[Anarchia] Rozdział trzydziesty czwarty



O tym, że został adoptowany, Seijuurou dowiedział się w wieku dwunastu lat. Dokładnie zapamiętał ten dzień, gdyż był on najpiękniejszym dniem jego życia.
Państwo Akashi pobrali się młodo, w wieku zaledwie dwudziestu lat – choć na tamte czasy był to odpowiedni wiek do zakładania rodzin. Niestety życie bezpodstawnie pokarało Pana Akashiego bezpłodnością, wobec czego nie mógł on dać upragnionego dziecka swojej ukochanej. Ta jednak, kochając go bezgranicznie ale i nie będąc w stanie odrzucić macierzyńskiego instynktu, namówiła go na adopcję. 
Nie minęły nawet dwa miesiące, kiedy na swej drodze napotkali młodziutką i bezbronną panienkę Matsuri. Trafili na nią zupełnie przypadkiem, przechadzając się wieczorną porą po parku. Siedziała na ławce z okrągłym brzuchem, gładząc go automatycznie i wbijając smutne spojrzenie przed siebie. Miała na sobie obszerną sukienkę, grube rajstopy i rozpięty płaszcz; była zima, a ona siedziała bez rękawiczek i szalika, z niedużą torbą obok siebie.
Została porzucona przez ojca swojego dziecka. Wyrzucił ją z mieszkania, obrzucając wyzwiskami, zaraz za nią powędrowała odrobina ubrań i torba. Matsuri nigdy nie powiedziała, co było przyczyną jej rozstania z kochankiem; czy go zdradziła, czy to może on popełnił jakiś błąd? Państwo Akashi nie naciskali; młoda pani Akashi bez chwili wahania postanowiła wziąć Matsuri pod swoje skrzydła.
Szybko się zaprzyjaźniły. Spędzały razem czas zarówno w domu, jak i w ogrodzie, często również wychodziły na spacery do parku lub udawały się do kina czy do kawiarni na smaczne ciastka i herbatę. Stały się sobie równie bliskie, co znające się doskonale siostry.
Czas porodu nadszedł szybko; po zaledwie dwóch miesiącach pobytu w domu Akashich, Matsuri urodziła zdrowego chłopca – dała mu na imię Seijuurou. Pani Akashi z radością zachęciła Kuroko, by została z chłopcem w ich domu, i by tworzyli rodzinę razem, we czworo. 
A Matsuri na to przystała.
Opiekując się domem oraz swymi gospodarzami, Matsuri jednocześnie zajmowała się synkiem, oraz pielęgnowaniem nowego uczucia, które zagościło w jej sercu – dziewczyna zakochała się bowiem w wędkarzu nazwiskiem Kuroko, który sprzedawał jej każdego tygodnia ryby na straganie. Między nimi szybko zaiskrzyło i nim Państwo Akashi zdołali się obejrzeć, Matsuri oznajmiła im, że ona i Kuroko chcieliby się pobrać.
To była dosyć nagła decyzja i Pani Akashi próbowała ostudzić nieco zapał dziewczyny, jednak ta nie dawała sobie przemówić do rozumu. Szybko okazało się jednak, że nie było ku temu powodu: Akashi poznali Kuroko, spokojnego i ułożonego mężczyznę, który już na pierwszy rzut oka wzbudził w nich zaufanie. 
Wkrótce potem Matsuri dowiedziała się, że zaszła w ciążę.
Jak to dokładnie się stało, że Seijuurou stał się synem Akashich, tego młody panicz nigdy się nie dowiedział, jednak po latach zaczął domyślać się, co się wydarzyło. Znał swojego ojca i wiedział, jak ogromnym uczuciem darzył jego matkę. Widząc, z jakim oddaniem i miłością opiekowała się Seijuurou, kiedy Matsuri przechodziła ciężki okres z kolejnym dzieckiem w łonie, jak mógł nie przedsięwziąć odpowiednich kroków, by uszczęśliwić ją na dłużej? Nie wierzył, że Matsuri zostanie z nimi, kiedy pobierze się z Kuroko, wręcz przeciwnie; wiedział, że dziewczyna odejdzie, zostawiając jego ukochaną żonę z bólem serca. 
Tak więc przekonał ją, że powinna odejść tylko z jednym dzieckiem; tym, którego ojca pragnie poślubić. Być może nawet zaszantażował ją, być może brutalnie uświadomił, że jest im to winna, że musi spłacić dług za życie pod ich dachem. 
W każdym razie Kuroko i Matsuri zniknęli z jeszcze nienarodzonym dzieckiem, a Seijuurou został w domu Państwa Akashich. Jego nowa mama świetnie sprawowała się w tej roli, podobnie zresztą jak ojciec: traktował go jak własne dziecko. 
Ale kiedy Pani Akashi zmarła po pięciu latach na raka piersi, mężczyzna zmienił się nie do poznania. Już nie widział sensu w byciu szczęśliwym mężem i ojcem. Już nie widział sensu w opiekowaniu się nie swoim dzieckiem, skoro nie było tej, dla której dziecko to w ogóle żyło pod ich dachem.
Dlaczego nie oddał dziecka jego biologicznej matce? Być może z szacunku dla żony. Poświęcała się opiece nad Seijuurou i kochała go całym sercem. Kiedy patrzył na chłopca, widział w jego oczach iskierkę tamtej miłości. Ciężko mu było na niego patrzeć, ale wiedział, że nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby go oddał. Nie dlatego, że go kochał, ale dlatego, że jego ukochana żona, gdziekolwiek teraz przebywała, wciąż kochała małego Seijuurou.
Tak więc chłopiec został z nim. Przyglądając się, jak w jego ojcu gaśnie życie i jakiekolwiek ciepło, starając się być perfekcyjnym synem, perfekcyjnym człowiekiem. 
Kiedy w wieku dwunastu lat dowiedział się, że został adoptowany, kamień spadł mu z serca.
„On nie jest moim prawdziwym ojcem”. Ta myśl dodawała mu otuchy. Tylko fakt, że również i tamta kobieta, której twarz powoli zapominał, nie była jego prawdziwą matką, palił boleśnie serce. 
Ale nie był synem tego potwora. Nie miał w sobie krwi tego tyrana.
Mijały lata, Seijuurou stał się nastolatkiem, potem dorosłym mężczyzną, ale ani razu nie przyszło mu nawet do głowy, by odnaleźć prawdziwych rodziców. Nie chciał znać tożsamości swego biologicznego ojca, nie miał też ochoty widzieć biologicznej matki. Nie chciał jej poznać. Nie dlatego, że miał do niej żal, czy że zupełnie się nią nie interesował. Po prostu za matkę uważał kobietę, która wychowywała go przez pięć lat jego życia, i to tę matkę kochał. Nie chciał zacierać już i tak słabych wspomnień o niej na rzecz relacji z prawdziwą matką.
Zresztą, ona również nie próbowała się z nim skontaktować. 
Kiedy poznał Kuroko Tetsuyę, z początku nie skojarzył nazwiska. Minęło wiele lat, a on,  jeżeli już zdarzyło mu się pomyśleć o rodzicielce, w głowie miał „Mitsuri”, a nie „Kuroko”. Zupełnie zapomniał o istnieniu wędkarza, z którym odeszła. Minęły więc całe miesiące, a nawet gdy przypomniał sobie ten fakt, w żaden sposób nie powiązał go z Tetsuyą.
O tym, że błękitnowłosy naprawdę jest jego bratem, dowiedział się podczas wizyty u ojca. Wówczas był już z Kuroko w związku od ponad czterech miesięcy. Rzadko odwiedzał ojca, ale z racji tego, że zaczął on chorować, Seijuurou w końcu zmusił się, by pojechać do Kioto. O Tetsuyi napomknął właściwie mimochodem, wspominając, że poznał kogoś takiego, i to w malutkim, podrzędnym zakładzie fryzjerskim. 
Kiedy ojciec powiedział mu, że Matsuri nazwała drugiego syna Tetsuya, czerwonowłosy miał wrażenie, że jego świat runął w gruzach.
Podczas powrotu do domu starał się nie myśleć o najgorszym; nic przecież nie wskazywało na to, że Tetsuya jest jego bratem. Zachowywał się zupełnie inaczej, wyglądał zupełnie inaczej, a to, że nazywał się tak, jak syn Matsuri, mogło być zupełnym przypadkiem. To nic nie musiało znaczyć. Co prawda dzieliła ich roczna różnica wieku, co by się zgadzało z wydarzeniami sprzed dwudziestu pięciu lat, ale...
Ale przecież nie zakochałby się w Tetsuyi, gdyby był jego bratem, prawda? I Tetsuya również nie zakochałby się w Akashim. Przecież wyczuliby, że coś jest nie tak. Takie rzeczy się czuje, takie rzeczy się wie...
A jednak. Kiedy po powrocie Seijuurou dyskretnie przeprowadził małe śledztwo, prawda wyszła na jaw. Matka Tetsuyi pochodziła z domu Matsuri, a jego ojciec był kiedyś wędkarzem; teraz wędkował jedynie dla rozrywki. Poznali się na targu, kiedy młoda Matsuri kupowała ryby na jego straganie, i zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia...
Akashi był przerażony. Nie tylko faktem, że poznał prawdę – że uprawiał seks z własnym bratem – ale również, że wiedział o tym tylko on, i nie miał pojęcia jak i czy w ogóle powinien powiedzieć o tym Kuroko. Nieważne jak na to patrzył, nieważne jakie scenariusze przetwarzał w głowie, jeśli rezultatem któregoś z nich byłoby rozstanie, mężczyzna był pewien, że tego nie przeżyje.
Bez względu na wszystko, był bez pamięci zakochany w Tetsuyi. Nie kochał go jak brata, tylko jak mężczyznę, jak kochanka, jak kogoś, kogo wyobrażał sobie u swojego boku za rok, pięć lat, dziesięć, pięćdziesiąt... Dla niego nie istniał już nikt inny. 
Ale jak zareaguje Kuroko, kiedy wszystkiego się dowie? Przecież znał go dobrze, wiedział, że jest uczciwym człowiekiem. Opanowany, ułożony, zawsze przestrzegający regulaminów i przepisów... fakt, że był gejem był chyba jedynym odbieganiem od normy, na jakie sobie pozwolił. Kazirodztwo... przecież to nie do pomyślenia. Zostawi Seijuurou bez chwili namysłu i odejdzie, przerażony i zagubiony równie mocno jak Seijuurou, z tym że przekonany, iż tak będzie lepiej.
Jeśli uda mu się zachować to w tajemnicy...
Lecz niestety, ciężko jest czasem dochować tajemnic, a kłamstwo zawsze ma krótkie nogi.
Chociaż... w tym przypadku długie i zgrabne, o skórze o oliwkowym odcieniu...
„Ach, więc to pan jest bratem Akashiego-san? Miło mi pana poznać, Kuroko-san. Jestem Nadia, sekretarka Akashiego-san”...
Gdyby tylko miał więcej rozumu i nie korzystał z jej pomocy. Gdyby tylko sam przejrzał ten cholerny Internet, tak przecież prosty w obsłudze, gdyby zwyczajnie poobserwował ludzi w otoczeniu Tetsuyi...
Ale nie. On musiał zapytać o to Nadię. Musiał poprosić o pomoc właśnie ją, swoją byłą kochankę, która znalazła odpowiednie akta w jego własnej, pieprzonej firmie; senior Akashi musiał ubezpieczyć Matsuri w swojej ubezpieczalni, a wraz z nią do akt trafił mały Seijuurou, a potem także Tetsuya. Wbrew pozorom jego ojciec po odejściu Matsuri i Kuroko nadal jej pomagał.
Nadia od razu zrozumiała, w czym rzecz. I nie potrafiła trzymać języka za zębami, kiedy Tetsuya zrobił Akashiemu niespodziankę i przyszedł odebrać go z biura.
Dlatego właśnie, kiedy wybuchła wojna, Nadia zginęła jako pierwsza. Nikt jej nawet nie szukał, a nawet gdyby komuś się chciało, to i tak nie byłby w stanie złączyć na nowo jej poćwiartowanego ciała.
Zgodnie z najgorszymi obawami Akashiego, Kuroko zdradził jego zaufanie i miłość, i odszedł. Tamtego dnia Seijuurou został trochę dłużej w pracy, a kiedy w końcu wyszedł, Nadia poinformowała go, że był tu jego brat, ale nagle wyszedł bez słowa.
Kiedy Akashi dotarł do mieszkania, cały spocony, Tetsuyi już nie było.
A pierścionek, który mu wręczył, leżał samotnie na szklanym stoliku...


To była kara za to, że przez ponad rok ukrywałem przed tobą prawdę – mruknął Akashi.- Ten pierścionek, który zostawiłeś... To był dla mnie prawdziwy cios. Dlatego, że to właśnie ten mały, niepozorny przedmiot, był największym dowodem naszych uczuć. Miałem wrażenie, że zostawiając go, wyrzekasz się wszystkiego, co nas łączyło. Nie mogłem się z tym pogodzić, Tetsuya. Nie mogłem tak tego zostawić. Byłem wściekły, bo uważałem to za zdradę. Dlatego zabiłem twoich rodziców i własnego ojca. Chciałem uwolnić nas od osób, którym zawdzięczaliśmy życie, gdyż wiedziałem, że będą próbowali je nam odebrać, będą próbowali nas rozdzielić. Zabiłem twoich przyjaciół i wszystkich, których znałeś, w nadziei, że zrozumiesz, że jestem jedyną osobą, jakiej potrzebujesz. Być może popełniłem błędy, a może nie... Kto to może wiedzieć? Oceniasz mnie przez pryzmat społeczeństwa; oceniasz mnie tak, jak ocenia mnie moralność wymyślona przez ludzkość. Gdyby oceniać moje postępowanie tylko i wyłącznie przez wzgląd na uczucie, każdy stwierdziłby jasno, że jestem idealnym przykładem szczerze kochającego i oddanego mężczyzny. Tylko ty nie chciałeś tego zauważyć... A teraz...- Akashi westchnął ciężko.- Skończyłeś, jak skończyłeś.
Kuroko oczywiście nie odpowiedział. Biały niczym kreda, leżał bezwładnie, jego klatka piersiowa nie poruszała się, powieki nawet nie drgnęły. Seijuurou przyglądał mu się w milczeniu, z odrobiną rezygnacji. Tyle starań, tyle wyrzeczeń, a skończyli w ten sposób.
Zabiłbym cię, gdybym mógł – mruknął cicho, przesuwając spojrzeniem po jego ciele.- Szkoda, że już na to za późno...
Akashi-kun?
Seijuurou uniósł wzrok i spojrzał na niską kobietę o smukłej sylwetce, która stanęła w drzwiach pokoju. Czarne włosy związała w kucyk i choć w oczach widać było odrobinę współczucia, jej mina była zacięta. Jak zawsze.
Akashi raz ją przeleciał, w przerwie od ścigania Kuroko. Strasznie mu się nie podobało.
O co chodzi, Eneri?- zapytał.
Aomine pyta, czy zjesz z nami.
Powiedz temu zawszonemu kundlowi, żeby pocałował mnie w dupę.
Za twoją podziękuję, ale tej błękitnej ptaszyny ucałuję z miłą chęcią – rozległ się głęboki męski głos, po czym za Eneri nagle pojawił się wysoki, ciemnoskóry mężczyzna z lekko drwiącym uśmieszkiem na ustach.
Oczy Akashiego błysnęły groźnie.
Trzymaj łapy z dala od mojego Tetsuyi, Daiki.
Wyluzuj, wpadłem tylko sprawdzić, co z nim.- Mężczyzna wzruszył ramionami i podszedł do aparatury, którą podłączono do Kuroko.- Facet ledwie zipie, ale da radę.
Znawca się znalazł – prychnął z irytacją Akashi. 
Hej, jestem lekarzem polowym.- Aomine spojrzał na niego, marszcząc lekko brwi.- Przyszywałem ludziom ręce i nogi, a raz to nawet łeb. Taka mała dziurka to pikuś. Posuwałem ciaśniejsze, wierz mi, hehe...
Akurat – prychnęła cicho Eneri.
Cicho tam – burknął Aomine, spoglądając na nią.- Długo będziesz tu siedział, Akashi? Ryou zrobił indyka, wszyscy już zaczęli go pożerać.
Zostanę jeszcze trochę – mruknął Seijuurou.- Na wypadek, gdyby się obudził.
Spoko, ale miej na uwadze, że nie zostawimy dla ciebie porcji.- Daiki już się odwrócił, by odejść.- Jakby coś się działo, to wołaj.
Aomine i Eneri wyszli z pokoju, zostawiając Akashiego i Kuroko samych. Seijuurou przez chwilę patrzył na zamknięte drzwi, po czym przysunął krzesło do łóżka i delikatnie chwycił dłoń błękitnowłosego.
Już poszli, Tetsuya – powiedział cicho.
Kuroko westchnął bardzo słabo i uchylił nieznacznie powieki. Akashi wstrzymał euforyczny oddech, po czym powoli go wypuścił, ledwie powstrzymując cisnący się na usta szeroki uśmiech.
Skąd wiedziałeś, że nie śpię?- wychrypiał Kuroko.
Jak się czujesz? Boli cię rana? Jest ci gorąco? Gorączka zeszła godzinę temu, ale wciąż istnieje ryzyko, że...
Gdzie jesteśmy?
W Centrali.- Akashi uświadomił sobie, że Tetsuya nie miał pojęcia, o czym mówił.- To coś w rodzaju bazy podziemnego półświatka. Chyba nie myślałeś, że w czasie tej gonitwy nie nawiązałem żadnych korzystnych znajomości?
Cały ty.- Tetsuya zakaszlał słabo.- To przestępcy?
Teraz już tak.- Seijuurou wzruszył ramionami.- Zbuntowali się przeciwko tym, którzy rozpętali wojnę. Kiedy tamci zaczęli odbudowywać swoje imperia, banda szczurów wzięła sprawy w swoje ręce i postanowiła wykonać odwet. 
Czyli rozpoczęli nową wojnę.
Nie, Tetsuya.- Akashi pokręcił lekko głową.- Po prostu tamta wcale się nie skończyła.
Między nimi zapadła chwila ciszy. Kuroko mrugał powoli oczami, rozglądając się po wnętrzu, podczas gdy Seijuurou uważnie mu się przyglądał.
Tetsuya...
Kuroko skupił na nim wzrok.
Dlaczego to zrobiłeś?- zapytał cicho Seijuurou.- Dlaczego mnie wtedy odepchnąłeś, dlaczego mnie obroniłeś? Przez ciebie tamten facet cię postrzelił i...
Co z nim?
Akashi spojrzał na niego wilkiem.
Chciałbym przeprosić i powiedzieć, że nie miałem czasu go dopaść, ale to cię przecież ucieszy. Uciekł. Musiałem najpierw zająć się tobą. Zadzwoniłem po wsparcie, grupa z Centrali była akurat w pobliżu. Pomogli ale wypłoszyli tamtych. Pewnie dlatego, że dowodził Haizaki i zrobili kompletną rozróbę. Kiedy odjechaliśmy pierwszym wozem, ci z drugiego właśnie przymierzali się do podpalenia stodoły. Szkoda. Naprawdę przygotowałem dla nas przytulne legowisko na pieszczoty.
Ku jego zaskoczeniu, Kuroko uśmiechnął się słabo. Serce Seijuurou zabiło mocno na ten widok. Mężczyzna westchnął z rezygnacją, wbił spojrzenie w bladą dłoń ukochanego i, głaszcząc ją delikatnie, ponowił pytanie:
Dlaczego mnie uratowałeś, Tetsuya?
Czy to nie oczywiste?- mruknął cicho tamten.- Przecież ci mówiłem... że żałuję tamtych przykrych słów... że nic się nie zmieniło. 
Jesteś bardziej niezdecydowany niż kobieta.- Akashi skrzywił się lekko.- Raz mówisz to, potem coś zupełnie innego.
Kuroko znów westchnął słabo, zamknął na moment oczy. Kiedy ponownie je otworzył, wzrok skierował na czerwonowłosego.
Wtedy, w stodole... przyszedłem do ciebie, żebyśmy mogli sobie wszystko wytłumaczyć. Skoro miał to był koniec naszej waśni, chciałem, żeby wszystko między nami było jasne... Trochę... poniosły mnie nerwy... powiedziałem coś, czego wcale nie miałem na myśli... Prawda się jednak nie zmienia, Akashi-kun. Próbowałem zapomnieć o tym, co do ciebie czuję. Próbowałem przeobrazić miłość do ciebie w miłość braterską, taką, jaką powinniśmy zacząć się darzyć... Ale nie potrafiłem. Prawdopodobnie nigdy nie będę potrafił. Zbyt wiele nas łączy. I nie chodzi mi tylko o nasze zbliżenia, ale same relacje. Nawet gdybyśmy oboje tego chcieli, nie dalibyśmy rady funkcjonować jak bracia. Trochę za późno to zrozumiałem...- dodał z westchnieniem, powoli odwracając głowę i patrząc w sufit.
Akashi wyprostował się na swoim krześle, nie spuszczając oczu z Kuroko. Nie był pewien, do czego zmierza mężczyzna, a nie wiedział, w jaki sposób o to zapytać.
Postawił więc na najprostsze i najbardziej naglące pytanie:
Więc... co teraz z nami będzie, Tetsuya?
Błękitnowłosy bardzo długo milczał, a Seijuurou pozwalał mu na to. Nie miał pojęcia, czy jego ukochany zastanawia się nad odpowiedzią, czy może tylko z nią zwleka, ale był gotów poczekać tak długo, ile trzeba. Nadzieja znów zaczęła w nim kiełkować, i choć nienawidził tego uczucia, jednocześnie zaczynał odczuwać narastającą radość, niecierpliwe oczekiwanie.
Sam nie wiem – mruknął Kuroko, marszcząc lekko brwi. Odwrócił powoli głowę i spojrzał na Akashiego.- Może Hiszpania?
Hiszpania?- bąknął Seijuurou, kompletnie zbity z pantałyku.
Jeśli zmienimy tożsamość i twój wygląd, może będziemy mogli tam zamieszkać. Zawsze chciałem tam pojechać, a przecież i tak planowaliśmy wybrać się tam, by przeczekać wojnę. 
Chcesz polecieć ze mną do Hiszpanii?- Akashi nadal nie rozumiał.
Jeśli wolisz, mogą być Włochy. Albo Wyspy Kanaryjskie. Gdzieś, gdzie będzie ciepło – westchnął Kuroko.- Bo tu jest strasznie zimno... Strasznie mi zimno, Akashi-kun...
Seijuurou jeszcze przez chwilę siedział jak słup soli, po czym poderwał się z krzesła i chwycił za koc leżący na sąsiednim łóżku. Przykrył nim Kuroko, przyglądając mu się uważnie z nieco surową miną, próbując wyczytać z jego twarzy kłamstwa, żarty i droczenia.
Ale widział tylko zmęczenie, zrezygnowanie i iskierkę dawnego marzenia w oku. A także coś, co przypominało mu coś znajomego, coś czego od dawna nie widział, i czego nie potrafił jeszcze nazwać...
Więc chcesz ze mną być?- zapytał cicho Seijuurou, bojąc się usłyszeć odpowiedzi.- Chcesz... do mnie wrócić?
Kuroko przez chwilę nie odpowiadał, ani nie poruszał się. Dopiero po paru sekundach skinął nieznacznie głową.
Już mówiłem, Akashi-kun – wymamrotał.- Nie oszukam przeznaczenia. Nie oszukam losu. Nie oszukam ciebie. A przede wszystkim nie oszukam samego siebie. Wiem, co do ciebie czuję i wiem, że nic tego nie zmieni. I chociaż muszę żyć, mając na sumieniu całe setki istnień, to jednak pragnę żyć.
Naprawdę jesteś strasznie niezdecydowany – mruknął Akashi, uśmiechając się lekko i unosząc dłoń Tetsuyi, by ją pocałować. Kamień spadł mu z serca, gdy usłyszał słowa Kuroko. Teraz czuł się lekki i rześki, miał wrażenie, że mógłby się roztańczyć z szalejącej w jego piersi radości.
Całkiem możliwe – westchnął Tetsuya, ściskając słabo jego dłoń.- Możliwe nawet, że zostałem po prostu przez ciebie opętany... jesteś prawdziwym demonem, Akashi-kun.
Dziękuję.- Seijuurou uśmiechnął się niby skromnie, cała jego pewność siebie powróciła.- Czy, skoro już ustaliliśmy, że cię opętałem, mogę zmusić cię do pocałowania mnie?
Przykro mi, ale nie.- Kuroko pokręcił leciutko głową. Kiedy Seijuurou spojrzał na niego nieco osłupiały, błękitnowłosy parsknął słabo.- Zrobię to bez przymusu. Będziesz tylko musiał się zbliżyć, bo nie mam siły się podnieść...
Akashi uśmiechnął się szeroko, z radością witając w sercu to znajome uczucie, jakim było miłe zaskoczenie, gdy Kuroko robił lub mówił coś, czego Seijuurou się nie spodziewał. Przygryzając lekko wargę, czerwonowłosy przysunął się do Tetsuyi i, przymykając w trakcie oczy, złożył na jego ustach długi, słodki pocałunek.
Pocałunek, który Kuroko nareszcie szczerze i z chęcią odwzajemnił.



Koniec

3 komentarze:

  1. To już jest koniec~
    Nie ma już nic~

    Płaczem.
    Płaczem ze smutku, że to już koniec.
    Płaczem ze szczęścia, że jest happy end.
    Do końca byłam przekonana, że jednak Tetsu uśmiercisz. Albo Tetsu i Akasza.
    A tu lipa, obaj żyją :P
    Dziwnie się czuję z myślą, że nie będzie więcej Anarchii. Ta niepewność i wyczekiwanie, aż Akashi skądś wyskoczy i będzie próbował zabić Kuroko, to podekscytowanie podczas czytania nowych rozdziałów...
    Będę tęsknić.

    Więc co? Pozostaje czekać na obiecane MnU i kolejne ficki. I zaglądać na drugiego bloga. Ewentualnie na wattpada.

    Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Dziękuję za kolejną odsłonę psychicznego Akashiego i wyczekuję kolejnych wciągających tekstów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba owo zakończenie. Myślałam, że będzie smutne, tak jak w "Cierniach", a tu proszę jaka niespodzianka. Przyznami ci się, że ja podejrzewałam, że wrócisz do ficków, bo od tego ciężko się uwolnić XD. Uwierz mi, wiem co mówię. Czekam.z.niecierpliowścią na MnU i mam nadzieję, że i tam będzie w miarę szczęśliwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciernie czytalam, gdy dodawalas, na bieżąco, co bylo dla mnie tortura, bo musialam czekac, by dowiedziec sie co dalej. Dlatego postanowiłam poczekać, aż dodasz całą Anarchie i dopiero wtedy sie za nia zabrać. W jeden dzien skonczylam. Zachwyt nad tym opowiadaniem bedzie mnie trzymać przez najblizszy tydzien. G E N I A L N E. Czapki z głów. Jak czytalam opis nie spodziewalam sie czegos takiego, jednak jestem pozytywnie zaskoczona. I jest happy end co uwazam za najlepsze

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń