[MnU] Odcinek 27

Moda na Uke
Odcinek 27



    W swoim życiu Miyajiego denerwowało wiele rzeczy. Problemy w pracy, częste kłótnie z rodzicami, brak czasu aby choć raz pojechać na dłuższe wakacje i odpocząć od zgiełku miasta, zarost na twarzy, którego nie lubił golić, a także bezsilność, która nie pozwalała mu wyznać miłości mężczyźnie, którego kochał już od kilku lat.
    Ale żadna z tych rzeczy nie zdenerwowała go tak bardzo, jak fakt, że ów mężczyzna próbował popełnić samobójstwo.
    Miyaji nigdy nie uważał się za anioła. Jak większość ludzi, nie był ideałem – przeklinał, złorzeczył na innych, niektórym nawet niezbyt dobrze życzył. Dla swoich przyjaciół również nie był zbyt wspaniały, zdarzało mu się na nich nakrzyczeć, kiedyś nawet uderzył jednego z nich i skończyło się to dość poważną bójką. Nie potrafił pocieszać ludzi słowem, ponieważ najzwyczajniej w świecie się na tym nie znał – nie miał pojęcia co robić, kiedy ktoś w jego obecności płakał, lub żalił mu się z własnych problemów, z którymi tylko on sam mógł sobie poradzić.
    Ale w tym wypadku wiedział, że nie zrobił nic złego. Może rzeczywiście powinien spotykać się z Takao trochę częściej, ale nikt nie mógł go winić za to, że Kiyoshi zwyczajnie nie miał czasu – oboje go przecież nie mieli. On pracował, Kazunari uczył się i grał w zespole, rzadko kiedy mieli okazję zgrać swój wolny czas i się ze sobą spotkać, porozmawiać. Lecz, choć Miyaji nie przepadał za sytuacjami, kiedy musiał go pocieszać, robił co tylko mógł, by przynajmniej w niewielkim stopniu okazać mu swoje wsparcie.
    Przecież go kochał. Nie mógł mu tego wyznać, nie mógł mu okazać wprost tego uczucia, ale prawdą było, że Kazunari...
    „Cały świat” to za mało, by wyrazić jak ważną był dla niego osobą.
    Dotarłszy pod blok, w którym mieszkali Midorima oraz Takao, Miyaji przytrzymał się poręczy, by ostrożnie wspiąć się po zalodzonych schodach na drugą kondygnację. Przeszedł korytarzyk szybkim krokiem, docierając w końcu do drzwi z numerem trzydzieści osiem, po czym załomotał w nie pięścią.
    Wiedział, że Kazunari jest w domu, nie było innej opcji. Pomijając fakt, że tego dnia była niedziela i uczelnia była zamknięta, to Takao, sądząc po opowieści Hayamy, powinien być chory. Kiyoshi zakładał więc, że leży teraz w łóżku i opycha się słodyczami.
    Chyba, że znów coś mu odstrzeli do głupiego łba i postanowi zagazować się w mieszkaniu – pomyślał ponuro Miyaji.
    Jednak ku jego radości – a raczej chętnej mordu satysfakcji – po krótkiej chwili drzwi otwarły się na szerokość ramion, ukazując bladą twarz uśmiechniętego Takao.
–    Hej, Miyaji!- rzucił czarnowłosy.- Nie mówiłeś, że wpadniesz, coś...?
–    Ja ci zaraz dam „hej, Miyaji”!- warknął Kiyoshi, popychając go brutalnie do mieszkania i przekraczając próg. Zatrzasnął nogą drzwi, wbijając wściekłe spojrzenie w przyjaciela.- Możesz mi powiedzieć, co ci, do kurwy nędzy, odjebało?!
–    C... o co ci chodzi?- mruknął Kazunari, mierząc go spojrzeniem.
–    O co mi chodzi?- powtórzył Miyaji, kiwając z uśmiechem głową.- Jeszcze mnie o to pytasz? Może kiedy zacznę cię dusić, palić, albo topić, to zorientujesz się do czego dążę? Najlepiej chyba to ostatnie, skoro kilka dni temu nie do końca ci się udało?!
–    Człowieku, weź się opanuj i przestań krzyczeć!- zdenerwował się Takao.- Nic z tego nie rozumiem, możesz mówić jaśniej? I, och, tak – MÓWIĆ, a nie wrzeszczeć!
–    Nie zgrywaj takiego sarkastycznego cwaniaka, ty dupku!- krzyknął Miyaji, szarpiąc go za koszulkę i przyszpilając go do ściany.- Co, nie podoba ci się to, jak cię teraz traktuję? Jak zacznę ci obijać mordę, to będziesz uciekał? Bo mnie się wydaje, że podoba ci się uczucie zdychania, skoro próbowałeś się zabić!
    Twarz Kazunariego natychmiast stężała. Mężczyzna przełknął ciężko ślinę, po czym zaparł się dłońmi o klatkę piersiową przyjaciela i, używając do tego resztek swoich sił, odepchnął go od siebie.
–    Jak się dowiedziałeś?- zapytał, oddychając głęboko. Przez przeziębienie Takao wciąż był osłabiony, nie miał zbyt wielu sił, nawet mimo troskliwej opieki Midorimy.
–    A jak myślisz?- warknął Miyaji, wyciągając z kieszeni komórkę Kazunariego, którą dostał od Hayamy z prośbą, by mu go oddał. Rzucił ją przyjacielowi, a ten uchwycił ją pospiesznie.
–    Hayama – westchnął.
–    Tak, Hayama – burknął Kiyoshi.- Pozdrawia cię.
–    Dzięki – mruknął Takao, uśmiechając się krzywo.- Przeszło ci, czy nadal chcesz mnie pobić?
–    To ja powinienem zapytać ciebie, czy ci przeszło!- krzyknął Miyaji.- Bo, jak widać, nieważne jakie wsparcie spróbuję ci okazać, ty i tak totalnie olewasz mnie i robisz swoje! No i, spójrzmy tylko, do czego to doprowadziło!
–    To nie tak...- zaczął z jękiem Kazunari, jednak urwał po chwili, wzdychając ciężko.- Chodź do kuchni, porozmawiajmy...
–    Nie musimy iść do kuchni, możemy to zrobić tutaj.- Miyaji skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wbijając w Takao zezłoszczone spojrzenie.- Co za różnica gdzie będziemy rozmawiać? Kiedy stąd wyjdę, pewnie znowu ci coś odjebie i spróbujesz się zabić!
–    Nie zrobię tego!- krzyknął Kazunari, również nie bez złości.- To, co wydarzyło się tamtej nocy... to było głupie z mojej strony, wiem! Nawet tego nie przemyślałem, po prostu kierowałem się... sam nie wiem czym!- Takao odetchnął drżąco, przecierając dłonią czoło.- Naprawdę mi przykro, Miyaji... Nie masz pojęcia jak bardzo jest mi przykro... i jak bardzo jestem wdzięczny Hayamie, że mnie wtedy uratował.
–    Tak, to dobrze, że cię uratował.- Miyaji zrzucił ze stóp buty i zdjął z siebie szalik oraz kurtkę.- Przynajmniej będę miał możliwość zabić cię osobiście.
–    Przykro mi, ale nie dam się, nawet jeśli to ty.- Takao uśmiechnął się do niego słabo.- Chodź, durniu, zrobię ci herbaty.
–    Nie myśl sobie, że jest między nami w porządku.- Kiyoshi minął go, trącając niedelikatnie ramieniem.- Nienawidzę cię, rozumiesz? Gdybym wiedział, że jesteś psychicznie chory, nigdy w życiu bym się z tobą nie zaprzyjaźnił!
–    Nie jestem psychicznie chory!- Takao udał się pospiesznie za nim do kuchni. Patrzył, jak Miyaji przygotowuje kubki z herbatą i nastawia wodę w czajniku elektrycznym.- Posłuchaj mnie, Miyaji, to... to naprawdę była chwila słabości...
–    Rozmawialiśmy już o tym.- Kiyoshi spojrzał na niego z powagą.- Wiem, że jestem do bani jeśli chodzi o pocieszanie, ale, niech mi bogowie świadkami będą, starałem się. Starałem się, kurwa, jak mogłem. I jestem pewien, że nie tylko ja, bo z tego co pamiętam masz jeszcze Kuroko, nie? Jego też tak olałeś? Wytarłeś sobie dupę pomocą, którą ci zaoferował?
–    Nie, Boże, nie...- wyszeptał Kazunari, pospiesznie kręcąc głową. Jego oczy zaszkliły się lekko, lecz dzielnie walczył ze łzami.- Proszę, nie mów tak, nie odbieraj tego w ten sposób! Wasza pomoc była naprawdę... naprawdę znacząca.- Takao położył wyraźny nacisk na te słowa.- I wiem, nie jestem w stanie usprawiedliwić swojego zachowania, ale to nie tak, że zignorowałem was obu, że zignorowałem wasze uczucia i chęć pomocy mi...
–    Twoja próba samobójstwa wskazywałaby na coś innego – zauważył Miyaji.
–    Wiem, jak to wygląda – westchnął czarnowłosy, pociągając lekko nosem.- Byłem w rozsypce, Miyaji, po prostu... miałem już wszystkiego dość i niemądrze sądziłem, że to załatwi raz na zawsze wszystkie moje problemy, że... że przestanę kochać Shintarou i będę mógł ruszyć dalej z życiem.
–    Co ty nie powiesz – prychnął Kiyoshi.- Wielu ludzi jest w gorszej sytuacji niż ty i jakoś sobie radzą.
–    Hayama opowiadał mi o swojej...- westchnął Takao, siadając przy niewielkim stoliku.
–    C...?- Miyaji sapnął cicho, zalewając herbatę wrzątkiem.- Hayama to akurat co innego.
–    On też kocha kogoś nieosiągalnego – mruknął Kazunari.- Opowiadał mi, jak się z tym czuje i w jaki sposób nadal walczy... Facet, którego kocha też jest już w kimś zakochany, wiesz o tym, prawda?
–    Ta – mruknął niechętnie Kiyoshi, stawiając przed Takao jego kubek i zajmując miejsce naprzeciwko niego.- Ale on to co innego, jak mówiłem. I cieszy mnie jak cholera, że bardziej pocieszył cię obcy koleś niż dwójka przyjaciół – dodał sarkastycznie.
–    Przyznaję, że rozmowa z nim wywarła na mnie niemały wpływ – powiedział Takao, ignorując zaczepkę.- Dał mi trochę do myślenia... i teraz cenię sobie życie bardziej niż wcześniej.- Kazunari spojrzał na niego jakby błagalnie.- Naprawdę doceniam to, co dla mnie zrobiłeś, Miyaji. Nigdy ci tego nie zapomnę.
–    A ja nigdy nie zapomnę ci tego, że próbowałeś się zabić – odparł chłodno Kiyoshi.- Ile ty masz lat, Takao? Piętnaście? Nieszczęśliwie zakochany nastolatek, który nie radzi sobie z zakochaniem, serio? Życie nie jest takie piękne, jak czasem opisujesz je w swoich piosenkach, do cholery. Czasem pojawiają się problemy i trzeba im stawić czoła. Co ci da ucieczka? A może po śmierci nadal będziesz to wszystko odczuwał, z tym, że wówczas nie będziesz już mógł nic z tym zrobić? Zbierz się do kupy, człowieku i, jeśli już chcesz umrzeć, to zrób to z uśmiechem na tym swoim szpetnym ryju.
–    Dzięki, dupku – warknął ze złością Takao. Przez dłuższą chwilę milczał jeszcze, a potem uśmiechnął się i, kręcąc lekko głową, roześmiał.- I kto to mówi, Miyaji?! Koleś, który nie potrafi przyznać się rodzicom, że pracuje jako host!
–    Nie jestem hostem, tylko barmanem w klubie z hostami!- warknął Kiyoshi, rumieniąc się intensywnie.
–    Jasne, ale z tego co pamiętam, wiele ich klientek siedzi tylko przy barze i cię zagaduje!- parsknął Kazunari.
–    To już nie moja wina.- Miyaji odwrócił od niego wzrok.- Pracuję tam tylko dlatego, że świetnie płacą.
–    No i przewija się tam mnóstwo pięknych kobiet – dodał Takao, uśmiechając się do niego znacząco.
–    Nie interesują mnie – mruknął Kiyoshi, upijając łyk herbaty.- Bujam się w facecie...
–    Co?- Kazunari niemal natychmiast spoważniał, wbijając zaskoczone spojrzenie w przyjaciela.- Jak... jak to?
–    Normalnie – westchnął ze złością Miyaji.- Nie jesteś jedynym gejem na świecie, gdybyś nie wiedział.
–    Co...- Takao sapnął głośno, wstając od stołu i podchodząc do kuchennych szafek. Oparł o nie dłonie, po czym odwrócił się od Kiyoshiego.- Nie o to mi chodzi, Miyaji.
–    A o co?- spytał tamten, patrząc na niego bez zrozumienia znad swojego kubka.
–    Jak to „o co”?- zapytał z niedowierzaniem mężczyzna.- Jesteś w kimś zakochany, a ja nawet o tym nie wiem?
–    No i?- Kiyoshi zmarszczył lekko brwi.- Nie muszę ci się zwierzać ze wszystkiego.
–    Problem w tym, że mi się w ogóle z niczego nie zwierzasz.- Takao uniósł nieznacznie głos.- Do tej pory myślałem, że może nie dzieje się u ciebie aż tak wiele, opowiadałeś mi o rodzinie, znajomych, o pracy, ale kiedy pytałem cię, czy masz kogoś na oku, odpowiedź zawsze była ta sama! „Nie”. A teraz dowiaduję się, że jesteś zakochany od... no właśnie, od jak dawna?
–    Nie chcę tego drążyć, więc daj sobie spokój – mruknął z irytacją Miyaji, zaczynając już żałować, że nie zdołał się wcześniej powstrzymać.
–    Och, jasne, na pewno dam ci teraz spokój.- Kazunari wywrócił oczami, znów siadając przy stole.- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie zasługuję na twoje zaufanie?
–    Po tym, jak próbowałeś się...
–    Nie mówię o teraz, Miyaji!- warknął Takao.- Nawet nie próbuj się zasłaniać moim głupim wyskokiem, bo to teraz nie ma znaczenia! Mogłeś mi to powiedzieć choćby w zeszłym tygodniu!
–    Wczoraj się zakochałem.
–    Ta, uważaj, bo ci uwierzę!- Kazunari skrzyżował ręce na klatce piersiowej.- Widzę w twoich oczach, że to coś poważnego. Nie rozumiem tylko, dlaczego to ukrywasz! To ktoś, kogo znam?
    Kiyoshi stracił cierpliwość już zupełnie. Upił spory łyk swojej herbaty, nie spuszczając z oczu przyjaciela, a potem z hukiem opuścił kubek na stół i podniósł się ze swojego miejsca.
–    To ty – rzucił, wychodząc z kuchni.
–    Co?- parsknął Takao, oglądając się za nim. Wywrócił nieznacznie oczami i ruszył pospiesznie za Kiyoshim. Sądził, że mężczyzna chce pójść do łazienki, jednak ku jego zaskoczeniu ten skierował się do korytarzyka i zaczął się ubierać.- Przestań żartować, Miyaji! Przyznaj się, w kim jesteś zakochany.
–    Już to zrobiłem – odparł chłodno, zakładając buty.
–    Och, jasne, kochasz mnie.- Kazunari uśmiechnął się pobłażliwie, kiwając lekko głową.- Po tym jak dzisiaj wpadłeś tutaj i nawrzeszczałeś na mnie, nie wspominając już o tym, że dosłownie na mnie napadłeś, na pewno uwierzę w to, że się we mnie zakochałeś.
–    Tak?- Miyaji zawiązał szalik na szyi, po czym podszedł do Takao, pchnął go lekko na ścianę i wpił się w jego usta, dłoń kładąc na jego ciepłym policzku. Kazunari jęknął z zaskoczeniem, kiedy Kiyoshi wsunął do jego ust język, pogłębiając pocałunek. Gdy w końcu się od niego odsunął, Takao sapnął cicho, wpatrując się w niego niezrozumiałym wzrokiem.- Zastanów się jeszcze raz – mruknął Miyaji, a potem otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, pozostawiając oniemiałego czarnowłosego samemu sobie.
    Kazunari nie mógł wyjść z szoku. Przez bardzo długą chwilę stał pod ścianą, z rękoma do niej przypartymi, oddychając ciężko i próbując uspokoić rozszalałe w piersi serce. Powolnym ruchem uniósł jedną dłoń do ust i palcami delikatnie dotknął dolnej wargi.
    Czy to, co przed chwilą wydarzyło się między nim i Miyajim, było prawdą? Czy Kiyoshi naprawdę go pocałował, czy mówił serio, twierdząc, że jest w nim zakochany? Czyżby z dopiero co rozwiązanych problemów Takao miał wpaść w kolejne pełne ich bagno?
    Mężczyzna jęknął głośno, kryjąc twarz w dłoniach i osuwając się powoli na podłogę.
    Znów czuł się zupełnie zagubiony.

***

    W drodze do sypialni Nijimura i Haizaki wielokrotnie uderzali o ściany mieszkania. Żaden z nich nie był pewien, kto tak naprawdę kogo tam prowadził – ściśnięci we własnych objęciach, zataczali się chwiejnie, nie przerywając namiętnego całowania i próbując siłą zedrzeć z siebie ubrania.
    Kiedy w końcu trafili na miejsce, Shuuzou kopniakiem zamknął drzwi, ocierając wierzchem dłoni krwawiącą wargę, podczas gdy Shougo rozpinał już pasek swoich spodni. Nijimura podszedł do niego, po czym pchnął go brutalnie na łóżko, klękając nad nim i dokańczając za niego tę czynność. Gdy uporał się już z zapięciem, krótkimi szybkimi szarpnięciami ściągnął z mężczyzny spodnie oraz bieliznę. Oblizał usta koniuszkiem języka, wpatrując się w jego członka i ściągając do końca własne ubrania. Będąc już całkowicie nagim, położył się nad Haizakim i znów wpił się w jego wargi.
    Shougo wsunął dłonie w jego włosy, zaciskając na nich palce i szarpiąc je. Odwzajemniał pocałunki, sprawnym językiem penetrując usta Nijimury. Przypominał sobie ich smak, kształt każdego zęba z osobna, przypominał sobie uczucie, kiedy przesuwał nim po jego podniebieniu i wewnętrznej stronie policzków. Shuuzou zdawał się nie pozostawać mu dłużny, z cichym pomrukiem przyjemności walcząc z jego językiem o dominację.
    Całowali się tak przez dłuższą chwilę, dopóki Haizaki nie pociągnął go niecierpliwie za włosy. Nijimura rozpoznał przekaz i, oderwawszy wargi od ust Shougo, zsunął się na podłogę, klękając między rozłożonymi nogami mężczyzny. Chwycił jego wciąż miękkiego członka, a następnie wsunął go do ust i zaczął ssać mocno, pomagając sobie dłonią.
    Haizaki sapnął głośno z rozkoszą, podpierając się łokciami o materac łóżka i wpatrując się w swojego byłego chłopaka. W tamtym momencie, wyjątkowo, nie bardzo był zdolny do myślenia. Chciał po prostu czuć tę przyjemność, poddać się temu spontanicznemu uczuciu i dać się przelecieć pierwszy raz od rozstania z Nijimurą.
    Shuuzou zamruczał cicho, splunąwszy śliną na członka Haizakiego, by jeszcze bardziej go nawilżyć. Koniuszkiem języka zataczał kręgi na czubku jego penisa, by chwilę później znów ssać go całego, dłonią pieszcząc jądra. Brał go niemal do końca, pozwalając, aby wsuwał się aż do jego gardła. Mruczał przy tym, by spowodować w nim drżenie, dzięki czemu odczuwana przez Shougo rozkosz mogła być jeszcze przyjemniejsza.
    Kiedy członek Haizakiego zupełnie stwardniał, Nijimura postanowił trochę się z nim podroczyć. Odchylił go mocno w stronę podbrzusza mężczyzny, śmiało dobierając się do jego jąder i chwytając je między zęby. Zacisnął je na nich, wywołując głośny krzyk Shougo. Mężczyzna zacisnął kurczowo palce u stóp, wyginając kręgosłup i zaciskając dłonie na pościeli, tuż nad głową.
    Nijimura tymczasem, chwyciwszy w zęby wrażliwą skórę, pociągnął ją delikatnie, rozkoszując się kolejnymi reakcjami ukochanego. Od tak dawna ich nie słyszał i tak bardzo za nimi tęsknił, że teraz z najwyższą uwagą wsłuchiwał się w każdą z osobna.
    Uniósł się raptownie, znów kładąc się na Haizakiego, by ponownie wpić się w jego usta. Dłonią sięgnął do ich członków, ściskając ze sobą mocno i pieszcząc oba jednocześnie. Shougo wgryzał się agresywnie w jego wargi, raz po raz zaciskając zęby nawet na jego języku. Nijimura jednak nie próbował go skarcić, czy powstrzymać – nawet to uczucie chciał sobie przypomnieć i rozkoszować się nim tej nocy, ile tylko mógł.
–    Gdzie masz coś do nawilżenia?- wysapał, przesuwając pocałunki na szyję. Zaczął gryźć ją dość niedelikatnie, powoli schodząc zębami na ramię, a następnie na klatkę piersiową i sutki.
–    Kurwa!- warknął Haizaki, kiedy Nijimura przygryzł prawy sutek.- Myślisz, że mam coś do nawilżenia, idioto? Co najwyżej przeterminowany lubrykant w szafie!
–    Na sucho?
–    Sam mogę cię zaraz wyruchać na sucho.- Shougo trzepnął go dłonią w głowę, na co Shuuzou odpowiedział pociągnięciem go za włosy i ściśnięciem penisa.- Aaah! Użyj śliny, durniu!
–    W końcu sensowna odpowiedź.- Nijimura uśmiechnął się do niego dziarsko, po czym sprawnym ruchem chwycił go za biodra i uniósł wysoko w górę, opierając pośladki Haizakiego o swoją klatkę piersiową.
–    Wiesz, że tego nie lubię!- rzucił ze złością Shougo, jednak szybko poddał się z narzekaniem, kiedy Nijimura przesunął język między jego pośladkami, na koniec dodatkowo je gryząc.
    Trzymając uda Haizakiego na wszelki wypadek, gdyby mężczyzna odruchowo chciał złączyć nogi, Shuuzou począł pieścić językiem ciasny otwór Shougo. Wsuwał w niego koniuszek języka, lizał go w całości, raz po raz spluwając na niego ślinę. Kiedy uznał, że to nawilżenie będzie wystarczające, opuścił biodra Haizakiego i wsunął w jego odbyt palec – tylko jeden, by przekonać się, w jakim stopniu Shougo jest na niego przygotowany.
    Nie miał zamiaru bawić się z nim w kotka i myszkę – chciał posiąść go od razu, teraz, natychmiast, jak najszybciej przypomnieć sobie jakie to wspaniałe uczucie być w mężczyźnie, którego kochał.
    Przysunął swojego członka do ciasnego odbytu, po czym jednym szybkim ruchem wbił się w jego wnętrze. Haizaki krzyknął głośno, zaciskając teraz dłonie na ramionach Nijimury, boleśnie wbijając w nie paznokcie.
    Shougo nie był odpowiednio przygotowany. Ślina nie wystarczyła, by przygotować go do seksu, w środku był gorący, ciasny, i jedynie odrobinę nawilżony. Shuuzou miał wrażenie, jakby wyczuwał intensywnie dotyk każdej, nawet najmniejszej fałdki ścianek odbytu Haizakiego. Nie chciał jednak się zatrzymać, dalej poruszał biodrami, dysząc ciężko. Odnalazłszy prostatę Haizakiego, radował się widokiem jego zarumienionej twarzy, wyrażającej czystą rozkosz z niewielką domieszką bólu. Wiedział jednak, że w gruncie rzeczy nie przeszkadza on Shougo – wiele razy kochali się spontanicznie choćby i bez najmniejszego nawilżenia.
    Teraz po prostu Haizaki miał zbyt długą przerwę.
–    Mocniej – wysapał Shougo, drapiąc go po ramionach.
–    Tsk! Jesteś pewien?- Nijimura spojrzał na niego, dysząc ciężko.- Naderwę cię, to niemal stuprocentowo pewne...
–    Rżnij mocniej, albo wypierdalaj!- warknął Haizaki.
–    Sam tego chciałeś – stęknął Shuuzuo.
    Wzmocnił ruchy bioder, mocno uderzając jądrami o pośladki Haizakiego i wbijając się w niego gwałtownie. Miał wrażenie, że jego wnętrze staje się jeszcze bardziej gorące, zaś jego ruchy odrobinę płynniejsze.
    Shougo prawdopodobnie zaczął krwawić.
    Nijimura spojrzał na niego z lekkim niepokojem. Ta sytuacja również nie była dla niego żadną nowością, ale ostatecznie rozstali się na cały rok. Ból, który zapewne odczuwał teraz mężczyzna, musiał być znacznie silniejszy niż kiedykolwiek do tej pory.
    Lecz mimo to Haizaki wydawał się być zadowolony. Oblizał wysuszone wargi, zamknął oczy i odrzucił głowę, pojękując z rozkoszą i raz po raz wydając z siebie cichy okrzyk. Nijimura pochylił się nad nim, by móc go pocałować, wpił się namiętnie w jego usta. Shougo odpowiedział na pocałunek, otaczając ramionami jego szyję i wsuwając dłoń w jego włosy. Ten gest był niemal romantyczny, a z pewnością czuły – bez użyciu siły, po prostu sam dotyk, jakby ostrożne, tęskne gładzenie.
    W końcu Nijimura musiał odsunąć się, aby zaczerpnąć powietrza i móc nieznacznie przyspieszyć ruchy. Był tak podniecony widokiem Haizakiego w takiej sytuacji i samym aktem pomiędzy nimi, że nie był w stanie długo się powstrzymywać. Podparłszy się jedną dłonią o materac, drugą chwycił mocno członka Shougo i zaczął nią pospiesznie poruszać wzdłuż niego. Gdy druga ręka zaczęła nieco cierpnąć, wyprostował się, wciąż jednak nie przerywając zarówno penetracji jak i pieszczenia. Dyszał coraz szybciej, czuł, jak temperatura jego ciała wzrasta. Wpatrywał się nieustannie w twarz Haizakiego.
    Kiedy Shougo poczuł, że również zaczyna dochodzić, otworzył oczy i spojrzał na Nijimurę, nawiązując z nim wzrokowy kontakt. W jego oczach widział dokładnie to, co zobaczyłby w swoich – pożądanie, rozkosz, radość i ogromną satysfakcję.
    Shuuzou jęknął przeciągle, kiedy doszedł w jego wnętrzu, spuszczając się obficie. Nie zaprzestał jednak ruchów biodrami, dopóki także i Haizaki nie zaczął szczytować, tryskając spermą na swój brzuch. Wydawał przy tym tak rozkoszne dźwięki, iż Nijimura miał wrażenie, jakby lada moment znów miał w nim dojść, przysłuchując się im jedynie.
    Kiedy obaj już osiągnęli ostateczny szczyt, czarnowłosy powoli i delikatnie wysunął się z jego wnętrza. Zignorował rozmazane ślady krwi na swoim członku i spojrzał na ukochanego, siadając wygodnie na łóżku i gładząc dłonią jego udo.
–    Zupełnie jak kiedyś – sapnął.- Tyle że byłeś znacznie ciaśniejszy. Prawie jak za pierwszym razem – dodał z uśmiechem.- Pamiętasz? Zrobiliśmy to u ciebie, kiedy twój brat wyszedł na piwo z kumplami.
–    Nie pamiętam – mruknął Haizaki, przymykając z westchnieniem oczy.- Ale pamiętam kiedy ja cię pierwszy raz zerżnąłem. Kwiczałeś jak baba i wyrywałeś się.
–    Nieprawda!- sprzeciwił się Nijimura, rumieniąc się odrobinę.- Głupoty gadasz, normalnie było. No, może nie do końca, bo byłeś tak niedelikatny, że bolało jak cholera, ale na pewno nie kwiczałem!
–    Ja pamiętam co innego.
–    Źle pamiętasz – burknął Shuuzou. Przesunął kciukiem po brzuchu mężczyzny, zbierając odrobinę jego spermy i smakując ją z uśmiechem. Haizaki przyglądał mu się w milczeniu, próbując zachować niewzruszony wyraz twarzy.
–    Efektowniej by było, gdybyś mi obciągnął i od razu wszystko połknął – powiedział.
–    Chcesz, żebym to teraz zrobił?- zapytał Nijimura, patrząc znacząco na jego członka.- Stanie ci tak od razu?
–    Nie, bo mnie nie podniecasz. Ale jeśli dobrze to zrobisz, to dasz radę.
–    Coś za coś, kochanie – wymruczał Shuuzou, przesuwając paznokciami po jego podbrzuszu, docierając aż do penisa.- Ja już raz ci obciągnąłem, teraz chyba twoja kolej?
–    Zastanowię się nad tym – odparł Haizaki.- Zależy czy będziesz grzeczny, czy niegrzeczny. Mamy całą noc.
    Nijimura spojrzał na niego płonącym wzrokiem, na jego twarzy powoli wykwitł pełen zadowolenia uśmiech. Wątpił, aby jedna noc wystarczyła im na nadrobienie całego roku.
    Ale od czegoś musieli zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń