[MnU] Odcinek 48

Moda na Uke
Odcinek 48


–    Akashi-kun, to drugi raz w moim życiu, kiedy czuję się tak podekscytowany – powiedział Kuroko, przyglądając się ogromnej białej budowli przez boczną szybę samochodu.
–    Drugi?- mruknął Seijuurou, parkując na wolnym miejscu i niechętnie spoglądając na wejście. Obaj z Kuroko mieli na sobie gustowne garnitury, odpowiadające tak eleganckiej imprezie jak Bal Charytatywny Dżentelmenów, na który właśnie dotarli.
–    Tak – potwierdził spokojnie Tetsuya.
–    Kiedy był ten pierwszy raz?- westchnął Akashi, odpinając pas bezpieczeństwa.
–    Kiedy dostałem Nigou – odparł błękitnowłosy.
    Seijuurou spojrzał z zainteresowaniem na swojego przyjaciela. W granatowym garniturze i czarnym krawacie prezentował się zaskakująco dobrze, choć Akashi wolał go w jego zwyczajnych, raczej luźnych ubraniach. On sam miał na sobie podobny garnitur, lecz w kolorze grafitowym.
–    Hmm.- Akashi oparł się wygodnie o oparcie swojego fotela, uniósł lewą dłoń i zaczął kolejno odliczać.- Więc pierwszy raz był dzięki mnie, ponieważ przywiozłem ci szczeniaka, drugi raz był również dzięki mnie, ponieważ zabrałem cię na bal... Po balu jedziemy do mojego apartamentu, więc liczę na to, że dzięki mnie podekscytujesz się po raz trzeci.
–    Czy oni mają tam poncz?- zapytał Kuroko, ignorując przyjaciela i wpatrując się w drzwi wejściowe, do których prowadziły szerokie marmurowe schody.- Nigdy nie piłem ponczu.
–    Cóż, przekonajmy się – rzucił z uśmiechem Seijuurou.
    Mężczyźni wysiedli z auta, po czym skierowali się ku wejściu. Akashi zauważył, że Kuroko, choć po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji, nie wyglądał na przesadnie zdenerwowanego. Czerwonowłosy po raz kolejny przypomniał sobie, że uwielbiał w nim tę cechę – nieważne, czy Tetsuya znajdował się wśród plebsu, czy śmietanki towarzyskiej świata biznesu, zawsze zachowywał się równie swobodnie i nikogo z góry nie oceniał po wyglądzie.
    Wspięli się po schodach do szerokich, zdobionych skomplikowanymi wzorami drzwi. Przed nimi stało dwóch umundurowanych mężczyzn, którzy otwarli je przed nimi. Akashi i Kuroko przekroczyli próg i znaleźli się w obszernym holu.
–    Hmm...- Kuroko rozejrzał się dyskretnie po wnętrzu. Podłoga, na którą składały się czarne i białe płyty poukładane naprzemiennie po skosie, błyszczała niczym lustra – odbija zresztą pomalowany na żółto i biało sufit, z którego zwisały piękne, kryształowe żyrandole. Ściany również miały kolory przyciemnionej żółci oraz czystej bieli, a w tej przed dwójką przyjaciół tkwiły kolejne drzwi, zza których dochodził do nich gromki hałas.
–    Nie robi wrażenia, co?- Akashi obrzucił hall krytycznym wzrokiem.- Doprawdy, zero gustu. Mam nadzieję, że chociaż sala balowa prezentuje się bardziej okazale.
–    Pozostaje nam wejść tam i się przekonać – stwierdził Kuroko, ruszając naprzód.- A tak swoją drogą, czy nie powinieneś przypadkiem pokazać komuś swojego zaproszenia?
–    Nie ma takiej potrzeby. Zatrudnieni ochroniarze na zewnątrz z pewnością znają każdego zaproszonego gościa. Nie osobiście, rzecz jasna, ale z wyglądu. Zostali wyszkoleni, nie potrzebują potwierdzenia. Dlatego nie wychodź nigdzie beze mnie, bo nie wpuszczą cię z powrotem.
–    Dobrze.- Kuroko skinął głową.
    Akashi uśmiechnął się do niego lekko, po czym otworzył drzwi i przepuścił przyjaciela przodem.
    Sala balowa w istocie prezentowała się imponująco. Tak ogromna i wypełniona ludźmi, że Kuroko nie był w stanie określić, ile mogła liczyć sobie metrów, a wystrojona niczym bajkowy pałac. Kształtem co prawda przedstawiała prostokąt, jednak sufit był ogromną owalną kopułą o misternym, pięknym zdobieniu. Ściany były biało-złote, a co kilka metrów widniały na niej piękne, złote świeczniki. Na samym końcu, na widocznym wniesieniu grała nieliczna orkiestra, po lewej stronie stały nakryte śnieżnobiałym obrusem stoły, a pośrodku i po prawej stronie niezliczona ilość mężczyzn przeprowadzała ze sobą rozmowy i śmiała się, gawędząc przyjacielsko.
    Wyglądało jednak na to, że nie była to jedyna sala – mniej więcej pośrodku prawej ściany znajdowało się szerokie, łukowate przejście prowadzące do kolejnej części, gdzie widać było poruszające się sylwetki, odziane w garnitury.
–    Trochę tłoczno – stwierdził Akashi z pełnym niezadowolenia westchnieniem.- Postaram się pozałatwiać sprawy możliwie jak najszybciej. Mam nadzieję, że nie zanudzisz się w moim towarzystwie.
–    Spokojnie, Akashi-kun – powiedział Tetsuya.- Jeśli mają poncz, mogę tutaj siedzieć choćby do rana.
–    O ile ci zasmakuje – dodał z uśmiechem Seijuurou.- Poszukam go dla ciebie. W tym czasie rozejrzyj się wokół. Jeśli znajdziesz jakąś sławę, którą chcesz poznać, to ci ją przedstawię.
–    Znasz wszystkie sławy, Akashi-kun?
–    Nie. Ale nikt nie ośmieli się odmówić rozmowy ze mną.- To powiedziawszy, Akashi oddalił się w kierunku stołów.
    Kuroko uśmiechnął się lekko, odprowadzając czerwonowłosego wzrokiem. Zdążył się już przyzwyczaić do charakteru Seijuurou, ale to wciąż było zaskakujące, że chociaż Akashi miał wysokie mniemanie o sobie, nigdy nie wypadał z tą cechą źle – wręcz przeciwnie, jego pewność siebie często wprawiała Tetsuyę w rozbawienie.
    Mężczyzna westchnął cicho, rozglądając się wokół i szukając jakiejś znajomej twarzy. Wątpił, żeby znaleźli się tutaj bohaterowie „Seme życia”, ale miał nadzieję, że zobaczy chociaż jakiegoś ulubionego aktora Kise, żeby mógł wziąć od niego autograf i odrobinę podroczyć się ze starszym bratem.
    Ale, ku jego zaskoczeniu, to raczej ulubiony aktor Ryouty znalazł jego.
–    Tetsuś~!
    Kuroko odwrócił się w stronę podejrzanie znajomego głosu i uniósł nieznacznie brwi na widok śpieszącego w jego kierunku Reo Mibuchiego. W białym garniturze oraz ciemnoniebieskiej koszuli prezentował się nad wyraz dobrze, choć zdaniem Tetsuyi na taką imprezę powinien był dodatkowo założyć krawat. Reo jednak najwyraźniej się tym nie przejmował, górne guziki jego koszuli były nawet odpięte.
–    Reo-san – bąknął Kuroko, kiedy Mibuchi wydostał się z tłumu i, znalazłszy się tuż obok błękitnowłosego, przytulił go do siebie.
–    Och, jak ja cię dawno nie widziałem, Tetsusiu!
–    Cóż, ja ciebie również...- Kuroko nie miał pojęcia, jak się zachować. Przecież wokół byli ludzie – dorośli mężczyźni, w dodatku biznesmeni, politycy i same inne sławy!- a Reo na ich oczach jak zawsze potraktował Tetsuyę niczym młodszego braciszka.
    Rozpieszczanego, w dodatku.
–    Co tutaj robisz, przyszedłeś z Ryoutą?- zagadnął Mibuchi, kiedy odsunął się już od Kuroko i spojrzał na niego, uśmiechając się pięknie.
–    Ryouta-kun w tym roku podarował sobie imprezy, wciąż nie czuje się na siłach po wypadku – wyjaśnił spokojnie Tetsuya.- Jestem tu z moim przyjacielem, Akashim-kun.
–    Ach, tak, słyszałem co nieco o nim.- Reo z uśmiechem pokiwał głową, krzyżując ręce na piersiach.- Ryou-chan wspominał mi coś o jego... licznych zdolnościach.
–    Nie ukrywam, że Akashi-kun jest bardzo utalentowany, pod wieloma względami – potwierdził Kuroko. Reo patrzył na niego dziwnie, jednak w momencie, gdy Kuroko miał zapytać go o co chodzi, obok nich zjawił się młody przystojny mężczyzna, uśmiechając się promiennie do Tetsuyi.
–    Cześć, jestem Kotarou!- przedstawił się.
–    Och, właśnie, wybacz, Kotuś!- Mibuchi klasnął w dłonie, po czym prawą wskazał na swojego kompana.- Tetsuś, to jest Hayama Kotuś, mój przyjaciel! Nie mieliście jeszcze okazji się poznać. Zabrałem go ze sobą na ten bal.
–    Kuroko Tetsuya, bardzo mi miło.- Kuroko skłonił się przed nim grzecznie, po czym spojrzał niepewnie na wyższego z mężczyzn.- Uhm... Czy Eikichi-san również tu jest?
–    Och, dzięki bogom, że nie.- Reo wywrócił oczami.- Nie mogłem go ze sobą zabrać, bo jeszcze policzyliby mi koszta za wszystko, co ta bestia by zjadła! I, dodatkowo, pociągnęliby mnie do odpowiedzialności za zepsucie imprezy, gdy wszyscy goście wyszliby stąd głodni. Łącznie z Nebuyą...- Mibuchi pokręcił głową z dezaprobatą, a Kuroko uśmiechnął się lekko. Znał możliwości Eikichiego, ale wiedział też, że chociaż niezły z niego był żarłok, Reo kochał go jak mało kogo. Różnili się od siebie jak ogień i woda, a jednak byli doskonałą, kochającą się parą.- Och, przepraszam was na moment – powiedział z troską w głosie, patrząc gdzieś w tłum.- Muszę podejść i porozmawiać z moim starym przyjacielem, reżyserem. Wrócę do was niebawem!
    Reo wyminął ich obu, przy okazji na moment kładąc dłoń na głowie Kuroko. Tetsuya spojrzał za nim z lekką irytacją, a Hayama roześmiał się na ten widok.
–    Jest stanowczo zbyt nadopiekuńczy, prawda?- zagadnął, uśmiechając się do niego.- Wiem z własnego doświadczenia, mnie też głaszcze przy każdej możliwej okazji!
–    Od dawna przyjaźni się z moim bratem i zdarza mi się myśleć o Reo-san jak o członku naszej rodziny, ale mógłby darować sobie takie czułostki w miejscach publicznych – westchnął Kuroko.- Bo na to, by w ogóle przestał to robić, raczej nie mam co liczyć. Nie mam już dziesięciu lat, a on i tak traktuje mnie jak dziecko, podobnie zresztą jak mój starszy brat.
–    Mówisz o Kise?- zapytał Kotarou, przechylając lekko głowę.
–    Tak – odparł Tetsuya z lekkim zaskoczeniem.- Znasz go? Raczej niewiele osób kojarzy mnie z nim...
–    Och, miałem okazję poznać go w barze, w którym pracowałem. Zdaje się, że miał wtedy jakieś miłosne rozterki, trochę sobie pogadaliśmy. Co u niego słychać? Słyszałem, że miał wypadek – dodał, poważniejąc.
–    Owszem, ale to już na szczęście przeszłość – westchnął Kuroko, odruchowo poprawiając swój garnitur. Nie lubił przypominać sobie tamtych przykrych wydarzeń i dni spędzonych na zamartwianiu się o życie i zdrowie blondyna.- Teraz wrócił już do pracy i ma się całkiem dobrze. Może chciałbyś się z nim skontaktować osobiście? Mogę dać ci do niego numer.
–    Och, nie trzeba, właściwie to mam do niego numer, ale jakoś tak... no cóż, raczej się ze sobą nie kontaktujemy.
–    Jeśli będziesz miał ochotę, to śmiało to zrób - powiedział z uśmiechem Kuroko.- Założę się, że zaniedbał wasze relacje ze względu na jego problemy sercowe, ale już jest lepiej, więc na pewno z chęcią się z tobą spotka.
–    Cóż... w takim razie spróbuję jutro do niego zadzwonić!- Hayama rozpromienił się.- Kise-chan był bardzo sympatyczny, od razu go polubiłem.
–    Trzeba przyznać, że ciężko go nie lubić.- Kuroko uśmiechnął się, a potem spoważniał, marszcząc w zastanowieniu brwi.- Chyba że jest się jego młodszym bratem...
–    Tetsuya, znalazłem twój poncz.- Za plecami Kuroko wyłonił się Akashi z dwiema szklankami w dłoniach. Podał jedną błękitnowłosemu, a ten odebrał ją, skinąwszy głową.
–    Dziękuję, Akashi-kun.
–    Widzę, że sam znalazłeś sobie jakąś sławę – powiedział Seijuurou, przyglądając się Hayamie.- Proszę wybaczyć, ale nie poznaję pańskiej twarzy.
–    Och, jestem sławnym sprzedawcą na rynkowym straganie!- Kotarou roześmiał się wesoło.- Zapraszam do mnie serdecznie, zawsze mam świeże warzywka!
    Seijuurou uniósł brew, spoglądając pytająco na Kuroko, a ten, upiwszy kilka drobnych łyków ponczu, pospieszył z wyjaśnieniem:
–    Hayama-kun to przyjaciel Reo-san, przyszli tutaj razem.
–    Mibuchi tutaj jest?- Akashi zbladł. Rozejrzał się po tłumie, przesuwając po nim uważnym spojrzeniem.- Tetsuya, czy wiesz, że wobec tego znajdujemy się w niebezpieczeństwie?
–    Raczej ty, Akashi-kun – poprawił go grzecznie Kuroko.- Ja jeszcze mogę stać się niewidzialnym.
–    O ile przypomnisz sobie, jak to robiłeś – odparował Seijuurou, krzywiąc się lekko.- Muszę go unikać, nie będzie dobrze, jeśli zacznie mnie ściskać na oczach moich partnerów biznesowych... Długo zamierza tu siedzieć?- zapytał, zwracając się do Hayamy.
–    Mówił coś o balowaniu do rana, ale spokojnie, przypilnuję go, żeby nie robił nic głupiego.- Kotarou uśmiechnął się do nich.
–    Będę nad wyraz wdzięczny – westchnął Akashi, po czym spojrzał na swojego przyjaciela, który dalej sączył poncz, który wyraźnie mu zasmakował.- To co? Masz ochotę poznać jakąś sławę? Gdy do ciebie wracałem, chwilę rozmawiałem z Nashem Goldem, to sławna gwiazda filmów pornograficznych.
–    Zaprosili gwiazdę porno na bal dżentelmenów?- zdziwił się Hayama, a Kuroko zaśmiał się lekko, nie mogąc się powstrzymać. Akashi spojrzał na niego z zaskoczeniem.
–    Nie pij za dużo tego ponczu, Tetsuya – poprosił.
–    Jest dobry – stwierdził Kuroko, znów upijając łyk. Akashi najwyraźniej sądził, że błękitnowłosy już zdążył się upić, ale jego po prostu rozbawiła uwaga Kotarou.
–    Skoro tak mówisz.- Seijuurou wzruszył ramionami, po czym rozejrzał się wokół siebie. Wzrokiem namierzył wysokiego mężczyznę o pokaźnej posturze i długich wąsach, którego miał nadzieję spotkać na tej imprezie.- Zostajesz tutaj, czy masz ochotę popatrzeć, jak pracuję?
    Kuroko spojrzał na niego bez zrozumienia, a kiedy Akashi skinął głową w kierunku tłumu, pojął, że on wypatrzył jednego z tych „potencjalnych partnerów biznesowych”, o których mówił podczas świąt.
–    Z chęcią pójdę z tobą – powiedział Tetsuya, a potem spojrzał na Hayamę.- Masz ochotę się do nas przyłączyć, Hayama-kun?
–    Och, lepiej pójdę poszukać Reo.- Kotarou machnął z uśmiechem dłonią.- Przypilnuję, żeby dzieliła was bezpieczna odległość. Ale spotkajmy się później, wymienimy się numerami!
–    Oczywiście, z przyjemnością.- Tetsuya uśmiechnął się do niego, a Akashi zmierzył blondyna od stóp do głów.
    Kiedy razem z Kuroko oddalili się na tyle, by Hayama nie mógł ich usłyszeć – co w tym tłumie nie było wcale dużą odległością, zważywszy na spory hałas – Seijuurou zagadnął przyjaciela:
–    Nie ma mnie jedną minutę, a ty już podbijasz czyjeś serca?
–    Nie ma mnie przy tobie jedną minutę, a ty już zagadujesz gwiazdę porno, Akashi-kun? – odgryzł się z uśmiechem Kuroko.
    Seijuurou również uśmiechnął się pod nosem, przyznając mu punkt. Właściwie to niepokoiło go, że Kuroko zbiera ich ostatnio stanowczo zbyt wiele, powoli wychodząc na prowadzenie. Powinien popracować nad tym, by szybko to zmienić.
    Od jego celu dzieliło ich zaledwie kilkanaście kroków, lecz niespodziewanie usłyszeli czyjś odrobinę donośny głos, wyraźnie każący im zwrócić na siebie uwagę:
–    Proszę, proszę, czyż to nie Akashi Seijuurou?
    Tetsuya z zaciekawieniem obrócił głowę w lewą stronę, skąd dochodził ów głos. Zdziwiło go, że Akashi, nawet nie spojrzawszy w tamtym kierunku, zacisnąć szczękę i spiął się nieco, prostując plecy. Dopiero po chwili uśmiechnął się niemożliwie sztucznie i powoli odwrócił w lewo.
–    Mayuzumi-san – bardziej wycedził, niż powiedział.- Cóż za zaskoczenie, spotkać cię na tym Balu Dżentelmenów.- Wyraźnie podkreślił ostatnie słowo.
–    Zauważyłem cię przed momentem i tak właśnie zastanawiałem się, czy przypadkiem nie przyszedłem na złą imprezę – odparł spokojnie mężczyzna, który do nich podszedł.
    Kuroko przyjrzał mu się z jawnym zainteresowaniem. Nie zdarzyło mu się jeszcze być świadkiem rozmowy, w której Akashi dogryza komuś innemu niż jego braciom – i w dodatku ten ktoś był wobec niego równie kąśliwy.
    Mężczyzna był wysoki, przynajmniej o dziesięć centymetrów wyższy od Akashiego i Kuroko. Był szczupłej budowy, ale widać było, że sylwetkę ma zadbaną, odpowiednio umięśnioną. Tetsuya musiał przyznać, że w grafitowej koszuli oraz jaśniejszym od niej garniturze prezentował się elegancko – i był bardzo przystojny. Miał odrobinę przydługie szare włosy i podobnego koloru oczu. Choć jego spojrzenie zdawało się być odrobinę puste i jakby nieobecne, Kuroko miał wrażenie, że mężczyzna uważnie śledzi wzrokiem każdy najmniejszy szczegół.
    A teraz szczegółów tych szukał u Kuroko.
–    Witam – powiedział łagodnym, choć beznamiętnym tonem.- Mayuzumi Chihiro, dyrektor Mayuzumi Company.
–    Kuroko Tetsuya, bardzo mi miło.- Tetsuya ukłonił się przed nim grzecznie, a Mayuzumi w odpowiedzi skinął głową, choć dopiero po dłuższej chwili. Zwrócił swe spojrzenie na Akashiego, a Kuroko mógłby przysiąc, że na jego ustach przez krótki moment zaigrał lekki uśmieszek.
–    Zostajesz na aukcji, Akashi-san?- zagadnął podejrzanie uprzejmym tonem.- Wygląda na to, że czeka nas wiele interesujących licytacji, niektóre z całą pewnością cię zainteresują. Nash Gold na przykład oddał swoje cenne zabawki.
–    Obiło mi się to o uszy, dlatego postanowiłem dać ci wolną rękę, Mayuzumi-san – odpowiedział spokojnie Seijuurou. Aluzja co do kupienia przez niego zabawek gwiazdy porno była aż nazbyt czytelna, dlatego też nie powstrzymywał się przed rzuceniem tej równie czytelnej obelgi.
–    To bardzo miłe z twojej strony – stwierdził Chihiro.- Właściwie dobrze się składa, bo chyba spóźniłem się z prezentem urodzinowym dla ciebie.
    Kuroko zerknął na swojego przyjaciela, czekając na jego ripostę, lecz ku jego najwyższemu zdumieniu Akashi milczał. Zacisnął wargi, nie kryjąc się z wrogim spojrzeniem, które wbijał w Mayuzumiego. Ten zaś stał przed nimi ze spokojnym, prawie beznamiętnym wyrazem twarzy. Nie okazywał żadnych emocji, choć atmosfera wokół mężczyzn przytłaczała nawet Kuroko.
–    Wybaczcie, drodzy panowie, ale czas już na mnie – powiedział Mayuzumi.- Tej nocy czeka mnie jeszcze sporo rozmów, a chciałem się tylko przywitać.- Zwrócił się do Kuroko.- Miło mi było pana poznać, Kuroko-san. Do zobaczenia.
–    Do widzenia.- Tetsuya znów skłonił się lekko. Zauważył, że Akashi tylko uśmiechnął się pod nosem i upił łyk swojego ponczu.
    Kiedy Chihiro się oddalił, Seijuurou wziął głęboki oddech, a Kuroko przyjrzał mu się poniekąd z zainteresowaniem, a poniekąd z troską. Jeszcze nigdy nie widział, żeby jego przyjaciela spotkała tak druzgocąca słowna porażka.
–    Uhm...- Błękitnowłosy nie był pewien co powiedzieć, a milczenie między nimi stawało się trochę napięte.
–    Wybacz – westchnął Akashi, posyłając mu krótki uśmiech.- Mayuzumi to mój największy biznesowy rywal. Nie sądziłem, że jego również zaproszono na tę imprezę, bo ciężko go nazwać dżentelmenem.- Seijuurou prychnął drwiąco. Kuroko pomyślał sobie, że Akashiego też właściwie czasami ciężko było tak nazwać, jednak zachował tę uwagę dla siebie.
–    Zdaje się, że wytrącił cię odrobinę z równowagi...- zaczął ostrożnie.- To zaskakujące, że między wami istnieje taka wrogość i nie boicie się dogryzać sobie w tak jawny sposób.
–    Nie potrafimy inaczej rozmawiać – wyjaśnił Seijuurou, ruszając przed siebie. Położył dłoń na plecach Kuroko, obracając go w tym samym kierunku, by błękitnowłosy podążył u jego boku.- Ze względu na twoją obecność musiałem się powstrzymywać. Nasza drobna potyczka była tylko wersją demo, ciesz się, że nie byłeś świadkiem pełnej wersji.
–    Ale ta „potyczka” chyba nie zepsuła ci humoru na stałe, prawda?- zapytał niepewnie Tetsuya.- Myślę, że jeszcze możemy się w miarę dobrze bawić na tej imprezie.
–    Cóż...- Akashi zawahał się, spoglądając na Kuroko.- To, czemu nie mogę zaprzeczyć, jeśli chodzi o Mayuzumiego, to fakt, że posiada doskonałe umiejętności strategiczne. Mówię to z ogromnym żalem, ale Chihiro jest inteligentny i przebiegły i, co gorsza, są to nasze wspólne cechy. A w tym przypadku największą tragedią jest to, że myślimy podobnie, wobec czego moi potencjalni kontrahenci, to także jego potencjalni kontrahenci.
–    A więc istnieje obawa, że, mówiąc kolokwialnie, sprzątnie ci sprzed nosa potencjalnych partnerów biznesowych – stwierdził Kuroko, marszcząc lekko brwi.
–    Tak.- Seijuurou skinął głową, zatrzymując się i patrząc z lekkim zrezygnowaniem na przyjaciela.- Pytanie więc, do których biznesmenów już się dorwał. Nie chciałbym tracić czasu na użeranie się z tymi, którzy po rozmowie z Mayuzumim są gotowi podpisać z nim umowę. Przekonywanie ich o tym, że moja firma jest lepsza będzie zbyt czasochłonne, a Chihiro będzie dalej łowił kolejne grube rybki.
–    Więc co robimy?- zapytał Kuroko, wzruszając lekko ramionami.
–    Wygląda na to, że twój urok osobisty przyciąga ludzi, więc zdamy się na niego – stwierdził z uśmiechem Seijuurou. Jego humor najwyraźniej nieco się poprawił.
–    Chodzi ci o ten podejrzany uśmieszek Mayuzumiego-san?
–    Zauważyłeś?- Akashi popatrzył na niego z uznaniem.- Cóż, to akurat była oznaka rozbawienia. Przedstawiając się, nie podałeś swojego stanowiska, więc Chihiro od razu pojął, że nie jesteś biznesmenem. Pod tym względem nie jest taki, jak ja, zadawanie się z ludźmi „z zewnątrz”, czyli spoza świata biznesu, jest dla niego niemal ujmą na honorze. Ten głupi uśmieszek miał mi pokazać, że gardzi moim towarzystwem. Ale nie przejmuj się, nawet gdybym wiedział, że został zaproszony, i że zjawi się na tym balu, i tak zabrałbym cię ze sobą.
–    Jest mi niezmiernie miło – stwierdził Tetsuya, po czym z lekkim żalem spojrzał na swoją pustą szklankę po ponczu.- Czy Reo-san go zna? Może naślemy go na niego, żeby go czymś zajął?
–    Żałuję, ale raczej się nie znają – westchnął Akashi.- Mayuzumi unika aktorów i modeli, jest pochłonięty biznesem, ponieważ kontakty z kimś, kto nie przyniesie mu żadnych zysków, są dla niego po prostu bezwartościowe.
–    Naprawdę jest takim złym człowiekiem?- zapytał Kuroko, marszcząc nieznacznie czoło.
–    Uwierz mi, nie istnieje żadne słowo kojarzone ze „złym”, które byłoby w stanie opisać tego człowieka. Powiedzieć, że to skur...- Seijuurou urwał, zerkając z zakłopotaniem na przyjaciela, który uniósł w zaskoczeniu brwi. Akashi nigdy przy nim nie przeklinał.- Powiedzieć, że to podła żmija, to za mało – poprawił się Akashi, rozluźniając odrobinę swój krawat.- Cofnijmy się do stołów, potrzebuję odrobiny tego twojego ponczu...
–    Z miłą chęcią – zgodził się Kuroko.- A co potem? Mamy jakiś plan? Uprowadzenie Mayuzumiego-san? Zdaje się, że masz w bagażniku jeszcze trochę miejsca.
–    O ile wyrzucimy z niego poprzednie zwłoki, to damy radę jakoś go upchnąć – stwierdził Akashi. Mijany przez nich szczupły mężczyzna spojrzał za nimi z przerażeniem.- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tu ze mną jesteś, Tetsuya. Rozmowa z tobą wyjątkowo koi moje zszargane nerwy.
–    Schlebiasz mi, Akashi-kun.
–    Od czegoś muszę zacząć, żebyś w końcu mi się poddał.- Seijuurou zerknął na niego z uśmiechem.
–    Po tym jak dostałem Nigou, byłem już prawie na skraju.- Na te słowa Akashi zatrzymał się raptownie i spojrzał na przyjaciela z kamienną twarzą.- Prawie, Akashi-kun – rzucił z uśmiechem Tetsuya.
–    U ciebie nie mieliśmy za bardzo ku temu okazji, ze względu na twoich braci, ale dziś będziemy sami w moim apartamencie, więc mógłbyś mi odpowiednio podziękować za tego szczeniaka – stwierdził Akashi.
–    Tak myślisz?- Kuroko uśmiechnął się dziwnie, nie patrząc na Seijuurou.
    Akashi przełknął ślinę, przyglądając się uważnie twarzy błękitnowłosego. Po chwili westchnął ciężko, kręcąc głową.
–    Chyba będę pierwszym człowiekiem na Ziemi, który powie to w takiej sytuacji, ale mam cholerną nadzieję, że coś knujesz, Tetsuya.
    Kuroko pokręcił tylko głową, wciąż się uśmiechając. Akashi nic nie mógł zaradzić, wiedział, że nawet gdyby próbował naciskać, niczego z niego nie wyciągnie. Jeśli Tetsuya rzeczywiście coś planował, to Seijuurou będzie musiał uzbroić się w cierpliwość i zaczekać.
    Ale, niech go diabli, że zaczeka z największą przyjemnością.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń