[MnU] Odcinek 34

Moda na Uke
Odcinek 34



    Minęło całkiem sporo czasu odkąd Kise tak bardzo stresował się jakimś nadchodzącym w jego życiu wydarzeniem – tym razem miało to być coś, co w młodości właściwie robił dosyć często: czyli spotkanie z poznanym w internecie znajomym. Ale problem polegał na tym, że nie był już tym nastolatkiem co kiedyś – za to z takim nastolatkiem miał się spotkać.
    Fakt, że Oikawa miał dopiero osiemnaście lat trochę go przerażał. Obawiał się, że będzie przy nim wyglądać zdecydowanie za staro i ludzie wezmą go a jakiegoś zboczeńca, choć przecież obu mężczyzn dzieliło tylko sześć lat różnicy.
    Ale co tu ukrywać – Tooru należał do zdecydowanie przystojnych młodzieńców. Kise nie martwił się czymś takim jak rywalizacja o to, który z nich jest lepszy, nie chciał po prostu, by na miejscu okazało się, że Oikawa jednak niezbyt dobrze czuje się w towarzystwie starszego od siebie Ryouty.
    A zależało mu, by to spotkanie się udało. Chwilowe wyrzuty sumienia będące skutkiem ciągłego myślenia o Kasamatsu odpłynęły w zapomnienie, ich miejsce zaś zastąpiła świadomość tego, że Yukio rozpoczyna nowe życie – mając u boku kobietę i dziecko w drodze. Teraz Kise wiedział już na pewno, że nie może tak stać w miejscu i musi ruszyć z życiem. Oczywiście, nie miał zamiaru wiązać się z Tooru, nie myślał o wiązaniu się z kimkolwiek, ale z pewnością mógł rozpocząć zdobywanie nowych przyjaźni i znajomości.
    Oikawa zaś był jego małym priorytetem – ponieważ przypominał mu aż za bardzo samego siebie z lat szkolnych: pełnego energii, wiecznie uśmiechniętego optymistę, który ma w sobie potencjał, a przede wszystkim ambicję i jakieś cele w życiu. Takim przynajmniej wydawał się w czasie rozmów internetowych. Kise żywił wielką nadzieję, że taki sam okaże się być w rzeczywistości.
    Długo zastanawiał się nad tym, co powinien na siebie włożyć. Nie chciał wyglądać staro, ale nie chciał też ubierać się zbyt młodzieżowo, bo to mogłoby zostać źle odebrane przez Oikawę. W końcu nie chodziło o rywalizację kto wygląda młodziej i „świeżej” - to było zwykłe spotkanie towarzyskie, nic więcej.
    Bo chyba nie randka, prawda?
    Zamierzali co prawda udać się do kina, ale tylko w razie gdyby zabrakło im tematów do rozmów. Na razie mieli w planach przejść się po sklepach i być może kupić sobie coś ciekawego.
    W końcu zdecydował się na ciemnoszare spodnie z dzianiny dresowej, czarną koszulkę, beżowy sweter oraz szarą kurtkę z wyglądu przypominającą sweter. Miała ona obszerny puchowy kaptur, więc gdyby zaistniała obawa, że ktoś go rozpozna na mieście, mógłby od razu „schować się” w nim.
    W umówionym miejscu zjawił się na dziesięć minut przed czasem. Ponieważ chcieli mieć trochę prywatności na początek, ustalili, że spotkają się w parku za centrum, przy starej fontannie. Nie wiedział, czy to dobrze, że to właśnie on zjawił się pierwszy – jeśli Oikawa z daleka zobaczy go i jednak mu się nie spodoba, zostawi go na lodzie i wyjdzie na pośmiewisko.
    Kise potrząsnął głową, wyrzucając z niej te myśli. Oczywiście, że się tak nie stanie! Tooru był jego fanem i to on najbardziej chciał się spotkać. Dlaczego miałby zrezygnować na jego widok? Przecież Ryouta nie wyglądał jak staruszek, miał dopiero dwadzieścia cztery lata! Dbał o swój wygląd, dbał o sylwetkę, dbał o zdrowie – był niemal ideałem.
    Poza tym Oikawa to tylko gówniarz! Jeśli go zdenerwuje, to właśnie Ryouta obróci się na pięcie i wypnie na niego, w końcu jest popularnym i uwielbianym modelem, a on ledwie zaczął castingi do gazet dla nastolatków!
    Ryouta szybko skarcił się za tę myśl. Było mu głupio, że w taki nieprzychylny sposób wyraził się o Tooru. Chłopak nie był niczemu winien, przecież jeszcze się nawet nie spotkali! Musi poczekać z wyrabianiem opinii o nim do momentu, aż go...!
–    Yahoo! Kise-chan!
    Na dźwięk znajomego głosu, brzmiącego teraz wyraźniej i donośniej niż przez mikrofon, blondyn niemal podskoczył w miejscu. Z bijącym sercem odwrócił się w kierunku, z którego on dochodził i oto zobaczył Oikawę Tooru we własnej osobie.
    Chłopak okazał się być zaskakująco wysoki, choć – co ucieszyło Kise – odrobinę niższy od niego. Do tej pory jakoś nie przyszło mu do głowy, by zapytać ile ma wzrostu, a na zdjęciach nie było tego dobrze widzieć. Dopiero teraz mógł oszacować, że mierzy około stu osiemdziesiąt centymetrów, o ile nie troszkę więcej. W modnych spodniach w kratę i jasnej kurtce prezentował się wyjątkowo ładnie, a całości dopełniała gładka przystojna twarz o nieskazitelnej cerze, ozdobiona pięknymi brązowymi oczami. Tego samego koloru włosy ułożone miał w artystycznym nieładzie, na jego głowie tkwiły także nauszniki. Szedł w kierunku Kise niespiesznym krokiem, uśmiechając się do niego i machając dłonią.
    Ryouta z miejsca poczuł do niego sympatię. Odmachał mu, uśmiechając się jak skończony dureń i zaraz przybrał nieco doroślejszy wygląd, choć dopiero co pragnął na powrót stać się nastolatkiem.
–    Hej, Oikawacchi!- rzucił, ciesząc się, że jego głos zabrzmiał tak swobodnie jak to sobie zaplanował.
–    Jeej, Kise-chan wygląda znacznie przystojniej, niż przez kamerkę czy na zdjęciach! – stwierdził Tooru, kiedy podszedł już do niego i stanął naprzeciwko, przyglądając mu się z uśmiechem.- Cieszę się, że mogę cię zobaczyć na żywo!
–    Ahahah, schlebiasz mi, Oikawacchi – zaśmiał się Ryouta, speszony drapiąc po głowie.- Ja również cieszę się, że w końcu możemy się spotkać naprawdę!
–    Długo na mnie czekasz?- zapytał chłopak.- Autobus przez chwilę stał w korku, i to tuż przed przystankiem, na którym wysiadałem...
–    Och, nic z tych rzeczy, dopiero przyszedłem – zapewnił Kise, kręcąc głową.- Nie zdążyłem nawet zmarznąć!
–    To dobrze.- Tooru odetchnął z wyraźną ulgą.- Trochę się martwiłem, że jeśli za bardzo się spóźnię, to sobie pójdziesz, a nieszczęśliwie dziś akurat wygasła mi ważność konta i nie mogłem dać ci znać. Muszę je po drodze doładować. Czy od teraz będziemy mogli też smsować, Kise-chan?
–    No jasne, lubię pisać smsy.- Ryouta skinął głową, po czym, żeby przejąć nieco inicjatywę, skinął głową w kierunku wyjścia z parku.- To co, idziemy na miasto? Możemy po drodze kupić coś na wynos, a potem porozglądać się po sklepach!
–    Z przyjemnością.- Oikawa uśmiechnął się do niego sympatycznie, na widok czego serce Kise fiknęło koziołka. Tooru był stanowczo zbyt przystojny, a ten uśmiech naprawdę potrafił zwalić z nóg.
    Ruszyli żwirowaną ścieżką, zaczynając rozmowę od najbardziej błahych tematów – w jaki sposób dotarli do parku, jak udała się ta krótka podróż, czym zwykle poruszają się do szkoły i pracy. Ponarzekali również na pogodę, śmiejąc się, kiedy obaj unieśli dłonie do ust i równocześnie w nie chuchnęli, by ogrzać zmarznięte palce.
    Zdaniem Kise zaczęło się naprawdę miło.
–    Jadłeś kiedyś kandyzowane jabłka, Kise-chan?- zagadnął w pewnej chwili Oikawa, po czym wskazał niewielką budkę na kółkach, postawioną kilkanaście metrów przed nimi.- Czasami kiedy wpadam do mojego przyjaciela, który mieszka niedaleko stąd, kupujemy je sobie w drodze do niego.
–    Hmm, kiedyś próbowałem, ale nie stąd – stwierdził Ryouta.- Nawet mi smakowały, więc możemy sobie kupić. Och, zresztą... ja stawiam!
–    Ech? Nie trzeba, Kise-chan, nie chciałbym stawać się dodatkowym wydatkiem...
–    Daj spokój, to tylko jedno jabłko – zaśmiał się blondyn, sięgając już po portfel.
    Oikawa więcej już nie oponował. Po zakupie słodkości oboje ruszyli dalej ulicą, przyglądając się wystawom sklepowym i komentując najnowsze trendy w modzie.
–    Wiesz, Kise-chan, przyznam ci się, że trochę się obawiałem naszego spotkania – powiedział w pewnym momencie Tooru, tuż po przełknięciu kęsa słodkiego owocu.- No wiesz, jesteś ode mnie starszy, więc mogłem wydać ci się taki niedojrzały i nudny...
–    N-no co ty!- zdziwił się Ryouta.- Nie dzieli nas znowuż taka duża różnica...
–    Przepraszam, źle to zabrzmiało... To nie tak, że sądzę, że jesteś wręcz z innego pokolenia, czy coś. Po prostu jesteś bardziej doświadczony w wielu sprawach, a ja nawet jeszcze nie skończyłem szkoły. Dopiero czekają mnie testy, potem studia... a i tak pewnie nigdy nie dorównam ci wiedzą i talentem!
    Ryouta przełknął nerwowo ślinę, niepewien co powinien na to odpowiedzieć. Zrobiło mu się całkiem miło, ale prawda była taka, że w szkole nie był asem. W sporcie, owszem, wyróżniał się praktycznie w każdej dziedzinie i nie jedna drużyna namawiała go, by do niej dołączył, ale jeśli chodziło o naukę, to szło mu raczej średnio.
–    Jeśli cię to pocieszy, to powiem ci, że sam trochę się martwiłem, że uznasz, iż jestem za stary i w ogóle...- zaczął, wzruszając ramionami.- Ale teraz tak sobie myślę, że przecież od początku wiedziałeś ile mam lat i jak wyglądam, bo rozmawialiśmy przez internet. Skoro dogadywaliśmy się w rozmowach przez kamerkę, to czemu miałoby być inaczej w rozmowie na żywo? Niewiele się różni od tamtej.
–    Z tym, że teraz mogę cię jeszcze dotknąć!- dodał z uśmiechem Oikawa.- Nie ukrywam, że mi trochę ulżyło. Odkąd tylko zacząłem interesować się modą marzyłem, żeby poznać cię na żywo... Raz w prezencie od rodziców i siostry dostałem bilet na pokaz mody, w której występowałeś! Już samo to sprawiało, że nogi się pode mną uginały, ale dziś to dopiero się denerwowałem!
–    N-naprawdę jestem twoim idolem?- zapytał Kise, odrobinę zawstydzony i zauroczony tym drobnym wyznaniem.
–    No jasne!- odparł Oikawa, dumnie unosząc głową.- Mam prawie wszystkie magazyny, do których pozowałeś i kilka twoich plakatów! Jeśli chcesz, to przy następnej okazji ci je pokażę!
–    Och, nie na każdym wyszedłem dobrze, więc mam nadzieję, że masz te lepsze...
–    Mam wszystkie te, które sam lubię – odparł z uśmiechem, wznosząc ku górze ręce i wzruszając ramionami.- Ale jestem pewien, że to te same, które i tobie się podobają! W końcu jak do tej pory zawsze wychodziło na to, że mamy bardzo podobne gusta!
    To była prawda. W samych rozmowach przez internet, podczas przesyłania sobie linków do różnych stron związanych z modą i show biznesem okazywało się, że mieli niemal identyczne zdania.
–    No cóż, to się jeszcze okaże – rzucił z uśmiechem Kise.- To co, który sklep bierzemy na cel jako pierwszy?
–    Och, znam jeden w centrum miasta, w którym najczęściej kupuję ubrania! Najczęściej to oni mają jako pierwsi kolekcje sezonowe, w których pozujesz. Ekspedienci już mnie znają i przy każdych zakupach dostaję dodatkowy rabat! Dla ciebie też załatwię, jeśli chcesz.- Oikawa mrugnął do niego okiem, na co Kise roześmiał się lekko. Oczywiście, oboje dobrze wiedzieli, że Ryouta w niemal każdym sklepie dostawał zniżki za samo bycie modelem. O ile sprzedawca go rozpoznał, dostawał nie tylko rabaty, ale czasem też drobne upominki.
–    No dobrze, w takim razie prowadź – zarządził, wzruszając lekko ramionami i uśmiechając się.
    Wyglądało na to, że zapowiadał się naprawdę miły dzień.

***

    Kolejny dzień pracy okazał się totalną porażką, a czas jej poświęcony można było bez wyrzutów sumienia spisać na straty.
    Kasamatsu westchnął ciężko, poluźniając krawat i unosząc dłoń z papierosem do ust. Sam nie pamiętał już dokładnie, kiedy zaczął palić. Po rozstaniu z Kise, czy może może jeszcze w trakcie trwania ich związku, po tym jak zachował się jak ostatnia świnia, zdradzając go? Teraz to już nie miało większego znaczenia, popadł w nałóg i wątpił, że kiedykolwiek będzie miał ochotę z niego wychodzić. Papierosy były teraz jedyną przyjemnością, na którą mógł sobie pozwolić.
    Ciągle tylko projekty, projekty i projekty – a każdy jeden, nieważne ile serca wkładał w ich tworzenie, zawsze był odrzucany przez dyrektora. Albo mężczyzna zwyczajnie uparł się, by zrównać go z ziemią i mieć pretekst do wylania go, albo Yukio po prostu się wypalił i jego pomysły rzeczywiście były do kitu.
    Wciągnął do płuc ciepły dym, przytrzymał go przez chwilę, a potem wypuścił szybkim wydechem, przesuwając spojrzeniem po spieszących ludziach. Po kolejnej dyskusji z szefem po prostu musiał wyjść zapalić, nawet jeśli na dworze temperatura spadła do zera. Stał więc teraz pod gmachem nowoczesnego budynku, tuż obok obrotowych drzwi, opierając się o ścianę po swojej lewej stronie i gapiąc na obcych ludzi ze złym grymasem na twarzy, jakby to oni byli winni jego problemów.
    Sięgnął po telefon, by sprawdzić godzinę. Zrobił sobie przerwę dość spontanicznie, dopiero teraz więc zauważył, że jego zmiana kończy się za piętnaście minut. Dostrzegł na górnym pasku ekranu ikonkę koperty, wyczyścił więc skrzynkę odbiorczą, by móc odebrać zaległe wiadomości. Okazało się jednak, że to tylko Kanako. Znów narzekała na fatalne samopoczucie i prosiła, by wpadł do niej następnego dnia i podrzucił przy okazji ziołową herbatę.
    Yukio znów westchnął ciężko, ze zrezygnowaniem chowając komórkę do kieszeni. Nie czuł się komfortowo w obecnej sytuacji. Kanako zwolniła się z pracy, by uniknąć stresu z nią związanego, nie widywali się zbyt często, ale jeśli już, to albo u niego albo u niej. Lubił ją, bo była sympatyczna, ale nie zmieniało to faktu, że bądź co bądź pozostawała dla niego obcą osobą.
    Z którą będzie miał dziecko.
    Ta sytuacja wręcz go przerażała. Nie kochał jej, nie znał jej upodobań, nie wiedział nic o jej przyszłości i planach na przyszłość. W porównaniu z Ryoutą była dla niego zwykłą skorupą – widział ją z zewnątrz, ale nie miał pojęcia, co jest wewnątrz niej. Jeszcze nie doświadczył z jej strony żadnych humorków, nie pokłócili się do tej pory, właściwie to całkiem się dogadywali, ale...
    Ale nadal była obca.
–    Jeszcze tu jesteś, Yukio?- usłyszał nagle po swojej prawej stronie.
    Odwrócił się i zmierzył od niechcenia spojrzeniem swojego młodszego kolegę, Jintę, który pracował w jego dziale jako asystent. Jego praca polegała w głównej mierze na sprzątaniu i przygotowywaniu kawy tym, którzy zajmowali się projektami.
–    A co, dyrektor znowu chce mnie wziąć na dywanik?- mruknął, zaciągając się po raz ostatni. Wypuszczając powietrze, zdusił niedopałek o blaszkę śmietnika.
–    Nie, po prostu jest już prawie szesnasta – zaśmiał się Jinta, potrząsając głową. Jego czupryna rudych włosów, na których zawsze stosował niemożliwe ilości lakieru, zatrzęsła się niczym galareta.- Idź do domu i wypocznij, ciężko dzisiaj pracowałeś.
–    I tak gówno mi to dało – stwierdził ponuro, wzruszając ramionami.
–    Nie przejmuj się, senpai, dyrektor ma po prostu zły humor, to dlatego tak się uwziął na większość wartościowych pracowników.
–    Złu humor?- powtórzył Yukio, krzywiąc się.- Od dwóch miesięcy? Jeśli tak, to ktoś musiał mu naprawdę mocno nadepnąć na ogon. Idę po moje rzeczy. Do jutra, trzymaj się.
–    Do zobaczenia, senpai!
    Kasamatsu wyminął mężczyznę i wrócił do biura. Wylogował się z pracy, a następnie, darując sobie żegnanie z pozostałymi kolegami, zabrał swoje rzeczy i wyszedł bez słowa. I tak wiedział, że większość z nich plotkuje o nim i Kanako za jego plecami. Oczywiście wieść, że będą mieli dziecko, rozeszła się w okamgnieniu i nikt nie szczędził sobie komentarzy.
    Będąc już w windzie Yukio założył kurtkę i zapiął ją niemal pod samą brodę, szyję szczelnie owijając szalem. Narzucił na głowę czapkę, wsunął też na dłonie grube rękawiczki. Zima jeszcze nie nadeszła, ale on już odczuwał w kościach przymrozki i w obawie przed przeziębieniem wolał się cieplej ubierać.
    Wyszedł na zewnątrz i ruszył rześkim krokiem w kierunku zejścia do podziemi. Po drodze znów zerknął na wyświetlacz telefonu. Od jakiegoś czasu robił to zupełnie odruchowo, czasem nawet mimo braku powiadomień wchodząc w skrzynkę odbiorczą czy połączenia przychodzące.
    Ikonka Kise już dawno zniknęła z listy.
    Nadal miał kilka jego ostatnich smsów z czasów przed rozstaniem. Nawet w nich Ryouta zdawał się promienieć entuzjazmem, nic nie robiąc sobie z krótkich i rzeczowych odpowiedzi od Yukio. Kiedy nie miał o czym mu napisać, pisał o głupotach, a kiedy nawet tematy głupot mu się skończyły – pisał, że go kocha i życzy mu miłego dnia.
    A teraz nie pisał w ogóle.
    Oczywiście, Kasamatsu wiedział, że to jego wina. Gdy w szpitalu wyznawał Ryoucie prawdę, wiedział, że ten znienawidzi go i przestanie się do niego odzywać, był na to przygotowany.
    A przynajmniej tak sądził...
    Bo teraz, kiedy rzeczywiście nie otrzymywał od niego żadnych oznak życia, czuł się cholernie samotny.
–    Tyle narzekałem, że robi mi spam na skrzynkę i ciągle muszę ją czyścić...- mruknął do siebie odruchowo. Jego słowa zagłuszył szalik, który owinął sobie także wokół ust i nosa.
    Podróż pociągiem jak zawsze okazała się być mordęgą o tej porze dnia. Nie dość, że ledwie wcisnął się między ludzi, to na dodatek jakiś stary zboczeniec stojący obok niego molestował biedną licealistkę. Oczywiście, nie interweniował bezpośrednio, nie chcąc dziewczynie narobić wstydu – dyskretnie przyłożył mężczyźnie, patrząc na niego morderczo i ostrzegawczo kręcąc głową. Na koniec jak zawsze został niemal wypchnięty z pociągu, ale o tyle szczęśliwie, że na właściwej stacji.
    Sądził, że ten dzień nie może być już gorszy. Że dotrze do domu cały i zdrowy, po drodze kupi jakiegoś kurczaka na wynos i zje go w zaciszu salonu, obijając się na kanapie przed telewizorem, a potem weźmie kojący prysznic i pójdzie spać.
    Ale szlak trafił jego nadzieje, kiedy na drodze stanął mu Kise w towarzystwie zabójczo przystojnego szatyna.
    Ledwie dostrzegł go pośród tłumu, a prędko schował się za najbliższym budynkiem, przełykając nerwowo ślinę. Dopiero kiedy się uspokoił, skarcił się w myślach za to śmieszne zachowanie i ostrożnie wyjrzał za róg, szukając wzrokiem dwójki mężczyzn.
    Znalazł ich, stojących przed witryną sklepową i przyglądających się manekinom. Stojąc obok siebie wyglądali wręcz zjawiskowo, o wiele lepiej niż modele z plakatów porozwieszanych w sklepach z odzieżą. Ryouta miał na sobie ciemnoszare spodnie z dresowej dzianiny i kurtkę przypominającą gruby sweter, jego towarzysz zaś modne spodnie w kratę i płaszczyk sięgający połowy ud. W przeciwieństwie do Kise nie miał na głowie czapki, a zwykłe nauszniki, Yukio mógł więc wyraźnie dostrzec idealnie ułożone brązowe włosy i przystojną twarz o dużych tego samego koloru oczach. Mężczyzna wydawał się być młodszy od Ryouty – patrzył na niego i opowiadał o czymś, uśmiechając się szeroko.
    Kasamatsu zagryzł lekko wargę, marszcząc nieznacznie brwi. Wyglądało na to, że jest właśnie świadkiem randki Kise z innym facetem. Z jakiegoś powodu fakt ten niezwykle irytował go i bolał.
    Jak to z jakiego powodu – mruknął do siebie w myślach.- Tak jakbym nigdy wcześniej nie był zazdrosny o innych facetów...
    W tym momencie czarnowłosy zdał sobie sprawę z tego, że widok Kise z innym facetem naprawdę go bolał. Czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, jego serce łomotało w piersi jak szalone, a po plecach przechodził niecierpliwy dreszcz – miał ochotę rzucić się między nich i zrobić porządek z tym lalusiem, który widocznie dowalał się do jego chłopaka.
    Gdyby zobaczył go z kobietą, zapewne bolałoby go mniej – byłby wówczas pewien, że to nic poważnego, bo Kise był przecież gejem. Ale ponieważ zobaczył go z mężczyzną, nabrał podejrzeń, że to może być coś więcej.
    Czyżby Ryouta znalazł pocieszenie w tym przystojniaczku? Czy to z jego powodu nie odebrał tych kilku ostatnich telefonów, które odważył się wykonać Yukio?
    Może poznał go w szpitalu? Może to jakiś pielęgniarz, albo inny pacjent...
    Kasamatsu potrząsnął ze złością głową. Przecież romantyczne – i intymne – życie Kise nie powinno go już obchodzić. To on z nim zerwał, to on skrzywdził go w najgorszy możliwy sposób i na dodatek sam kazał mu znaleźć sobie kogoś! Nie miał prawa w to teraz ingerować, w dodatku na środku ulicy, to byłoby niegrzeczne i niedojrzałe z jego strony, zwłaszcza niedojrzałe, a on był przecież...
–    Cześć, Ryouta!
    Kompletnym idiotą.
    Na dźwięk jego głos Kise drgnął nerwowo, odwracając ku niemu głowę z nieco niepewnym wyrazem twarzy, tak jakby spodziewał się go jednak nie zobaczyć. Ale słuch go nie zwodził, usłyszał prawdziwego Yukio i to prawdziwy Yukio stał tuż za nim z rękoma w kieszeniach i szalikiem owiniętym szczelnie wokół twarzy. Wbijał pełen napięcia wzrok w blondyna, obawiając się, że ten spławi go lata moment machnięciem ręki.
–    Hej, Yukio – odpowiedział jednak Ryouta, posyłając mu uśmiech. Nie taki, jakim przed chwilą obdarzył swego kolegę, ale przynajmniej w miarę szczerym.
–    Więc wypisali cię już ze szpitala? Jak się czujesz?
–    Zdecydowanie lepiej – stwierdził blondyn, nieśmiało wzruszając ramionami.- Żebra trochę bolą, no i przez kostkę trochę kuleję, ale poza tym jestem już cały i zdrowy.
–    To świetnie.- Kasamatsu pokiwał głową, naprawdę ucieszony. Rzucił okiem na szatyna, który mierzył go spojrzeniem, nawet się z tym nie kryjąc.
–    Ach, no tak!- Kise drgnął lekko, jakby dopiero teraz uświadamiając sobie obecność młodszego kolegi. Wskazał go ruchem dłoni, uśmiechając się do niego.- Yukio, to jest mój znajomy, Oikawa Tooru. Oikawacchi, to jest mój przyjaciel, Kasamatsu Yukio.
    Uwadze Kasamatsu nie uszedł fakt, że Ryouta nawet się nie zająknął, przedstawiając go. Przełknął ślinę, krzywiąc się pod osłoną szala. Wyglądało na to, że naprawdę pogodził się z ich rozstaniem i zaczął żyć na nowo.
    Cóż... Jemu chyba pozostawało już tylko odsunąć się na bok i wspierać go chociaż myślą.
–    Czee-eeść ~ - Oikawa pomachał mu dłonią, uśmiechając się zaskakująco miło. Yukio skinął mu w odpowiedzi głową.
–    Witam – mruknął, po czym wrócił spojrzeniem do Ryouty.- Nie będę przeszkadzał, chciałem tylko się przywitać i zapytać, jak zdrowie.
–    Jasne, dziękuję.
–    Odezwij się, jeśli będziesz miał...
–    Och, Kise-chan, to tam jest ten sklep, o którym ci mówiłem!- wykrzyknął nagle Oikawa, chwytając blondyna za ramię i wolną ręką wskazując na drugą stronę ulicy.
–    Ach, tam... Rzeczywiście, mieli kiedyś kolekcję strojów, w których pozowałem dla „Tokio Wave”!
–    Tam właśnie kupiłem tę bieliznę, w której widziałeś mnie wczoraj!- oznajmił Oikawa z szerokim uśmiechem.
–    A-ah...- Kise spąsowiał na twarzy, zerkając pospiesznie na Yukio.
    Kasamatsu skamieniał. Nie wiedział, co bardziej go wkurzało – to, że Oikawa właśnie przyznał głośno ich romans, czy to, że z pełną premedytacją przerwał mu w środku zdania, zupełnie jakby Yukio nie istniał.
–    No więc zadzwoń, jeśli znajdziesz czas i chęci – dokończył grobowym tonem, wbijając spojrzenie w Tooru, który, choć już się nie odezwał, patrzył na niego z niewinnym uśmiechem. Oczywiście nie puszczał ramienia Ryouty.
–    Jasne – wyjąkał Kise, wciąż wyraźnie zażenowany sytuacją sprzed chwili. Jego twarz była czerwona jak nigdy wcześniej.- To d-do usłyszenia...
–    Bye bye~ - Oikawa znowu mu pomachał, a potem, nie czekając na to, który z nich – Kasamatsu czy Kise – zrobi pierwszy krok i odejdzie, pociągnął za sobą Ryoutę, z uśmiechem zaczynając gadać o ubraniach, które mogą sobie kupić w sklepie, do którego się udali.
    Kasamatsu odwrócił się po chwili, spoglądając za nimi ponuro. Napotkał spojrzenie blondyna, jednak szybko umknęło ono do mężczyzny, z którym szedł pod rękę. I to na nim się zatrzymało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń