[4PR] Ich złośliwości



    Kuroko Zima przechadzał się właśnie po świecie, sypiąc śniegiem wokół. Wracał od Kagamiego Jesieni, któremu zgodził się pomóc malować liście. Niestety, jego nowy chłopak kazał mu odejść, kiedy zobaczył, że Kuroko Zima pomalował liście jednego z drzew na biało. Kuroko Zima nie rozumiał, co go tak zezłościło – biały kolor był przecież piękny, przypominał śnieg, a co za tym idzie – ulubione shake'i waniliowe Kuroko Zimy.
    W pewnym momencie Kuroko Zima zatrzymał się raptownie, dostrzegłszy pod nogami samotnego kwiatka, wychylającego białą główkę spod niewielkiej warstwy śniegu. Kuroko Zima kucnął przed nim, wbijając w niego spojrzenie dużych, błękitnych oczu. Sięgnął do kieszeni swoich spodni, wyciągnął z nich garść szronu i zaczął posypywać nim kwiatka.
    Wtem usłyszał szybkie ciężkie kroki i zdenerwowany krzyk:
–    Nie!!!
    Uniósł głowę i dostrzegł nadbiegającego ku niemu Midorimę Wiosnę. Zielonowłosy spieszył się tak bardzo, że po drodze zgubił szalik – pora roku najwyraźniej się przeziębiła.
–    Co ty wyprawiasz, Kuroko Zimo?!- krzyknął Midorima Wiosna, zatrzymując się przed nim i patrząc na niego surowo.- Ten przebiśnieg ma tu rosnąć! Zostaw go w spokoju!
–    Ale on wystaje z mojego śniegu – mruknął ze smutkiem Tetsuya.
–    Oczywiście, że wystaje! Dlatego nazwałem go „przebiśnieg”!
–    Wiesz, ile musiałem się napracować, żeby ułożyć taką równą warstwę śniegu?- Kuroko Zima zaczął się odrobinę gniewać, co dało się wyczuć poprzez lekki powiew mroźnego wiatru. Schował jednak szron do kieszeni.
–    Nie obchodzi mnie to! Tłumaczyłem ci już, że kiedy zobaczysz przebiśnieg, masz go ominąć szerokim łukiem! - Midorima Wiosna niemal sapał ze złością.
–    Ale dlaczego posadziłeś go akurat tutaj?- nie rozumiał Kuroko Zima.
–    Bo takie mu wybrałem miejsce!- warknął Midorima Wiosna.- Idź stąd i nie przeszkadzaj mi w pracy! Nie wiem, pójdź do Kagamiego Jesieni, albo zajmij się Kise Lato, bo oni dwaj też mi przeszkadzają! Wszyscy żeście się uparli i nie dajecie mi pracować w spokoju!
–    Nie mam zamiaru iść do tego słonecznego dupka – oznajmił Kuroko Zima chłodno, a potem nagle posmutniał.- A Kagami Jesień-kun zdenerwował się na mnie, bo pomalowałem jego liścia na biało...
–    No to nic dziwnego! Nie ma białych liści, do cholery!
–    Widzę, że nie mogę się tobie pozwierzać z moich problemów – westchnął ze smutkiem Kuroko Zima. Wokół nich zaczął prószyć śnieg.- Nigdzie nie mogę znaleźć zrozumienia... cóż mam począć?
    Z północy zaczął wiać mroźny wiatr, pełen Kuroko Zimowego smutku. Midorima, zaniepokojony tym, bojąc się o życie roślin, które dopiero co zasiał, odchrząknął głośno, myśląc intensywnie.
–    Wiem!- wykrzyknął nagle, poprawiając swe okulary.- Może pójdziesz do Żywiołów? Oni ci znajdą jakieś zajęcie i wysłuchają twojego pier... ekhem!...kłopotu.
–    Hmm...- Kuroko Zima zadumał się na krótką chwilę.- No dobrze – westchnął w końcu, podnosząc się z kucek.- No to pójdę. Do widzenia, Midorima Wiosna-kun.
–    Oby nie – burknął Midorima Wiosna, odchodząc.
    Kuroko Zima na szczęście go nie usłyszał.

2 komentarze:

  1. No ale taka równa warstwa śniegu, no!

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie umiem tego skomentować bo się przewracam ze śmiechu~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń