Moda na Uke
Odcinek 28
Poranek w mieszkaniu Haizakiego i Nijimury nadszedł niczym niechciane dziecko, zastając obu mężczyzn śpiących twardo wśród wymiętoszonej pościeli. Zamknięte pomieszczenie wciąż wypełniał specyficzny zapach spełnionego pożądania oraz spermy, gdyż żaden z obu panów nie miał siły, aby wywietrzyć pokój po licznych, długich igraszkach.
Kiedy słońce zaczęło zaglądać do środka przez nieosłonięte okno, jako pierwszy obudził się Shuuzou, zwrócony twarzą w kierunku słońca. Zamrugał sennie powiekami, odwracając się na plecy i przeciągając leniwie. Westchnął z zadowoleniem, spoglądając na śpiącego tuż obok Haizakiego. Miał na sobie jedynie bokserki, teraz odrobinę zsunięte z bioder i ukazujące przyjemny widoczek – jeden z najbardziej ulubionych w życiu Nijimury.
Uśmiechając się pod nosem, czarnowłosy przysunął się do swojego chłopaka, podpierając dłonią głowę i zerkając ostrożnie na jego twarz. Nie mylił się, że Shougo wciąż śpi jak suseł, oddychając spokojnie i miarowo. To była jedyna chwila, która ukazywała go w tak zaskakująco łagodnej wersji.
– Żal mi cię budzić, ale i tak za trzy minuty zacznie ci dzwonić budzik – wymruczał mu do ucha, obejmując ramieniem jego talię i delikatnie całując skroń. Nie potrafił opisać jak bardzo cieszył go znajomy dotyk skóry Haizakiego, a także doskonale mu znany zarys mięśni.
Shougo westchnął cicho w odpowiedzi, poruszając jedynie biodrami, jakby chciał zrzucić z nich natrętną muchę. Dopiero po chwili otworzył oczy i, zamrugawszy, spojrzał sennie na rękę Nijimury. Zmarszczył brwi, jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Odwrócił wzrok, kierując go na budzik, po czym sięgnął dłonią i wyłączył go. Następnie ułożył się wygodniej na łóżku i znów zamknął oczy.
– Masz dziś wolne?- zapytał Nijimura, przesuwając palami po jego talii.
– Nie – mruknął Shougo.- Zaraz wstanę. Jakbyś nie był taki uparty i pozwolił mi być na górze, to może miałbym teraz więcej siły, żeby wstać. A już na pewno moja dupa nie nakurwiałaby do tego stopnia, co teraz.
– Wybacz, ciężko było się powstrzymać.- Shuuzou uśmiechnął się z rozbawieniem, całując ramię kochanka.- Może następnym razem pozwolę ci być na górze? Co ty na to?
– Świetnie. Tak cię wyrucham, że przez tydzień nie będziesz mógł usiąść.
– Hmm... te słowa raczej mnie nie zachęcają – westchnął Nijimura, wsuwając dłoń w jego bokserki.- Ale wiem, w jaki sposób mógłbyś mnie przekonać.
– Ach tak?- westchnął Haizaki, odtrącając jego dłoń i siadając na łóżku. Odchrząknął głośno, by pozbyć się nieprzyjemnej chrypy, po czym przetarł dłońmi zaspaną twarz.- Nie wiem jeszcze dlaczego, ale wydaje mi się, że jakoś źle odebrałeś to, co robiliśmy.
– Hm?- Nijimura uniósł się na łokciu, patrząc na Shougo ze zmarszczonymi brwiami.- Co masz na myśli?
– Mam na myśli nasz seks.
– Masz na myśli... seks, który uprawialiśmy przez jakieś trzy godziny nie wliczając w to przerw na złapanie oddechu?
– Tak, właśnie to.
Nijimura aż zaniemówił. Wpatrywał się w Haizakiego, wciąż nie do końca rozumiejąc, o co tak naprawdę mu chodziło. Jeszcze nigdy w ciągu ich czteroletniego związku nie zdarzyło im się kochać w taki sposób – równie namiętnie owszem, ale na pewno nie tak długo. To, co robili tej nocy, było dla Shuuzou esencją miłości powstrzymywanej przez rok podczas ich rozstania, było poniekąd wyznaniem, a przede wszystkim deklaracją tego, że oboje są gotowi na to, by znów zawalczyć o ich związek.
Czym więc to było dla Shougo?
– Więc chcesz powiedzieć...- zaczął spokojnie Nijimura, patrząc na ubierającego się Haizakiego.- ...że nasz seks powinienem odebrać jako...?
– Nie wiem.- Mężczyzna wzruszył ramionami.- Nazwij to jak chcesz. Jednorazowy wyskok, nocna przygoda, niepohamowane pożądanie. Mnie to obojętne.
– Dla ciebie to był jednorazowy seks?- zapytał z niedowierzaniem Shuuzou.
– A co innego?- prychnął Haizaki.- Chwila słabości, nic więcej. Tak to jest, kiedy się trochę podniecę. Ty byłeś pod ręką, ja byłem pod ręką... więc wykorzystaliśmy się wzajemnie, żeby trochę się zabawić.
– Ty chyba żartujesz – wycedził Nijimura.- Nie wmówisz mi, że w tym, co robiliśmy przez pół nocy, nie było żadnych uczuć! Nadal mnie kochasz, Shougo, nie możesz temu zaprzeczyć!
– Może i tak – odparł tamten, naciągając koszulkę i spoglądając z góry na czarnowłosego.- Ale nawet jeśli tak jest, to co z tego? Nawet jeśli cię kocham, nawet jeśli nigdy nie przestałem, to nie oznacza, że muszę z tobą być w związku. Przyzwyczaiłem się już do myśli, że żyjesz sobie gdzieś w Ameryce z jakąś panienką u boku, dlatego kiedy znajdziesz sobie kogoś tutaj, w Japonii, nie będzie mi to przeszkadzać. Nie będę cierpiał, ani wkurwiał się niepotrzebnie. Sam wybrałem moje wolne od związku życie i nie mam zamiaru już go zmieniać.
– Więc... więc nie ma dla nas szansy?- bąknął Nijimura.- Jeśli dzisiejsza noc była dla ciebie tylko przygodą, to okay, jakoś to przełknę, ale... dlaczego nie możemy następnym razem spróbować czegoś więcej? Shougo, jestem pewien, że jeżeli obaj się postaramy, to mamy szansę odbudować to, co było kiedyś! Nie każę ci wybaczyć mi mój wyjazd do Ameryki, nie każę ci też o tym zapomnieć, ale... ale mógłbyś póki co w jakiś sposób odsunąć to na bok i pomóc mi na nowo stworzyć to, co obaj zniszczyliśmy!
– To i tak nie ma sensu – stwierdził chłodno Haizaki.- Obaj jesteśmy facetami, to się po prostu nie uda.
– Przez cztery lata się udawało!- zagrzmiał Shuuzou, zrywając się z łóżka i stając przed swoim chłopakiem zupełnie nagi.- Od samego początku układało nam się prawie fantastycznie! Zdecydowaliśmy się tworzyć normalny związek, zaczęliśmy wynajmować wspólnie to mieszkanie, razem oszczędzaliśmy na to, by kupić sobie własne! Od samego początku planowaliśmy razem dorastać i razem się starzeć! Uważam, że nadal możemy to robić, Shougo...!
– Nie zmienię się, Shuuzou – przerwał m Haizaki, patrząc mu wyzywająco w oczy.- Jeśli chcesz mnie nazywać swoim chłopakiem, to droga wolna, mam na to wyjebane. Ale ja sam mam zamiar pozostać wolnym człowiekiem. Będę robił to, na co będę miał ochotę, wliczając w to ruchanie tylu lasek i facetów, ile tylko zapragnę. Będę to robił tak długo, dopóki starczy mi sił i, wierz mi, wcale nie przeszkadza mi wizja mnie, spędzającego starość w samotności na jakimś zadupiu, albo i na ulicy. Przynajmniej nie będę żałował, że nie robiłem w życiu tego, czego naprawdę chciałem.
– A więc to, czego naprawdę chcesz to moczenie fiuta w cipach i dupach, nie mając żadnych uczuć, tak?
– Tak.
Nijimura znów zamilkł, wpatrując się z zaskoczeniem w Haizakiego. W ogóle go nie poznawał, miał wrażenie, że rozmawia z kimś zupełnie obcym, kto jedynie z wyglądu przypominał mu tego, którego kochał od tak dawna.
Dlaczego Shougo był taki uparty? Dlaczego nie potrafił mu wybaczyć jednej zdrady, podczas gdy on sam dopuścił się dziesiątek, o ile nie nawet setek? Dlaczego nie chciał dopuścić do siebie świadomości, że Nijimura jest dla niego kimś na tyle ważnym, by o niego walczyć? By walczyć o ich obu, o ich wspólne życie i relacje.
– Ja... nie pogodzę się z tym, Shougo – wymamrotał Nijimura, kręcąc głową.- Nie jestem w stanie. Kocham cię i będę walczył o nas, bo najwyraźniej tylko ja pamiętam jak wiele nas łączyło zanim rozstaliśmy się na ten rok.
– Może masz rację.- Haizaki wzruszył nonszalancko ramionami.- Może mój umysł przyćmiewa ta twoja narzeczona, a może już takie po prostu mam wybujałe ego, ale to, czego jestem pewien to to, że nie będziemy razem. Mogę z tobą mieszkać, mogę z tobą nawet sypiać od czasu do czasu, jeśli będziesz chciał, ale nie będę do ciebie należał. Mogę mieć kogo tylko zechcę, Shuuzou. I będę miał.
To mówiąc, Haizaki odwrócił się na pięcie i wyszedł z ich sypialni, zamykając za sobą drzwi – cicho, zwyczajnie, jakby był zupełnie opanowany. I najwyraźniej tak właśnie było. Wyglądało na to, że tylko Nijimurę dotknęły te słowa, tak jakby sam Shougo był absolutnie pewien, że z czasem jego uczucia po prostu znikną – te uczucia, których nie chciał.
Nie chciał kochać Nijimury. Nie chciał troszczyć się o niego jak dawniej, nie chciał okazywać mu pozytywnych uczuć i emocji, czego do tej pory doświadczał jedynie Shuuzou. Tylko dla niego Shougo otworzył się do tego stopnia. Tylko dla niego robił nawet to, czego nie chciał.
To właśnie za tym Shuuzou skrycie tęsknił. Do tego chciał wrócić, dla tego porzucił Amerykę. Co mu pozostanie, kiedy straci to wszystko? Co zrobi, kiedy w Haizakim nie będzie już żadnego dowodu na to, co pięknego ich łączyło?
Czy naprawdę już nic nie dało się zrobić...?
***
Choć na dworze lało jak z cebra, Takao był przekonany, że nic nie jest w stanie powstrzymać go przed dotarciem do jego celu – nawet przeziębienie, które nie tak dawno rozkładało go na łopatki. Leki, które zalecił mu brać Midorima pomagały jedynie częściowo, wciąż więc kichał i kaszlał, ale ponieważ sytuacja w jakiej się znalazł wymagała natychmiastowej interwencji w domu jego przyjaciela, nie miał zamiaru zwracać na to uwagi.
– Będziesz płacił odszkodowanie, jeśli mnie zarazisz – oznajmił z powagą Kuroko, gdy tylko stanął u progu drzwi jego domu i nacisnął dzwonek.
– Hej, mam maskę, więc nie powinno być tak źle – powiedział Takao, korzystając z zapraszającego gestu i wchodząc do środka. Odetchnął z ulgą, kiedy poczuł przyjemne ciepło i... zapach czego przypalonego. Spojrzał pytająco na Tetsuyę, ten zaś wzruszył ramionami.
– Aomine-kun nabrał ochoty na pieczonego kurczaka, ale nie chce mu się wychodzić na zewnątrz w taką ulewę.
– Mniam – mruknął Takao, ściągając z siebie kurtkę oraz buty. Kuroko przyglądał mu się grzecznie, czekając przy schodach i trzymając się poręczy.
– Czy to jakaś nowa moda, żeby zakładać górę piżamy do dżinsów?- zapytał uprzejmie.
– Och, daj mi spokój, śpieszyłem się – westchnął Kazunari, rumieniąc się z zażenowania. Kiedy wychodził z mieszkania dbał głównie o to, by z zewnątrz wyglądać w miarę przyzwoicie.
– Zapraszam na górę. Daiki przyniesie nam zaraz herbatę.
– Ale nie przypaloną?- chciał się upewnić czarnowłosy, wspinając się już po schodach.
– Przekonamy się z czasem – westchnął w odpowiedzi Kuroko.
Mężczyźni udali się na górę, gdzie naprzeciwko schodów mieściła się sypialnia błękitnowłosego. Urządzona w zupełnie prostym stylu i wypełniona jedynie najpotrzebniejszymi meblami, takimi jak regały, szafa, łóżko i biurko, przedstawiała się niczym stereotypowy pokój faceta. To jednak nie przeszkadzało Takao w tym, by jak zawsze czuć się jak u siebie, toteż natychmiast zajął miejsce na łóżku, rozsiadając się wygodnie i krzyżując nogi.
– Miyaji wyznał mi miłość – oznajmił z powagą.
Kuroko, który właśnie odsunął krzesło od biurka, by na nim usiąść, na krótki moment zastygł w bezruchu z pupą tuż nad siedzeniem, spoglądając na przyjaciela. Milczał przez chwilę, a następnie westchnął cicho, w końcu zajmując miejsce.
– Jak zawsze walisz z grubej rury, Takao-kun – mruknął.- Nie potrafisz budować napięcia, całą atmosferę szlak trafił...
– O czym ty mówisz?- Kazunari spojrzał na niego z niedowierzaniem.- Czy sam fakt, że Miyaji wyznał mi miłość nie jest cholernie na... napięciowy?
– Teraz to już nieważne, skupmy się na meritum sprawy, w jakiej do mnie przyszedłeś. Więc mówisz, że Miyaji-san wyznał ci miłość? Tak po prostu?
– Noo... no nie do końca „tak po prostu” - odparł Takao, marszcząc w zamyśleniu brwi.- Najpierw prawie mnie pobił, nawrzeszczał na mnie, zrównał mnie z ziemią i... i w czasie rozmowy wyszło na to, że mnie kocha. Sądziłem, że żartuje, no ale jak mnie pocałował, to zacząłem o tym myśleć na poważnie.
– Och – bąknął Kuroko.- Czy to nie był przypadkiem...?
– Mój pierwszy pocałunek?- Kazunari uniósł lekko brew.- Zgadza się. Uhm, nie licząc usta-usta z Hayamą...
– Z kim?
– Nieważne.- Takao zarumienił się lekko, zdając sobie sprawę z tego, że przecież Tetsuya nie ma pojęcia o jego chorym wybryku. Od tej pory o próbie samobójczej wiedzieli tylko Kotarou i Kiyoshi.- W każdym razie, no... nie mam pojęcia co robić.- Kazunari spojrzał na niego bezradnie.- Znam to doskonale, więc wiem, jak w tej chwili może czuć się Miyaji, jeżeli rzeczywiście mnie kocha... To tak, jakby on teraz był na moim miejscu, a ja na miejscu Shin-chana, z tą różnicą, że ja jestem dziewicą, a Shin-chan... ugh, ten pewnie to dopiero ma doświadczenie...
– Nie powinieneś patrzeć na to w ten sposób, Takao-kun – stwierdził spokojnie Kuroko.- To, czy już masz za sobą seksualne doświadczenia czy też nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się przecież uczucie.
– Taa...- westchnął ciężko Takao.- No i właśnie o to chodzi. Spójrz tylko, jaki się z tego zrobił pociąg! Miyaji kocha mnie, ja kocham Shin-chana, Shin-chan Akashiego, Akashi ciebie, ty Kagamiego, Kagami ciebie... jeśli Kagami nagle zakocha się w kimś innym, to chyba oszaleję.
– To chyba moja kwestia?- mruknął błękitnowłosy, uśmiechając się lekko. Wstał ze swojego miejsca i usiadł obok przyjaciela.- Sytuacja rzeczywiście nie prezentuje się najlepiej. Rozumiem, że nie masz pojęcia, co teraz robić?
– A ty byś wiedział?- westchnął Takao, patrząc na niego wzrokiem zbitego szczeniaka.
– Chyba nie... Poniekąd cieszę się, że tylko jedna osoba jest we mnie zakochana.
– Ech? Kagami cię nie kocha?!
– Hmm? Właśnie o Kagamim-kun mówię – odparł z zaskoczeniem Kuroko.- Naprawdę nie pojmuję, dlaczego upierasz się przy tym, że Akashi-kun mnie kocha. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak jak ty i Miyaji.- Tetsuya zastanowił się przez chwilę nad swoimi słowami, odwróciwszy wzrok.- Uhm, no dobrze, nie tak jak ty i Miyaji. Jak ty i ja. Nie jesteś we mnie zakochany, prawda?
– Co za pytanie – prychnął Kazunari.- Kocham cię jak brata, podobnie jest w przypadku Miyajiego. Ale z drugiej strony zastanawiam się, czy mógłbym jakoś... no wiesz, „popracować” nad tą miłością, żeby ją jakoś... ja wiem? Przekształcić? Miyaji jest dla mnie cholernie ważny, a teraz, kiedy jestem chyba jedyną osobą na ziemi, która rozumie najlepiej jego uczucia...
– Takao-kun, nie chcę cię pouczać – zaczął łagodnie Kuroko, przysuwając się do niego i obejmując go ramieniem.- ale uważam, że nie powinieneś pochopnie podejmować decyzji. I przede wszystkim nie powinieneś kierować się współczuciem do Miyajiego-san. Oczywiście, wiesz najlepiej, co on teraz czuje, bo sam znajdujesz się w podobnym położeniu, jednakże musisz myśleć bardziej o przyszłości. Jeżeli będziesz z Miyajim-san ze względu na współczucie czy litość, później może zacząć cię za to nienawidzić. Co prawda nie znam go za dobrze, więc nie mam podstaw by udowodnić ci, że tak będzie... ale na jego miejscu z czasem zacząłbym mieć ci za złe, że związałeś się ze mną, nie kochając mnie w ten romantyczny sposób.
– Ale on teraz cierpi, prawda?- westchnął Takao.
– Tak ci powiedział?
– Co? Nie, coś ty... Żaden facet tego nie przyzna...
– Może i racja, ale zawsze warto by było spróbować z nim o tym porozmawiać.- Kuroko uśmiechnął się łagodnie.- Masz dobre serce, Takao-kun. Cieszę się, że myślisz przede wszystkim o szczęściu Miyajiego-san, ale życie nauczyło mnie, żeby nie robić wszystkiego na własną rękę, zwłaszcza, jeśli dotyczyło to losu kogoś innego. Postaraj się porozmawiać z Miyajim-san. To on przede wszystkim wie, czego chce, prawda? Jestem pewien, że jeśli podejmiecie decyzję razem, będzie to miało najlepsze skutki.
– A jeśli będzie kłamał?- mruknął Kazunari.- No wiesz, „dla mojego dobra”...
– Wtedy właśnie to będzie jego decyzja – stwierdził Tetsuya.- Najważniejsze, żebyście nie psuli swoich obecnych relacji, prawda? Nie wiem od jak dawna Miyaji-san jest w tobie zakochany, ale skoro wytrzymywał do tej pory, utrzymując zwyczajny przyjacielski kontakt, to o ile nie pragnie wziąć spraw w swoje ręce i rozkochać cię w sobie, z całą pewnością będzie walczył o to, by wasze relacje się nie pogorszyły. To tak jak w przypadku Midorimy-kun, prawda? On też nie chciał, by twoja miłość, oraz jego brak miłości, zaważyły na waszych stosunkach. Pragnął, byście pozostali przyjaciółmi.
– Więc chcesz powiedzieć, że ja i Miyaji mamy razem podjąć decyzję o naszych relacjach?- zapytał Takao.- Jeśli Miyaji będzie chciał czegoś więcej, spróbuje mnie zaprosić na randkę, tak? A jeżeli nie będzie chciał wymuszać ze mnie uczuć, to da sobie spokój?
– Sugeruję się twoim własnym przypadkiem, Takao-kun – powiedział z uśmiechem Kuroko.- Myślę, że powinieneś poradzić się super eksperta, czyli Midorimy-kun. Na pewno doradzi ci w jaki sposób postępować z Miyajim-san. Myślę, że nie obejdzie się bez cierpienia, ale jak to powiadają, nie można uszczęśliwić każdego. Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany, Takao-kun. Nikomu nigdzie się nie spieszy, więc najpierw porozmawiaj z Miyajim-san, a jeśli sprawa przybierze nieciekawy obrót, poproś o pomoc Midorimę-kun albo mnie.
– Ech... w sumie nie powinienem ci zawracać głowy, skoro twój braciszek jest w szpitalu – westchnął ciężko Kazunari.- Przepraszam, Tetsuya...
– Nie przejmuj się, lubię twoje towarzystwo. Poniękąd.
– Dzięki – prychnął Takao z rozbawieniem.- Głupio mi, że ciągle przychodzę do ciebie z moimi problemami, a sam nie wysłuchuję twoich...
– To pewnie dlatego, że jak na razie nie mam żadnych problemów – stwierdził Kuroko.- Prócz przypalonego naczynia żaroodpornego, które zapewne to ja będę musiał czyścić, kiedy Daiki skończy okupować kuchnię...
– Kiedy będziesz miał poważniejsze problemy, to od razu do mnie przyjdź – powiedział Kazunari.- Albo zadzwoń, albo napisz do mnie, od razu przyjadę, gdziekolwiek będziesz! Dawaj palec, to obietnica!- Takao chwycił jego dłoń i zahaczył swój mały palec o mały palec Tetsuyi. Błękitnowłosy uśmiechnął się pogodnie, skinąwszy głową.
– Obietnica – potwierdził.
– Mogę cię przytulić?- westchnął Kazunari.- Ostatnio nie mam do kogo i jakoś mi tak smutno...
– Niech będzie, ale masz maksymalnie dwadzieścia sekund...
Takao zaśmiał się lekko, ochoczo obejmując ramionami przyjaciela i wtulając się w niego. Czując znajomy zapach jego skóry i ubrań poczuł się jakby był w swoim własnym, rodzinnym domu, gdzie nigdy nie groziły mu żadne miłosne rozterki i inne problemy uczuciowe.
– Hej, macie swoją herbatę, obiboki je...- Aomine, który właśnie wszedł do sypialni, zatrzymał się u progu z dwoma kubkami w dłoni i wgapił się w milczeniu w obejmujących się na łóżku mężczyzn.- Jeszcze się nie rozebraliście, więc będę udawał, że to wcale nie jest żenujący moment...
– Nie odbieraj tego na swój tradycyjny sposób, Daiki – mruknął Kuroko.
– Spoko, wiem, że nie zdradziłbyś Kagamiego – westchnął ciemnoskóry, wchodząc do środka i stawiając kubki z parującym napojem na biurku.- Jak tam, Kazu? Dziewczyna cię rzuciła, żeś tak do Tetsu przyleciał?
– Nie...- Takao skrzywił się lekko, odsuwając od Kuroko.- To takie tam miłosne bzdety, raczej cię nie zainteresują. Jak tam twój kurczak?
– Już prawie gotowy, skusicie się?
– Nie, dzięki – odparli jednocześnie Takao i Kuroko.
– A wy co, synchronizację ćwiczycie?- Aomine podrapał się lekko po głowie, ruszając z powrotem do drzwi.- Idę kończyć obiad... Zejdźcie potem na dół.
– Już mówiliśmy, że...
– Zamówiłem pizzę.
– Okay.- Kuroko skinął potulnie głową.- Zostaniesz na noc, Takao-kun? Nie zanosi się na to, żeby pogoda się polepszyła, a nie chciałbym, żebyś wracał w tym deszczu.
– Cóż... jeżeli nie będziecie mieli nic przeciwko.- Kazunari wzruszył ramionami.- Dam tylko znać Shin-chanowi, zanim zacznie do mnie wydzwaniać z pytaniem, gdzie zniknąłem. No wiesz, wyszedłem z mieszkania dość spontanicznie, kiedy pojechał na uczelnie po jakieś notatki od profe...- Takao urwał, kiedy z jego kieszeni dobiegł ich dźwięk telefonu.- No właśnie.
– Przygotuję ci już futon – zdecydował Kuroko.
– Dzięki.- Kazunari uśmiechnął się do niego, sięgając po komórkę.
Jego przyjaciel był zdecydowanie niezastąpiony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz