Moda na Uke
Odcinek 38
Kagami zazwyczaj piątki spędzał w pracy, jednak tym razem szczęśliwie złożyło się, że dostał wolne. Ponieważ na weekend spodziewał się gościć w swoim mieszkaniu wyjątkowego gościa, dzień ów postanowił spędzić na sprzątaniu.
Nie spodziewał się, że Kuroko postanowi odwiedzić go już wcześniej.
Kiedy zadzwonił do niego i zapytał, czy ma czas, żeby się spotkać, Taiga nie oponował. Za porządki wziął się z samego rana, więc w mieszkaniu było czysto. Jedyne zadanie jakie zostało do wykonania to zrobienie zakupów – wiedział, że Kuroko przepada za kurczakiem w sosie imbirowym i zamierzał uraczyć go takowym przy sobotnim obiedzie.
Gdy rozległ się dzwonek do drzwi, Kagami uśmiechnął się pod nosem i poszedł otworzyć. Miał nadzieję, że Tetsuya przyniósł już rzeczy na cały weekend i zamierza zostać tej nocy u niego. Niestety, kiedy otworzył drzwi, spotkał go niemały zawód.
– Hej...- zaczął niepewnie, marszcząc lekko brwi.- Wchodź, nie stój na zimnie.
– Cześć, Kagami-kun.- Kuroko uśmiechnął się do niego lekko, lecz krótko. Widać było po nim, że coś było nie tak. Błękitnowłosy obejmował się ramionami, wydawał się być blady i przemęczony, jakby od kilku dni kiepsko sypiał.
– Chcesz herbaty?- zapytał z troską w głosie.
– Nie, dziękuję, wystarczy coś zimnego. Może być woda, albo sok.
Taiga skinął głową i, zamknąwszy drzwi, udał się do kuchni. W tym czasie Kuroko ściągnął z siebie kurtkę i odwiesił ją na wieszaku, wygrzebał również z niewielkiej szafki w holu kapcie, w których zawsze chodził, kiedy był w odwiedzinach u Kagamiego. Kiedy wsunął je na stopy, nie dołączył do swojego chłopaka w kuchni, lecz przycupnął na kanapie w salonie, łącząc ze sobą dłonie i wyglądając dość nieszczęśliwie.
– Przez samą twoją minę zaczynam się martwić – westchnął ciężko Kagami, kładąc na stoliku przed nim szklankę z sokiem malinowym. Kuroko skinął w podziękowaniu i upił kilka łyków, na koniec przecierając usta wierzchem dłoni. Taiga usiadł obok niego, opierając opierając łokcie o uda i czekając w napięciu.- Coś z Kise?- zapytał cicho.
Kuroko uśmiechnął się lekko w odpowiedzi i pokręcił przecząco głową. Kagami nie wiedział, że mężczyzna szuka w głowie właściwych słów. Rozmowa z Takao zaczęła się w podobny sposób, ale Tetsuya wiedział, że nie może ona dalej toczyć się w równie identycznym. Musiał dobierać słowa ostrożnie i rozważnie, musiał zadbać, by Kagami wyczuł, iż Kuroko nie żywi do niego żadnej urazy, ani nie jest na niego o nic zły, a ma na względzie jedynie uczucia swojego starszego brata.
– No?- ponaglił go Kagami.
– Daj mi chwilę, Kagami-kun – westchnął ze zrezygnowaniem Tetsuya.- To nie jest takie łatwe, jak ci się wydaje.
– No ale umarł ktoś, czy o co chodzi?- Taiga nigdy nie należał do przesadnie cierpliwych osób, a kiedy widział, że ktoś tak długo zwlekał z odezwaniem się, jego irytacja z sekundy na sekundę rosła.
– Nic nikomu się nie stało – uspokoił go Kuroko, po czym po krótkiej chwili dodał z wahaniem.- Nie licząc Daikiego...
– Aho?- sapnął cicho Kagami, jego oczy rozszerzyły się raptownie.- Co z nim? Tylko mi nie mów, że jest w szpitalu...
– Nie o to chodzi.- Kuroko uniósł dłoń, by zatrzymać potok słów Kagamiego, który wyczuł. Westchnął lekko, rozumiejąc, że im dłużej zwleka, tym gorsza staje się do zniesienia cała ta sytuacja.- Kagami-kun ja...- Tetsuya odetchnął cicho i, zebrawszy się w sobie, potrząsnął ze złością głową.- Przepraszam. Musimy się rozstać.
– Co?- bąknął Taiga, zaskoczony, a potem parsknął śmiechem. Za pewne trwałoby to dłużej, gdyby nie poważny wyraz twarzy Kuroko. Śmiech przycichł powoli, aż zniknął zupełnie, a w mieszkaniu Kagamiego zapanowała cisza.- Czekaj, co?- Czerwonowłosy zmarszczył brwi, kręcąc bez zrozumienia głową.- Co?
– Słyszałeś – mruknął Tetsuya z żalem.- Chcę się rozstać.
– Co?- powtórzył bezmyślnie Kagami, patrząc na swojego chłopaka z narastającym zdumieniem i złością.- Niby dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? Przecież dobrze się nam układa... nie, nie rozumiem... Dlaczego, Kuroko? Dlaczego chcesz się rozstać?
– Przez Daikiego – szepnął Kuroko, zamykając oczy.
– A co do tego ma...?- zaczął energicznie Taiga, jednak urwał w pół zdania. Spojrzenie jego oczu wyrażało z początku zaskoczenie, później niedowierzanie, a na koniec zrozumienie.- Powiedział ci?
– Nie, Kagami-kum – powiedział smętnie Tetsuya, otwierając na powrót oczy. Zmarszczył brwi i westchnął, podnosząc się z kanapy, czując, że nie jest w stanie w tej sytuacji usiedzieć w miejscu.- On mi o niczym nie powiedział. Powiedział mi Akashi-kun.
– Akashi?- Twarz Kagamiego znów przybrała zaskoczony wyraz.- A skąd on wie, że Aomine mnie kocha?
– Od Midorimy – odparł Tetsuya, odwracając się do niego i patrząc mu prosto w oczy.
– Od Midor...?- I tym razem Taiga urwał raptownie. Przez bardzo długą chwilę milczał, jego spojrzenie zdawało się niemal tonąć w poczuciu winy. On również zdążył już wstać, chciał podejść do Kuroko, jednak teraz powstrzymał się, stojąc przed nim bezradnie z opuszczonymi wzdłuż ciała dłońmi.- A więc wiesz...
– Tak, Kagami-kun. Wiem. Znam prawdę. O tym, że nie sypiałeś z jego siostrą, tylko z nim samym. O tym, że przespałeś się z Daikim-kun i zakończyłeś wówczas swój przelotny romans z Midorimą-kun. A także o tym, że mój brat wyznał ci uczucia, a ty je odrzuciłeś.
– A co miałem zrobić?- zapytał gorączkowo Taiga.- Tamta noc z nim... to nie było tak, jak myślisz! Byliśmy pijani, a ja nie wiedziałem wtedy, że on coś do mnie czuje! Powiedział mi dopiero niedawno, jak już zaczęliśmy być razem...! Przysięgam ci, że nie miałem o niczym pojęcia, sądziłem, że on też zrobił to, bo po prostu... czuł się samotny, czy coś... a... a ja akurat byłem pod ręką – dokończył niezgrabnie Kagami, po czym westchnął ciężko, kręcąc głową.- Byłem już z tobą, kiedy się dowiedziałem... Jak miałem przyjąć jego uczucia? Zresztą, nawet gdybyśmy nie byli razem, to i tak nie mógłbym tego zrobić. Aomine jest moim przyjacielem, bardzo dobrym przyjacielem, o ile nie najlepszym, ale... to wciąż tylko przyjaciel.
– Rozumiem, Kagami-kun – powiedział Kuroko, kiwając głową.- Naprawdę rozumiem. Ale bardzo nie podoba mi się to, że mnie okłamałeś. Okłamałeś mnie w sprawie Midorimy-kun, a potem ukrywałeś przede mną fakt o uczuciach mojego brata... Dlaczego? I jak długo zamierzałeś to robić?
– Nie chciałem, żebyś miał świadomość tego, że otaczają cię faceci, z którymi spałem...- westchnął Taiga.
– Więc jest ich więcej?- Kuroko spojrzał na niego z niedowierzaniem.- Kto jeszcze? Reo-san? Ryouta-kun? A może Kasamatsu-san, albo któryś z moich sąsiadów?
– Co? Nie, nie, nie!- zaprzeczył pospiesznie Kagami.- Chodzi mi o to, że spotkałeś już Himuro, poza tym twój brat, a potem okazało się, że w pobliżu jest jeszcze Midorima... Bałem się, że świadomość tego, że ich znasz i wiesz, że z nimi spałem, jakoś wpłynie na nasze relacje...
– Świadomość, że mnie okłamujesz jeszcze bardziej na nie wpłynęła – mruknął posępnie Kuroko.
– Proszę cię, Kuroko...- zaczął Kagami błagalnym tonem, postępując ku niemu krok.- Ja naprawdę sądziłem, że tak będzie dla nas lepiej, ale nie zamierzałem kłamać cię w każdej sprawie! Nie kłamałem mówiąc, że cię kocham... Proszę, daj mi jeszcze szansę to naprawić. Obiecuję ci, że będę z tobą zupełnie szczery! Poza tym jednym zawsze byłem i nadal jestem z tobą szczery...
– Kagami-kun, twoje kłamstwa to jedna sprawa, ale uczucia mojego brata to zupełnie inna, o wiele ważniejsza – powiedział dobitnie Kuroko.- Wyobrażasz sobie, jak mógłbym być z tobą, mając świadomość, że mój brat od... nawet nie wiem jak dawna, wzdycha za tobą i wodzi za nami spojrzeniem, patrząc jak budujemy sobie przytulne gniazdko?
– Ale Aomine powiedział, że mu to nie przeszkadza...- westchnął słabo Taiga, zaczynając już przeczuwać, że traci grunt pod stopami. Jakie niby miał argumenty, które mogłyby przemówić za związkiem jego i Kuroko?
Przecież Tetsuya nawet go nie kochał... Nawet nie zdążył się w nim zakochać, mógł być co najwyżej zauroczony nim.
Ale nie kochał go.
– Mój brat mówi wiele rzeczy – odparł Tetsuya.- Znam go bardzo dobrze i wiem, że za maską zboczonego i momentami chamskiego żartownisia kryje się ktoś cholernie wrażliwy.
– Wiem – szepnął Kagami. Oczywiście, że wiedział, przecież był świadkiem załamania Aomine, kiedy Kise miał wypadek. Widział jego łzy, widział jego przerażenie, rozpacz i ogromny strach o życie brata.
– Skoro wiesz, to chyba potrafisz mnie zrozumieć?- zapytał już łagodniej Kuroko, ale Kagami bezradnie pokręcił głową.
– Kocham cię...- wyszeptał, przeklinając w myślach swoje wargi, które zaczęły delikatnie drżeć.- Kocham cię jak nikogo innego...
– Dokładnie tak samo kocha cię Daiki-kun – mruknął Tetsuya.- On nigdy nie był zakochany. Wyobracał parę dziewczyn i paru chłopaków w swoim życiu, ale dla nikogo nie otworzył serca. Skoro to właśnie tobie powiedział „kocham cię”... to znaczy, że jesteś dla niego cholernie ważną osobą. A ja nie mam zamiaru mu jej odbierać.
– Nie możesz...- zaczął Kagami, postępując ku niemu krok.- Aomine powiedział, że chce mojego szczęścia, a przecież ty jesteś szczęśliwy ze mną, prawda? Powiedziałeś mi to, powiedziałeś, że jesteś szczęśliwy, Kuroko!
– Bo tak było!- rzucił z rozpaczą Tetsuya.- Czułem się przy tobie wspaniale, Kagami-kun, ale to było zanim dowiedziałem się, że mój brat cię kocha! Nie myśl, że łatwo mi było podjąć tę decyzję, bo naprawdę chciałbym pobyć z tobą dłużej, bo... bo zacząłem już się do ciebie przywiązywać i wydawało mi się, że mógłbyś się stać dla mnie kimś więcej, ale... ale to się nie stanie – dokończył szeptem i wzruszył bezradnie ramionami.- Przepraszam, Kagami-kun.
– Ja nie chcę twoich przeprosin, Kuroko, ja chcę ciebie!- krzyknął z zapałem Taiga.- Jeśli myślisz, że po zerwaniu ze mną polecę do Aomine i z miejsca się w nim zakocham, to się grubo mylisz! Dla mnie Aomine jest i prawdopodobne na zawsze już pozostanie przyjacielem! Nie zakocham się w nim na zawołanie, nie, kiedy tak bardzo kocham ciebie! Jeśli ze mną zerwiesz, wcale nie uszczęśliwisz tym ani siebie, ani tym bardziej Aomine!
– Nie próbuję nikogo uszczęśliwiać, próbuję nie dopuścić do tragedii!
– Do jakiej tragedii?!
– Do takiej, kiedy dwójka braci kocha tego samego faceta!
– Więc przyznajesz, że zaczynałeś już mnie kochać? Że zacząłeś czuć coś więcej?
– To nie ma znaczenia...- Kuroko pokręcił szybko głową, znów obejmując się ramionami.- Podobał mi się nasz związek, to tyle.
– Och, wcale nie chodzi tylko o to – powiedział Kagami, prostując się i patrząc na niego z góry.- Przyznaję, że z początku sądziłem, że podobam ci się, bo zaspokajam twoje chętki w łóżku. Bo lubisz uprawiać ze mną seks. Ale chodziło o coś więcej. Podobało ci się uczucie, kiedy tylko stałem obok ciebie, prawda? Podobała ci się myśl, że masz chłopaka, na którym możesz polegać, i którego sam chciałeś wspierać, nieważne w czym.
– Przestań.- Kuroko spojrzał na niego zaskakująco chłodno.- Nie chcę się z tobą kłócić, Kagami-kun. Podjąłem już decyzję i nie wycofam się z tego. Nie obchodzi mnie, co zrobisz dalej. Nie obchodzi mnie, czy przyjmiesz kiedyś uczucia Daikiego-kun, czy zwiążesz się choćby z jego największym wrogiem: nie mam zamiaru być częścią waszego świata. Nie mam zamiaru być powodem, dla którego Daiki-kun jest nieszczęśliwy.
– Więc będziesz zrywał z każdym, kto nie spodoba się Aomine?- zapytał, postępując ku niemu kolejny krok.- Rzucisz każdego, na którego on spojrzy krzywo i stwierdzi, że mu się nie podoba? Nie tak wygląda życie, Kuroko. Nie możesz być od niego zależny. Przecież Aomine nie jest nawet twoim prawdziwym bratem!
Jego ostatnie słowa przelały czarę goryczy. Tetsuya zacisnął usta w wąską linię, a potem, patrząc z wściekłością na Kagamiego, wymierzył mu solidny cios w szczękę. Taiga cofnął się, zaskoczony, chwytając za pulsujący bólem policzek, ale chwilę później zaskoczenie ustąpiło miejsca wściekłości. Rzucił się na Kuroko, chwycił go za koszulkę i cisnął go na kanapę. Tetsuya próbował się podnieść, ale Taiga przycisnął go do miękkiego obicia i wyprowadził cios, uderzając Kuroko w kość policzkową. Wydawało się, że ma zamiar po raz kolejny go uderzyć, ten jednak zamiast tego zaczął szarpnięciami zdzierać z niego ubrania.
– Myślisz, że tylko Aomine cierpiał w milczeniu, bojąc się wyznać swoje uczucia?!- krzyknął ze złością, ale i pewnego rodzaju smutkiem.- Myślisz, że mnie nie było ciężko patrzeć na ciebie każdego dnia i wzdychać za tobą, nie mając odwagi powiedzieć ci tych dwóch pieprzonych słów, które mogą człowiekowi zrujnować życie?!
– Przestań, Kagami-kun, co ty wyprawiasz?!- Kuroko podniósł głos, próbując powstrzymać jego dłonie, jednak Taiga odepchnął je niecierpliwie i jednym szarpnięciem pociągnął jego spodnie aż do kolan.- Przestań!- krzyknął w panice Tetsuya.
– Nie pozwolę, żeby to się tak skończyło, nie kiedy oszukujesz mnie i samego siebie! Nie dam ci odejść tak po prostu!
– Kagami, przestań, błagam!- Kuroko czuł łzy bezradności w oczach. Zwyczajnie nie miał siły, by stawić opór większemu i znacznie silniejszemu od niego mężczyźnie.- Proszę, przestań, nie posuwaj się do tego...!
– A co mam zrobić, żeby cię zatrzymać?!- wrzasnął Kagami i spojrzał w końcu na twarz Tetsuyi. Dopiero teraz dotarło do niego, co zamierzał właśnie uczynić. Z dłońmi na jego drżących udach, wpatrzony w zapłakaną twarz, w jego przerażonym spojrzeniu widział odbicie samego siebie – przedstawiające mężczyznę, który z miłości był w stanie posunąć się do tak haniebnego czynu i skrzywdzić osobę, na której najbardziej mu zależało.- Kuroko...- wyszeptał, puszczając go i siadając ciężko na kanapie.- Ja... ja przepraszam... ja nie wiem, co we mnie...
Ale Tetsuya nie słuchał go. Łapczywie zaczerpując powietrza poderwał się z kanapy, ubierając pospiesznie i biegnąc już do holu. Nie przebrał nawet butów, chwycił tylko swoją kurtkę i wypadł z mieszkania Taigi, zatrzaskując za sobą drzwi.
A Kagami został na kanapie, w ciszy trwającej w mieszkaniu.
Oraz w jego sercu.
***
Midorima nigdy nie sądził, że ktokolwiek kiedykolwiek przeprowadzi zamach na jego życie.
A już zwłaszcza, że będzie to jego najlepszy przyjaciel i współlokator.
– Gdzieś ty był, mogę wiedzieć, z łaski twojej?- Takao niemal rzucił się na niego w holu, krzyżując ręce na klatce piersiowej i tupiąc ze złością nogą.
– Dasz mi się rozebrać?- Shintarou zmarszczył z irytacją brwi, odsuwając się od niego o krok i ściągając z siebie kurtkę.- Może najpierw mi wytłumaczysz, dlaczego rzucasz się na mnie u samego progu, co?
– Pierwszy zadałem pytanie!
– Wyjątkowo niedorzeczne, nanodayo.- Midorima poprawił swoje okulary i zawiesił płaszcz na wieszaku.- Pisałem ci wczoraj wiadomość, że zostaję na noc u rodziców.
– A ja nie miałem nic na koncie, żeby ci odpisać!- odparował Takao.
– To już nie mój problem-nodayo!- fuknął na niego Shintarou, ciskając mu nieprzyjemne spojrzenie.- Niby skąd mogłem wiedzieć?! Telepatii mnie na uczelni nie uczą.
– Mogłeś się... a zresztą, nieważne!- Kazunari machnął ze złością ręką.- Powiedz mi lepiej, kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że sypiałeś z chłopakiem Tetsuyi!
– Z jakim...?- zaczął Midorima niemal z przyzwyczajenia, jednak szybko zorientował się w sytuacji i westchnął ciężko.- Wiesz od Akashiego?
– Och, oczywiście, regularnie spotykamy się w kawiarence na ploteczkach przy kawie – warknął Takao.- Oczywiście, że nie od niego! Wiem od Tetsuyi! Akashi mu o wszystkim powiedział, bo ponoć strasznie się wylewny przy nim zrobiłeś. Nie, żeby mnie to jakoś szczególnie zaskoczyło, bo od dobrych paru lat co nieco z siebie dla niego wylewasz...- dodał ponuro, jednak zanim oburzony Midorima zdążył zareagować i obrzucić go paroma obelgami, Kazunari ciągnął już dalej:- To prawda, Shin-chan? Spałeś z Kagamim, a on potem z Aomine, a on powiedział mu, że go kocha, ale nie przeszkadza mu, że jest z Tetsuyą, a on go odrzucił?
– Co...- Midorima dotknął dłonią czoła, czując, że w ogóle nie nadąża za paplaniną Takao.- Możesz trochę wolniej?
– Pytam o to, czy to prawda, co mówił Akashi!- jęknął Kazunari.
– Tak, to prawda – westchnął Shintarou, odszukując swoje kapcie i zakładając je.- Ale ja i Kagami mieliśmy raczej luźny związek, nic poważnego.
– Nie pisnąłeś mi o tym nawet słowa!
– Bo nie czułem takiej potrzeby – mruknął w odpowiedzi.
– A to niby dlaczego?- oburzył się Takao.- Ja bym ci powiedział, gdybym był... no, tobą – dokończył, w ostatniej chwili orientując się, że to, co tak naprawdę zamierzał powiedzieć, nie było zbyt pochlebne. Midorima spojrzał na niego wilkiem, prawidłowo odczytując zamiary mężczyzny, ale postanowił nie ciągnąć tematu, by nie psuć im reszty dnia kolejną kłótnią.
– Bo to była przelotna znajomość – odparł.- Spotykaliśmy się tylko w jednym celu, nie chciałem, żebyś o tym wiedział, bo musiałbym wysłuchiwać twoich matczynych zażaleń na temat tego, jak się zachowuję.
– No cóż, Bozia by ci za to Nobla nie dała – przyznał Takao, krzywiąc się. Był już jednak nieco spokojniejszy, nawet jeśli potwierdzenie Midorimy niewiele zmieniało. Oparł się ciężko o ścianę z wciąż skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma, patrząc na swojego przyjaciela, który odłożył teczkę na niską szafkę i zaczął w niej czegoś szukać.- Tetsuya zerwie z Kagamim.
– Nie zrobiłem nic złego – mruknął Shintarou.
– Nie no, tego nie mówię – westchnął ciężko Kazunari.- Po prostu trochę przykra ta sytuacja. Zdawało się, że będą słodką parą, bo tak im się zaczęło fajnie układać, Tetsuya zdawał się w końcu otworzyć dla innego faceta niż Ogiwara, zdawał się po prostu... no wiesz, zapominać o tamtym. A teraz okazało się, że wybrał niewłaściwego faceta, kogoś, w kim buja się jego starszy brat.
– Aomine nie jest jego prawdziwym bratem – zauważył Shintarou.
– Lepiej nie mów tego przy Tetsuyi – ostrzegł go Kazunari.- Jest gotów znieść wiele obelg, ale jeśli powiesz mu prosto w twarz, że on i Daiki nie są połączeni więzami krwi, to obudzisz w nim prawdziwą bestię.
Midorima wyprostował się, patrząc na Takao.
– Jest do niego mocno przywiązany – stwierdził spokojnie zielonowłosy.
– Owszem.- Kazunari skinął głową.- Ale co się dziwić? Dużo razem przeszli. Chociaż Daiki został adoptowany przez jego rodziców, szybko znalazł akceptację zarówno u Ryouty jak i Tetsuyi. To normalne, że oddał im się całkowicie, byłby w stanie dla nich wysadzić pół Japonii, gdyby zaszła taka potrzeba. Tetsuya wie, jak bardzo mu na nich zależy. Nie chce być powodem jego nieszczęścia.
– Dlatego chce skończyć z Kagamim?- mruknął Midorima, ruszając do salonu. Usiadł na kanapie i odetchnął, ciesząc się, że w końcu ma do dyspozycji wygodny mebel, a nie twardy fotel pociągu.
– Owszem – potwierdził Takao, podążając za nim.- Aomine chyba nie będzie zadowolony, ale w takiej sytuacji nieważne, jaką decyzję podjąłby Tetsuya, ktoś i tak na tym ucierpi. A lepiej teraz, póki nie jest jeszcze zakochany w Kagamim.
– Ostatnio wśród naszych znajomych pojawia się zbyt wiele sercowych problemów – westchnął ciężko Midorima, krzywiąc się z niesmakiem. Zdawał sobie sprawę, że „wśród ich znajomych” to słabo zakreślony okręg, bo przecież oni sami również mieli sercowe problemy.
– Taa, masz rację.- Kazunari również westchnął, przez moment zagapiając się w okno. Po chwili potrząsnął głową i mruknął:- Oby wszystko szybko dobrze się ułożyło. Kolację masz w lodówce, zrobiłem też kompot z jabłek.
– Wychodzisz?- zapytał Midorima nie bez zaskoczenia. Sądził, że po jego powrocie on i Takao obejrzą razem „Kryminalne zagadki Tokio”.
– Tak, idę się napić z Miyajim – odparł Kazunari, poprawiając na sobie swój granatowy sweter z białym kołnierzykiem.- Pewnie będę trochę późno, ale wezmę klucze, więc nie czekaj na mnie i idź spać.
– Aha.- Midorima skrzywił się lekko.- Więc pogodziliście się już na dobre?
– Hmm? Tak – odparł Takao z lekkim uśmiechem.- Nadal nie mamy zbyt wiele czasu, by regularnie się spotykać, ale Miyajiemu czasem udaje się wcześnie wyrwać z pracy.
– Och, jak na mój gust, to spotykacie się aż nazbyt często - odparł z niesmakiem Midorima, na co Takao zbył go śmiechem.
– Jeśli będę miał wrócić przed jedenastą, to dam ci znać – powiedział, ruszając do holu. Będąc przy drzwiach i ubierając buty, krzyknął jeszcze:- Jeśli będę nocował u Miyajiego, to też dam ci znać!
– Akurat – prychnął Midorima.- Na to musisz być trzeźwy...
– Do zobaczenia, Shin-chan!
– Do zobaczenia – mruknął, choć czarnowłosy nie mógł go usłyszeć. Midorima pokręcił tylko głową ze zrezygnowaniem i burknął pod nosem:- Uważaj na siebie, Bakao...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz