtarzać, nie zaczął też zadawać niepotrzebnych pytań. Rzucił się w kierunku swoich ubrań, szybciej nawet od Tetsuyi. Żaden nie dbał o doprowadzenie się do ładu, obaj natychmiast wybiegli z domu, pospiesznie zamykając drzwi, i wsiedli do samochodu.
–    Wziąłeś telefon?- zapytał Kagami, odpalając auto.
–    Co? Nie! Znaczy, mam...- Tetsuya wyczuł komórkę w kieszeni spodni.- Nie wyjąłem jej wcześniej.
–    Zadzwoń po Aomine, on też powinien wiedzieć.
–    No tak, racja...- westchnął Kuroko, gorączkowo wystukując numer do brata. Jego dłonie trzęsły się, a on sam z trudem hamował łzy.
–    Tetsu?- Usłyszał zaspany głos w słuchawce.- Co się stało?
–    Daiki, zbieraj się, musisz przyjechać do Głównego Szpitala Sasaki – powiedział Kuroko drżącym tonem.- Ryouta miał wypadek samochodowy, zadzwonili do nas na numer domowy. Ja i Kagami-kun właśnie tam jedziemy.
–    Co...? Wypadek?! Jest cały?!
–    Powiedzieli mi tylko, że jest nieprzytomny...
–    W porządku... W porządku, Tetsu, uspokój się. Będę za jakieś piętnaście minut, spotkamy się na miejscu!
–    Okay – rzucił Kuroko, choć Aomine już się rozłączył.
–    Zaraz tam będziemy, to trzy minuty drogi – powiedział spokojnie Kagami, choć po mocno zaciśniętych na kierownicy dłoniach poznać było można, jak bardzo się denerwuje.
    Kuroko nic nie odpowiedział, pokiwał tylko głową, przełykając ślinę i wpatrując się w drogę przed nimi. Nie mógł uwierzyć, że tak miły dzień kończy się w taki sposób, że coś takiego przytrafiło się właśnie Ryoucie. Modlił się, by to wszystko okazało się tylko złym snem.
    Nawet jeśli wiedział, że rzeczywistość jest zupełnie inna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń