Choć groźba śmierci nieustannie nad nim wisiała, tym razem Kuroko był w stanie zasnąć dość szybko i spać spokojnie. Zmęczenie fizyczne nie miało tu tak wielkiego znaczenia, jak psychiczne – mimo tego, że Akashi chciał go zabić, Tetsuya wiedział, że jeśli Seijuurou ustala regułę bądź zasadę, nigdy jej nie łamie, ani nie zmienia.
To brzmiało wyjątkowo niedorzecznie, ale prawda była taka, że błękitnowłosy mógł zaufać swemu niedoszłemu mordercy.
Obudził się na krótko przed godziną szóstą. Wyłączył budzik, który dla pewności sobie nastawił – cztery dni bez spokojnego snu mogły jednak dać się we znaki – a następnie wstał i przeszedł na zaplecze, gdzie znajdowała się toaleta oraz umywalka. Skorzystał z obu, dokładnie przemywając twarz zimną wodą, aby zmyć z niej resztki snu.
Przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze. Jego do tej pory blada twarz nabrała nieco koloru, choć cienie pod oczami pozostawały te same, w dodatku teraz miał opuchnięte powieki. Nic zresztą dziwnego, w końcu po raz pierwszy od bardzo dawna miał okazję spać tyle godzin. Był tak wykończony, że spał snem twardym i głębokim.
Ciekawe, czy Akashi już go znalazł...?
Tetsuya uniósł swoją koszulkę, by otrzeć nieco twarz, a następnie udał się do głównego pomieszczenia i ostrożnie wyjrzał przez dziurę w czarnej folii, zasłaniającej okno. Na zewnątrz było już jasno, słońce świeciło na bezchmurnym niebie, oświetlając ulicę pełną zrujnowanych budynków... ale gdziekolwiek Kuroko by nie spojrzał, nigdzie nie widział śladu po Seijuurou.
Przyjrzał się sklepom naprzeciwko i schodkom prowadzącym do bloków, zbadał wzrokiem każde okno i dziurę w ścianie, każdy dach i każdy widoczny zakręt.
Serce Kuroko zabiło nieco mocniej. Czyżby mężczyzna rzeczywiście nie zdołał go znaleźć? Czy może ukrył się tak, by nie być dostrzeżonym? A co, jeśli kryje się w miejscu, które podczas ucieczki będzie mijał Tetsuya?
Błękitnowłosy sięgnął po telefon i wszedł w skrzynkę odbiorczą. Raz jeszcze odczytał wiadomość, którą Kise dostarczył mu nieco ponad godzinę wcześniej. Według wskazówek, które mu przesłał, po wyjściu z kryjówki Kuroko miał uciekać na lewo, aż do momentu, gdy zobaczy aptekę. Następnie ma skręcić w prawo i dobiec do pierwszej alejki na lewo, wbiec w nią i udać się prosto aż do drogerii, gdzie będzie na niego czekał Ryouta. Dalej będzie zdany tylko i wyłącznie na blondyna.
Nie miał innego wyjścia, jak mu zaufać. Wiele czarnych myśli przechodziło mu przez głowę, jak choćby te mówiące o tym, iż Kise tak naprawdę został wynajęty przez Akashiego, albo od samego początku chce wyrolować Tetsuyę, by go okraść, czy po prostu zabić. W obecnych czasach nigdy nie było wiadome, na kogo się trafi.
Kuroko wiedział o tym aż za dobrze.
Dochodziła godzina szósta dwadzieścia. Błękitnowłosy drżącymi dłońmi wysłał do Kise wiadomość, informując go, że wyrusza. Kiedy otrzymał wiadomość zwrotną o gotowości mężczyzny, raz jeszcze sprawdził zawartość swojej torby oraz magazynka broni, którą trzymał za paskiem z tyłu.
– Nie ma innego wyjścia – powtórzył sobie cicho, zarzucając torbę na ramię.
Miał czas do ósmej, ale nie zamierzał tyle czekać. Jeśli istniała szansa, że Akashi go jeszcze nie znalazł, to był idealny moment, by uciec.
Podszedł ostrożnie do drzwi i delikatnie odchylił czarną folię. Wyjrzał na zewnątrz, powoli przesuwając wzrokiem po okolicy i przełykając nerwowo ślinę. Bardzo powoli przekręcił klucz w zamku, krzywiąc się, gdy ten wydał z siebie cichy trzask. Zamknął na moment oczy, a potem nacisnął klamkę i uchylił ostrożnie drzwi.
Wyszedł na zewnątrz, raz jeszcze się rozglądając. Czy Akashi widział go? Czy już zaczął odliczać trzydzieści sekund? A może nie zdążył go jeszcze spostrzec, i jeśli Kuroko zachowa się odpowiednio cicho, zdoła kupić sobie więcej czasu?
– Patrzysz w złą stronę, Tetsuya.- Znajomy głos nad jego głową rozbrzmiał spokojnym, wręcz łagodnym tonem. Kuroko zamarł w bezruchu, czując jak wraz z jego ciałem zatrzymuje się także serce. Przełknął ciężko ślinę i odwrócił powoli głowę, unosząc ją w kierunku otwartego okna po jego lewej stronie.
Akashi siedział na parapecie, wyciągnąwszy przed siebie jedną nogę, drugą zaś zgiąwszy w kolanie. Opierał się wygodnie o zniszczoną framugę, na jego udach spoczywała strzelba, w dłoniach zaś dodatkowo trzymał nóż myśliwski. Miał na sobie te same ubrania, w których praktycznie zawsze widział go Tetsuya – wysokie glany, ciemnobeżowa bluzka oraz spodnie i kurtka w kolorze moro.
W jakiś nurtujący sposób prezentował się w nich wyjątkowo atrakcyjnie, tak jakby ubiór ten był wręcz dla niego stworzony.
Kuroko nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział go z tak bliska. Mimo to doskonale pamiętał to z pozoru łagodne oblicze, jasną skórę, czuprynę czerwonych włosów oraz dwoje różnych koloru oczu: jedno podobne do włosów, drugie zaś złote. Choć widok ten mógł zdawać się przerażającym, to jednak nadawał Akashiemu dość egzotycznego wyglądu.
– Jeszcze nie zacząłem odliczać – rzucił z półuśmiechem Seijuurou, widząc rosnącą w oczach Kuroko panikę. Spojrzał na nóż i kilkukrotnie przesunął kciukiem wszerz ostrza.- Tak sobie pomyślałem, że skoro znalazłeś sobie tak przytulną kryjówkę, moglibyśmy zaszyć się w środku do tej ósmej i spędzić mile czas, zanim cię zabiję. W końcu według naszej umowy masz jeszcze ponad godzinę życia. Przynajmniej umarłbyś, będąc spełnionym.
– Wolę uciec i spróbować przeżyć – wydusił z siebie Kuroko, powoli wchodząc na pierwszy stopień, nie spuszczając wzroku z Akashiego.- Od jak dawna tu siedzisz?
– To raczej nieistotne – odparł Seijuurou, wzruszając ramionami i chowając nóż do pochwy przymocowanej do paska po lewej stronie.- Zostań jeszcze chwilę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio rozmawialiśmy ze sobą twarzą w twarz.
– Nie chcę przebywać w pobliżu ciebie dłużej, niż to konieczne – mruknął Tetsuya, znów przełykając ciężko ślinę i wspinając się powoli po schodach. Wiedział, że Akashi uważnie go obserwuje.
Stanął na poziomie ulicy i nerwowym ruchem poprawił torbę wiszącą na ramieniu. Przygryzł wargę, odwracając się do czerwonowłosego.
– Jesteś pewien?- zapytał cicho.- Możemy to jeszcze odkręcić, Akashi-kun. Możemy rozstać się w zgodzie i zacząć...
– Dwadzieścia siedem, dwadzieścia sześć, dwadzieścia pięć...- zaczął odliczać Seijuurou z beznamiętną miną.
Tetsuya zacisnął bezradnie powieki, a potem sapnął ciężko i ruszył biegiem na lewo, tak jak kazał mu Kise. Gnał ile sił w nogach, nie spoglądając za siebie, nie nasłuchując żadnych odgłosów, które świadczyłyby o tym, że jego Łowca wyruszył już na polowanie.
Trzydzieści sekund to bardzo mało. Nadrobienie tej „przewagi” będzie dla Seijuurou dziecinnie łatwe, nie tylko dlatego, że był bardziej wysportowany niż Kuroko, ale też z powodu torby, którą dźwigał na plecach błękitnowłosy. Tetsuya zaczynał powoli żałować, iż przywiązuje się do rzeczy na tyle, by zabierać je ze sobą. Akashi nie miał takiego problemu.
On zabierał ze sobą jedynie broń w starym materiałowym futerale.
Dobiegłszy do zrujnowanej, w połowie spalonej apteki, Kuroko skręcił gwałtownie w prawo i, dysząc zarówno ze zmęczenia jak i narastającego przerażenia, ruszył do pierwszej alejki po lewej stronie. Trzydzieści sekund na pewno już minęło, wiedział to na pewno, choć starał się nie odliczać w myślach czasu. Pierwszy kawałek do przebiegnięcia był dość długi, a tym razem także i Akashiemu będzie się spieszyć.
Wbiegł do alejki, już z oddali dostrzegając drogerię. Przesuwał rozgorączkowane spojrzenie po okolicy, szukając Kise, jednak nigdzie nie mógł go znaleźć. Czyżby jednak kłamał? Czyżby próbował go oszukać?
Tetsuya zatrzymał się za drogerią i rozejrzał się wokół ze zrozpaczoną miną, kiedy nagle zza budynku nieopodal wychynęła blondwłosa sylwetka.
– Tutaj, Kurokocchi!- krzyknął Ryouta.
Kuroko podziękował Bogu w myślach, że Kise jednak go nie zostawił na pastwę Akashiego. Ruszył ku niemu biegiem, sapiąc.
– Co... co teraz?- zapytał.
– Musimy iść tędy – oznajmił Kise, podchodząc do otwartego włazu do ścieków i klękając przed nim.
– Co?- Kuroko zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.- Przez ścieki...? Dlaczego?
– Nie ma czasu na myślenie o smrodach i niewygodzie, zdaje się, że ktoś cię goni!- Ryouta spojrzał na niego z irytacją.- No dalej, wejdę za tobą i zamknę pokrywę!
Tetsuya wahał się, ale tylko przez ułamek sekundy. Teraz już i tak było za późno, a przekonanie, że cokolwiek złego czekałoby na niego pod ziemią, będzie znacznie lepsze niż to, co z pewnością szykował dla niego Akashi.
Błękitnowłosy najpierw zrzucił do kanału swoją torbę, nie dbając o to, czy podłoże jest zalane wodą, czy też nie. Następnie pospiesznie wszedł na metalową, zardzewiałą drabinkę i niemal zsunął się po niej na dół. Kise był tuż za nim – czy raczej nad nim – mocując się z włazem. Kiedy już go zamknął, zeskoczył na ziemię i wskazał ruchem głowy drogę przed nimi.
– Teraz prosto, Kurokocchi, trzymaj się mnie!
– Nic nie widzę – jęknął Tetsuya, ledwie dostrzegając pojedyncze snopy światła pochodzące z kolejnych, oddalonych co kilkadziesiąt metrów włazów.
– Cóż, tym lepiej dla nas – westchnął Ryouta, chwytając go za rękę i ciągnąc za sobą.- Musimy się pospieszyć. Na razie nie ma tu wody, ale dalej trochę wzrośnie jej poziom i zaczniemy robić hałas.
– Może Akashi-kun nie zorientuje się, że wbiegliśmy do kanałów...- wysapał Kuroko.
– W tym przypadku akurat nie Akashi mnie martwi – mruknął Kise, skręcając pospiesznie w lewo, a następnie w przejście po prawej.
– Pewnie wolałbym nie pytać, ale co masz przez to na myśli...?- Choć Tetsuya nie mógł widzieć twarzy w blondyna w tych ciemnościach, spojrzał z niepokojem na zarys jego głowy. Kise przystanął raptownie, wstrzymując oddech. Kuroko również milczał, wpatrując się w niego.
Z jakiegoś nieokreślonego kierunku echem dotarł do nich plusk wody.
– Akashi-kun...?- szepnął z przestrachem Tetsuya.
– Nie – odparł cicho Ryouta.- To kanibale... Musimy się pospieszyć!- Kise znów pociągnął go za sobą, tym razem znacznie szybciej przemierzając środkiem ściekowego korytarza.
– Kani...?!- wydusił z siebie Kuroko.- Wrzuciłeś nas do kanału z jakimiś kanibalami?!
– Biorąc pod uwagę to, że dostałeś tylko trzydzieści sekund i powiedziałeś mi, że niezbyt szybko biegasz, to była jedyna i najbezpieczniejsza droga – sapnął Kise, skręcając znów w lewo. Tym razem pod ich stopami rozlegał się już cichy chlupot.
– Najbezpieczniejsza?- parsknął Tetsuya.- Racja, najwyżej nas usmażą i zjedzą, no nie?
– Cóż...
– Co?- Kuroko wręcz warknął, patrząc ze złością na sylwetkę blondyna.
– Jedzą na surowo.
– Ja pierdole...- Błękitnowłosy aż wywrócił oczami.
Postanowił jednak nie komentować tego więcej, ani nie sprzeciwiać się dalszej wędrówce. I tak było już raczej za późno. Pozostawało mu jedynie mieć nadzieję, że Kise dobrze zna kanały i uda mu się wyprowadzić ich bezpiecznie na zewnątrz.
– Daleko jeszcze?- wyszeptał gorączkowo, kiedy po kolejnych kilku minutach nadal błądzili w korytarzach, raz po raz zatrzymując się i z bijącymi sercem nasłuchując odgłosów wody. Tym razem rozbrzmiewały one częściej i nieco głośniej, jakby gdzieś nieopodal kanałem przechodziła grupa ludzi.- Masz w ogóle przy sobie jakąś broń przeciwko nim?
– Jeśli się na nich natkniemy, wystarczy wyjść którymś włazem na górę – powiedział cicho Kise, ruszając dalej – tym razem powoli, ponieważ woda sięgała im do kostek.- To ludzie... czy raczej bestie, które schroniły się w kanałach, gdy tylko rozpętała się wojna. Odzwyczaili się życia na zewnątrz, a jakiekolwiek mocne światło wręcz ich zabija. Wychodzą tylko nocą, a nieliczni z nich także w ponure, deszczowe dni, gdy słońce przesłaniają ciemne chmury.
– Prawdziwy horror...- westchnął Kuroko, odruchowo ściskając dłoń Kise, którą ciągle trzymał. Zgubienie się w kanale oznaczałoby dla niego koniec.
– Jesteśmy już niedaleko, a teren wygląda na czysty. Te obżartuchy trzymają się zwykle zachodniej dzielnicy, bo kiedyś były tam drogie apartamenty. Teraz sporo ludzi tam zamieszkało, więc mogą polować do woli. Kanibale czy nie kanibale, niektórzy nie odrzucą szansy na mieszkanie w luksusowych warunkach.
Kise znów zatrzymał i przysunął do ściany, przykucając. Kuroko natychmiast podążył jego śladem, z niepokojem wypatrując w ciemnościach jeszcze ciemniejszego cienia za nimi. Wcześniej sądził, że nic gorszego niż Akashi nie może go spotkać, ale jeśli ci kanibale rzeczywiście jedzą ludzi na surowo...
Jego myśli przerwały niepokojące dźwięki dochodzące zza ich pleców. Jedne znał już całkiem dobrze, ponieważ towarzyszyły im od dłuższego czasu – był to chlupot wody, rozbrzmiewający przy każdym kroku. Drugi jednak był cichszy i przypominał raczej zwierzęcy – był to odgłos węszenia.
Mając przy sobie najwyraźniej doświadczonego w przebywaniu przez kanały Kise, Kuroko być może nie czułby takiego przerażenia, gdyby nie fakt, że po chwili nieopodal dostrzegł jakby poruszającą się ciemność – zafalowała tuż przy zakręcie, przeciwnym niż ten, z którego nie tak dawno wyszli.
– Ki... Kise-kun...- szepnął Tetsuya, ciągnąc go za rękaw.- Coś tam jest...
Ryouta, który bardziej zaniepokojony był widokiem przed nimi, niemal od niechcenia rzucił spojrzeniem w kierunku Kuroko. Z początku niczego nie wypatrzył i chciał po prostu ruszyć przed siebie, ale jego uwagę zwrócił fakt, że ciemny korytarz za nimi w jednym miejscu był o dziwo ciemniejszy...
A potem obaj mężczyźni usłyszeli głuchy warkot, przypominający ten, jaki wydobywał ze swego gardła polujący dziki kot.
– Kise-kun...- jęknął w panice Kuroko, cofając się o krok i wpadając na blondyna.
– Biegniemy – rzucił Ryouta, mocno ściskając dłoń błękitnowłosego i ruszając przed siebie.
Tetsuya był przekonany, że doświadczył już naprawdę wielu stresujących chwil, a odkąd Akashi zaczął na niego polewać, sporo było takich, które zagrażały jego życiu. Kiedy jednak usłyszał głośny, skrzeczący krzyk dochodzący tuż zza jego pleców oraz następujący po nich głośny chlupot, błękitnowłosy miał wrażenie, że to prawdopodobnie największa chwila grozy w jego życiu.
– Jeszcze kawałek, teraz na lewo! Tylko uważaj, może być ślisko!- krzyknął Kise, ciągnąc go za sobą. Wbiegli w ciasny, okrągły korytarz. Chociaż zalane wodą podłoże rzeczywiście wydawało się być śliskie, Kuroko cieszył się przede wszystkim ogromnym snopem światła pochodzącym z bocznego korytarza po ich prawej stronie. Wyglądało na to, że woda, która płynęła nurtem pod ich stopami, znajdowała ujście właśnie w tamtym miejscu.
– Błagam, powiedz mi, że to przejście!- jęknął Tetsuya, odwracając się w panice i z przerażeniem dostrzegając, iż ścigająca ich istota jest niebezpiecznie blisko.- I że nie będzie zakratowane!
– Spokojnie, to jest właśnie nasze wyjście!- krzyknął Kise.- Kurwa! Masz broń, prawda?!
– Co? Ma...- Kuroko urwał raptownie, dostrzegając źródło problemu, o które zapewne chodziło blondynowi – przed nimi snop snop światła pokonała właśnie kolejna masywna sylwetka, z krzykiem biegnąc prosto ku nim.
– Musisz go zastrzelić, nie ma wyjścia! Inaczej znajdziemy się w pułapce! Pospiesz się!
– Ale... ale co jeśli Akashi-kun...
– Jebać Akashiego! Strzelaj, Kurokocchi!
Kuroko rozumiał, że naprawdę nie miał wyjścia. Od pędzącej w ich stronę bestii dzieliło ich około trzydziestu metrów, nie było czasu do stracenia. Tetsuya w biegu sięgnął po swój WANAD P-83, odblokował go, a następnie wycelował jak tylko potrafił najlepiej i pociągnął za spust. Raz, drugi i trzeci. On i Kise krzyknęli z jękiem, kiedy strzały poniosły się echem, ogłuszając ich.
Ale udało się. Sylwetka przed nimi zawyła z bólu i padła na ziemię w pełnych agonii jękach. Kise wysunął się bardziej do przodu, by jako pierwszy ją przeskoczyć; Kuroko tuż za nim Kiedy Ryouta odwrócił się, by sprawdzić, czy aby na pewno Tetsuya jest bezpieczny, jego serce aż podskoczyło z radości – mężczyzna, który do tej pory ich ścigał, na dźwięk wystrzałów chwycił się za głowę i skulił pod ścianą.
– Dobra robota!- krzyknął Kise, śmiejąc się nerwowo. Przez wcześniejszy ogłuszający wystrzał, jego słowa zdawały się docierać do niego jakby z oddali.- To tutaj, już jesteśmy!
Oboje wbiegli to przepełnionego światłem krótkiego korytarza, mrużąc oczy. Prowadził on na zewnątrz, a konkretniej do pewnego rodzaju spływu – woda z korytarza niedużym strumieniem spływała do wielkiego basenu przypominającego staw, ale otoczonego płotem. Kuroko prześledził wzrokiem otoczenie. Nie znajdowali się co prawda wysoko, bo około trzech, może czterech metrów nad poziomem ziemi, ale woda w ów basenie wydawała się być raczej płytka – nie wspominając o tym, że kolorem przypominała zupę z glonów. Po jego lewej stronie oraz na przeciwko, za płotem rozciągał się las, po prawej zaś stał zniszczony budynek ze zburzoną jedną ścianą i wielkim kominem, będący za pewne pozostałością jakiejś fabryki.
– Spokojnie, to nie szambo – sapnął z uśmiechem Kise, widząc jego spojrzenie.- To tylko brudna woda.
– Nie to mnie martwi, tylko głębokość tej wody – odparł Tetsuya, nerwowo spoglądając za siebie.- Wygląda na płytką.
– Rzeczywiście taka jest – westchnął Ryouta, klękając na krawędzi korytarza.- Im bardziej się zniżymy, tym łagodniejszy będzie upadek do wody – wyjaśnił, powoli zsuwając nogi w kierunku basenu, tak, że połową ciała zwisał poza krawędzią. Wodą z korytarza lała się teraz prosto na niego, mocząc ubranie.- Zanim wpadniesz do wody, postaraj się zgiąć kolana, wtedy nie uderzysz stopami o dno. Rozumiesz, co mam na myśli?
– Rozumiem...- mruknął Kuroko, spoglądając na swoją torbę, którą wciąż miał na ramieniu. Zrzucenie jej do wody to nawet nie problem, w końcu zarówno ją jak i jej zawartość da się wysuszyć, ale jeśli zamoczy broń, na długo straci możliwość bronienia się przed takimi jak ci w kanałach...
– Nie stój tu za długo!- krzyknął do niego Kise, trzymając się krawędzi już tylko samymi dłońmi. Woda spływała teraz na jego głowę.- Niektórzy Kanałowcy mogą znieść światło, a na pewno usłyszeli strzały! Widzimy się za chwilę!
To powiedziawszy, Ryouta puścił się krawędzi. Kuroko przełknął ciężko ślinę, patrząc z niepokojem, jak blondyn spada i po chwili zanurza się z głośnym pluskiem w brudnej wodzie. Przez kilka bardzo długich sekund nie było go widać, w końcu jednak wypłynął na powierzchnię, biorąc głęboki wdech i potrząsając głową. Odgarnął włosy z twarzy i spojrzał na Kuroko.
– No skacz!- krzyknął.- Możesz mi zrzucić torbę, wezmę ją na brzeg!
Tetsuya nie miał zamiaru się wahać. Skinął w odpowiedzi głową, po czym zrzucił torbę do wody i, nie patrząc nawet, czy Kise ją złapał, klęknął na krawędzi i zaczął powoli opuszczać się na dół.
Nie rozumiał, jakim cudem w przypadku Ryouty wyglądało to tak łatwo i sprawnie. Jemu wykonanie tej czynności zdawało się zabierać mnóstwo czasu – woda była zimna i śmierdziała, napawała go obrzydzeniem. W dodatku krawędź korytarza była śliska, obawiał się, że lada moment spadnie nie tak jak powinien i skończy się to złamaniem czegoś.
Z cichym jękiem w końcu udało mu się opuścić na rękach – zawisł nad przepaścią, przez krótką chwilę huśtając się. Bolały go wszystkie mięśnie, szczególnie rąk, na których musiał się teraz utrzymać. Starał się nie wierzgać nogami, jednak te wręcz automatycznie próbowały odnaleźć grunt pod stopami.
– Spokojnie, Kurokocchi, uda ci się!- krzyknął do niego Kise. Serce Tetsuyi podskoczyło do gardła, kiedy błękitnowłosy wyczuł w jego głosie zawahanie.
O co chodziło...?
Odpowiedź na to pytanie otrzymał aż za szybko – kiedy nagle ogromna, ubrudzona błotem i krwią dłoń chwyciła jego nadgarstek. Kuroko krzyknął w panice, podrywając głowę i z przerażeniem patrząc prosto w dzikie oczy mężczyzny nad sobą. Choć wyglądał jak człowiek, wcale nie sprawiał wrażenia bycia nim – jego włosy przypominały postrzępione czarne gniazdo, twarz wykrzywiał grymas wściekłości i głodu, świdrujące, pełne szaleństwa oczy wpatrywały się w Kuroko jak w najsmaczniejszy na świecie kąsek. Z rozchylonych w warczącym krzyku ustach wydobywał się metaliczny smród krwi i zgnilizny, a zaostrzone zęby przypominające rekinie nadawały osobnikowi jeszcze straszliwszego wyglądu.
– Puszczaj!- krzyknął Tetsuya, rozpaczliwie próbując się wyrwać z uścisku. Mężczyzna nad nim był jednak zbyt silny; trzymając go jedną tylko ręką zaczął wciągać go ku górze, śmiejąc się przy tym skrzekliwie i oblizując wargi.
– Kurokocchi!- dało się słyszeć z dołu nawoływanie.
– Puszczaj, kurwa, ty chory...- Kuroko próbował jedną ręką sięgnąć po swój pistolet, ale było już za późno.
Nim zorientował się, do czego w ogóle doszło, poczuł bolesne uderzenie w plecy, a do jego ust napłynęła woda, którą automatycznie zaczął połykać.
Przez krótki moment nie miał pojęcia, co się dzieje. Próbował otworzyć oczy, ale gdy tylko to zrobił, zaczął odczuwać dziwne pieczenie. Dopiero gdy jego stopy uderzyły o dno zdał sobie sprawę z tego, że spadł – spadł do wody.
Kanibal go puścił? Czy może to jemu udało się jakoś oswobodzić?
Nie miał czasu na zadawanie sobie pytań – przez gardło wciąż dostawała się brudna woda, czuł, że jego płuca zaczynają wręcz od niej pęcznieć. Zamknął pospiesznie usta, odbił się od dna i zaczął płynąć ku górze.
Kiedy tylko wydostał się na powierzchnię, wypluł niesmaczną wodę i, kaszląc, rozejrzał się szybko wokół. Pierwsze co dostrzegł, do klęczącego na brzegu Kise, który w panice przywoływał go ku sobie, krzycząc coś. Uszy Tetsuyi wciąż były zalane, więc nie od razu poczuł niepokój. Dopiero kiedy spojrzał w górę, by upewnić się, że kanibal nie ruszył za nim, poczuł narastającą trwogę.
Mężczyzna, który nie tak dawno próbował wciągnąć go na korytarz, teraz unosił się na tafli basenu, odwrócony twarzą ku wodzie, z rozłożonymi rękoma i nogami. Tetsuya przełknął ślinę, znów patrząc w górę – dopiero teraz do jego uszu dotarły głośne strzały, z pewnością chodzące ze strzelby.
Nie czekając już ani chwili dłużej, zaczął co sił w nogach płynąć do brzegu, tam, gdzie czekał na niego Kise. Blondyn pomógł mu wyjść na brzeg, nerwowo spoglądając w kanał. Od tej strony mógł dostrzec ciemną sylwetkę niewysokiego mężczyzny ubranego w strój moro, który ze stoickim spokojem celował swą strzelbą raz w prawo, raz w lewo.
– Szybko, Kurokocchi, tędy!- wysapał, podnosząc się z ziemi. Pociągnął Kuroko za rękę w kierunku widocznej nieopodal dziury w płocie, wychodzącej na las.- Jeśli zeskoczy, jego sprzęt nawali, no nie?!
– Mam taką nadzieję!- jęknął Tetsuya, któremu chciało się wymiotować po części z nerwów, a po części z powodu ohydnej wody, której się nałykał.
Strzały ustały, ale obaj mężczyźni nie zatrzymali się, by sprawdzić, co robi Akashi. Dotarli do dziury w płocie i Kise wręcz przepchnął przez nią błękitnowłosego. Kuroko przebiegł kawałek, skrywając się za najbliższym drzewem, gdy nagle rozległ się kolejny wystrzał, po którym dało się słyszeć bolesny krzyk Ryouty.
– Kise-kun?!- Kuroko obrócił się ku niemu, z przerażeniem patrząc, jak blondyn dobiega do niego, trzymając się za krwawiące ramię.
– Nie przejmuj się, to tylko draśnięcie!- krzyknął przez zaciśnięte zęby.- Tędy, szybko! Biegniemy w dół!
Kuroko miał ochotę zaprotestować, ale wiedział, że to nie miałoby sensu – musieli uciekać. Znał Akashiego i wiedział, że nawet jeśli Seijuurou nie skoczy do wody jak oni i nie podąży za nimi od razu, z pewnością szybko znajdzie łatwiejszy sposób – chociażby przez najbliższy właz.
Niestety, ale nie było mowy o tym, by się zatrzymać. Akashi wciąż ich ścigał, wciąż był zbyt blisko, by pozwolić sobie na pełen ulgi oddech. Obaj mężczyźni wciąż znajdowali się w niebezpieczeństwie.
I Kuroko z żalem stwierdził, że od teraz zapewne będą się w nim znajdować już zawsze.
O.o
OdpowiedzUsuńKanibale w kanałach - niezły tytuł na rozdział XD
Podobało mi się, szczególnie ta krótka rozmowa Akashiego z Kuroko. Taka na luzie i w ogóle... Nie wiem tylko czemu, ale mam wrażenie, że Kisiak jednak okaże się raczej czarnym charakterem. Może to przez to, że ostatnio czytam wiele kryminałów i horrorów XD Tak na marginesie to gorąco polecam "Obce Dziecko" i "Dziewczyna w lodzie". Genialne.
Wracając, zaczynam coraz bardziej wciągać się w tę historię. Ogromnie ciekawi mnie powód "sprzeczki " Akasha z Tetsu, srly.
Życzę miłego dnia, ogromu weny i zdrowia ( ja odpadłam )!
Kirke :3
No, no, wszystko się jeszcze okazać może, to dopiero początek xD Na książki może zerknę, lubię kryminały, choć teraz jestem trochę zbyt zajęta, żeby czytać ;_;
UsuńCieszę się, że się podobało! Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo zdrówka! ^^
Ahaha, już myślałam, że Kise będzie jednym z kanibali
OdpowiedzUsuńKto wie, może wyprowadził się od kanibalowej rodziny, bo nie lubi jeść ludzi na surowo i prowadzi Kuroko na grilla? xD
UsuńWspółczuję bohaterom pływania w kanałach - to musiało być ohydne przeżycie! Chociaż... Patrząc na sytuację, myślę, że się tym zbytnio nie przejmowali.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi wojna, która jest tutaj wspomniana. Poznamy więcej szczegółów na jej temat?
Rozdział bardzo mi się podobał i z niecierpliwością czekam na następny :)
Pozdrawiam
MW
Z czasem owszem, ale generalnie rzecz biorąc jest już po wojnie, a skupiamy się na takiej osobistej wojnie Akashiego i Kuroko c:
UsuńCieszę się ogromnie, że się podobało! Dziękuję za komentarz c:
Jeju! Rozdział świetny, naprawdę umiesz zaciekawić człowieka XD Tak się wciągnęłam, że jak już skończyłam czytać, to aż mi się smutno zrobiło :((( Dlatego niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że tak się podoba! :D Bardzo dziękuję za komentarz, do następnego! :)
Usuń" najwyżej nas usmażą i zjedzą" " jedzą na surowo" cudne ! I mnie osobiście bardzo rozśmieszyło. Ogółem cały rozdział bardzo dramatyczny i trzymający w napięciu a takie Lubie najbardziej ! Dziękuję i pozdrawiam ~ Yuukifan
OdpowiedzUsuńHe he he, rozśmieszyć nawet miało xD To taki dość komiczny wątek, czasami bywają takie w horrorach albo kryminałach i zawsze to lubiłam xD
UsuńCieszę się, że się podoba! Dziękuję za komentarz c:
Przepraszam za ubogi komentarz, jestem tu tylko by stwierdzić, że ''jebać Akashiego'' było cudowne na dwa sposoby.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, no em.... ''JEBAĆ AKASHIEGO''
To, jak jebać króla świata, imperatora, fuhrera!!!
No...jest piękne same w sobie...zwłaszcza w ustach Kise.
I po drugie:
''Jebać Akashiego!''
''Kuroko zrozumiał, że naprawdę nie miał wyjścia''
Czy trzeba tu coś tłumaczyć?
Trzeba proszę państwa?
No raczej nie.
Dziękuję, dobranoc.
Cudowny rozdzialik, kanibale zawsze spoko, i ci z kanałów, i ci, co są psychologami/psychiatrami.
Wielbię Yuuki.Pomysłam wenę iii.... no dobra, wiem, że to nie tu, ale się nie powstrzymam..
Moda na uke. Nie komentowałam ostatnio ogólnie i tak to jest, ale Moda na Uke, więc przepraszam i dam sobie to za jednym zamachem machnąć.
Wątek HaizakixNijimura. Z ubolewaniem czytam, że niefajnie Ci się ich pisze, ale Droga Yuuki, ja polubiłam ten paring właśnie w Modzie na Uke, dzięki Tobie. Więc weź proszę za to odpowiedzialność i nie zabijaj ich zbyt szybko.
....
....
.....
Prroooooooooooooooooszę? ,-------,
Naprawdę, bardzo, bardzo pokochałam NijiHaiki w MnU, dopiero tu, dopiero ich....no bo.....ciężko Ci się ich piszę, ale wychodzi Ci to pięknie, więc, więc...no..no...no..przeprszam...przeprasza...po prostu dziękuję, chciałam powiedzieć, że są cudni i tyle, i w sumie to nie tyle, no, bo po prostu nie rozumiem chyba trochę jak, tacy cudni, jak Ci tak trudno ich, bo Ci cudnie tak wychodzą noooo i Haizaki Twój taki znośny...no dżizas dzięki, zamykam sie już i nie dręczę Cie, ale to mój OTP nawet w MnU, choć na co dzień to nie fcale i fogle, rozumiesz Yuuki, ne?
Dobra, przepraszam i dziękuję, Yuuki masz tu wenę i rób z nią, co chcesz, bez widzimisie czytelniczek, no aleeeeee Yuuuki...
To dzięki. I przepraszam za wpierdzielenie tego pod Świętą Anarchię.
Jaki ubogi komentarz, to jeden z dłuższych, jakie tu są xD A wystarczyły tylko te dwa słowa! Jebać Akashiego! XD
UsuńI w porządku, nic się nie stało, że tu komentujesz Modę xD No niestety, nie przepadam za NijiHai, może dlatego, że ich do końca nie poznałam i w sumie nie mam podstaw, żeby ich ze sobą shipować, a może to dlatego, że Haizaki to po prostu dupek, który rani kochanego Kisię *ta, Yuuki, a Ty go niby nie ranisz?*. W każdym razie no, bardzo mi miło, że polubiłaś ten pairing, ale mam nadzieję, że przestaniesz go lubić xDDDDDDD
Bo teraz trochę mnie hamuje to NijiHai w pisaniu i... :') No. Mniejsza xD
Bardzo się cieszę, że się podobały i rozdział i odcinek! :D Dziękuję za komentarz i...
Bosz, "święta anarchia" xDDDD Padłam xD
Te pościgi, te wybuchy!
OdpowiedzUsuńNapięcie mnie trzymało do samego końca ;)
Noe wiem dlaczego ale mam wrażenie, że Kise okaże się być złym. Coś on za spokojny jest a i ciekawi mnie skąd on te kanały tak dobrze zna...
Akashi to ma jakiś węch psa gończego, zawsze wie, gdzie ofiara ucieka. No i ciekawi mnie o co poszło między nim a Kuroko, bo pomijając szalone polowanie to ich króciutka rozmowa była raczej (z naciskiem n raczej) normalna :/
No, ale zobaczymy ^^
Pozdrowionka i do następnego :*
No, jeszcze się wszystko okaże, musimy czekać xD Wbrew pozorom ja też czekam xD
UsuńAkashi wszędzie wyniucha swojego Tetsuyę ☺☺☺
Cieszę się, że się podobało! Dziękuję za komentarz c:
WROCE TU
OdpowiedzUsuńPS BOZE DZIEKUJE ZE AKURAT DZISIAJ DODALAS BO SNILO MI SIE COS PODOBNEGO DO TEGO OPOWIADANIA ALE TO POTEM OPOEIEM
Jezusie, jak ja kocham tę fabułę. Zaskoczyłaś mnie dwa razy. Pierwszy raz krzyknęłam, gdy się okazało, że Akashi odnalazł tę jego kryjówkę. Cholera, ja naprawdę się stresuję gdy czytam to opowiadanie! Potem ta akcja z kanibalami... to było świetne, super pomysł, nie wpadłabym na to. Przez chwilę miałam wątpliwości co do Kise i nawet podejrzewałam go o bycie kanibalem XD
UsuńOgólnie calosc przeczytalam z szokiem na twarzy, to jest zdecydowanie jedno z najlepszych opowiadań Twojego autorstwa, przynajmniej dla mnie.
No apropo mojego snu, to śniło mi się właśnie AkaKuro w takiej może nie wojennej atmosferze, ale bardziej gangowej (?), po prostu Akashi też ścigał Kuroko, ale koniec końców się znudziło i byli razem (XDD) Ten sen był chory, wszyscy we wszystkich strzelali, ale jakoś tak skojarzył mi się z tym opowiadaniem.
Jeju ten rozdział był świetny, przeczytam go chyba jeszcze raz....
Wiesz, powiem Ci szczerze, że ja "Anarchię" zaczęłam pisać właśnie ze względu na to, że przyśniła mi się pewna scena... i tak szczerze, to jeszcze jej nawet nie napisałam xD A mam gotowych ponad dwadzieścia rozdziałów xD Także, powiem Ci, że śnienie o takich rzeczach to dobra rzecz, możesz zawsze wykorzystać to na własną twórczość!
UsuńCieszę się ogromnie, że rozdzialik Ci się podobał! Do następnego ♥
AKASZ!!! *biegnie, rzuca się, przytula, przyjmując coś ostrego między żebra* BOŻE KOCHANIE CO TEN KUROKO CI ZROBIŁ!? MOJE TY KOCHANIE, CO ON CI ZROBIŁ?! CO CIĘ PCHNĘŁO DO TAKICH DZIAŁAŃ!? PRZECIEŻ WY POWINNIŚCIE ZABIJAĆ RAZEM! BRACISZKU, CO TEN SUKINSYN CI ZROBIŁ?! *płacze*
OdpowiedzUsuńekchem... czy muszę wspominać jaki jest mój ulubiony fragment? Czy to nie oczywiste? aaaaaaaaggggghhhhh Akasz kurwa, ja drżę czytając taką wersję Ciebie! aaaaaaggggghhhh te glany (właśnie... chyba miałam napastować własne....) to moro, ta STRZELBA!!! boże boże, ja słyszę ten głos "Patrzysz w złą stronę, Tetsuya" JA SŁYSZĘ SAM SEKS W TYCH SŁOWACH!
I to odlicznie, tak wymowne! O boże boże... ta bardzo się jaram! Chce wiedzieć co Kuroko mu zrobił! Zdradził go, nie odwzajemnił miłości, ośmieszył, zgwałcił, okradł, zabił mu kota? Zjadł ostatnie jajka w domu i nie ma z czego zrobić sernika?! Wybrał czarne płytki do łazienki i teraz trzeba zapierdalać na wysokości lamperii by to jakoś wyglądało?
No co on zrobił, co zrobił?!?!?!
AAAAGGGGHHHH
I teraz taka malutka uwaga, żeby komentarz nie dotyczył tylko i wyłącznie Akashiego, co raczej nie powinno być zadziwiające - KISE ŻYCZĘ CI WSPANIAŁEJ, BOLESNEJ ŚMIERCI Z ŁAPEK BRACISZKA!
nie lubię go. ni wiem czemu, ale nie.
Jazusku, Yuuki, weź ty nie trzymaj czytelników tak w niepewności i mów!
bardzo nieogarnięty komentarz, wiem, ale i tak pozdrawiam i weny życzę <3
Tak... Znając Akashiego, na pewno dostałaś czymś między żebra xD
UsuńNo cóż, nie mogę zdradzić, co też takiego się między nimi zdarzyło, ale na pewno mogę zdradzić, że z czasem sami się o tym dowiecie - a może niektórzy z Was nawet się domyślą? Kto wie, kto wie, czytajcie uważnie między wersami xD
...
I ja sama lubię takiego władczego, mordującego Akashiego. No przecież to idealna rola dla niego! ;_; Świat nigdy nie widział kogoś tak wspaniałego, więc należy mu oddawać hołd, póki się żyje swoim marnym, nic nieznaczącym bytem...
Cieszę się, że się podobało! Ja również pozdrawiam i ściskam mocno, do następnego! :D
...a potem zawdzonił budzik i Kuroko jak codzień próbował otrząsnąć się z nocnych koszamrów spowodowanych czytaniem horrorów.
OdpowiedzUsuńNie no żartuje. Było genialnie. Czekam na więcej :D
Cieszę się, że się podobało! :D Dziękuję za komentarz ☺♥
Usuń