Rozdział Czwarty
Czas na kontratak
Kise wyglądał na naprawdę zaskoczonego, jednak długo to
nie trwało. Po krótkiej chwili uśmiechnął się do nas z lekką nutą szyderczości.
-
No i?- zapytał.- To prawda,
że nie jestem w stanie skopiować gry Kurokocchiego, ale co to zmienia?
-
Hah! To zmienia wszystko!-
krzyknął Kagami z niezachwianą pewnością siebie.
Spojrzałem
na niego, nie do końca rozumiejąc. Niby co to miało zmienić? Chyba nie sądzi,
że będę w stanie pokonać
Kise 1 on 1?
-
Koniec pierwszej kwarty!-
rozległ się krzyk sędziego.- Dwie minuty przerwy!
-
Zobaczysz, że pod koniec
drugiej kwarty będziesz płakał – powiedział z uśmiechem Kagami, a potem
odwrócił się i skinął na mnie głową. Ruszyłem za nim w kierunku naszej ławy.
-
Co to miało znaczyć, Kagami-kun?-
zapytałem.
-
Ha?- Spojrzał na mnie, jakby
zdążył zapomnieć o tym, co przed chwilą mówił.- Przecież mam rację, prawda?
Kise nie jest ideałem, nie potrafi cię skopiować.
-
To prawda, ale co miałeś na
myśli, mówiąc, że to wszystko zmienia?- zapytałem, marszcząc brwi.- Przecież
nie jestem na tyle silny, by grać sam przeciwko Kise. Chyba, że masz jakiś
plan?
Kagami
wyszczerzył zęby, śmiejąc się pod nosem.
-
Zaraz wszystko ci wyjaśnię.
Nie
byłem do końca przekonany jego pewnością. Wyglądało na to, że Kagami na codzień
nie grzeszył inteligencją,
więc, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, by wymyślił coś, co poskutkowałoby
przeciwko Kise.
Z
drugiej jednak strony, powinniśmy wypróbować wszystkiego. W końcu to miał być
nasz
pierwszy krok do pokonania
całego Kiseki no Sedai.
-
O co chodziło z tym „to
wszystko zmienia”, Kagami-kun?- zapytała Riko, kiedy podbiegliśmy do reszty
drużyny. Nasza trenerka skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła bacznie na
czerwonowłosego.
-
Już tłumaczę – powiedział
Kagami, skinąwszy głową.- Chodzi o taktykę. Do tej pory polegaliśmy głównie na
Kuroko i na...no, nie przechwalając się, rzecz jasna, mojej sile. Ale to za
bardzo nie pomaga, ponieważ Kise kopiuje moje umiejętności. Ale pomyślcie, co
się stanie, jeżeli połączymy swoje siły z Kuroko? Kise nie będzie mógł wówczas
używać tych samych zagrań, co my! Chodzi o kombinowanie, Riko-san. Jeżeli będę
współpracował z Kuroko i w kluczowym momencie podawał mu piłkę, kiedy Kise za
bardzo się do mnie zbliży, wtedy możemy go zmylić: ja podam piłkę do Kuroko, a
Kuroko poda ją znowu do mnie, albo do innego, wolnego zawodnika, podczas gdy
Kise będzie skupiony na mnie. Z kolei, jeżeli to Kise będzie miał piłkę, możemy
zastawić na niego coś w rodzaju pułapki. Kuroko stanie przeciwko niemu 1 on 1,
a kiedy go wyminie, to ja zastąpię mu drogę, a wtedy stojący za nim Kuroko
odbierze mu piłkę, nim ten w ogóle zorientuje się, w jakiej sytuacji się
znalazł! Skoro nie możemy go powstrzymać, zróbmy wszystko, by nie zbliżył się
do kosza, a jeżeli będzie chciał rzucić ze środka boiska za trzy punkty, wtedy
ja, z moim wzrostem, powstrzymam go z góry, a Kuroko z dołu!
Patrzyłem
na Kagamiego, nieco zaskoczony. Jego pomysł miał sens, i to bardzo duży.
Jeżeli ten plan by się
powiódł, moglibyśmy wygrać z Kaijou bez problemu. Kise nie będzie w stanie ani
odbierać takich podań, jak my, od swoich kolegów, ani też nie będzie mógł
takich podawać. W końcu cała jego drużyna polega głównie na jego sile.
-
Rozumiem – powiedziała Riko,
uśmiechając się lekko.- Tak, to może zadziałać! W dodatku widzę, że uspokoiłeś
się, Kagami-kun.
-
Eh?- Kagami spojrzał na nią,
zdziwiony.- Przecież ja cały czas byłem...
-
Byłeś totalnie wkurzony!-
dokończyli za niego jednocześnie Hyuuga i Izuki.
Uśmiechnąłem
się, widząc minę Kagamiego. Chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy z
tego, jak wściekle
wyglądał jeszcze kilka minut temu.
-
Jednakże – odezwała się z
powagą Riko.- Kagami-kun, Kuroko-kun! Wasza koordynacja będzie w tym przypadku
kluczowa. Faktycznie, do tej pory graliście jakby osobno... Poradzicie sobie,
współpracując?
-
Yy...tak – odparł Kagami
niezbyt przekonująco.- Chyba.
Chyba...?
Spojrzałem
na niego, ale ten odwrócił ode mnie wzrok.
O
nie, kochanie, nie ze mną takie numery...
Wymierzyłem
mu solidny cios, celując idealnie pod jedno z żeber. Kagami wydał z siebie
skomplikowany dźwięk, jego
twarzy wykrzywił ból. Chwytając się w obolałe miejsce, odwrócił do mnie i
wystękał:
-
T-ty gnojku...co to miało
być?
-
Jedno z profesjonalnych
uderzeń ninja – zażartowałem, a potem dodałem już poważnie.- Chcesz pokonać
Kise-kun, prawda?
Kagami
spojrzał na mnie z powagą, prostując się. Skierował swój wzrok na siedzącego na
przeciwnej ławie Kise. Ta
mina podobała mi się o wiele bardziej niż ta, którą zrobił, mówiąc o naszej
współpracy.
-
Oczywiście, że tak –
powiedział hardo.
Nie
spodziewałem się tego ciosu, więc kiedy uderzył mnie pod żebro – jakieś cztery
razy
mocniej, niż ja jego – aż
zachwiałem się na nogach, cicho stękając. Doprawdy, on chyba naprawdę zapominał
o tym, że jest silniejszy ode mnie i przy okazji większy...
-
Zaczynamy drugą kwartę!-
zawołał sędzia.
-
W takim razie – Riko
spojrzała po wszystkich z uśmiechem.- Czas na kontratak! Liczę na was!
Weszliśmy
na boisku, pełni nowych sił, jakby poprzednia kwarta miała miejsce kilka
godzin temu. Zerknąłem na
Kise, ciekaw, czy stracił choć odrobinę pewności siebie.
Blondyn
patrzył uważnie na Kagamiego z zaciętą miną. Zapewne zastanawiał się, co też
takiego obmyśliliśmy, jak
zamierzamy go pokonać?
Mecz
rozpoczął się. Początkowo moja współpraca z Kagamim nie szła zbyt dobrze.
Rzucaliśmy sobie krótkie
spojrzenia i ciche komendy, przebiegając obok siebie, jednak, kiedy już
mieliśmy zastosować naszą taktykę, przeszkadzali nam w tym zawodnicy Kaijou.
Odetchnąłem
głęboko, uspokajając się. No dobrze, musiałem przed sobą przyznać, że
moja współpraca z Kagamim
nie szła nie tylko ze względu na niego. Wiem, że zachowywał między nami pewnego
rodzaju dystans. Z jednej strony trochę mnie to martwiło, z drugiej zaś
starałem się nie zwracać na to uwagi. W końcu obiecałem sobie dać spokój z
cichym zakochiwaniem się.
Ale
Kagami miał w sobie to coś, co tak bardzo przykuwało moją uwagę. Nie mogłem się
od niego oderwać, nie
mogłem przestać o nim myśleć.
Zagryzłem
wargę niemal do krwi. Przestań, Kuroko Tetsuya, przestań! Nie możesz myśleć
w tych kategoriach,
przecież jesteś z nim w jednej drużynie, i w dodatku w tej samej klasie! Nie ma
możliwości, żebyś o nim nie myślał, czy go unikał...
-
Kuroko!- Drgnąłem lekko,
słysząc głos Kagamiego.
Czerwonowłosy
podbiegł do mnie i odsapnął. Wziął się pod boki, ale jego mina nie
wyrażała złości.
-
Słuchaj, Kuroko...musimy się
trochę ogarnąć, bo zobacz, jak wygląda obecny wynik.- Zerknąłem na tablicę.
29:39. Różnica dziesięciu punktów to spora różnica.- Kapitan Hyuuga raz po raz
nas ratuje, ale musimy wziąć się do roboty, bo nigdy nie wyrównamy! A przecież
naszym zadaniem jest ich przebić, no nie?
-
Tak, wybacz – mruknąłem.-
Byłem trochę...rozkojarzony.
-
Nie mam do ciebie pretensji,
mnie też za bardzo nie odpowiada współpraca z tobą.
Spojrzałem
na niego gniewnie, a ten uniósł szybko ręce jakby w obronnym geście.
-
Nie, żebym coś do ciebie
miał, absolutnie!- powiedział szybko.- Chodzi tylko o to, że do tej pory nie
miałem okazji grać z kimś tak s...wyjątkowym, jak ty.
Uśmiechnąłem
się lekko, kręcąc głową.
-
W porządku – powiedziałem,
skinąwszy głową.- Wygląda na to, że nie pozostaje nam nic innego, jak
zwyczajnie przełamać się i skoordynować!
-
Ano!- Kagami wyprostował
się, uśmiechając, zadowolony.- To do roboty!
Zawodnicy
Kaijou wciąż używali podstawowej obrony jeden na jednego. Praktycznie
każdy krył każdego z
naszych zawodników, dlatego bardzo ciężko było podawać. Okazja nadarzyła się,
kiedy nasz kapitan był przy piłce. Podał na Izukiego, a ten z kolei do
Kagamiego, który był kryty przez nikogo innego jak Kise.
Podbiegłem
bliżej Kagamiego, niezauważalnie przebijając się przez obronę przeciwników.
-
Coś się zmieniło, co?-
zapytał Kise.
Kagami
nie odpowiedział nic. Błyskawicznie minął Kise i zaczął biec w stronę kosza,
obserwując blondyna, który
gnał tuż obok niego. Przybrałem jak najwygodniejszą pozycję do odbioru piłki.
Kiedy oboje minęli mnie, spojrzałem na piłkę.
Pierwsza
sekunda, druga i w końcu podanie. Piłka uderzyła o moją dłoń, Kise odwrócił
się,
zaskoczony, śledząc ją
wzrokiem, a ja błyskawicznie podałem do Kagamiego, omijając blondyna. Piłka
znów była w rękach czerwonowłosego. Kise nawet się nie ruszył, odwrócił się
jedynie za Kagamim, patrząc jak ten wykonuje zgrabny wsad i zdobywa dla nas 2
punkty.
Poczułem,
że serce zabiło mi mocniej. Udało się! Naprawdę się udało! Kise był po prostu
w szoku, patrzył bezradnie
na coś, czego nie był w stanie skopiować. Uśmiechnąłem się do Kagamiego, a
kiedy ten odpowiedział mi tym samym, poczułem przyjemny dreszczyk emocji.
Nie
mogłem jednak zapomnieć o tym, gdzie jesteśmy. Kagami znów był przy piłce, a
Kise
znów spróbował go
zablokować. Wiedziałem, że będzie teraz bardziej uważał na nasz duet, jednak
znów miał się zdziwić. Kiedy Kagami podał mi piłkę, a Kise ledwie za nią
spojrzał i wciąż pilnował Kagamiego, ja podałem do stojącego naprzeciwko mnie
Hyuugi, którego akurat nikt nie bronił. Nasz kapitan skoczył do góry i ze
środka boiska trafił idealnie do kosza – kolejne trzy punkty dla nas.
-
Niezłe zagranie!- pochwalił
nas Izuki, kiedy biegliśmy obok siebie.
-
W porządku, obrona!-
krzyknął Kagami, wyraźnie nabuzowany.
Z
wielkim trudem powstrzymywałem się od krzyku radości. To było naprawdę świetne
uczucie! Nie tylko
dlatego, że mnie i Kagamiemu w końcu udało się skoordynować, ale też z czystej
przyjemności, że oszukaliśmy zawodników Kaijou.
Biegnąc
za Kagamim, wpatrywałem się w jego muskularne ręce, żałując tylko przez
moment, że ma na sobie
koszulkę. Nie, żebym był jakimś zboczeńcem, ale praca jego
mięśni była fascynująca.
Ciekaw byłem, jak wyglądają jego plecy, jak pracują mięśnie łopatek, kiedy...
Nagle
zobaczyłem, że piłka przeleciała obok mnie, a jeden z przeciwników pobiegł za
nią.
Kagami zatrzymał się i
spojrzał za nią tępo, ja również to zrobiłem. Spojrzeliśmy na siebie bez słowa.
No
cóż, nasza współpraca chyba nie od razu będzie perfekcyjna...
W
pewnym momencie stanąłem obok Kise. Nie wyglądał na zadowolonego. Był
zmęczony, spocony i ciężko
dyszał, w dodatku naprawdę był wkurzony.
-
Kurokocchi...- Spojrzał na
mnie ze złością.
Westchnąłem
cicho. Wyglądało na to, że muszę mu coś wytłumaczyć.
-
Kise-kun, jesteś silny –
powiedziałem.- Ja nie mam wystarczających zdolności, by mierzyć tak wysoko,
Kagami-kun również nie może się z tobą równać. Ale kiedy pracujemy razem...to
możemy cię pokonać!
-
Naprawdę się zmieniłeś,
Kurokocchi – powiedział Kise.- Nigdy nie grałeś w taki sposób w Teikou, ale
zapewniam cię, że to nie wam nie pomoże! Zwycięstwo będzie moje!- Kagami, który
chwilę wcześniej stanął obok mnie, zmarszczył gniewnie brwi.- To prawda, że nie
mogę skopiować twojej koordynacji, Kurokocchi, ale jeśli stracisz swoją
efektywność po 40 minutach, przegracie ten mecz w drugiej połowie!
Piłka,
która nadleciała od strony jednego z zawodników Kaijou, wylądowała wprost w
dłoni Kise. Blondyn już
miał zacząć biec w kierunku naszego kosza, ale natychmiast go wyprzedziłem i
zablokowałem.
-
Nie tak szybko – odezwał się
Kagami.
Kise
patrzył na mnie w kompletnym szoku. Właściwie, to nie dziwiłem mu się. Gdyby
nie
taktyka obrona przez naszą
drużynę, sam nigdy nie wpadłbym na pomysł, by stanąć na przeciwko Kise w
potyczce 1 on 1.
-
Nie przypuszczałem, że
zagramy razem w taki sposób, Kurokocchi – powiedział Kise.
-
Ja również – odparłem
zgodnie z prawdą.
-
Nie wiem, co planujesz, ale
nie jesteś w stanie mnie zatrzymać!
Kise
wykonał szybki ruch z piłką w lewo, a potem szybko zmienił kierunek na prawą
stronę. Tego właśnie się
spodziewałem, ale nasz plan nie polegał na tym, bym zatrzymał Kise. To miała
być pułapka.
Kagami
znalazł się przed blondynem i zastąpił mu drogę.
-
Twój błąd, Kise!- zawołał ze
śmiechem czerwonowłosy.- Nie próbujemy cię zatrzymać, tylko odebrać piłkę!
Wykorzystując
chwilę nieuwagi, wytrąciłem piłkę z rąk Kise, a ta trafiła, mijając
Kagamiego, trafiła do
przebiegającego obok nas Izukiego.
-
To bez znaczenia, jak
nieziemsko będziesz grał przeciwko nam! Staramy się nie dopuścić cię do kosza!
Izuki
trafił za dwa punkty, piłka potoczyła się po boisku. Teraz miał ją Kasamatsu,
jednak,
zablokowany przez Mitobe,
podał do Kise.
-
I co z tego, że nie mogę
podejść pod kosz?- zapytał model, unosząc ją do rzutu.- Kto powiedział, że nie
mogę rzucać za trzy...?!
Właśnie
to zagranie przewidział Kagami. Kiedy tylko Kise skoczył do rzutu,
czerwonowłosy oparł się
dłonią o moją głowę i wyskoczył, przechwytując piłkę.
-
Szybki atak!- krzyknął
Kagami, biegnąc do kosza.
Ponieważ
patrzyłem za nim, nie byłem w stanie zobaczyć ręki Kise. Odwracając się,
blondyn uderzył mnie w
głowę. Poczułem tępy ból w okolicach skroni, wydałem z siebie cichy okrzyk i
upadłem tyłkiem na ziemię.
-
Kuroko-kun!- usłyszałem głos
naszej trenerki.
-
Przerwa techniczna!- Rozległ
się krzyk sędziego.
Poczułem,
jak po mojej prawem powiecie spływa coś ciepłego. Wyglądało na to, że
uderzenie było mocniejsze,
niż mogło się wydawać. Uniosłem lekko głowę i spojrzałem na Hyuugę, który
podbiegł do mnie, zaniepokojony.
-
Wszystko w porządku,
Kuroko?- zapytał.
-
Tak – odparłem, podnosząc
się. Zachwiałem się delikatnie- Jestem tylko trochę oszołomiony.
Kapitan
chwycił moją twarz w obie dłonie i przyjrzał się ranie, przygryzając lekko
wargę.
Kątem oka dostrzegłem, że
podbiega do nas Kagami.
-
Ej, żyjesz?- zapytał,
patrząc na mnie zmartwiony.
Przez
chwilę wręcz poczułem się przyjemnie, widząc jego troskę w dzikim spojrzeniu.
-
Nic się nie stało –
powiedziałem.- Gra dopiero się zaczę...ła.
Obraz
najpierw mi się rozmazał, potem pociemniał, a na koniec zobaczyłem mroczki.
Poczułem, że znów się
chwieję, ale tym razem nie zdołałem utrzymać równowagi i runąłem twarzą na
podłogę.
Nikt
mnie nie złapał.
-
Kuroko!- usłyszałem jeszcze
przerażony krzyk Hyuugi.- Kagami, bierz go pod ramię, trzeba go położyć na
macie!
Nie
miałem siły otworzyć oczy, strasznie kręciło mi się w głowie. Czułem jedynie
czyjeś
silne ręce, podnoszące
mnie bez trudu. Kagami przerzucił sobie moją lewą rękę za szyję i objął mnie w
talii zaskakująco delikatnie. Powłóczyłem nogami, chcąc choć trochę mu pomóc.
-
Połóżcie go, szybko!-
rozkazała Riko.- Trzeba to opatrzyć!
Po
chwili leżałem za ławką, na niebieskiej macie, oddychając powoli i spokojnie,
próbując
walczyć z irytującymi
zawrotami głowy. Przecież nie mogłem teraz być kontuzjowany! Dopiero co zaczęła
się druga kwarta, w końcu znaleźliśmy sposób na walkę z Kise, a ja akurat w tym
momencie musiałem wylądować z urazem głowy?!
-
Co zrobimy?- usłyszałem głos
Hyuugi, podczas gdy Mitobe odkażał i bandażował ranę.
-
Kuroko-kun nie może grać –
powiedziała Riko. Chciałem zaoponować, ale straciłem na to wszelkie siły.-
Będziemy musieli poradzić sobie z pozostałymi zawodnikami, jacy nam zostali.
Nie mamy innego wyjścia.
-
Bez Kuroko będzie chyba
trochę ciężko?- zapytał jeden z moich kolegów, jednak w obecnej chwili nie
byłem w stanie nawet stwierdzić, który.
-
Drugoklasiści będą naszą
główną ofensywą – zadecydowała Riko.- To dopiero druga kwarta, ale nie możemy
pozwolić, by za bardzo nam uciekli. Wprawdzie to trochę za wcześnie, ale
przygotuj się, że to „krytyczny moment”, Hyuuga – zwróciła się do naszego
kapitana.- Kagami-kun! Kise będzie cię kopiował, więc skup się na obronie.
Zrób, co w twojej mocy, żeby powstrzymać Kise od zdobywania punktów.
-
Eh? Czy to aby na pewno
dobry pomysł?
-
Będzie dobrze!- powiedział
Hyuuga.- Miej trochę wiary.
-
No ale przecież...- Kagami
najwidoczniej nadal nie był przekonany.
-
Powiedziałem, że będzie
dobrze, głąbie – usłyszałem anielski głos.- Słuchaj się czasem swoich starszych
kolegów, bo inaczej cię zabiję!
Po
tych słowach zapadła cisza. Otworzyłem powoli jedno oko i odwróciłem z trudem
głowę. Leżałem tuż za
ławką, więc mogłem zobaczyć jedynie nogi moich kolegów z drużyny.
Zamknąłem
oczy, czując kolejne zawroty. W tym momencie byłem zupełnie bezużyteczny
i nie czułem się z tym
najlepiej.
Wyglądało
na to, że wszyscy dają z siebie wszystko. Nie mogłem widzieć meczu, jednak
słyszałem siedzących na
ławce rezerwowych oraz Riko, rozmawiających na temat jego przebiegu. Kaijou w
dalszym ciągu prowadziło. Różnica punktów może nie była zbyt duża, ale
drugoklasiści tracili swoją efektywność, jako że ciężko grali w pierwszej
kwarcie.
-
Trenerze, nic nie możemy
zrobić?- padło pytanie.
-
Nie mają już siły na
zagrania, po tej ciężkiej pierwszej połowie – powiedziała Riko.- Gdyby tylko
Kuroko mógł grać...
Zacisnąłem
lekko pięść. Mieli rację. W tym meczu byłem kluczowym zawodnikiem i nie
mogłem tak bezczynnie
leżeć.
Albo
wezmę się do pracy, albo pozwolę na to, bym padał po ledwie jednym uderzeniu!
-
Zrozumiałem – odezwałem się,
podnosząc z lekkim trudem. Wszyscy patrzyli na mnie w szoku.- Dzień dobry.-
Chyba byli w prawdziwym szoku, ponieważ żadne z nich nie odezwało się, patrzą
na mnie co najmniej jak na przybysza z kosmosu.- No to...to idę.
Ruszyłem
w kierunku boiska, nadal lekko się chwiejąc i dopiero wtedy Riko zastąpiła mi
drogę.
-
Zaraz, poczekaj! O czym ty
mówisz, Kuroko-kun?!
-
Przed chwilą powiedziałaś,
żebym wszedł...
-
Nie mówiłam tego poważnie!
-
W takim razie idę.
-
Hej!
-
Skoro mój powrót może
oznaczać szansę na zwycięstwo, jestem gotów tam iść bez względu na mój stan.
Poza tym...- Przygryzłem lekko wargę.- Obiecałem Kagamiemu, że będę jego
cieniem.
-
Ale...eh...w porządku –
westchnęła Riko.- Rozumiem. Ale jeśli zobaczę, że jest z tobą źle, to od razu
cię zdejmę!
Rozległ
się głośny gwizdek. Najwyraźniej Hyuuga zrozumiał, że planujemy zmienić
zawodnika. Koganei
podszedł do mnie ze swoim kocim uśmiechem i przybiliśmy sobie piątki.
Podszedłem
do Kagamiego i stanąłem przed nim. Oboje długo wpatrywaliśmy się w
siebie. Wyglądało na to,
że powoli zaczynaliśmy rozumieć się bez słów. Skinął mi głową i powiedział:
-
Zaczynamy.
-
Tak – odparłem, również
skinąwszy głową.
Gra
rozpoczęła się na nowo. Chyba jeszcze nigdy wcześniej, nawet grając mecze w
Teikou
nie czułem się tak
podekscytowany jednocześnie. To była prawdziwa walka o zwycięstwo, obie strony
miały szansę wygrać, żadna nie miała zamiaru się poddać. Może i nie mieliśmy
tak wspaniałych graczy jak Kiseki no Sedai, jednak wspólnymi siłami mogliśmy im
dorównać.
Mogliśmy
ich pokonać.
A
zaczęliśmy od Kise.
Wszyscy
zawodnicy mojej drużyny byli nieugięci w dążeniu do celu. Dzięki długiej
przerwie od meczu teraz,
teraz wróciłem na boisku z nową siłą i zaciętością. Podawałem piłki do
wszystkich moich kolegów, powoli odrabialiśmy straty, aż w końcu, kiedy do
końca kwarty pozostały niecałe 4 minuty, udało nam się wyrównać.
Nasza
radość nie trwała jednak długo. Ja, Kagami, Hyuuga – wszyscy poczuliśmy tę
specyficzną aurę,
atmosfera na boisku zmieniła się diametralnie. Odwróciłem się, szukając
wzrokiem Kise, gdy ten nagle minął mnie. Usłyszałem krzyk Kagamiego, odwróciłem
się, już wyciągając dłoń, by odebrać Kise piłkę, jednak ten niespodziewanie
przerzucił ją do drugiej ręki, wyminął Kagamiego i z głośnym okrzykiem wykonał
imponujący wsad. Zawirował w powietrzu, opadając na ziemię, a potem wyprostował
się. Jego mina wyglądała poważnie i surowo, wzrok był niemalże obłąkany.
Patrzył prosto na nas: na mnie i Kagamiego.
-
Nie przegram – wycedził.-
Ani z Kurokocchim, ani z nikim innym.
Kise
był poważny jak nigdy dotąd. Od tej strony go nie znałem, nie miałem okazji
widzieć
u niego takiej miny.
Zmarszczyłem
gniewnie brwi. My też nie mieliśmy zamiaru się poddać.
Krzyki
Riko i dopingujących nas rezerwowych mieszały się z wrzaskiem trenera Kaijou i
głosem naszego kapitana,
rzucającego nam polecenia i wskazówki. Walka była jeszcze bardziej zażarta niż
w pierwszej połowie, Kaijou jak na razie prowadziło dwoma punktami. Tylu emocji
nie czułem jeszcze nigdy, nawet podczas mojego pierwszego meczu w Teikou, gdy
dołączyłem do pierwszego składu.
20
sekund do końca, a nam znów udało się wyrównać. Hyuuga krzyczał, byśmy się
pospieszyli, było coraz
mniej czasu, nasza ostatnia szansa na wygraną.
-
Kagami-kun!- Zatrzymałem go,
chwytając za rękę.
-
Eh?!
-
Jeżeli uda nam się zdobyć
piłkę, jest jeszcze jedna rzecz, której Kise nie może skopiować.- Patrzyłem
uważnie na biegającego po boisku Kise, wciąż z tą zaciętą, wręcz groźną miną.-
To prosta strategia, i zadziała, niestety, tylko jeden raz. Posłuchaj uważnie,
Kagami-kun. Będę biegł cały czas przy tobie. Kiedy zdobędziesz piłkę, a Kise
zastąpi nam drogę, podaj ją do mnie, wtedy ja rzucę do kosza.
-
Co?! Przecież twoja celność
jest do dupy!
-
Dlatego też będziesz musiał
wyprzedzić Kise, a kiedy piłka będzie wystarczająco blisko kosza, przejmiesz ją
i wykonasz wsad. Jeśli to się uda, wygramy! Musimy zdobyć punkt, kończący mecz!
Kagami
patrzył na mnie zaskoczony, jednak po krótkiej chwili skinął głową i obaj
ruszyliśmy do ataku.
Na nasze nieszczęście, piłkę mieli Kaijou. Ich kapitan,
Kasamatsu, wykorzystał moment nieuwagi Hyuugi i skoczył do kosza, jednak Kagami
zdążył tam podbiec i wybić ją w odpowiedniej chwili. Tyły były wolne, oboje
ruszyliśmy biegiem, licząc na naszego kapitana, który chwycił piłkę i z całych
sił rzucił ją w naszym kierunku.
Czerwonowłosy odebrał ją i
zaczął kozłować do kosza. Tak jak przewidziałem, Kise zastąpił nam drogę, więc
Kagami odbił w bok i podał mi piłkę. W biegu rzuciłem ją w kierunku kosza.
Kagami
już tam był. Skoczył w górę, unosząc ręce, Kise, który stał tuż za nim, również
zrobił to w tym samym
momencie, jednak czerwonowłosy wznosił się wyżej, niż on.
-
Nie musisz mi się
odwdzięczać!- krzyknął Kagami, obracając się.- Ponieważ to koniec!
Głośny
gwizdek rozbrzmiał w ogromnej sali, w której zapanowała grobowa cisza. Wszyscy
patrzyli teraz na tablicę wyników.
100:98
dla Seirin.
Wygraliśmy.
Hyhyshki, Kise taka fajtłapa.
OdpowiedzUsuńBiedny Kuroko, niby dokładnie opisujesz to jak w anime, ale samo wspomnienie o tej ranie mnie boli TT.TT
Zajebiste, ciesze się że tak szybko, bo super opowiadanko;)
Więcej zboczonych myśli Tetsu i jakiś odzew od Taigi proszę!
Pozdrowionka i duuuużo gejowatej weny:-)
Cóż... Osobiście uwielbiam to parę, tylko szkoda, że jest to napisane tak, jakbyś opisywała każdy odcinek z serii KnB... Trochę szkoda, bo mogłoby z tego wyjść coś fantastycznego
OdpowiedzUsuńYyy... nie obraź się, ale nie czytałaś opisu fabuły? "Kuroko no Yaoi" to JEST czysta fabuła z mangi/anime, tylko z dodatkiem scen shonen-ai i yaoi. Dlatego Twój komentarz jest trochę, no... nie na miejscu? XD
Usuń