[MnU] Odcinek 41

Moda na Uke
Odcinek 41



    Aomine wiedział, że choćby walił drzwiami i oknami, Kagami za nic w świecie nie otworzy mu drzwi.
    Dlatego właśnie nauczył się pewnego przydatnego triku z wsuwką do włosów.
    Upewniając się, że nikt w pobliżu go nie obserwuje, wyjął z kieszeni swoje narzędzie pracy – wsuwkę do włosów, będącą własnością jego brata Kise – a następnie klęknął przed drzwiami i, nasłuchując uważnie, wsunął ją do zamka i zaczął poruszać nią, czekając na charakterystyczny trzask.
    W prawo, w lewo, do góry, pod kątem... jeszcze trochę... jeszcze tylko chwila i...
    Trzask!
    Aomine uśmiechnął się chytrze i spróbował wyjąć wsuwkę, ale okazało się, że tak utknęła. Zmarszczył gniewnie brwi, pociągając nieco mocniej, a ponieważ to nic nie dawało, szarpnął z całej siły i, jak można się tego było spodziewać, wsuwka się złamała. Daiki jednak tylko wzruszył na to ramionami i nacisnął klamkę. Otwarłszy drzwi, wsunął się do środka i rozejrzał po mieszkaniu.
    Pierwsze, co go uderzyło, to duchota i zapach alkoholu. Skrzywił się gorzko, zdając sobie sprawę z tego, że powinien był to przewidzieć, zwłaszcza po szczerej rozmowie ze swoim młodszym bratem. Znał Kagamiego i wiedział, że nigdy nie posunąłby się do gwałtu, a skoro jakimś cudem doprowadził się do granic wytrzymałości, oznaczało to, że z całą pewnością nie będzie sobie z tym dobrze radził.
    Ciemnoskóry pozostawił buty i kurtkę w holu, po czym przeszedł do salonu. Z obojętną miną przekroczył leżącego na podłodze przyjaciela i otworzył okna na oścież, wpuszczając do nich mroźne, listopadowe powietrze.
    Dopiero wówczas spoważniał na twarzy i odwrócił się do Kagamiego.
    Leżał na boku obok stolika, wciąż z butelką sake w ręce. Pochrapywał cicho, marszcząc swoje rozdwojone brwi. Aomine pokręcił z politowaniem głową, po czym podszedł do niego i szturchnął go w ramię, wybudzając.
    Kagami ocknął się z cichym „ach!” i rozejrzał się wokół nieprzytomnie. Jego zamglony wzrok zatrzymał się na Aomine. Początkowo spojrzenie wiśniowych oczu niczego nie wyrażało, ale po chwili wypełniło się poczuciem winy i zrezygnowaniem.
–    Jesteś...- wychrypiał Taiga.
–    Nie gap się na mnie, jakbym był samą Śmiercią – westchnął Daiki, chwytając go niedelikatnie za ramiona i sadowiąc go na kanapie.
–    Szkoda, że nie jesteś – wymamrotał niewyraźnie Kagami. Spojrzał na niego zapuchniętymi oczami i uśmiechnął się krzywo.- No, nie krępuj się. Przywal mi. Bij, ile dusza zapragnie, aż nic ze mnie nie zostanie...
–    Kusząca propozycja, ale odmawiam – odparł Aomine, krzyżując ramiona na piersi. Westchnął ciężko, zagryzając wargę.- Znaczy, no... Jasne, jestem na ciebie wściekły, bo uderzyłeś i prawie zgwałciłeś mojego brata, ale... Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Tetsu i wiem, jak wygląda sytuacja. To, co się wydarzyło, jest po części moją winą.
–    Ile w tym twojej winy?- mruknął Kagami, patrząc na niego ponuro.- To ja od samego początku nie byłem szczery z Kuroko, to ja go okłamywałem...
–    Ale to dla mnie z tobą zerwał – odparł Aomine z żalem.- Nie chciałem tego, serio. Kiedy przyszedł do mnie i powiedział mi, że wie o wszystkim od Akashiego, że wie, że kiedyś ze sobą spaliśmy, i że wyznałem ci uczucia... Próbowałem go zatrzymać, wyjaśnić mu, że mi przechodzi, że jestem szczęśliwy. Ale Tetsu to Tetsu. Bracia zawsze byli i będą dla niego najważniejsi.
–    Wiem, wiem...- Kagami machnął ręką.- Ale nic nie poradzimy na twoje uczucia... na to, że kochasz takiego idiotę jak ja... ani na to, że ja kocham Kuroko – dodał z drżącym westchnieniem. Próbował sięgnąć po flaszkę, ale Aomine niemal ze znudzeniem trącił ją butem. Zawartość wylała się na dywan.
–    Później to posprzątasz – stwierdził.- Nie powinieneś być w pracy?
–    Wziąłem urlop.
–    To na pewno nie pomoże ci dojść do siebie – zauważył Daiki, wskazując znacząco na kilka pozostałych butelek stojących na niskim stoliku przed telewizorem.
–    Daj mi spokój...- mruknął Kagami, kładąc się na kanapie.- Każdy przechodzi przez takie rzeczy na swój sposób.
–    To na pewno nie jest sposób.- Aomine pokręcił głową z powagą.- Jeśli myślisz, że pozwolę ci się tak stoczyć, to się grubo mylisz.
–    Nikt nie mówi o stoczeniu się – mruknął Taiga sennie.- To przejściowe, muszę po prostu odreagować i utopić parę smutków życia...
–    Chyba utopić siebie – poprawił go Daiki, krzywiąc się.- Wiem, że alkohol jest fajny, bo pozwala zapomnieć o tym, czego nie chcemy pamiętać, ale to tylko chwilowe. Nie lepiej walczyć z uczuciami na trzeźwo?
–    Tobie się to udało?
–    Przynajmniej je trochę opanowałem.
    Kagami westchnął ciężko, patrząc na przyjaciela spod przymkniętych powiek. Już miał na końcu języka dobrą odpowiedź, ale zamknął oczy i przysnął. Obudził się, kiedy Aomine wymierzył mu kopniaka w udo.
–    Co chcesz?- warknął z irytacją, próbując odepchnąć jego nogę, bo Daiki zaczął szturchać go stopą.
–    Rozmawiaj ze mną.
–    Rozmawiam!
–    Gówno prawda, usypiasz!
–    Rozmawiam z zamkniętymi oczami!
–    Aha, i w języku chrapańskim, tak? Próbuję ci powiedzieć coś ważnego, debilu!
–    No wiem!- Kagami westchnął ciężko, podnosząc się ślamazarnie i przecierając dłońmi twarz.- Wiem, że alkohol to nie wyjście, ale nie jest mi zbyt łatwo z myślą, że prawie zgwałciłem Kuroko, okej?! Nie było cię przy tym, nie widziałeś wyrazu jego twarzy...
–    I całe szczęście – przerwał mu Aomine.- Gdyby nie rozmowa z Tetsu, kiedy wyjaśnił mi jak było, zjawiłbym się tutaj już wczoraj i rozniósł cię w pył, wiesz?
–    Podobno mnie kochasz – burknął pijacko Taiga, na co Daiki prychnął drwiąco.
–    Twój pył też mogę kochać – odparł.- Zresztą, to nie czas na żarty! Przyszedłem, żeby cię trochę pocieszyć, zamiast obić mordę, doceń to.
–    Ach, tak? Ciekawe w jaki sposób chcesz mnie pocieszyć...
–    Słuchaj...- Aomine westchnął ciężko, kucając przed Kagamim, jednak na bezpieczną odległość. Nie miał ochoty z tak bliska wdychać zapachu alkoholu, wydobywającego się z jego ust.- Tetsu... no, po wczorajszym jest nieźle przestraszony. Nie patrz tak na mnie, Bakagami, i tak nie masz się co dziwić, w końcu sporo przeszedł... Nie na co dzień ktoś mu mówi, że nie jestem jego bratem.
–    Ochrzaniasz mnie, a sam żartujesz...
–    Ej, to nie żart.- Daiki zmarszczył gniewnie brwi, ale to była tylko przykrywka. W gruncie rzeczy zależało mu, by ten niewielki dowcip nieco podniósł go na duchu.- Liczy się to, że Tetsu przeżywa to tylko chwilowo, tak jak ty teraz. Zobaczysz, szybko to zapomni. Nawet, jeśli uniknął czegoś strasznego, to i tak zna ciebie i wie, że normalnie byś tego nie zrobił. Byliście nie tylko parą, ale i przyjaciółmi, i to w dodatku od trzech lat. To całkiem długi staż. Daj mu trochę czasu, żeby ochłonął, a zobaczysz, że znów będziecie gadać, jak dawniej. Może nawet znowu się spikniecie.
–    Nie liczę na to...- Kagami pokręcił głową, patrząc mu w oczy.- Nie, póki ty mnie kochasz.
–    No, to się akurat może wkrótce zmienić – rzucił wesoło Daiki, uśmiechając się do niego.- Tak się składa, że od dwóch dni jestem w związku. Jeszcze nie ustawiłem statusu na facebook'u, ale oficjalnie jestem już zajęty.
–    To ten licealista?- zapytał Taiga, marszcząc lekko brwi.
–    Aż tak to widać?- Aomine zaśmiał się lekko.
–    Ty...- Kagami chciał powiedzieć „wykorzystujesz go”, ale w porę się powstrzymał. Chociaż nie był trzeźwy i słowa Aomine docierały do niego z lekkim opóźnieniem zrozumiał, że ciemnoskóry wcale nie jest z siebie dumny. Robił to dla Kagamiego. Taiga zacisnął usta i odwrócił wzrok od przyjaciela.- Fajnie – mruknął.- Gratuluję.
–    Dzięki.- Aomine skinął głową.- Tak jak mówiłem, jeśli dasz Tetsu trochę czasu, to szybko ochłonie i znów będzie między wami dobrze. Przy okazji ty też trochę ochłoniesz.
–    Postaram się – westchnął Kagami, kręcąc z żalem głową.- Ale obawiam się, że kontakt z wami mi tego nie ułatwi... Kise pewnie chce mnie posiekać na kawałki, a Akashi go w tym wyręczy...
–    No tak, nie pomyślałem, że Akashi też się dowie...- Aomine poważnie się zmartwił, jednak przywołał na twarzy uśmiech.- Daj spokój, nie zrobi ci krzywdy, nie będzie ryzykował pójścia do więzienia! Chyba...
–    Wiesz, do czego dążę?- Kagami spojrzał na niego umęczonym wzrokiem.
    Uśmiech Daikiego nieco zbladł, ale on sam nie poczuł się szczególnie dotknięty. Rozumiał uczucia swojego przyjaciela, więc pokiwał tylko głową.
–    Nam też się przyda mała przerwa – stwierdził.- Ale chcę być na bieżąco informowany o tym, że żyjesz. Sorry, ale widok ciebie dzisiaj raczej nie przekonał mnie co do tego, że masz dobry plan na przyszłość.
–    Jasne – mruknął Kagami.- Raz w tygodniu do ciebie napiszę.
    Aomine pokiwał głową, podnosząc się z kucek. Czuł się trochę dziwnie, bo pojął, że Taiga ma zamiar nie odzywać się i nie spotykać z nim przynajmniej przez kilka tygodni.
    Nawet jeśli wiedział i rozumiał, że jego przyjaciel tego potrzebuje, to i tak odrobinę go to zabolało.
–    No dobra, no to ja będę się już zbierał – powiedział.- Cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie to i owo. Jeśli dowiem się, że chlejesz, to następnym razem ci przywalę.
–    Jasne.
–    Aha, i musisz wymienić zamek w drzwiach – dorzucił Aomine, kierując się do wyjścia.
–    Co? - Kagami spojrzał za nim bez zrozumienia.- Dlaczego?
    Aomine wzruszył ramionami z niewinną miną.
–    Bo jak się włamywałem, to ci go zepsułem.

***

    W kuchni w domu trzech braci roznosił się przyjemny zapach mieszanki pomidorów, cebuli i mielonego mięsa. Kise podsmażał właśnie składniki na spaghetti, podczas gdy jego młodszy brat zabrał się za gotowanie makaronu.
    Chociaż Tetsuya przepadał za kuchnią blondyna, to jednak dość krytycznie (nie okazując jednak tego na zewnątrz) przyglądał się, jak dodaje on do mięsa podsmażoną wcześniej drobno pokrojoną cebulę.
–    Tylko ty potrafisz dodać cebulę do każdego dania – stwierdził.
–    Lubię cebulę – odparł Kise, wzruszając ramionami.- Trochę śmierdzi i wywołuje płacz, ale smakiem wkomponowuje się w wiele dań!
    Kuroko pokręcił tylko głową, odcedzając makaron. Kiedy wypłukał go i postawił sitko w misce, aby ociekła z niego woda, oboje usłyszeli dzwonek do drzwi.
–    Zrobić wam herbaty?- zapytał Ryouta, dolewając przecieru pomidorowego do garnka.
–    Tak, dzięki – odpowiedział Tetsuya, wycierając dłonie w kuchenny ręcznik i udając się do holu.
    Gdy tylko otworzył, pierwsze co go uderzyło, to silny, zimny powiew wiatru, który wdarł się do środka. Następny w kolejce powitał go Akashi Seijuurou, uśmiechając się do niego zdawkowo. Kołnierz swojego eleganckiego płaszcza postawił na sztywno, chcąc uniknąć nieprzyjemności związanych z nagłymi, zdradzieckimi podmuchami.
    A jako ostatnie, Tetsuya zauważył przed domem zaparkowany ładny, biały samochód.
–    Zmieniłeś auto?- zapytał, przesuwając się na bok.
    Akashi wślizgnął się do środka i wzdrygnął mimowolnie. Pogoda tego dnia była fatalna i nawet jeśli spędził na dworze tak niewiele czasu, stojąc przed domem Kuroko, to jednak zdążył poczuć przemożny ziąb.
–    Maserati Ghibli III, podoba ci się?
–    Ładny.- Tetsuya skinął głową.
–    Mogę ci taki kupić – rzucił niedbale Akashi, zdejmując płaszcz i przewieszając go na wieszak. Kuroko zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu. Seijuurou miał na sobie zupełnie zwyczajne ciemne dżinsy i równie zwyczajną, zapinaną popielatą bluzę z kapturem. Wyglądał tak niezwykle swobodnie, że Tetsuya przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niego wzroku.
–    Nie mam prawa jazdy – mruknął w końcu w odpowiedzi.
–    Prawo jazdy też mogę ci kupić.
–    Ale czasu, żebym nauczył się jeździć już mi nie kupisz – zauważył. Akashi spojrzał na niego i wzruszył ramionami.
–    Mógłbym się o to właściwie sprzeczać – stwierdził.
–    Cześć, Akashicchi!- krzyknął z kuchni Kise, pojawiając się w przejściu.
–    Cześć, Ryouta.
–    Robię wam herbatę, przyniosę wam zaraz na górę!
–    Nie musisz krzyczeć, przecież cię słyszę...- rzucił z lekkim zaskoczeniem, ale Kise uśmiechnął się tylko promiennie i zniknął w swoim małym królestwie.
–    Chodźmy.- Tetsuya skinął na przyjaciela głową i zaczął prowadzić go po schodach.
–    Ryouta ma zaskakująco dobry humor – zauważył cicho Akashi.- Czyżby przeszło mu z Kasamatsu?
–    Chyba tak – odparł w zamyśleniu Kuroko, odwracając się do Seijuurou i znów spoglądając na jego ubrania. Akashi zauważył to i zmarszczył brwi w niemym pytaniu.- Wybacz – westchnął błękitnowłosy, wspinając się dalej.- Po prostu tak dawno nie widziałem cię w nieeleganckich ciuchach, że aż ciężko mi oderwać od ciebie wzrok.
–    Nago nie widziałeś mnie jeszcze dawniej – stwierdził z uśmiechem Akashi.
–    Nigdy nie widziałem cię nago.
–    Tym bardziej nie będziesz mógł oderwać wzroku.
    Kuroko nie mógł się nie uśmiechnąć. Pokręcił głową na jego słowa i poprowadził przyjaciela do swojego pokoju. Nie mógł nie zauważyć, że coraz częściej przegrywał te słowne potyczki.
–    Rozgość się, proszę – polecił Tetsuya.- Masz ochotę coś przekąsić przed obiadem? Chyba zostało nam trochę ciastek.
–    Dziękuję, jeszcze nie zgłodniałem – odparł czerwonowłosy, siadając na łóżku Kuroko. Za każdym razem, gdy odwiedzał dom trójki braci, czuł się zaskakująco swobodnie. Wiedział, że to przez sympatyczną i rodzinną atmosferę, której brakowało w jego chłodnym, luksusowym apartamencie, ale i tak wolał tego nie przyznawać głośno.- Jak się sprawy mają? Nadal się nie odzywa?
    Minęło kilka dni od zerwania Kuroko i Kagamiego, a także odkąd Aomine poszedł do jego mieszkania, by się z nim rozmówić. Po powrocie opowiedział braciom o jej przebiegu i wyjaśnił, że Taiga również potrzebuje czasu, by ochłonąć i prosił go, by nie kontaktowali się przez jakiś czas. Tetsuya protestował, czując się winny i obawiając, że ich przyjaźń na tym podupadnie, ale Daiki zapewnił, że rozeszli się w dobrej wierze, będąc pewnymi, że kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, znów zaczną zwyczajnie się spotykać.
–    Daiki-kun mówił, że to pewnie potrwa kilka tygodni – odparł Kuroko, wzruszając ramionami.- Chciałem nawet zadzwonić do Kagamiego-kun i powiedzieć, że mi przeszło, ale...- Błękitnowłosy przygryzł lekko wargę.- No, nie do końca mi przeszło.
–    Nic dziwnego – mruknął Akashi, patrząc na niego uważnie.
    Kiedy dowiedział się o tym, co stało się w dniu zerwania Tetsuyi z Taigą, ogarnęła go czysta wściekłość. Nigdy by nie przypuszczał, że Kagami mógłby posunąć się do gwałtu, zwłaszcza na kimś takim jak Kuroko, którego przecież tak zażarcie kochał. Fakt, że go uderzył mógłby jeszcze znieść, w końcu Tetsuya sam pierwszy mu przyłożył, ale to, co omal stało się później, było niewybaczalne.
–    Tetsuya...- zaczął Seijuurou łagodnym tonem. Kiedy Kuroko spojrzał w jego oczy, mężczyzna ostrożnie chwycił jego dłoń.- Wiesz, że posiadam na tyle duże wpływy, by sprowadzić Kagamiego na dno za to, co ci zrobił.
–    Ale on nic nie zrobił.- Kuroko pokręcił głową.- Nie zdążył nic zrobić i tego się trzymam. Łączy nas trzyletnia przyjaźń i dwa miesiące związku, nie chcę go nienawidzić. Poza tym, to była moja decyzja, żeby pójść do jego mieszkania i tam z nim zerwać.- Wzruszył ramionami.- Mój błąd, tyle.
–    To żaden twój błąd, ty postępowałeś tylko zgodnie z tym, co uważałeś za słuszne. On tego nie robił, chyba że uważał, że gwałt to rozsądne wyjście, które przekona cię do zmiany zdania – rzucił gorzko, krzywiąc się.
–    Nie rozmawiajmy o tym – powiedział Tetsuya, czując, że znów napływają do niego przykre obrazy.- Czasu nie cofniemy, ani nie przyspieszymy, możemy tylko postarać się, żeby mijał jakoś bardziej znośnie. Poza tym hej, mamy grudzień, a wiesz, co to oznacza.
–    Tetsuya...- westchnął ciężko Akashi, wywracając oczami.
–    Tak, Akashi-kun. Święta – powiedział dobitnie błękitnowłosy.- Wiem, że ich nie lubisz, ale tak jak w zeszłym roku, tak i w tym nie pozwolę ci, żebyś spędzał je ani w pracy, ani w łóżku z którymś ze swoich kochanków czy kochanek. Jedyne łóżko, jakie będziesz miał do dyspozycji, to moje. Nie w tym sensie – dodał pospiesznie, widząc znajomy błysk w oczach Akashiego.
–    Nie rób już ze mnie takiego żigolo – mruknął Seijuurou, kręcąc głową.- Spodziewałem się, że mnie znowu zaprosisz, więc nie robiłem żadnych planów, ale ostrzegam, że...
–    Przyjedziesz do nas dwudziestego trzeciego i ubierzesz z nami choinkę, a także pomożesz w przygotowywaniu kolacji – dokończył za niego Tetsuya, dobrze wiedząc, że Akashi chciał powiedzieć, iż przyjedzie jedynie na kolację.
–    Dwudziestego grudnia skończę dwadzieścia dwa lata, nie mam zamiaru bawić się w ubieranie jakiegoś krzaka.
–    W takim razie ubierzemy choinkę dziewiętnastego grudnia.
–    Tetsuya...- Akashi spojrzał na niego sceptycznie, ale widząc, jak bardzo nieugięty jest jego przyjaciel, mógł tylko pokręcić z westchnieniem głową.- Przyszły rok spędzam w pracy...
–    W zeszłym roku też to mówiłeś.
–    Ale w poprzednim przynajmniej nikt nie próbował zmusić mnie do ubrania choinki! Boję się pomyśleć, co będzie w przyszłym roku.
–    Jak to co? Przebierzemy cię za Świętego Mikołaja.
    W tym momencie drzwi jego pokoju otworzyły się i do środka wszedł Kise z dwoma kubkami parującej herbaty. Uśmiechnął się lekko i postawił je na biurku, spoglądając na gościa.
–    I jak tam, Akashicchi? Cieszysz się na święta?
–    Jak nigdy – odparł chłodno czerwonowłosy.
–    My tak samo!- Ryouta uśmiechnął się promiennie.- Fajnie, że znowu spędzisz je z nami! Zacząłem już nauki na prawo jazdy, więc wybierzemy się wszyscy razem po drzewko świąteczne. Trzeba będzie też kupić nowe ozdoby, bo wszystkie bombki z zeszłego roku potłukły się, kiedy Daikicchi po świętach zanosił je na strych...
–    Nie chciało mu się wchodzić po drabinie, więc po prostu je tam wrzucił – wyjaśnił Kuroko Akashiemu.
–    Obiad będzie za kilka minut, więc zejdźcie niedługo – powiedział Kise.- Potem będę musiał jechać na chwilę do Reocchiego, więc jakby co, z kolacją na mnie nie czekajcie.
    Kiedy Ryouta wyszedł z pokoju brata, Kuroko spojrzał na czerwonowłosego i pokręcił z dezaprobatą głową.
–    Straszny się z niego kłamczuch zrobił – zdradził.- Dobrze wiem, że Reo-san spędza teraz całe dnie na planie filmowym.
–    Czyżby?- Akashi uniósł w zdumieniu brew.- Dokąd więc wybiera się Ryouta?
–    Poznał w internecie jakiegoś chłopaka, licealistę – odparł cicho Kuroko, jakby w obawie, że jego brat stoi gdzieś za drzwiami i podsłuchuje.- Ponoć to jakiś jego fan, napisał do niego e-maila, kiedy Ryouta-kun leżał w szpitalu. Zaczęli ze sobą korespondować, a kiedy wyszedł, spotkali się i od tamtej pory dosyć często się widują.
–    Licealista, mówisz?- Akashi nie był w stanie powstrzymać uśmieszku.- Czyżby twój brat przerzucił się na świeższą krew?
    Kuroko wzruszył ramionami.
–    To nie tak, że go o coś osądzam, ale fakt, że stara się ukrywać przede mną i Daikim-kun, że spotyka się z Oikawą-kun, jest trochę podejrzany. Wydaje mi się, że dał się ponieść małemu romansowi, ale chyba odrobinę się tego wstydzi.
–    Mały romans może mu wyjść tylko na dobre – stwierdził Akashi.- Przynajmniej zapomni o Kasamatsu. Mówiłeś, że jak nazywa się ten chłopak? Oikawa?
–    Oikawa Tooru, o ile dobrze pamiętam. A co, kojarzysz go?
–    Żartujesz sobie?- Akashi uśmiechnął się do niego.- Tak się nazywa jeden z najlepszych siatkarzy w naszej reprezentacji.
–    Może to jego ojciec?
    Seijuurou wzruszył ramionami, wyrażając tym samym jak niewiele go to obchodzi.
–    Daiki-kun też sobie kogoś znalazł – westchnął Kuroko.- Wyznał, że już wcześniej chciał nam o tym powiedzieć, ale powstrzymywał się, bo jego chłopak też jest licealistą, jak Oikawa-kun. Nie przedstawił go jeszcze, ale powiedział, że wkrótce to zrobi.
–    Czyli wszyscy zaczynają powoli łączyć się w pary.
–    Ty też kogoś masz, Akashi-kun?
–    Nie, ale skoro jesteś zainteresowany...
–    Tego nie powiedziałem. Chwilowo i tak nie mam zamiaru mieszać się w jakikolwiek związek.
–    Nie zniechęcaj się za bardzo – powiedział Seijuurou, przybierając łagodny ton.- Z Kagamim może się nie udało, ale to nie znaczy, że jesteś już skazany na wieczne niepowodzenie.
–    Cóż...- Kuroko westchnął lekko, wzruszając ramionami.- Może od samego początku tak naprawdę nie byłem przygotowany na związek? Może minęło za mało czasu od mojego rozstania z Ogiwarą-kun...
    Akashi już otwierał usta, chcąc zauważyć grzecznie, że od tamtego czasu minęły aż dwa lata, ale w porę zdał sobie sprawę z tego, że nie ma to zbytnio sensu. Kuroko przecież sam najlepiej wiedział ile upłynęło od tamtej chwili. W tamtym etapie swojego życia niemal fizycznie odczuwał każdy kolejny dzień rozłąki, i to ze świadomością, że Shigehiro zerwał z nim na dobre i już nie ma szans, by do siebie wrócili.
    Jego słowa sprzed chwili były tylko kolejnym dowodem na to, jak bardzo Tetsuya go kochał.
–    Głodny jestem – mruknął Seijuurou, wstając i postępując krok ku drzwiom.- Idziemy jeść?
–    Jasne – odparł Kuroko, skinąwszy głową.- Weźmy herbaty na dół. Może obejrzymy do obiadu powtórkę „Seme życie”?
–    Przykro mi, ale nie jestem na bieżąco.
–    To nic, ja jestem. Wytłumaczę ci to, czego nie będziesz rozumiał.
    Akashi wzruszył w odpowiedzi ramionami. Gdyby Kuroko miał rzeczywiście tłumaczyć każdą zawiłą relację bohaterów oraz wydarzenia, które przegapił Seijuurou, zajęłoby im to dłużej niż odcinek powtórkowy, który zaraz mieli obejrzeć. Posłusznie jednak udał się za przyjacielem, gotów na wszystko, co ten dla niego zaplanuje. Bądź co bądź, nawet jeśli wyjaśnili sobie całą sprawę, i tak poniekąd czuł się winny jego nieszczęściu. Chciał więc choć w niewielkim stopniu wynagrodzić mu to, że w pewnym sensie pozbawił go chłopaka.
    A skoro Kuroko nie chce Maserati Ghibli III, to pozwoli mu chociaż cieszyć się ulubionym serialem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń