[MnU] Odcinek 32

Moda na Uke
Odcinek 32



    Kiedy Kuroko zawiesił ostatni balon na ozdobnym żyrandolu w kuchni, na zegarze wybiła godzina dwunasta. Błękitnowłosy skinął z zadowoleniem głową, upewniwszy się, że dobrze zawiązał supełek, następnie zaś ostrożnie zszedł po drabince, którą przytrzymywał dla niego Akashi, patrzący sceptycznie w nadmuchane serduszka.
–    To naprawdę konieczne?- zapytał, unosząc lekko prawą brew.
–    Mnie pytasz?- westchnął błękitnowłosy, zgniatając foliowe opakowanie po balonach i również spoglądając na zwisające w różnych strategicznych miejscach balony.- Ryouta je uwielbia, więc ten jeden raz niech się nimi nacieszy.
    Seijuurou nadal nie był przekonany. Przesunął wzrokiem po licznych ozdobach, po raz kolejny zdając sobie sprawę z tego, że kuchnia i salon domu Kuroko przypomina bardziej pobojowisko przygotowane na przyjęcie urodzinowe dla przedszkolaka, niż niespodziankę zgotowaną dla dorosłego mężczyzny, wracającego ze szpitala po poważnym wypadku.
–    Klowna też zamówiliście?- mruknął.
    Tetsuya spojrzał na niego z powagą.
–    Rozchorował się – powiedział.
    Zebrawszy również kilka innych pustych opakowań i wyrzuciwszy je do śmieci, Kuroko raz jeszcze upewnił się, że wszystko zostało przygotowane. Drzwi prowadzące z korytarza do kuchni zostały już zamknięte, tak by Kise, kiedy wejdzie do domu, nie mógł z daleka dostrzec wiszącego sztandaru z napisem „Witaj w domu!”. Oczywiście, po obu jego stronach zawieszone były kolorowe balony, podobnie jak w każdym kącie zarówno kuchni jak i salonu, a także w paru innych miejscach, gdzie dało się je przywiązać – do półek wiszących na ścianie, czy gwoździ, na których wisiały obrazy.
    Na godzinę przed planowanym powrotem Kise oraz Aomine, który miał odebrać go ze szpitala pożyczonym od Kagamiego autem, Kuroko z pomocą Reo oraz jego chłopaka Eikichiego (głównie tego ostatniego) przygotowali salon. Kanapę, fotele oraz telewizor odsunęli pod ścianę, stół stojący w części jadalnej nakryli białym obrusem. Teraz stała na nim ozdobna zastawa dla ośmiu osób, a także misy i talerze z gotowymi przekąskami, no i oczywiście coś idealnego do popicia – czyli na tę akurat okazję sok, ponieważ wszyscy spodziewali się raczej, iż Ryoucie lekarz zabroni spożywania alkoholu.
    Na przyjęcie, prócz oczywistych braci Kise, miało zjawić się pięcioro gości: Kagami, Reo, Eikichi, Takao oraz Akashi. Tetsuya chciał początkowo zaprosić także Midorimę, jednak obawiał się, że może to mieć wpływ na atmosferę, lecz na szczęście Kazunari zapewnił go, że Shintarou nie poczuje się urażony.
–    Wiesz, on i tak za bardzo nie zna waszej rodziny – stwierdził, wzruszywszy ramionami.- Przyszedłby tylko wtedy, gdybym ja go poprosił, ale akurat na tę imprezę nie potrzebuję osoby towarzyszącej!
    W Kuroko mimo wszystko wciąż pozostawała obawa, że sama obecność Akashiego i Takao będzie nieco uciążliwa dla ogółu, lecz ku jego zaskoczeniu Kazunari przywitał się z jego przyjacielem zupełnie normalnie.
–    Chyba wszystko gotowe – stwierdził Tetsuya, marszcząc lekko brwi. Starał się zbytnio tego po sobie nie okazywać, ale w gruncie rzeczy zależało mu, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Oczywiście, dla Akashiego nie było problemem odczytanie jego prawdziwych myśli.
–    Nie martw się, jest aż nazbyt „Kisiowo” - stwierdził, machnąwszy lekceważąco dłonią.- Wystarczy, że staniesz na czele witających go bliskich, tyle mu do szczęścia wystarczy.
–    Prawdę powiedziawszy, dla własnego bezpieczeństwa planowałem się schować – powiedział.- Ale może rzeczywiście stanę gdzieś między wami.
    W tym momencie komórka Kuroko, leżąca na blacie kuchennej lady, zaczęła cicho dzwonić. Goście w jednej chwili, cali spięci i podekscytowani – może z wyjątkiem Akashiego – zgromadzili się wokół Tetsuyi, czekając na jego rozkazy. Dzwonek był sygnałem od Aomine, aby poinformować ich, że zbliża się wraz z Kise do domu i mają siedzieć cicho, dopóki blondyn nie wejdzie do kuchni – co z pewnością zrobi na pierwszym miejscu, jako że tak długi czas zamartwiał się o to, czym żywili się Daiki i Tetsuya pod jego nieobecność.
–    No dobrze, wszyscy gotowi?- Kuroko przesunął spojrzeniem po skupionych twarzach, każdy skinął głową w milczeniu.- Świetnie. Macie serpentynę? Strzelamy w momencie kiedy Ryouta-kun otworzy drzwi i krzyczymy „niespodzianka!”
–    Ty też zamierzasz krzyknąć?- Akashi uniósł brwi w zdziwieniu, jednak Tetsuya grzecznie go zignorował.
–    Pamiętajcie, że będzie obolały, więc jeśli rzuci się na was, by was przytulić, nie ściskajcie go za mocno.
–    To słodkie, że tak martwisz się o jego zdrowie, Tetsu-chan!- rzucił rozczulony Mibuchi.
–    Nie do końca – odparł Kuroko, odwracając się ku niemu.- Po prostu mam dość spalenizny w wykonaniu Daikiego-kun. No, a teraz na miejsca, pora na nas!
    Wszyscy skinęli ponownie głowami, po czym w ciszy ustawili się przed drzwiami kuchni, szykując w dłoniach serpentynę do wystrzelenia. Eikichi oraz Reo, jako para, stali po lewej stronie, między nimi Takao oraz Akashi, po lewej zaś Kuroko razem z Kagamim, wszyscy zbici w ciasną grupkę, by kiedy Kise otworzy drzwi, zobaczył ich wszystkich naraz.
    Gdy nagle ich uszu dobiegł trzask otwieranych drzwi wejściowych i tupanie, mężczyźni wstrzymali oddech.
–    … że wyleczony będę, jak będę siedział grzecznie w szpitalu...
–    Aha...
–    … a nie w domu!
–    No, no, rozumiem.
–    Bo to tylko takie gadanie, że w domu przy rodzinie się szybciej wyzdrowieje...
–    Racja...
–    … bo pacjent w szpitalu nie chce siedzieć.
–    Tak, tak.
–    No bezczelny, prawda?
–    Mhm, dobrze mówisz. Zsuń się, bo nie mogę sięgnąć moich kapci, no.
–    Ach, wybacz, Daikicchi... Ach, jak dobrze być w domu! Ładnie pachnie, Tetsucchi gotował coś przed wyjściem na uczelnię? Kiedy wróci? Wiesz w ogóle do której ma zajęcia? A gdzie są moje kapcie...?
–    No nie wiem, geniuszu, może przyniosłeś je ze sobą ze szpitala?
–    Ach, no tak!- Kise roześmiał się lekko, teraz dało się słyszeć dźwięk odpinanego zamka błyskawicznego i szelest.- Tu są! Robiliście z Tetsucchim zakupy? Mam z czego zrobić obiad, czy jeszcze skoczymy po parę rzeczy?- Kroki stawały się coraz głośniejsze...
–    Tetsu i Kagami chyba wczoraj coś kupili, ale nie gwarantuję...
    I kiedy drzwi kuchni w końcu otworzyły się, mężczyźni wystrzelili serpentynę i krzyknęli zgodnym chórem:
–    NIESPODZIANKA!- Pełen entuzjazmu okrzyk szybko jednak został go pozbawiony, dokładniej rzecz ujmując podczas wykrzykiwania ostatniego „-nka!”, po którym nastąpiła wymowna cisza, kiedy okazało się, że drzwi otworzył... Aomine.
    Mężczyzna rozdziawił lekko usta, marszcząc brwi, a po chwili skrzywił się nieznacznie.
–    O cholera, zapomniałem...- westchnął ciężko.
–    Ech?! A co wy tutaj robicie?!- Kise, który wciąż stał w holu i grzebał w swojej torbie, wstał teraz z szerokim uśmiechem na twarzy i podszedł szybko do Daikiego. Spojrzał na każdego z gości, nie zwracając uwagi na ich beznamiętne miny i fakt, iż każdy wpatrywał się teraz w jego brata, z dłońmi opuszczonymi wzdłuż ciała.
–    S-sorry...- bąknął Aomine, wyraźnie nie wiedząc co robić.- Ryouta tyle mi narzekał po drodze, że przestałem czuć napięcie i to całe podekscytowanie, że normalnie zapomniałem o tej...
–    Ale niespodzianka!- wykrzyknął Kise, wchodząc do kuchni i zasłaniając dłońmi usta. Ze łzami wzruszenia przesunął wzrokiem po balonach. A potem jego wzrok zatrzymał się na Kuroko i cały świat jakby znikł w jednej chwili.- Ahhh, Tetsucchi!
    Błękitnowłosy spodziewał się, że jego starszy brat rzuci się na niego i wyściska go, jak to czasem miał w zwyczaju, jednak ku jego zaskoczeniu blondyn podszedł do niego i przytulił go nad wyraz delikatnie, pochylając się nieznacznie i wtulając twarz w jego włosy. Mimo wszystko zrobiło mu się poniekąd przykro, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, że Ryouta w dalszym ciągu odczuwa skutki wypadku i z pewnością nadal bolą go żebra, przez co musiał powstrzymać się od uściskania go.
–    Witaj w domu, Ryouta-kun – powiedział łagodnym tonem, obejmując go i sam walcząc ze wzruszeniem.
–    I wy wszyscy też!- Kise odsunął się od brata, spoglądając na przyjaciół, którzy najwyraźniej również na chwilę zapomnieli o występku Daikiego.- Reocchi! Udało ci się wziąć wolne? Och, i ty Eikicchi! Takaocchi, dobrze cię widzieć zdrowego! Widzę, że Akashicchi też znalazł chwilę czasu! No i Kagamicchi, dziękuję, że pożyczyłeś nam swoje auto!
–    Daj spokój, to nic takiego.- Taiga uśmiechnął się do niego.- Miło cię znowu widzieć w domowym otoczeniu!
–    I was również!- Kise otarł ukradkiem łezkę, która zdołała wydostać się z kącika jego oka.- Ahh, tyle balonów! Naprawdę nie spodziewałem się takiego przyjęcia! Och, już nakryliście do stołu?!
–    No jasne, czeka na ciebie niezła wyżerka – odparł Kazunari, uśmiechając się szeroko.- Miejmy nadzieję, że przez te twoje połamane żebra przeciśnie się wszystko, co przygotowaliśmy!
–    No na pewno!- zaśmiał się Kise.- Jestem głodny jak wilk, zamierzałem coś ugotować, a tu taka niespodzianka... Rany, tak się cieszę, że tu jesteście! Zaraz się rozpłaczę!
–    Poniekąd już to zrobiłeś – zauważył Akashi, unosząc lekko brew, jednak odezwał się na tyle cicho, że nikt nie zwrócił na to specjalnej uwagi.
–    No dobrze, zasiądźmy już do stołu, bo wszystko jest gotowe, a nie możemy pozwolić, by dania główne nam wystygły – zarządził Kuroko stanowczym tonem.- Ja i Kagami-kun zajmiemy się jedzeniem, a wy już siadajcie. Daiki-kun.- Tetsuya zwrócił na niego spojrzenie swoich dużych błękitnych oczu, w których zdecydowanie nie kryły się ciepłe uczucia.- Porozmawiamy później.
–    J-jasne, Tetsu...- Aomine, choć z natury był odważny i pewny siebie, pod tego rodzaju spojrzeniem młodszego brata nigdy nie potrafił zachować zimnej krwi. Było w nim po prostu coś, czego, jak przeczuwał, wolałby zdecydowanie unikać.

***

    Impreza trwała do późnego wieczora i choć Kise, wykorzystując swe szczenięce spojrzenie próbował namówić wszystkich by zostali na noc, nikt niestety nie mógł na to przystać. Reo miał mieć następnego dnia robione zdjęcia do nowego filmu, w którym grał, a Eikichi nie zostałby bez niego, Takao musiał iść na wykłady, jako że sporo go ominęło przez chorobę i teraz nadrabiał zaległości, Akashi jak zawsze miał masę biznesowych spotkań, a Kagami, podobnie jak pozostali, musiał iść rano do pracy.
    Ostatecznie więc Kise został tylko z braćmi, co i tak bardzo go cieszyło. Spędziwszy wspólnie wieczór na kanapie przed telewizorem, pierwszy raz od dawna całą trójką tak blisko siebie, zajadali się słodyczami i rozmawiali, jakby nie widzieli się od lat. Nawet Aomine trochę się rozgadał, a i Tetsuya mu nie ustępował, co sprawiło tylko, że Ryuota po raz pierwszy od zerwania z Kasamatsu czuł się tak ogromnie szczęśliwy.
    Widać czasami jedno czy dwa nieszczęścia wynagradzane są jednym, wielkim szęściem.
    Późnym wieczorem kładł się więc do łóżka z uśmiechem na twarzy. Nie był jeszcze śpiący, ale udał zmęczonego, bo wiedział, jak ciężko pracowali tego dnia Tetsuya i Daiki, aby powitać go w tak cudowny sposób. Nawet jeśli niefortunnie to Aomine otworzył pierwszy drzwi kuchni (za co później dostał porządną burę od Kuroko), to i tak wszyscy sprawili Kise ogromną niespodziankę.
    O której teraz zamierzał napisać swojemu nowemu znajomemu.
    Nie powiedział o nim jeszcze swoim braciom, prawdą jednak było, że podczas pobytu w szpitalu sporo korespondował z nie tak znowu tajemniczym mężczyzną, który podesłał mu swoje nagie zdjęcie. Jak się okazało, był on od niego sporo młodszy, bo aż o sześć lat, ale jak się dowiedział, mężczyźnie nie przeszkadzało to w kontaktowaniu się z nim. A ponieważ był atrakcyjny i przyjemnie mu się z nim rozmawiało, Kise postanowił póki co utrzymywać z nim kontakt.
–    Oikawacchi, Oikawacchi...- mruczał pod nosem, wyszukując na komunikatorze odpowiedniego nazwiska. Na liście jego znajomych „dostępnych” było mnóstwo, ale on sam ustawił sobie status na „niewidoczny”, aby nikt nie przeszkadzał mu podczas rozmowy.- Jest!- Uśmiechnął się do siebie, po czym, podłączywszy słuchawki do laptopa, rozsiadł się wygodnie na łóżku i napisał na czacie zapytanie, czy może zadzwonić. Gdy tylko otrzymał twierdzącą odpowiedź, natychmiast kliknął kółeczko ze słuchawką, by nawiązać rozmowę wideo.
    Po niedługim czasie melodyjka będąca sygnałem urwała się, a ciemny do tej pory ekran nieznaczni pojaśniał, ukazując przystojną młodą twarz o orzechowych oczach i długich rzęsach. Brązowe włosy były schludnie ułożone, a mężczyzna, w przeciwieństwie do Kise, który siedział już wykąpany w piżamie, miał na sobie modną koszulę. Tyle tylko zdołał zobaczyć Ryouta w okienku.
–    Hejka, Kise-chan!- Oikawa uśmiechnął się, machając do niego dłonią.- I jak tam? Wróciłeś cały i zdrowy? Bracia pewnie się ucieszyli, co?
–    Cześć, Oikawacchi.- Ryouta odpowiedział uśmiechem. Jego serce jak zawsze – odkąd zaczął rozmawiać z Oikawą przez kamerkę – podskoczyło nieznacznie na widok jego uśmiechu.- Tak, Tetsucchi i Daikicchi wyprawili mi niespodziankę, dlatego nie dałem rady napisać ani zadzwonić.
–    Ohoo, więc miałeś przyjęcie powitalne? A to dopiero! Dużo osób się zjawiło?
–    Nie, tylko moi bracia i nasi najbliżsi przyjaciele – wyjaśnił Ryouta.- Ale i tak było wesoło! Zabawnie było patrzeć jak Eikicchi, Daikicchi i Kagamicchi próbują prześcignąć się w jedzeniu teriyaki! Wszyscy je uwielbiają... Dobrze, że Kagamicchi tyle tego na dzisiaj nagotował!
–    Kagamicchi... to chłopak twojego młodszego brata, tak?- zapytał uprzejmie Oikawa.
–    Mhm, zgadza się.- Kise skinął głową.- Spośród nas on jedyny gotuje tak świetnie, więc to jemu przypadła rola kucharza. Ale Tetsucchi dużo mu pomagał! Ponoć nawet przekonali Daikicchiego... W każdym razie, wszyscy poszli jakieś dwie godziny temu, ale siedziałem jeszcze z braćmi w salonie i rozmawialiśmy sobie... Potem się wykąpałem, no i jestem!
–    A jak się czujesz? Nadal taki obolały?
–    Trochę bolą mnie te żebra – westchnął, skrzywiwszy się nieznacznie.- No i kostka, już nasmarowałem ją maścią, którą dał mi lekarz. Strasznie śmierdzi, ale jest ponoć dobra. Poza tym jest dobrze, dziękuję! No a co ty porabiałeś, Oikawacchi? Byłeś na tym castingu?
    Z ostatniej ich rozmowy Kise dowiedział się, że Oikawa planuje wziąć udział w zbliżającym się castingu dla młodych mężczyzn, który miał być dla niego szansą zaistnienia w świecie mody i showbiznesu. Ryouta trzymał za niego kciuki, ponieważ miał nadzieję, że pewnego dnia zaczną pozować do tego samego magazynu – może nawet razem. Nie widział w nim żadnego rodzaju rywala, a zwykłego przyjaciela, podobnego do Reo, obok którego z chęcią stanąłby przed obiektywem. Obaj byli przystojni i wyróżniali się gładką, jasną cerą, jego zdaniem wyglądali by razem świetnie.
–    Owszem, byłem, ale tak jak mnie ostrzegałeś, fotograf okazał się być grubym zboczeńcem.- Oikawa westchnął ostentacyjnie.
–    Och, tak mi przykro...- mruknął szczerze Kise.- Niestety, w świecie modeli sporo się takich zdarza... Mam jednak nadzieję, że to cię nie zniechęciło?
–    No cóż, z tamtego castingu już zrezygnowałem, ale rozglądam się za czymś nowym. Nie mogę jednak myśleć o modelingu na poważnie, bo nie mam nawet menadżera. Jak na razie nikt nie dostrzegł we mnie potencjału...
–    Nie przejmuj się tym, jeszcze żaden model nie miał menadżera po paru pierwszych castingach. Kiedy nabierzesz wprawy w końcu trafi ci się taki casting, na którym zjawi się jakiś łowca talentów!
–    Czy tak było w twoim przypadku?- zapytał Oikawa, podpierając łokieć o blat biurka, a twarz o dłoń i wpatrując się w Ryoutę z lekkim uśmiechem, co przyprawiło blondyna o gęsią skórę.
–    T-tak – zająknął się nieco, jednak zaczął mówić dalej, by to ukryć:- Chodziłem na castingi do magazynów dla nastolatek i właściwie byłem przekonany, że tylko na tym zostanę, ale pewnego razu po castingu podszedł do mnie pan Sugimoto, mój dawny menadżer, no i zaproponował mi prywatną sesję na jego bloga.
–    Prywatna sesja?- Oikawa wyglądał na nieprzekonanego.
–    Och, wiem jak to brzmi, ale nie poszedłem tam sam, rzecz jasna! Wybrałem się z moją starszą siostrą. Wyobrażałem sobie, że „prywatna sesja” polega na tym, że na planie będziemy tylko ja i fotograf, ewentualnie ktoś zajmujący się oświetleniem i makijażem, ale na miejscu okazało się, że czekała na mnie grupa profesjonalistów. Było nas tam z dziesięciu, zarówno mężczyzn jak i kobiet, a fotografowano tylko mnie!
–    I tak zacząłeś pracę na poważnie?- zdziwił się Oikawa.
–    Zgadza się.- Kise uśmiechnął się lekko.- Kiedy pan Sugimoto opublikował na swoim blogu moje zdjęcia, odezwało się do niego sporo właścicieli i menadżerów profesjonalnych magazynów o modzie i trendy. Zaproponował mi współpracę, a ja się zgodziłem.
–    Dlaczego jest więc twoim „byłym” menadżerem?
–    Och, ma już swoje lata.- Ryouta roześmiał się lekko, choć poniekąd z żalem.- Po dwóch latach naszej współpracy odszedł na emeryturę, ale o showbiznesie nauczył mnie wystarczająco, bym poradził sobie sam.
–    Więc teraz nie masz menadżera?
–    Mam, ale jemu zdarza się dużo chorować, przez co na większość sesji jeżdżę sam.- Kise wzruszył ramionami.
–    To dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś nowego?
–    Bo... no, lubię go – odparł Ryouta nieco zakłopotany.- Jest sympatyczny. Może mniej doświadczony niż pan Sugimoto, ale bardzo się stara, a poza tym, że nie zawsze przy mnie jest, dobrze wykonuje swoją pracę.
–    Hmm, rozumiem.- Oikawa nadal wpatrywał się w niego uważnie, co jeszcze bardziej peszyło Kise. Blondyn chciał już zmienić temat na mniej nieobowiązujący, kiedy nagle jego rozmówca zadał pytanie:- Kiedy się spotkamy, Kise-chan?
–    Ech?- bąknął Ryouta głupkowato, patrząc na niego wielkimi oczami.- Spo... spotkamy?
–    No tak – zaśmiał się Oikawa, prostując.- Chyba nie myślałeś, że mam zamiar cały czas rozmawiać z tobą tylko przez internet? Chciałbym się z tobą spotkać w cztery oczy, wyskoczyć gdzieś razem na kawę, albo do kina! I szczerze mówiąc nie zrozumiem, jeśli powiesz mi, że ty nie chcesz – dodał, uśmiechając się zniewalająco.
    Kise przełknął nerwowo ślinę. Kontakty z ludźmi nigdy nie stanowiły dla niego problemu, bywało, że rozmawiał swobodnie nawet z obcymi, którzy po prostu rozpoznali go na ulicy i zagadywali, za szkolnych lat zdarzało mu się nawet spotykać z ludźmi poznanymi przez internet, ale...
    Ale odkąd Kasamatsu z nim zerwał spotkanie z innym mężczyzną, który nie był jego przyjacielem, zdawało mu się być nie na miejscu.
–    Uhm... naprawdę nie chcesz?- mruknął Oikawa, wyraźnie zgaszony, odwracając wzrok.- No dobrze, wybacz, że zapytałem...
–    N-nie, czekaj!- wykrzyknął pospiesznie Ryouta.- Oczywiście, że chcę się spotkać! Zróbmy to, Oikawacchi, spotkajmy się!
–    Naprawdę? Jeeej!- Mężczyzna natychmiast odzyskał dobry humor.- Spotkam się z Kise-san, jeej! To gdzie i kiedy? Nie chcę cię za bardzo męczyć, skoro dopiero co wyszedłeś ze szpitala, więc pozostawię tobie uzgodnienie terminu, co ty na to?
–    W porządku, czuję się nie najgorzej, więc możemy się spotkać w przyszłym tygodniu! Co powiesz na środę?- wypalił spontanicznie, nie zastanawiając się nawet, czy ma już na ten dzień jakieś plany.
–    Mi pasuje!- Oczy Oikawy rozbłysły lekko z podekscytowania.- Już nie mogę się doczekać, Kise-chan! Pójdziemy do kina? A może wyskoczymy razem na zakupy? Jestem ciekaw, czy mamy podobne gusta! Potem iść coś zjeść, a potem... no, zobaczy się, ile będziemy mieć czasu – zaśmiał się.- Piętnasta może być?
–    Piętnasta...- Kise nie od razu zrozumiał, że chodzi o godzinę.- Tak, tak. Piętnasta mi pasuje.
–    Super!- Oikawa uśmiechnął się do niego, przymykając oczy, a Ryouta wydał z siebie mimowolne westchnienie. Mężczyzna był naprawdę przystojny, a ponieważ był o te sześć lat młodszy, wydawał się emanować energią, której w ostatnich tygodniach tak brakowało Kise.- Ach, przepraszam, muszę już kończyć – powiedział nagle Oikawa, zerkając gdzieś na bok.- Rodzice przyszli – dodał ciszej, mrugając do Ryouty.
–    Rozumiem.- Kise bezwiednie kiwnął głową.- W takim razie do usłyszenia później, Oikawacchi!
–    Daj spokój, mówiłem ci już, że możesz mi mówić „Tooru”!- Mężczyzna wywrócił z uśmiechem oczami, a potem pomachał mu na pożegnanie.- Bye bye, Kise-chan!
    Jeszcze przez chwilę po przerwanym połączeniu Kise wpatrywał się bezmyślnie w ekran, nie wierząc w to, że naprawdę właśnie umówił się z młodszym o sześć lat mężczyzną, którego w dodatku poznał przez internet, a co gorsza – widział go już nago.
    W ten sposób raczej nie zaczyna się znajomości.
    Z cichym westchnieniem blondyn wyłączył laptopa, zamknął go i podniósł się z łóżka, krzywiąc lekko, kiedy poczuł nieznaczny ból żeber. Odłożył komputer na biurku, a potem pospiesznie wrócił do łóżka i nakrył się ciepłą kołdrą, wzdychając z rozkoszą. Słyszał dźwięki dochodzące z korytarza, kiedy któryś z braci wychodził po kąpieli z łazienki, a potem ciche „dobranoc” - a więc to z pewnością Kuroko żegnał Aomine, który za pewne jak co dzień ćwiczył przy otwartych drzwiach. Ryouta uśmiechnął się lekko, czując w sercu przyjemne ciepło – w końcu znalazł się w domu, wśród znajomych zapachów i znajomych dźwięków, w znanym i tak kochanym otoczeniu, tuż obok dwójki ludzi, których kochał najbardziej w świecie.
    Już miał nakryć się szczelniej kołdrą i zamknąć oczy, kiedy nagle leżąca na stoliku nocnym komórka zaczęła dzwonić. Ryouta spojrzał na nią z niemałym zaskoczeniem, zastanawiając się, kto mógł dzwonić. Czyżby Reo lub Eikichi czegoś zapomnieli? Bo Takao, Kagami i Akashi zadzwoniliby raczej do Tetsuyi...
    Ale okazało się, że to nie żaden z gości dzwonił – tylko osoba, która nie została zaproszona na przyjęcie, choć w innych okolicznościach to ona zjawiłaby się jako pierwsza.
    Dzwonił Kasamatsu.
    Kise przełknął ślinę, z jakiegoś powodu czując straszne poczucie winy. Przez chwilę wydawało mu się, że to przez to, że Yukio nie został zaproszony na imprezę powitalną, jednak chwilę później uświadomił sobie, że to raczej przez to, iż dopiero co umówił się z Oikawą, a przecież zanim się zgodził, pomyślał o Kasamatsu.
    Czy to naprawdę było na miejscu, umówić się z nim? Od zerwania Kise i Yukio minęło zaledwie sześć tygodni. Czy tyle czasu to wystarczająco dużo, by podjąć próbę zapomnienia?
    Ryouta jeszcze przez chwilę patrzył na wyświetlacz, na znajome zdjęcie Kasamatsu – jedyne, jakie pozwolił sobie zrobić, by Ryouta mógł ustawić je do kontaktu. Zdjęcie, które Kise zrobił w ich pierwszą rocznicę, czyli przeszło pięć lat temu. Patrzył na nie poniekąd z poczuciem winy, poniekąd z żalem.
    A potem wyłączył dźwięki i, odłożywszy telefon, ułożył się do snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń