[Anarchia] Rozdział trzydziesty pierwszy
Noc zapadła niepokojąco szybko.
Po wypitym kakao Himuro musiał wracać do pracy. Kagami i Kuroko zostali sami, ale niezbyt wiele rozmawiali. Przesunęli stolik i krzesła, by zrobić miejsce na futon dla Tetsuyi – błękitnowłosy zdecydował się zostać na noc, odpocząć jeszcze parę godzin. Zarówno Taiga, jak i jego partner okazali mu wiele zrozumienia i chęci pomocy, ale Kuroko nie wiedział jeszcze, czy postanowi z tego skorzystać. Potwornie bał się o życie Kagamiego, a także o to, że zostanie on dodatkowo zraniony, gdy zginie Himuro.
Raczej nie „jeśli” - myślał Kuroko. Wciąż był przekonany, że nie wygrają tej bitwy, nawet jeśli Tatsuya wpadł już na zalążek pomysłu i zaproponował, by pomyśleli nad tym, jak podkraść się do Akashiego i zadziałać, gdy się tego nie będzie spodziewał.
Dla Kuroko nic nie miało sensu. Wiedział, że Seijuurou nikt nie jest w stanie przechytrzyć, nawet tak doświadczony agent jak Himuro.
Poza tym naprawdę bał się ryzykować ich życia. Kiedy Himuro wychodził do pracy, Tetsuya był mimowolnie świadkiem pożegnania jego i Taigi. Siedział przy stoliku, ale miał widok na wąski korytarz, na którego końcu, przy drzwiach wejściowych, Himuro szeptał coś z uśmiechem rumieniącemu się Kagamiemu.
Patrzyli na siebie z takim głębokim uczuciem, a pocałunek, którym się obdarowali, wydawał się być Kuroko niezwykle czuły i ciepły.
Kiedyś sam raczył się takimi z Akashim, gdy któryś z nich wychodził do pracy. Pamiętał tamte chwile aż za dobrze – były to jedyne elementy, które lubił w ich pożegnaniach.
Może to przez wcześniejszy sen, a może przez stres, mimo późnej godziny Kuroko nie mógł zasnąć. Taiga już dawno usnął na rozłożonej przez siebie kanapie, podczas gdy Tetsuya leżał w bezruchu na miękkim futonie, przykryty ciepłym kocem. Wpatrywał się w sufit, zamartwiając się tysiącami rzeczy jednocześnie, próbując na własną rękę znaleźć rozwiązanie obecnej sytuacji.
Jak mógł uratować Kagamiego i Himuro? Co mógł zrobić, by zwrócić uwagę Akashiego na tyle, by ten nie był zainteresowany rozglądaniem się po Kioto? Czy Seijuurou dotarł już w ogóle do tego miasta? Czy znalazł już Kuroko? Może zdążył już pozbyć się Himuro tuż po jego wyjściu, a teraz czekał na zewnątrz, ciekaw reakcji Tetsuyi, gdy wyjdzie i stanie naprzeciw niego...
Ileż by dał, żeby to wszystko się skończyło... zwłaszcza teraz, kiedy okazało się, że Kagami żyje.
Tetsuya westchnął cicho i obrócił się niezgrabnie na lewy bok. Uwięziona w gipsie kostka przeszkadzała mu w wygodnym ułożeniu się. Wiedział jednak, że jeśli nie spróbuje odegnać trosk, będzie męczył się całą noc.
Zamknął oczy, zmotywowany do tego, by spróbować wyśnić choćby najgorszy koszmar – kiedy nagle usłyszał dzwonek swojej komórki.
Raptownie poderwał się na futonie, macając pod nim telefon. Gdy tylko go dopadł, błyskawicznie wyciszył dźwięki, z niepokojem spoglądając na Kagamiego – mężczyzna na całe szczęście dalej spał jak kamień, nawet się nie poruszył. Tetsuya odetchnął z ulgą, ale zaraz potem z bijącym sercem spojrzał na wyświetlacz.
Oczywiście, to był Akashi.
Ale przecież Kuroko nie może teraz odebrać. Jeśli zacznie z nim rozmawiać, Kagami z pewnością się obudzi, a Tetsuya zdecydowanie nie chciał, by był on świadkiem ich rozmowy. Mogłoby się zdarzyć, że powiedziałby coś za głośno, a Akashi usłyszałby go i rozpoznał jego głos...
To by oznaczało prawdziwy koniec.
Ignorując wciąż dzwoniącą komórkę, Kuroko sięgnął po sweter, który wcześniej pożyczył mu Kagami; był na niego o wiele za duży, ale przynajmniej zapewniał ciepło. Tetsuya ubrał go i, podnosząc się niezgrabnie, zaczął kuśtykać przez wąski korytarz do drzwi wejściowych. Żeby tylko Himuro teraz nie wrócił...
Akashi przestał już dzwonić. Mimo to Tetsuya założył na siebie kurtkę i, starając się poruszać najciszej, jak tylko się dało, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz.
Noc była mroźna, ale dzięki swetrowi Kagamiego i dodatkowo swojej kurtce, Kuroko był w stanie wytrzymać niską temperaturę. Nie chciał oddalać się od domu Taigi, zwłaszcza, że nie miał do niego klucza, a nie mógł przecież zostawić drzwi otwartych. Stanął więc na uboczu, opatulając się szczelniej kurtką. Wpatrzył się w swoją komórkę, z szalejącym w piersi sercem czekając, aż Akashi zadzwoni ponownie.
Musiał zadzwonić... Skoro zrobił to raz i nie spotkał się z odpowiedzią, to powinien zacząć dobijać się aż do upadłego – najczęściej tak właśnie robił, nawet jeśli okazywało się, że Kuroko spał. Tetsuya miał obowiązek odbierać od niego telefony, i tyle. Nie było żadnych wymówek, nie było żadnych usprawiedliwień.
Zgodnie z jego przypuszczeniem – i nadzieją – komórka znów zaczęła dzwonić.
– Halo?- odezwał się, przykładając ją do ucha i rozglądając się po skąpanej w półmroku i ciszy uliczce.
– Proszę, proszę, ileż entuzjazmu w twoim głosie.- Kuroko wyczuł, że Akashi się uśmiechnął.- Czyli warto było nie odzywać się do ciebie prawie dwa tygodnie. Tęskniłeś za mną?
– Gdzie jesteś?
– Powiedz czy tęskniłeś, czy nie.
– Akashi-kun...- westchnął ciężko Tetsuya.- Myślałem, że nie będziesz łamał reguł swojej własnej gry. Miałeś się ze mną kontaktować, a jednak przestałeś się do mnie odzywać. Czy teraz gramy w coś nowego?
– Moja własna gra, moje własne reguły – stwierdził Seijuurou.- Tęskniłeś, czy nie?
– Tęskniłem – mruknął Kuroko, sądząc, że ta odpowiedź bardziej zadowoli jego ego.
– Ja również za tobą tęskniłem, mój drogi.
– Czyżby?- westchnął Kuroko.- Rozstałeś się ze mną w bardzo agresywny sposób.
– Och, chyba nie mówisz o tym niewinnym podduszaniu się w szpitalu?- zapytał Seijuurou.- To była niegroźna zabawa, coś jak gra wstępna w seksie. Pamiętasz nasze gry wstępne, Tetsuya?
Aż za dobrze.
– Nie – odparł.- To gdzie jesteś?
– Och, bardzo chciałbyś się tego dowiedzieć, co?- zaśmiał się cicho Akashi.- Co dostanę w zamian za zdradzenie ci tego sekretu?
– Proszę, po prostu mi powiedz...
– Dlaczego jesteś taki zestresowany, Tetsuya?- mruknął Seijuurou, a Kuroko poczuł, że serce zamiera mu w piersi. No tak, oczywiście. To było jasne jak słońce, że Akashi wyczuje w jego głosie, iż coś jest nie w porządku.- Tak bardzo niepokoi cię nasze ostatnie burzliwe rozstanie?
Kuroko milczał, bojąc się powiedzieć za dużo.
– Pozwól, że trochę cię uspokoję – ciągnął tymczasem Akashi.- Przemyślałem wszystko w czasie naszych „cichych dni” i doszedłem do wniosku, że niepotrzebnie tak wybuchnąłem. Oczywiście, nie ma już szans na to, żeby cokolwiek cię uratowało, i przy naszym kolejnym spotkaniu zrobię z ciebie pięknego trupa, ale... zanim do tego dojdzie, przynajmniej kilka razy chcę z tobą porozmawiać tak, jak do tej pory. No wiesz, o przyjemnych rzeczach. Takich, jak na przykład: czym wydłubię ci twoje piękne oczy, co wyryję nożem na twojej skórze... myślałem o jakimś prostym wyznaniu, może „Kocham Akashiego-kun”? Myślałem również o tym, żeby wykroić ci skórę i mięśnie na prawym albo lewym ramieniu, oczywiście kiedy będziesz jeszcze żył, i wyryć na kości moje inicjały. Co ty na to? Romantyczne, prawda? Sądzę, że jeszcze nikt nigdy wcześniej nie wpadł na taki pomysł. Och, i jeszcze jedno!- zawołał z entuzjazmem.- Z racji tego, że nie będziesz miał absolutnie żadnej szansy na ucieczkę, przygotuj się na pożegnalny seks. Nie mówię, że masz kupować prezerwatywy czy lubrykant, bo tego nie potrzebujemy, oczywiście. Po prostu przygotuj się psychicznie... i w sumie możesz też trochę fizycznie. Będzie mi miło, jeśli przed spotkaniem podziałasz trochę sam swoimi palcami, myśląc o mnie. Albo nie! Zrobisz to na moich oczach, gdy się już spotkamy.
– Strasznie rozmowny dzisiaj jesteś...- mruknął Kuroko.
– Zawsze powtarzałeś, że lubisz mój głos.
Tetsuya westchnął ciężko, tracąc siły. Przetarł dłonią twarz, po czym zapytał:
– To kiedy mam się ciebie spodziewać?
– Zrobię ci niespodziankę.
– Nie przygotuję się, jeśli się dokładniej nie określisz.
– Uważaj, bo pomyślę, że chcesz się poddać. To by było żałosne, Tetsuya. W każdym razie, myślę, że powinienem znaleźć cię w przeciągu kilku dni. Strasznie uprzykrzyłeś mi życie, kochanie, tą swoją ucieczką nie wiadomo dokąd... Dopiero po czterech czy pięciu dniach wpadłem na pomysł, żeby sprawdzić, kto pracował w tamtym szpitalu. Takao Kazunari czy Midorima Shintarou? Który ci pomógł, hm?
– Skąd pomysł, że to właśnie któryś z nich mi pomógł...?
– Bo resztę zabiłem – prychnął Akashi.- Oczywiście, wcześniej wszystkich skwapliwie przesłuchałem, łącznie z dzieciakami.
– Co zrobiłeś z dziećmi?- Serce w piersi Kuroko zamarło.
– Nie chciało mi się już wysadzać tego sierocińca, do którego trafiły po tym, jak wysadziłem szpital. Zdaje się, że był już wtedy pusty, ale w wiadomościach w Tokio mówili, że znaleziono jakieś zwłoki. Może zagubione dziecko, albo pijany portier? Nie wiem, nie obchodzi mnie to.
Kuroko odetchnął poniekąd z ulgą. Czyli dzieci trafiły do sierocińca. Nawet jeśli ktoś zginął po wysadzeniu szpitala, to przynajmniej nie byli to wszyscy...
– W każdym razie, Takao i Midorima to jedyni lekarze, jakich nie udało mi się znaleźć – powiedział Seijuurou.- Po paru kolejnych dniach wyszło na jaw, że opuścili nasz kraj... Myślałem nawet, że może zabrali cię ze sobą, ale to byłby niedorzeczny pomysł. Poza tym nie jesteś typem osoby, która żerowałaby na czyimś dobrym sercu aż do tego stopnia. Nauczyłeś się już po tamtym blondynie, że nie warto zabierać ze sobą innych, prawda?
Tetsuya zacisnął usta, przypominając sobie Kise Ryoutę – sympatycznego blondyna, z którym zgodził się uciekać do Fukushimy. Gdyby tylko tamtego dnia rozdzielili się... mężczyzna miałby szansę na przeżycie.
– Co teraz porabiasz?- zapytał Akashi.- Dziwnie cicho tam u ciebie.
– Stoję na dworze – mruknął Kuroko.
– Och, moje biedne maleństwo... Ciężko się żyje bez sponsora, co? Przestałem się już na ciebie gniewać i wysłałem ci trochę oszczędności. Starczy ci jutro na śniadanko i obiadek, ale o niczym więcej nawet nie marz. Od teraz będę ci przesyłał tylko niewielkie kwoty na wyżywienie.
– Czyli mam marznąć na dworze?
– Potraktuj to jako zachętę, by dać się złapać i ogrzać się w moich ramionach. Przykro mi, ale nie dam ci pieniędzy na kolejną ucieczkę. Jak mówiłem, nasza gra dobiega końca. Nie pozwolę ci dłużej żyć.
– A jeśli...
– Nie ma żadnego „jeśli” - przerwał mu Akashi.- Nie wykorzystałeś swojej okazji, kiedy mogłeś, a miałeś na to pół roku, Tetsuya. Skończyłem już z dogadzaniem ci. Myślę, że po tak długim czasie rozpieszczania cię zasłużyłem na to, żebyś dla odmiany to ty coś dla mnie zrobił: dał się złapać, przelecieć i zabić.
– I myślisz, że kto normalny by się na to zgodził?- zapytał z niedowierzaniem Kuroko.
– Gdyby to o mnie chodziło, dałbym ci się przelecieć po jakimś miesiącu.
– Dlaczego akurat po miesiącu?
– Chciałbym wzbudzić w tobie trochę irytacji i pożądania.- W głosie Akashiego znów dało się wyczuć uśmiech.- Oraz słodkiego oczekiwania. Dzięki temu seks byłby dwa razy przyjemniejszy. Wyobrażasz sobie, co będę wyprawiał po aż siedmiu miesiącach?
Kuroko westchnął cicho i przełknął ślinę, znów rozglądając się na boki.
– Akashi-kun... czy mogę o coś zapytać?
– Już to zrobiłeś, Tetsuya. Ale ponieważ twój zrozpaczony głos mnie podnieca, pozwolę ci zadać drugie pytanie.
– Czy moglibyśmy... umówić się?- Kuroko zagryzł mocno wargę, zerkając pospiesznie na zamknięte drzwi domu Kagamiego.- Dojść do pewnego rodzaju... porozumienia.
– Nie czuję się specjalnie zaintrygowany, ale skoro już zacząłeś, to dokończ.
– Spotkamy się – szepnął Tetsuya.- Zrobisz ze mną, co ci się będzie podobało. Wydłubiesz mi oczy, wyrwiesz mi wnętrzności, przewrócisz skórę na lewą stronę... co tylko zechcesz.
Akashi milczał przez chwilę.
– A w zamian?- spytał w końcu.
– W zamian...- zaczął ostrożnie Kuroko.- W zamian pozwolisz mi przeżyć jeszcze jeden rok. Po upływie tego...
– Nie – przerwał mu Akashi.- Nie przystanę na taki durny pomysł.
– Pół roku?
– Nie będziemy się targować – powiedział stanowczo Seijuurou.- Mogę cię zapewnić, że do jutra nic ci się nie stanie, przynajmniej nie z mojej strony, ale to wszystko, co ci zaoferuję. Tyle ci od siebie dałem, a ty żądasz jeszcze więcej? Nie rozśmieszaj mnie. Mam dość czekania. Czy na zakończenie naszej rozmowy chciałbyś mi, w ramach zadośćuczynienia, powiedzieć coś miłego?
Kuroko przełknął ciężko ślinę, szczelniej opatulając się kurtką.
– Czyli jeszcze w tym tygodniu zginę, tak?- zapytał cicho.
– Tak – odparł Akashi radosnym tonem.- Cieszę się, że mnie posłuchałeś. Od razu poprawił mi się humor. Powiesz mi jeszcze, że mnie kochasz? Ładnie proszę.
Kuroko znieruchomiał, dostrzegając na końcu uliczki podążającą w jego kierunku wysoką postać o przydługich czarnych włosach. Wracał Himuro.
– Do zobaczenia, Akashi-kun – powiedział cicho.
– Do zobaczenia, Tetsuya. Śpij dobrze i śnij o mnie. Póki jeszcze możesz.
Po tych słowach w słuchawce zapadła cisza.
– Kuroko? Co ty tu tutaj robisz? Coś się stało?- Tatsuya, dostrzegłszy go już wcześniej, przyspieszył kroku i teraz stanął przed błękitnowłosym z niepewną miną.- Taiga...?
– Wszystko w porządku, Kagami-kun śpi – powiedział cicho Kuroko.- Chciałem się przewietrzyć. Ciężko mi zasnąć, bo dość długo spałem popołudniu.
– Nie ma sensu marznąć tu, na zewnątrz – stwierdził Himuro, otwierając drzwi i przepuszczając Tetsuyę przodem.- Chciałbym ci dotrzymać towarzystwa, jak na gospodarza przystało, ale niestety jestem skonany. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym się od razu położył?
– Nie wygłupiaj się, Himuro-san, nie musisz mnie niańczyć.- Kuroko uśmiechnął się do niego lekko.- Może dzięki temu Kagami-kun przestanie tak głośno mamrotać twoje imię przez sen.
– Och.- Himuro uśmiechnął się do niego, zdejmując kurtkę.- Jesteś pewien, że moje? Mamy bardzo podobne imiona.
– Jestem pewien – odparł Kuroko.- Mnie i Kagamiego-kun od prawie dwóch lat nic nie łączy. Nic, prócz przyjaźni.
– Nie będę ukrywał, że mnie to cieszy – stwierdził Himuro, kiedy na palcach przechodzili do salonu. Kagami pochrapywał cicho, zwinięty w kłębek.- Załatwiłem sobie na jutro wolne, więc zajmiemy się dogadaniem całego planu – szepnął Tatsuya.
– Himuro-san, jesteś tego pewien?- zapytał cicho Kuroko.- Przecież słyszałeś o nim... Wiesz, do czego jest zdolny. A zważywszy na fakt, że krzywdzi wszystkich moich bliskich, Kagami-kun był na jego liście już od początku. Nie chcę, żeby coś się wam stało...
– Rozumiem twój tok myślenia, Kuroko – odparł Himuro, patrząc na niego z powagą.- Ale ty sam musisz pojąć, że po pierwsze, Taiga ma wyrzuty sumienia, że cię wtedy zostawił; że pozwolił ci tak po prostu odejść, uciekać przed psychopatą, zanim pomóc ci sprzątnąć go, kiedy był jeszcze względnie niedoświadczony. A po drugie, ponieważ osobiście posiadam zdolności, aby walczyć z przestępczością w Japonii, jako dobry obywatel i patriota pragnę pomóc mojemu kraju. Jestem gotów oddać życie w jego obronie, tak samo jak jestem gotów oddać życie za Taigę. To moja wola i moja decyzja. Podobnie ma Taiga. W pewnych kwestiach zapewne się nie dogadamy, ale mam nadzieję, że posiedzisz jutro z nami i wspólnie spróbujemy wymyślić, jak pozbyć się Akashiego. Myślę, że to twoja jedyna szansa, by przeżyć, Kuroko.
Tetsuya nie odpowiedział. Przez krótką chwilę wpatrywał się w starszego mężczyznę, dopóki ten nie uśmiechnął się do niego lekko i, odwróciwszy się od niego, poszedł do łazienki. Po paru minutach Kuroko usłyszał szum wody w prysznicu.
Ponownie pogrążając się w myślach, Tetsuya zdjął z siebie sweter Kagamiego i położył się na futon, nakrywając się ciepłym kocem aż po samą brodę. Ułożył się na prawym boku, plecami do śpiącego Taigi. Zamknął powoli oczy i, ściskając w dłoni swoją komórkę, czekał na sen.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Jesus Christ, dlaczego mam wrażenie, że Akashi podsłuchiwał jakimś cudem rozmowę Kuroko z Himuro? o.o
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ten rozdział nie klei się z poprzednim, ale może jest błędne. Poprzedni rozdział kończył się w momencie kiedy Tetsuya miał opowiedzieć co się wydarzyło, że jego związek z Akashim się rozoadł. A może coś przeoczyłam?
OdpowiedzUsuńBłędnie zinterpretowany po prostu. W poprzednim rozdziale Kuroko miał opowiedzieć po prostu o tym, jak uciekał przed Akashim przez te wszystkie miesiące, a nie dlaczego.
UsuńDzięki za wskazanie właściwej interpretacji. Niedobrze jest źle interpretować, bo mogą z tego pojawić się nieporozumienia. A tego nie chcemy XD
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń