Moda na Uke
Odcinek 36
Kiedy Kuroko dotarł do domu, nadal był w lekkiej rozsypce, jednak spowodowana była ona raczej tym, że mężczyzna zwyczajnie nie wiedział, jakie emocje targają nim bardziej. Żal, smutek, rozgoryczenie, wściekłość czy może rozczarowanie? Nie potrafił określić dokładnie tego uczucia, ale jeśli miałby jakoś nazwać tę mieszankę, zapewne użyłby słowa frustracja.
Dotarł do domu krótko przed godziną dziesiątą. Rozbierając się w holu widział, że w salonie i kuchni światła są pogaszone, a więc Aomine albo wyszedł z domu, albo siedział w swoim pokoju. Tetsuya miał nadzieję, że chodziło o to drugie, bo nie byłby w stanie dłużej zwlekać z wyjaśnieniem sobie tak ważnej sprawy.
Odwiesił kurtkę na wieszaku i wsunął na nogi domowe bambosze. Nie wiedział, czy Kise wrócił z pracy, więc przekręcił zamek w drzwiach, a następnie udał się na górę.
Czuł, że zaczyna się trochę denerwować przed tą rozmową. Ale wiedział, że jeśli choć na chwilę się zatrzyma, natychmiast dopadną go wahania. Nie chciał odwlekać tego, co nieuniknione, a tym bardziej nie chciał udawać, że to wszystko w ogóle nie miało miejsca.
Nawet jeśli naprawdę zaczęło mu zależeć na Kagamim.
Podszedł do drzwi pokoju Daikiego i od razu zapukał. Tak dobrze – teraz Aomine otworzy i już nie będzie wyjścia, będą musieli szczerze ze sobą porozmawiać.
– Właź!- usłyszał zza drzwi głos starszego brata.
Aomine leżał na podłodze, na plecach, w dłoniach trzymając hantle. Unosił powoli wyprostowane ręce do góry, i w równie wolnym tempie opuszczał je na podłogę. Miał na sobie czarne spodnie z poliestru i granatowy bezrękawnik, a więc ćwiczył już od jakiegoś czasu. Pod koszulką rysowały się jego wyrzeźbione mięśnie brzucha i klatki piersiowej, widać było jak napinają się z każdym ruchem ramion.
– Cześć, Tetsu – rzucił, nie przerywając swojego cowieczornego treningu.- Jak udała się kolacja u Akashiego? Co ci upichcił?
– Kurczaka w sosie imbirowym – odparł Kuroko, zamykając za sobą drzwi. Przekroczył leżącego Aomine i usiadł na jego łóżku, wbijając w niego uważne spojrzenie błękitnych oczu.
– Przyniosłeś mi też?
– Nie.
– Mhm. Miło.
– Przyszedłem z tobą porozmawiać, Daiki.
– Porozmawiać?- Aomine spojrzał na niego, krzywiąc się lekko. Odłożył hantle, przewrócił się na brzuch, po czym rozpoczął serię pompek.- Wiesz, że od takich rozmów mamy Ryoutę. Ja się do nich nie nadaję.
– Do tej akurat owszem, bo chodzi w głównej mierze o ciebie.
Te słowa zaintrygowały Daikiego. Przerwał ćwiczenie i, patrząc z zainteresowaniem na Kuroko, usiadł na podłodze po turecku, sięgając po stojącą nieopodal butelkę wody mineralnej. O co mogło chodzić?
– No to dawaj – rzucił.
– Temat, który chcę poruszyć jest dość delikatny – ostrzegł go brat.- Więc proszę cię o absolutnie szczere odpowiedzi, zgoda? Pamiętaj, że poznam po tobie, kiedy zaczniesz kłamać.
– To po co prosisz o szczerość?- Aomine wzruszył ramionami.- Skoro i tak...- Urwał, widząc niebezpieczny błysk w błękitnych oczach.- Okej, będę mówić prawdę. No to o co chodzi?
Kuroko dał sobie chwilę przerwy, by zaczerpnąć powietrza. Spuścił na moment wzrok, ale zaraz wrócił nim do brata i zapytał, siląc się na spokojny ton:
– Kochasz Kagamiego-kun?
Odpowiedź natychmiast zobaczył w jego oczach. W pierwszym momencie zrobiły się nieco większe, ale chwilę później Daiki zmrużył je, jego spojrzenie stało się chłodne, niemal zimne. Tetsuya spodziewał się, że zacznie zaprzeczać, ale Aomine tylko zacisnął usta w wąską linię i wstał, odwracając się do niego plecami i podchodząc do biurka.
Kuroko sądził, że jest zły, ale prawda była taka, że ciemnoskóry odwrócił się po to, by ukryć przed nim przerażony wyraz twarzy. Przełknął nerwowo ślinę, zastanawiając się gorączkowo jak odpowiedzieć na to pytanie – a wiedział, że musi zrobić to szybko, bo im dłużej zwleka, tym bardziej rośnie przekonanie Tetsuyi, że odpowiedź jest twierdząca.
Już chciał powiedzieć, że „to było dawno temu”, ale kolejne słowa młodszego brata podziałały na niego jak chłosta.
– Spałeś z nim, prawda?
– Skąd wiesz?- zapytał Aomine zduszonym głosem, natychmiast odwracając się do niego i patrząc w jego spokojną twarz z bezbrzeżnym zdumieniem i strachem.
Akashi wiedział tylko o tym, że Daiki podkochuje się w Kagamim. O ich jednorazowej przygodzie nie miał pojęcia. Jakim cudem więc Tetsuya dowiedział się o tym?
– Akashi-kun mi powiedział – odparł.- A on wie od Midorimy-kun.
– Od Midorimy?- Aomine potrząsnął głową, czuł narastający w nim gniew.- Co za bzdura, niby skąd Midorima wytrzasnął...?!
– On też z nim sypiał – przerwał mu Kuroko stanowczym tonem.- Zanim byliśmy razem, nawet zanim wy dwoje to zrobiliście.- Błękitnowłosy westchnął ciężko, wstając i podchodząc do Aomine.- To i tak nie ma znaczenia, Daiki-kun. Chcę wiedzieć, co czujesz do Kagamiego.
– Nic – odparł bez wahania, ale na moment uciekł spojrzeniem. Jeden krótki moment, ledwie ułamek sekundy – ale Tetsuya dostrzegł to i zamknął z westchnieniem oczy.- Mówię serio, Tetsu! To było dawno temu, nawet... nawet powiedziałem o tym Kagamiemu!- zapewniał gorączkowo, gestykulując dłońmi.- Powiedziałem mu, że kiedyś się w nim bujałem, ale że to już przeszłość! Zrobiliśmy to tylko jeden raz, kiedy oboje się uchlaliśmy jak świnie! Nie byliście wtedy razem!
– Daiki-kun, nie chodzi mi o to, że się ze sobą przespaliście – powiedział dobitnie Kuroko.- Tylko o to, że zabrałem ci faceta, którego kochasz!
– No przecież mówię, że go nie kocham!- krzyknął ze złością ciemnoskóry.
– I kłamiesz w żywe oczy – wycedził Tetsuya. Jemu również nerwy puszczały, ale tylko dlatego, że bolało go, iż jego brat tak długo go oszukiwał, a co gorsza robił to nawet teraz, prosto w twarz.- Kiedy mówisz komuś, że go kochasz, to jest to poważne uczucie i nie pozbędziesz się go tak łatwo.
– To nie było poważne, to było bardziej zauroczenie, po prostu użyłem złego określenia!- warknął ze złością, odkręcając butelkę i upijając kilka łyków wody. Kiedy skończył, znów zwrócił się do błękitnowłosego:- Przecież miałem już kilka dziewczyn, a nawet dwóch czy trzech chłopaków, i co? Żadnego tak na serio nie kochałem, to było przelotne! I z Kagamim było tak samo!
– Tamci byli od seksu – powiedział Kuroko, kręcąc głową.- Żadnemu z nich nie powiedziałeś, że to miłość, traktowałeś ich niemal przedmiotowo. Och, powinienem był się domyśleć...- jęknął cicho Tetsuya.- Przecież to oczywiste, że zawsze traktowałeś go wyjątkowo, to twój najlepszy przyjaciel!
– Tylko przyjaciel!- podkreślił Aomine.- Nic nas nie łączy, Tetsu! Mamy to już uzgodnione!
– Zamierzaliście mi w ogóle powiedzieć? Czy chcieliście ukrywać to całe życie?
– Po co mieliśmy ci mówić? Nie chciałem, żebyś czuł się obrzydzony tym, że Kagami zrobił to ze mną... Zależy mi na waszym szczęściu, okej?- westchnął, patrząc na niego bezradnie.- Cholernie cieszę się, że jesteście razem, i że wam się układa! Kagami cię kocha...- dodał ciszej, jego głos załamał się, a on odruchowo spuścił wzrok, by Kuroko nie dostrzegł łez w jego oczach.
I właśnie to sprawiło, że Tetsuya nabrał absolutnej pewności. Aomine również o tym wiedział i tym bardziej czuł bezradność. Nie wiedział co więcej powiedzieć, co zrobić, by zapewnić go, że jest w stanie wytrzymać i cieszyć się ich związkiem.
Kuroko uznał, że nie muszą już nic więcej mówić. Westchnął cicho i ruszył bez słowa ku drzwiom.
– Czekaj, Tetsu, co zamierzasz?- zapytał pospiesznie Aomine, zaalarmowany jego zachowaniem.- Chcesz z nim zerwać tylko dlatego?
– Tylko dlatego?- powtórzył z niedowierzaniem Kuroko, odwracając się ku niemu. Jego twarz, zwykle nie wyrażająca żadnych emocji, teraz skrzywiona była w złym grymasie.- Daiki, czy ty słyszysz sam siebie?! Od prawie dwóch miesięcy patrzysz na to, jakie szczęśliwe życie wiodę z facetem, którego kochasz! I jeszcze śmiesz udawać przede mną, że ci to nie przeszkadza!
– Bo nie przeszkadza!- zapewnił natychmiast.- Od od dawna cię kocha, a teraz jego marzenie o byciu z tobą w końcu się spełniło, jest szczęśliwy i ty też jesteś szczęśliwy, do kurwy nędzy! Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać?! Właśnie tego pragnę, Tetsu! Żebyście byli, kurwa, szczęśliwi! Razem! We dwoje! Nie osobno!
– Na to jest już za późno – wycedził gniewnie Kuroko. Gniew ogarnął go ostatecznie. Był wściekły zarówno na brata, jak i na Kagamiego.- Kagami-kun od samego początku mnie okłamywał! Ukrywał przede mną twoje uczucia do niego, nie powiedział mi o tym, że się ze sobą przespaliście, nieważne ile razy – dodał głośniej, widząc, że jego brat otwiera już usta.- Okłamał mnie też mówiąc, że sypiał z siostrą Midorimy, gdy tymczasem okazało się, że sypiał z nim! Masz pojęcie, jak się teraz czuję? Obecnie zastanawiam się tylko, ile jeszcze kłamstw wcisnął mi do tej pory! Może spał jeszcze z Ryoutą, albo może ma żonę i dwójkę dzieci?
– Myśl racjonalnie, Tetsu, przecież to nie jest jeszcze nic poważnego!- jęknął Aomine.- Wiem na pewno, że nic takiego się nie dzieje! Nie wiem, dlaczego sypiał z Midorimą i skłamał, że robił to z jego siostrą, ale przecież to i tak nie była zdrada! On cię kocha i jest ci wierny jak kundel! Nadal może wam się układać w związku, wystarczy tylko, że pogadacie i wyjaśnicie to sobie!
– I mam wysłuchiwać kolejnych kłamstw, zarówno od niego, jak i od ciebie?
– Nie będzie więcej kłamstw, przysięgam!- Aomine przyłożył dłoń do serca. Teraz, kiedy istniała obawa, że Kuroko naprawdę zerwie z Kagamim, panicznie chciał odwieść go od tej decyzji.
– Tu nie chodzi tylko o kłamstwa, chodzi też o to, że go kochasz!
– TO NIE MA ŻADNEGO ZNACZENIA!
– Powiedz mi, Daiki – wyszeptał Tetsuya, patrząc na niego ze łzami w oczach.- Byłbyś z Ogiwarą-kun, gdybyś wiedział, że go kocham?
Aomine otworzył już usta, gotów odpowiedzieć, ale niemal natychmiast je zamknął, kręcąc głową w rozpaczy i szukając w głowie odpowiednich słów. Żadnych jednak nie potrafił odnaleźć. Nie mógł zdobyć się w tej chwili na kłamstwo, ponieważ był świadomy tego, jak bardzo Kuroko kochał Shigehiro. Pamiętał, jaki był szczęśliwy w ich związku i jak bardzo cierpiał po ich rozstaniu.
A co gorsze tylko on wiedział, że jego własna miłość do Kagamiego była prawdopodobnie bardzo podobna do tamtej.
– Proszę, zastanów się jeszcze – westchnął w końcu Daiki, patrząc na niego bezradnie.- Pomyśl o Kagamim, on... on może się załamać, jeśli z nim zerwiesz...
– Kagami-kun to dorosły mężczyzna – odparł Kuroko.
– Ale... ale on mnie znienawidzi, kiedy zrozumie, że to moja wina
– Jeżeli rzeczywiście tak się stanie, to będzie oznaczać, że Kagami-kun nie jest wart złamanego jena – odpowiedział niewzruszenie Tetsuya.
Po tych słowach odwrócił się i wyszedł z pokoju Aomine, cicho zamykając za sobą drzwi.
***
Tego dnia Kise był we wręcz rewelacyjnym nastroju. Sesja w pracy przebiegła pomyślnie, a na jego konto wpłynęła już wypłata, w dodatku dostał niemałą premię, a jego menadżer zapewnił mu specjalną sesję do zimowego katalogu, za którą miał zgarnąć kolejną sporą sumę pieniędzy – tym samym oznaczało to, że w końcu poświęci czas na zdanie prawa jazdy i kupi sobie samochód, zamiast ciągle wlec się metrem.
Może nawet starczy na samochód dla Daikiego? Z pewnością ucieszyłby się na taki gwiazdkowy prezent!
Na parterze panowała ciemność, a więc oboje bracia musieli być już w swoich pokojach. Ryouta cicho rozebrał się w holu i równie cicho wszedł po schodach. Był zmęczony i trochę obolały, marzył o gorącym prysznicu, ale przede wszystkim musiał sprawdzić, co u braci.
Zapukał cicho do pokoju Kuroko i uchylił lekko drzwi, zaglądając do środka. Nie był pewien, czy jego młodszy brat przypadkiem już się nie położył, ale okazało się, że siedzi w piżamie przy biurku, robiąc notatki i zerkając do podręcznika, który położył nad zeszytem. Słysząc, że Kise wszedł do środka, odwrócił ku niemu głowę.
– Witaj w domu, Ryouta-kun – powiedział.
– Hej, Tetsucchi.- Blondyn uśmiechnął się do niego.- Nie będę ci przeszkadzał, ucz się dalej. Daikicchi jest u siebie?
– Tak, chyba jeszcze ćwiczy.
– W porządku, zaraz do niego zajrzę. Nie siedź za długo. Dobranoc, braciszku!
– Dobranoc, Ryouta-kun, śpij dobrze.
Kise wycofał się cicho z pokoju i już miał zajrzeć do Aomine, jednak jego uszu dobiegła cicha muzyka – a więc Daiki rzeczywiście ćwiczył. Blondyn stwierdził więc, że zdąży wziąć prysznic, a potem wpadnie do brata na małe pogaduchy.
Gorąca woda ukoiła zmęczone mięśnie, osłabiła też poniekąd ból w klatce piersiowej. Kise zastanawiał się, kiedy dojdzie już do siebie i przestanie odczuwać skutki nieszczęsnego wypadku. Przez to, że ból odzywał się czasem dość nagle, wciąż musiał uważać na każdy ruch, szczególnie gwałtowny. Brakowało mu tej energii, którą zawsze się wyróżniał.
Ubrawszy ciepłą piżamę i uprzątnąwszy łazienkę, z ręcznikiem na głowie poszedł w końcu przywitać się z drugim bratem. Muzyka nadal grała cicho z pokoju, co nieco go zaskoczyło, ale tym razem postanowił zignorować to i po prostu wejść do środka. Ćwiczenia i tak nie były przecież niczym zbereźnym, co mógłby robić Aomine.
– Hej, Daikicchi! Wróciłem do... Daikicchi?- Entuzjazm mężczyzny dość szybko się ulotnił, kiedy zobaczył Aomine siedzącego na łóżku z zaczerwienionymi oczami. Wciąż miał na sobie strój do ćwiczeń, ale hantle leżały rozrzucone na podłodze, ciemnoskóry nie sprzątnął nawet maty, na której ćwiczył.- Co się stało?- zapytał cicho Ryouta, poważniejąc.
Aomine siedział na łóżku opierając się plecami o ścianę, kolana podciągnął pod siebie i oparł o nie ręce. Pociągnął lekko nosem i tylko pokręcił głową. Nie płakał, ale widać było, że bardzo się powstrzymuje. Jego oczy były zaczerwienione i podpuchnięte, poza tym wyraźnie błyszczały łzami.
Kise ściągnął ręcznik z głowy i przerzucił go przez oparcie krzesła. Usiadł obok brata, spoglądając na niego z troską. Nie odzywał się, bo wiedział, że Daikiego nie należy przyciskać i zmuszać do zwierzeń. Kiedy zbierze się w sobie i będzie pewien, że zabrzmi odpowiednio męsko, na pewno sam zacznie mówić.
I Ryouta nie pomylił się.
– Tetsu dowiedział się od Akashiego, że bujam się w Kagamim – mruknął.
Blondyn spojrzał na niego z zaskoczeniem, rozchylając lekko usta. Przez krótką chwilę miał pustkę w głowie, nie wiedział, co powiedzieć. Nie musiał jednak, ponieważ Aomine sam zaczął mu to tłumaczyć:
– Ukrywałem to przed wami, bo on się zakochał w Tetsu. Dopiero jakiś czas temu przyznałem mu się... Uzgodniliśmy jednak, że będziemy dalej przyjaciółmi.- Wzruszył ramionami.- Ale Akashi dowiedział się, że raz ze sobą spaliśmy, zanim Kagami i Tetsu się spiknęli. Wygadał mu wszystko i Tetsu się wkurzył, że nic nie wiedział.
– Więc... pokłóciliście się?
– Tetsu chyba chce zerwać z Kagamim – mruknął Aomine, przełykając gulę w gardle.- Wszystko przeze mnie... Dałem dupy, i to dosłownie.
– Daiki, nie możesz winić się za to, że kogoś kochasz – zaczął ostrożnie Kise.- Rozumiem, że martwisz się, bo twoja rozmowa z Tetsuyą wpłynie na jego decyzję o związku z Kagamim, ale... takie coś prędzej czy później wyszłoby na jaw. Chyba lepiej, że wyszło prędzej, prawda?
– Nie – mruknął w odpowiedzi.- To w ogóle nie powinno się wydarzyć. Powinienem był trzymać gębę na kłódkę, a kutasa w spodniach... Nikt by się nie dowiedział i Tetsu i Kagami byliby słodką parą do usranej śmierci.
– To nie jest powiedziane, może Tetsucchi z nim nie zerwie...- Kise wzruszył ramionami, choć jego słowa pozbawione były przekonania. Oboje z Aomine znali młodszego brata i wiedzieli, że choć nie okazuje on zbytnio emocji, to jego miłość do braci nie zna granic. Był gotów zrobić dla nich wszystko, a jeśli jego zdaniem któryś z nich był przez niego nieszczęśliwy, to dołoży on wszelkich starań, by to zmienić.
– Zapytał, czy gdyby kochał Ogiwarę, nie zrobiłbym tego samego – westchnął Daiki.- Nie potrafiłem mu na to odpowiedzieć. To znaczy... oczywiście, że bym to zrobił. W sensie nie byłbym z Ogiwarą... Ale on, gdyby Ogiwara kochał mnie, no to... no to by ustąpił. Tak jak ja chce ustąpić jemu i Kagamiemu...
– Boisz się, że Kagami będzie załamany?- spytał łagodnie Kise.
– Na pewno będzie – westchnął Aomine.- Pewnie jeszcze na dodatek mnie znienawidzi...
– Jeśli rzeczywiście tak się stanie, to będzie znaczyć, że...
– Nie jest wart złamanego jena?- Daiki spojrzał na niego z pełnym zrezygnowania uśmiechem.- Tetsu powiedział dokładnie to samo.
– Pewnie będzie potrzebował trochę czasu, ale to dorosły facet. Na pewno się pozbiera.
– Wolałbym, żeby uniknął tego załamania – mruknął Aomine.- On naprawdę szaleńczo kocha Tetsu. Tak, jak ty kochałeś Yukio. O ile w ogóle przestałeś – dodał z westchnieniem.
Kise nie odpowiedział na te słowa – nie wiedział jak. Rozumiał obawy Aomine, ale nie potrafił znaleźć żadnych słów, które mogłyby go pocieszyć. O ile w ogóle takowe istniały – w końcu obaj byli pewni, co będzie dalej. Tetsuya na dziewięćdziesiąt pięć procent postanowi zerwać z Kagamim.
Blondyn westchnął cicho, ostatecznie tylko chwytając ramię brata i opierając się o nie, by Daiki poczuł chociaż jego wsparcie. Przez chwilę Aomine trwał w bezruchu, wpatrzony w ścianę przed nimi, a potem powoli oparł policzek o mokre włosy Kise.
– Możesz dzisiaj ze mną spać?- zapytał.- Tylko dzisiaj.
– Jasne, że tak – odparł cicho Ryouta.
– Dzięki – mruknął Aomine.
– Jeśli chcesz, oboje możemy jeszcze spróbować porozmawiać z Tetsucchim...- podjął na nowo Kise, nie chcąc zostawiać brata bez żadnej nadziei.- Może nam obojgu uda się go przekonać, żeby nie rezygnował ze swojego związku? W końcu on sam wydaje się być szczęśliwy z Kagamicchim...
– Wiesz, że to może go tylko rozzłościć?- westchnął ze zrezygnowaniem ciemnoskóry.- Jeśli coś sobie postanowi, to jak ten osioł nie ustąpi i nie zmieni zdania. Wydaje mi się, że jest już wystarczająco na mnie zły o to, że ukrywałem przed nim prawdę. Nie chciałbym jeszcze bardziej go rozgniewać.
– Tetsucchi cię kocha, nawet jeśli się na ciebie gniewa, to szybko mu przejdzie – zapewnił Ryouta.- Rozumiem go trochę, bo sam pewnie byłbym na ciebie zły... Nie ukrywam, że na jego miejscu pewnie też bym tak postąpił. Ale tak samo jak na jego, potrafię też wyobrazić sobie siebie na twoim miejscu. I na twoim pewnie też bym postępował dokładnie tak samo. Nie mogę winić żadnego z was. Jesteście braćmi i zależy wam na sobie nawzajem... Jestem pewien, że wszystko samo się jakoś ułoży. Może to nie jest taka sytuacja jak moja z Yukio, ale wiesz... to, że mam was obu niezwykle mi pomaga. Nawet jeśli cały świat obróci się przeciwko tobie, to ja i Tetsucchi zawsze będziemy po twojej stronie. I to samo mogę z czystym sumieniem powiedzieć Tetsucchiemu. Wydaje mi się, że samo to może sprawić, że będziecie szczęśliwi, no nie?
– Pewnie.- Aomine skinął głową, rozumiejąc, do czego dążył blondyn. Miał rację. Nieważne, czy Kagami znienawidzi go czy może jednak mu wybaczy. Daiki kochał go i nie musiał się już z tym ukrywać. Ale kochał też Kuroko – kochał go bardziej niż Kagamiego.
Czasami trzeba w życiu wyrzec się jednego na rzecz drugiego, nawet jeśli jest to wyjątkowo bolesne. To trudne, ale trzeba być pewnym swoich wyborów.
– Jutro przeproszę Tetsu – powiedział cicho Aomine.- To głupie, ale podczas naszej kłótni tego nie zrobiłem. Trochę mi za to wstyd, ale nie chcę już go dzisiaj nachodzić.
– Lepiej nie, i tak jest zajęty nauką – mruknął Kise.- Jutro porozmawiacie na spokojnie i może jeszcze dojdziecie do jakiegoś porozumienia. Warto nie tracić nadziej.
– No tak – odparł cicho Aomine.- Dzięki, Ryou.
– Nie ma za co, Daikicchi. Robię, co do mnie należy.
Aomine skinął jedynie lekko głową. Zazwyczaj rzadko o tym myślał, ale teraz po raz kolejny przyszło mu do głowy, że w gruncie rzeczy ma w życiu całkiem dobrze. Może i został porzucony przez biologicznych rodziców, ale został adoptowany – i zyskał dwójkę wspaniałych braci, w tym Ryoutę, który zawsze i wszędzie służył mu jeśli nie poradą, to chociaż uśmiechem i bliskością.
Z Kagamim czy bez niego, chyba już i tak przekroczył limit szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz