[Anarchia] Rozdział siedemnasty


    Akashi był w sali.
    Kuroko nie miał pewności, skąd to przekonanie. Obudził się w ciszy, uniósł powoli powieki i spojrzał w ciemny sufit. Niczego nie zobaczył w mroku panującym w sali, niczego nie usłyszał, ani nie poczuł. W jego głowie rozbrzmiała tylko jedna krótka myśl - „Jest tutaj”.
    Przełknął ślinę, jego gardło było odrobinę wyschnięte. Ostrożnie podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał po pomieszczeniu. Wzrok przyzwyczaił się do ciemności i teraz mógł stwierdzić z ulgą, że nikt nie stoi nad jego łóżkiem, ani w jego pobliżu.
    Jednak okno było otwarte.
    Nie od razu doszedł do takiego wniosku, ponieważ na zewnątrz nie wiał nawet najmniejszy wietrzyk i firana wisiała w bezruchu. Dopiero kiedy sięgnął ostrożnie po szklankę wody pozostawioną przez pielęgniarkę na stoliku obok jego łóżka, dostrzegł jej słabe odbicie w szybie, a potem ramę samego okna.
    Serce ścisnęło mu się ze strachu. Drżącą dłonią uniósł szklankę do ust i zwilżył gardło kilkoma niewielkimi łyczkami. Wzrokiem wodził po pomieszczeniu, starając się wyłapać niepasujący do jego wspomnień obiekt. Wierzył, że z całą pewnością gdzieś znajdzie cień sylwetki.
    Chyba, że Akashi specjalnie wpełzł pod jego łóżko, by nagle wyskoczyć i śmiertelnie go przerazić.
    Skarcił się w myślach za ten idiotyczny pomysł. Kiedy niby jego kontakty z Seijuurou stały się takie godne żartowania?
    Czy powinien się odezwać? Wezwać pielęgniarkę? Przycisk miał tuż pod ręką, ale jeśli okaże się, że to tylko jego urojenia i w pokoju jest tylko on, będzie czuł się głupio. Poza tym istniało też ryzyko, że Seijuurou zabije pielęgniarkę – Tetsuyi wcale by to nie zdziwiło.
    Z nerwów zaczęło robić mu się gorąco. Oparł się powoli o poduszki, rozpinając górny guzik koszuli. Czuł, że powoli zaczyna się pocić, a i tak miał ochotę nakryć się kocem jak za czasów dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy obejrzał „Klątwę”, udając, że to ocali go przed tym, co czyhało na niego w ciemności.
    Wciąż wodził po pomieszczeniu wzrokiem, nasłuchując uważnie i co chwila nerwowo zerkając na okno. Mógłby zadzwonić po pielęgniarkę pod pretekstem zamknięcia go, ale...
–    No dobrze, nie wytrzymam dłużej – czy ty się masturbujesz, Tetsuya?
–    Uhhh!- Kuroko stłumił krzyk, podskakując z przerażeniem na łóżku, kiedy usłyszał po swojej prawej stronie głos Akashiego. Zacisnął kurczowo dłonie na materacu, powstrzymując chęć ucieczki.- Zwariowałeś?!- sapnął głośno.- Prawie dostałem palpitacji serca!
–    Mało interesująca śmierć, jak na moje gusta – stwierdził Seijuurou, podchodząc do jego łóżka i tym samym stając w słabym świetle pochodzącym z zewnętrznej latarni postawionej obok budynku. Bezceremonialnie odkrył koc z ciała Tetsuyi i spojrzał na jego krocze, unosząc lekko brew.- A jednak mnie nabrałeś.
–    Nie próbowałem cię nabrać, skąd w ogóle pomysł, że miałbym sobie robić dobrze w szpitalnym łóżku?- burknął Kuroko, próbując na powrót się przykryć.
–    Dyszałeś...
–    Bo było mi gorąco!
–    Chociaż w pokoju jest zimno?- podchwycił z uśmiechem Akashi.- Okno jest otwarte od prawie dziesięciu minut.
–    Przyglądasz mi się od dziesięciu minut?- westchnął Kuroko.
–    Prawie – zaznaczył z wciąż tym samym uśmiechem, siadając na brzegu jego łóżka.
    Tetsuya nie był pewien, jak się zachować. Akashi był mordercą. Polował na niego od sześciu miesięcy, wybił całą jego rodzinę i wszystkich znajomych Kuroko, z zimną krwią mordował każdego, kogo spotkał i kto akurat znajdował się w pobliżu w trakcie ich „potyczki”.
    Miał na rękach krew setek osób, a teraz siedział obok swojej ulubionej zwierzyny z uśmiechem, który Kuroko widział niezliczoną ilość razy w czasach przed wojną.
    Łagodnym, niemal czułym. Zupełnie, jakby to nie Akashi-morderca przyszedł do niego, a ten Akashi, w którym zakochał się ponad dwa lata wcześniej.
–    Jak się czujesz?- zapytał Seijuurou, przyglądając mu się.
–    Dobrze – mruknął Kuroko.- Pomijając fakt, że od prawie tygodnia leżę tu jak na szpilkach i czekam, aż się zjawisz i zadecydujesz, co ze mną zrobić. I przy okazji powiesz mi, co się wtedy stało... Pamiętam, że jechaliśmy samochodem, a potem... potem znalazłem się tutaj.
–    Zemdlałeś z bólu – wyjaśnił Akashi.- Musiałem zmienić plany i zawieźć do jakiegoś mniejszego szpitala, gdzieś na uboczu. Najbliżej był ten tutaj, wyrzuciłem cię więc na parkingu i narobiłem hałasu, żeby usłyszeli.
–    Tak, jak myślałem...
–    Rozmawiałeś z policją?
–    Doktor Takao mówi, że policja w Tokio unika takich wypadków jak ognia, i że nawet jeśli spiszą moje zeznania, wrzucą je do kartoteki nierozwiązanych spraw i zajmą się tym dopiero wtedy, gdy Japonia stanie na nogi.
–    Oczywiście – prychnął Seijuurou.- Dlatego właśnie swobodnie poruszam się po kraju. Oddziały specjalne, które nasyła na mnie rząd składają się z czterech czy pięciu osób i wysyłane są tylko po to, żeby nazywało się, że państwo robi coś z powojennymi terrorystami. To przykre, ale prawdziwe. Czy doktor Takao jest przystojny?
–    Przestań, Akashi-kun...
–    No powiedz.
–    To nie czas na żarty!- Kuroko cmoknął z irytacją.- Przyszedłeś tu tylko na pogawędkę, czy w konkretnym celu?
–    Przyszedłem z tobą porozmawiać – przyznał Akashi, obracając się bardziej ku niemu. Oparł kolano prawej nogi o materac.- Przez ten tydzień rozłąki sporo o nas myślałem.
–    Mogę liczyć na to, że postanowiłeś dać sobie spokój z zabiciem mnie?- westchnął ciężko Kuroko.
–    Tak – odparł Seijuurou ku jego zdumieniu. Widząc zdziwienie błękitnowłosego, mężczyzna dodał po chwili milczenia:- Mówię poważnie, Tetsuya. Analizowałem ostatnie wydarzenia i doszedłem do wniosku, że jestem gotów dać ci drugą szansę.
    Nadzieja, która wybuchła w sercu Kuroko potężnym żarem, teraz stopniowo zaczęła gasnąć. Spuścił wzrok na swoje dłonie, spodziewając się już, jakie będą kolejne słowa Seijuurou.
–    Zwiążmy się na nowo – powiedział cicho Akashi. Jego głos był spokojny, kojący, wręcz zachęcał do tego, by dać mu odpowiedź, jakiej pragnął. Przysunął się jeszcze bliżej Kuroko, kładąc dłoń na jego policzku i gładząc go delikatnie kciukiem.- Zapomnijmy o tym, co nas rozdzieliło, przestaniemy oszukiwać samych siebie i zachowywać się jak uparte dzieci. Możemy wyjechać za granicę i zacząć zupełnie nowe życie, albo wrócić do tego starego, jeśli wolisz – dodał od razu.- Znów zamieszkamy razem, znowu będziemy sypiać w tym samym łóżku i jeść przy tym samym stole, znów obok siebie, znów ze sobą... Wszystko, co musisz zrobić – wyszeptał na koniec, chwytając łańcuszek na szyi i ściągając go przez głowę.- to raz jeszcze założyć tę obrączkę na palec.
    Tetsuya odwrócił spojrzenie w kierunku okna, bojąc się, że jeśli spojrzy na męską obrączkę w dłoniach Akashiego, od razu mu ulegnie. Pamiętał aż za dobrze jej czarny kolor i subtelne dwie srebrne nici, położone obok siebie równolegle. Pamiętał jak zimna była, kiedy zakładał ją po raz pierwszy i jak szybko zmieniła temperaturę, gdy stawała się praktycznie jego częścią.
    Odkąd dostał ją od Seijuurou, nigdy się z nią nie rozstawał – do momentu, w którym rozstali się oni sami.
–    Tetsuya – powiedział łagodnym tonem Akashi.
    Kuroko przełknął ślinę, odwracając ku niemu twarz. Spojrzał w jego czerwone i złote oko, aż w końcu spuścił wzrok na obrączkę. Była tam, leżała na jego dłoni w oczekiwaniu, uwięziona na łańcuszku – miał wrażenie, że zabłysła kusząco w słabym świetle, a ta druga obrączka, którą Seijuurou miał na palcu, odpowiedziała jej podobnym błyskiem.
    Z tym niewielkim przedmiotem wiązało się tak wiele jego wspomnień i uczuć. Sam jego widok przywoływał ich ogrom, przyciągał go, przytłaczał swoim słodkim ciężarem i kazał legnąć w ich objęcia, zapomnieć o wszystkim innym. Po prostu raz na zawsze się poddać i powierzyć całego siebie mężczyźnie, który posiadał bliźniaczą kopię tego małego, okrągłego dowodu – dowodu na to, jak bardzo Kuroko kochał Akashiego.
    Seijuurou widział to wszystko w jego oczach. Błyszczały one niewyobrażalną tęsknotą – za normalnym życiem, za jego miłością, za jego bliskością i jego dotykiem, za całym jego jestestwem. Był największą i najprawdziwszą miłością w życiu Tetsuyi i wiedział o tym, nie próbował być skromny udając, że tak nie jest.
    Łączyło ich coś znacznie silniejszego. Coś, co było w stanie przetrwać dosłownie wszystko.
–    Spójrz na mnie – poprosił Akashi. Kuroko pokręcił bezwiednie głową, zamykając oczy, jednak Seijuurou nie zamierzał się poddać. Przysunął twarz do jego twarzy i pocałował go mocno, z uczuciem.
    Ich poprzednie, rzadkie pocałunki – było ich może dwa, czy trzy od zerwania – były praktycznie jednostronne. Akashi zabierał je bez woli Kuroko, nie siłą, lecz podstępem, wykorzystując jego słabości. Tetsuya poddawał im się, ale nie odpowiadał. Jednak teraz, kiedy ich wargi złączyły się, nie minęło nawet kilka sekund, gdy odwzajemnił pieszczotę. Zaciskając mocno powieki, z cichym westchnieniem rozchylił szerzej usta i wysunął język, smakując Akashiego.
    Czuł się niemal jak narkoman, który po długim odwyku poddał się i wrócił do nałogu. Jego serce biło szaleńczo w piersi, żołądek zdawał się przewracać ze szczęścia, dłonie drżały niecierpliwie, kiedy unosił je do twarzy Akashiego. Wpijał się w jego usta zachłannie, tęsknie, jakby chciał wynagrodzić mu te sześć długich miesięcy, kiedy powstrzymywał się... nie... kiedy uciekał od nich.
    Chciał kochać się z nim tu i teraz, zedrzeć z niego ubrania i całować całe jego ciało, chciał znów poczuć go w sobie, chciał znów oszaleć w jego ramionach, znów być jego, tylko i wyłącznie jego – bo przecież tak powinno być. Było im to pisane od samego początku, darzyli się miłością godną najszlachetniejszych powieści, miłością prawdziwie bezcenną, niemożliwą do zastąpienia...
    Kuroko powoli oderwał się od warg Akashiego, patrząc na niego spod przymkniętych powiek, jednak Seijuurou przysunął się jeszcze bardziej, głodny jego pocałunków. Niecierpliwymi ruchami zrzucił z siebie czarną skórzaną kurtkę, którą na sobie miał, i zaczął pospiesznie rozpinać guziki tego samego koloru koszuli, wciąż nie przerywając słodkiej przyjemności. Odrzucił poły delikatnego materiału i chwycił dłoń Tetsuyi, by następnie położyć ją sobie na nagiej klatce piersiowej, mniej więcej pośrodku, tam, gdzie biło jego serce.
    Tetsuya był przerażony. Czuł pod skórą znajome ciepło i rytm, według którego żył przez ostatni rok. Gładka skóra, wyczuwalne pod palcami żebra i obojczyk, gdy odruchowo przesunął dłoń w górę, wszystko to przypominało mu o najcenniejszych czasach w jego życiu.
    Najcenniejszych i jednocześnie najmroczniejszych.
–    Dasz radę rozłożyć nogi?- wyszeptał Akashi ochrypłym głosem.- Chcę to zrobić... Teraz.
–    Nie – jęknął cicho Kuroko, kręcąc bezradnie głową.- Nie, Akashi-kun...
–    W takim razie ja to zrobię – zamruczał między kolejnymi pocałunkami.- Ty będziesz tylko leżał i korzystał...
–    Nie!- Tetsuya uniósł nieznacznie głos, tym razem bardziej stanowczo kładąc dłonie na klatce piersiowej czerwonowłosego. Akashi zamarł w bezruchu, patrząc na niego wyczekująco.- Nie możemy, Akashi-kun.
–    Nie możemy?- powtórzył grobowym tonem. Jego spojrzenie zmieniło się w ułamku sekundy z rozpalonego pożądaniem na zimny niczym sople lodu.
–    Nie możemy – potwierdził Kuroko, przełykając ciężko ślinę.- Przepraszam, Akashi-kun... Jestem ci wdzięczny za to, że próbujesz spełnić moją prośbę i dać nam szansę na normalne relacje, ale nie mogę zgodzić się na twoje warunki. Nie takie.
–    Żartujesz sobie w takiej chwili?- zapytał chłodno Seijuurou, prostując się.
–    Nie żartuję...- Błękitnowłosy spojrzał na niego z niepokojem.- Nie będę cię oszukiwać, Akashi-kun. Kocham cię. Kocham cię tak bardzo, że każdy twój pocałunek rozrywa mi serce na strzępy. Kocham cię tak bardzo, że jestem w stanie wybaczyć ci wszystko, co do tej pory zrobiłeś... Ale nie możemy być razem. Nie w ten sposób.
–    Daj mi jeden powód – wycedził Akashi, wstając i zapinając swoją koszulę.
–    Obiecałem im – jęknął z żalem Kuroko, przecierając twarz dłońmi.
–    No tak – prychnął cicho.- Ty i twoja głupia obietnica złożona trupom. Ale nie o to pytam. Podaj mi jeden powód, dla którego mógłbym rozważyć pozostawienie cię przy życiu.
    Tetsuya spojrzał na niego z przestrachem. W głowie miał kompletną pustkę, nie wiedział co odpowiedzieć. Bo co by mógł? Fakt, że kocha Akashiego nic mu nie da – obaj zdawali sobie z tego sprawę, ale to nie zmieniało stanu rzeczy. Kuroko nie wróci do niego, więc jego miłość nie będzie żadnym argumentem. Nie był w stanie przekonać Seijuurou do tego, by zapomnieli o przeszłości i postarali się o relacje nie opierające się na pieszczotach i seksie, na okazywaniu sobie czułości...
–    Rozczarowałeś mnie, Tetsuya – westchnął ciężko Akashi, podnosząc z podłogi kurtkę i zakładając ją.- Próbowałem przywołać cię do rozsądku, ale nie pozostawiasz mi wyboru.
–    Ponieważ dla ciebie istnieje tylko ten jeden!- Kuroko spojrzał na niego z rozpaczą.- Nie dopuszczasz do siebie w ogóle myśli, że moglibyśmy być kimś innym, niż kochankami, że moglibyśmy...!
–    Nie będziemy nikim innym – wycedził Akashi, patrząc na niego wściekle.- I nawet nie waż się powiedzieć na głos tego, o czym teraz myślisz. Byłem dla ciebie zbyt łaskawy – powiedział, zabierając z łóżka wisiorek z obrączką i narzucając go na szyję.- Zbyt długo pozwalałem ci żyć, zbyt długo bawiłem się z tobą w kotka i myszkę. Ale koniec z tym. Skoro z tak wielką ochotą mieszasz nasze uczucia z błotem i depczesz po nich, jak po najobrzydliwszym robalu...
–    Nie, to nie tak, Akashi-kun...!- jęknął Kuroko.
–    Nie przerywaj mi!- wrzasnął Seijuurou, brutalnie chwytając go za gardło i ściskając. Tetsuya stęknął głośno i chwycił dłońmi jego nadgarstek, próbując odciągnąć go od swojej szyi i uwolnić ją z żelaznego uścisku, jednak nic z tego.- Minął twój czas, rozumiesz? Od tej pory będę cię ścigał dniem i nocą, nie dam ci nawet chwili wytchnienia, a kiedy cię znajdę, sprawię ci tyle bólu, ile tylko zdołasz znieść, zanim zdechniesz. Dźgnięciem noża będę odpowiadał na każdy twój wdech, a z każdym wydechem będę wyrywał kawałek ciebie. A kiedy już umrzesz?- Akashi uśmiechnął się niemal lubieżnie.- Poskładam cię z powrotem w całość i złożę w trumnie, którą dla ciebie zbuduję. Tylko twoje oczy...- szepnął teraz czule, wolną dłonią odgarniając włosy z jego czoła.- Zostawię je sobie na pamiątkę, byś po śmierci mógł patrzeć tylko na mnie.
    Akashi puścił jego gardło, a Kuroko zaczerpnął głośno powietrze, krztusząc się własną śliną. Chwycił się za gardło, z przerażeniem próbując odsunąć się od Seijuurou, jednak jego noga uwięziona w gipsie uniemożliwiała mu szybkie poruszanie się. Akashi tymczasem spokojnym krokiem wycofał się, kierując do okna.
–    Śpij słodko, Tetsuya, i śnij o mnie – powiedział.- To ostatnia noc, kiedy możesz sobie na to pozwolić. Chociaż, kto wie? Może dla ciebie już się ona skończyła.
    Po tych słowach wyskoczył przez okno na zewnątrz i zniknął w ciemnościach. Kuroko wciąż kasłał potężnie, walcząc o uspokojenie oddechu. Słyszał, że na korytarzu rozlega się hałas, domyślił się więc, że ktoś ich usłyszał.
    Tak jak się spodziewał, po chwili do sali wbiegło dwóch zaniepokojonych lekarzy oraz pielęgniarka.
–    Co się stało, Kuroko-san?!- Doktor Takao podbiegł do niego pospiesznie i objął go ramieniem, uważnie wpatrując się w jego twarz.- Ayumi, przynieś szklankę wody!
–    Nic mi nie jest – wychrypiał Tetsuya, kręcąc głową i odrzucając koc.
–    Co ty robisz?- Takao spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Powinieneś leżeć, jeśli musisz do łazienki, to...
–    Muszę stąd wyjść, gdzie są moje ubrania?- Kuroko odkaszlnął jeszcze kilka razy, jego głos znów przybrał na mocy.
–    O czym ty mówisz? Masz gorączkę?- Kazunari przyłożył dłoń do jego czoła.- Nie minął nawet tydzień, twoja kostka nadal jest w fatalnym stanie...
–    Dziękuję za pomoc, ale muszę stąd uciekać, jasne?- Tetsuya spojrzał na niego wściekle.- Oddajcie mi moje ubrania, a potem zabierzcie wszystkie dzieci i przenieście je gdzieś, gdziekolwiek!
–    Kuroko, to pewnie tylko zły sen...
–    Musicie się ewakuować, do cholery!- krzyknął Kuroko.
–    Takao.- Drugi doktor, znacznie wyższy od Kazunariego i potężniej zbudowany, o zielonych włosach i oczach, spojrzał na niego z powagą, a następnie wskazał okno.
–    Ty je otworzyłeś?- zapytał Takao, patrząc na Tetsuyę.
–    Nie – westchnął niecierpliwie Kuroko.- Jestem ścigany przez terrorystę, był tu przed chwilą, jasne? Wszyscy musimy stąd uciekać, bo inaczej powybija nas co do nogi!
–    To brzmi absurdalnie-nodayo – mruknął zielonowłosy lekarz.
–    Wsadź sobie w dupę swoje „absurdalnie”!- krzyknął na niego Tetsuya.- Gówno mnie obchodzi, czy mi wierzycie, czy nie! Mam zamiar wyjść stąd w tej chwili i ratować życie, rozumiesz?
–    W porządku, Kuroko, zaraz dostaniesz swoje rzeczy – powiedział spokojnie Kazunari. Jednak ruch jaki wykonał dłonią w kierunku drugiego lekarza nie był tak dyskretny, jak tego chciał. Kuroko natychmiast zrozumiał, że wcale nie mają zamiaru go posłuchać.
–    Mówię prawdę!- krzyknął bezradnie, kiedy zielonowłosy podszedł do nich pospiesznie i przygwoździł go do łóżka.
–    Ayumi, przynieś nam hydroksyzynę, tylko się pospiesz!- krzyknął Takao do pielęgniarki, która dopiero co wbiegła do sali ze szklanką wody.
–    Nie!- wrzasnął Kuroko.- Nie potrzebuję niczego na uspokojenie! Muszę tylko stąd uciekać! On mnie zabije! Akashi-kun mnie zabije, nie rozumiecie!
–    Trzymaj go mocno – mruknął Takao do swojego kolegi.
–    Sam mógłbyś mocniej trzymać, całą robotę ja odwalam, jak na razie...
–    Nie dyskutuj ze mną, kiedy pacjent szaleje.
–    Proszę, uwierz mi, Takao-kun!- jęknął Tetsuya, patrząc na niego ze łzami w oczach.- On chce mnie zabić... Ściga mnie już od dawna i nie daruje mi, gdy złapie mnie po raz kolejny... Błagam, pomóż mi... Proszę.
–    Pomogę ci, Kuroko – westchnął ciężko Kazunari.- Obiecuję, że nie dam mu cię skrzywdzić. Ale teraz musisz się uspokoić.
–    Nie mogę... Nie mogę, on już na pewno tutaj idzie, będzie lada chwila...
–    Takao-sensei, hydroksyzyna!- Roztrzęsiona pielęgniarka wpadła do sali ze strzykawką w dłoni. Kazunari odebrał ją i, odnalazłszy żyłę w zgięciu łokcia Tetsuyi, wbił igłę i wstrzyknął bezbarwną substancję.
–    Wszyscy zginiemy – szepnął Kuroko, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
–    Nikt nie zginie – powiedział spokojnie Takao, a potem spojrzał w jego błękitne oczy.- Nie dziś, Kuroko.

31 komentarzy:

  1. Wow... po prostu... wow...
    Kocham cię, Yuuki
    A tak poza tym; kurwa, było tak blisko!

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym momencie chce śmierci diabła i nic tego nie zmieni. Boże, Yuuki-senpai, tak to zniszczyć... w sensie, ich relacje!
    Ja myślałam, że K.. szatanowi chodzi o to, że nie w szpitalu, a tu coś takiego?
    Wszyscy umrą. Wiesz, myślałam że będzie trochę więcej rozdziałów, przeliczyłam się. No cóż, seria mi się podobała xd
    Nie no, ale tak całkiem szczerze nie wiem, jak wybrniesz teraz z tej sytuacji, więc kondolencje i szczere powodzenia, czekam xd
    Weny i rozsądku, bo nie tylko diabeł dostałby zawału z tej miłości :c

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ???
      Nie rozumiem xD Przecież to nie jest koniec serii.

      Usuń
    2. Ale skoro wszyscy zginą T-T

      ~Rin Akashi

      Usuń
    3. To byłoby nudne, gdyby wszyscy żyli.
      ~ Akashi

      Usuń
    4. Akashi-kun chciał napisać, że to jeszcze nie jest powiedziane, iż wszyscy zginą. Wciąż jeszcze nie pojawiło się sporo postaci.
      ~ Kuroko

      Usuń
    5. właśnie gdzie ja tu jestem bo nie widzę?
      ~ Kagami

      Usuń
    6. Co za różnica? I tak nie masz dużej roli. Ja będę miał lepszą, tylko czekaj
      ~ Aomine

      Usuń
    7. goń się aho
      ~ Kagami

      Usuń
    8. O Jezu, stop spoilerom
      I tak, Aho może umrzeć, pozwalam, wolę żeby żył Kagami!

      ~Rin Akashi

      Usuń
  3. " wszyscy umrzemy" co prawda to prawda. Może zabici przez Akashiego może jakoś inaczej.... ten rozdział zepsuł całą atmosferę niby happy endu. Ale zresztą czego ja się spodziewałam? To jedno z najokrutniejszych opowiadań w których jeszcze nie raz autor włoży czytelnikowi nóż w serce.... chociaż ja nie narzekam. Nie lubię happy endów. Czekam ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zwykłem "wkładać" czytelnikom noża gdziekolwiek. Wolę go wbijać. Pozdrawiam.
      ~ Akashi

      Usuń
    2. Dziękujemy za szczerą opinię, Yuukifan-san. Mamy nadzieję, że zakończenie "Anarchii" przypadnie Ci do gustu.
      ~ Kuroko.

      Usuń
    3. Nie wiedziałam że szanowny Akashi-san jest autorem tego opowiadania. Z całym szacunkiem ( i strachem o własne życie ) *kłania się niżej niż nisko i ucieka w podskokach
      * ~ Yuukifan

      Usuń
    4. Autorem nie jestem, ja tylko odgrywam swoją rolę i czasem pilnuję, żeby Yuuki nie pisała głupot.
      ~ Akashi

      Usuń
  4. Nie wiem czy znasz piosenkę The Veronicas pod tytułem Lolita, ale mi osobiście kojarzy się z Anarchią. Polecam ci posłuchać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe cycki mają
      ~ Aomine

      Usuń
    2. Podoba mi się ten teledysk.
      ~ Akashi

      Usuń
    3. A ja wam powiem, że Kazu-chan śpiewa lepiej ♥♥♥♥
      ~ Midorima

      Usuń
    4. TO NIE JA NAPISAŁEM KOMENTARZ WYŻEJ!!!
      ~ PRAWDZIWY MIDORIMA

      Usuń
    5. Hahaha Midorima xD

      Usuń
  5. Hmm... mam przeczucie, że nie oszczędzisz Kuroko w tym opku...
    Może przestanę zaglądać przez parę tygodni, by mieć pare rozdziałów na raz xdd
    Straszny niedosyt mi zostawiłaś ».«
    I tak Cię kocham. wenyyy!
    Akhime ^~^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam przeczucie, że Yuuki-san mnie nie oszczędzi.
      ~ Kuroko

      Usuń
    2. Jeśli ktokolwiek ma Cię oszczędzać, Tetsuya, to na pewno nie jest to Yuuki. Znaj swoje miejsce.
      ~ Akashi

      Usuń
  6. Jak mogłaś mi takiej nadziei narobić!

    OdpowiedzUsuń
  7. KJGFVAEJGKBELKGHEKALGVR??????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wiem już co myśleć, jak nie dowiem się w przeciągu tygodnia co się stało dalej I W OGÓLE JAK SIĘ NIE DOWIEM CAŁEJ PRAWDY to chyba oszaleję, idę się pomodlić

      Usuń
    2. Zapraszamy na mszę do Kościółka imienia Świrniętej Yuuki-san.
      ~ Kuroko

      Usuń
    3. Ja z chęcią wpadnę ;-)

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń