Rozdział piąty
Shintarou
– A pan doktor to chyba sam powinien iść do doktora, co?
Spojrzałem na mojego pacjenta znad kartoteki, którą właśnie uzupełniałem kolejnym wpisem. Był to starszy mężczyzna, dobiegający siedemdziesięciu pięciu lat, lecz wciąż energicznie pracujący na roli, mimo osteoporozy, urazu prawej kostki oraz dwóch złamanych palców lewej dłoni. Jego skóra była ogorzała od słońca, twarz pomarszczona, lecz sympatyczna, spojrzenie niebieskich oczu wyjątkowo łagodne.
– Co ma pan na myśli?- zapytałem, poprawiając okulary.
– Noo, ździebko za dobrze to pan nie wygląda, doktorze – mruknął starzec, patrząc na mnie dość sceptycznie.- Blady jak daikon*, sińce jak po bójce z yakuzą, a i jakiś taki poczochrany pan dzisiaj jest.
– Hmpf.- Znów poprawiłem okulary, nieco speszony jego uwagą.- Nie za dobrze ostatnio sypiam, ale to przejściowe. Niemniej dziękuję panu za troskę, Tosaka-san.
– Aaa, nie trzeba dziękować.- Mężczyzna machnął lekceważąco dłonią.- Na piwko niech pan sobie czasem wyskoczy, albo za dzieweczkami się pouganiać, to od razu się panu lepiej zrobi. Wiem, co mówię – dodał, potakując głową.
– Pan z kolei niech lepiej „pougania” się za aptekami, bo potrzebne panu nowe leki, jeżeli nie chce pan połamać kolejnych kości – odparłem, wyrywając z małego bloczku trzy recepty i podsuwając je pacjentowi.- Na dzisiaj to wszystko, Tosaka-san. Proszę o siebie dbać i zmusić synów do pracy, zamiast samemu się wykańczać.
Starzec uśmiechnął się do mnie, wyraźnie rozbawiony, odbierając recepty. Wstał z krzesła i ukłonił się przede mną, zanim opuścił mój gabinet. Westchnąłem cicho, upijając łyk trzeciej tego dnia kawy – choć była dopiero dziesiąta rano – i chowając kartotekę Tosaki do koperty. Odłożyłem ją na stosik po mojej lewej stronie, by następnie wziąć do ręki kolejną kopertę ze stosiku po prawej. Uniosłem lekko brwi, rozpoznając na niej własne pismo.
A więc Takao jednak zdecydował się na wizytę?
Poprawiłem odruchowo swój kitel, ganiąc się za to w myślach. Tak jakby mój wygląd miał jakiekolwiek znaczenie – zwłaszcza, że przecież dopiero co Tosaka grzecznie poinformował mnie o tym, jak wyglądam. Nic już nie mogłem zrobić, nie licząc wygładzenia włosów, które, moim zdaniem, uczesane były zupełnie dobrze.
Kiedy rozległo się ciche pukanie, odchrząknąłem cicho, po czym rzuciłem krótkie „proszę!”. Zacząłem przy tym udawać, że jestem zajęty dokumentami, po to tylko, by zagłuszyć szaleńcze bicie serca. Denerwowałem się jak jeszcze nigdy dotąd.
Uniosłem wzrok, kiedy drzwi zamknęły się za moim pacjentem. Takao zagryzał lekko wargę, spoglądając na mnie niepewnie, jednak kiedy nawiązałem z nim wzrokowy kontakt, uśmiechnął się delikatnie i podszedł do biurka, by zająć miejsce.
– Dzień dobry, Midorima-sensei.
– Dzień dobry, Takao-san – odparłem, układając porozrzucane dokumenty i odsuwając je na bok.- Jak samopoczucie po ostatniej wizycie?
– Dobrze – odpowiedział, skinąwszy głową.
– Jakieś bóle głowy, zawroty, wymioty, omdlenia?- dopytywałem się.
– Nie.- Pokręcił przecząco głową.- To znaczy, czasem miewam bóle, kiedy za długo oglądam telewizję, słucham radia czy rozmawiam przez telefon. Poprzednia pani doktor ostrzegała mnie przed tymi, no... falami radiowymi.
– No tak, to nieuniknione, bez względu na rodzaj urazu mózgu – przytaknąłem.- Przejdźmy może do rzeczy... Dałem panu kilka skierowań, czy zrobił pan wszystkie badania?
– Oczywiście.- Kazunari znów się uśmiechnął, po czym podał mi niewielką papierową torbę. Odebrałem ją od niego, a następnie wyciągnąłem zawartość.
Pakunek zawierał wyniki wszystkich zleconych przeze mnie badań. Badania moczu, krwi, EKG, RTG płuc i tętnic szyjnych oraz badań obrazowych mózgu. Oprócz tego znalazła się wśród nich także kartka z odręcznie wypisanymi nazwami leków. Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w tak dobrze mi znane pismo Takao, w ogóle nie odczytując znaków. W końcu jednak otrząsnąłem się z zamyślenia i, odchrząknąwszy, odłożyłem papiery na bok.
– Chciałbym, żeby te dokumenty zostały w kartotece, bym miał do nich pełen dostęp i za jakiś czas mógł porównać z kolejnymi wynikami badań. Prosiłbym więc, żeby zrobił pan ich kopię...
– To już jest kopia – powiedział Takao, uśmiechając się do mnie.- Wziąłem sobie do serca pana poprzednie słowa i od razu wykonałem kopię wszystkich dokumentów. Nawet udało mi się uprosić panie w klinikach, aby wykonały dla mnie podwójnie zdjęcia!
– Rozumiem – mruknąłem, poprawiając okulary.- W takim razie zatrzymam je już dzisiaj. Po wstępnej analizie mogę stwierdzić, że nie ma pan żadnych poważnych braków czy „usterek” zdrowia. Mam tu na myśli, że wyniki badań są... zaskakująco dobre. Oczywiście, nie tak perfekcyjne jakbyśmy sobie tego życzyli, ale również nie najgorsze. Czy zdecydował się pan leczyć u nas w klinice?
– Dlaczego miałbym się decydować?- zapytał Kazunari. Zaskoczyła mnie jego zupełnie poważna mina. W jednej chwili przestał się uśmiechać, a zaczął przeszywać mnie spojrzeniem na wylot.
– W Tokio jest wielu dobrych lekarzy, którzy by pana przyjęli...- zacząłem.
– Niestety, nikogo mi nie polecono – przerwał mi Takao.- Może mi pan wierzyć, byłem już w wielu klinikach, wiele też obdzwoniłem, ale tylko tutaj powiedziano mi, że mają lekarza, który podejmie się także tych trudniejszych przypadków.
– Cóż...- Poprawiłem swoje okulary.- Nie rozumiem, dlaczego lekarze w innych klinikach w ogóle rozważali przyjęcie czy też odrzucenie pana. Skoro przychodzi pan z problemem, choćby i najcięższym, to ich obowiązkiem jest panu pomóc. Takie sprawy może pan załatwiać w sądzie.
– Doskonale o tym wiem, Midorima-sensei.- Takao uśmiechnął się słabo.- Po prostu nie chciałem, żeby zajmował się mną lekarz, który robiłby to niechętnie.
Umilkłem, spuściwszy wzrok na blat mojego biurka. Wyglądało na to, że nieco się zapędziłem. Rzeczywiście, powinienem myśleć przede wszystkim o uczuciach pacjenta. W gruncie rzeczy zdawałem sobie sprawę z tego, że przyjęcie pod opiekę kogoś z tak poważnym uszczerbkiem na zdrowiu było ogromną odpowiedzialnością. Nie każdy byłby w stanie wziąć ją na barki z powagą i determinacją, zwłaszcza, że lekarze rodzinni nie zajmują się tego typu schorzeniami, a raczej posyłają do specjalistów. Choć nie miałem wieloletniego doświadczenia, chyba tylko ja byłem gotów podjąć się tego zadania.
Problem w tym, że naprawdę powinienem wysłać Takao do specjalisty, tak by zajął się nim ktoś, kto w stu procentach zna się na rzeczy i wie, co robić w przypadku pacjenta z utraconą pamięcią.
Ja byłem w tym temacie jedynie amatorem.
– Tak więc rozumiem, że od tej pory będziemy regularnie widywać się na badaniach – stwierdziłem, odchrząkując cicho.
– Mhm. Dziękuję bardzo. Proszę się mną zająć, Midorima-sensei!- Kazunari skłonił przede mną głowę, na co zareagowałem lekkim rumieńcem. Głupek. Zawsze tak robił, kiedy...
Cholera.
– No dobrze – westchnąłem ciężko.- Zacznijmy od rzeczy podstawowych. Ze względu na to, że nie posiada pan środków na specjalistyczne leczenie, jestem w stanie zaoferować panu jedynie leczenie z mojej ręki. To znaczy, – Oparłem się wygodniej o oparcie krzesła, splatając dłonie na udach.- że jeśli się pan zgodzi, możemy zacząć prowadzić pewnego rodzaju terapię mającą na celu przywrócenie panu wspomnień, czy to częściowo czy całkowicie. Problem w tym, że musi pan zapoznać się z ryzykiem, jakiego możemy się podjąć. Mianowicie, nie jestem ekspertem w dziedzinie psychologii, poznałem jedynie niezbędny zakres wiedzy o niej, w większości czysto medyczny. Ale jako lekarz jestem w stanie poszerzyć nieco ów wiedzę dla pana korzyści i postarać się rozpocząć z panem pewnego rodzaju amatorską terapię. Zaznaczam jednak, że może ona być zupełną stratą czasu, ponieważ, jak mówię, nie znam się na psychologii bardzo dobrze.
– Uhm...- Takao zmarszczył brwi i zamrugał, patrząc na mnie w skupieniu.- Przepraszam, Midorima-sensei, ale chyba nic z tego nie zrozumiałem...
Zacisnąłem lekko usta, by się nie uśmiechnąć, twarz zaś pozostawiłem w surowym i nieco gniewnym grymasie. Westchnąłem, poprawiając swoje okulary.
– Takao-san, czy oprócz rzeczywistego braku pamięci ze zdarzeń mających miejsce przed pana wypadkiem, miewa pan jakiekolwiek zaniki pamięci obecnej? Spróbuję wyrazić się jaśniej, podając przykład. Powiedzmy, że w poniedziałek ktoś poinformował pana o czymś ważnym lub mniej ważnym. Czy zdarza się, że jeszcze tego samego dnia, albo w przeciągu kilku następnych, zapomina pan o tym?
– Uhm... No, czasami mi wypada z głowy.
– Idąc dalej – jeżeli osoba ta po kilku dniach przypomina panu o tej informacji, czy kojarzy pan, że rzeczywiście wcześniej ta osoba o tym mówiła, czy ma pan wrażenie, że mówi o tym po raz pierwszy?
– Nie no... jak mi przypomni, to ja też sobie przypominam.
– To dobrze – powiedziałem, cicho oddychając z ulgą.- To prawdopodobnie bardzo ułatwi nam zadanie, Takao-san. Oznacza to bowiem, że w obecnym etapie nie ma pan problemów z samą istotą zapamiętywania, a jedynie z okresem, który, że tak powiem, uległ zapomnieniu po pana wypadku... Nadążasz?- rzuciłem odruchowo, zapominając o grzecznościowej formie.
– Tak, tak, rozumiem – odparł z powagą Kazunari, zagryzając paznokieć kciuka i kiwając głową.- Czyli z moją głową nie jest aż tak źle!
– Kolejne pytanie, tym razem w nieco szerszym zakresie czasowym. Czy zauważył pan, bądź pana rodzina, iż w ciągu ubiegłych pięciu lat zapomniał pan o jakimś wydarzeniu mającym miejsce po wypadku? Dając przykład, cztery lata temu zawalił się most w Tokio i zginęło wiele osób. Czy po...
– Ale że tak na serio było?!- Takao spojrzał na mnie z przerażeniem.
– Nie – westchnąłem.- To tylko przykład.
– Aaa, okay!- mruknął z uśmiechem.- Rozumiem, o co panu chodzi. Ale nie, nic takiego się nie dzieje. To znaczy, wydaje mi się, że ostatnie pięć lat pamiętam tak dobrze, jak na przykład pan pamięta swoją przeszłość.
– Rozumiem.- Skinąłem głową.- Zadając panu to pytanie, chciałem rozważyć, czy możliwym jest, iż po upływie dwóch, pięciu czy ośmiu lat zacznie pan zapominać, dajmy na to, naszą terapię.
– Okay, rozumiem.- Takao pokiwał głową, uśmiechając się lekko.
– Tak więc wrócę teraz do głównego wątku, sprzed tych paru pytań – powiedziałem.- Mówiąc najprościej jak się da, nie znam się za bardzo na psychologii, ale postaram się spróbował poprowadzić dla pana terapię.
– Mhm.- Kazunari znów pokiwał głową, tym razem jednak jego mina była poważna. Spojrzał na mnie ze szczerą wdzięcznością w oczach.- Dziękuję, panie doktorze. Czy możemy jednak zacząć, kiedy znajdę pracę? Teraz jestem bezrobotny, więc...
– Już mi pan wspominał o swojej sytuacji finansowej – przerwałem mu, poprawiając okulary.- Gdybym chciał, aby tracił pan pieniądze na profesjonalne leczenie, wysłałbym pana do specjalistów. Oczywiście, powinienem tak zrobić, ale mając na uwadze naszą poprzednią rozmowę oraz fakt, że ja nie jestem profesjonalistą, nie oczekuję od pana żadnej zapłaty.
– Więc... będzie mnie pan leczył za darmo?- Kazunari wyglądał na wyraźnie zdziwionego.
– To chyba oczywiste?- mruknąłem, otwierając jego kartotekę i szykując długopis.- Skoro nie mogę dać panu gwarancji, że moje metody poskutkują, nie mogę przyjąć żadnej zapłaty.
– Och...- Takao spuścił wzrok na swoje kolana.
– Mam nadzieję, że nie czuje się pan tym w jakiś sposób urażony...
– Nie, nie, nie – przerwał mi pospiesznie.- Skądże znowu, jest mi bardzo miło! Uhm... czy to też... ze względu na naszą przyjaźń?
Zerknąłem na niego znad dokumentów, a widząc, że bacznie mi się przygląda, westchnąłem ciężko, poprawiając swoje okulary. Nieważne, że stracił pamięć, pewne jego zachowania wciąż pozostawały takie same, jak wcześniej.
– Tak – odparłem po prostu.- Rozumiem, że rozmyślał pan nad tym? Ale, jak zgaduję, żadne wspomnienie do pana nie powróciło?
– Niestety – przyznał ze smutkiem, odwracając wzrok.- Mam nadzieję, że przy okazji będę mógł również poznać pana trochę lepiej! Oczywiście, o ile nadal chce mnie pan znać... Nie wiem, czy w przeszłości nie zrobiłem panu czegoś złego...
– Nie przypominam sobie – rzuciłem wymijająco, zapisując notatki z dzisiejszej rozmowy.
– Więc... Uhm, może to zabrzmi trochę niegrzecznie, ale... czy w takim wypadku może się pan zwracać do mnie bardziej nieoficjalnie?
– Bardziej nieoficjalnie?- powtórzyłem, patrząc na niego.
– Noo... jak zwracaliśmy się do siebie wcześniej?
Przez chwilę nie odzywałem się, zastanawiając, czy powinienem mu to zdradzić. Dopisałem ostatnie zdanie w kartotece, po czym zamknąłem ją z westchnieniem i schowałem do koperty.
– Po nazwisku – powiedziałem.- Byliśmy bliskimi przyjaciółmi, ale nawet takim nie mówię po imieniu, nie licząc jednego, którego znam znacznie dłużej niż pa... niż ciebie.
– Aaa, rozumiem.- Takao pokiwał głową, przybrawszy na twarzy nieco dziwną minę.- W takim razie prywatnie będę zwracał się do ciebie „Midorima”.
Skinąłem głową, przystając na to. Czułem się zupełnie jak tamtego dnia w szkole, kiedy Takao podszedł do mnie na korytarzu i przedstawił mi się, przy okazji żartując z mojej wiary w horoskop Oha-Asa. To właśnie w tamtych czasach nazywał mnie „Midorimą”, nawet jeśli trwało to tylko kilka dni, bo później przestawił się na te swoje głupkowate „Shin-chan”. Teraz miałem wrażenie, jakbyśmy poznawali się na nowo, jakbyśmy mieli od samego początku, cegiełka po cegiełce, budować nasze relacje.
Ale cóż... tak to chyba właśnie musiało być.
– Od następnej wizyty zaczniemy już tę amatorską terapię – poinformowałem.- Na sam początek jeszcze trochę pobadam twoją pamięć, wykorzystując do tego elementy obrazu oraz dźwięku. Może ci się wydać dziwnym pomysłem, ale chciałbym, żebyś zaczął prowadzić dziennik. Nie musisz w nim opisywać dosłownie wszystkiego. Na koniec dnia na jednej stronie opisz najważniejsze wydarzenia, następnego zaś przeczytaj to, co napisałeś i postaraj się dopisać szczegóły, które utrwaliły ci się w pamięci. Rób tak z każdym kolejnym dniem, możesz nawet wracać do dnia sprzed tygodnia i próbować przypomnieć sobie coś jeszcze.
– Brzmi całkiem fajnie – powiedział z uśmiechem Takao.- Ja to się tam zupełnie nie znam, ale ty wydajesz się sporo o tym wiedzieć! Może jednak nie jesteś takim zwykłym amatorem!
Poprawiłem swoje okulary, rumieniąc się lekko. Prawdę powiedziawszy to sam czułem się już jak co najmniej zaawansowany amator, z racji tego, iż w ciągu tygodnia przeczytałem tak wiele książek dotyczących utraty pamięci, sposobów jej przywrócenia oraz sztuki jej utrwalania. To były proste i błahe ćwiczenia, na które nawet dzieciak by wpadł i nie miałem żadnej pewności, że cokolwiek dadzą, ale zawsze stanowiło to dla nas jakiś początek.
– Jak wygląda twoja dieta, Takao?- zapytałem cicho.- Co zaleciła ci poprzednia lekarka?
– Och, głównie warzywa i owoce, odradzała mi też kofeinę, no i, rzecz jasna, wszelkiego rodzaju fast-foody i smażone potrawy.
– Zapiszę ci acetylo-l-karnitynę, podaje się ją głównie osobom chorym na Alzheimera, ale wspomaga pamięć także u zdrowych – powiedziałem, chwytając za bloczek z receptami.- Pięćset miligramów dziennie w dwóch, trzech dawkach powinno wystarczyć. Zażywaj ją przez najbliższe dwa tygodnie, chyba, że wystąpią po niej jakieś efekty uboczne, wtedy niezwłocznie mnie o nich poinformuj. Oprócz tego staraj się zażywać jak najwięcej antyoksydantów, tak więc jedz jeżyny, brokuły, śliwki, szpinak, truskawki... To wszystko akurat lubisz, więc nie będzie problemu.
– Tak.- Takao uśmiechnął się do mnie słabo.- A ty, Midorima? Lubisz truskawki, szpinak, śliwki... i te inne?
Przyjrzałem mu się dyskretnie, próbując odgadnąć jego myśli. Wzrok miał spuszczony na blat biurka, wydawał się być nieco przygaszony i dziwnie smutny. Czyżby kiepsko znosił fakt, że wiem o nim pewne rzeczy, zaś on nie wie o mnie nic? Jakby nie patrzeć, ta bezsilność musiała być całkiem bolesna.
– Lubię – mruknąłem.- Przez ciebie, tak właściwie.
– Ech?- Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
– Wcześniej nie lubiłem – wyjaśniłem, poprawiając okulary.- Ale tak często przygotowywałeś je jako przekąski podczas wspólnej nauki, że koniec końców zacząłem za nimi przepadać.
– Och... ahahaha!- Kazunari roześmiał się zupełnie szczerze.- Och, rany! Tym sposobem chyba się trochę nad tobą znęcałem, co?
– Hmpf.- Uśmiechnąłem się lekko, znów odruchowo poprawiając okulary.- Owszem.
Dostrzegając, iż Takao intensywnie mi się przygląda, spojrzałem na niego pytająco. Ten zaś potrząsnął lekko głową, śmiejąc się cicho pod nosem.
– Uśmiechnąłeś się – powiedział.- To mnie trochę zaskoczyło. Przepraszam.
– Nie musisz przepraszać – odparłem.- Mój uśmiech zawsze cię zaskakiwał.
– Naprawdę?- Takao znów się zaśmiał.- Tak rzadko się uśmiechasz, Midorima?
– Powiedzmy.- Wzruszyłem ramionami.- Pora już kończyć nasze spotkanie, Takao. Mam kolejnych pacjentów.
– Ach, no tak! Zupełnie straciłem poczucie czasu...!- Kazunari podrapał się po głowie, speszony.- To... na kiedy kolejna wizyta?
– Hmm... Myślę, że powinniśmy widywać się jak najczęściej. Poproś o najszybszą wizytę, a kiedy znów się spotkamy, ustalimy sobie plan na najbliższy miesiąc.
– Jasne, nie ma sprawy – rzucił Takao, wstając.- Bardzo ci dziękuje, Midorima. Nie mam pojęcia w jaki sposób odwdzięczę ci się za twoją pomoc.
– Najważniejsze, żebyś najpierw przypomniał sobie przeszłość – powiedziałem, odkładając jego kartotekę na stosik po lewej.- To jest naszym priorytetem.
Kazunari skinął głową, jeszcze chwilę stojąc w miejscu. Potem uśmiechnął się do mnie, odwrócił w kierunku drzwi i wyszedł z gabinetu.
Westchnąłem ciężko, czując się niemal do reszty wypompowany z sił. Chyba i mnie przydałaby się jakaś terapia u psychologa, skoro podjąłem się amatorskiego leczenia kogoś, kogo kocham nad życie. Jeśli nie pójdzie po naszej myśli, prawdopodobnie znów go stracę. A nie mogłem na to pozwolić. Nie teraz, kiedy w końcu znów miałem go przed sobą, na wyciągnięcie ręki – nawet, jeśli nie mogłem go dotknąć.
*daikon – biała rzodkiew
ooovowowqh
OdpowiedzUsuńWowowowowo
UsuńTakao znowu z Mido w jednym rozdziale.
Yay!
To co robi Midorima nie może być ,,amatorskie" bo w jego wykonaniu wszystko jest perfekcyjne B))
Ciekawe czy rodzice Takao jeszcze coś wymyślą .-. Ja im dam! Niszczyć lovki MidoTaki! Nie na mojej warcie drodzy państwo Takao!
Noo i ogólnie to takiee
yhhh
*^*
Rozdział, jak zawsze, przyjemny i ciekawy. Czekam na nowy!
Pozdrawiam i weny x50!
Jeśli to ma jakiekolwiek znaczenie, to powiem Ci, że od teraz będą razem w każdym rozdziale xD
UsuńCieszę się, że się podobało! ^^ Dziękuję za komentarz, pozdrawiam ciepluteńko ♥
Jeej, jak miło przeczytać ulubioną MidoTakę w imieniny! ^^ Jestem bardzo ciekawa jak długo im ta terapia zajmie. Przyjemny rozdzialik, dobrze przygotowuje i nastawia do następnych wydarzeń! Miłego dnia :3
OdpowiedzUsuńŁeee D: Za późno piszę, ale wszystkiego najlepszego Rogo-chan! >_< Zdrówka, szczęścia, zdania wszystkiego co masz do zdania, dużo weny i miłości! ♥
UsuńBardzo dziękuję za komentarz :D Pozdrawiam cieplutko i również życzę milusińskiego ♥
Dziękuję za życzonka ;w; Zdania to się przyda, zderzyłam się z rozszerzonymi przedmiotami w liceum i-- No cóż XD""
UsuńSuper rozdzialik, czuję, że idziemy do przodu z terapią xD
OdpowiedzUsuńOby tak dalej, nadal wam libicuję Takałoo, Midoriimaa!* krzyczy wniebogłosy*
Tradycyjnie czekam na ciąg dalszy, buziaki i tulaski :*
Idziemy, oj idziemy c: xD Cieszę się, że się podobało! ^^ Bardzo dziękuję za komentarz ♥♥♥
UsuńCześć i czołem!
OdpowiedzUsuńTak trochę aktualnie umieram i zaprzyjaźniam się z tabletkami na ból wszystkiego, więc wrócę za jakiś czas :))
Wróciłam do żywych! *nuci - guess who's back* I nie, wcale nie wyglądam jak zombie na sterydach :P
UsuńJak mam być szczera to ciężko mi się było zabrać za przeczytanie rozdziału. Jakoś tak nie mogłam się przemóc, żeby kliknąć to nieszczęsne "Rozdział Piąty", ale kiedy obudziłam w sobie wolę walki i powtarzając sobie - Teraz, albo nigdy, to przecież praca Yuuki-senpai, będzie dobrze, zaczęłam czytać, to wcale nie żałuję :) MidoTaka to jeden z moich ukochanych shipów i on akurat chyba nigdy mi się nie znudzi, więc baaaardzo się cieszę, że relacja doktorka i Takaosia posuwa się do przodu... If u know what I mean ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Podoba mi się również, że wreszcie mogłam podziwiać boskość ich obu na raz, a nie po jednym na rozdział. Mam cichą nadzieję, że od teraz będą się częściej pojawiali razem ^^
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i pierwszego shota z Haikyuu *^*
Ruu
P.S - Tło jest kawaiiiśne! Naprawdę, bardzo mi się podoba.
P.S2 - Mam takie pytanko jeśli chodzi o Haikyuu - będziesz pisała tylko takie "podstawowe" shipy, czy może jakieś mniej popularne też się będą pojawiały? :)
Etto, to ja tu to zostawię i pojawię się za chwilunię, gdy potwór zwany fizyką raczy mi odpuścić ;w;
OdpowiedzUsuńWow, mój zapłon tak bardzo. Więc przepraszam i zabieram się do komentarza.
UsuńOJEJKU, JAKIE TO BYŁO UROCZE AFGHNXJUQUOPNXNHGQHSTGXBWNWUZIXHDB ♥
Myślałam, że rzygnę tęczą, na serio awww ♥
... Nie umiem pisać komentarzy, ale cii.
{wcale nie czekam na kiss kiss, wcale nie krzyczę podczas czytania "PRZESTAŃ PITOLIĆ I GO POCAŁUJ", wcale}
Etto, jako iż jestem głupia to pożyczę tylko weny i się pożegnam c:
Pozdrawiam
Mila
cudowny ten szablon
OdpowiedzUsuńmoze nie moje otp ale
ale ladne
Bożenko, ten rozdział był piękny. Ciągle chce mi się płakać jak czytam tą MidoTakę. No Shin-chan tak walczy i będzie walczył, będzie się starał i cholera... te ich wymiany zdań, to jak Takao na niego czasami patrzy, KURRRWAAAAA!! Co Ty robisz mi z mózgu i serca co? Oba narządy zamieniły się w galaretki ._.
UsuńPodoba mi się to opowiadanie bardzo, bardzo, bardzo. Trzymam kciuki najmocniej jak się da, za amatorskie leczenia Midorimy ;;;;
Miliard punktów dla tej pani za wspaniały gust *-* xD
UsuńCieszę się ogromnie, że rozdział się podobał, i że w ogóle całe opowiadanie przypadło do gustu ♥ Bardzo dziękuję za komentarz, do następnego! :D Pozdrawiam ciepluśko ♥
Zaklepane >~<
OdpowiedzUsuńJest mi...smutno ;_; Nie wiem czemu, ale ten rozdział był dla mnie dołujący :/ Może to cierpienie Midośka? Biedak jest w tak dziwnej sytuacji. Na jego miejscu płakałabym godzinami jak bóbr ;_; Tak bardzo kocha Takosia...niby Takao wie i ich związku, ale za dużo to nie wspomniał >~< Takoś, zrób krok do przodu! Inaczej Midosiek będzie za każdym razem cierpiał, gdy cię zobaczy (╥﹏╥)
UsuńMimo moich odczuć rozdział jest naprawdę ciekawy i co by nie mówić czekam na kolejne ^^
Przesyłam tulaski
Haruś~
Hmm, no rzeczywiście w tym rozdziale widać co nieco nie tyle cierpienie Midorimy, co również Takao :c Ale cieszę się, że się podobało! ^^ Bardzo dziękuję za komentarz, pozdrawiam ciepluśko ♥
UsuńPomińmy zbędne wstępy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten rozdział ♡ . Dzisiejszy dzień( a właściwie wczorajszy, bo już jest środa...) to takie okropne masakryczne dno, że prawie trafił mnie szlag. Chyba każdego trafiłby szlag, gdyby jednego dnia przyszło mu pisanie trzech kolkwiów, a po powrocie do domu czekała na napisanie praca z diagnostyki...która jakimś sposobem się usunęła...całe 7 stron pięknej diagnozy...tabelki i obliczenia...razem z całą zawartością pamięci wymiennej ^-^ Czyli wszystkie obrazki, e booki, opowiadania grupowe pisane sto lat temu...bla bla bla. Na dokładkę wywaliło mi wszystko z innego dysku wymiennego. Żyć nie umierać co nie? No po prostu dno...
I nagle wchodzę na bloggera a tutaj kolejny rozdział! O jejku, tak mi to pomogło, że nie masz pojęcia ♥ Wcześniej bluzgałam, ryczałam a teraz...no...szlag mnie jednak nie trafił i niech tak zostanie xD
...
Gomene... w sumie nie musiałam się tak uzewnętrzniać. W zasadzie to nie musi Cię nawet obchodzić. Ale dzięki temu przynajmniej została podkreślona waga tego rodziału! :D Rozdział, który leczy...
A teraz wróćmy do treści, bo nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na kilka rzeczy ^-^ Ja wiem, czego się nie robi dla fabuły, ale... :
1. Lekarz NIE MA PRAWA odmówić pomocy pacjentowi. Gdy wybierasz się np. do laryngologa on nie ma prawa odmówić Ci pomocy w dziedzinie, w której się specjalizuje. A jeśli się nie specjalizuje, to powinien pomóc znaleść odpowiedniego specjalistę. Za nieudzielenie pomocy można nawet stracić prawo do wykonywania zawodu.
2. Nie bez powodu osoba bez dyplomu psychologa nie powinna (nawet pod względem prawnym) udzielać specjalistycznej pomocy psychologicznej. Druga sprawa to psychoterapia – tutaj również trzeba mieć odpowiednie przeszkolenie, w tym przypadku jako psychoterapeuty. To już nie jest kwestia tego, że trzeba się wtedy liczyć z problemami. Po prostu bez odpowiedniego przygotowania można wyrządzić pacjentowi krzywdę. Samo przeczytanie książek nie wystarczy, bo na takiej samej zasadzie każdy mogłby prowadzić psychoterapię, wystarczyłoby przeczytać to czy tamto. A niestety tak to nie działa, trzeba wiedzieć czym jest ludzka psychika nim zacznie się w niej grzebać. Na ''pocieszenie'' dodam, że nie trzeba być psychologiem, by być psychoterapeutą, jednak jest to wskazane. Po prostu ma się wtedy szersze pojęcie i wiedzę. Oczywiście lekarz ma pewne, czasem nawet duże pojęcie, ale to nie to samo. I działa to nie tylko w Polskich realiach, tak jest na całym świecie.
3. Lekarz rodzinny owszem kieruje specjalistów, ale nie zapominajmy o tym, że sam też nim jest. Czasem można odnieść wrażenie, że lekarz rodzinny to tylko zwolenienie napisze, czy skieruje do specjalisty, ale tak naprawdę to specjalista od wszystkiego i od niczego. Jest wielu lekarzy rodzinnych, którzy mają horyzonty szersze od niejednego onkologa itp. To nie do końca tak, że wypisze skierowanie i wsio!
4. I jedna z najważniejszych rzeczy (powtórzę się – wiem, że fabuła i w ogóle, ale...) NIE WOLNO wchodzić w psychologiczne/terapeutyczne relacje z osobą bliską. Tutaj jest to osoba ukochana więc tak bliska jak tylko się da – to jeden z czynników, które na 99% osłabią skuteczność takiej terapii. Terapeuta też człowiek, a łatwo o błędy gdy idzie o kogoś, kogo się kocha. Trudno wtedy wyłączyć emocje i własne pragnienia, potrzeby. Midorima może nawet niechący swoim zachowaniem zasugerować Takao, by przypomniał sobie pewne zdarzenia, których ten nie będzie w stanie sobie jeszcze przypomnieć, co może doprowadzić do frustracji potrzeb, które w tym przypadku najprawdopodobniej nie zostaną zaspokojone.
Dobra, dosyć tej psychologicznej gadki, już mi się nie chce xDD
Rozdział jak lekarstwo, spodziewaj się mnie wkrótce ^-^
Pozdrawiam cieplutko! ♥
Toriś
Powiem Ci szczerze, że znam Twój ból :c No, mnie może nie usunęły się takie ważne prace, ale niejednokrotnie kasowały mi się opowiadania, co często doprowadzało mnie do załamania - tyle pracy na marne, a na dodatek traci się motywacje nie tylko do napisania tego jeszcze raz od początku, ale i do napisania ciągu dalszego ;_; Rozumiem więc jak się czujesz i współczuję :c Ale cieszę się, że rozdział poprawił Ci humorek choć troszeczkę! :D
UsuńJedyne czego nie do końca rozumiem to punkty, które wypisałaś. We wszystkich rozdziałach wyjaśniłam wszystko, co napisałaś mi w tym komentarzu ^^ Wiem, że lekarz nie ma prawda odmówić pacjentowi - nawet w tym rozdziale Midorima sam powiedział to Takao i poradził, żeby udał się do sądu. To, że Kazunari nie chce tego zrobić wynika z jego woli, a nie braku prawa do tego. Co do punktu drugiego - tutaj to samo, w rozdziale Shin-chan uprzedził, że to taka terapia to spore ryzyko, a Takao kieruje się czymś więcej niż tylko chęcią wyzdrowienia - o czym dowiesz się w kolejnych rozdziałach (choć myślałam, że już teraz widać o co chodzi Kazunariemu xDD). Co do punktu trzeciego, to... no dobra, lekarz to lekarz, szerokie pojęcie o psychologii może mieć, ale nie musi być w tym expertem - i nie jest, bo w przeszłości, przed wypadkiem Kazunariego pracował razem z nim w szpitalu jako chirurg. Nie róbmy już z Shin-chana takiego cacy mózgowca xD Jest specjalistą w dziedzinie chirurgii, po utracie Takao stracił wcześniejszy zapał do pracy, o czym też będzie w kolejnych rozdziałach.
A co do punktu czwartego... no to już w ogóle nie rozumiem xD Piszesz, że rozumiesz, że fabuła i w ogóle, no ale właśnie - FABUŁA XD Pisząc to opowiadanie zdawałam sobie sprawę z tego, jak wiele spraw w gruncie rzeczy nie powinno się tutaj znaleźć, dlatego z góry w rozdziałach wyjaśniam, dlaczego jednak ów sprawy się dzieją. Nie do końca więc ogarniam, czemu mi to napisałaś xD Midorima owszem, robi to dla ukochanego, ale ze względu na jego uraz będzie starał się trzymać uczucia na wodzy, skoro inni lekarze nie chcą podjąć się wyzwania - a Takao nie ma zamiaru podawać ich o to do sądu, bo... taki już jest Takao, no xD To wszystko rzeczywiście może się trochę ze sobą plątać, ale jednak staram się, żeby w rozdziałach było to wyjaśnione c:
Bardzo dziękuję za komentarz! ^^ Również pozdrawiam ciepluśko i przesyłam tulasa na pocieszenie po utracie danych ;-;
♥
Aaa i jeszcze tylko tak wspomnę jakby na usprawiedliwienie xD To opowiadanie to rozwinięcie shota, którego napisałam szmat czasu temu, gdy byłam bardziej głupiutka niż jestem teraz xD Ponieważ czytelniczki prosiły mnie o rozwinięcie go do rozdziałówki, tak też zrobiłam, ale, rzecz jasna, w prawdziwym świecie nie wydałabym takiego opowiadania/takiej powieści, nieważne jak pięknie napisana by była xD W starym shotcie nic nie było wyjaśnione, więc chociaż tutaj postarałam się, żeby wszystko nabrało sensu i miało łapki i nóżki c:
UsuńMoją reakcją było wtedy takie - Just kill me already ;-;
UsuńW każdym razie...wiem, że jest wyjaśnienie co do wypisanych przeze mnie sytuacji, ale wiesz...czasem lepiej coś uściślić i anóż widelec kiedyś się to przyda przy pisaniu ^-^
Co do 15 minut to właśnie wiem, iż jest to kontynuacja shota, gdyż rozdziałówkę czytam od początku (chociaż nie jestem fanką MidoTaki bo prędzej widziałabym ich w odwrotnej konfiguracji...). Nie miałam jednak przyjemności czytać tego wcześniej i nie wiem co było w shocie! Ale może to i lepiej? Dzięki temu to opowiadanie jest dla mnie niespodzianką! ❤
Pozdrawiam cieplutko.
Toriś
Yaaay dawno mnie tutaj nie było xD a sie tyle dzieje :O dobra to może zacznę od tego, że cóż ponoć "co za dużo to nie zdrowo" i no nie będę kłamać, będzie mi brakować knb w twoim wydani, jednak od wszystkiego czasem trzeba zrobić sobie przerwę, więc kumam i no co tu dużo mówić, tak moim zdaniem za dobrze piszesz, żebym mogła sobie odmówić tej przyjemności czytania twojego bloga Yuuki :D a co do rozdziału, jak każdy lodzio miodzio i pingwiny "yes Rico, ka'bum!" czy wspominałam już że mam ochote wymordować członków rodziny Takao? :3 a i pan dziadek z początku wygrał wszystko >.< pozdrowionka i weny ;* PS: Cieszę się, że nie porzucasz bloga :3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń