Aka-chin jest mały.
Taki mały, że kiedy idziemy razem do sklepu, to ja sięgam za niego produkty z wyższych półek. Zaglądam mu przez ramię na listę zakupów, bo on nigdy nie mówi mi, że mam coś sięgnąć. Nie ma kompleksów na punkcie swojego wzrostu, ale zawsze wszystko robi samodzielnie.
Lubię takiego niskiego Aka-china. Bo kiedy niechcący upuszczę paczkę chipsów albo ciasteczek, Aka-chin zawsze zdąży je złapać, nim spadną na ziemię.
To Ciasteczkowy Bohater.
Jest jedyną osobą, która nie mówi mi, że powinienem przestać jeść tyle słodyczy. Za to też go lubię. Nawet, jeśli czasem wyzywa mnie, że gubię okruszki po całej sali gimnastycznej.
Aka-china bardzo lubią dziewczyny. To przez to, że jest dla nich miły. Ale dla mnie Aka-chin też jest miły. Więc ja też go lubię.
Aka-chin prosił, żebym nikomu nie mówił, że kiedy są Walentynki i dostaje od dziewczyn czekoladki, zawsze wszystkie daje mi. To przez to, że on nie przepada za słodyczami, ale kiedy już jakieś je, to wygląda ładnie.
Lubię patrzeć na Aka-china. Zwłaszcza, kiedy się do mnie uśmiecha. Ma wtedy taki spokojny i miły wyraz twarzy. Mógłbym na niego patrzeć cały dzień, ale Aka-chin nie ma dużo wolnego czasu.
Aka-chin ma ładne oczy. Mają kolor słodkich truskawek. Jego włosy też są truskawkowe. Ale kiedy czasem staję za nim i go przytulam, to wcale nie czuję ich zapachu.
Lubię przytulać Aka-china. Jest idealnego wzrostu. Nie muszę się dużo schylać, żeby położyć głowę na jego głowie. Ale raz Aka-chin się zdenerwował, bo zasnąłem w takiej pozycji. Aka-chin nie lubi być poduszką.
Lubię też jego dłonie. Mimo, że gra w koszykówkę, to są miękkie i delikatne. Kiedy wracamy razem do domu, Aka-chin pozwala mi trzymać go za rękę. Jest mniejsza od mojej, dlatego fajnie mi się ją ściska. W ogóle cały Aka-chin jest mniejszy ode mnie, a ja lubię go do siebie przytulać i długo, długo nie wypuszczać z objęć! Bo wtedy wiem, że nic mu się nie stanie, ponieważ ja go obronię.
Ale Aka-chin mówi, że nawet jeśli jestem dużo wyższy i dużo większy od niego, to serduszka mamy takie same. Nie wiem do końca, co to oznacza, ale skoro powiedział to Aka-chin, to musi to być prawda.
Jeśli kiedyś będę musiał wybrać sobie żonę, to poproszę o rękę Aka-china. Nie wiem, czy się zgodzi, ale jeśli tak, to postaram się sprawić, by był tak samo szczęśliwy, jak ja teraz.
Aka-chin to Aka-chin i nikt nigdy mi go nie zastąpi.
Taki mały, że kiedy idziemy razem do sklepu, to ja sięgam za niego produkty z wyższych półek. Zaglądam mu przez ramię na listę zakupów, bo on nigdy nie mówi mi, że mam coś sięgnąć. Nie ma kompleksów na punkcie swojego wzrostu, ale zawsze wszystko robi samodzielnie.
Lubię takiego niskiego Aka-china. Bo kiedy niechcący upuszczę paczkę chipsów albo ciasteczek, Aka-chin zawsze zdąży je złapać, nim spadną na ziemię.
To Ciasteczkowy Bohater.
Jest jedyną osobą, która nie mówi mi, że powinienem przestać jeść tyle słodyczy. Za to też go lubię. Nawet, jeśli czasem wyzywa mnie, że gubię okruszki po całej sali gimnastycznej.
Aka-china bardzo lubią dziewczyny. To przez to, że jest dla nich miły. Ale dla mnie Aka-chin też jest miły. Więc ja też go lubię.
Aka-chin prosił, żebym nikomu nie mówił, że kiedy są Walentynki i dostaje od dziewczyn czekoladki, zawsze wszystkie daje mi. To przez to, że on nie przepada za słodyczami, ale kiedy już jakieś je, to wygląda ładnie.
Lubię patrzeć na Aka-china. Zwłaszcza, kiedy się do mnie uśmiecha. Ma wtedy taki spokojny i miły wyraz twarzy. Mógłbym na niego patrzeć cały dzień, ale Aka-chin nie ma dużo wolnego czasu.
Aka-chin ma ładne oczy. Mają kolor słodkich truskawek. Jego włosy też są truskawkowe. Ale kiedy czasem staję za nim i go przytulam, to wcale nie czuję ich zapachu.
Lubię przytulać Aka-china. Jest idealnego wzrostu. Nie muszę się dużo schylać, żeby położyć głowę na jego głowie. Ale raz Aka-chin się zdenerwował, bo zasnąłem w takiej pozycji. Aka-chin nie lubi być poduszką.
Lubię też jego dłonie. Mimo, że gra w koszykówkę, to są miękkie i delikatne. Kiedy wracamy razem do domu, Aka-chin pozwala mi trzymać go za rękę. Jest mniejsza od mojej, dlatego fajnie mi się ją ściska. W ogóle cały Aka-chin jest mniejszy ode mnie, a ja lubię go do siebie przytulać i długo, długo nie wypuszczać z objęć! Bo wtedy wiem, że nic mu się nie stanie, ponieważ ja go obronię.
Ale Aka-chin mówi, że nawet jeśli jestem dużo wyższy i dużo większy od niego, to serduszka mamy takie same. Nie wiem do końca, co to oznacza, ale skoro powiedział to Aka-chin, to musi to być prawda.
Jeśli kiedyś będę musiał wybrać sobie żonę, to poproszę o rękę Aka-china. Nie wiem, czy się zgodzi, ale jeśli tak, to postaram się sprawić, by był tak samo szczęśliwy, jak ja teraz.
Aka-chin to Aka-chin i nikt nigdy mi go nie zastąpi.
*
– Cześć, Aka-chin~ – mruknął Murasakibara, wchodząc do szatni.
Akashi, który właśnie się przebierał, naciągnął na siebie białą koszulkę i spojrzał na przyjaciela. Uśmiechnął się do niego lekko.
– Dzień dobry, Atsushi – powiedział.
– Echh... ale jestem zmęczony...
– Trening jeszcze się nie rozpoczął, więc mam nadzieję, że uda ci się wykrzesać z siebie odrobinę energii.
– Postaram się – westchnął Murasakibara, opadając ciężko na ławkę i ściągając buty.- A wiesz, Aka-chin...
– O co chodzi?
– Dziś na japońskim miałem trudne zadanie.
– Ach tak?- Akashi odwrócił się od niego, uśmiechając pod nosem.- Jakie?
– Musiałem opisać kogoś, kto jest dla mnie ważny. Nie mogłem opisać słodyczy, bo to nie ludzie... więc opisałem ciebie.
– I jak ci poszło?
– Hmm... chcesz zobaczyć?
– Oczywiście.
Atsushi wygrzebał ze swojej torby kartkę papieru i podał ją czerwonowłosemu. Ten odebrał ją, usiadł na ławce i zaczął czytać, uśmiechając się przy tym lekko. Murasakibara w tym czasie otworzył swoją szafkę i wyciągnął z niej strój do ćwiczeń. Przebierając się, nie mógł zauważyć, jak twarz Akashiego stopniowo ulega zmianie. Czerwonowłosy zarumienił się lekko i zasłonił usta dłonią. Przełknął ślinę i, gdy skończył czytać, odłożył kartkę na ławce obok Atsushiego. Odwrócił się od niego, szukając czegoś w swojej torbie.
– I jak, Aka-chin?- zapytał Murasakibara, chowając swoje zadanie do jednego z podręczników.
– Zrobiłeś kilka błędów w znakach – odparł Akashi po krótkiej chwili.
– Ach taaak? Hmm... pomożesz mi później je poprawić?
– Oczywiście.- Seijuurou ruszył w kierunku drzwi. Już miał otworzyć je i wyjść, jednak zawahał się z dłonią na klamce i, nie odwracając głowy, powiedział:- Zgodzę się, Atsushi.
Po tych słowach wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. A Murasakibara popatrzył za nim, nic z tego nie rozumiejąc.
Aww jak słodko *Q*
OdpowiedzUsuńjeeejku jakie słodkie *_*
OdpowiedzUsuńŻona Akashi. Cudowne :**
OdpowiedzUsuńPrzeurocze *o* Czytając końcówkę uśmiechałam się jak głupia do komórki xD
OdpowiedzUsuńAno, propos końcówki. Gratuluję (według mnie) niemalże idealnego odwzorowania charakteru Akashiego~ No i oczywiście Atsu. W ogóle ten cały opis był taki piękny~ Jak się go czyta na głos, można by pomyśleć, że jest napisany przez dziecko z 1/2 klasy podstawówki. Ale nie! To opis Atsushiego! I jest przepiękny <3 XD
Mam nadzieję, że pojawią się jeszcze jakieś ff MuraAka :'3
Sram tęczą, wymiotuje tęczą i za niedługo tęcza zacznie wypływać mi z uszu!
OdpowiedzUsuńTo takie urocze *^* Jak wspomniano, jakby pisał to mały dzieciak >.< A Mura-czin to właśnie taki mały dzieciak, którego można byłoby chrupać i chrupać
(~*w*)~ Trzymaj szczęśliwych ludków ~(*,*~)
Chociaż zauważyłam jeden błąd... a mianowicie:
,,W ogóle cały Aka-chin jest mniejszy ode mnie''
To było bardzo nie ładne Mura-czin! Interes Akasza w spodniach na pewno jest duży >.> Może nie tak duży jak sushiego, ale też duży! Nie możesz pisać takich rzeczy! Nie widziałam, ale ja to wiem!
Ogólnie opowiadanie słodkie \*O*/
Btw. Jestem ciekawa miny Pana od Japońskiego gdy czyta taką pracę xd Takie:
,,Kto go przepuścił do gimnazjum'' i takie facepalm.
Ogólnie to nienawidziłam tego paringu (trauma po jednym z opowiadań), ale chyba mnie do niego przekonałaś. xD
OdpowiedzUsuńTo było takie słodkie! Bardzo podobała mi się końcówka ^^