Klapa otworzyła się ponownie po niespełna piętnastu minutach.
Kuroko zdążył się już uspokoić, jego oddech i bicie serca wróciły do normy. Zaczął nawet przeklinać sam siebie za to, że ucieszył się na myśl, iż Akashi jest w Tokio. Nienawidził tej nadziei, która zatliła się w jego duszy – nadziei na to, że Seijuurou znajdzie go, nim Satsuki zdąży go skrzywdzić. Gardził ufnością, którą przez jeden krótki moment obdarzył swojego byłego chłopaka, brzydził się sobą za radość, którą poczuł na myśl, że Akashi pojawi się i go uratuje.
Oczywiście, że to zrobi.
Ale tylko po to by go zabić – zapewne w jeszcze gorszy sposób, niż ma w planach Satsuki.
– Hmhmhm... hmhm... hmhmhm!- Różowowłosa nuciła wesoło melodię, schodząc po stopniach na dół. Nadal nie miała na sobie nic poza majtkami, bluzką i narzuconą na siebie bluzą. W jednej dłoni niosła duży kubek, w drugiej zaś kij baseballowy, którym wcześniej uderzyła Tetsuyę. Na jego widok głowa automatycznie zaczęła pulsować bólem.- Pomyślałam, że chce ci się pić, Tetsu-kun!- powiedziała Momoi, kucając kilka metrów przed nim. Położyła kubek na podłodze i zaczęła podsuwać go błękitnowłosemu przy pomocy kija.
– Po co ci to?- zapytał słabo Kuroko, wbijając spojrzenie w „narzędzie”, które pomogło jej sprowadzić go do tej ciasnej, śmierdzącej piwnicy.
– Nie myśl teraz o niepotrzebnych rzeczach, Tetsu-kun – poprosiła Momoi, siadając na ostatnim stopniu.- Przyszłam spędzić z tobą trochę czasu. Tam na górze przygotowuję się do ugoszczenia Akashiego, ale mam już dość, strasznie za tobą tęsknię...
– Więc mnie uwolnił – szepnął bezradnym tonem.- Pójdę z tobą na górę i tam na niego zaczekamy. Już i tak pewnie jest za późno, nie zdołam mu uciec... Możemy razem się bronić.
– Riko-tan była gwałcona przez ojca, a jednak gdy jej pomogłam, nadal wolała kutasy – powiedziała Satsuki z uśmiechem.- Wręcz ochoczo się na nie nabijała, więc dlaczego miałabym zaufać tobie?
– Co ma jedno z drugim wspólnego?- zapytał Kuroko, marszcząc brwi w niezrozumieniu.
– Jesteś uzależniony od Akashiego – wyjaśniła, wzruszając ramionami.- Może i obawiasz się spotkania z nim, bo chce cię „zabić”, ale jednocześnie tylko czekasz, aż tu się zjawi, prawda? Liczysz na to, że cię uratuje, ja się nim zajmę, a ty w tym czasie uciekniesz!
– Nie...
– Nie musisz zaprzeczać, nie gniewam się na ciebie.- Momoi uśmiechnęła się do niego wręcz uroczo.- Wszystko, co muszę zrobić, to pokazać ci, jak pozbywam się Akashiego! Kiedy już zniknie, w końcu będziesz mógł przelać na mnie wszystkie uczucia, a wtedy przejdzie ci ochota na uciekanie. Dlatego właśnie muszę zadbać o to, byś nie mógł uciec zanim zjawi się Akashi...- dodała, spoglądając na kij baseballowy.
– Och, bogowie...- jęknął zatrwożony Kuroko, zasłaniając usta dłonią. W tym momencie pojął, do czego Momoi potrzebny będzie kij.
Chciała połamać mu nogi.
– Spokojnie, Tetsu-kun, wiem, że boisz się, iż przez to Akashi cię dopadnie.- Satsuki uniosła dłonie w uspokajającym geście.- To wszystko wina tego, że nie wierzysz w moje umiejętności! Ale jak myślisz, głuptasie, jak poradziłam sobie z Riko-tan i Hyuugą? No, Riko-tan zawsze była leciutka, ale Hyuuga był ciężki i wysoki, w dodatku wysportowany. Wyglądam niepozornie, ale prawda jest taka, że mam w sobie całkiem sporo siły. Nikt nie pomagał mi w zaciąganiu ich do piwnicy, ani krojeniu na kawałki!- zawołała ze śmiechem.- Tym bardziej nikt nie pomagał mi z przyniesieniem ciebie tutaj! Jestem superwomen!- oznajmiła, unosząc zgięte w łokciach ręce i napinając mięśnie.- Ze mną nic ci nie grozi! Jesteś bezpieczny, Tetsu-kun!
– Błagam, nie rób tego...- wyszeptał Kuroko.- Przywiąż mnie całego do rury, jeśli tak boisz się, że ucieknę, ale, kurwa, nie rób czegoś takiego!
– Niestety, to jedyne wyjście, żeby być pewną, że zostaniesz ze mną – westchnęła Momoi.- Czasami trzeba coś poświęcić i trochę się nacierpieć, ale przecież wynagrodzę ci ból bezgraniczną miłością!
– Nawet mnie nie znasz!- krzyknął z rozpaczą błękitnowłosy.- Nic o mnie nie wiesz, jak możesz mnie kochać?!
– Myślisz, że ludzie muszą coś o sobie wiedzieć, żeby się pokochać?- zapytała Satsuki.- Sądzisz, że muszą znać się nawzajem, rozumieć? Uważasz, że potrzebują powodu, żeby kochać? To takie typowe dla społeczeństwa... A przecież prawdziwa miłość przychodzi ot tak!- Kobieta pstryknęła palcami.- Wystarczy chwila i, nim się obejrzysz, już jesteś zakochany! Przeważnie chodzi o wygląd, a czasami o jakąś zupełnie drobną błahostkę, pojedynczy gest czy przypadkowe spojrzenie. Dla mnie to coś wyjątkowego – wyznała, przykładając dłoń do serca.- Chwila, w której zobaczyłam cię siedzącego w parku i jedzącego tamtego burgera...- Westchnęła przeciągle.- Twoje oczy są zupełnie jak oczy Riko-tan. Mają tylko inny kolor – zaśmiała się.- Ale nie przeszkadza mi to, zdążyłam już pokochać błękit!
– Chodzi ci tylko o to, że przypominam ci Riko...? Przecież to bez sensu...
– Nie musisz być zazdrosny, Tetsu-kun! Przecież cię nie zostawię, teraz kocham tylko ciebie!
– Ale ja nie chcę twojej pieprzonej miłości!- krzyknął ze złością.
W piwnicy zapadła cisza. Momoi patrzyła na niego z lekko rozchylonymi ustami, w jej oczach widać było opanowanie, ale drobną nutę zaskoczenia. Kuroko jednak niemal natychmiast zrozumiał, jak wielki błąd popełnił.
Satsuki nie ociągała się. Od razu podniosła się ze stopnia, wyraz jej twarzy wciąż pozostawał spokojny. Nie wyglądała na rozzłoszczoną, czy rozgoryczoną, nie wyglądała na posmutniałą czy rozczarowaną. Jej mina nie była obojętna, była neutralna – taka, jaką ludzie nieświadomie robią przy codziennych, rutynowych czynnościach.
Chwyciła kij baseballowy, który wcześniej oparła o ścianę i boso ruszyła w kierunku Kuroko. Tetsuya patrzył na nią z przerażeniem, starając się odsunąć jak najdalej, ale przecież nie miał dokąd. Pomieszczenie było ciasne, a ona zapędziła go właśnie do rogu.
– Proszę, nie rób tego...- wyszeptał Kuroko, unosząc ręce.- Proszę cię, Momoi-san, nie możesz...!
Była szybka i zwinna, zupełnie jakby uniesienie kija i wykonanie uderzenia nie kosztowało jej nawet najmniejszego wysiłku. Mężczyzna miał wrażenie, jakby kij stał się jedynie rozmazanym cieniem, który najpierw zafalował nad różowymi włosami, a potem cienką smugą runął w dół po skosie, uderzając jego ramię.
Wrzasnął z bólu, chwytając się za to miejsce. Ból rozszedł się po całej ręce, aż po bark, a on upadł bezradnie na bok, rzucony przez impet uderzenia. Nie miał czasu nawet zastanowić się jaką pozycję dobrać, aby uniknąć kolejnego ciosu. Satsuki, nie czekając aż Tetsuya otrząśnie się z chwilowego szoku i bólu, wykonała kolejne uderzenie, celując w jego prawą kostkę.
– AGHHH!- Dźwięk pękającej kości przeraził go bardziej, niż rwący ból, który nastąpił wraz z nim. Bezwiednie sięgnął dłonią, by dotknąć kostki, zupełnie jakby mógł go powstrzymać.- Ughh...
– Mój mały, biedny Tetsu-kun – westchnęła Momoi, obracając go stopą na plecy i siadając na nim okrakiem. Odsunęła od nich kij i pochyliła się nad błękitnowłosym, całując lekko jego czoło.- Właśnie o tym mówiłam. Trzeba coś poświęcić i trochę pocierpieć, żeby potem móc zacząć kochać całym sobą.- Kobieta wyprostowała się i przesunęła palcem po klatce Kuroko.
Mężczyzna nie był w stanie skupić się na niczym innym prócz bólu w kostce, miał wrażenie, że czuje, jak puchnie, pulsując gorącem. Nie miał nawet siły na to, by chwycić Momoi, choć przecież mogłaby to być szansa by zrzucić ją i spróbować udusić.
– Och... jestem taka podniecona, Tetsu-kun – westchnęła Satsuki, uśmiechając się do niego i nieznacznie poruszając biodrami.- Naprawdę, nigdy wcześniej żaden mężczyzna tak na mnie nie działał! Powinniśmy postarać się teraz o dziecko...- wymruczała, unosząc się nad nim i sięgając dłonią do jego krocza. Ścisnęła je lekko, przygryzając wargę.- Czuję, że dasz mi córkę, Tetsu-kun. Możemy ją nazwać Riko! Och, czyż to nie idealny moment na jej poczęcie? Teraz, kiedy właśnie rodzi się między nami potężna miłość...- Kobieta jęknęła cicho, rozkosznie, odpinając guzik jego spodni oraz rozporek.- Tak bardzo chcę cię w sobie poczuć, Tetsu-kun... Obiecuję, że dam ci wszystko... wszystko, czego tylko...
Kuroko krzyknął głośno, kiedy ciałem Momoi coś nagle szarpnęło i jej ciężar zniknął z jego obolałego ciała. Zacisnął mocno powieki, biorąc do płuc świszczący oddech, a potem, słysząc dźwięk szurającego o beton kija, z przerażeniem otwarł je, cofając się gorączkowo i rozglądając wokół rozbieganym wzrokiem.
– Proszę, proszę – łagodny głos Akashiego odbił się echem w jego głowie.- Nie sądziłem, że jesteś taka zwinna.
– A...- Kuroko spojrzał na niego wielkimi oczami. Seijuurou stał tuż przed nim, ubrany w dobrze mu znany strój moro. Uśmiechał się subtelnie, wpatrując w Momoi, która najwyraźniej chwilę wcześniej sturlała się z Kuroko i odsunęła pod przeciwną ścianę, po drodze zgarniając kij baseballowy. Tym samym uniknęła ciosu siekiery, którą trzymał czerwonowłosy.- A... Aka...shi... AGHHH!- Tetsuya wrzasnął głośno, kiedy Seijuurou, nawet na niego nie patrząc, brutalnie przycisnął but do jego kostki.
– Złamana – stwierdził spokojnie.- Tak też myślałem.
– Ty sukinsynie...- wyjąkał z płaczem Kuroko, drżąc na całym ciele.
– To nie ja ci ją złamałem – zauważył Akashi, spoglądając na niego z beznamiętnym wyrazem twarzy. Następnie uniósł wzrok i uśmiechnął się do Momoi.- Skąd wiedziałaś, że za tobą stoję? Zszedłem tutaj cichutko jak myszka.
– Kobieca intuicja robi swoje – odparła spokojnie Satsuki, odrzucając z ramienia włosy i uśmiechając się do niego.- Więc to ty jesteś Akashi. Przyznam szczerze, że nie tego się spodziewałam.
– Czyżbym ubrał się niestosownie?- zapytał Seijuurou, spoglądając po sobie jak gdyby nigdy nic.
– Och, wyglądasz nader elegancko – stwierdziła Momoi, kiwając głową na potwierdzenie swych słów.
– Dziękuję.- Akashi uśmiechnął się skromnie i przesunął spojrzeniem wokół.- Widzę, że urządziłaś mojemu chłopakowi całkiem przytulne lokum. A ten łańcuch i pomysł z połamaniem nóg... wow. Żałuję, że sam na to nie wpadłem pół roku temu, kiedy zacząłem ścigać Tetsuyę.
– Zawstydzasz mnie – mruknęła Satsuki, zaciskając dłonie na kiju.- To tobie należą się oklaski za tak znakomity pomysł na to, w jaki sposób owinąć sobie Tetsu-kun wokół palca. Gdyby go rozpowszechnić, ludzie zapomnieliby czym w ogóle jest zdrada.
– Och.- Akashi uniósł dłoń do policzka.- Czy zacząłem się już rumienić? Skoro już przy pochlebstwach jesteśmy, to muszę ci się przyznać, że bardzo podoba mi się sposób, w jaki zabiłaś Riko i jej chłopaka. Szczerze?- Seijuurou nachylił się ku niej i, przysunąwszy dłoń do ust i zerknąwszy na Kuroko, wyszeptał:- Wykorzystałem go parę razy na znajomych Tetsuyi.
– Hahah...- Momoi zaśmiała się cicho, niemal szaleńczo, wpatrując się w Akashiego.- Naprawdę byłaby z nas dobrana para, Akashi... Gdybym nie oddała już serca Tetsu-kun.
– I wice wersa – westchnął Seijuurou, unosząc ramiona w geście bezradności.- Nawet teraz moglibyśmy być przyjaciółmi. Gdyby nie fakt, że posunęłaś się o krok za daleko.
– Masz na myśli jego kostkę?- Momoi przechyliła lekko głowę, uśmiechając się.- Chciałam upewnić się, że nie ucieknie, kiedy będę cię zabijać. Musi widzieć, jak bardzo go kocham. Kiedy już pokroję cię na kawałki i...
– Och, ależ o czym ty mówisz?- Akashi machnął lekceważąco dłonią.- Stojąc na górze czekałem na to, aż złamiesz drugą. Ale zamiast tego upuściłaś kij i właśnie wtedy zrobiłaś coś, co...- Seijuurou zacmokał, kręcąc ze smutkiem głową.- No, mówiąc łagodnie, nie spodobało mi się.- Spojrzał na nią zwyczajnie, jednak w jego oczach czaiło się coś niebezpiecznego.- Pocałowałaś go.
Momoi uśmiechnęła się, rozbawiona.
– Tak właśnie zrobiłam – potwierdziła.- Zdążyłam nawet dotknąć jego członka. Jest taki cieplutki, że już tęsknię za jego dotykiem. Mogłeś zostać na górze i przyglądać się, jak go ujeżdżam.
– Wygląda na to, że ze szpitala psychiatrycznego wyszłaś mocno niedopieszczona.- Akashi uśmiechnął się zimno.- Za mało miałaś tam kutasów?
Satsuki przestała się uśmiechać. Patrzyła teraz wrogo na Seijuurou, jeszcze mocniej zacisnąwszy palce na kiju.
– Masz tupet, żeby z taką swobodą wspominać gwałconej kobiecie o tym, co jej robiono – wycedziła.- Czyżbyś był jednym z tych, który mnie tam rżnął? Przykro mi, ale nie pamiętam wszystkich twarzy.
– Hmm, niestety...- Akashi uśmiechnął się szeroko, patrząc na nią wielkimi oczami.- Pocięłaś na kawałki tę, którą lubiłem rżnąć.
Jego słowa zadziałały na Momoi niczym czerwona płachta na byka. Zupełnie nagle rzuciła się na niego, zamachując kijem i krzycząc wściekle, wręcz dziko. Akashi cofnął się o krok, odparowując uderzenia tępym końcem siekiery. Najwyraźniej nie chciał jeszcze używać ostrza. Uśmiech na jego twarzy wskazywał na to, że bawił się wręcz wybornie.
– Wiedziałam! Wiedziałam!- wrzeszczała Momoi.- Wiedziałam, że ta dziwka niczego się nie nauczyła i dawała się każdemu rżnąć! To wszystko jej wina! Zasłużyła na to! Mogłam wepchnąć jej tamten nóż w pizdę i gwałcić ją, tak jak to lubiła! Zdychaj, skurwielu! ZDYCHAJ!
Kuroko, leżący pod ścianą i ledwie trzymający się ostatnich nici świadomości, zamglonym spojrzeniem przypatrywał się dwóm walczącym ze sobą sylwetkom. Widział falujące włosy Momoi, widział z jaką szybkością i zwinnością zamachuje się potężnym kijem. Widział Akashiego, który odparowywał każdy cios, obracając się powoli w groteskowym tańcu, trzymając pewnie siekierę.
Dlaczego jej jeszcze nie użył?- przeszło mu przez myśl.- Dlaczego się z nią bawi, dlaczego pozwala jej tracić energię, skoro nie lubi zabijać zmęczonych ofiar? Dlaczego jeszcze nie odrąbał jej tego parszywego łba...?
– Zdychaj, zdychaj, zdychaj, zdychaj, zdychaj w końcu!- Wrzask Momoi rozchodził się po jego czaszce niczym wystrzały armatnie.- Niech Tetsuya zobaczy, jak mocno go kocham, niech zrozumie, że tylko ja jestem w stanie go uratować, że nawet jego Akashi nie kocha go tak bardzo...!
– Dosyć – powiedział spokojnie Seijuurou.
Chwycił mocno oburącz siekierę, blokując cios kija, a kiedy Momoi w szale znów się zamachnęła, uniósł nogę i odepchnął ją stopą. Kobieta uderzyła plecami o ścianę, a wtedy Akashi zbliżył się błyskawicznie i machnął siekierą, odrąbując jeden nadgarstek i mocno naruszając drugi.
– AAAAGGHHH!- Satsuki wrzasnęła przeraźliwie głośno, piskliwie, upadając na kolana. Seijuurou spojrzał na nią z pogardą i kopnął ją z całej siły, powalając na ziemię. Wylądowała na plecach, z płaczem, przerażona wpatrując się w swoją pozbawioną dłoni rękę.- AAAAHH!!!
– Mogłem wysłuchiwać twoich bredni o tym, że jakoby kochasz Tetsuyę – zaczął spokojnie Akashi, stając nad nią w rozkroku.- Ale twoje twierdzenie, że kochasz go bardziej niż ja? Nonsens.
– AAAAHHH!
– Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak nieograniczone są nasze uczucia?- zapytał łagodnym tonem, przekraczając jej ciało i pewniej chwytając siekierę. Nie przejmował się tym, że kobieta krzyczy tak głośno, iż zapewne nie rozumie jego słów.- Pozwól, że wyjaśnię ci to, przy okazji ćwicząc mięśnie ramion.
Wrzask Satsuki jeszcze bardziej się wydłużył, kiedy Akashi, zamachnąwszy się, skrócił jej rękę do łokcia. Kuroko patrzył na wszystko bezradnie, przerażony, niemal automatycznie śledząc każdy ruch siekiery.
– Po pierwsze, wiem o nim wszystko – westchnął ciężko Seijuurou, prostując się. Jego strój był zbryzgany odrobiną krwi, nawet na twarzy pojawiło się kilka kropel.- I mówiąc „wszystko”, mam na myśli dosłownie „wszystko”. Przeanalizowałem jego życie od początku do końca, od samych narodzin aż po dzień dzisiejszy. Znam każde jego przykre wspomnienie i wiem o każdej chwili, w której skakał ze szczęścia. Znam każdy powód, przez który płakał i każdy moment, w którym myślał, że ma wszystkiego dość i chce zabić albo siebie, albo kogoś.
Akashi zamachnął się i odrąbał kolejny kawałek ciała Momoi, tym razem po sam bark. Musiał wykonać trzy cięcia, by przeciąć kości.
– Twarde kurestwo – mruknął do siebie pod nosem.- Wiem, co lubi i czego nienawidzi, wiem, co ugotować mu na obiad, kiedy ma zły humor i co upiec, gdy ma dobry. Do cholery, gdybym się postarał, mógłbym nawet odczytywać z ruchów jego ciała, kiedy musi iść za potrzebą do łazienki! Nie możesz więc mówić, że kochasz go bardziej niż ja - warknął, marszcząc gniewnie brwi. Przetarł ramieniem policzek, czując łaskoczące krople krwi, zamieniające się w pojedyncze strumyczki.- Po drugie, jestem gotów zrobić dla niego wszystko. Kiedy chodziło o problemy w domu, czy pracy, zawsze mu pomagałem. Kiedy mnie potrzebował, natychmiast zjawiałem się obok. Pieniądze? Żaden problem, byłem gotów pożyczyć w każdej chwili, byłem gotów spełnić każdą jego zachciankę, wystarczyło, że powiedział choćby słowo, lub wskazał mi to palcem, a już to miał!-
Seijuurou ponownie się zamachnął, tym razem celując w prawe kolano. Znów dwa uderzenia, zaczynał się męczyć, dyszał coraz głośniej.
– Byłem zdolny nawet do tego, by schować własną godność w buty i od czasu do czasu stawać się pasywną stroną w łóżku. Pewnie tego nie zrozumiesz, ale dla takiego mężczyzny jak ja, w innej sytuacji nie byłoby to łatwe. Ale pozwalałem, żeby we mnie wchodził, w takiej pozycji, jakiej tylko zapragnął, prosiłem nawet, żeby dochodził we mnie, albo spuszczał się na moją twarz. Do diabła, ujeżdżałem go tak wiele razy, że gdybyś jakimś cudem zdołała go dosiąść, swoim marnym „talentem” rozbawiłabyś go do łez!- zaśmiał się, odrąbując drugą nogę. Nie zauważył, że Momoi już dawno przestała krzyczeć, a jej martwe spojrzenie i skrzywiona w groteskowym przerażeniu twarz zwrócone były w bezruchu ku sufitowi.- Nie możesz mi więc mówić, że kochasz go bardziej niż ja! Po trzecie, Tetsuya od początku odwzajemniał moje uczucia. Wyznałem mu miłość jako pierwszy, ale nie kazał mi nawet długo czekać za odpowiedzią! Nie widziałaś, jak na mnie patrzył, nie czułaś jak drżał niecierpliwie, kiedy go dotykałem, nie czułaś jego słodkich i namiętnych pocałunków. To on jako pierwszy na naszej randce wziął mnie za rękę, to on zawsze pierwszy przytulał się do mnie... Łaknął mojej bliskości, rozumiesz?
Kolejne machnięcia siekierą, kolejne zalane czerwienią groteskowe kawałki. Zapach stęchlizny w piwnicy został całkowicie zamaskowany przez charakterystyczną woń krwi. Akashi stał nad zmasakrowanymi zwłokami Momoi, patrząc na nią z góry zimnym wzrokiem i uspokajając oddech.
– Nie możesz mówić, że kochasz go bardziej niż ja, ponieważ własną miłością sprawiłem, że Tetsuya pragnął i kochał tylko mnie. Nie ma w ogóle takiej opcji, by pokochał jakąś chorą psychicznie dziwkę, która od samego początku widziała w nim tylko substytut dziewczyny, którą kochała.- Akashi otarł powoli twarz rękawem, wpatrując się w nieruchomą twarz Satsuki.- I w końcu po czwarte... Nie możesz mówić, że kochasz Tetsuyę bardziej niż ja... Ponieważ zabiłem każdego, kto mógł kochać go choć odrobinę.
Normalnie pozbierać się nie mogę po tym prze epickim rozdziałku, więc pozdrowię cię tylko i będę czekać na nexta ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKocham cię Yuukiś, ok? ♥
Akhime ^~^
Ok! ♥♥♥
UsuńBoże, tak!
OdpowiedzUsuńJa czułam, jak mu łamie tą kostkę, ale ten.. na początku wystraszyłam się, że Sei nie dotrze i będą kłopoty. Potem zaczęłam się psychopatycznie śmiać, że on cierpi a potem się cieszyłam ze Sei przyszedł.
Bo teraz przez kilka miesięcy będzie musiał się nim opiekować.
BOOM!
I JAK MOZESZ CHCIEC ZEBY LAMALA MU KOSTKI?? OBIE?!
Tak, reszta rodziny całkiem zdrowa, tylko mi tak wali.
No więc czekam na więcej, chociaż chciałam psycho Kuroko to Sei zawsze dobry ^^
Weny i odpoczynku~
~Rin Akashi
Psycho Kuroko to nie ta powieść, to macie w Cierniach xD Gdybym i tu zrobiła, to byłoby naciągane, bo wszędzie ten sam motyw? Kiepsko, kiepsko xD
UsuńCieszę się, że się podobało! ^^
Co tak krótko? Czuję potężny niedosyt, wrażeń!
OdpowiedzUsuńJa ci dam krótko ☺ Wiesz, ile trzeba siedzieć nad takim jednym rozdziałem, żeby wyszedł taki piękny? ☺ I żeby MNIE się podobał? ☺ Kilka godzin, moja droga. Kilka godzin ciężkiej pracy, usuwania akapitów i pisania ich na nowo, dobierania słów... Nie jest łatwo
UsuńO, właśnie.
UsuńTwój komentarz też jest krótki. Co tak krótko? ☺
Ja... ale... no bo... ty... EH?!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem co powinnam powiedzieć (napisać (nie ważne)), po prostu rozdział genialny, tylko... trochę krótki. Ale co tam, będziemy się cieszyć z tego co jest, bo lepiej mieć mało niż nie mieć nic. Pozostało nam jedynie czekać do następnego wtorku.
Kocham cię i życzę weny ❤️
Tak w ogóle to mam nadzieję na seksy w następnym rozdziale
UsuńSama jesteś krótka!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńxD
Usiądź sobie przed kompem i zacznij pisać taki zajebisty rozdział! Przecież to jest pięć-sześć godzin pracy, ja też mam życie ej xDD
Ale cieszę się, że się podobał c: Powiedz tylko kiedyś jeszcze raz, że TROCHĘ KRÓTKI a usunę twój komentarz ☺ W zemście ☺ Po złości ☺
O, właśnie.
Twój komentarz też jest krótki.
Pff.
Po pierwsze; Mówi się niska, nie krótka~
UsuńPo drugie; I tak wiem, że mnie kochasz...
Po trzecie; Bardzo doceniam twoją pracę: to, że na długi czas siadasz przed komputerem i piszesz; że (być może) mimo własnych spraw i problemów tworzysz te rozdziały - nie tylko dla nas, ale też dla siebie; i że w ogóle masz takie wspaniałe pomysły i jesteś w stanie przelać je na papier (albo na komputer, nie wiem jak to u ciebie bywa)
I w końcu, po czwarte; Doceń to, napisałam TROCHĘ KRÓTKI, a nie BARDZO KRÓTKI, więc tak szczerze to nie wiem o co ci może chodzić xD
Przepraszam gdzie znajdę rodziców Yuuki i będę mogła pogratulować tak fajnego dzieciaka?XD
OdpowiedzUsuńTen wywód Akacza o miłości do ukochanego był c u d o w n y.
Syriusz. Bez przeginy.
Mogę im przekazać twoje gratulację xDDDD Ale nie wiem, czy będą dumni, skoro gratulujesz mi talentu do pisania gejostw xD
UsuńCieszę się, że się podobało!!
Po prostu niesamowite! Opisany każdy szczegół tak cudnie, że czuję się jakby koło mnie leżała różowowłosa psychopatka w kawałkach a ja ( jestem obok tak czuję ) i spływa po mnie jej krew tak jak teraz po malutku upływa ze mnie stres związany z czytaniem tego rozdzialiku. Czuje się lepiej niż po świetnym filmie z psychopatami w rolach głównych zagranych przez najlepszych aktorów! Każde słowo, wers napisane przez ciebie Yuuki oddziałuje na czytelnika tak niesamowicie, że ty sobie chyba nawet nie wyobrażasz. Rozemocjonowana ~ Yuukifan
OdpowiedzUsuń(/)////(\)
UsuńBardzo dziękuję! Strasznie mi miło ☺ Ogromnie się cieszę, że tak ci się podobało! ☻♥☺
Szczerze mówiąc, to brak mi słów, nie wiem nawet jak wyrazić te niesamowite uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas czytania tego.
OdpowiedzUsuńRozdział czternasty i piętnasty przeczytałam raptem trzy dni temu w szkole i nie za bardzo miałam jak napisać komentarz, dopiero teraz znalazłam na to moment.
Okej, chwila ciszy dla tego arcydzieła.
Dziękuję.
Z każdym rozdziałem jestem coraz bardziej w szoku, powiem szczerze, że absolutnie nie spodziewałabym się po Momoi czegoś takiego. Skupiłam się na relacji Akashiego i Kuroko, rozmyślałam o kolejnych posunięciach czerwonowłosego i w tamtym momencie odłożyłam sprawę Satsuki na bok, co jak widać, było błędem. Widać przecież trochę było, że różowowłosa nie była... jakby to... normalna. Zamordowanie platonicznie kochanej Riko oraz jej chłopaka - easy. Ale nie spodziewałabym się, że odbije jej na punkcie Tetsuyi.
Wypowiedz Akashiego pod koniec była zdecydowanie momentem kulminacyjnym, w którym brakowało mi tchu, przeczytałam to na jednym wydechu, mimo tego, że nie robiłam tego na głos. Nie mogłam oddychać, to było tak idealne, tak pasujące to charakteru, który wykreowałaś. Miałam dreszcze, gęsią skórkę. To opowiadanie jest mieszanką wszystkiego, co najlepsze - czasy powojenne, psychole, geje, no i przede wszystkim motyw ucieczki, który kręci mnie jak nic innego.
Jak zapowiadałaś to opowiadanie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Jak się okazało, była to jedna z niewielu rzeczy, na które warto było poczekać. I z wielką radością, jak zwykle poprzeplataną z niecierpliwością, wyczekuję kontynuacji.
Dodam jeszcze, że terazniejszy wygląd bloga wygląda iście profesjonalnie, naprawdę estetycznie i ładnie. No, i przede wszystkim wygodnie się po nim porusza, czyta. Widzę z każdym opowiadaniem duże postępy i liczę na to, że wydasz kiedykolwiek jakąś książkę. Taki talent nie może się marnować na fanowskich opowiadaniach yaoi!!! (nie żeby mi to przeszkadzało oczywiście, broń boże, po prostu jestem łakoma dobrych lektur, a wiem, że stać Cię na niesamowite rzeczy). Życzę weny!