Rozdział Pierwszy
Była
godzina 16:00, toteż Midorima postanowił iść do biblioteki. O tej godzinie nie
powinno być w niej dużo ludzi, na co liczył, zważywszy na misję, jaką miał do
wykonania.
Korytarze
szkoły były już prawie opustoszałe, minął może ze dwie, trzy osoby z Komitetu
Przygotowawczego do zbliżającego się Festynu. Midorima, choć również do niego
należał, wykonał wszystkie swoje obowiązki już dwie godziny wcześniej. Teraz
miał czas, by przygotować się do czegoś znacznie poważniejszego.
Wszedł cicho
do biblioteki. Na pierwszy rzut oka nie było widać nikogo, prócz siedzącej za
ladą bibliotekarki, zajętej jednak papierkową robotą. Kiedy jednak chłopak
przeszedł się kawałek, w dziale z regałami wypełnionymi książkami na temat
filozofii greckiej, zobaczył jakiegoś wysokiego chłopaka, pochłoniętego jednak
lekturą.
Poszedł
więc dalej i dopiero, gdy upewnił się, że nie ma nikogo wokół, przełknął głośno
ślinę i wszedł między regały z książkami o tematyce romantycznej.
Z lekkim
rumieńcem na twarzy, zaczął przesuwać wzrokiem po tytułach, od czasu do czasu
zerkając na prawo i lewo, czy nikt nie idzie. Musiał mieć się na baczności,
gdyby ktoś go teraz przyłapał, miałby poważne problemy.
W końcu
natknął się na tytuł, który przykuł jego uwagę. ,,Poradnik dla zakochanych’’. Z
bijącym sercem sięgnął po niego nieco drżącą ręką. Znów rozejrzał się szybko i
otworzył na spisie treści. Poprawił okulary i zaczął szybko czytać, szukając
czegoś, co pomogłoby rozwiązać jego problem.
Nic. Z
cichym westchnieniem i lekkim żalem w sercu odłożył książkę na miejsce i zaczął
szukać dalej.
Niektóre
tytuły książek przyprawiały go o dreszcze, niektóre o rumieńce, a jeszcze inne
wręcz o fale gorąca. Jakim cudem takie książki mogły się znaleźć w szkolnej
bibliotece?!
Kierowany,
jak sobie wmawiał, zwyczajną ciekawością, sięgnął po jeden z romansów i
otworzył na chybił trafił.
,,Jego rozgrzane ciało czuć było przez materiał
koszuli, którą na sobie miał. Język, który przed chwilą poruszał się w ustach
dziewczyny, pozostawił po sobie słodki smak truskawek. Ayu zadrżała w jego
ramionach, wpatrując się w jego intensywnie niebieskie oczy, kiedy nagle
chłopak sięgnął dłonią do jej...’’
Shintaro
zatrzasnął książkę z kamienną miną, poczym odłożył ją na regał i podszedł do
otwartego okna, by zaczerpnąć powietrza. Dopiero, kiedy się uspokoił, był w
stanie wrócić tam i rozpocząć na nowo swoje poszukiwania, jak najdalej od
książki, którą chwilę temu miał w ręce.
Po około
piętnastu minutach, kiedy już miał zamiar się poddać, jego wzrok utkwił w
tytule, który idealnie oddawał rzecz jego problemu.
,,Jak
wyznać miłość ukochanej osobie?’’
Shintaro,
czując falę radosnego podniecenia, sięgnął po książkę, poczym otworzył na
pierwszym rozdziale i zaczął szybko czytać tekst. Tak! Właśnie tego szukał! Poradnik
dla zakochanych, w którym radzą, jak wyznać miłość obiektowi westchnień!
Midorima
wyprostował się niczym struna i rozejrzał nerwowo na prawo i lewo. Nikogo ani
widać! Pospiesznie, z bijącym sercem i szumem w uszach, schował książkę do
torby. Obiecał sobie oddać ją, jak tylko ją przestudiuje. To nie była kradzież!
Przecież nie mógł jej zwyczajnie wypożyczyć, bo wówczas każdy by zobaczy, jakie
dziwne poradniki czyta!
Nieco pocąc
się z nerwów, ruszył sztywno do drzwi wyjściowych. Choć nie patrzył na
bibliotekarkę, tylko prosto przed siebie, miał wrażenie, że kobieta wbiła
morderczy wzrok w jego torbę, jakby miała w oczach laser, który wykrył
skradzioną książkę.
-
Midorima-kun!- zawołała nagle, gdy chłopak dotknął już klamki.
-
T-T-Tak?- wyjąkał.
-
Huh?- bibliotekarka poprawiła swoje okulary, przyglądając mu
się.- Nie wypożyczasz dziś nic?
-
Ah, n-n-nie – odparł nerwowo.- M-mam jeszcze d-d-dwie
ksią-ą-ążki w domu, nie...nie przeczytane.
-
Hmm...rozumiem – odparła zaskoczona kobieta.
-
Do...do widzenia!- Midorima złożył niezgrabny ukłon, poczym
wybiegł jak opętany ze szkoły.
Dopiero, kiedy znalazł się za
szkolną bramą, zaczął oddychać normalnie. Udało się!
Podołał swojej misji i zdobył klucz do szczęścia! Teraz w
końcu będzie mógł...!
-
He?
Shin-chan?
Włosy na karku zielonowłosego
zjeżyły się momentalnie. Chłopak poczuł gęsią skórkę i
falę gorąca spływającą mu po plecach w dół. Spojrzał powoli
w prawo, kiedy stał obiekt, dla którego tak się poświęcał – Takao Kazunari,
ubrany w czarne spodnie i szarą kurtkę, z siatką w ręku, patrzył na niego,
nieco zaskoczony.
-
Ta...Takao – bąknął Midorima.
-
Co ty jeszcze robisz w szkole?- zdziwił się Kazunari,
podchodząc bliżej niego.- Skończyliśmy lekcje trzy godziny temu.
-
Aa...no bo...widzisz, ja...etto...
-
Hm?- Takao przekrzywił lekko głowę.
Midorima poczuł, że się rumieni.
Dlaczego Takao musiał wyglądać tak uroczo, kiedy to
robił?!
-
Ja...tego...
-
Tak długo zajmowały ci sprawy związane z festynem?- zapytał
czarnowłosy.
-
Aa...tak! Właśnie tak, nanodayo! Dopiero skończyłem
i...emm...w-wracam do domu.
-
Aaa, rozumiem. – Takao uśmiechnął się do niego.- W takim razie
chodźmy razem! Właśnie wracam ze sklepu, musiałem kupić mamie leki na ból
głowy. Ostatnio ma straszną migrenę. Tata zresztą też narzeka ostatnio na ...
Shintaro odetchnął cicho z ulgą,
ciesząc się, że jakoś wybrnął z tej sytuacji. Idąc obok
Takao i słuchając go ledwie jednym uchem, rozmyślał o
nadchodzącym wielkim dniu.
Pomysł z wyznaniem uczuć Takao
przyszedł mu dość nagle, i to dzięki jego młodszej
siostrze, która dwa dni wcześniej uparła się, że chce
oglądać swój ulubiony serial. Tego dnia nadawali specjalny odcinek z okazji
zbliżających się Walentynek. Ponieważ Shintaro nie miał wówczas nic do roboty,
obejrzał go z siostrą.
Główną bohaterką była zakochana w
pewnym chłopaku dziewczyna, która postanowiła
wyznać mu swoje uczucia właśnie w dzień Walentynek. Oboje
przyjaźnili się od dwóch lat. Dziewczyna miała nieco ciężki charakter, ale,
pełna odwagi, podjęła się swego zadania i wyznała chłopakowi miłość. Odcinek
szczęśliwie się skończył, chłopak był wzruszony i, jak się okazało, również
kochał się w dziewczynie.
Midorima chciał być pełen
nadziei, że Takao również odwzajemnia jego uczucia. Jednak
jak to mogłoby być możliwe, skoro obaj byli chłopakami?
Jednak Shintaro uparł się, by chociaż
zrzucić z serca ten ciężar, który nie dawał mu
spokoju od kilku miesięcy.
-
Ej, Shin-chan, słuchasz mnie?
-
E? Co mówiłeś?- Midorima ocknął się, wyrwany nagle z
zamyślenia.
-
Co się z tobą dzisiaj dzieje, cały dzień jakiś taki zamyślony
chodzisz...- mruknął Takao.- Czyżbyś martwił się nachodzącym festynem?
-
Co? Aaa...tak, odrobinę. Jeszcze wiele rzeczy do zrobienia...a
czasu mało, nanodayo... .
-
Z chęcią bym pomógł, ale trener uparł się, że mam być obecny
na treningach, hehehe. Poza tym, nie nadaję się do takiej pracy... .
-
Racja – mruknął Midorima, znów nieco zamyślony.
-
Okrutny~ - jęknął Takao ze zbolałą miną.- A wracając do
tematu, słyszałeś chociaż mniej więcej, co wcześniej mówiłem?
-
Nie.
-
Eh...- Takao westchnął przeciągle.- Pytałem, czy chciałbyś w
czwartek po szkole wpaść do mnie się pouczyć? W piątek mamy sprawdzian z
historii!
-
Oh....emm...jasne – mruknął Shintaro, lekko się rumieniąc.-
Pó-pójdę już.
-
Ta, ja też skręcam w swoją stronę. Do zobaczenia, Shin-chan~!
Jutro w szkole uzgodnimy, o której widzimy się w piątek!
-
Umm...jasne. Cześć.
Takao pomachał mu na pożegnanie i
poszedł w swoją stronę. Shintaro westchnął głośno,
opierając się bez sił o stojącą obok niego latarnię.
-
Idiota ze mnie... .
Rozdział Drugi
Takao siedział
w swoim pokoju przy biurku, gapiąc się beznamiętnie w notatki z historii i
stukając ołówkiem o blat. Żadne wiadomości nie chciały zakodować mu się w
głowie, nie wspominając o nazwiskach ważnych postaci a już tym bardziej
datach... .
Midorima
nigdy nie miał z tym problemów. Swoją drogą, Kazunari często zastanawiał się,
jakim cudem Shintaro tak szybko przyswaja informacje i jak może być tak
inteligentny? Najmądrzejszy w ich klasie, ba, najmądrzejszy pierwszoklasista, o
ile wręcz nie najmądrzejszy w całym Shuutoku!
Wszyscy
pierwszoroczni wręcz pożądali jego notatek. Gdyby Shintaro miał je sprzedawać,
pewnie byłby teraz dwa razy bogatszy niż obecnie. Ale zwykle pożyczał notatki
głównie Takao... .
Kazunari
zamrugał kilka razy, nieco zdezorientowany. Cholera, i znów zaczął myśleć o
Midorimie... . Niech to szlak!
Upił kilka
łyków wody, jakby to miało oczyścić jego umysł z niepotrzebnych myśli i znów
wrócił do nauki.
Nauka bez
Midorimy zawsze szła mu gorzej... . Zwykle zapraszał go do siebie i
wystarczyło, że siedzi obok, a już wkuwanie szło mu o wiele lepiej. A jeśli
czegoś nie rozumiał, po prostu pytał Midorimę, zamiast przeszukiwać Internet,
gdzie każda strona mówiła co innego.
Lubił uczyć
się z Midorimą. Przygotowywanie do sprawdzianów i testów szło mu wówczas o
wiele łatwiej. Zupełnie jak w tej zboczonej komedii ,,KissXSis’’, gdzie jedna z
sióstr głównego bohatera pisała hasła w różnych częściach swojego ciała i...
Takao w
jednym momencie pomyślał nie tą kategorią, którą powinien. Czerwieniąc się jak burak,
uderzył głową w blat biurka, by jak najszybciej zapomnieć o wizji
rozbierającego się Midorimy.
Westchnął
ciężko, nadal z czołem na biurku. Gapił się smętnie w swoje dłonie, które po
latach gry w piłki stały się nieco szorstkie.
Nie tak jak
dłonie Shintaro. Obie miały delikatną skórę, choć jednocześnie były twarde, jak
u prawdziwego mężczyzny. Dłonie zdolne obronić... .
-
Kazu-chan – rozległ się nagle zza drzwi głos pani Takao.
-
O co chodzi, mamo?- zapytał Kazunari.
Jego mama otworzyła drzwi i
zajrzała do środka.
-
Mam do ciebie prośbę, synku. Przejdź się do sklepu i kup mi
jakieś tabletki na ból głowy.
-
Znowu migrena?- westchnął chłopak, wstając.- Powinnaś iść do
lekarza, wiesz... .
-
Mam umówioną wizytę na jutro – mruknęła pani Takao.- Wybacz,
że odrywam cię od nauki.
-
Nie szkodzi, mamo. Spacer dobrze mi zrobi.
Kiedy otrzymał od mamy dokładnie
odliczone pieniądze ( jak zawsze zresztą ), wyszedł z
domu i poczłapał do sklepu.
Zastanawiał się, czy Midorima
jest już w domu. Przydzielili go do Komitetu
Przygotowawczego do zbliżającego się Festynu Walentynkowego,
dlatego też był zmuszony opuścić już trzy treningi. Bez niego nie było już tak
zabawnie, poza tym, od kiedy te urocze tsundere zaczęło współgrać z drużyną,
treningi w niepełnym składzie nie były tak idealne, jakie powinny być. Na
szczęście miało to trwać jeszcze tylko przez najbliższe trzy dni. Potem
wszystko wróci do normy.
-
Przykro mi, ale leki na ból głowy nam się skończyły –
oznajmiła ekspedientka z przepraszającym uśmiechem, kiedy Takao zapytał o tabletki
w najbliższej aptece.
-
Skończyły się?- niedowierzał Kazunari.
-
Przepraszam najmocniej, to chyba jakaś epidemia migreny,
codziennie zjawiają się tu ludzie prosząc o tabletki przeciwbólowe...dostawa
będzie dopiero za cztery godziny.
-
Hmm...to co mam teraz zrobić?
-
Może niech pan spróbuje w tej nowo wybudowanej aptece
niedaleko liceum Shuutoku? – zaproponowała kobieta.- Być może tam będą mieli.
-
Hmm, no dobrze, dziękuję za pomoc.
Takao znów wyszedł na dwór,
wsuwając ręce do kieszeni kurtki. Z zaskoczeniem odkrył
w niej trochę drobnych, które musiały mu zostać ze szkoły.
Ruszył dalej ulicą, w zamyśleniu obserwując obłoczki pary wydobywającej się z
jego ust przy każdym wydechu.
Na szczęście okazało się, że w
nowej aptece mieli jeszcze kilka opakowań środków
przeciwbólowych. Takao więc kupił dwa dodatkowe opakowania
ze swoich pieniędzy, w razie gdyby kogoś jeszcze w jego rodzinie dopadł jakiś
ból.
W drodze powrotnej zorientował
się, że nie myślał o Midorimie dopiero wówczas, gdy
zobaczył go nieco zdyszanego pod bramą szkoły. Podszedł do
niego bliżej, nieco zaskoczony jego widokiem.
-
He?
Shin-chan?
Zielonowłosy drgnął nerwowo i
spojrzał na niego powoli swoimi zielonymi oczami o
fascynująco długich rzęsach. Takao zagapił się bezmyślnie.
-
Ta...Takao – bąknął Midorima.
-
Co ty jeszcze robisz w szkole?- zapytał Kazunari, podchodząc
bliżej niego i powstrzymując odruch, by strzepnąć śnieg z włosów przyjaciela.-
Skończyliśmy lekcje trzy godziny temu.
-
Aa...no bo...widzisz, ja...etto...
-
Hm?- Takao przekrzywił lekko głowę.
-
Ja...tego...
-
Tak długo zajmowały ci sprawy związane z festynem?- zapytał
czarnowłosy.
-
Aa...tak! Właśnie tak, nanodayo! Dopiero skończyłem
i...emm...w-wracam do domu.
-
Aaa, rozumiem. – Takao uśmiechnął się lekko. Wyglądało na to,
że Midorimie jednak zależy na dobrych efektach jego pracy.- W takim razie
chodźmy razem! Właśnie wracam ze sklepu, musiałem kupić mamie leki na ból
głowy. Ostatnio ma straszną migrenę. Tata zresztą też narzeka ostatnio na bóle
głowy. Kupiłem więc parę dodatkowych opakowań. Wyobrażasz sobie, że w aptece
niedaleko mnie nie ma już ani jednego opakowania? To brzmi jak epidemia, serio.
Chociaż...może jeśli mnie też dopadnie to w piątek nie przyjdę do szkoły? No
ale jest ten sprawdzian z historii, a wolę napisać go w terminie. Poza tym
trener by mnie zabił, gdybym nie zjawił się na treningu. No i w piątek już
festyn. A właśnie, co do historii, Shin-chan, może wpadłbyś do mnie w czwartek
po szkole? W ogóle nie ogarniam tych tematów, a z tobą nauka idzie szybciej,
mógłbyś mi wytłumaczyć parę rzeczy. Masz czas, prawda?
Dopiero teraz Takao spojrzał na
swojego przyjaciela. Jego twarz była lekko zarumieniona
z zimna, szkiełka okularów zaparowały odrobinę, ale zdawało
się, że chłopak nawet tego nie zauważa. Jego usta były nieco popękane. Kazunari
podejrzewał, że zapomniał dziś swojego balsamu do ust, którego potajemnie
używał na przerwach w szkole.
Najwyraźniej Shintaro go nie
słuchał, wyglądał na zamyślonego.
-
Ej, Shin-chan, słuchasz mnie? – zapytał Takao.
-
E? Co mówiłeś?- dopiero teraz Midorima oprzytomniał i spojrzał
na niego.
-
Co się z tobą dzisiaj dzieje, cały dzień jakiś taki zamyślony
chodzisz...- mruknął Takao.- Czyżbyś martwił się nachodzącym festynem?
-
Co? Aaa...tak, odrobinę. Jeszcze wiele rzeczy do zrobienia...a
czasu mało, nanodayo... .
-
Z chęcią bym pomógł, ale trener uparł się, że mam być obecny
na treningach, hehehe. Poza tym, nie nadaję się do takiej pracy... .
-
Racja – mruknął Midorima.
-
Okrutny~ - jęknął Takao, nieco urażony. - A wracając do
tematu, słyszałeś chociaż mniej więcej, co wcześniej mówiłem?
-
Nie.
-
Eh...- westchnął Takao.- Pytałem, czy chciałbyś w czwartek
wpaść do mnie się pouczyć? W piątek mamy sprawdzian z historii!
-
Oh....emm...jasne – mruknął Shintaro.- Pó-pójdę już.
-
Ta, ja też skręcam w swoją stronę. Do zobaczenia jutro,
Shin-chan~!
-
Umm...jasne. Cześć.
Takao pomachał mu na pożegnanie i
poszedł w swoją stronę. Midorima musiał być naprawdę przejęty tym festynem,
chociaż zawsze udawał obojętnego pod tym względem, a wręcz zupełnie
niechętnego. W końcu romanse w ogóle go nie interesowały.
Jego
jedyną miłością była koszykówka... .
Rozdział Trzeci
Midorima
nie czuł się najlepiej. Z chęcią zostałby w domu, ale to groziło poważnymi
konsekwencjami ze strony nauczycieli, którzy byli bardzo zaangażowani w Festyn
Walentynkowy. Przemógł się więc i poszedł do szkoły.
Jak zawsze
umówił się z Takao przy parku na dwadzieścia minut przed zajęciami. Poranek był
mroźny, na dodatek wiał wiatr, przez który Takao zaczął się wręcz trząść z
zimna. Midorima musiał powstrzymać chęć objęcia go, jak to radził w takich
chwilach Poradnik, który obecnie studiował.
Wyglądało
na to, że tego dnia nie będzie mu dane spędzić dłuższej chwili czasu z
przyjacielem. Na lekcjach nigdy z nim nie rozmawiał, ignorował również
idiotyczne liściki, które rzucał mu na ławkę. Na przerwach musiał zajmować się
sprawami organizacyjnymi, z racji tego, że była już środa, a kilka klas nadal
nie skończyło swoich zadań.
-
Shin-chan!- zawołał Takao, zerkając do pokoju Komitetu.
Midorima przerwał wycinanie serc
z czerwonego papieru i podszedł do swojego
przyjaciela.
-
O co chodzi, Takao? Jestem zajęty, nanodayo – powiedział,
poprawiając swoje okulary.
-
Wiem, wiem, chciałem tylko zapytać, czy jutro aktualne? Nie
mamy treningu, więc mógłbym ci tu trochę pomóc po lekcjach i potem pójdziemy do
mnie, bo widzę, że macie jeszcze sporo roboty.
-
Tak, jutro też będę musiał zostać po szkole minimum godzinę.
Jeśli ci to nie przeszkadza, zostań. Myślę, że znajdziemy ci zajęcie, z którym
nawet ty sobie poradzisz.
-
Jesteś okropny, Shin-chan, jak zawsze – westchnął Takao,
wycierając wyimaginowaną łezkę w oku. Spojrzał na przyjaciela i uśmiechnął się
do niego. – W takim razie do jutra, Shin-chan. Napisz mi jeszcze dzisiaj
wieczorem sms-a. Papa!
Midorima, nieco zarumieniony na
twarzy, wrócił do przerwanego zajęcia. Doprawdy, jak
Takao mógł ot tak, niemalże na środku korytarza powiedzieć
mu, że ma mu napisać smsa?! Zupełnie jakby byli kocha...
Kocha...
-
Mi-Midorima-kun, przeciąłeś się nożyczkami!- zawołała nagle
jedna z organizatorek.
Shintaro dopiero teraz się
zorientował, że tak się zapędził, tnąc papier, że przeciął sobie
opuszek palca wskazującego. Teraz dość spora ilość krwi
spływała po jego dłoni. Dziewczyna, która to zauważyła, szybko pobiegła po
apteczkę, jej koleżanka z kolei – po pielęgniarkę.
-
To nic takiego, nanodayo...- mruknął Midorima, zdając sobie ze
zdziwieniem sprawę z tego, że rana nawet go nie boli.- Zaraz przejdzie.
Nikt go jednak nie słuchał.
Dziewczyna, która przyniosła apteczkę, odsunęła teraz ze stołu
materiały do festynu i zaczęła szybko opatrywać cięcie. Po
chwili zjawiła się także pielęgniarka, która przejęła pałeczkę.
Midorima został uratowany.
Kiedy
nadszedł wieczór, Shintaro, wykąpany, leżąc już w łóżku z poradnikiem na
kolanach, zagłębiał się w lekturze, czytając coraz to nowsze porady nie tylko
jak wyznać uczucia ukochanej osobie, ale również jak ją uwieść. Co prawda, nie
odważyłby się na flirtowanie z Takao, ale w razie nie wypału, być może w
przyszłości mu się to przyda.
Komórka
leżąca na stoliku nocnym zawibrowała nagle, przez co chłopak drgnął lekko. Z
bijącym sercem chwycił telefon i przeczytał wiadomość:
Hejka,
Shin-chan~! \\^.^//
Jak tam dziś szły przygotowania? :3 Pewnie jesteś
zmęczony ^^
Wyśpij się ładnie, żebyś miał siły się ze mną jutro uczyć
;p ^^
Dobranoc, słodkich snów ^^
Midorima
uśmiechnął się do telefonu. Postanowił jednak nie odpisywać, jak zwykle.
Doczytał szybko ostatnie dwie strony rozdziału, poczym zdjął okulary, odłożył
je na stolik obok telefonu i ułożył się do snu.
* * *
Takao cały
dzień spędził w nerwowym oczekiwaniu na dzwonek kończący lekcje. Umówił się już
z Midorimą, że przyjdzie do pokoju Komitetu i pomoże mu w sporządzaniu plakatu
powitalnego, a gdy tylko skończą, będą mogli pójść do niego i pouczyć się
historii.
Ale
najpierw Kazunari wyzna miłość Shintaro.
Tak
postanowił. Jak tylko znajdą się w jego pokoju, wtedy będzie miał idealną
okazję, by sam na sam porozmawiać z nim o jego uczuciach. Zdawał sobie sprawę z
tego, że Midorima nie przyjmie tego łatwo, jak to tsundere. Będzie musiał mu to
dobrze wytłumaczyć, ale na szczęście poprzedniego wieczora dobrze się
przygotował. Napisał sobie nawet na kartce, co ma mu powiedzieć. Wykuł już
tekst na pamięć i nawet jeśli nie był pewien zwycięstwa ( i zdobycia
tsunderowego serca Shin-chana ) to przynajmniej ulży mu, że Midorima się
dowiedział.
Podskoczył
nerwowo, kiedy nagle rozległ się dzwonek kończący ich zajęcia. Kazunari zaczął
się szybko pakować. Kiedy spojrzał na Midorimę, ten już był spakowany i czekał
na niego przy ławce.
-
Ah, no to chodźmy, Shin-chan!- zawołał wesoło, chodź jego
serce biło jak oszalałe, a głos nieco zadrżał.
Midorima westchnął tylko i
wyszedł z klasy. Takao udał się za nim.
Członkowie Komitetu
Przygotowawczego pracowali pełną parą. W ich niewielkiej ,,siedzibie’’, do
której właśnie weszli, panował prawdziwy bajzel. Wszędzie walały się duże
papierowe serca, przeróżnych kolorów materiały, jakieś dokumenty, nożyczki i
wiele innych.
-
Będziemy pracować przy tym stoliku – powiedział Shintaro,
podchodząc do stolika, na którym leżał długi kawałek idealnie prosto wyciętego
materiału oraz przygotowane pędzle i farby.- Naszkicuję napis, a ty będziesz
wypełniał znaki, nanodayo.
-
Zrozumiano!
Chłopcy wzięli się do roboty.
Odłożyli swoje torby na krzesła, Shintaro zdjął także
marynarkę. Takao, gapiąc się na to urzeczony, po chwili
również zdjął swoją, czując się, jak w jakimś idiotycznym yaoi, w którym
właśnie dochodzi do intymnej sceny.
Kiedy Shintaro naszkicował już
znaki ( wręcz idealne, z jego charakterem pisma ), miał
się właśnie wziąć za malowanie serc, kiedy nagle podbiegła
do niego zaniepokojona dziewczyna.
-
Midorima-kun! Jak tam twoja rana?
-
Ah...Sasake-san – zielonowłosy zarumienił się lekko.- Etto...w
porządku. Jak mówiłem, to nic takiego. Szybko się zagoiło.
-
Eh? Ale to było dość głębokie cięcie! Mogę zobaczyć?-
dziewczyna nagle bez pytania chwyciła jego dłoń i uniosła, przypatrując się jej
palcom.
Takao był w szoku. Pierwszy raz
na oczy widział, jak jakaś dziewczyna dotyka jego
przyjaciela. I to taka ładna! Miała idealne ciało, o
zaokrąglonych kształtach, delikatną buzię o pięknej cerze, długie, falowane
blond włosy i błękitne oczy o długich rzęsach. Takao jej nie rozpoznawał, choć
przecież rozpoznawał wszystkie ładne dziewczyny w Shuutoku.
Widząc, że Midorima nie bardzo
wie, jak uwolnić się od dziewczyny, Kazunari, którego
na zmianę zalewała fala zazdrości i wściekłości, zawołał
niby wesoło, choć w jego głosie wyczuć można było odrobinę groźnego tonu:
-
Coś ty znowu sobie zrobił, Shin-chan? Czyżbyś zapomniał wczoraj
swojego Lucky Itemu?
-
Nie...- mruknął Shintaro, rumieniąc się jeszcze bardziej.-
Miałem go przy sobie, ale jakoś tak... .
-
Mam nadzieję, że szybko się zagoi, Midorima-kun – blondynka
uśmiechnęła się do niego promiennie. Kiedy Shintaro odwzajemnił uśmiech,
Kazunari miał wrażenie, że zaraz go krew zaleje i rzuci się na tę małą... .
Odetchnął głęboko i rzucił, niby
obojętnie:
-
Wracajmy do pracy, Shin-chan. Jesteśmy przecież umówieni, a
całego dnia mieć nie będę.
Midorima spłonął rumieńcem.
Dziewczyna tymczasem znów się do niego uśmiechnęła.
-
Przepraszam, nie chciałam ci przeszkodzić, Midorima-kun.
-
Nie szkodzi, nanodayo.
-
Kto to był?- zapytał Takao, kiedy piękność odeszła.- Pierwszy
raz ją widzę.
-
To Sasake-san z trzeciej a – odparł Shintaro, poprawiając
swoje okulary. Nagle drgnął nerwowo.- Ale...chyba ma chłopaka.
-
E?- Takao spojrzał na niego, zaskoczony.
Czy mu się zdawał, czy naprawdę
wyczuł w jego głosie nutę zrezygnowania i zawodu? A
może...,,Sasake-san’’...podobała mu się?
Nieee, niemożliwe. Shintaro i
dziewczyna? Nie ma mowy.
* * *
Midorima
jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak zawstydzony! Kiedy Sasake-san
wzięło jego dłoń, i to na oczach Takao, myślał, że się
zapadnie pod ziemię! Co ona sobie myślała?!
-
Coś ty znowu sobie zrobił, Shin-chan? Czyżbyś zapomniał
wczoraj swojego Lucky Itemu?
-
Nie...- mruknął Shintaro słabo, zerkając na Takao, który
patrzył teraz z lekkim uśmiechem na senpai. - Miałem go przy sobie, ale jakoś
tak... .
-
Mam nadzieję, że szybko się zagoi, Midorima-kun – Sasake
uśmiechnęła się do niego promiennie. Shintaro odwzajemnił uśmiech, nieco
niepewnie. Rzadko rozmawiał z dziewczynami, a Sasake mimo wszystko była całkiem
sympatyczna.
-
Wracajmy do pracy, Shin-chan. Jesteśmy przecież umówieni, a
całego dnia mieć nie będę – powiedział Takao, na co Midorima ocknął się.
-
Przepraszam, nie chciałam ci przeszkodzić, Midorima-kun –
powiedziała Sasake.
-
Nie szkodzi, nanodayo – odparł Shintaro, poprawiając swoje
okulary dłonią, którą przed chwilą lekko ścisnęła dziewczyna.
Kiedy Sasake uśmiechnęła się po raz
ostatni i odeszła od nich, Takao odezwał się do
niego:
-
Kto to był? Pierwszy raz ją widzę.
-
To Sasake-san z trzeciej a – odparł Shintaro, znów poprawiając
swoje okulary
Nagle drgnął nerwowo, zdając
sobie z czegoś sprawę.
Czyżby Sasake spodobała się Takao?
Midorima spojrzał na niego uważnie. Odprowadzał
teraz dziewczynę wzrokiem z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
Shintaro przełknął nerwowo ślinę.
-
Ale...chyba ma chłopaka – rzucił, siląc się na spokojny ton.
-
E?- Takao spojrzał na niego, a po chwili wzruszył ramionami.
Midorima odetchnął powoli. Chyba
się udało. Miał nadzieję, że Takao nie przyjdzie do
głowy, żeby ją podrywać.
-
Wracajmy do pracy, Shin-chan – powiedział Takao.
-
Ah...tak – mruknął zielonowłosy, poczym chwycił do ręki pędzel
i zaczął malować czerwone serca na materiale.
Rozdział Czwarty
To był
,,Ten’’ dzień. Dzień, który zadecyduje o przyszłości Midorimy. Shintaro dobrze
się na niego przygotował. Ponieważ jego Lucky Itemem miał być pluszowy, brązowy
miś z serduszkiem, pożyczył takowego od swojej młodszej siostry ( który sam jej
kupił na jej urodziny ). Założył przygotowane wcześniej, idealnie wyprasowane
czarne spodnie, białą koszulę oraz czerwony krawat. Jego włosy trochę go
denerwowały, opadając mu psotnie na czoło, ale nie znalazł już czasu, by iść do
fryzjera je podciąć. Ułożył je więc na szybko tak, by wyglądały w miarę dobrze.
Kiedy
dotarł do szkoły, festyn właśnie się rozpoczynał. Stojące przy wejściu do
budynku dziewczyny, ubrane w biało-czerwone stroje, rozdawały ulotki z
atrakcjami, które czekały na gości.
Midorima
minął je bez słowa, poczym udał się prosto do sali, w której jego klasa
organizowała kawiarenkę. Mieli niesamowite szczęście, że udało im się ją
wylosować. Każdy wiedział, że kawiarenki mają najlepsze ,,wzięcie’’ podczas
takich festynów.
Shintaro
jednak wcale się tym nie przejmował. Jego obchodziło głównie to, żeby
porozmawiać na osobności z Takao.
Znalazł
swojego przyjaciela na ,,zapleczu’’, gdzie przygotowywane były kawy i herbaty dla
gości.
-
Dzień dobry, Midorima-kun – przywitała się jedna z jego
koleżanek, która również należała do Komitetu Przygotowawczego.- Wszystko idzie
zgodnie z planem, wygląda na to, że żadna klasa nie ma problemów. Goście są
wręcz bardzo zadowoleni!
-
Oh...to dobrze – mruknął Midorima.
-
Yo, Shin-chan. – Kazunari zeskoczył z ławki, na której
siedział, poczym podszedł do Midorimy, chowając przy okazji dłonie do kieszeni
spodni. Shintaro musiał przyznać, że w garniturze Takao wygląda wyjątkowo
elegancko i...no cóż, przystojnie.
-
Cześć, Takao – mruknął, poprawiając okulary.- Musimy
porozmawiać.
-
Eh? Ale ja tu pracuję. – Takao uśmiechnął się do niego – No
wiesz, jestem kelnerem, muszę obsłużyć klientki! Niektóre przyszły same, może
jakąś poderwę? Haha!
Shintaro miał wrażenie, jakby
jego wnętrzności dosłownie stanęły w ogniu. Przełknął
ciężko ślinę, poczym odchrząknął lekko.
-
Naprawdę muszę z tobą porozmawiać...Takao...
Takao spojrzał na niego nieco
zaskoczony, poczym skinął głową i wyszedł z sali.
Midorima udał się za nim.
Przeszli do magazynu, w którym
trzymano zapasowe materiały. Kazunari usiadł na
jednym ze stołów i spojrzał wyczekująco na przyjaciela.
-
Na początek...- zaczął Midorima, wygrzebując z torby mały
pakunek.- Trzymaj, nanodayo.
-
Are? Co to?- Takao wyciągnął rękę, poczym odwiązał czerwoną
wstążkę i zajrzał o środka.- To...! Przecież to...! Co to...?
-
Ba...Babeczki, nanodayo!
-
Oh! Babeczki! Shin-chan, sam je zrobiłeś?
-
Tak...nanodayo.
-
Dla mnie?! Ah, Shin-chan, jesteś taki kochany~ Nigdy bym się
nie spodziewał po takim tsundere! Ale zaraz...to o tym chciałeś...?
-
Nie... .
Shintaro, chcąc dodać sobie
odwagi, wyjął z torby swój Lucky Item i, ściskając go mocno,
wbił spojrzenie w podłogę.
-
To, co teraz ci powiem...- zaczął. – To...to, co teraz ci
powiem...masz to potraktować serio. Nie robię sobie z ciebie żartów,
nanodayo... . Bo...chodzi o to, że...ja...chcę...znaczy...
-
Eh? Co się stało, Shin-chan?
-
Kocham cię!- wypalił Midorima, zaciskając mocno powieki.-
Jesteś idiotą, Takao! Ciągle się wydurniasz i przedrzeźniasz mnie, i nie
cierpię tego w tobie! Zachowujesz się jak skończony dureń, i robisz z siebie
pośmiewisko, co gorsza, czasami wplątujesz w to także mnie! Jesteś zboczony i
niewyżyty, podrzucasz mi do torby nieocenzurowane czasopisma i chowasz moje
Lucky Itemy, kiedy się przebieram w szatni!
-
Ee...to nie brzmi, jakbyś był we mnie zakochany...
-
Ale mimo tego!- krzyknął Midorima, a zdając sobie sprawę z
tego, że jest za głośno, zniżył ton niemalże do szeptu.- Mimo tego...jako
jedyny uparłeś się, żeby się ze mną zaprzyjaźnić...chociaż ciągle cię
odpychałem i czasem mówiłem przykre rzeczy...i to ty...pocieszałeś mnie po
przegranej z Kuroko, a potem z Akashim...to ty płakałeś razem ze mną i...-
Shintaro zarumienił się, przypominając sobie, jak Takao go objął.- No,
nieważne. W każdym razie, jesteś idiotą...i cię kocham.
Nastała długa chwila ciszy.
Midorima wciąż gapił się w podłogę, nie wiedząc, co robić
dalej. W końcu jednak spojrzał na Takao. Był w szoku, kiedy
zobaczył jego łzy.
-
To...to co powiedziałeś, totalnie kłóci się ze sobą, ty
cholerny tsundere!- powiedział Takao, szybko przecierając dłońmi twarz.- To w
końcu masz mnie za durnia, który cię denerwuje, czy za oparcie, chłopaka,
którego kochasz?! W tej chwili mi odpowiedz!
Shintaro był zupełnie zaskoczony
jego reakcją. Patrzył w jego pałające dziwnym blaskiem
oczy, aż w końcu wystękał, dość niepewnie:
-
Za...durnia...którego kocham?
Takao spojrzał na niego z
niedowierzaniem, poczym, zupełnie nagle, parsknął śmiechem.
-
Z...z czego się śmiejesz, nanodayo?!
-
Bo....właśnie...właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem – odparł
Kazunari.- Dokładnie takiej, Shin-chan.
Midorima zarumienił się
intensywnie. Odchrząknął i zadał pytanie, które cisnęło mu się
na usta od kilku minut.
-
Czy...czy ty...?
-
Czy ja...?- Takao najwidoczniej nie rozumiał.
-
Czy ty czujesz...co ty czujesz? Do mnie...co czujesz?
Takao uśmiechnął się lekko,
poczym podszedł do Midorimy.
-
Może dzięki temu poznasz odpowiedź – powiedział i zrobił to, o
czym od tak dawna marzył Shintaro.
Pocałunek nie był tak delikatny,
jak to sobie wyobrażał zielonowłosy. Usta Kazunariego
nie musnęły jego warg, wręcz przeciwnie – złączyły się w
mocnym pocałunku. Midorima zastygł w bezruchu, spanikowany, nie wiedząc, co
zrobić, gdy nagle język Takao wślizgnął się do jego ust i zaczął się w nich
poruszać.
Dopiero po dłuższej chwili Takao
oderwał usta od jego ust, na koniec przesuwając
czubkiem języka po dolnej wardze Midorimy. Chłopak
uśmiechnął się z zadowoleniem.
-
Gdybyś jeszcze nie zrozumiał, Shin-chan, to kocham cię –
oznajmił wesoło Takao. A kiedy Midorima spłonął rumieńcem, dodał: - A, i
jeszcze jedno – mrugnął do niego okiem – jako ten ,,niewyżyty’’, w naszym
związku chcę być seme.
Choć mogłoby się zdawać, że to
niemożliwe, Midorima spurpurowiał do reszty.
-
Hm? E-E-Eh, Shin-chan, no nie mdlej mi tutaj! Ej, no...możemy
się przecież zamieniać, kochanieee~
Rajuśku! Cudne jak zwykle! Porażające w swojej perfekcyjności, genialne, słodkie, zabawne i kochane <3 Tak tylko przypomnę, że jest 23:55, a ja nie śpię tylko czytam Twoje opowiadania! Tak dla jasności- przeczytałam prawie wszystkie, ale tak mnie pochłonęły, że nie nadążałam nad komentarzami, ale spokojnie, wszystko nadrobię!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Megan
Słodki i ciekawy wpis. Opowiadania tego typu ścinają czasami z nóg. Dobrze prowadzisz fabułę.
OdpowiedzUsuń