[LS] Rozdział szósty

„Miłość jest... Ech. Mam dosyć.”



    Po przyjemnym prysznicu i nie tak przyjemnym spotkaniu mojego krocza i ręcznika Midorimy, wyszedłem z szatni i ruszyłem szkolnymi korytarzami w kierunku wyjścia ze szkoły. Na zewnątrz słońce powoli zachodziło, a mnie nieszczególnie się spieszyło, więc szedłem powoli, dłonie wcisnąwszy do kieszeni spodni.
    Było całkiem miło i przyjemnie, dopóki nie przytelepał się Ryouta-Idiota.
    Kiedy usłyszałem za sobą kroki i obróciłem głowę, by sprawdzić, kto mnie śledzi, zauważywszy moje spojrzenie, Kise fuknął na mnie cicho. Obrócił łeb w stronę okien, jakbym właśnie poważnie go obraził.
    Wzruszyłem ramionami i szedłem dalej. Sądziłem, że na tym się skończy, ale Pan Popularny w końcu do mnie podszedł.
–    Nie myśl sobie, że to koniec, Aomine-kun – burknął.- Na jutrzejszym treningu zgniotę cię na kwaśne jabłko!
–    Ile jeszcze razy muszę cię pokonać, żebyś zrozumiał, że nie dasz mi rady?- westchnąłem.
–    Pokonałeś mnie dopiero jeden raz!
–    Mało ci?
–    Nie oceniaj mnie pochopnie po jednym razie, Aomine-kun! Jutro dam ci popalić!
–    Jutro skończy się tak samo jak dzisiaj.- Popatrzyłem na niego z ukosa.- Ale proszę bardzo, staraj się. Może zapewnisz mi odrobinę rozrywki.
    Przeszliśmy razem do holu i obaj zmieniliśmy obuwie. Czułem na sobie nieprzyjemne spojrzenie Kise, które powoli zaczynało mnie irytować. Co ja mu takiego zrobiłem? To on dowalał się do mojej przyszłej dziewczyny! Przecież wystarczyło na niego ledwie zerknąć, żeby móc ocenić jak wielkie miał powodzenie u dziewczyn. Co on się tak uwziął na moją Kagami?!
–    Ej – zaczepiłem go, kiedy wychodziliśmy razem ze szkoły. Pomarańczowe promyki zachodzącego ponad koronami drzew słońca grzały przyjemnie, ale wszystko wokół powoli zaczęło tonąć w cieniach.
–    Co?- bąknął Ryouta, patrząc na mnie niepewnie i poprawiając swoją torbę.
–    Co...- zacząłem. Uniosłem pięść do ust i odchrząknąłem cicho, rumieniąc się lekko i odwracając spojrzenie od natarczywego wzroku Kise.- C-co ci się w niej podoba...?
–    Ech?- Kątem oka widziałem, że Ryouta wytrzeszczył na mnie lekko oczy, a potem spoważniał nieco i obrócił głowę przed siebie, patrząc w alejkę, którą szliśmy.- To... Znamy się już od dawna – mruknął.- Poznaliśmy się w gimnazjum, byliśmy w tej samej klasie. Z początku nawet nie zwracałem na nią uwagi, witałem się z nią jak z każdą inną koleżanką... Wiesz, nie mówię tego, bo się tym szczycę, czy coś, ale od zawsze otaczało mnie dużo dziewczyn. Podobam im się i zapraszają mnie wszędzie, domagają się mojej uwagi... tylko ona jedna była inna – westchnął cicho, uśmiechając się nieznacznie.- Prawie  mnie ignorowała! Nigdy nie próbowała mi się podlizywać, nie obsypywała mnie komplementami i nie wypytywała o mnie, nie kłóciła się z innymi dziewczynami o to, że próbuje mieć mnie tylko dla siebie. Przy niej zawsze czuję się jak zwykły chłopak! Nie jakiś tam podbijający świat początkujący model, ale jak zwykły chłopak.- Kise wzruszył ramionami, uśmiechając się teraz szerzej.- Poza tym jest urocza! Ma śliczne oczy i ładną buzię! Może i trochę ciężko ją dostrzec, bo nie jest zbyt widoczna, ale z pewnością jest piękna! I mądra! Och, i czasem mówi naprawdę miłe rzeczy!
–    Czyli bujasz się w niej, bo jest jedyną dziewczyną, która cię olewa?- Tak to przynajmniej rozumiałem.
–    Noo, jeśli już musisz tak to nazwać...- westchnął ciężko Kise, spoglądając na mnie ze zrezygnowaniem.- Oczywiście, w trzeciej klasie gimnazjum już przestała być jedyną, ale ja i tak zdążyłem się zakochać, więc nie robi mi to różnicy! No a ty? Trochę mnie zaskoczyło, że tak szybko zwróciłeś na nią uwagę, w końcu znacie się dopiero od paru dni, prawda?
–    Miłość nie patrzy na to, ile się ludzie znają – oznajmiłem, unosząc dumnie podbródek.- To jest ta wyjątkowa miłość, miłość od pierwszego wejrzenia! Jak tylko ją zobaczyłem, od razu poczułem, że to ta jedyna. To jest, rozumiesz, wyższa fizjologia.
–    Fizjologia...?
–    Czuję, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Poza tym...- dodałem, przecierając dłonią kark.- Wy-wysłała mi serduszko!
–    Ech?! Co takiego?!- wydarł się Kise, gapiąc się na mnie z niedowierzaniem.- Ale jak to?! Gdzie ci niby wysłała?!
–    Na telefon.
–    Nie wierzę! Pokaż mi to!- zażądał, marszcząc gniewnie brwi.
    Wzruszyłem ramionami, po czym wyjąłem z kieszeni komórkę i wszedłem w skrzynkę odbiorczą. Odnalazłem właściwą wiadomość i pokazałem ją Ryoucie. Oczywiście, to ja sobie wysłałem to serduszko, ale może dzięki temu facet się załamie i da sobie spokój?
–    Ja...- Kise wpatrzył się wielkimi, pełnymi niedowierzania oczami w ekran.- A-ale... ale jak to...? N-nie znacie się długo...
–    Widzisz, Kise, mówiłem ci, że to wyższa fizjonomia.
–    Filozofia...- wymamrotał, powoli odwracając wzrok przed siebie, jednak wbijając go raczej w ziemię.- Ale... nie rozumiem. Nie... nie, to jeszcze nic nie znaczy!- powiedział, potrząsając głową.- Mogła się pomylić, albo... albo coś w tym stylu. Znam ją i wiem, że ona by czegoś takiego nie wysłała... Zwłaszcza obcemu chłopakowi!
–    Wiesz, jak się ludzie na imprezach poznają, to wymienianie się e-mailami jest ostatnią rzeczą, jaką robią – zauważyłem z uśmieszkiem.- Mówię ci, między nami zaiskrzyło. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
    Przez chwilę szliśmy obok siebie w milczeniu. W sumie to Kise wyglądał na tak przybitego, że nawet trochę mi się go żal zrobiło, ale wiedziałem, że jeśli powiem mu prawdę, to jemu będzie żal mnie – i to w znaczeniu, o jakim wolałem nie myśleć.
    Zasrany przystojniaczek, takiemu to dobrze... Tyle może mieć cycków na własność!
–    Naprawdę ją lubisz?- zapytał po chwili.
    Popatrzyłem na niego, milcząc parę sekund.
–    No – odparłem. Byłem tego pewien. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
–    Jeszcze się nie poddałem – ostrzegł, spoglądając na mnie ze złością.- Ale jeśli... jeśli wybierze ciebie, to lepiej się pilnuj. Bo jeśli ją skrzywdzisz, to nigdy ci tego nie wybaczę!
–    Raczej będę miał gdzieś twoje wybaczenie – bąknąłem.- Pomijając fakt, że jej nie skrzywdzę. Psychicznie – dodałem po namyśle, drapiąc się po brodzie. No bo jakby nie patrzeć, fizycznie mogłem ją trochę skrzywdzić, kiedy nadejdzie TA pora...
–    Och, mam na myśli to, że nie dam ci spokoju, jeżeli zranisz uczucia Kurokocchi!- Ryouta sapnął z irytacją.- Rany, chyba w nią zwątpię, jeśli naprawdę wybierze ciebie...
–    Dobra, wyluzuj, co się tak zaraz spinasz... Czekaj.- Popatrzyłem na niego z zaskoczeniem.- Kto to jest „Kurokocchi”?
–    Kuroko Tetsuna!- krzyknął.- Rozmawiamy o niej od wyjścia ze szkoły, głąbie!
–    Co?- bąknąłem. Przeszukałem pamięć, szukając w myślach wspomnienia twarzy dziewczyny o nazwisku „Kuroko”.
    … To ta, co ma dwie równiny zamiast cycków?
–    Yyy...- zamrugałem, odwracając powoli wzrok od Kise i gapiąc się przed siebie.- To ty... bo ja... nie chodziło...
–    Co?- Kise patrzył na mnie, wyraźnie poirytowany.- Możesz po ludzku?
–    Znaczy bo...- zerknąłem na niego, rumieniąc się.- M-mnie o Kagami chodziło...
–    Oooch, ahaaa!- Ryouta zaśmiał się lekko, uśmiechając szeroko. Przez kolejny moment szliśmy w milczeniu; Kise uśmiechnięty, ale ja dość sceptycznie nastawiony, ponieważ dobrze wiedziałem, co się za chwilę stanie.- Zaraz, co takiego?!- wykrzyknął blondyn, stając jak wryty i gapiąc się na mnie w oniemieniu.- Podoba ci się Kagamicchi?!
    Przystanąłem, odwracając się do niego z westchnieniem. Gapiłem się na niego kilka długich sekund, po czym odwróciłem wzrok i, rumieniąc się, skinąłem głową.
–    Kagamicchi...- wyjąkał Kise, ruszając powoli naprzód.- Podoba ci się Kagamicchi... A-ale jak ona może ci się podobać? Znaczy no, nie jest jakoś szczególnie brzydka, ale jej brwi...
–    Hej, i kto to mówi, co?- warknąłem ze złością.- Tobie podoba się laska, która z powodzeniem mogłaby uchodzić za faceta! To pedalskie!
–    N-nie obrażaj Kurokocchi, jej p-pie-rsi s-są u-urocze...!- Twarz Kise przybrała teraz kolor dojrzałego pomidora.
–    Ona wcale nie ma piersi! Nie to co Kagami...- dodałem, rumieniąc się.- Ona jest uosobieniem kobiecości... Te krągłe kształty, długie włosy... uhm... i krągłe kształty...
–    Mhm, wymyślisz coś jeszcze?- Ryouta patrzył na mnie sceptycznie kątem oka.- Mogę ci podpowiedzieć, że ma jeszcze długie włosy.
–    Wal się, Kise! Kagami jest piękna i jest miłością mojego życia, okej?! Jakiś problem?!
    Kise otwierał już usta, ale po chwili namysłu zamknął je i popatrzył na mnie z lekkim zaskoczeniem.
–    Nie – powiedział, najwyraźniej dziwiąc się samemu sobie. Następnie uśmiechnął się szeroko i zaczął promienieć tak bardzo, że nabrałem wrażenia, iż nastało południe, a nie godzina prawie dziewiętnasta.- Oczywiście, że nie, Aominecchi!
–    Aominecchi?- Spojrzałem na niego z obrzydzeniem.
–    Cieszę się, że podoba ci się Kagamicchi!- wykrzyknął radośnie Ryouta.- Co prawda znam ją dopiero od roku, ale zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, więc wiem o niej to i tamto! Postaram się pomóc ci zdobyć jej serce, Aominecchi!
–    Nie, czekaj, możesz mnie tak nie nazywać?
–    Mówię tak to osób, które szanuję – powiedział niewinnie Kise.
–    Gdzieś mam twój szacunek! Jeszcze pięć minut temu mówiłeś mi „Aomine-kun”!
–    To było zanim dowiedziałem się, że nie zależy ci na mojej Kurokocchi!- wykrzyknął z zaskoczeniem blondyn.
–    Czyli szanujesz mnie, bo mam w dupie twoją dziewczynę?
–    Nie, to nie tak!- oburzył się.- Dzisiaj na treningu byłeś świetny, Aominecchi! Szanuję cię przez twoje umiejętności, ale nie zacząłem cię tak nazywać, bo sądziłem, że jesteśmy rywalami! Ale teraz, skoro okazało się, że od samego początku chodziło ci o Kagamicchi, nie mam powodu, żeby cię nienawidzić. Och, ale czekaj...- Kise zmarszczył lekko brwi.- Właściwie to dlaczego sądziłeś, że kocham się w Kagamicchi?
–    Ech? No...- zastanowiłem się przez chwilę.- Wtedy, w mojej klasie, tak się przymilałeś do niej i gadałeś o byciu menadżerem dziewczęcej drużyny...
–    Nie przypominam sobie czegoś takiego – stwierdził.- Jeśli już się do kogoś przymilam, to do Kurokocchi. Przecież to ją komplementowałem!
–    M-może zrobiłeś to, żeby wzbudzić zazdrość w Kagami? Skąd miałem wiedzieć?- sapnąłem z irytacją.- Akurat wtedy za bardzo o tym nie myślałem, okej? Wkurzyłeś mnie i tyle!
–    Hmm... Cóż, mniejsza o to.- Ryouta wzruszył ramionami, rozluźniając się.- Możemy zawiesić broń, Aominecchi! Ja kocham Kurokocchi, ty kochasz Kagamicchi, wszystko jasne! Może zagramy one on one, co? Chciałbym się z tobą jeszcze raz zmierzyć!
–    Po kiego grzyba?- mruknąłem.- Poza tym, skąd weźmiesz piłkę?
–    Mieszkam niedaleko, zgarniemy piłkę ode mnie i pójdziemy na boisko!
–    Nie dzisiaj, Kise, głowa mnie boli...- skłamałem. Ojciec wspominał mi kiedyś, że to najprostszy kobiecy sposób, żeby facet się od niej odwalił.
–    Dam ci jakieś tabletki przeciwbólowe!
    Spojrzałem na niego powoli, marszcząc brwi. Nie zadziałało?
    Twardy koleś.
–    Nie chce mi się, okej?- mruknąłem.- Dopiero co skończyliśmy trening! Chcę wrócić do domu, wykąpać się i iść spać. A wcześniej pooglądam jeszcze Mai-chan...
–    No weź, Aominecchi! Na treningu nie pokazałem ci wszystkiego!
–    Zdecydowanie nie chcę widzieć „wszystkiego”. Chociaż już widziałem... Ale i tak pod tym względem też jestem lepszy – dodałem, uśmiechając się do niego znacząco i zerkając na jego krocze.
–    Przyznaję, że owszem, jesteś, ale...
–    Ech? Serio?- zdziwiłem się.- Nie wstydzisz się tak po prostu do tego przyznać?
–    Hm? Nie, nie wstydzę...- odparł, zaskoczony.- Poza tym, przecież to dopiero pierwsza klasa liceum! Wciąż rosnę!
–    No tak, ale w takim wypadku ja też – zauważyłem.
–    Po prostu cię przegonię, jeśli będę odpowiednio dużo ćwiczył!
–    Ech?!- Spojrzałem na niego, zszokowany.- To na to są jakieś ćwiczenia?!
–    No pewnie – zdziwił się.- Przecież też je robisz, no nie?
–    N-nie...- pokręciłem przecząco głową.
–    Serio?!- wykrzyknął Kise, wytrzeszczając na mnie oczy.- Więc co, ty tak bez ćwiczeń, tak... tak naturalnie?!
–    Tak.- Tym razem skinąłem głową, rumieniąc się lekko.
–    Jak to możliwe?! Przyznaj się, że jakieś suplementy bierzesz!- warknął, wytykając na mnie oskarżycielskim gestem palec.
–    No nic nie biorę, no, przysięgam!- Przyłożyłem prawą dłoń do serca, a lewą uniosłem.- Nigdy nie brałem i nigdy jakoś nie ćwiczyłem, chyba że... no nie wiem, nieświadomie?
–    Jak niby da się to robić nieświadomie?! Ćwiczysz właśnie po to, żebyś był lepszy!
–    Cz-czyli może być jeszcze większy?- Popatrzyłem na swoje krocze, a potem na Kise.
–    Pewnie tak – westchnął ze zrezygnowaniem.- A-ale i tak cię prześcignę! Po prostu będę dużo ćwiczył.
–    Ej, może dasz mi kilka wskazówek, jak mam ćwiczyć, co?
–    Możemy ćwiczyć razem – powiedział Ryouta.- No chodź, mieszkam niedaleko!
    Przełknąłem ciężko ślinę, myśląc gorączkowo. Nie żebym narzekał na moje przyrodzenie, ale jeżeli rzeczywiście mogło stać się jeszcze większe, to chyba powinienem spróbować, nie? W końcu to, że rozmiar nie ma znaczenia, to kompletna bujda! Dziewczyny lubią duże członki, a jeśli będę miał nie tylko odpowiednio dużego, ale i będę wymiatał w różnych technikach, Kagami będzie moja.
    Przygryzłem lekko wargę, wyobrażając sobie, jak wije się pode mną i krzyczy sprośne rzeczy. Uśmiechnąłem się z rozmarzeniem, a potem otarłem kącik ust, ze ślinki, która tam napłynęła, po czym spojrzałem na Kise.
–    No dobra, chodźmy. Chcę mieć większego, przyda się to. No i Kagami też się spodoba, no nie?
–    Cóż, gdyby cię dzisiaj widziała, pewnie już by jej się spodobał!- Kise uśmiechnął się szeroko.
–    M-mówisz?!- wykrzyknąłem, rumieniąc się intensywnie.- My-myślisz, że powinienem jej go pokazać?!
–    No jasne! Ona uwielbia te sprawy!
–    Poważnie?!- Spojrzałem na niego gorączkowo, ale po chwili zacząłem się wahać. Podrapałem się po karku, nieco poważniejąc.- Ehm... To znaczy, że ktoś już jej...?
–    Wiesz no, w gimnazjum na przykład ja – powiedział.- Też wcale nie mam takiego małego, więc nawet mnie pochwaliła! Chociaż bardziej mi zależało na pochwale Kurokocchi...
–    Była z wami?!- wykrzyknąłem z niedowierzaniem. Czułem, jak moje serce bije mocno w klatce piersiowej, jakby coś rozrywało je na strzępy, a potem te strzępy gryzło i szarpało. Cholera, to zazdrość! To zazdrość, prawda?!
–    Tak – odparł swobodnie Kise, jak gdyby nigdy nic.
    Nie mogłem uwierzyć, że chłopak, obok którego właśnie szedłem, pokazywał swojego penisa Kagami i Kuroko. Czy robili coś jeszcze? Bałem się o to zapytać, ale musiałem. Musiałem wiedzieć, czy miłość mojego życia miała już za sobą swój pierwszy raz, czy jednak mogłem mieć nadzieję na bycie jej jedynym...
–    Zrobiliście coś więcej?- zapytałem cicho.
–    Wiesz no, Kagamicchi najbardziej lubi wsady, więc jak wsadziłem kilka razy, to była całkiem podekscytowana! Do tego stopnia, że potem sama się za to wzięła. Nawet Kurokocchi się przyłączyła do nas.
    O. Mój. Boże.
    Kise miał trójkącik?!
    I Kagami jednak nie była dziewicą?! Wsadzała sobie jego...?!
    Nie. Nie, nie mogłem o tym myśleć. Moje serce eksplodowało w piersi, miałem wrażenie, że dostałem palpitacji, albo zawału, czy jakiegoś innego gówna, przez które zaraz padnę na mój martwy ryj i umrę.
–    Nienawidzę cię, Kise – wyszeptałem, odwracając od niego głowę i próbując powstrzymać łzy. Mój świat runął w gruzach. Na zawsze.
–    Ech? Dlaczego, Aominecchi?- spytał z troską blondyn.- Uraziłem cię jakoś? Nie chciałem...
–    Uraziłeś mnie, oczywiście, że mnie uraziłeś! Odebrałeś mi dziewczynę, którą kocham, zanim w ogóle ją poznałem!
–    Co?- bąknął Ryouta.- Mówisz o Kagamicchi...? Och, już rozumiem!- wykrzyknął, po czym dotknął mojego ramienia i uśmiechnął się pocieszająco.- Spokojnie, Aominecchi! Dawno tego nie robiliśmy, więc jeśli zaprosisz Kagamicchi i jej pokażesz, to na pewno jej się spodoba! W końcu jesteś lepszy ode mnie!
–    Ale ona już... ona już z tobą...!
–    Wiesz no, w Ameryce pewnie więcej takich widywała...
–    W Ameryce też?!- wrzasnąłem, wpatrując się w niego.- C-co mi los za miłość wybrał?! T-to odzwierciedlenie moich żądz, tak?! Ale przecież nie byłem aż tak niegrzeczny!
–    O czym ty mówisz, Aominecchi?- Kise zmarszczył z troską brwi.
–    Jak to o czym?- wymamrotałem, straciwszy siły na cokolwiek. Człapałem alejką powoli, niechętnie – ja, wrak człowieka, którym niegdyś byłem.- Pokazywałeś Kagami swojego penisa i wsadzałeś go jej...
–    CO?!- wrzasnął z przerażeniem Ryouta, odskakując ode mnie.- O czym ty pleciesz, do cholery?! Że niby co pokazywałem?! I że niby co robiłem?! I to z Kagamicchi?!
–    To o czym  mówiłeś przez cały ten czas?- nie rozumiałem.
–    A o czym ty mówiłeś?- zapytał, przerażony.- Boże, Aominecchi... My wcale nie rozmawialiśmy o twoim potencjale, prawda...?
–    Ech?- bąknąłem, gapiąc się na niego. Poczułem, że gdzieś od północy zawiał zimny wiatr, zamrażając moje ciało i mózg.- Ech?
–    Na początku powiedziałeś, że jesteś lepszy, a potem zaczęliśmy gadać o twoim potencjale, bo jest większy od mojego...- mamrotał Kise. Westchnął ciężko, kryjąc twarz w dłoniach.- Boże... chodziło ci o penisy?
–    No bo... no bo mam większego...- wydukałem.
–    Argh! Potencjał, idioto! Potencjał masz większy! Właśnie to pokazałem Kagamicchi w trzeciej klasie gimnazjum! MÓJ POTENCJAŁ! A potem graliśmy w kosza, bo ona jest dobra we wsadach! ROBIŁEM WSADY, a potem ona TEŻ ROBIŁA WSADY, a potem Kurokocchi się do nas PRZYŁĄCZYŁA! Ale ona nie robiła wsadów, bo jest słodziutka i niziutka...- dodał, uśmiechając się głupkowato i kryjąc dłońmi zarumienione policzki. Po chwili jednak spojrzał na mnie ze złością.- Jesteś zboczeńcem, Ahominecchi! Jak mogłeś myśleć o takich zbereźnych rzeczach?!
–    Czekaj, czyli Kagami jest dziewicą?
–    Tak! Nie! Znaczy...! Rany, skąd niby mam to wiedzieć?!
–    Uff...- odetchnąłem z ulgą, uśmiechając się i ocierając dłonią czoło z mentalnego potu.- Całe szczęście, jeszcze nie jest za późno...
    Kise milczał, wciąż gapiąc się na mnie ze złością. Po chwili odwrócił głowę przed siebie, ale im dłużej szliśmy, tym bardziej jego mina zmieniała się na zamyśloną. Nagle przystanął, wpatrując się we mnie.
–    Aominecchi?
–    No, co tam?- zapytałem, promieniejąc dobrym humorem.
–    Skoro cały czas miałeś na myśli pe...penisy... To myślałeś, że jakie będę z tobą ćwiczenia robił?
    Zamrugałem, gapiąc się na niego bezmyślnie.
    Och.
    Okej, teraz zrobiło się niezręcznie.
    Twarz Kise czerwieniła się coraz mocniej i mocniej, a ja zacząłem się obawiać, że nie przestanie, dopóki się nie odezwę. Co będzie, jeśli dalej będę tak milczał? Zrobi się czarna? Wybuchnie?
    Nabrałem oddechu, szykując się do odpowiedzi.
    A potem spiąłem mięśnie nóg i zacząłem spieprzać, aż się za mną kurzyło.
    Okej, czyli od dziś przestaję chodzić do szkoły. Super.
    Najwyraźniej i tak nie robię się przez nią mądrzejszy.

8 komentarzy:

  1. Przynajmniej wyjaśnili sobie, że chodziło im o dwie różne dziewczyny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszasz. Sama nie wiem czy shipowac AoKaga czy AoKise w tym opowiadaniu. Ale robi się ciekawie. Można powiedzieć, że Aomine ma momenty dość bezcenne.
    A teraz pytanie dnia - gdzie jest mój ukochany i najwspanialszy Akashi??!! Bo przecież on musi tu byc i być z Kuroko co nie? Nawet jak nie jest w tym samym liceum co oni. Musi się za chwilę pojawić! Błagam!
    Ach i nie mogę się doczekać na następny odcinek MNU!
    Więcej Akashiego!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AoKaga xD Pozwólmy sobie na wytchnienie od yaoi i poświęćmy trochę miłości pairingom hetero xD
      A Akashi jeszcze będzie miał swoje wejście smoka, spokojnie xD

      Usuń
  3. Pff..
    Aomine, ty życiowy nieogarze.
    Kise ci tu mówi jaki słodki.. To znaczy słodka jest Kuroko a ty o Kagami myślisz. No wiesz ty co?! I ta, ja nadal czekam aż przyjdzie Akashi do Kuroko. Ship życia.
    No, tak ogólnie ciekawe opowiadanie, także ten, serduszko ci zostawiam <3 ale...
    Kagami jako kobieta- niewyobrażalne. Gdzieś widziałam błędzik Ale w poprzednim rozdziale, więc go jeszcze dopisze jak znajdę.
    Weny i jajek poświątecznych ;)

    ~Rin AKashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, no nie wiem, czy tutaj będzie AkaKuro, nie wiem... nie mogę wam tego zdradzić, przykro mi xD
      Jeśli jest błędzik, to niech sobie zostanie... błedy to rzecz ludzka, zwłaszcza Yuukisiowa, także... xD
      Dziękuję, i też smacznego poświątecznego jajka! c:

      Usuń
  4. Buhahahaa!!!! ;D
    No, aż się popłakałam!
    Uwielbiam to opowiadanie. Zawsze mogę liczyć na to, że się przy nim odprężę i poprawię sobie humor.
    Dziękuję Ci :* Jesteś najlepsza!
    Życzę dużżżoooo weny i czasu ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! :D Miałam pewne obawy, że nie przyjmiecie pozytywnie opowiadania hetero z moich łapek, ale widać, że jednak jest dobrze xD
      Również pozdrawiam! c:

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń