[Anarchia] Rozdział dwudziesty dziewiąty



Kuroko zaklął cicho pod nosem, kiedy ekran bankomatu po raz trzeci wyświetlił informację o braku środków na jego karcie debetowej. 
Wyglądało na to, że Akashi na poważnie przedsięwziął plany zamordowania Tetsuyi. Nie dość, że ścigał go bez wytchnienia, to na dodatek przestał przesyłać mu pieniądze.
Przebywał w Kioto od niecałego tygodnia, wynająwszy nieduży pokój w pensjonacie. Bilet na samolot, który podarował mu doktor Takao oszczędził mu większych wydatków, ale pieniądze tak czy tak szybko się skończyły. Jeśli Seijuurou nie prześle mu choć najmniejszej kwoty, Tetsuya będzie musiał podjąć pracę albo zacząć żebrać, bo z jego nogą w gipsie raczej ciężko byłoby mu pracować, nie wspominając o tym, że pracowanie, kiedy ścigał go seryjny morderca, byłoby po prostu śmieszne.
Znalazł się w naprawdę ciężkiej sytuacji.
Błękitnowłosy rozejrzał się wokół siebie, jakby z nadzieją, że już teraz zauważy potencjalne źródło dochodów. 
Jakby się tak zastanowić, zważywszy na jego obecny stan, pewnie i tak została mu głównie prostytucja... Z zawodu był fryzjerem, ale nawet choćby był jakiś zakład w Kioto szukał teraz fryzjera, to kto by go przyjął na parę dni, w dodatku z gipsem na nodze? 
Potrzebował pracy chwilowej, maksymalnie na trzy dni, po której pieniądze dostał by do ręki od razu. I najlepiej jeszcze z zakwaterowaniem, ale o tym pewnie mógł sobie tylko pomarzyć.
Przeklinając w duchu swój chory los, Kuroko chwycił za kule, które dostał na pożegnanie od dwójki lekarzy, po czym zaczął kuśtykać w stronę parku. Wiedział, że doktora Takao już do końca swojego życia będzie wspominał życzliwie, nawet jeśli podobnie jak Akashi, nie był on przykładnym obywatelem. 
Ale z pewnością nie jest mordercą – pomyślał Tetsuya, kuśtykając żwirowaną ścieżką w parku i przyglądając się dzieciom, goniącym w jesiennym wietrze kolorowe liście. Właściwie to trochę ciekawiło go, co takiego złego zrobił Takao Kazunari, że i on znalazł się na Czarnej Liście. Wyglądał przecież tak niegroźnie i sympatycznie, poza tym widać było, że jest opiekuńczy i pomocny. Tetsuyi pomógł przecież bezinteresownie.
Co za szczęście, że go spotkał. 
Kuroko z westchnieniem opadł na pobliską ławkę, opierając kule obok siebie. Nie miał już na nic siły, a musiał wymyślić, gdzie spędzić tę noc i, przede wszystkim, gdzie dalej uciekać. Dzięki doktorowi Takao zyskał niewielką przewagę – może jeszcze tygodnia bądź dwóch – ale nie mógł zostać zbyt długo w Kioto. 
Musiał działać w taki sposób, by Seijuurou ciężko było wywnioskować, dokąd dalej się udał. Musiał myśleć za siebie, a także za Akashiego, gdyż czerwonowłosy miał niewiarygodną zdolność odgadywania jego kroków, jego decyzji. 
Gdzie udałby się Kuroko w następnej kolejności – i w jaki sposób Akashi by się tego domyślił? 
Wrócić niespodziewanie do Tokio? Możliwe, że Seijuurou wciąż tam był, możliwe, że dalej zastanawiał się, dokąd uciekł Tetsuya. Możliwe też, że nie działa w tym kierunku – że zrobił sobie przerwę, by odpocząć, tym samym wzbudzając w Kuroko jeszcze więcej niepewności i lęku.
Kiedy się zjawi? W którym momencie niespodziewanie stanie mu na drodze i wymierzy bronią w jego głowę? W którym miejscu będzie na niego czyhał, gdy ten zacznie czuć się względnie bezpieczny?
Jeszcze tego ranka przeszło mu przez myśl, że może Akashiemu coś się stało – i dlatego się nie odzywa. W końcu teoretycznie Seijuurou był ścigany przez władze, nawet jeśli z marnym, wręcz tragicznym skutkiem.
Ale, no właśnie – tragedia spotykała każdą zorganizowaną grupę sił specjalnych, próbującą dopaść Akashiego Seijuurou.
Dla Tetsuyi jego były kochanek był po prostu nieuchwytny. Niepokonany. Nieśmiertelny.
Błękitnowłosy westchnął ciężko, zamykając na moment oczy. Gdyby tak mógł na chwilę zapomnieć o całym swoim życiu, zapomnieć o wszystkich, którzy zginęli, zapomnieć o całej swojej przeszłości. Gdyby tak miał siły wyobrazić sobie spokojne życie w swoim starym mieszkaniu, swoją monotonną pracę w zakładzie fryzjerskim. 
Twarze jego przyjaciół... twarze jego rodziców... jak one wyglądały?
Zapomniał je.
Uniósł leniwie powieki i z westchnieniem uniósł głowę, spoglądając na roześmiane buzie bawiących się na trawie dzieci. Widać wojna nie na wszystkich zostawiła po sobie ślad; widać były jeszcze niewinne istnienia, podobne do tych sprzed wojny: wykorzystujące każdą porę roku do zabawy, odnajdujące coś pozytywnego w każdym dniu. 
Kroki na żwirowej ścieżce zwróciły uwagę Tetsuyi, ale widział on już kątem oka, że zbliżający się w jego kierunku mężczyzna był zbyt wysoki jak na Akashiego. Nie przejął się więc nim, jedynie beznamiętnym wzrokiem patrzył, jak przechodzi obok niego, ubrany w dżinsy, parę adidasów, bordową kurtkę. Kiedy Kuroko spojrzał na jego twarz, zobaczył na głowie słuchawki przypominające nauszniki. Już miał odwrócić wzrok, kiedy nagle napotkał spojrzenie mężczyzny.
Tetsuya poczuł, że serce zamiera w jego piersi, a krew przestaje płynąć. Po całym ciele przeszedł mu dreszcz, kiedy zorientował się, kim jest ów przechodzień – który najwyraźniej również go rozpoznał, gdyż zatrzymał się gwałtownie, ściągając z uszu słuchawki i patrząc z niedowierzaniem na błękitnowłosego. 
Nie...- wyszeptał z trwogą Kuroko.- Nie, to nie może być...
Kuroko?- Ciemnoczerwone oczy Kagamiego Taigi powiększyły się raptownie, usta rozchyliły nieznacznie.
Nie – jęknął cicho Tetsuya, kryjąc twarz w dłoniach w bezradnym geście.- Tylko nie ty, Kagami-kun... co ty tu robisz? 
Kuroko!- wykrzyknął Taiga, natychmiast dopadając do niego i dosłownie padając przed nim na kolana. Chwycił jego dłonie i odsunął je od jego twarzy, zmuszając go, by spojrzał mu w oczy.- Boże, to naprawdę ty...! Kuroko! Och, Kuroko...!- Kagami uniósł się nieznacznie, przytulając do siebie mężczyznę; zamknął go w objęciach, jakby nigdy już nie miał go z nich wypuścić.
Tetsuya miał ochotę się rozpłakać. Kagami... tylko nie Kagami! Jedyna osoba, którą udało mu się uratować, jedyna osoba, którą udało mu się uchronić przed Akashim... tutaj, w Kioto? Co on tu robił? Nie, to nie jest teraz ważne, nic nie jest teraz ważne, prócz tego, by uciekł jak najdalej stąd.
Kagami-kun... Kagami-kun...- szeptał bezradnie Kuroko, próbując przekazać mu swoje ostrzeżenia i jednocześnie nie potrafiąc się na to zdobyć. Czuł wzruszenie, czuł ulgę, czuł radość. Kagami przeżył wojnę! Udało mu się uciec zarówno przed nią, jak i przed Akashim.- Kagami-kun...
Tak się cieszę, Kuroko – wyszeptał Taiga, jeszcze mocniej go do siebie tuląc.- Tak się cieszę, że nic ci nie jest...- zająknął się, nagle odsuwając się od niego i patrząc na jego kostkę w gipsie.- Prawie nic ci nie jest – mruknął, krzywiąc się. Spojrzał na niego gorączkowym wzrokiem.- Akashi?
Tetsuya, który chwilowo był tak wstrząśnięty, że nie był w stanie zebrać w sobie sił i powiedzieć coś więcej, tylko potrząsnął bezradnie głową. Rozejrzał się szybko wokół, bojąc się, że Seijuurou właśnie ich obserwuje; że już dowiedział się, że Kagami jest w Kioto.
Chodź – powiedział cicho Kagami, chwytając jego kule i niemal wciskając mu je w ręce.- Chodź ze mną, mieszkam niedaleko....
Nie!- Kuroko spojrzał na niego z przerażeniem i potrząsnął gwałtowniej głową.- Nie, Kagami-kun! Musisz stąd odejść, musisz uciekać! Akashi-kun na pewno dowie się, że tutaj jesteś, zabije cię...
Chodź, mówię!- Taiga nieznacznie uniósł głos, po czym chwycił Kuroko pod ramię i pociągnięciem podniósł go na nogi.- Jak chcesz się kłócić, to zrobimy to u mnie! Dalej!
Kuroko próbował jeszcze protestować, chciał wyrwać się i uciec, ale były chłopak był nieustępliwy. Trzymał go pod ramię, jakby chciał upewnić się, że błękitnowłosy nie ucieknie. Tetsuya nie miał więc wyjścia – chwycił mocniej kule i zaczął kuśtykać u boku Taigi, wodząc spanikowanym spojrzeniem dookoła w poszukiwaniu znajomej sylwetki o czerwonych włosach, ubranej w komplet moro.
To nie mogło się tak skończyć... Kuroko jeszcze nigdy nie był tak przerażony. Przez te siedem miesięcy wierzył, że nawet jeśli Kagami nie przeżył wojny, to przynajmniej z pewnością nie zginął okrutną śmiercią z rąk Akashiego – z pewnością zaznał należącego mu się spokoju. 
Ale Taiga żył. A to oznaczało, że wkrótce najpewniej znajdzie się na celowniku Akashiego. Nawet jeśli Kuroko ucieknie dalej, pragnąc chronić Kagamiego, to jeśli Seijuurou dowie się, że mężczyzna przebywa w Kioto, najpierw dopadnie jego. 
Z czystej przyjemności i frustracji, bo przez siedem miesięcy Kuroko skutecznie odciągał go od ofiary, którą Akashi prawdopodobnie chciał zabić najbardziej ze wszystkich do tej pory.
Przeszli przez park, a następnie przekroczyli szosę na drugą stronę chodnika. Kagami pokierował błękitnowłosego do bocznej, ciasnej uliczki, wypełnionej licznymi małymi domkami. Tetsuya był w zbyt wielkim szoku, by się odezwać – mógł jedynie rozglądać się w poszukiwaniu Akashiego, bądź wbijać pełen przerażenia wzrok w tak dobrze sobie znaną twarz Kagamiego. 
Wkrótce przeszli przez mały ogródek i stanęli przed drzwiami jednego z domków. Taiga wyjął z kieszeni klucze, po czym otworzył drzwi, rozglądając się przy tym niepewnie na boki, zupełnie jakby mężczyźni włamywali się na czyjąś posesję. Po chwili weszli do środka, a Kagami zamknął za nimi drzwi zarówno na klucz, jak i na zasuwę.
Dobra, jesteśmy bezpieczni – stwierdził z ciężkim westchnieniem.
Co?- Kuroko roześmiał się nerwowo.- To żart, prawda? Żartujesz sobie teraz?
Kagami spojrzał na niego dziwnie, po czym zaczął zdejmować kurtkę i buty.
Zrobię nam kawy – westchnął.- Chodź, usiądziesz w salonie. Jesteś głodny?
Tak – odparł zgodnie z prawdą Tetsuya, odkładając na bok kule i ściągając z siebie kurtkę. Powinien wkrótce zdobyć jakąś cieplejszą, bo wciąż chodził w skórzanej, a jesień dobiegała już końca.- Nie jadłem nic od dwóch dni.
Zaraz odgrzeję ci obiad – powiedział Kagami, odbierając od niego kurtkę i wieszając ją na wieszaku. Przytrzymał również błękitnowłosego, gdy ten ściągał lewego buta – prawego nosił w plecaku, który teraz leżał obok drzwi.- To może wolisz herbatę, skoro będziesz jadł?
Poproszę – mruknął Kuroko, pozwalając poprowadzić się do salonu, który najwyraźniej służył też jako jadalnia, gdyż znajdował się tutaj nieduży stolik z dwoma krzesłami.
Domek w ogóle był bardzo ciasny. Miał tylko parter, a na nim wąski korytarz z szafą na ubrania. Jedne drzwi prowadziły do łazienki, w której znajdowały się jedynie sedes i prysznic, stojące tak blisko siebie, iż niemal się ze sobą stykały. Kolejne drzwi prowadziły do kuchni, równie ciasnej, co łazienka. Tylko salon i jadalnia były w miarę duże, ale Kuroko nie widział żadnego futonu, wobec czego Kagami zapewne sypiał na kanapie. 
Mieszkasz tu sam?- zapytał Tetsuya kilkanaście minut później, kiedy Kagami postawił przed nim na stoliku talerz pełen placków z warzywami i kurczakiem.- Masz jakieś pieniądze, żeby stąd uciec?
Mieszkam z moim chłopakiem – odparł z wahaniem Kagami, siadając naprzeciwko niego. Zarówno dla Kuroko jak i dla siebie przygotował po dużym kubku herbaty. Teraz trzymał ją w dłoniach, patrząc z troską na Tetsuyę, który zaczął niemal dosłownie pochłaniać  placki. 
Dacie radę uciec?- zapytał Kuroko z pełnymi ustami, po czym westchnął z rozkoszą. Gdyby chodziło tylko o gotowanie, nigdy w życiu nie rozstałby się z Taigą.
Zjedz ze spokojem, potem pogadamy – mruknął Kagami.
Jak udało ci się przeżyć?- Kuroko nie miał zamiaru „w spokoju jeść”. Musiał dowiedzieć się, co działo się z Taigą. Skoro już się spotkali, wykorzysta okazję, by nacieszyć się jego towarzystwem. Potem wymyślą coś, co pomoże Kagamiemu przetrwać.
Właściwie to pod koniec zaciągnęli mnie do wojska – westchnął Taiga, wpatrując się w swój kubek.- Zmusili mnie do walki, ale zapewnili przy tym wyżywienie i zakwaterowanie. Walczyłem na froncie w Kagoshimie. 
Kagoshima. Kuroko spojrzał na Kagamiego z niejakim zaskoczeniem i zainteresowaniem. Więc to dlatego przeżył. Tetsuya jak do tej pory nie uciekł przed Akashim aż do Kagoshimy. Może więc właśnie to powinien być jego kolejny krok?
Właściwie to... to wszystko – bąknął Taiga niepewnie.- W Kagoshimie poznałem mojego obecnego chłopaka i... po wojnie zamieszkaliśmy tutaj. Dostał ten dom w spadku po jakiejś ciotce. Tak mi przynajmniej powiedział – dodał, krzywiąc się lekko.
Cieszę się, że tak dobrze ci się układa – westchnął Kuroko, zbierając pałeczkami ostatnie kawałki warzyw i pochłaniając je w mgnieniu oka. 
Kagami nie odpowiedział. W gruncie rzeczy obaj wiedzieli, że to marne „dobrze” było dla Taigi prawdziwym zbawieniem: miał dach pod głową, kochającego go faceta u swojego boku, pewnie też trochę oszczędności. 
W porównaniu z Kuroko, Kagami żył jak cesarz.
Kuroko...- zaczął cicho Taiga.
Kuroko spojrzał na niego, odsuwając od siebie pusty już talerz. Przełknął ostatnie kawałki warzyw i sięgnął po kubek herbaty. Wcześniejszy pyszny posiłek i kilka łyków gorącego napoju przyjemnie rozgrzały jego zadowolony żołądek. 
Ile już minęło?- mruknął Kagami, spuszczając wzrok.- Sześć... nie, siedem miesięcy? Nadal przed nim uciekasz? Co się dzieje, Kuroko? Co się z tobą działo przez cały ten czas?
To, co myślisz, że się ze mną działo – westchnął Tetsuya ze zrezygnowaniem.- Uciekałem, Kagami-kun. Przez całe te siedem miesięcy uciekałem przed Akashim-kun. Wymyślił sobie chorą zabawę, zmusił mnie do grania według jego zasad. Tamtego dnia, kiedy się z tobą pożegnałem... tamten dzień był jak wakacje na słonecznej plaży.- Tetsuya uśmiechnął się gorzko.- Piekło zaczęło się parę tygodni później. 
I nikt go do tej pory nie powstrzymał?- sapnął z niedowierzaniem Kagami.- Przecież jest na Czarnej Liście, prawda? Ktoś musiał...!
Oczywiście, próbowali – parsknął Tetsuya.- Ale to jest Akashi-kun. On zawsze wygrywa. 
Kagami zacisnął dłonie na swoim kubku, jego wargi złączyły się w cienką linię. Przez chwilę obaj mężczyźni milczeli. Kuroko poświęcał ten czas, by przyjrzeć się jego twarzy, tym tak dobrze mu znanym rysom. Kiedyś kochał Kagamiego. Właściwie to nadal darzył go ciepłymi uczuciami, nadal miał do niego sentyment; czasem zdarzało mu się wspominać ich zupełnie normalny związek – pełen romantycznych chwil, pełen namiętnych zbliżeń, pełen kłótni.
Kuroko chciałby myśleć o związku z Taigą, jak o najlepszej rzeczy, jaka mu się przytrafiła. W gruncie rzeczy, mając na uwadze to, co się teraz działo, wręcz powinien to czuć.
Ale był zbyt boleśnie świadom tego, że najlepsze chwile swojego życia spędził w ramionach mężczyzny, który pragnął go za wszelką cenę zabić.
Spuścił powoli wzrok na swój kubek. Po chwili uniósł go do ust i upił z niego łyk.
To się może zmienić – powiedział cicho Kagami.
Tetsuya spojrzał na niego beznamiętnie, nie rozumiejąc, o czym mówił. Taiga wbił w niego natarczywe spojrzenie.
Możemy ci pomóc – powiedział Kagami. Jego policzki zaróżowiły się lekko.- To znaczy... mój chłopak może ci pomóc.
Twój chłopak?- Kuroko zmarszczył lekko brwi. Nieważne, kim był chłopak Taigi, jedyna rzecz, jaką powinien zrobić, to zabrać Kagamiego jak najdalej stąd, jak najdalej od Kuroko.
Jest... agentem specjalnym – wyjaśnił cicho Taiga, stukając palcami o swój kubek i nie patrząc na błękitnowłosego.- Prawdę mówiąc, myślałem o tym już wcześniej. Ja... sz-szukałem cię nawet...- To mówiąc, Kagami poczerwieniał jeszcze bardziej.- To znaczy... chciałem cię znaleźć, tylko nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Nie wiedziałem nawet, czy jeszcze żyjesz, a w wiadomościach prawie nigdy nie mówią o przestępcach. Starają się przekazywać tylko dobre nowiny. W każdym razie, kiedy dowiedziałem, że Tatsuya, znaczy się mój chłopak... jest właśnie agentem specjalnym, pomyślałem sobie o tobie, Kuroko. 
Tetsuya?- Kuroko spojrzał niepewnie na czerwonowłosego.
Tatsuya – poprawił go Kagami, wyraźnie zażenowany.- N-no niewielka różnica, ale przecież nie jestem z nim, bo ma podobne imię do twojego...!
Wcale tak nie pomyślałem – zapewnił Kuroko, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. Oczywiście, wiedział, że Taiga również przestał go kochać, i to już dawno temu, ale wiedział również, że podobnie jak sam Kuroko, Kagami również żywi do niego ciepłe uczucia i miło wspomina ich związek.
W każdym razie!- Kagami odchrząknął głośno.- Tatsuya obecnie zajmuje się zwalczaniem pewnej grupy przestępczej, która zadomowiła się w Kioto... ale w ciągu jego pracy nie raz zdarzyło mu się zupełnie przypadkiem trafić na jakichś przestępców czy psycholi. Jego zadaniem jest od razu się ich pozbyć. Wie już o Akashim, zresztą koleś jest na jego liście. Od przeszło dwóch miesięcy nie słyszeliśmy o nim ani słowa, więc mieliśmy nadzieję, że zdechł w jakimś rynsztoku... Ale skoro ty tu jesteś i mówisz, że wciąż przed nim uciekasz...
Ostatnio widziałem go ponad tydzień temu – mruknął Kuroko, po czym upił łyk herbaty.- Wcześniej... wcześniej Akashi-kun był niemal łagodnym barankiem. Ale teraz naprawdę go rozwścieczyłem. Wygląda na to, że zrezygnował ze swojej „zabawy” i teraz poluje na mnie na poważnie. Nie mam środków do życia, w dodatku ciężko mi się poruszać w tym gipsie, a nawet jeśli go zdejmę, to i tak powinienem oszczędzać kostkę...
On ci to zrobił?- zapytał z niepokojem Akashi.
Nie, to akurat nie jest jego sprawka – mruknął Tetsuya, krzywiąc się na wspomnienie różowowłosej piękności, która okazała się być tak psychicznie chora. 
Dziwię się, że jesteś cały, skoro od siedmiu miesięcy na ciebie poluje, a jego jeszcze nikt nie sprzątnął.
Nie powiedziałbym, że cały.- Kuroko uśmiechnął się smętnie.- Dwa razy mnie postrzelił, ale udało mi się z tego wyjść.
Ja pier...- Kagami w ostatniej chwili zrezygnował z przekleństwa i skrzywił twarz w złości.- Co za dupek! Naprawdę musimy się go pozbyć, Kuroko! Zobaczysz, mój chłopak ci pomoże! Jeśli Akashi jest nieuchwytnym i niepokonanym mordercą i psycholem, to Tatsuya jest nieuchwytnym i niepokonanym agentem!*
Kagami-kun, jedyne, co możesz teraz dla mnie zrobić, to stąd uciec – westchnął Tetsuya ze zrezygnowaniem, pocierając dłonią lewe ramię.- Jest mi tak niezmiernie przykro, że na ciebie wpadłem... Może gdybym cię nie spotkał, gdybym już odszedł z Kioto, byłoby inaczej, ale teraz mam wrażenie, że Akashi po samym spojrzeniu na miasto wyczuje, że tutaj jesteś. Wiesz przecież, że on chce cię zabić.- Kuroko spojrzał na niego bezradnie.- Jesteś jedyną osobą, której nie udało mu się zamordować w wyznaczonym sobie czasie, jedyną, która mu umknęła! On nigdy o tobie nie zapomni, nie, dopóki ja żyję. 
Rozumiem, że się martwisz, Kuroko, ale nie mam zamiaru dłużej stać z założonymi rękami – powiedział Taiga stanowczo.
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś gotów zaryzykować życie swoje i swojego chłopaka... dla mnie?
Właśnie to chcę powiedzieć – oznajmił Kagami, wbijając w niego spojrzenie.- A konkretniej to, że wspólnymi siłami możemy doprowadzić Akashiego do porażki. Posłuchaj, Kuroko... Kiedy tamtego dnia się rozstaliśmy, kiedy powiedziałeś mi, że Akashi chce mnie zabić i muszę uciekać... zachowałem się jak tchórz i od razu spakowałem manatki i zwiałem. Zostawiłem cię na jego pastwę, tak jakbyś niewiele dla mnie znaczył, jakbym bardziej dbał o siebie. Przez te wszystkie miesiące dusiłem w sobie wściekłość, nienawidziłem siebie za to, że tak po prostu odszedłem i nawet nie spróbowałem ci pomóc, mimo że wiedziałem, w jakiej ciężkiej jesteś sytuacji. Wiedziałem, że on zabił twoich rodziców, że zabił twojego szefa i przyjaciół, i że nie zamierzał spocząć, dopóki i ciebie nie dopadnie... a jednak cię zostawiłem.
Nie byłeś mi nic winien...
Tu nie chodzi o to, czy byłem ci coś winien, Kuroko.- Kagami potrząsnął głową.- Tu chodzi o to, że zachowałem się jak dupek. Byliśmy razem przez trzy lata, i to były bardzo dobre trzy lata. Nawet kiedy się rozstaliśmy, wciąż pozostawaliśmy przyjaciółmi i wierzyłem, że tak już pozostanie na zawsze, że nic się nie zmieni. Czuję, że spieprzyłem naszą relację na całej linii...- Kagami zacisnął pięści na stolę i zmarszczył gniewnie brwi.- Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Tym razem ci pomogę, zwłaszcza, że mam „środki”, które mogą okazać się niezbędne. Tatsuya zna się na swojej robocie, jest niezastąpiony. Na pewno coś wymyśli, na pewno damy sobie radę.
Kagami-kun...- westchnął Tetsuya, kręcąc powoli głową. Wzruszała go zawziętość Kagamiego, ale wiedział, że żadne starania nie są w stanie mu pomóc. Że jeśli się zgodzi, sprowadzi tylko jeszcze bardziej okrutną śmierć na kolejne niewinne osoby.
Wiem, co myślisz – powiedział Taiga.- I wiem, że pewnie spróbujesz namówić mnie do zmiany zdania i ponownej ucieczki. Ale zrób dla mnie tę jedną rzecz i chociaż poczekaj ze mną na Tatsuyę. Porozmawiamy z nim, gdy wróci z pracy i spróbujemy coś wymyślić. On na pewno wpadnie na dobry pomysł, zobaczysz. Do tego czasu prześpij się, rozłożę ci kanapę. Na pewno jesteś skonany. Tutaj będziesz bezpieczny, więc o nic się nie martw.
Kuroko zacisnął lekko wargi, odwracając wzrok od swojego byłego chłopaka. Nieważne, co by powiedział, Tetsuya wiedział, że nigdzie nie jest bezpieczny.
A teraz na dodatek pozbawił bezpieczeństwa także Kagamiego.






*Agent Muro Muro 7 xD





3 komentarze:

  1. Już myślałam, że się nie doczekam, a tu proszę! Cud, miód i malinki jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Za dopisek z gwiazdką cię ubóstwiam normalnie xD
    Pozdrawiam cieplutko i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Umrzyj Kagami. Khe khe... znaczy... pomóż Tetsusi! Jeej xD

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń