[15 minut] Rozdział czternasty

Rozdział czternasty
Kazunari


   
    Do mieszkania Midorimy wróciliśmy pod wieczór, około siedemnastej. Gra w kosza pochłonęła nas na tyle, że zupełnie zapomnieliśmy o reszcie świata.
    A może zapomnieliśmy o nim przez tamten pocałunek...
    Sam nie wiem co mnie podkusiło, żeby rzucić ten głupi żart, ale kiedy Shintarou rzeczywiście ponownie zamknął oczy, jakby udając, że śpi, jak niby inaczej mogłem to interpretować? Według mnie było to najczystsze i najbardziej jasne pozwolenie jakie tylko mógł mi dać...
–    Powinieneś był wziąć ze sobą chociaż jakieś ubrania na zmianę – mruknął Midorima, kiedy ściągaliśmy z nóg buty.- Nie tylko ze względu na to, by nie wracać w spoconych rzeczach ale raczej przez pogodę. Na zewnątrz zrobiło się trochę chłodno, możliwe, że będzie padać.
–    Hmm... pożyczysz mi coś?- Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco. Wolałem już nie wspominać o tym, że pomysł na grę w kosza zrodził się tak spontanicznie, że piłkę kupiłem dopiero w drodze do jego mieszkania...
–    Jasne, poszukam czegoś – odparł, skinąwszy głową.- Możesz wziąć prysznic jako pierwszy, i tak obaj musimy się odświeżyć. Zajmij łazienkę, ja pójdę po ubrania dla ciebie.
–    Mhm, okay. Dziękuję.- Znów posłałem mu uśmiech, tym razem nieco bardziej nerwowy. W gruncie rzeczy po tym pocałunku żaden z nas nie miało pojęcia, jak zachowywać się wobec drugiego.
    Shintarou poprawił swoje okulary i minął mnie, kierując się do swojej sypialni. Zagryzłem lekko wargę, odprowadzając go wzrokiem, a kiedy zniknął za drzwiami, z westchnieniem udałem się do łazienki.
    Pomieszczenie było niewielkie, ale urządzone w sposób, który nadawał jej przestronności. Widać było, że Midorima dbał o czystość, ponieważ ani na ozdobnych półeczkach, ani na samej ladzie łazienkowej szafki nie było nawet najmniejszej plamki, zacieku, czy śladu po szamponie lub paście do zębów. Nawet szyby prysznica stojącego po mojej lewej stronie lśniły czystością.
    Nie zamykałem drzwi na klucz, sądząc, że Shintarou wkrótce wejdzie na moment, by zostawić ubrania. Co prawda byłoby to strasznie zawstydzające, bo nie miałbym się gdzie schować, ale miałem nadzieję, że poczeka, aż owinę się ręcznikiem. Był moim lekarzem i widział już moje blizny po wypadku, ale nie znaczyło to, że chciałem, by patrzył na nie również teraz, kiedy generalnie rzecz biorąc dzisiejsza terapia dobiegła końca i staliśmy się zwykłymi znajomymi.
    Rozebrałem się powoli, składając swoje ubrania w schludną kostkę, którą następnie położyłem na zamkniętej klapie sedesu wraz z materiałową opaską, którą ściągnąłem z głowy jako ostatnią. Tak długo przytrzymywała mi włosy, że teraz te same układały się bardziej do tyłu. Mimo to odruchowo przeczesałem je palcami, podchodząc do jednej z szafek i zaglądając do niej niepewnie. Trafiłem idealnie – wypełniona była dużymi i małymi ręcznikami. Chwyciłem więc jeden i powiesiłem na haczyku obok kabiny prysznicowej.
    Oprócz niego znajdowało się tam również podłużne lustro przymocowane do ściany. Mimowolnie spojrzałem na swoje odbicie, śledząc wzrokiem średniego wzrostu sylwetkę mężczyzny o czarnych włosach i metalicznie niebieskich oczach. Kiedy zakończyłem rehabilitację w szpitalu, byłem szczuplejszy i bardziej „wiotki”, sporo czasu zajęło mi nabranie ciała i mięśni. Teraz nie wyglądałem źle, choć moją klatkę piersiową, brzuch oraz uda szpeciły podłużne blizny będące pamiątką po przedniej szybie samochodu, który mnie potrącił.
    Chociaż... kogo ja próbowałem oszukać? Byłem brzydki. Wstydziłem się dawnych ran, nigdy nie przebierałem się w obecności rodziny, czy Chizuru. Kiedy zaś się pieściliśmy, najczęściej dbałem o to, by w sypialni panowała ciemność, lub chociaż półmrok.
    Midorima już mnie widział... Kiedyś prawdopodobnie to ciało go podniecało. Teraz zapewne budzi obrzydzenie i lęk.
    Otrząsnąłem się z zamyślenia i z westchnieniem pełnym irytacji wślizgnąłem się pod prysznic, natychmiast odkręcając kurek oznaczony niebieskim paskiem. Powstrzymałem pisk, kiedy na moje ramiona spłynęła zimna woda. To jednak ocuciło mnie do końca, więc odkręciłem również ten drugi, z gorącą wodą.
    Brać prysznic w obcym mieszkaniu było dla mnie czymś nowym. Choć właściwie nie do końca myślałem poprawnie, w końcu kiedyś również tu mieszkałem. Spałem w tym samym łóżku, co Shintarou, brałem prysznic pod tym samym prysznicem – kto wie, może nawet razem z Midorimą – albo brałem kąpiel, bo, jak nie trudno było zauważyć, znajdowała się tu także wanna.
    Oparłem dłonie o chłodne kafelki i zamknąłem powoli powieki, pozwalając, by woda spływała swobodnie po moich ramionach, łopatkach i plecach. Spuściłem głowę, by objęła także włosy, jej kojący dotyk przyjemnie łagodził jeszcze nie tak dawno powoli narastający ból. Rozluźniałem się i odprężałem, wzdychając niemal z rozkoszą.
    Kiedy otworzyłem oczy, moje spojrzenie znalazło się na moim członku. Do tej pory myślałem o nim jak o zwykłym narządzie do sikania, sflaczałym i prawie w ogóle niepotrzebnym, ale teraz dotarło do mnie, że przed wypadkiem ja i Midorima na pewno uprawialiśmy seks.
    Byłem ciekaw, jak wyglądała moja męskość w zwodzie. W jaki sposób kochałem się z Shintarou? Czy robiliśmy to powoli, z miłością, czy może z namiętnością, oddając się chwilom pożądania? A może zwykliśmy uprawiać dziki, szalony seks pod wpływem chwili?
    Uśmiechnąłem się na tę myśl, kręcąc głową na własną głupotę. Midorima na pewno nie był typem dzikiego zwierza w łóżku.
    A może...? Kto wie, czy nie odkryłem jego zboczonej strony w trakcie trwania naszego związku.
–    Takao?- rozległo się ciche wołanie i pukanie do drzwi.- Przyniosłem ci ubrania, zostawiam je na stoliku przy drzwiach.
–    Och, okay, dzięki!- odkrzyknąłem pospiesznie, rumieniąc się lekko. Miałem wrażenie, jakby Shintarou przyłapał mnie właśnie na masturbowaniu się z jego ciuchami przy nosie...
    No właśnie... Tyle razy próbowałem się masturbować, tyle razy próbowałem w jakikolwiek sposób się podniecić. Nigdy nie przyszło mi do głowy, by obejrzeć jakiejś gejowskie porno, myślałem, że zawsze kręciły mnie kobiety, a konkretnie Chizuru...
    A jeśli rzeczywiście nie mógł mi stanąć, bo myślałem o kobiecie, podczas gdy byłem homo? Czy jeśli będę wyobrażał sobie seks dwóch mężczyzn, będę w stanie się podniecić?
    Dotknąłem swojego członka, przesuwając po nim powoli dłonią i kciukiem pieszcząc czubek. Czułem dotyk własnej skóry, drażnienie żołędzia, ale nie spływała po mnie żadna z przyjemności, o jakiej czytałem w książkach.
    To trochę smutne, być impotentem zanim w ogóle sprawdziło się jak to jest uprawiać seks – w tym moim pięcioletnim życiu.
    Szybko zrezygnowałem z dalszych prób podniecenia się. Nawet jeśli mogło się to okazać kluczowe w rozwiązaniu moich seksualnych problemów, to i tak było zdecydowanie nie na miejscu – byłem tu przecież jakoś gość, a słowa „czuj się jak u siebie” mają jednak pewne granice.
    Zakręciłem kurki i rozsunąłem drzwi kabiny, sięgając po ręcznik. Wytarłem się do sucha, a następnie owinąłem materiał w biodrach i cicho podszedłem do drzwi. Uchyliłem je ostrożnie, nasłuchując. Wyglądało na to, że Midorima był teraz w kuchni, ponieważ dochodziły z niej jakieś dźwięki. Zabrałem więc ubrania z wiklinowego stoliczka, który Shintarou musiał specjalnie podsunąć, a potem znów schowałem się w łazience, by się ubrać.
    Ku mojemu zaskoczeniu, dresowe spodnie i koszulka, które mi dał, pasowały na mnie jak ulał. A byłem przecież niższy i węższy w ramionach i talii od Shintarou...
–    Eeej, pasują na mnie idealnie – powiedziałem do niego, gdy tylko wszedłem do kuchni. Chwyciłem za dół koszulki, naciągając ją delikatnie.- To moje?
–    Ehm... tak – mruknął Midorima, rumieniąc się i poprawiając swoje okulary.- Sporo twoich rzeczy tu zostało. Uhm... to znaczy wszystkie.
–    No tak, Yukinari-chan coś wspominała – przypomniałem sobie, kiwając głową.- Łazienka wolna, prysznic to naprawdę świetna rzecz! Och, zrobiłeś herbatę?- dodałem, widząc stojące przed nim na kuchennej ladzie dwa parujące kubki.- W takim razie może ja przyrządzę coś na kolację, kiedy będziesz brał prysznic?
–    Obawiam się, że lodówka jest bardziej na wpół pusta, niż na wpół pełna – westchnął z zażenowaniem, przeczesując dłonią włosy.- Jej zawartość pozwala jedynie na przygotowanie kanapek. Zapomniałem zrobić zakupy...
–    Mnie to nie przeszkadza – zaśmiałem się.- Zajmę się tym, ty weź prysznic.
–    W porządku. Dzięki.
    Odprowadziłem go z uśmiechem wzrokiem, mimowolnie przesuwając nim po jego ciele. Wspominał, że od dawna nie grał w koszykówkę, ale z całą pewnością ćwiczył w jakiś sposób, ponieważ na to wskazywała jego wysportowana sylwetka.
    Przygotowanie kanapek zajęło mi potwornie niewiele czasu. Pokrojenie chleba, posmarowanie go masełkiem i obłożenie czy sałatą, szynką, serem czy rzodkiewką nie było przesadnie męczącym zadaniem, uwinąłem się więc w ciągu niecałych trzech minut, kiedy z łazienki dopiero dobiegł mnie odgłos szumiącej wody. Nie mając więc nic więcej do roboty, pozostawiłem talerz z posiłkiem oraz kubki herbaty na stole i przeszedłem do salonu, by porozglądać się po regałowych półkach.
    Właściwie było to całkiem niegrzeczne, ale uznałem, że skoro wcześniej było to moje mieszkanie, to mam prawo się po nim rozejrzeć. Poza tym miałem zamiar oglądać tylko to, co było widoczne, nie chciałem zaglądać do szuflad i szafek.
    Większość regałów wypełniały książki. Przesuwają palcem po ich grzbietach i przechylając lekko głowę, odczytywałem ich tytuły, sugerujące na gatunek naukowy lub dokumentalny, wszystkie ułożone w schludnych rzędach, segregowane względem wielkości. Kilka z nich, niepasujących do wzorca, było jednak odłożonych tuż na brzegu, jakby świeżo przeczytane. Kiedy wziąłem jedną z nich do rąk, okazało się, że wystaje z niej sporo malutkich, zielonych i zielono-białych karteczek samoprzylepnych. Każda z nich zakończona była uroczym zwierzaczkiem, będącym bardziej słodką imitacją prawdziwych zwierząt, takich jak świnka, ślimak, ptak czy miś.
    Rozpoznałem tę serię. Moja młodsza siostra używała takich samych karteczek do oznaczania ważnych stron w podręcznikach. O ile dobrze pamiętałem, seria ta nazywała się „Lovely Days”.
    Zaciekawiony, otwarłem książkę na jednej z zaznaczonych stron i przesunąłem wzrokiem po tekście. Skomplikowane nazwy i rysunki mózgu utwierdziły mnie w przekonaniu, że mimo pospolitego tytułu „Tajemnice nasze”, była to naukowa książka medyczna. Kiedy przewertowałem ją dalej, odnalazłem kolejne wpisy, wszystkie dotyczące umysłu – funkcje, urazy, przeprowadzone badania i eksperymenty.
    Kolejne trzy książki okazały się zawierać ten sam temat. Wszystkie karteczki oznaczały rozdziały poświęcone amnezji, skomplikowanym profilaktykom, długoletnim badaniom i teoriach dotyczących ludzkiej pamięci.
    Midorima naprawdę był niesamowity. Kiedy mówił, że nie jest psychologiem i nie bardzo zna się na tej dziedzinie nauki, nie wspominał, że specjalnie dla mnie zacznie z taką uwagą studiować wiedzę o ludzkim umyśle i pamięci.
    Odłożyłem książki, wzdychając cicho. Już miałem zabrać się za przeglądanie zdjęć w ramkach, kiedy drzwi łazienki otwarły się, a ze środka wyszedł Shintarou.
    Uśmiechnąłem się do niego sympatycznie – a raczej do jego nagiej klatki piersiowej. Mój drogi pan doktor miał bowiem na sobie tylko dresowe spodnie i przewieszony przez szyję ręcznik, zupełnie jak w chwili, kiedy kilka godzin wcześniej zadzwoniłem do jego drzwi.
–    Oglądałem sobie zdjęcia – wyjaśniłem.
–    W porządku – odparł, wzruszając lekko ramionami.- Założę koszulkę i zaraz przyjdę, możesz zaczekać w kuchni, chyba że wolisz zjeść w gabinecie?
–    W gabinecie?- powtórzyłem z zaskoczeniem.
–    Ehm... zawsze lubiłeś ten szezlong – wyjaśnił Shintarou.- Zwykle jadaliśmy w salonie, żebyś mógł na nim leżeć, ale przeniosłem go do gabinetu.
–    Och – bąknąłem, po czym uśmiechnąłem się do niego.- W takim razie przyniosę tam kanapki i herbatę!
    Midorima skinął głową, po czym udał się do sypialni, ja zaś skierowałem kroki z powrotem do kuchni. Zabrałem nasz posiłek i, niosąc go ostrożnie, przetransportowałem do gabinetu, przy okazji za pomocą łokcia zapalając w nim światło. Właściwie to pomysł jedzenia tutaj poparłbym i bez wzmianki o szezlongu, ponieważ pomieszczenie to miało po prostu przytulną atmosferę.
    Kiedy Shintarou do mnie dołączył, obaj rozsiedliśmy się wygodnie – ja na wspomnianym szezlongu, który rzeczywiście był niezwykle wygodny, Midorima zaś w fotelu naprzeciwko. Zajęliśmy się jedzeniem kanapek i popijaniem herbaty, gawędząc przy tym na zupełnie niezobowiązujące tematy, na które do tej pory jakoś nie mieliśmy czasu – gospodarka, polityka, wiadomości z kraju i ze świata, a nawet promocja w supermarkecie.
    Ale w gruncie rzeczy teraz, kiedy Midorima był świadom tego, iż wiem o naszym związku, moja ciekawość kazała mi dowiedzieć się tego, czego od Yukinari z pewnością nie mógłbym usłyszeć.
–    Midorima?- zagadnąłem, kiedy po skończonej kolacji położyłem się wygodnie na szezlongu. Shintarou również wyciągnął nogi, opierając je o niewielką pufę.
–    Mm?- mruknął, wpatrzony w okno.
–    Mogę zadać ci pytanie dotyczące nas obu? Mam na myśli nasz związek.- Midorima obrócił głowę w moim kierunku, popatrzył na mnie chwilę, a potem westchnął cicho i skinął głową. Zapytałem więc:- Uprawialiśmy seks?
    Jego powiększone oczy i rumieniec, który wystąpił na policzki same przyniosły mi odpowiedź, ale i tak chciałem usłyszeć to od niego.
–    Jak zawsze walisz z grubej rury...- westchnął z irytacją.- Sam musisz sobie przypomnieć. Ja nie będę tego za ciebie robił!
–    Na pewno to robiliśmy – stwierdziłem.- Jesteś przystojny, pewnie ciężko jest się tobie oprzeć. Duże masz powodzenie?
–    Jakoś nie zauważyłem – mruknął, poprawiając swoje okulary.
–    Miałeś kogoś w ciągu tych pięciu lat, odkąd zniknąłem?
–    … Nie.
–    A spałeś z kimś przelotnie?
–    Nie – westchnął. Nie wiem dlaczego, ale w tamtym momencie poczułem zaskakującą ulgę i, poniekąd, radość. Jakby nie patrzeć, ja również z nikim nie spałem – próbowałem, to prawda. Ale nic z tego nie wyszło.
    Zupełnie jakby los sam przesądził o tym, byśmy byli sobie wierni nawet po tak niespodziewanym rozstaniu.
–    A kto był na górze?- zapytałem, marszcząc brwi.
–    Takao...- jęknął zażenowany Shintaru, przecierając dłonią twarz.- Przypomnisz sobie sam! Przepraszam, ale muszę iść teraz przygotować się do jutrzejszej pracy... Poza tym widzę, że chyba zaczynasz usypiać, więc jeśli chcesz, możesz się tutaj zdrzemnąć.
    Rzeczywiście, przytulna atmosfera urokliwego gabinetu, smaczna kolacja i wcześniejszy rozluźniający prysznic sprawiły, że zrobiłem się nieco senny. Nic zresztą dziwnego, od wypadku zwykłem kłaść się spać już o dwudziestej, a czasem nawet o dziewiętnastej, by następnego dnia wstać równo ze słońcem.
–    Okay, jeśli nie masz nic przeciwko – wymamrotałem, przymykając oczy.
–    Mam tu gdzieś koc, zaraz ci dam.
    Uchyliłem powieki, by dostrzec, jak Midorima krząta się gdzieś za fotelem. Zamknąłem je, a kiedy znów uniosłem, Shintarou stał nade mną, odwijając puchaty biały koc w żabki i przykrywając mnie nim.
–    Byłem na dole – wymruczałem, będąc już w półśnie.- Znowu przegrałem w papier-kamień-nożyce...

    Obudziłem się późnym wieczorem, około godziny dwudziestej drugiej. W gabinecie panowała ciemność, jedyne źródło światła pochodziło z uchylonych drzwi. Cieszyłem się, że Midorima pomyślał o tym, by nie zamykać ich zupełnie – z pewnością w pierwszej chwili zacząłbym panikować, nie mogąc rozpoznać otoczenia.
    Odsunąłem od siebie żabi koc i zsunąłem bose stopy na podłogę, próbując odnaleźć nimi kapcie. Było mi trochę głupio, że tak sobie smacznie spałem, w dodatku wcale nie miałem ochoty wstawać. A gdyby tego było, chociaż koc zapewniał przytulne ciepło, teraz czułem, że zaczynam trząść się z zimna.
    Midorimę znalazłem w salonie, siedzącego na kanapie przy zapalonej małej lampce. Oglądał jakiś program dokumentalny o wojnie, chociaż jego wzrok nie wydawał się śledzić uważnie obrazu.
–    Hej – mruknąłem ochryple i odchrząknąłem, by mój głos nabrał nieco ostrości.
–    Hej – powtórzył, odwróciwszy do mnie głowę.- Chciałem cię obudzić, ale spałeś dosyć twardo.
–    Serio?- zaśmiałem się, nieco zażenowany.- Prawdę mówiąc od wypadku raczej kiepsko sypiam, ale dzisiaj rzeczywiście odpłynąłem. Szezlong jest magiczny...- Słowa przerwał mi głośny grzmot dochodzący zza okna. Spojrzałem na nie, zaskoczony, choć zasłonięte było przez zasłony.- Burza...?
–    Tak – potwierdził Shintarou.- Nie martw się, odwiozę cię do domu.
–    Nie no, nie kłopocz się – powiedziałem, kręcąc głową.- Po co masz tracić paliwo? Mogę zostać na noc?
    Midorima przez długą chwilę wpatrywał się we mnie sceptycznie, jakby czekając, aż powiem, że żartuję. Było mi strasznie wstyd stać tak przed nim i uśmiechać się do niego głupkowato, ale prawdę mówiąc bardzo chciałem zostać u niego na noc – nie ze względu na jakieś zbereźne myśli.
    Po prostu mając świadomość, że w pokoju obok ktoś jest i czuwa, czułem się o niebo lepiej.
–    Nie mam pokoju gościnnego, a kanapa nie jest rozkładana – mruknął Midorima.
–    Wybacz, ale gardzę łóżkami i kanapami, wolę mój szezlong – rzuciłem z zawadiackim uśmieszkiem. Ku mojej uldze, Shintarou prychnął cicho, uśmiechając się.
–    Dobrze – powiedział.- W takim razie nie mam nic przeciwko. Chcesz spać w tym, czy dać ci twoją piżamę?
–    Nie, nie, będzie mi zimno – westchnąłem.- Mogę zatrzymać koc, prawda?
–    Ty go kupiłeś – odparł, wzruszając ramionami.- Lubiłeś żaby.
–    Serio?- zdziwiłem się, marszcząc brwi.- Teraz raczej średnio za nimi przepadam.
    Midorima wstał z kanapy, uśmiechając się pod nosem zagadkowo.
–    Może pewnego dnia przypomnisz sobie, dlaczego je polubiłeś – rzucił, idąc w kierunku sypialni.- Dobranoc, Takao. Gdybyś czegoś potrzebował, nie wahaj się do mnie przyjść.
–    Okay – rzuciłem za nim, wciąż zaskoczony. Przypuszczałem już, że te niewinne żabcie musiały mieć jakiś związek z naszym wspólnym życiem.
    I, szczerze mówiąc, nie mogłem się doczekać, kiedy sobie o nich przypomnę.

13 komentarzy:

  1. Te słowa, które Takao wypowiedział za nim zasnął to mu się przypomniało, prawda? Ja myślę że tak, notka jak zwykle epicka! Buziaki i weny życzę!
    ~Salano

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Dobrze, że nie tylko ja mam takie wrażenie... tylko czemu Glon nie zareagował na to, jeśli to coś związanego c ich przeszłością?
      Aaaa jak do kolejnego rozdziału nie zdechnę z upału to z niecierpliwości >_<

      Usuń
  2. "Przypuszczałem już, że te niewinne żabcie musiały mieć jakiś związek z naszym wspólnym życiem." ~ Oj miały :D
    Dawno mnie nie było, ale już jestem :>
    Rozdział bardzo uroczy <3 Czytałam z uśmiechem na ustach, bo - powiedzmy sobie szczerze - nie ma nic lepszego niż zawstydzony Midoś c:
    Czekam na finał tej histori ^^ Tulę i życzę miłego pisania >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobał! ^^ No i witaj w domu : D xD Bardzo dziękuję za komentarz, do zobaczonka pod następnym ♥

      Usuń
  3. Miły, słodki i taki noo... uroczo-niewinny ^^
    Takao chyba sobie coś przypomina... chyba, ale niech mnie piranie zjedzą jeśli nie xD
    Coś się kroi, coś dużego, już nie mogę się doczekać zakończenia :)
    Niestety wyjeżdżam na dwa tygodnie na obóz, będę bez internetu, bez yaoi ;-;
    No nic, pociesza mnie myśl, że jak wrócę, to będę mieć mnóstwo rozdziałów NA RAZ xD
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być spokojna, kochana, piranie Cię nie zjedzą xDD
      A tak propo piranii... Ostatnio żem chciała obejrzeć taki "horror", co się zwał..."Piraniokonda".
      .
      .
      .
      Zastanawiam się, jak bardzo na minusie był producent po wydaniu tego filmu xDD
      No nic, w takim razie do zobaczenia za dwa tygodnie! :D Dużo się raczej nie pojawi, no ale coś na pewno xD

      Usuń
  4. Jeden dzień mnie tu nie było i najcudowniejszy rozdział jest. Sorry za spóźnionko ale jestem.
    Kyaaaaa!
    To jest tak wciągające, że nie znalazłam błędów.
    Kocham to opowiadanie!!
    I tak oto osoba raczej stroniąca od yaoi teraz je pokochała!!
    Yuuki, stworzyłaś potwora.
    Gratulacje i do następnego!
    ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OHOHOHOHO *_*
      No najbardziej to mnie ucieszyło trzecie zdanie od końca xDD
      Zobaczysz, jeszcze sprawię, że będziesz miała fioła na punkcie yaoi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Dziękuję za komentarz, do zobaczonka! ^^

      Usuń
  5. Czemu znowu chce mi się plakac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yuuki-san!
      Ja po prostu mam dreszcze, kiedy czytam Twoje opowiadania. Tworzysz coś naprawdę pięknego, z powalającą fabułą, do tego robisz to z takim niesamowitym stylem... Serce normalnie bije mi szybciej, kobieto, co Ty ze mną robisz?! To jest fantastyczne. Twoje opowiadania są zdecydowanie na najwyższym poziomie. Nigdy nie czytałam tak dobrego opowiadania u kogoś innego. Twój blog jest po prostu klasykiem - myślę, że wiele osób zaczynających blogi o takiej tematyce, znają Twoją twórczość. Jestem bardzo szczęśliwa, że kiedyś trafiłam na Twojego bloga. Ale dobrze, przejdźmy do komentowania rozdziału.
      Biorę głęboki wdech i wydech.
      Szczerze mówiąc, oczekiwałam opisu pocałunku, jakiś epickich doznań, ale obstawiam, że wszyscy takie coś przewidzieli - a Ty po prostu chciałaś nas tutaj zaskoczyć. Fajerwerków z pocałunkiem nie było, bynajmniej u Takao. Dalsza część rozdziału uzupełniła słodycz.
      Słowa Kazunariego przed snem... Wtedy dostałam dreszczy. I jestem ciekawa, czy Midorima słyszał jego słowa, bo wnioskuję, że Takao powiedział to, gdy Shin-chan go przykrywał kocem. Gra w papier-kamień-nożyce, ah, z pewnością Kazurani na to wpadł, na sto procent. Aż się łezka w oku kręci, jak wyobrażam sobie ich przeszłość.
      Jak zwykle zakończyłaś rozdział super zdaniem. I znowu się zaciekawiłam, co z tymi żabami było ciekawego. W takich momentach ponownie staram się jakoś wyobrazić ich przeszłość i... i robi mi się smutno. Boję się smutnego zakończenia. Jeszcze gorzej, gdy będzie to "obojętne" zakończenie; mam na myśli coś w ten deseń, że Takao nie odzyska pamięci, a ich kontakt jakoś się zerwie. Drugą opcją obojętnego zakończenia jest poddanie się Midorimy w kwestii leczenia bruneta.
      W przypadku smutnego zakończenia:
      a) Takao znalazłby sobie kogoś innego
      b) Pokłóciliby się o coś ważnego i zerwali kontakt
      c) Znowu jakiś cholerny wypadek lub choroba
      Ale cóż, to Twoje opowiadanie. Nie zrozum mnie źle, to co napisałam wyżej, informuje Cię tylko, że będę płakać, jeśli coś takiego będzie (;____;) Jednakże nie zmieni to geniuszu tego opowiadania.
      Jestem bardzo ciekawa zakończenia i boli mnie trochę, że to już koniec. Te czternaście rozdziałów zleciało potwornie szybko!
      Teraz tylko zacierać rączki i czekać na opowiadanka o siatkarzach, których jestem cholernie głodna.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Ojej ;_;
      Nie masz pojęcia, jak bardzo mi miło przez to, co napisałaś ;__; Osobiście wątpię, żeby było to "najwyższy poziom", ale naprawdę bardzo się staram! I ja również się cieszę, że trafiłaś na mojego bloga i go zaczęłaś komentować, bo to dla mnie naprawdę ogromne wsparcie i wielka motywacja! *-*
      Rozumiem Twoje obawy, kochana c: Sama pewnie bym się bała złego zakończenia przy takim opowiadaniu, bo wiem, jak reaguje moje serce na takie klimaty xDD Pozostaje mi więc jedynie dodać ten ostatni rozdział, dowiesz się wszystkiego i... sama zobaczysz c:
      Ogromnie dziękuję Ci za cudowny komentarz! ♥ Czekam na kolejne i pozdrawiam Cię cieplutko (lub chłodniutko, w zależności od pogody xD)☺

      Usuń
  6. Aaa tam, nie ma co wybaczać :D Cieszę się, że ostatecznie starasz się czytać jak najszybciej xD
    Tak, KageHina będzie c:
    Dziękuję za komentarz! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Przecierz Shin-chan jest żabą!

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń