[MnU] Odcinek 45

Moda na Uke
Odcinek 45



    Akashi Seijuurou zgasił silnik swojego samochodu i z przeciągłym westchnieniem oparł głowę o zagłówek fotela. Przesunął nieco zrezygnowanym wzrokiem po otoczeniu widocznym za przednią oraz boczną szybą auta – zobaczył ozdobioną kolorowymi lampkami choinkę na podjeździe, oraz piętrowy dom, równie dopieszczony co drzewko; pod dachem ganku ktoś zawiesił duże czerwone bombki ozdobione sztucznym szronem, oraz kolejne, tym razem złote lampki. Do drzwi wejściowych przywieszono również świąteczny wieniec, a w jednym z okien, tam, gdzie akurat paliło się światło, przyczepiono do szyby gwiazdę betlejemską.
    To było dość zaskakujące, że dom, w którym mieszkał niewyżyty artystycznie model, został tak „skromnie” przyozdobiony. Akashi zgadywał, że rękę do tego przyłożył jego brat, Aomine, który z pewnością pilnował, aby Kise nie zagalopował się podczas ozdabiania.
    Powolnym ruchem mężczyzna odpiął pas bezpieczeństwa. Dobrze wiedział, co czeka go w środku – gdy tylko przekroczy próg domu, Ryouta zacznie radośnie śpiewać „sto lat, sto lat”, Kuroko podsunie mu pod nos urodzinowy tort z dwudziestoma dwiema świeczkami do zdmuchnięcia, a Aomine będzie stał za nimi, dłubiąc sobie w nosie.
–    W przyszłym roku urodziny i święta spędzam w pracy – mruknął do siebie formułkę, którą powtarzał sobie co roku od pięciu lat, zawsze o tej samej porze, zawsze siedząc w samochodzie na podjeździe domu trójki braci.
    Odpowiedziało mu ciche, niepewne skomlenie za jego plecami.
–    Nie prosiłem cię o komentarz.- Akashi zmarszczył lekko brwi, odwracając się i patrząc ze złością na siedzącego w kartonowym pudle szczeniaka. Nawet zdaniem Seijuurou zwierzak był całkiem uroczy. Rasy husky, cały czarny na grzbiecie i biały na brzuchu, łapach oraz pyszczku. Miał zabawnie zaokrąglone białe brwi oraz duże, niebieskie oczy. Czerwona kokarda, którą zawiązał Akashi na jego szyi rozwiązała się, gdy po drodze szczeniak bawił się nią łapką.
    Właściwie to nie planował kupować czegoś takiego. Ale gdy tylko zobaczył tę małą bestię na wystawie, od razu pomyślał o Tetsuyi. Zwierz był zaskakująco do niego podobny.
    Piesek szczeknął na niego dwa razy, merdając gwałtownie puchatym ogonem, wyraźnie zadowolony, że mężczyzna w końcu zwrócił na niego uwagę. Wywiesił różowy języczek, wpatrując się w czerwonowłosego z psotnym błyskiem w oczach.
–    Mam nadzieję, że nie ubrudziłeś mi tapicerki – mruknął Seijuurou, otwierając drzwi auta.- Bo jeśli tak, to zrobię sobie nową z twojej skóry...
    Kiedy tylko otworzył tylne drzwi, psiak radosnym susem rzucił się w jego kierunku, gotów do zabawy. Akashi musiał szybko przytrzymać karton i odchylić go w kierunku drzwi naprzeciwko, aby husky z niego nie wyskoczył. Zdecydowanie wolał, żeby sierść pozostała w kartonie, razem z tą dziką bestyjką, która na skutek nagłego przechylenia kartonu przeturlała się do tyłu.
–    Nie waż się wystawiać nawet głowy poza ten karton.- Akashi chwycił ostrożnie pudło i objął je lewą ręką. Prawą zatrzasnął drzwi i wyjął z kieszeni kluczyki, naciskając pilot, by wszystkie drzwi auta automatycznie się zamknęły. Następnie mężczyzna ruszył w kierunku domu, nie spuszczając groźnego spojrzenia ze szczeniaka, który rozglądał się ciekawsko wokół, wiercąc w pudle.- Już wiem, gdzie się podziała cała energia Tetsuyi...
    Sapnął cicho z irytacją, naciskając dzwonek do drzwi i odchylając odruchowo szyję oraz głowę, kiedy szczeniak próbował go powąchać. Nie przepadał za zwierzętami, zwłaszcza jeśli chodziło o psy – tego tutaj kupił tylko i wyłącznie dlatego, iż był przekonany, że Kuroko będzie mógł przelać w niego całą swoją miłość, której miał w zanadrzu przez nieudane związki.
–    Cześć, A-kyaaah!- Kise wydał z siebie radosny okrzyk, zasłaniając usta dłońmi i z uwielbieniem wpatrując się w szczeniaka.- Och, mój Boże, jaki słodki! Te łapki! Te oczka! Te brewki! Ten pyszczek! Ta kokardka!
–    Skończyłeś?- westchnął ciężko Seijuurou, wpychając mu w ręce karton.- Trzymaj, zabierz go ode mnie.
–    Nie mówiłeś, że kupiłeś sobie szczeniaczka, Akashicchi!- Ryouta dalej rozpływał się nad pieskiem, odłożywszy karton na podłodze i wziąwszy stworka w objęcia. Psiak drżał nieznacznie, z niepokojem spoglądając w kierunku podłogi, jednak jego ciekawska natura szybko wzięła górę i zaczął nosem badać zapach beżowego swetra Kise.
–    Myślisz, że wydałbym cenne pieniądze na coś takiego?- Seijuurou zdjął z siebie płaszcz i przewiesił go na wieszaku. Zdejmując buty, rozejrzał się podejrzliwym wzrokiem po korytarzu i schodach, jednak ku jego zaskoczeniu po Kuroko i Aomine nie było śladu. Czyżby tradycja nieco się zmieniła?
–    Więc to prezent? Dla Tetsucchiego? Rany, jak tak teraz na niego patrzę, to jest całkiem do niego podobny! Spójrz tylko na jego oczy!- Blondyn chwycił szczeniaka w dłonie i uniósł go na wyciągnięcie ramion, po czym znów do siebie przytulił.- Jaki kochany! Zgadzam się! Zgadzam!
–    Przestań zachowywać się, jakby ten kundel właśnie poprosił cię o rękę.- Akashi odsunął na bok swoje buty i wsunął na stopy domowe kapcie, już wcześniej dla niego uszykowane.
–    Proszę, Akashicchi.- Kise podał mu psiaka, a czerwonowłosy spojrzał z przerażeniem najpierw na zwierzaka, a potem na Ryoutę.
–    Co mam z nim niby zrobić?
–    Jak to co?- zdziwił się Kise.- Przecież to prezent dla Tetsucchiego! Od CIEBIE! To ty go musisz wręczyć. No dalej, masz!
–    Już się go dosyć nadotykałem, kiedy wkładałem go do kartonu i zanosiłem do auta.- Akashi skrzywił się.- Daj go od razu Tetsuyi.
–    Rany, Akashicchi, jesteś bez serca!- burknął nadąsany Ryouta, przytulając szczeniaka w obronnym geście. Zaraz jednak znów uśmiechnął się czule, ocierając policzek o czubek głowy pieska.- Chociaż trzeba przyznać, że miałeś świetny pomysł!
    Seijuurou nie słuchał już starszego z braci. Minął go bez słowa, udając się korytarzem do kuchni, skąd dochodziły do niego apetyczne zapachy przygotowywanej kolacji. Stamtąd miał również doskonały widok na część jadalną oraz salon, gdzie zobaczył pozostałych domowników – Kuroko przesuwał właśnie choinkę do kąta pomieszczenia, a Aomine siedział na kanapie i oglądał mecz koszykówki, dłubiąc sobie w nosie.
–    Och, dobry wieczór, Akashi-kun.- Tetsuya ustawił już należycie donicę z choinką, po czym wstał i otrzepał dłonie, ruszając w kierunku mężczyzny.- To już ta godzina? Niedawno wróciliśmy z zakupów, więc trochę nam... och?- Oczy Kuroko zabłysły, kiedy za Akashim wszedł uśmiechnięty Kise, niosąc w ramionach szczeniaka.
–    Zobacz, Tetsucchi!- zapiał radosnym głosem.- Akashicchi kupił ci go na święta!
–    Naprawdę?- Tetsuya spojrzał na swojego przyjaciela, ruszając w kierunku brata i wyciągając ręce.- Akashi-kun, czy to prezent dla mnie?
–    Oczywiście, spójrz na wstążkę.- Seijuurou skinął w kierunku czerwonej kokardy.
    Kuroko z uśmiechem wziął szczeniaka w objęcia i przyjrzał się ozdobie. Z boku przywiązano do niej małą karteczkę z bałwankiem, na której napisano „Dla Tetsuyi”.
–    Jest cudowny – powiedział, głaszcząc zwierzaka i drapiąc go między uszami.- Nazwę go „Akashi-kun”!
–    Jeśli to zrobisz, to wyjdę stąd i już mnie więcej nie zobaczysz.- Seijuurou spojrzał na niego niemal morderczo.
–    Tylko sobie żartowałem.- Akashi musiał przyznać, że uśmiech, którym obdarzył go właśnie błękitnowłosy, zupełnie roztopił jego zimne serce.- Dziękuję. To najpiękniejszy prezent, jaki w życiu dostałem.
–    Cóż, nie ma za co...- Seijuurou odchrząknął cicho, marszcząc lekko brwi. Doprawdy, nikt nie działał na niego w taki dziwny sposób co Kuroko.
–    Mmm, co tam macie ciekawego?- Aomine wychylił głowę zza oparcia kanapy.
–    Akashi-kun podarował mi pieska. Spójrz, jaki jest piękny!- Tetsuya podszedł do starszego brata, a Daiki uśmiechnął się lekko i poczochrał futrzaka.
–    No, fajny. W sumie... chyba mi kogoś przypomina...
–    Naprawdę?- Kuroko najwyraźniej zapytał tylko z grzeczności, ponieważ już odwrócił się od ciemnoskórego i ruszył na środek salonu, gdzie rozsiadł się na dywanie i położył na nim również szczeniaka. Husky przeszedł po nim kilka niepewnych kroków, wąchając uważnie, a potem odwrócił się do Kuroko, merdając zawzięcie ogonem.- Trzeba ci nadać jakieś imię...
–    Może jakieś z tego twojego serialu, „Seme życie”?- zaproponował Aomine, oparłszy się ramieniem o oparcie kanapy i przyglądając się młodszemu bratu.
–    Nie, to musi być coś wyjątkowego.- Kuroko pokręcił głową.- Przecież nie nazwę tak pięknego podarunku na przykład „Alejandro”!
–    To może „Grom”? Albo „Killer”?
–    Daikicchi...- Kise spojrzał na niego sceptycznie.- Może pójdziesz na strych i zniesiesz lampki na choinkę, co?
–    Przecież już je zniosłem, godzinę temu.
–    To zanieś je z powrotem i znieś jeszcze raz!
–    O-o co ci chodzi...?- bąknął Aomine, marszcząc lekko brwi.
–    Właściwie to z chęcią wykorzystam Daikiego do pomocy – odezwał się Akashi, przypominając sobie, że jeszcze przed świętami chciał załatwić z ciemnoskórym pewną sprawę.- Trzeba wnieść prezenty, które mam w bagażniku.
–    Och, w porządku – powiedział Ryouta, przechodząc do kuchni i zerkając do piekarnika. Gdy tylko uchylił drzwiczki, wokół rozniósł się smakowity zapach ciasteczek.- Na razie odłożycie je pod oknem, a potem ubierzemy choinkę i poukładamy wszystkie pod nią.
    Akashi skinął głową, wychodząc z kuchni i ruszając korytarzem w kierunku drzwi frontowych. Aomine udał się za nim, mamrocząc cicho pod nosem. Nie był pewien, czy przypadkiem nie zrobiono z niego właśnie chłopca na posyłki, ale póki co postanowił grzecznie spełniać polecenia, by nie rozzłościć Ryouty.
    Kiedy przebrali buty i wyszli w kurtkach na zewnątrz, Akashi stanął na ganku i oparł się o ścianę domu. Daiki spojrzał najpierw na niego, a potem na jego samochód. Uniósł brwi w pytającym geście.
–    Chciałem z tobą porozmawiać – wyjaśnił Seijuurou.
–    Porozmawiać?- zdziwił się Aomine.- Nie możemy zrobić tego w domu?
–    Wolałbym, żeby twoi bracia się nam nie przysłuchiwali. Zwłaszcza Tetsuya.
    Aomine dopiero teraz zaczął kojarzyć fakty. Minął praktycznie miesiąc odkąd on i Akashi ostatni raz ze sobą rozmawiali – i odkąd Kuroko zerwał z Kagamim, przy czym doszło do nieprzyjemnego incydentu. Daiki od samego początku w większości obwiniał za wszystko Akashiego, ale prawdą było, że dzień po dniu zaczął zapominać o urazie, którą do niego żywił.
–    Ach, to...- mruknął, odwracając od niego wzrok.
–    Nienawidzisz mnie?- Akashi uśmiechnął się lekko, przyglądając mu się.
–    Hm? Nie. Nie nazwałbym tak tego.
–    Cóż, jeśli tak, to nie byłaby to dla mnie żadna nowość. Wiele osób mnie nienawidzi.
–    To nie tak, że cię nienawidzę – westchnął Daiki.- Po prostu byłem na ciebie wściekły, wtedy, na początku. Od początku wiedziałeś, że podkochuję się w Kagamim i potrafiłeś to zachować dla siebie. Kiedy dowiedziałeś się, że się z nim kiedyś przespałem, to też mogłeś przemilczeć.
–    Widzisz, to nie do końca tak.- Akashi wsunął ręce do kieszeni płaszcza.- Choć może ci się wydawać nieco inaczej, to jednak prawda jest taka, że nie jestem wszechwiedzący. Sądziłem, że twoje uczucie jest... jakby to nazwać? Niewinne? Gdyby kiedyś wyszło to na jaw, po prostu uśmiechałbym się i potwierdzał, że się domyślałem, ale nie było to przecież nic złego. Ot, po prostu podoba ci się chłopak twojego brata. Ale po rozmowie z Shintarou zrozumiałem, że sprawa jest poważna. Kochasz Kagamiego.- Akashi spojrzał na Aomine z uśmiechem, choć w jego oczach więcej było powagi.- Znam cię i wiem, że nie przepadasz za takimi pierdołami, jak uczucia. Dlatego fakt, że darzysz prawdziwą miłością chłopaka twojego młodszego brata przeważył nad pozostałymi argumentami typu „nie powiem Tetsuyi, bo lubię Daikiego”. Darzę cię sympatią, bo jesteś jego bratem, ale nie zapominaj, że przede wszystkim straszny ze mnie egoista. Gdyby Tetsuya dowiedział się, iż wiedziałem o twojej „przygodzie” z Kagamim i nie powiedziałem mu słowa na ten temat, pogniewałby się na mnie. A dobrze wiem, jak wygląda pogniewany Tetsuya i jak ciężko go wówczas udobruchać. To była poważna sprawa i nie miałem zamiaru zawalać naszej przyjaźni, ukrywając coś takiego.
–    Mogłeś najpierw porozmawiać ze mną. Powiedzieć mi, że wiesz o wszystkim i...- Aomine urwał, wzruszając ramionami.
–    I kazać ci przyznać się Tetsuyi?- dokończył za niego Akashi.- Nie zrobiłbyś tego. Odkładałbyś to ciągle na później, sądząc, że im dłużej z tym zwlekasz, tym bardziej rośnie uczucie między Tetsuyą i Kagamim. Miałbyś nadzieję, że twój brat będzie kochał go tak bardzo, że puściłby to w niepamięć. Ale prawda jest taka, że pogorszyłbyś sprawę. Tetsuya skończyłby ze złamanym sercem, równie mocno, co kiedy zerwał z nim Shigehiro.
–    Smakowały ci te wszystkie rozumy, które pozjadałeś?- mruknął Daiki.
–    To moje ulubione danie.- Akashi uśmiechnął się łagodnie.- Nie zrozum mnie źle, nie próbuję usprawiedliwić swojego postępowania i wkupić się w twoje łaski. Chcę tylko...
–    Wiem – przerwał mu z westchnieniem Aomine, przecierając dłonią kark.- Nie jestem aż tak głupi, jak ci się wydaje. Wiem, że kochasz Tetsu.
–    Co? Nie!- Akashi roześmiał się głośno.- Nonsens, nie czuję czegoś tak niedorzecznego...
–    Gadaj zdrów, ale ja swoje wiem.- Ciemnoskóry znów przerwał mu, krzywiąc się lekko.- To, co przed chwilą powiedziałeś, tylko potwierdza moje domysły. Zależy ci na Tetsu. Zachowujesz się inaczej, ale tak naprawdę zależy ci na całej naszej trójce. Tetsu jest twoim najlepszym, o ile nie jedynym prawdziwym przyjacielem, a ty dobrze o tym wiesz. A ponieważ, jak sam już wspomniałeś, wiele osób cię nienawidzi, będziesz trzymał przy sobie Tetsu tak długo, jak zdołasz. Jesteś zimnym draniem, ale ty chyba też potrzebujesz jakiegoś cieplejszego uczucia.- Aomine spojrzał na niego z drwiącym uśmieszkiem.- Jesteś gotów nawet rozpieprzyć czyjeś relacje, byle tylko Tetsu cię nie zostawił.
–    Filozofowanie niezbyt ci wychodzi – westchnął ciężko Akashi.- Jedyne, w czym muszę przyznać ci rację to to, że Tetsuya jest moim jedynym przyjacielem, i że jestem gotów zniszczyć twoje relacje z Kagamim, byle tylko Tetsuya był szczęśliwy. Już raz widziałem jak cierpi ze złamanym sercem.- Seijuurou spojrzał na Aomine zaskakująco chłodno.- Nie mam zamiaru patrzeć, jak dzieje się to znowu. Ale tekst, że go kocham?- Teraz czerwonowłosy parsknął, rozbawiony.- Co za nonsens... Doprawdy, Daiki, mogłeś się powstrzymać przed rzuceniem tej uwagi... I to z taką powagą!
–    Och, zejdź ze mnie!- burknął Aomine, rumieniąc się intensywnie.- Po prostu... czasami tak się na niego gapisz, jakbyś chciał go zjeść...
–    Bo od ponad pięciu lat odmawia mi pójścia ze mną do łóżka. Nie rozumiem, jak może istnieć na tej ziemi ktoś taki. Tetsuya to intrygujący człowiek...
–    Ahh, zapomniałem już, z kim rozmawiam...- westchnął Aomine, odwracając się w kierunku drzwi.- Nie ma żadnych prezentów, tak? Bo wracam do środka...
–    Jest jeden, ale poradzę sobie sam – odparł Seijuurou.
    Daiki skinął lekko głową, po czym wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi. Akashi jeszcze przez chwilę stał na ganku, opierając się o ścianę i wpatrując się w zamyśleniu w choinkę stojącą na podjeździe.
    Czy rzeczywiście mogło być tak, że to, co czuł do Kuroko, było miłością? Nigdy wcześniej jej nie odczuwał – tak przynajmniej sądził. Zależało mu na Tetsuyi, był tego pewien. Chciał jego szczęścia, ale czy i „pragnął” go?
    Czym tak naprawdę była miłość? Czym mogłaby być dla niego – Akashiego?
–    Ten dom ma na mnie zły wpływ – mruknął do siebie Seijuurou, marszcząc brwi.- Następne urodziny i święta spędzam w pracy.

***

    Haizaki przepadał za świętami tylko i wyłącznie z jednego powodu – ponieważ miał wolne w pracy. Nieważne, jak długo utrzymywała się jego dana robota, jeśli praca obejmowała okres świąteczny, to zawsze dostawał wolne i mógł poleniuchować przed telewizorem.
    Dokładnie tak, jak teraz.
–    Zgnijesz kiedyś na tej kanapie – stwierdził Nijimura, który właśnie wszedł do salonu i rzucił w niego jakimś niedużym przedmiotem, opakowanym w świąteczny czerwony papier w pingwinki i bałwanki.- Masz, to dla ciebie.
–    Dla mnie?- Shougo zmarszczył brwi, badając dłońmi przedmiot. Pod szeleszczącym papierem zdecydowanie znajdowało się coś miękkiego, co łatwo można było zdusić. Spojrzał z zaskoczeniem na Nijimurę.- Ale ja nie mam nic dla ciebie...
–    To nic.- Shuuzou machnął lekceważąco dłonią.- Nie daję ci go po to, by dostać coś w zamian. No dawaj, otwieraj.
    Haizaki uniósł w zdziwieniu brwi, a potem wzruszył obojętnie ramionami. Rozwiązał zieloną wstążkę, następnie zaś odsunął kolorowy papier i uniósł w dłoniach zielony sweter, rozwijając go i przyglądając mu się. Wyglądał na ciepły i był miękki w dotyku, ale przedstawiał dużego renifera z czerwonym nosem, zdecydowanie nie pasującego do dorosłego mężczyzny.
–    Ugh... ohydny – stwierdził Haizaki.
–    Co nie?- Nijimura oparł się ramieniem o ścianę.- Widziałem kiedyś jak przymierzał go taki zielonowłosy facet w galerii handlowej. Wyglądał w nim uroczo, więc kupiłem go dla ciebie.
–    Chyba nie myślisz, że będę go nosił?
–    Od biedy dobre i to.- Mężczyzna wzruszył ramionami.
–    Hm... Dzięki – mruknął Shougo, odrzucając sweter na bok i gniotąc w dłoniach papier.
–    No dobra, trzeba jakoś uczcić te święta, skoro „Kevin” już się skończył...- westchnął przeciągle Nijimura, przechodząc do kuchni i otwierając jedną z szafek.- Może wypijemy tę wódkę, którą dostałeś od Hanamiyi? Na Sylwestra i tak dostaniesz kolejną.
–    Czemu nie – przystał na ten pomysł. I tak miał ochotę czegoś się napić, a zawsze lepiej było pić w towarzystwie, nawet jeśli jego kompanem miał być jego były chłopak i obecny... jak powinien go nazwać? Kochanek?
    Haizaki podszedł do niego z butelką wódki oraz dwiema szklankami. Postawił je na stoliku przed kanapą, przysuwając go przy okazji bliżej, by wygodniej im było sięgać po trunek. Shugo przyglądał mu się, kiedy ten rozlewał alkohol do szklanek. Podał mu jedną, a ten odebrał ją, skinąwszy lekko głową.
–    To za co pijemy?- zapytał Shuuzou.
–    Nie mamy raczej wielu powodów ku temu – zauważył Haizaki, marszcząc lekko brwi.- To tylko święta.
–    No wiesz, niby tak, ale zawsze można wnieść jakiś toast.- Nijimura wzruszył ramionami.- Może wypijemy za...
–    Nawet o tym nie myśl – przerwał mu z westchnieniem Shougo, upijając łyk ze swojej szklanki.
–    Nie skończyłem nawet mówić...
–    Dobrze wiem, co chciałeś powiedzieć.
    Nijimura patrzył na niego przez chwilę w milczeniu, a potem odwrócił głowę w kierunku telewizora. Oparłszy się łokciami o kolana, popijał swoją wódkę, nie zwracając większej uwagi na program, który oglądali.
    Oczywiście, że chciał wypić za niego i Haizakiego. Ostatecznie powrócił do domu, wrócił do Shougo, gotów na nowo się z nim związać. Nieważne, czy dalej by go zdradzał, czy nie, liczyło się dla niego to, że znowu mieszkają ze sobą, znowu są blisko siebie i spędzają razem czas.
    Naturalnie, od samego początku spodziewał się złego traktowania. Już wcześniej, przed rozstaniem, był przyzwyczajony do tego, że czasami wdawali się w bójki. Ich związek nie był do końca normalny – kochali się, ale żaden z nich tak naprawdę nie potrafił okazać tego we właściwy sposób.
    Aż pewnego dnia Shuuzou nie wytrzymał. Miał dość zdrad, dość oszukiwania... Związał się z kobietą i poznał, co to prawdziwa miłość. Nie powiedział o tym Haizakiemu, ale prawda była taka, że podobał mu się sposób, w jaki traktowała go jego narzeczona. Patrzyła na niego z miłością, troszczyła się o niego, nie kłóciła się tak zażarcie... po prostu – okazywała mu uczucia.
    Lecz ostatecznie to nie jej uczuć pragnął.
    Pragnął uczuć Haizakiego.
    Dlatego właśnie wrócił – ponieważ tam, w Ameryce, nie było dnia, żeby nie myślał o Shougo i nie zastanawiał się, jak potoczyłoby się ich życie, gdyby obaj nauczyli się traktować swój związek poważnie, jak inne zakochane pary. Każdy wolny czas spędzał na rozmyślaniu, co on, Nijimura, mógłby dla nich jeszcze zrobić. Czy sama rozłąka podziała? Czy trzeba czegoś więcej, niż czasu?
–    Mogę dziś z tobą spać?- zapytał cicho w pewnym momencie.
    Haizaki upił łyk swojej wódki i, nie patrząc na niego, mruknął w odpowiedzi:
–    Nie mam dziś ochoty.
–    Nie mówię o seksie.- Shuuzou również pociągnął łyk ze swojej szklanki.- Chcę tylko spać dziś w twoim łóżku. Z tobą.
    Shougo odwrócił spojrzenie od telewizora, spoglądając na Nijimurę. Wpatrzony był w ekran, jego twarz wydawała się być trochę napięta, jakby stresował się nadchodzącą odpowiedzią – czy raczej obawiał się, iż nie otrzyma tej, której oczekiwał.
    Haizaki nie miał zamiaru długo trzymać go w niepewności.
–    Nie – powiedział spokojnie, popijając wódkę.
    Shuuzou również się napił. Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie, oglądając talk-show, na które tak naprawdę żaden nie zwracał większej uwagi. W końcu Nijimura dopił resztę alkoholu w swojej szklance i westchnął cicho.
–    Dlaczego nie?- zapytał.
–    A dlaczego miałbym się zgodzić na coś takiego?
–    To tylko spanie razem w łóżku, nic więcej.
–    To jest „aż” spanie w jednym łóżku, podczas gdy masz własną sypialnię – mruknął Haizaki. Dolał sobie wódki z butelki i znów pociągnął łyk, opierając się wygodnie o oparcie kanapy.- Gdybym się zgodził, to byłoby zbyt podobne do tego, co było dawniej. A my nie istniejemy już jako para.
    Choć Haizaki powiedział to zupełnie naturalnym tonem, w którym nie dało się wychwycić żadnego negatywnego brzmienia, Nijimurę dotknęły jego słowa. Oczywiście, żaden z nich nie powiedział, że oficjalnie wrócili do dawnych relacji, ale przecież sypiali ze sobą. Czy samo to nie było już „tym, co dawniej”? Nieważne, który z nich miał ochotę – kiedy chcieli seksu, po prostu wychodzili z inicjatywą i kończyło się to w łóżku, na kanapie, kuchennym stole, wannie, czy gdziekolwiek indziej w ich wspólnym mieszkaniu.
    Żaden z nich nie potwierdził, że do siebie wrócili. Ale ich zachowanie dało już Shuuzou nadzieję, że wracają do tego, co było.
–    Ryczysz?- mruknął Haizaki, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami.
–    Spierdalaj – odparł Nijimura, wycierając kciukiem łzę, która próbowała wymknąć się ukradkiem z oka.
    Shougo milczał. Nie ukrywał, że trochę zaskoczyła go reakcja Nijimury. Nigdy nie widział, żeby płakał. Zawsze był twardym facetem, nieugiętym, silnym i dominującym. Haizakiemu zawsze wydawało się, że nie ma na tym świecie siły, która mogłaby go złamać.
    Cóż, najwyraźniej jednak była...
–    Wiesz, Shuuzou – zaczął cicho, upiwszy łyk wódki i wpatrzywszy się w ekran telewizora.- Była taka jedna noc, po twoim odejściu... kiedy płakałem. To było tak wkurwiające i dołujące uczucie, że postanowiłem już nigdy nie poddawać się słabości. Teraz mam wrażenie, jakby nic nie było w stanie mnie ruszyć.- Haizaki spuścił wzrok na szklankę, którą trzymał w dłoniach.- Nic, prócz twojego ponownego odejścia.- Nijimura, do tej pory wpatrzony w ekran przed sobą, teraz spojrzał na mężczyznę, zdumiony.- Nawet nie myśl o tym, żeby powiedzieć teraz coś w stylu „Już zawsze będę przy tobie” czy „Już nigdy cię nie opuszczę” - ostrzegł go Haizaki, patrząc na niego gniewnie.- Jesteś dupkiem, Shuuzou. Dupkiem, którego kocham. I właśnie z tego powodu nigdy nie będziemy razem.
    Nijimura milczał. Czy to przez alkohol, czy przez nadmiar własnych uczuć – nie był w stanie odnaleźć właściwych słów. Odkąd on i Haizaki się znali, Shougo nigdy nie był z nim tak szczery i otwarty, jak teraz. W gruncie rzeczy, gdy się nad tym zastanowił, doszedł do wniosku, że to był pierwszy raz, kiedy w ogóle rozmawiali o swoich uczuciach. Od jego przyjazdu z Ameryki póki co była to jedyna pozytywna zmiana.
–    Zmieniłeś się przez ten czas – mruknął cicho Nijimura.- Mam wrażenie, że... sam nie wiem. Stałeś się bardziej dojrzały.
–    Być może.- Haizaki skrzywił się lekko.- Nie licz na to, że zobaczysz we mnie dawnego Shougo. On już nigdy nie wróci.
–    Dlaczego?
    Haizaki upił spory łyk wódki, opróżniając szklankę, a potem odłożył ją na stolik i wstał z kanapy.
–    Bo tamten Shougo był twoim chłopakiem – odparł.
    Wyszedł z salonu, znikając w korytarzu. Nijimura słyszał, jak zapala światło w łazience i zamyka się w środku.
    Shuuzou pokiwał lekko głową i uśmiechnął się do siebie pod nosem, prychając cicho. Uniósł szklankę do ust, by się napić, jednak w ostatniej chwili zrezygnował. Powolnym ruchem opuścił dłoń, a potem odłożył szklankę na stolik. Zamiast niej wziął do ręki całą butelkę i, oparłszy się ciężko o parcie kanapy, pociągnął długi łyk.
    Czekała go ciężka noc, więc im szybciej zabije niechciane myśli, tym lepiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń