[MnU] Odcinek 88


    Murasakibara postanowił ten dzień spędzić w pracy, od samego rana, aż do późnego wieczora, w nadziei, że dzięki temu uda mu się choć na chwilę przestać myśleć o zerwaniu z Himuro.
    Prawdą było, że przywykł do tak długiej pracy i praktycznie codziennie siedział w cukierni nawet po piętnaście godzin, ale zwykle nie musiał się zamartwiać Tatsuyą; przynajmniej nie do tego stopnia. Czasem rozmyślał tylko o tym, że znowu pojechał do Kagamiego, ale poza tym umysł miał w miarę oczyszczony.
    Teraz jednak stanowił on ciemną, głęboką otchłań, wypełnioną po brzegi czarnymi myślami. Co porabiał Himuro? Czy po zerwaniu z nim pocieszał się Taigą? Czy w ogóle musiał się w jakiś sposób pocieszać, czy może mało go to obeszło? Czy myślał o Atsushim? Zastanawiał się, co u niego, jak się trzyma?
    Minęły co prawda zaledwie trzy dni, ale dla Murasakibary było to wystarczająco dużo, by zacząć tęsknić za ukochanym. Zapewne było to jednostronne uczucie – Himuro nie próbował nawet do niego zadzwonić. Najwyraźniej pasował mu taki obrót sprawy; pozbył się tego, który tyle narzekał na jego prowadzenie się.
    Ale przecież Atsushi chciał dla niego dobrze. Chciał tylko, żeby byli szczęśliwi, żeby Himuro ograniczył się do jednego chłopaka, do jednego partnera w życiu. Co mu z tego, że sypia z Kagamim, póki ten jest wolny? Jeśli Taiga się z kimś znowu zwiąże i postanowi być mu wierny, to Tatsuya znów wyląduje na lodzie, i co wtedy? Czy wówczas zgłosi się do Murasakibary? Czy może znajdzie sobie innego kozła ofiarnego, na którego uczuciach będzie żerował?
    A co z nim, Murasakibarą? Nigdy nikogo nie kochał, nie znał uczucia zakochania się. Słyszał, jak ludzie mówią o tym na prawo i lewo i strasznie się o to wkurzał. Nie potrafił pojąć, o co tyle zamieszania? Motylki w brzuchu? Głupota. Różowy świat? Niedorzeczność! Takie rzeczy nie istniały, a wyolbrzymianie tego uczucia w taki sposób było obrzydliwe i przyprawiało go o dreszcze.
    Dopóki pewnego dnia sam nie zaczął czuć „motylków w brzuchu”. Dopóki pewnego dnia sam nie zaczął widzieć świata przez różowe okulary – kiedy wszystko nagle stało się jaśniejsze, przyjemniejsze. Kiedy wszystko rozświetlał uśmiech Himuro i jego psotne spojrzenie, łagodny ton jego głosu i to przyjazne usposobienie.
    Jego skóra była taka jasna i przyjemna w dotyku... jego włosy takie miękkie... jego zapach taki uspokajający. Atsushi mógłby całymi dniami leżeć z nim w łóżku, wtulony w niego, z nosem w jego włosach.
    Czy kiedyś jeszcze poczuje bliskość Tatsuyi? Czy będzie im dane raz jeszcze spróbować tego, co zasmakowali? Albo raczej co zasmakował Murasakibara, bo Himuro najwyraźniej potrafił smakować tylko Kagamiego...
    Atsushi westchnął ciężko, pakując do kartonowego pudełka małe nadziewane bułeczki w różnych smakach.
–    Nie chciałem tej pomarańczowej-nodayo – powiedział Midorima, poprawiając swoje okulary.
–    Ech? Taak? Sorki, Mido-chin~- mruknął Atsushi, wyciągając bułeczkę z nadzieniem pomarańczowym i odkładając ją na bok.
    Stali naprzeciwko siebie, dzieliła ich lada. Murasakibara sam zaprosił do swojej cukierni Midorimę; zaproponował mu, by wpadł po zajęciach po coś słodkiego dla siebie i Akashiego, gdyż mężczyźni mieli się spotkać w ciągu najbliższej godziny. A ponieważ Seijuurou wspomniał Shintarou, że wypieki Murasakibary są nad wyraz smaczne (Midorima opowiedział Akashiemu o swoim nowym lokatorze i czerwonowłosy przypomniał sobie, że był kiedyś w cukierni Murasakibary), Midorima przystał na jego propozycję i przyjechał do niego zaraz po zajęciach.
    Akashi co prawda smakował jedynie ciasta w wykonaniu Murasakibary, ale Shintarou postanowił kupić nadziewane bułeczki, gdyż wiedział dobrze, że to właśnie te wychodzą Atsushiemu najlepiej.
–    Co się stało, nanodayo?- zapytał Midorima, obserwując swojego starego przyjaciela.- Wydajesz się być średnio obecny. Gorzej niż zazwyczaj.
–    Mm~ Myślę o Muro-chin – wyjaśnił Murasakibara.
    Zwykle nie otwierał się przed ludźmi, bo zwyczajnie nie lubił mówić o własnych uczuciach. Ale od wczoraj, kiedy to właścicielka bloku wyraziła zgodę na jego wprowadzenie się do Midorimy, Atsushi poniekąd zaczął dzielić z zielonowłosym życie. Dlatego też uznał, że czasem może mu coś nie coś o sobie zdradzić. O samej zaś „przygodzie” z zerwaniem Himuro tak czy siak musiał opowiedzieć, bo inaczej Midorima nawet nie rozpatrzyłby jego propozycji, by pomieszkali razem.
    Shintarou wiedział więc, co Atsushiego łączyło z Himuro i co Himuro łączyło z Kagamim. Murasakibara był zaskoczony na wieść, że Midorima zna Taigę.
–    Kiedyś połączył mnie z nim głupi, przelotny romans – stwierdził Midorima, krzywiąc się.
–    Eeech?- Murasakibara spojrzał na niego niemal ze złością.- No to wróć do niego, Mido-chin~!
–    Nie mam zamiaru!- oburzył się Shintarou.- Tamto było chwilowe! Poza tym mam teraz chłopaka, ty baranie!
    Atsushi jeszcze przez chwilę próbował go wówczas przekonać, by jednak zastanowił się nad związkiem z Kagamim. Midorima przez chwilę sądził nawet, że robi to złośliwie, i szykował się do wybuchnięcia, ale w porę się powstrzymał – zauważył bowiem, że Atsushi ukrywa pod maską prawdziwe uczucia.
    On zwyczajnie uczepił się myśli, że jeśli Kagami kogoś sobie znajdzie, to Himuro uwolni się od swoich uczuć do niego i będzie mógł oddać się całkowicie Murasakibarze.
    Był trochę jak dziecko, które sądziło, że jeśli zresetuje komputer, naprawi tym wszystkie usterki.
    Szkoda, że życie nie jest tak proste – pomyślał wtedy Midorima.
    Teraz zielonowłosy patrzył nieco przychylniej na starego przyjaciela. Często nie potrafił się z nim dogadać i czasem bardzo go irytował, ale... Ale w gruncie rzeczy po prostu go lubił. Ot tak, sam z siebie darzył go w niewielkim stopniu sympatią.
    I chciał mu nawet pomóc.
–    Murasakibara, a może chciałbyś...?- zaczął cicho, rumieniąc się nieznacznie, jednak przerwał mu dzwonek nad drzwiami, ogłaszający przybycie nowego klienta.
    Był nim Himuro Tatsuya.
    Midorima od razu go poznał, mając w pamięci dokładny opis Murasakibary – przydługie czarne włosy, szare oczy; jedno z nich zakryte długą grzywką, pod tym widocznym zaś, prawym, tkwił nieduży pieprzyk. Wysoki i ubrany modnie, jak przystało na projektanta mody. Wszedł do cukierni i spojrzawszy na Murasakibarę, zaraz uciekł wzrokiem na bok. Stanął na uboczu, wyraźnie czekając, aż Shintarou wyjdzie. Sądził z pewnością, że to tylko zwykły, obcy klient.
    Murasakibara obserwował każdy jego ruch, otwarłszy szerzej oczy z zaskoczenia. To naprawdę Himuro? Z całą pewnością nie przyszedł tu po słodkości, prawda? Skoro tak, to może... może przyszedł go przeprosić? Może przyszedł zapewnić, że to koniec z Kagamim, i że Murasakibara może wrócić do domu?
    Tego prawdziwego domu, u boku Tatsuyi.
    Atsushi prędko ocknął się i dokończył pakowanie bułeczek dla Midorimy.
–    Proszę, Mido-chin – powiedział, czym zwrócił uwagę Himuro. Mężczyzna spojrzał z odrobiną zainteresowania na Midorimę. Wiedział, że Murasakibara przeinacza nazwiska tylko tych osób, których uznaje za bliskich sobie. Skoro więc zwracał się do tego mężczyzny tak pieszczotliwie, musieli być przyjaciółmi.
    To go zdziwiło, bo Atsushi nigdy nie wspominał mu o żadnym „Mido-chin”.
–    Dziękuję-nodayo – powiedział Midorima.
–    Na koszt firmy – dodał Murasakibara.
–    Nie wygłupiaj się, to nie tylko dla mnie.
–    No to zostaw mi jedną w domu – mruknął Atsushi, już wpatrując się w Himuro.
    Shintarou trochę się zirytował, że został tak zbyty, ale bez słowa zabrał opakowanie, które Murasakibara dodatkowo wrzucił do reklamówki.
–    Ach, jeszcze jedno – powiedział, sięgając do kieszeni płaszcza.- Przywiozłem ci klucz do mieszkania, dorobiłem go dzisiaj.
–    Dzięki, Mido-chin~- Murasakibara odebrał od niego klucz.- A. A ja sobie właśnie przypomniałem, że zrobiłem ciasto dla twojego przyjaciela.
–    Dla Takao?- zdziwił się Midorima. „Przyjacielem” nazywał tylko i wyłącznie Kazunariego, nie licząc Murasakibary z dawnych lat. Skoro Atsushi o nim wspomniał, mógł mieć na myśli tylko jedną osobę.
–    Mhmm~ Mówiłeś, że jutro się spotykacie. Trochę mi się poszczęściło, że się wyprowadził, więc pomyślałem, że coś mu upiekę.
–    To najgłupszy powód, o jakim słyszałem w życiu – stwierdził Midorima z kamienną twarzą.
–    Ale, uhm... poczekasz na zapleczu? Zaraz do ciebie przyjdę.
    Midorima spojrzał na Himuro, który, jako że akurat też przyglądał się Shintarou, odwrócił wzrok, nieco speszony. Zielonowłosy westchnął ciężko, po czym skinął głową. Uniósł otwieraną część lady, po czym udał się na zaplecze, zamykając za sobą drzwi.
    Himuro spojrzał za nim, jednocześnie podchodząc do kasy, przy której pozostał Atsushi. Kiedy na niego spojrzał, uśmiechnął się do niego niepewnie, lecz równie łagodnie, jak zawsze.
–    Cześć, Atsushi... Wybacz, że przychodzę bez zapowiedzi.
–    M-mm.- Murasakibara pokręcił głową na znak, że mu to nie przeszkadza. Nie odezwał się jednak.
    Tatsuya przez chwilę wahał się, kontemplując jego twarz, jakby próbował wywnioskować, czy mężczyzna ma ochotę w ogóle z nim rozmawiać.
–    Jak się miewasz?- zapytał na początek, a ponieważ Murasakibara tylko wzruszył ramionami, Tatsuya westchnął cicho.- Gdzie się zatrzymałeś? U tego tutaj?- Skinął głową w kierunku drzwi prowadzących na zaplecze.
–    To stary przyjaciel z liceum – wyjaśnił Atsushi, również patrząc w tamtą stronę.- Mido-chin. Akurat miał wolny pokój i szukał kogoś na miejsce dawnego współlokatora.
–    Rozumiem.- Himuro pokiwał głową. Przez chwilę błądził spojrzeniem po wystawionych za szklaną gablotą ciastach i nadziewanych bułeczkach.- Przyszedłem cię przeprosić, Atsushi.
    Serce Murasakibary zabiło mocniej, mężczyzna spojrzał na ukochanego z wyczekiwaniem. Czyli jednak? Naprawdę przyszedł go przeprosić?
–    Wybacz, że nie dzwoniłem, ani nie napisałem ci żadnej wiadomości – westchnął Himuro, uśmiechając się, wyraźnie skruszony.- Ja... byłem w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo jesteś na mnie wściekły, więc chciałem dać ci chwilę na ochłonięcie. Żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Czy możemy porozmawiać?- Spojrzał na niego niepewnie, a Murasakibara skinął potulnie głową. Czuł, że już teraz złość powoli z niego uchodzi.- To dobrze.- Tatsuya odetchnął z ulgą.- Bałem się, że znienawidziłeś mnie do reszty.
–    Nie nienawidzę cię, Muro-chin – stwierdził sucho Murasakibara.
–    Cieszy mnie to, Atsushi.- Himuro uśmiechnął się słabo, spuszczając wzrok na ladę.- Przepraszam za to wszystko, co ci wtedy powiedziałem... Poniosło mnie i nawet nie myślałem o tym, jak bardzo mogą cię zranić moje słowa. Powinienem był stosowniej się określić, a nie tak... dosadnie. Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczysz.
–    Mmm – mruknął w odpowiedzi Murasakibara, przesuwając palcem po odrobinie kurzu, która dostała się między klawisze kasy fiskalnej.
–    Czy nie znalazłbyś dla mnie trochę czasu w ten weekend?- zapytał Himuro.- Chciałbym spotkać się z tobą i porozmawiać na spokojnie. Jeśli chcesz, mogę ci przywieźć tę resztę rzeczy, które u mnie zostawiłeś.- Serce Murasakibary zamarło na te słowa.- Ale jeśli zdecydujesz się je zostawić, to zapewniam, że w niczym mi nie wadzą. Mówię tak na wypadek, gdybyś chciał jednak mieć przy sobie. Mogę je przywieźć, albo ty przyjedziesz do mnie na gorącą czekoladę i spokojnie sobie...
–    Mam zabrać swoje rzeczy?- zapytał Murasakibara, patrząc na niego z zaskoczeniem.
–    Tak jak mówię, nie przeszkadzają mi – zapewnił Himuro.- Jeśli nie masz ochoty ich zabierać, to zostaw je u mnie; zawsze możesz po nie przyjechać, nawet kiedy mnie nie będzie. Klucze do mieszkania wciąż masz, prawda? Chodzi mi o to, że gdybyś jednak chciał je zabrać, to sam mogę ci je przywieźć w weekend. Gdzie teraz mieszkasz? Mieszkasz z tym w okularach, tak? Mido-chin?
    Atsushi ledwie przyjmował jego słowa do zrozumienia. Czyli... czyli Himuro przyszedł go przeprosić, ale nie miał zamiaru cofać swoich słów? Nie miał zamiaru walczyć o nich, tylko... tylko po prostu się poddać? Pozostawić Atsushiego samemu sobie? Ma gdzieś, że nie są już parą, że zerwali w taki sposób, że nie będą już razem?
    Co on sobie myśli...? Że będą teraz przyjaciółmi? Że zrobi dobry uczynek, proponując Murasakibarze przywiezienie jego rzeczy?
–    Co to ma znaczyć?- zapytał Atsushi, póki co jeszcze spokojnie. Spuścił jednak wzrok, zaciskając pięści na ladzie.- Po co tu przyszedłeś, Muro-chin? Po co się fatygowałeś taki kawał drogi?
–    Ech? Chciałem cię przeprosić...
–    I zaproponować przyjaźń?- Murasakibara wbił w niego zimne spojrzenie. Himuro szerzej otworzył oczy, rozchylił lekko wargi, lecz nie był w stanie nic powiedzieć.- Przyszedłeś tu, żeby zasugerować mi, że po tym wszystkim możemy zostać przyjaciółmi?!
–    Atsushi, co się...?
–    Ty naprawdę nie rozumiesz moich uczuć, prawda?- zapytał z niedowierzaniem Murasakibara.
    Himuro patrzył na niego w kompletnym szoku, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Powoli spuścił wzrok, jego wargi poruszyły się bezgłośnie, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Atsushi sapnął cicho, z drwiącym śmiechem – z samego siebie, z własnej głupoty.
–    Wyjdź stąd – wychrypiał.
–    Atsu...
–    Wynoś się, Tatsuya.- Murasakibara nawet na niego nie spojrzał. Wyszedł zza lady i podszedł do drzwi, otworzył je szeroko, stając obok. Czekał.
    Tatsuya wciąż był kompletnie zdumiony. Zerknął niepewnie w kierunku drzwi magazynu, ale Midorima nie pojawił się mimo z pewnością usłyszanej sprzeczki. Wolnym krokiem ruszył do drzwi, a potem wyszedł na zewnątrz i obejrzał się na Murasakibarę.
    Chciał coś powiedzieć, zapytać, czy teraz go nienawidzi – czy może jednak spotkają się wkrótce i porozmawiają jeszcze. Ale wyraz twarzy Atsushiego skutecznie pozbawiał go głosu.
    Czy naprawdę czegoś tu nie rozumiał? Przyjechał przeprosić, w nadziei, że Murasakibara jeszcze nie znienawidził go do reszty. Zdawał sobie sprawę z tego, że Atsushi go kocha, i że mimo rozstania zapewne chce o niego walczyć... Ale czy było coś jeszcze? Coś, czego rzeczywiście nie dostrzegał?
    Himuro miał dziwne wrażenie, że coś umyka mu przed nosem; coś bardzo ważnego. Tyle że nie miał pojęcia co, i nie miał pomysłu na to, jak znaleźć prowadzący do odpowiedzi trop. Murasakibara tymczasem zamknął przed nim drzwi, przekręcając w zamku klucz i odwracając wywieszkę napisem „ZAMKNIĘTE” w kierunku ulicy.
    W kierunku Tatsuyi.


***


    Kise nie mógł już wytrzymać bezczynności.
    Kuroko i Kagami wrócili z komisariatu kilka godzin wcześniej. Reo i Eikichi towarzyszyli w tym czasie Ryoucie, próbując podnieść go na duchu i zapewnić, że Aomine z pewnością nic się nie stało; że jest cały i zdrowy, tylko po prostu zawitał do jakiegoś dawno nie widzianego znajomego i zabalował u niego.
    Ale była już szesnasta, a ciemnoskóry wciąż się nie pojawiał, ani nie dawał znaku życia – choć przecież znał numery do Kise i Kuroko na pamięć. Jeśli ktoś go napadł i okradł, jeśli wywiózł gdzieś, to przecież z pewnością miałby na tyle rozsądku, by poprosić o pomoc...
–    Zrobię wam kanapki – wymamrotał blondyn, wstając z kanapy w salonie i z westchnieniem udając się w kierunku kuchni.
–    Ryouta...- zaczął z wahaniem Reo, sam szykując się do wstania.
–    Daj spokój, Reocchi, na pewno jesteście głodni, a ja nie zrobiłem obiadu. Przygotuję więc chociaż kanapki. Eikichi na pewno jest głodny.
–    Dzięki, Kise – powiedział Eikichi swoim głębokim, tubalnym głosem.
–    Nebuya!- burknął na niego Mibuchi, rzucając mu zezłoszczone spojrzenie.
–    Przestań, Bubu – mruknął cicho jego chłopak, odrobinę karcącym tonem.- Niech się chłopak czymś zajmie, bo sam widzisz, że ledwie jest w stanie usiedzieć w miejscu.
    Reo zacisnął wargi, powstrzymując się od protestowania. Eikichi miał rację i Mibuchi zdawał sobie z tego sprawę, ale mimo to zdecydowanie wolał, by Kise siedział teraz spokojnie i... i...
    Reo westchnął ciężko. No tak. Siedząc „spokojnie”, to Ryouta będzie jedynie myślał o Daikim. A tak to chociaż będzie myślał o tym, ile kanapek przygotować, by zaspokoić apetyt Nebuyi i z czym zrobić te dla Reo, żeby ten nie wybrzydzał.
    Mibuchi założył nogę na nogę, ostatecznie pozostając na kanapie. Spojrzał z troską na Kuroko, który zmęczonymi oczami wpatrywał się w telewizor – choć z całą pewnością nie oglądał programu, który akurat leciał. Zanim Kise wstał z kanapy, błękitnowłosy przysypiał, ale teraz się wybudził.
–    Tetsusiu może się położysz, hm?- zapytał Reo.- Zdrzemnij się chociaż pół godziny, słoneczko...
–    Dziękuję, Reo-san, dam radę – odparł Tetsuya, poprawiając się na kanapie; wyraźnie chciał rozbudzić się do reszty.- Daiki może wrócić w każdej chwili. Albo zadzwoni Kiyoshi-san...
    Reo miał ochotę uświadomić Kuroko, że przecież nie stanie się nic złego, jeśli obudzą go, gdy wróci Aomine, albo gdy to oni odbiorą jego telefon od Kiyoshiego. Chciał mu zwyczajnie przemówić do rozsądku, ale obawiał się, że Tetsuya tylko się zdenerwuje.
–    A dzwoniłeś do Sei-chan?- zapytał.
–    Nie...- odparł z wahaniem Kuroko, spoglądając na Reo. Mibuchiego martwiło, że jego błękitne oczy wyglądały na tak zmęczone.- Chyba powinienem to zrobić. Nie daruje mi, jeśli dowie się za późno.
–    Nie zapomnij o Kazu-chan – dodał Mibuchi, przesuwając pieszczotliwie dłonią po jego błękitnych włosach.- On też zasługuje na to, by wiedzieć, co się dzieje.
    Tetsuya pokiwał smętnie głową, po czym podniósł się z kanapy. Już miał udać się w kierunku kuchni, kiedy nagle w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Wszyscy zgromadzeni w salonie – Kuroko, Kagami, Reo i Eikichi – spojrzeli po sobie szybko i zerwali się ze swoich miejsc, jednak to Kise, jako że był już w kuchni, pierwszy dopadł drzwi.
    Gdy je otworzył, nogi miał jak z waty.
–    G... Gold?- wyszeptał, wpatrując się w oniemieniu w rosłego mężczyznę, za którym stał jeszcze większy i jeszcze groźniejszy Jason Silver.
–    Nie lubię japońskich obyczajów – stwierdził Nash Gold, krzywiąc się.- Mów mi Nash.
–    Ryouta?- Kuroko stanął nieopodal za bratem, zerkając z niepokojem na przybyłych gości.- Kto to jest?
–    Nash Gold – przedstawił się sam Nash, wchodząc bez pytania do środka, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie. Silver wszedł za nim, zamykając za nimi drzwi.- Nowy pracodawca Ryouty.
–    Nash?!- wykrzyknął zszokowany Reo, podchodząc bliżej i lustrując mężczyznę zezłoszczonym spojrzeniem.- Kto cię tu zaprosił? Nie masz prawa...!
–    Witaj, Mibuchi.- Gold zaszczycił go chłodnym spojrzeniem.- Ryouta nie odpowiadał na moje telefony, więc musiałem sam się tu pofatygować. To takie dziwne, że martwię się o mojego pracownika?
–    To nie jest najlepszy moment!- warknął ze złością Kise, zaciskając pięści.- Nie mam teraz czasu na twoje głupie zachcianki! Mówiłem ci już, że nie będę grał w twoich filmach.
–    Już cię u siebie zatrudniłem, informacje o tym znajdziesz w prawie każdym urzędzie.- Gold uśmiechnął się cierpko, lustrując spojrzeniem każdego z nich.- Możesz jeszcze do nas dołączyć, Mibuchi.
–    Wyjdź stąd, Gold!- Kise wskazał mu drzwi.- Powiedziałem już, że nie mam dla ciebie teraz czasu! Mam ważniejsze sprawy na głowie.
–    Jakie?- Nash wbił w niego chłodne spojrzenie.- Nie zjawiasz się w pracy, nie zarabiasz. A masz do utrzymania rodzinę i dom, czyż nie? Jak zamierzasz się z tego wyplątać, skoro twoje konto lada dzień zacznie świecić pustkami? Nie przyjmie cię żadna firma, dopóki jesteś zatrudniony u mnie. Zresztą, u mnie i tak masz trzy razy większe pieniądze niż w tamtej dziurze, w której pracowałeś wcześniej...
–    Jesteśmy teraz zajęci – odezwał się Kuroko, zaciskając ze złością pięści.- Nasz brat zaginął i nie mamy czasu na pańskie widzimisię, Gold-san. Proszę stąd wyjść, w tej chwili.
–    Hoo?- Nash spojrzał na niego z góry, a Silver strzelił palcami dłoni.- A kim ty jesteś, żeby mówić do mnie tym tonem?- Blondyn uśmiechnął się kpiąco.- Ale oczywiście, rozumiem. Czy to stąd to całe ponure zgromadzenie?- Przesunął wzrokiem od Eikichiego po Kise; każdy z nich niechętnie odwzajemniał spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany.- Wygląda na to, że trafiliśmy na kiepską porę, Jason.
–    Mam ich wyprostować, panie Gold?- zapytał Silver, strzelając teraz karkiem.
    Kagami spiął się cały, już zaciskając pięści. Nieważne, że ten cały Silver był bardziej napakowany od niego. Jeśli zajdzie potrzeba, wykopie ich obu na zbity pysk i przy okazji wybije z głowy takie przedmiotowe traktowanie Ryouty.
–    Hmm, nie trzeba – powiedział w zamyśleniu Nash, odwracając się do Kise.- Ryouta, a co powiesz na małą propozycję?
–    Wyjdź – wycedził Kise.
–    Znajdę twojego brata.- Nash z uśmiechem uniósł dłonie.- A ty zaczniesz grać w moich filmach.
    W całym domu zapadła pełna zdumienia cisza. Ryouta spojrzał na Golda wielkimi oczami, nie wierząc w to, co usłyszał. Kuroko również wytrzeszczył na niego oczy, nie tyle zaskoczony, co oburzony tą bezczelną propozycją. Reo, Kagami i Eikichi mieli na twarzach podobne miny.
–    Niby kim ty jesteś, żeby...?!- ciszę przerwał Mibuchi, ale Nash wszedł mu w słowo, zwracając się do Kise:
–    Wykorzystam moje zasoby i nawet nie potrącę ich z twoich wypłat – powiedział z uśmiechem.- Umowa od początku jest na dwa lata i nie doliczę ci żadnych kolejnych; po upływie tego czasu będziesz mógł odejść w siną dal. Żadnych haczyków, wszystko tak, jak ustaliłem wcześniej. Znajdę twojego drogiego braciszka, a potem ty zaczniesz dla mnie pracować. Dwa lata, z sowitym miesięcznym wynagrodzeniem.
–    Zgoda.
–    Co?!- wykrzyknął Kuroko, patrząc z niedowierzaniem na brata.- Ryouta, co ty mówisz?!
–    Zgoda!- Kise zacisnął ze złością pięści.- Nie wiem, ile czasu zajmie policji znalezienie Daikiego, a on może zrobić to szybko, bo kasy ma jak lodu! Czas liczy się tutaj najbardziej, Tetsucchi!- Usta Ryouty zadrżały lekko. Spojrzał na Golda, na twarzy którego pojawiło się zaskoczenie zmieszane z triumfem.- Jeśli znajdziesz Daikiego, jestem twój na dwa lata.
–    Nie, nie zgadzam się!- krzyknął Kuroko, wysuwając się o krok na przód.
–    Nie masz nic do gadania, gówniarzu – prychnął Gold drwiąco.- Dajcie mi jakieś zdjęcie tego waszego braciszka. Nie mam zamiaru trwonić czasu, muszę rozesłać je mojej siatce informacyjnej. Znajdę go w ciągu najbliższych godzin.
–    Pójdę po nie – wymamrotał Kise, spuszczając wzrok i odwracając się. Ruszył schodami na górę. Kuroko, patrząc na niego z niedowierzaniem i zerkając z odrazą na Nasha, ruszył pospiesznie za bratem.
–    Ryouta, czekaj!- zawołał za nim.
–    Jesteś skończonym dupkiem, Nash!- wycedził Reo ze złością.- Dlaczego nie zostawisz Ryouty w spokoju?!
–    Kiedy widzę na ulicy pieniądz, to go podnoszę, Mibuchi – stwierdził zimno Gold.- Tobie też chciałem dać szansę, ale zrezygnowałeś. Co prawda nie zarobiłbym na tobie tyle, ile z pewnością zarobię na Ryoucie. Teraz pozostaje ci jedynie czekać za naszym pierwszym filmem. Obiecuję ci przesłać specjalnie wygenerowany licznik, informujący o zarobionej na nim kwocie. Powinieneś się cieszyć – dodał z kpiącym uśmieszkiem.- Oboje chcieliście zostać aktorami, czyż nie? Oto jedyna i niepowtarzalna szansa dla Ryouty, by dorównał, a nawet przewyższył cię talentem.
–    Do twoich marnych kwestii w filmach porno nie trzeba mieć talentu!
–    Wygląda więc na to, że ty i Ryouta nieszczęśliwie zamieniliście się rolami.
–    Wycofaj te słowa – wycedził Eikichi, wysuwając się przed Reo i groźnie napinając mięśnie.
–    Krok w tył, pedale – warknął na niego Silver, stając przed swoim szefem.
–    Bez nerwów, panowie – powiedział Nash.- Zabieramy zdjęcie i już nas nie ma. Nie mam zamiaru ryzykować, że przez bójkę z jakiegoś głupiego powodu Ryouta się rozmyśli. Poza tym... kto wie, co dzieje się teraz z biednym braciszkiem Ryouty? Lepiej się pospieszyć.
–    Kiedyś za to zapłacisz, Nash – wycedził Reo ze złością.- Zobaczysz, pożałujesz wszystkiego!
    Gold tylko uśmiechnął się pobłażliwie w odpowiedzi.
    Niestety, nawet Mibuchi nie wierzył we własne słowa.









* W anime Muraś w sumie zwracał się do Himuro „Muro-chin-san”, ale dam sobie z tym spokój, skoro łączyły ich... ekhem, bliższe relacje xD
** Reo i Eikichi mówią do siebie „Bubu”, bo Reo to MiBUchi, a Eikichi to NeBUya xD BU&BU ♥

11 komentarzy:

  1. Ho ho ho, czekam na rozwiązanie ;)
    Ale się porobiło xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziaaaaaaaaaałam

    OdpowiedzUsuń
  3. *siedzi z twarzą niemal wlepioną w ekran* waaaaa~ no nieźle... ciekawe czy ten Nash rzeczywiście znajdzie Aomine, jestem mega ciekawa. He..hehe.. Bubu ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie przepadałam za Himuro, w żadnym wydaniu, W ŻADNYM, ale myślałam, że jest choć trochę inteligentny... Cóż, każdy chyba w pewnym kwestiach jest zielony... Co go nie usprawiedliwia! Biedny Muraś :( *przesyła karton czekolady na pocieszenie*

    Eeee.... What? xD Bubu? Powaga? Padłam xD

    A teraz najważniejsze!
    Nash, wyp*******j, ty ************** [przepraszamy, cenzura] >.<
    Na cholerę on tam! I Kise! Ty deklu jeden, ty! Jak mogłeś w ogóle na coś takiego pójść?! życie ci nie miłe? Dupa ci się znudziła?!
    Uch! >.<
    Tetsu masz robotę! Jazda do Akasza i korzystaj, że zrobi dla ciebie wszystko! On nie zbankrutuje, a ty bratu tyłek uratujesz (dosłownie!)

    No kurde, no! Już dawno się tak nie zbulwersowałam!
    ...
    Psssst. Moja sadystyczna strona chce, żeby to jednak Nash znalazł Aomine ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, on jest głupi ☺ I brzydki ☺ I niefajny ☺ Dobrze, że go nie lubisz, nie lub go dalej xD
      Bubu jest słodkie! ;___; !
      Kisia, biedak, zdesperowany *czuje się w obowiązku go usprawiedliwić*

      Usuń
    2. Mnie też rozwaliło Bubu XDD

      Według mnie Himuro jest piękny. Kwestia gustu ^_^

      Usuń
  5. Nieeee weźcie z tym Nashem,nie lubię typa ;_; nie lepiej do Akashiego zadzwonić,przecież on też ma hajsu jak lodu i różne wtyki :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, trzeba namieszać trochę xD Akashi by po dobroci wszystko zrobił, dla Tetsu, a tu trzeba emocji, nerwów, wkurzu! *_*

      Usuń
  6. Nie podoba mi się pomysł ze zrobieniem z Ryouty dziwki. Tylko tego tu jeszcze kurde brakuje. To chyba za wiele nawet jak na mnie.
    A Himuro lubię, myślę, że to jedna z inteligentniejszych postaci KnB więc troszkę przykro się patrzy na to co Ty tu z nim zrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz no, to jest Moda na Uke, więc tutaj powinno wydarzyć się po prostu WSZYSTKO xD

      A jeśli chodzi o Himuro to, no, w sumie to nie wiem czemu moi czytelnicy piszą, że zrobiłam z niego potwora O_O Przecież on po prostu kocha Kagamiego, a z Murasakibarą związał się na warunkach, na które Atsushi się sam zgodził. Wszyscy stoją po stronie Murasia, ale Tatsuyi należy się trochę wyrozumiałości D:

      Usuń
    2. Tylko czemu to zawsze jest Kise?
      Autorzy fanficków się na niego uwzięli, słowo daję. Jak nie kłopoty sercowe, to jakieś gwałty i inne tragedie. D:

      Nie uważam, że zrobiłaś z niego potwora. Być może to tylko ja, jednak to jak go przedstawiłaś tutaj troszkę mi się kłóci z jego postacią, nie wiem, chyba zawsze widziałam go jako kogoś, kto jak już się zakocha to skupia się na jednej osobie a nie wędruje od jednego łóżka do drugiego. Wydaje się bardziej stały w uczuciach, stąd taka moja reakcja. Po prostu osobiście postrzegam tę postać jako bardziej zdecydowaną. Nie potrzebnie robi sobie nadzieję, gdyby Kagami chciał z nim być, to raczej by mu o tym powiedział. Takie zachowanie sprawia, że sam sobie zabiera szansę na ułożenie na nowo życia.
      Co do Atsushiego, to oczywiście sądzę, że nie powinien się angażować w coś takiego, jeśli mu to przeszkadzało. :3

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń