Moda na Uke
Odcinek 44
Minęły ponad dwa tygodnie odkąd Kise i Oikawa ostatni raz się widzieli, i blondyn musiał przyznać, że nawet stęsknił się za tym wiecznie uśmiechniętym chłopakiem.
Tego dnia Ryouta wyjątkowo wcześnie kończył pracę i, korzystając z tego, że Tooru swoje zajęcia miał do godziny piętnastej, postanowili się spotkać. Oczywiście, swoje spotkanie zaplanowali z tygodniowym wyprzedzeniem, aby mieć pewność, że żaden z nich nie zaplanuje sobie na to popołudnie nic innego.
Fakt, że Oikawa zaprosił go do restauracji Loveless nieco trapił Kise. W końcu to właśnie tam on i Kasamatsu zerwali ze sobą – czy raczej to Yukio zerwał z nim – i Ryoucie nie było łatwo z myślą, że idzie tam na randkę. Ale mimo to zgodził się, ponieważ miał nadzieję, że restauracja ta przestanie być w ten sposób przykrym wspomnieniem, a stanie się jednym z tych przyjemniejszych.
Na miejscu zjawił się niemal punktualnie, bo tylko z kilkuminutowym opóźnieniem. Rozejrzawszy się po przytulnym wnętrzu doszedł do wniosku, że Oikawy jeszcze nie ma. Zdjął więc swoją kurtkę i, powiesiwszy ją na wieszaku, ruszył w głąb lokalu, by zająć im jakiś bardziej odosobniony stolik.
Miał nadzieję, że Tooru nie będzie miał problemu z rozpoznaniem go. Jako że zależało im na spokoju, Kise zmuszony był założyć jedną ze swoim peruk – wybrał czarną, zupełnie zwyczajną i nierzucającą się w oczy, do tego założył również soczewki w kolorze ciemnego brązu. Na swoją urodę nie miał już żadnego sposobu – nadal wręcz emanował przystojnością i kilka innych klientek restauracji obróciło się za nim z wypiekami na twarzy, gdy przechodził obok nich, ale na żadną nie zwrócił większej uwagi.
Usiadł przy stoliku pod ścianą, a kiedy podszedł do niego kelner pytając o zamówienie, poprosił o filiżankę kawy.
Sam był zaskoczony tym, jak bardzo cieszył się na to spotkanie. Wiedział, że to niezbyt przystoi w jego sytuacji – umawiać się z młodszym od siebie, po tym jak rozstał się z mężczyzną, z którym był w związku przez sześć długich lat. Próbował tłumaczyć się tym, że jest teraz wolnym człowiekiem i wolno mu poromansować z osiemnastolatkiem, w końcu nie robił nic niezgodnego z prawem, ale prawda była taka, że Oikawa zwyczajnie zawrócił mu w głowie.
Był przystojny, zabawny i wyjątkowo kochany. Zdawało się, że lubi każdą stronę Kise, poza tym był jego wielkim fanem, od lat zbierał wszystkie magazyny z jego sesjami i wspierał go w każdym konkursie, głosując tylko i wyłącznie na niego. Okazało się nawet, że w jednym z konkursów zgarnął koszulkę z jego podobizną oraz autografem.
Ryouta uśmiechnął się do siebie, nieco rozczulony, bezwiednie bawiąc się łyżeczką, którą kelner położył na podstawce z filiżanką. O serce Kasamatsu musiał trochę powalczyć, poza tym Yukio nigdy nie należał do romantyków i długo uciekał przed pocałunkami i pieszczotami. Fakt, że teraz to Ryoucie okazywane jest maksimum uwagi, mile łechtał jego ego.
– Chyba masz dobry humor, Ryou-chan!- usłyszał nagle nad sobą.
– Ech?- Kise zarumienił się lekko i uniósł nieznacznie głowę, napotykając ciepłe spojrzenie brązowych oczu. Oikawa uśmiechnął się do niego zabójczo, zajmując miejsce naprzeciwko niego.- Ach... hej, Oikawacchi!
– Hej! Wybacz mi małe spóźnienie, ale komunikacja o tej porze dnia to istna tragedia.
– Nie przejmuj się, sam dopiero przyszedłem.- Ryouta uśmiechnął się do niego lekko.- Czego się napijesz? Poproszę kelnera...
– W porządku, po drodze już złożyłem zamówienie.- Oikawa przewiesił przez oparcie krzesła swoją torbę oraz kurtkę.- Mamy dla siebie cały wieczór, Ryou-chan!
Kise skinął z uśmiechem głową, przyglądając mu się dyskretnie. Pierwszy raz widział Tooru w jego szkolnym mundurku i musiał przyznać, że wyjątkowo dobrze w nim wyglądał. Uniform składał się z beżowych spodni w kratę, tradycyjnej jasnoniebieskiej koszuli, swetra w kremowym kolorze oraz białej marynarki. Całości dopełniał również ciemnoczerwony krawat, którego Tooru dość mocno poluźnił.
– Szkoda, że nie możemy spotykać się na mieście nie incognito – westchnął Oikawa.- Podobają mi się peruki, które nosisz, ale zdecydowanie bardziej wolę twoje naturalne włosy. Mają ładny kolor i są takie przyjemnie miękkie w dotyku!- Nastolatek posłał Kise kolejny rozbrajający uśmiech.
– Możemy potem wpaść do mnie, jeśli chcesz.- Ryouta odpowiedział mu podobnym uśmiechem.- Oczywiście, o ile nie będzie ci przeszkadzało, że poznasz mojego młodszego brata, bo z pewnością już będzie w domu.
– Skąd, z miłą chęcią poznam twoje rodzeństwo, Ryou-chan!- odparł Oikawa.- Ale może innym razem, bo dziś akurat mam do ciebie małą prośbę!
– Tak?- Kise upił łyk swojej kawy, patrząc pytająco znad filiżanki na chłopaka.
– Bo widzisz, Ryou-chan, ostatnio sporo myślałem o mojej karierze modela – zaczął wyjaśniać Tooru. Skinął głową kelnerowi, który podszedł właśnie do ich stolika i postawił przed nim kubek zielonej herbaty.- Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli chcę na poważnie wejść do świata, w którym żyjesz ty, muszę zrobić to teraz, póki jestem młody i łatwo rozchwytywany. Dlatego też postanowiłem wysłać kilka swoich zdjęć do pewnej firmy!
– Och, to fantastycznie!- stwierdził Kise.- Ja sam zaczynałem jako gimnazjalista, więc dobrze wiem, jak ciężko jest się wybić. Dobrze, że myślisz o podjęciu pierwszych kroków już teraz. Sądzę jednak, że nie będziesz miał jakichś przesadnych problemów, w końcu jesteś przystojny i charyzmatyczny!
– Hmm, niby racja, ale branża, w której chcę występować stawia nieco poważniejsze warunki.- Oikawa uśmiechnął się do niego, mrużąc lekko oczy.- Czy po tym, jak wypijesz swoją kawę, możemy pójść do mnie i zrobisz mi kilka zdjęć, Ryou-chan? Kiedy poprzednio wysyłałem ci swoje zdjęcia, używałem samowyzwalacza, a sam rozumiesz, że tym razem muszę zadbać o bardziej profesjonalne fotki.
– Cóż, nie jestem może profesjonalistą, ale postaram się jakoś pomóc – powiedział Kise.- Mógłbym też zapytać mojego fotografa, jeśli chcesz...
– Och, nie ma takiej potrzeby.- Oikawa pokręcił przecząco głową.- Wolałbym na początek pozować przed tobą, niż przed obcym kolesiem. Przy okazji sprawdzę, na ile mnie stać – dodał, mrugając do niego okiem.
– Hoo?- Ryouta uśmiechnął się pod nosem.- Nie planowałem spieszyć się z piciem kawy, ale skoro tak stawiasz sprawę... Muszę przyznać, że mnie zainteresowałeś.
– Zapewniam, że nie będziesz żałował, że się nie ociągałeś – zaśmiał się Oikawa.
– Ale, skoro mówisz o „bardziej profesjonalnych” zdjęciach, czy to znaczy, że masz jakiś lepszy sprzęt? Jest dzisiaj pochmurnie, a będziemy potrzebować dobrego oświetlenia, no i aparat też raczej powinien być przynajmniej drugiej klasy...
– Spokojnie, moi rodzice od dawna wiedzą o moich planach i postanowili pomóc mi w zaprojektowaniu pokoju, który przeznaczę do pracy. Nie jest to może profesjonalne studio fotograficzne, ale aparat mam bardzo dobry, no i oświetlenie też da się ustawić wcale niezgorsze. Najważniejsze, żeby zdjęcia wyszły wyraźne i pokazywały cały mój urok, później resztą będą się zajmować profesjonaliści!
– Masz jakieś swoje kosmetyki?- zagadnął Kise.- Albo może pożyczymy od twojej mamy? Przypudrujemy cię trochę, żebyś za bardzo się nie świecił i wyglądał jeszcze piękniej niż w rzeczywistości!
– Mam u siebie kilka przydatnych rzeczy. Rany, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że mi pomożesz, Ryou-chan!
– Daj spokój, to będzie dla mnie czysta przyjemność! Nigdy nie spotkałem kogoś tak zmotywowanego do tego, żeby zostać modelem! Cieszę się, że to właśnie ja byłem twoim wzorem! Ach, tak przy okazji, zastanawiałem się niedawno... czy to możliwe, że już wcześniej do mnie pisałeś?
– Hm?- Oikawa przechylił lekko głowę, uśmiechając się.- Tak, napisałem do ciebie kilka listów, ale raczej zawierały same komplementy odnośnie twojej pracy. Pierwszy raz moje zdjęcia wysłałem właśnie wtedy, gdy byłeś w szpitalu. Widać to pomogło zwrócić na mnie twoją uwagę!- Tooru zaśmiał się lekko.
– Ach! To nie tak, że odpisałem ci tylko dlatego, że mi się spodobałeś...- Kise poczuł się nieco zażenowany.- Po prostu dopiero wtedy tak naprawdę znalazłem czas na czytanie wiadomości. Odpowiedziałem nie tylko tobie, ale też wielu innym moim fanom.
– Hoo?- Oikawa zdawał się nieco przybity.- Już myślałem, że jestem wyjątkowy...
– Jesteś – zaśmiał się Kise.- W końcu tylko z tobą się spotkałem!
Tooru uśmiechnął się do niego promiennie, po czym uniósł do ust kubek i upił kilka niewielkich łyków swojej herbaty. Ryouta również zajął się swoją kawą, nie chcąc pozwolić chłopakowi, by długo na niego czekał. Skoro mieli teraz plany, nie było sensu ociągać się z piciem.
– A tak właściwie, Ryou-chan...- zaczął swobodnym tonem Oikawa.- Jaka była twoja pierwsza myśl, kiedy zobaczyłeś moje nagie fotki?
– Hmm, cóż...- Kise zastanowił się przez chwilę, przypominając sobie moment, w którym po raz pierwszy odczytał e-mail Tooru.- Byłem naprawdę bardzo zaskoczony. Nigdy wcześniej nie otrzymałem takich nagich zdjęć od mojego fana. Nawet jeśli niektórzy próbowali być odważniejsi, to jednak mieli na sobie... no, cokolwiek!- Blondyn zaśmiał się lekko.- Uderzyła mnie więc przede wszystkim twoja pewność siebie i odwaga. Byłem ciekaw, jakim jesteś człowiekiem na co dzień. Nie ukrywam, iż nie sądziłem, że tak szybko się zaprzyjaźnimy.
– Ja nie sądziłem, że w ogóle mi odpiszesz!- Oikawa uśmiechnął się odrobinę melancholijnie.- Pewnie trudno będzie ci w to uwierzyć, ale te zdjęcia wysłałem zupełnie spontanicznie. Powiedzmy, że akurat miałem dość „męczący” okres w moim życiu i bardzo pragnąłem twojej uwagi. Zawsze byłeś dla mnie doskonałym autorytetem. Wierzę, że jesteśmy do siebie dosyć podobni.
– Uhm, co masz na myśli?- zapytał Kise.
– Możesz uznać, że jestem narcystyczny, czy coś w tym rodzaju, ale znam własną wartość i wiem, że jestem ponadprzeciętnie przystojny.- Oikawa wzruszył ramionami.- Potrafię zrobić użytek z mojej urody i nie muszę się nawet przesadnie starać, żeby kogoś zdobyć. Oczywiście, nie mówię, że to robię.- Tooru wywrócił oczami.- Ale już od dziecka, ze względu na moją urodę, zawsze otaczały mnie gromady dziewczyn, gotowe na jedno pstryknięcie palców zrobić wszystko, o co poproszę. Nawet te popularne szkolne piękności omdlewały na mój widok, haha!- Chociaż Oikawa roześmiał się, mówiąc to, Kise miał dziwne wrażenie, że w tonie jego głosu wyczuł zdecydowanie więcej żalu niż rozbawienia.- Kiedy moje koleżanki po raz pierwszy pokazały mi magazyn z tobą, od razu poczułem „to coś”.- Chłopak oparł podbródek o dłoń, przyglądając się Kise z lekkim uśmiechem.- Miałem dziwne przeczucie, że ja i ty, Ryou-chan, jesteśmy tacy sami. Że ty również miałeś takie dzieciństwo, i że dziewczyny zawsze przybiegały do ciebie na jedno skinienie.
– Nie ukrywam, że rzeczywiście tak było.- Blondyn skinął lekko głową, upijając łyk swojej kawy.- Ale szczerze mówiąc, nigdy jakoś nie zwracałem na to większej uwagi. W gimnazjum było fajnie, wychodziłem z dziewczynami na karaoke, ale większość czasu poświęcałem grze w kosza, ponieważ było to hobby moje i moich braci. Ja i Daikicchi byliśmy dodatkowo w tej samej klasie, więc w czasie przerwy obiadowej zawsze chodziliśmy na salę gimnastyczną, żeby pograć. Nie myślałem wtedy za bardzo o tym, jaki wpływ mam na przeciwną płeć. No a w liceum...- Kise zawahał się, drapiąc nerwowo po karku.
– Nie krępuj się, możesz dokończyć – powiedział Tooru, uśmiechając się łagodnie.
– Cóż...- Ryouta miał spore wątpliwości co do tego. W końcu, jakby nie patrzeć, on i Oikawa byli teraz na randce. Rozmawianie o ich byłych było raczej nie na miejscu.- W liceum nie zwracałem uwagi na nikogo... prócz Yukio – dokończył ślamazarnie, wzruszając ramionami.
– Gdybyś był w moim wieku, też pewnie od razu bym się zakochał i nie myślał o tych wszystkich dziewczynach, które lgną do mnie jak pszczoły do miodu!- zaśmiał się Oikawa.- To będzie ciężki orzech do zgryzienia – sprawić, żebym stał się dla ciebie choć odrobinę tak samo ważny, jak Kasamatsu-san. Wiem, że to szybko nie nastąpi – dodał poważniej Tooru, widząc, że Kise chce już się odezwać.- Jakby nie patrzeć, rywalizuję z dojrzałym mężczyzną, z którym byłeś w związku przez aż sześć lat! A my znamy się ile? Miesiąc?
– Raczej nie nazwałbym Yukio „dojrzałym” mężczyzną...- mruknął z uśmiechem Kise, na co Oikawa parsknął śmiechem.- Jest mi naprawdę niezmiernie miło, że mnie adorujesz, Oikawacchi. Ale nie chciałbym, żebyś robił sobie zbyt wielkich nadziei. Lubię się z tobą spotykać, bo mamy ze sobą wiele wspólnego i dobrze czuję się w twoim towarzystwie, ale...
– Zależy ci na seksie?- spytał z rozbawieniem Tooru.
– N-nie!- Kise spąsowiał na twarzy, prostując się w krześle tak gwałtownie, iż kolanem uderzył o drewnianą nogę. Stół szurnął głośno, zwracając uwagę pobliskich klientów, a Ryouta z cichym jękiem ukrył twarz w dłoniach, zażenowany, podczas gdy Oikawa wciąż uśmiechał się dobrodusznie.
– Obawiam się, że nie mam żadnego doświadczenia z mężczyznami!
– Kiedy mi naprawdę nie o to chodzi!- jęknął Ryouta, patrząc na niego spomiędzy palców, wciąż zarumieniony.- Jesteś przystojny i słodki, ale nawet gdybym chciałbym to zrobić, to bym nie mógł! Masz dopiero osiemnaście lat...
– Nie jestem znowuż taki niewinny, Ryou-chan, robiłem to już z dziewczynami.- Oikawa upił łyk swojej herbaty, wciąż się uśmiechając. Ta sytuacja wyraźnie go bawiła.
– To naprawdę nieważne, sęk w tym, że jesteś jeszcze licealistą, a ostatnią rzeczą jaką chciałbym zrobić, to zawieść cię pod względem oczekiwań.- Kise westchnął ciężko, odruchowo przeczesując dłonią włosy. Jego peruka zsunęła się lekko do tyłu, więc poprawił ją pospiesznie.
– Hmm... czyli nie mam co liczyć na to, że nasze randki skończą się czymś poważniejszym?
– Ee... cóż...- Kise zarumienił się jeszcze bardziej. Oparł łokieć o blat stołu, zakrywając dłonią usta i odwracając wzrok od Tooru.- Nie mówię, że nie... Po prostu nie chcę się z niczym spieszyć.
– Chcesz mnie najpierw bliżej poznać?
– Uważasz, że zachowuję się jak cnotka?- Ryouta spojrzał na niego ze zrezygnowaniem.
– Nie – odparł zwyczajnie Oikawa, uśmiechając się do niego łagodnie.- To naprawdę słodkie. I, szczerze mówiąc, trochę mi głupio, bo wychodzi na to, że to ja jestem jakiś napalony, hahaha! Ale, powiedzmy sobie szczerze...- Tooru przesunął dłonią po swoim karku, spoglądając na Kise z błyskiem w oku.- Chciałbym, żeby nasze spotkania zachowały charakter randek. To znaczy, nie musimy kończyć ich namiętnymi pocałunkami w ciemnych zaułkach, czy sekretnym trzymaniu się za ręce, ale chciałbym, żebyś traktował je na tyle poważnie, na ile możesz. Jestem w stanie znieść twoje spotkania z kobietami, bo jesteś popularny i dziennikarze zawsze...
– Eh? Nie umawiam się z nikim poza tobą – przerwał mu Ryouta, zupełnie zaskoczony jego słowami.
Wyglądało na to, że tym sposobem wytrącił Oikawę z pantałyku. Chłopak zamrugał powiekami, wyraźnie zdziwiony, patrząc na niego z rozchylonymi ustami, nie wiedząc co powiedzieć. Tym samym po raz kolejny zaskoczył Kise – ponieważ to był pierwszy raz, kiedy widział tak ogromną niepewność na jego twarzy.
Oboje wpatrywali się w siebie zdziwieni przez dosyć długą chwilę. A potem Oikawa, rumieniąc się delikatnie, odwrócił spojrzenie na bok, a Kise uśmiechnął się, zauroczony.
– Nie mam zamiaru lecieć na dwa fronty – powiedział.- To, że nie chcę od razu angażować się w relacje z tobą, nie oznacza, że na boku będę sypiał z innymi, żeby zaspokoić swoje pragnienia. Gdybym chciał robić coś takiego, z góry odmówiłbym ci randki. Nie chcę bawić się twoimi uczuciami, Oikawacchi.
– Miło mi to słyszeć...- sapnął z uśmiechem Tooru, przecierając dłonią kark.- Czy mogę przez to rozumieć, że istnieje szansa, iż po iluś z kolei randkach otrzymam status twojego chłopaka? Oczywiście, o ile nasze dotychczasowe relacje nie zmienią się, lub tylko polepszą.
– Nie obiecuję ci, że się w tobie zakocham...
– Och, wiem, że póki co, to jednostronne uczucie.- Oikawa machnął lekceważąco dłonią.
– Jeśli ci to nie przeszkadza, to być może za jakiś czas spróbujemy naprawdę.- Kise uśmiechnął się do niego lekko.- Nie zrozum mnie źle, to nie tak, że wciąż myślę o Yukio... Właściwie to coraz bardziej rośnie we mnie przekonanie, że jestem gotów, by ruszyć dalej. Ale nie jestem typem faceta, który rzuci się w namiętny romans z młodszym od siebie chłopakiem, by potem zrozumieć, że to jednak nie to. Nawet gdybyś nie żywił wobec mnie żadnych głębszych uczuć, traktowałbym cię tak samo jak teraz.
– W ten sposób sprawiasz jedynie, że jeszcze bardziej cię szanuję...- Tooru zaśmiał się lekko.- Jeśli tak stawiasz sprawę, to ja również w pełni dostosuję się do naszych relacji. Albo się uda, albo nie. Mimo wszystko od początku wiedziałem, że moja uroda nie wystarczy, by zawładnąć twoim sercem, Ryou-chan!- Oikawa mrugnął do niego okiem, by dać mu znać, że tylko sobie żartuje. Kise uśmiechnął się do niego, skinąwszy głową.
– Cieszę się, że wyjaśniliśmy to sobie – powiedział.
– To co, kończymy pić i idziemy do mnie?- zapytał Oikawa, prostując się nieco.- Będziesz pierwszą osobą, która zobaczy moje prywatne „studio”!
– No jasne.- Ryouta upił ostatni łyk swojej kawy i sięgnął po portfel.- Nie traćmy czasu, Oikawacchi! Zrobienie profesjonalnych zdjęć trochę zajmuje, a chciałbym jeszcze zjeść później z tobą kolację!
– Dobry pomysł!- zawołał Tooru, podnosząc się ze swojego miejsca.
Kise również wstał i skierował się do lady, by zapłacić za rachunek. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy. Jego nadzieje spełniły się – dzisiejsze popołudnie zdawało się na zawsze odegnać przykre wspomnienia związane z restauracją „Loveless”. Ponieważ, nie dość, że doszli z Oikawą to porozumienia, to w dodatku Ryouta w końcu utwierdził się w przekonaniu, że naprawdę jest gotów rozpocząć nowe życie.
Bez Kasamatsu.
***
Miyaji nie zdążył nawet zamknąć za sobą drzwi mieszkania Takao, kiedy Kazunari dopadł go i, zarzuciwszy ramiona na jego barkach, pocałował go namiętnie, wsuwając język do jego ust. Kiyoshi zamruczał z przyjemności, obejmując go w talii i przyciskając do swojego ciała, ochoczo odpowiadając na pieszczotę, a nawet starając się ją jeszcze bardziej pogłębić.
– Mmm...- Takao łasił się do niego niczym niedopieszczony kot, ocierając o jego klatkę piersiową i walcząc niecierpliwymi ruchami z zamkiem jego kurtki. Miyaji postanowił pomóc biedakowi i, odsuwając łagodnym gestem jego dłonie, rozpiął kurtkę i zaczął ją z siebie ściągać, jednocześnie ślepo podążając za cofającym się do salonu Kazunarim. Oczywiście, nie było nawet mowy o tym, by przestali się całować.
Och, tak. Ich związek nie miał nawet kilku dni, a już gnał do przodu z pełną parą, i ku ogromnemu zaskoczeniu Miyajiego to Takao był tym, który go napędzał. To on najczęściej wychodził z inicjatywą, nieważne czy sprawa dotyczyła zwykłego spotkania na mieście i spędzenia ze sobą choćby godziny czasu, czy, tak jak teraz – o wiele, wiele bliższego kontaktu. Kiyoshiego w gruncie rzeczy nie obchodził powód, dla którego Takao tak się angażował – liczyło się dla niego, że Kazunari jest tuż obok i oddaje mu się w całości, tylko jemu.
– Jesteś bardziej niecierpliwy niż zwykle – wymruczał z uśmiechem Miyaji, kiedy, nie wiedząc jak, wylądowali w kuchni, i Kazunari zaczął właśnie ściągać z niego bluzkę.
– Ty za to się ociągałeś – odparł Takao, znów przywierając wargami do jego ust.- Mm! Jadłeś tonkatsu?
– Musiałem, bo kiedy zapraszasz mnie do siebie, jakoś nigdy nie mamy czasu, żeby coś zjeść...- zamruczał w odpowiedzi, rozpinając guzik oraz rozporek jego spodni i nachylając się niżej, by móc skubnąć pocałunkami jego szyję – jedną z najwrażliwszych części ciała Takao.
– Ja tam zawsze jestem najedzony, gdy przychodzisz...- Kazunari zagryzł wargę, nieudolnie próbując powstrzymać cisnący się na twarz uśmiech. Miyaji spojrzał na niego z błyskiem w oku i, szarpiąc jego spodniami oraz bielizną, odpowiedział:
– Gdybym robił ci tyle lodów, co ty mi, byłbym nieźle objedzony...
– Narzekasz?- Takao znów pocałował go, wsuwając dłoń w jego bieliznę i ściskając jego członka, na co Miyaji sapnął głośno.
– Kto by pomyślał, że będziesz takim napaleńcem – mruknął, sprawnym ruchem podnosząc Takao i sadowiąc go na blacie kuchennego stołu.
– I kto to mówi?- Kazunari przyciągnął go do siebie i znów pocałował, wyginając ciało w jego stronę. Miyaji przesunął bezwiednie dłońmi wzdłuż jego nagich ud, a potem aż do łydek, gdzie pozbył się zupełnie spodni oraz bielizny. Takao został na stole jedynie w samej koszulce, Kiyoshi zaś z opuszczonymi spodniami i bokserkami, stał między nogami czarnowłosego.- Już w progu drzwi ci stanął – szepnął Kazunari, gryząc płatek jego ucha.
– Bo wiedziałem, po co zadzwoniłeś...- westchnął Miyaji, nakręcając się coraz bardziej.
– Niech ci będzie, zrobiłeś ze mnie seksoholika. Jakieś obiekcje, sprzeciwy?
– Tak. Przestań gadać.
Takao zdążył się jeszcze roześmiać, nim Kiyoshi przywarł wargami do jego ust i wpił się w nie, wsuwając język do środka. Mężczyzna odpowiedział tym samym, znów obejmując go ramionami i ochoczo rozkładając nogi.
To nie był pierwszy raz, kiedy kochali się na stole – wiedział, co robić.
Choć obaj byli już podnieceni i niecierpliwi, Miyaji nie był w stanie odmówić sobie tej przyjemności, by najpierw nieco popieścić swojego kochanka. Pozostawiwszy jego spierzchnięte nieznacznie usta, pochylił głowę i, kreśląc pocałunkami szlak od jego grdyki aż po sutki, zajął się lizaniem i ssaniem różowych punkcików.
– Ach!- Takao zacisnął mocno powieki, odchylając głowę i wzdychając ciężko. Oblizał zmysłowo wargi, starając się wyłączyć niepotrzebne zmysły i skupić na odczuwanej przyjemności. Szyja i sutki były zdecydowanie najwrażliwszymi miejscami jego ciała, o czym dowiedział się stosunkowo niedawno, dzięki Miyajiemu.
Właściwie to dzięki niemu dowiedział się o znacznie większej ilości szczegółów, na które do tej pory nie zwracał – czy raczej po prostu nie miał JAK zwrócić uwagi.
– Mm... mmm...
Kazunari aż drżał z pożądania, czuł wyraźnie, jak jego odbyt pulsuje w oczekiwaniu na najlepszą część tego spotkania. Nie chciał jednak popędzać Kiyoshiego, bo mimo wszystko trochę wstydził się tego, jak bardzo był na niego napalony. Do tej pory zwalał winę na fakt, że teraz, kiedy w wieku dwudziestu jeden lat poznał, co to seks, chciał nadrobić stracone na wzdychaniu do Midorimy dni. Ale prawda mogła być też zupełnie inna.
Miyaji mu się podobał. Właściwie to cholernie go kręcił, zwłaszcza od momentu, kiedy się ze sobą przespali. A, jeśli Takao miał być ze sobą szczery w każdym calu – zaczął patrzeć inaczej na Kiyoshiego już w dniu, w którym ten wyznał mu uczucia.
Przypadkiem, ale jednak wyznał.
– Uhh...- Kazunari czuł, że temperatura jego ciała znacznie wzrosła. Oddychał teraz szybciej, wsunąwszy dłonie w miękkie włosy Miyajiego i przyglądając mu się, kiedy ten rzetelnie pieścił językiem jego sutki. Było mu tak dobrze, iż obawiał się, że dojdzie od samego tego lizania.
A czara pożądania przepełniła się, kiedy Kiyoshi sięgnął dłonią między jego pośladki i zaczął opuszką palca drażnić jego odbyt.
– Ahh!- Takao jęknął, marszcząc mocno brwi. Siedział tuż na skraju stołu i groził mu upadek, więc starał się jakoś panować nad ciałem, ale jego biodra zdawały się same poruszać, a gorący otwór nabijać na palce Miyajiego.
Kazunari miał dość. Co prawda przed momentem obiecał sobie, że weźmie na wstrzymanie i pozwoli Kiyoshiemu na małą grę wstępną, ale koniec końców za bardzo się napalił. Odepchnął więc od siebie mężczyznę, a Miyaji z uśmiechem postąpił krok do tyłu i oparł się o kuchenne szafki. Oczywiście, już dawno wyczuł, że Takao chce przejść do rzeczy.
Czarnowłosy pocałował go najpierw czule, ocierając się klatką piersiową o jego tors. Klękając na podłodze, kilka razy pocałował go w różnych miejscach, dopóki nie dotarł do krocza. Wówczas chwycił w dłoń prężącego się członka i, zebrawszy w ustach ślinę, wsunął jego czubek między wargi. Poruszał sprawnie językiem, nawilżając go, podczas gdy Miyaji oparł się mocniej o szafkę i z cichym sapnięciem chwycił się zlewu. Pieszczota była tak intensywna, iż obawiał się, że nie uda mu się ustać na nogach.
Bo w istocie, Takao szybko nabrał wprawy w „tych rejonach”. Szybkim ruchem odgarnął włosy z czoła i, patrząc z dołu na Kiyoshiego, zaczął obciągać mu z początku powolnymi ruchami, pozwalając by wargi rozprowadzały jego ślinę po całej długości. Miyaji musiał mocno zagryźć wargę, by nie wydać z siebie głośnego jęku.
Takao był seksowny do granic możliwości. Nie, to mało powiedziane – on już dawno te granice przekroczył. W momencie, kiedy jego szaro-niebieskie oczy napotkały spojrzenie Kiyoshiego, Miyaji był skończony. Nie mógł oderwać wzroku od Kazunariego, był całkowicie zdany na jego łaskę. Wpatrując się w jego usta, w których raz po raz znikał cały jego penis, odczuwając maksimum rozkoszy zarówno fizycznej jak i psychicznej – przecież kochał się z miłością swojego życia.
I on w takiej chwili miałby pozostać przy zdrowych zmysłach?
Co to w ogóle było?
– Szybko się uczysz...- sapnął cicho, wsuwając dłoń w czarne włosy Takao. Kazunari zdawał się do niego uśmiechnąć.
– Ahmhmphm-hmpf!
– Nie gadaj, kiedy mi obciągasz!- parsknął Miyaji, szczerze rozbawiony.- Psujesz... chwilę...
– Mmm...- Kiedy Takao zamknął oczy z wyraźną rozkoszą wsuwając między wargi członka Kiyoshiego, mężczyzna wiedział już, że nie wytrzyma.
Tak powoli, tak dokładnie, zupełnie jakby Kazunari miał w ustach swoje ulubione danie. Obciągał mu powolnymi ruchami, mocno śliniąc, wciąż z zamkniętymi oczami. Od czasu do czasu poruszał głową czy to w prawo, czy w lewo, jednocześnie pomagając sobie dłonią i naciągając napletek Miyajiego – drugą zaś ściskając jego jądra.
Dla Kiyoshiego nie było zaskoczeniem, kiedy doszedł nagle w jego ustach – Takao zaś zupełnie zignorował ten fakt. Przełknąwszy jego spermę z głośnym „gulp” i „mmm!”, dalej ssał powoli i dokładnie jego członka.
– Smakuje?- mruknął Miyaji, odgarniając z jego czoła kosmyki włosów. Takao uniósł powieki i spojrzał na niego z błyskiem w oku. Kiyoshi miał wrażenie, że ten znów się do niego uśmiechnął.- Tak go obśliniłeś, że aż z niego cieknie... Dzisiaj chcesz bez żelu?
– Mhm!
– Będziesz go ssał, dopóki znowu nie stanie?
– Uhmpfpf!- Miyaji mógłby przysiąc, że nawet zrozumiał Takao; „No pewnie!”.
Jak się okazało – co znów nie zdziwiło Kiyoshiego, bo odkąd zaczął być z Takao mało co go w ogóle potrafiło zdziwić – obaj nie musieli długo czekać. Trochę ponad pięć minut później Kazunari znów wylądował na stole, tym razem na każdą pieszczotę reagując jeszcze głośniej, gdyż każda stała się niemal fizycznie bolesna.
– Jesteś tak napalony, że chyba niepotrzebnie użyłeś tyle śliny...- westchnął ciężko Miyaji, wspinając się na blat stołu i nieznacznie unosząc biodra Takao, by mieć dogodniejszy dostęp do jego odbytu.
– Znowu narzekasz?- Kazunari uśmiechnął się do niego, obejmując jego szyję i szerzej rozkładając nogi.- Jeśli masz na to czas, to może sam zacznę się zaspokajać?
– To byłby właściwie całkiem przyjemny widok...- wymruczał Miyaji, całując go czule w usta i przykładając czubek swojego członka do gorącego otworku.
– Hmm... chciałbyś zobaczyć, jak wkładam sobie palce?- wyszeptał w jego usta Takao.
– Zrobiłbyś to dla mnie?
– Hmhm, poniekąd już robię – zaśmiał się mrukliwie.
– Uhh...- Kiyoshi westchnął cicho, patrząc mu prosto w oczy.- Robisz sobie dobrze w ten sposób?
– Czasami, owszem...
– I myślisz wtedy o mnie?- Miyaji przełknął ciężko ślinę.
– A o kim innym?- parsknął Takao, marszcząc brwi.- To bardziej niewygodna opcja, ale kiedy jestem nakręcony, a ciebie nie ma... co zrobić.- Kazunari wzruszył niewinnie ramionami.- Taki los.
– Czy to aluzja, żebym zaproponował ci wspólne mieszkanie?
– Nie.- Takao uśmiechnął się z błyskiem w oczy.- To aluzja, żebyś mnie w końcu przeleciał.
Kiyoshi nie był w stanie ukryć uśmiechu. Jego serce szalało dziko w piersi, kiedy pochylał się nad Takao i całował czule jego usta, jednocześnie wsuwając się w niego gładkim ruchem. Nie napotkał żadnego oporu, miał wrażenie, że zagłębia się w niego niczym gorący nóż w masło. Lekko, sprawnie – w to gorące, pulsujące wnętrze.
Kazunari wygiął kręgosłup w łuk, jęcząc głośno i zaciskając powieki. Miyaji wpatrywał się z uwagą w jego napiętą twarz i spierzchnięte wargi, nie odrywał od niego wzroku, kiedy zaczął się w nim poruszać – powoli, namiętnie, nawet jeśli twardy stół był zdecydowanie niewygodny.
Całe szczęście, że był przynajmniej szeroki...
– Ach... ach...! - Takao zdawał się jęczeć coraz głośniej. Kiedy przyzwyczaił się już do wypełniającego go uczucia, otworzył oczy i, dysząc ciężko, spojrzał zamglonymi oczami na Miyajiego. Uśmiechnął się do niego lekko, oblizując dolną wargę i zagryzając ją lekko.- Co jest? Prawie cię nie czuję...
– Dupek – warknął Miyaji, jednak z trudem zdołał ukryć rozbawienie. Wepchnął swojego członka gwałtownym ruchem, na co Kazunari zareagował krzykiem.- Lepiej?
– Nie przestawaj...- sapnął Kazunari, zaciskając dłonie na jego przedramionach.- Nie przestawaj, Miyaji, nie przestawaj...!
Kiyoshi ani myślał teraz przestać. Zachował stałe tempo, nabijając się dość mocno w Takao, wsłuchując się w jego głuche jęki i niemal rozpaczliwe zaczerpnięcia powietrza. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, kręgosłup co chwila wyginał nerwowo, przez co Kazunari odruchowo opuszczał biodra. Miyaji musiał szarpnięciami unosić je na powrót, a to nieco go męczyło – o wiele bardziej wolałby skupić się na samych ruchach własnych bioder, niż dodatkowo pilnować Takao.
Cóż, w tej pozycji musiał mu darować.
– Och, Boże, jak dobrze...- jęknął Takao.- Jeszcze... Miyaji, jeszcze...!
– Co wy, kurwa, wyprawiacie?!
Donośny głos, który rozległ się od strony salonu tak bardzo ich zaskoczył, że oboje poderwali się w tym samym momencie. Kiyoshi uniósł lekko biodra, wysuwając się z Takao, Kazunari zaś odruchowo przysunął się do niego, zginając nogi w kolanach, by udem zasłonić swojego członka.
– Sh-Shin-chan...?- bąknął.
Midorima wpatrywał się w nich wściekłym wzrokiem, ściskając w pięści rączkę foliowej siatki z zakupami. Przesuwał spojrzeniem od jednego do drugiego, jego oczy niemal świeciły obrzydzeniem.
– Tsk! Przerwałeś w najlepszym momencie...- westchnął z irytacją Miyaji, zsuwając się ze stołu i zakładając spodnie oraz bieliznę.
– Myślisz, że kim jesteś, żeby w nieswoim mieszkaniu wyprawiać takie rzeczy na kuchennym stole?- wycedził Shintarou.
– Yyy, to moja wina, Shintarou, przepraszam...- Takao zmieszał się, pospiesznie zaskakując ze stołu i narzucając na siebie koszulkę.- Poniosło mnie, nie zwracałem uwagi, gdzie jesteśmy... Daj nam chwilę, już się ogarniamy!
Midorima nawet nie ruszył się z miejsca, podczas gdy Miyaji i Takao ubierali się. Kiyoshi raczej się z tym nie spieszył, właściwie to w duszy cicho cieszył się z faktu, że zielonowłosy nakrył ich w takiej chwili – niech wie, że Kazunari należy teraz do niego.
Takao co prawda był dość zażenowany całą sytuacją, ale nie sprawiał wrażenia, jakoby było mu naprawdę przykro. W innej sytuacji – kiedyś, kiedy jeszcze żył uczuciami do Midorimy – zapewne czułby się podle, ale teraz?
– Spokojnie, nie nabrudziliśmy, ale wytrę w razie co – powiedział czarnowłosy, kiedy oboje już się ubrali. Sięgnął po mokrą ściereczkę i zaczął pospiesznie wycierać blat stołu.
– Ta, spoko, wszystko połknął.- Kiyoshi nie mógł powstrzymać się od rzucenia tej uwagi, a już tym bardziej od szerokiego uśmiechu na twarzy. Nawet zdzielenie ścierką od Kazunariego nie zepsuło mu humoru, kiedy Midorima odwrócił od nich twarz, poprawiając swoje okulary.
– Idź już może do pokoju, co?- sapnął Takao, popychając go lekko w kierunku swojej sypialni.- Zaraz przyjdę, daj mi chwilę...
Miyaji posłusznie udał się w tamtym kierunku, przeczesując włosy i nawet nie patrząc na Midorimę, kiedy go mijał – czego nie można było powiedzieć o zielonowłosym. Obserwował go uważnie do momentu, aż Kiyoshi minął go w progu i ruszył dalej, do sypialni Takao.
Kazunari w tym czasie skończył wycierać stół i umył ściereczkę pod bieżącą wodą. Wycisnął ją i odłożył na zlew, a potem rozejrzał pospiesznie wokół, upewniając się, że on i Miyaji nie zostawili po sobie żadnego śladu. Może i Midorima wpadł do kuchni w najmniej odpowiednim momencie, ale to wcale nie znaczyło, że Takao minęła ochota na seks – nadal był napalony, a teraz, kiedy przerwano im tuż przed jego orgazmem, czuł ogromne zniecierpliwienie. Już wyobrażał sobie minę Kiyoshiego, kiedy wpadnie do sypialni i rzuci się na niego, ledwie zsunąwszy z tyłka spodnie i nabije się na jego...
– Co to miało być?- Głos Midorimy wyrwał go z zamyślenia.
– Och, ehm...- Takao podrapał się nerwowo po głowie. Przez te kilka dni miał całkiem sporo okazji ku temu, by obwieścić Shintarou radosną nowinę o jego związku z Miyajim, ale jakoś tak mimowolnie ociągał się z tym.- Jak mówiłem, poniosło nas...
– Zawsze łączyły was takie relacje-nodayo?- Mdorima poprawił swoje okulary. Zdążył się już nieco uspokoić – przynajmniej na zewnątrz.
– Nie – westchnął Kazunari, podciągając swoje spodnie. Jego członek wbijał się niemiłosiernie w ciężki materiał.- Od paru dni jesteśmy razem.
– Razem?- Shintarou uniósł w zdumieniu brwi.- Nie chwaliłeś się, że masz chłopaka.
– Nie sądziłem, że cię to zainteresuje... Zresztą, co za różnica!- Takao machnął lekko ręką, ruszając w kierunku swojej sypialni.
– Czekaj.
Takao zatrzymał się tuż obok niego i spojrzał w jego zielone oczy.
– Nie możecie się gdzieś przenieść, skoro zamierzacie uprawiać seks-nodayo?- zapytał ze złością Midorima.
– Eh?- Kazunari zmarszczył lekko brwi.- Po co? Nie będziemy głośno, obiecuję! Włączę też radio.
– Nie chodzi mi o to!- Shintarou zarumienił się lekko i poprawił nerwowym ruchem okulary.- Nie sądzisz, że mogę czuć się dość niekomfortowo ze świadomością, że wyczyniasz takie rzeczy tuż za drzwiami?
– Nie robię nic, czego ty byś nie robił z Akashim – rzucił Kazunari, wzruszając ramionami.- Poza tym, nic do mnie nie czujesz, więc nie ma co się spinać, że przyprowadzam do siebie chłopaka.
– Ja nie przyprowadzam Akashiego do naszego mieszkania, kiedy ty jesteś-nodayo!
– Och, słuszna uwaga - „kiedy ja jestem”.- Takao pokiwał lekko głową.- Skąd miałem wiedzieć, że wrócisz dzisiaj wcześniej?
Ponieważ Midorima nie miał na to żadnej riposty, milczał, wpatrując się w niego jedynie. Spojrzenie Kazunariego było zupełnie spokojne. Nie było w nim żadnej złośliwości, nic w stylu „patrz, ja też mam kogoś, z kim sypiam!”, czy „skoro mnie nie chcesz, to wezmę, co mam pod ręką!”. Shintarou widział, że w Takao nadal są uczucia do niego – Midorimy.
Po prostu bardzo, bardzo głęboko je skrywał.
– No, to spadam – rzucił Takao, zaczynając czuć się dość niekomfortowo pod tak uważnym spojrzeniem zielonowłosego.- Zrobiłem ci obiad, jest w lodówce, więc odgrzej sobie! Smacznego!
Kazunari minął go i po chwili zniknął za drzwiami swojej sypialni. Midorima przełknął ciężko ślinę, ze zrezygnowaniem spoglądając na kuchenny stół oraz jego otoczenie. Oczywiście, wiedział, że nie powinien nawet w myślach karcić Takao za takie postępowanie – w końcu on i Akashi również często nie zwracali uwagi na to, gdzie się kochają. Różnica była jedynie taka, że Kazunari ich nie nakrył.
Nigdy w kuchni, przynajmniej.
Zielonowłosy westchnął ciężko, spuszczając wzrok na siatkę z zakupami, którą trzymał w dłoni. Prawdę mówiąc, chciał zrobić Takao małą niespodziankę. Kupił wszystkie składniki potrzebne do przygotowania kimchi i chciał przyrządzić je razem z nim. Co prawda nie zrobiłby tego, gdyby Akashi jednak nie musiał jechać do firmy, ale z racji tego, że wzywały go obowiązki, Shintarou postanowił wrócić wcześniej do domu i spędzić czas z Kazunarim.
Ciągle miał wrażenie, że jest mu to winien. Że powinien spędzić z nim każdą wolną chwilę, jaką miał.
Ale kiedy w mieszkaniu rozległa się głośna muzyka z radia, zrozumiał, że w rzeczywistości zaczął tracić do tego prawo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz