[MnU] Odcinek 2

Moda na Uke
Odcinek 2



    Pogoda nie różniła się wiele od wczorajszej, jednak i tym razem Kuroko złożył obietnicę, a raczej sam zwyczajnie zaprosił kogoś na spotkanie, dlatego nie mógł się teraz wycofać. Założył wygodne dżinsy i najładniejszą koszulę, którą kupił mu kiedyś jego brat Kise - koniec końców była to randka.
    Kiedy poprzedniego wieczora zadzwonił do Kagamiego, by zaprosić go do baru, musiał przyznać sam przed sobą, że zaczął odrobinę się denerwować. Odkąd zerwał ze swoim poprzednim chłopakiem, dość długo nie miał nikogo innego, nie tylko dlatego, że tęsknił za tamtym. Trochę obawiał się znów zaangażować w kolejny związek, który prawdopodobnie skończy się szybciej, niż by chciał.
    Ale Takao miał rację - nie może odmawiać sobie szczęścia posiadania przy sobie kogoś, w kim odnajdzie wsparcie i otuchę, kto będzie go kochał i troszczył się od niego. Sam zresztą miał w sobie mnóstwo uczuć, które pragnął dla kogoś przelać. I nie były to braterskie uczucia, które okazywałby Kise czy Aomine.
    Chciał się zakochać. Chciał kochać kogoś, tęsknić za nim leżąc samotnie w łóżku, wymieniać się smsami i uśmiechać się jak głupi do telefonu przy każdym otrzymanym od niego smsie, tak jak kiedy był w gimnazjum i liceum, kiedy ta szczenięca miłość sprawiała, że był lekki jak piórko i, krocząc, niemalże unosił się w powietrzu. Gdy uśmiechał się do swoich myśli, ignorując ciekawskie i zaniepokojone spojrzenia ludzi, kiedy nie spał pół nocy w oczekiwaniu na kolejny dzień, gdy miał spotkać się z ukochanym, kiedy widok jego nagiego ciała i pocałunki, którymi go obdarowywał, zapierały mu dech w piersi, kiedy były dla niego wszystkim...
    Tęsknił za tym uczuciem. I, jeśli Kagami naprawdę tak go kochał, to zazdrościł mu tego uczucia.
    Chociaż rano poinformował braci o swoim spotkaniu z Kagamim, dla pewności zostawił w kuchni informację, że wyszedł i będzie wieczorem. Kise po ciężkim dniu w pracy często dostawał zaników pamięci, a jeśli wracał do domu wykończony, lepiej było go nie denerwować jeszcze bardziej.
    Zamknął za sobą drzwi i otworzył szybko parasol, by nie zmoknąć w ulewie. Chowając klucze do kieszeni płaszcza, ruszył pospiesznie w kierunku umówionego miejsca. Miał nadzieję, że wybrał odpowiednie, ponieważ restauracja wydawała mu się zbyt poważna ( i nie wyobrażał sobie siedzącego w niej Kagamiego ), kawiarnia... no cóż, wątpił, by Kagami z przyjemnością zasiadł do stoliczka, by napić się kawki i zjeść ciasteczko... przebywanie na zewnątrz w taką pogodę nie wchodziło w grę, a każde inne miejsce, takie jak na przykład kino, wydawało mu się zbyt hetero.
    Z kolei bar, który wczoraj znaleźli on i Takao, był nie tylko przytulny i serwował smaczne jedzenie, ale także zapewniał prywatność - sala była duża i po części podzielona na boksy ze stolikami. Właśnie przy takim miał zamiar usiąść i w końcu, po prawie dwóch tygodniach, odpowiedzieć na wyznanie Kagamiego.
    Znał go już od dość dawna. Poznali się w dniu zakończenia liceum, podczas imprezy, którą zorganizował dla Tetsuyi Kise - zaprosił mnóstwo zarówno swoich jak i jego znajomych, podobnie jak Aomine. To właśnie on przedstawił mu Kagamiego. Na początku niewiele ze sobą rozmawiali, ale wkrótce okazało się, że potrafią znaleźć wspólny język - którym była głównie koszykówka. Spotykali się od czasu do czasu w dniach wolnych od zajęć na uczelni Kuroko i w szkole Kagamiego, najczęściej grając w kosza na ulicznym boisku. Po trzech latach ich przyjaźni, kiedy Taiga ukończył już szkołę i został młodszym aspirantem straży pożarnej, wyznał Tetsuyi, że kocha go już od dłuższego czasu.
    Kuroko był naprawdę zaskoczony. Kagami był dużym facetem, mógł go wręcz określić jako dość dzikiego i momentami nawet agresywnego, nie spodziewał się, że może on darzyć kogoś tak silnym uczuciem. Chociaż bardzo go lubił, zawsze sądził, że to taki typ faceta, który będzie z dziewczyną po prostu dla przyjemności - może i będzie coś tam do niej czuł, ale niezbyt silnego.
    A tu proszę... Jakiś czas temu, pewnego słonecznego dnia, po 1on1, kiedy leżeli na trawie przy boisku, zdyszani, zmęczeni, a jednocześnie w jakiś sposób odprężeni i szczęśliwi, Kagami, rumieniąc się na twarzy powiedział mu...
- Kuroko, ja się kocham ciebie w tobie chyba się...
- Proszę?- Kuroko aż usiadł, patrząc na niego zaskoczony.- Nic nie zrozumiałem, Kagami-kun.
- No bo...- Taiga odwrócił od niego głowę, czerwieniąc się jeszcze bardziej.- Bo mnie nie słuchasz! Teraz tego nie powtórzę!
- No dobrze, jak chcesz - westchnął Tetsuya, przeczesując palcami włosy.- Właściwie to trochę zgłodniałem, może pójdziemy do...?
    Kagami usiadł raptownie, patrząc na niego uważnie.
- N-nie ciekawi cię, o co mi chodziło?- bąknął.
- Hm? Powiedziałeś, że tego nie powtórzysz - zauważył chłopak.
- No... yyy... - Taiga przełknął głośno ślinę i spuścił wzrok na swoje dłonie.- K... Kuroko?
- Tak?
- Bo ja... t-to pierwszy raz, kiedy się tak czuję...
- Eh? Chcesz wymiotować?- zaniepokoił się Kuroko.
- Nie o tym mówię!- warknął Kagami.- Rany... ch-chodzi o to, że... Zakochałem się w tobie... - I nagle zaczął mówić tak szybko, jakby ktoś naładował w nim baterię.- Kocham cię już od dłuższego czasu, myślę że od, lubię twoje oczy, chociaż czasem mnie, no tak od dwóch lat cię kocham, przerażają, zwłaszcza jak je wytrzeszczysz, i kolor twoich włosów też lubię i w ogole uważam, że jesteś, naprawdę cię kocham, przystojny i jakbyś chciał, bo ja wiem, że jesteś, to ja z tobą z chęcią, gejem znaczy jesteś, i ja też to lubię, znaczy chłopaków lubię, znaczy no, gejem też jestem i to lubię w sumie, znaczy, kurwa!- Kagami walnął pięścią w piłkę.- Kocham cię od dwóch lat i chciałbym z tobą być na poważnie! Proszę, zaopiekuj się m... nie, nie, czekaj, to JA się tobą zaopiekuję, tak, to właśnie to chciałem powiedzieć, co ty o, aha i w ogóle to mam ochotę cię pocałować, no, co o tym myślisz?
    Tetsuya uśmiechnął się na to wspomnienie. To był pierwszy raz, kiedy to jemu wyznano uczucia, w dodatku, jak na takiego silnego faceta, Kagami był naprawdę uroczo zawstydzony tym, co mówił.
    Ale nieważne jak bardzo to wyznanie było "kochane", Kuroko potrzebował czasu. Każdy w takiej sytuacji by potrzebował - lubił swojego przyjaciela, bardzo go lubił, ale nie miał pewności, czy aż do tego stopnia, by się z nim związać.
    Sporo o tym myślał zeszłej nocy i w końcu postanowił. Nie mógł dłużej zwodzić Kagamiego i kazać mu czekać.
    Usiadł przy stoliku w boksie, a kiedy podeszła do niego kelnerka z kartą, poinformował ją, że czeka na przyjaciela. By mogła go do niego skierować, opisał krótko jego wygląd i póki co poprosił o szklankę soku.
    Oparł się wygodnie o miękkie obicie kanapy otaczającej stolik. Obok siebie położył płaszcz, ponieważ najbliższy wieszak znajdował się dość daleko od miejsca, w którym siedział, a nie chciał ryzykować ewentualnej "cichej" kradzieży.
    Trochę się denerwował. Ale nic dziwnego, w końcu chodziło o sprawę wielkiej wagi. Zerknął na zegarek na swojej ręce. Kagami powinien przyjść za jakieś dziesięć minut. Miał nadzieję, że nic go po drodze nie zatrzyma. Ile razy czytał czy widział w "Seme życiu" jak los igrał z zakochanymi, jak wydarzały się wypadki, telefony nagle były rozładowane, lub zepsute, zero kontaktu z nieobecnym.
    Wziął głęboki wdech i upił łyk świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Uspokój się, upominał się w myślach, Kagami zaraz przyjdzie, zjemy coś, napijemy się, porozmawiamy i wszystko sobie wyjaśnimy.
- Przepraszam za spóźnienie!- rozległ się nagle czyjś zdyszany głos.
    Kuroko spojrzał, zaskoczony, na wysokiego mężczyznę o czerwonych włosach z czarnymi końcówkami, który rozpiął swoją kurtkę, zdjął ją z muskularnego ciała i rzucił na kanapę, siadając obok niej, naprzeciwko Tetsuyi. Wbił w niego spojrzenie dzikich oczu o kolorze dojrzałej wiśni, przyglądał się intensywnie, z lekkim niepokojem.
- Nie spóźniłeś się - powiedział spokojnie Kuroko.
- Ah, serio?- bąknął nerwowo.- Zapomniałem komórki i... yyy, nie wiedziałem, która godzina.
    Tetsuya westchnął cicho, patrząc na niego sceptycznie. Gdyby jednak coś go zatrzymało, pewnie umierałby tu ze zmartwienia, nie mogąc się z nim skontaktować.
- Zamówmy coś do jedzenia - mruknął, otwierając kartę i przeglądając Menu.
- Uhm.- Kagami skinął głową i również wziął swoją do ręki, którą przyniosła wcześniej kelnerka.- D-długo na mnie czekałeś?
- Nie, przyszedłem niedawno - odparł chłopak.- Miałeś dzisiaj wolne, tak?
- Taaa, nie ma zbyt dużo kotów do ratowania - westchnął Kagami.- Wiedziałem, że na początku będę zajmował się takimi błahostkami, ale bez przesady... odkąd pracuję w straży pożarnej, uratowałem setki tysięcy kotów, które utknęły na drzewie, większość z resztą na tym samym... i codziennie albo sprzątam dziedziniec, albo uzupełniam wodę w wozie, albo go myję... ani razu nie potrzebowali wsparcia aspirantów.
- Cierpliwości, Kagami-kun, to dopiero początki. Poza tym, moim skromnym zdaniem, to właśnie dobrze, że jest tak mało pożarów. Nie wiem, jak ty uważasz.
- Yyy, no jasne, że się cieszę - bąknął Kagami, rumieniąc się delikatnie.- Ale zostałem strażakiem po to, by ratować ludzi, a nie koty, które i tak mają... ileś tam żyć.
    Przerwali rozmowę, kiedy podeszła do nich kelnerka, uśmiechając się sympatycznie i trzepocząc rzęsami w kierunku Kuroko. Kagamiemu wyjątkowo się to nie podobało, ciskał jej dość nieprzyjemne spojrzenia, choć i tak nie bardzo zwracała na to uwagę.
- Co dla panów?- zaszczebiotała.
- Poproszę sałatkę z wakame i takoyaki - powiedział Tetsuya.
- Oczywiście.- Kelnerka zapisała jego zamówienie w notatniku.- A dla pana?- zwróciła się do Kagamiego dość obojętnie.
- Takoyaki, kurczaka terijaki, yakisobę, yakitori, tempurę, ikayaki, tonkatsu i sukiyaki - podyktował szybko Kagami, po czym bezceromialnie rzucił kartę na stolik.
- E...ehm... p-przepraszam bardzo, czy może pan po-powtórzyć?
    Kagami westchnął ciężko, by okazać jej zniecierpliwie i dać do zrozumienia, że kiepska z niej pracownica. Powtórzył zamówienie raz jeszcze, a kobieta, przygryzając wargę i marszcząc brwi, zapisała wszystko pospiesznie, po czym odeszła.
- Więc...- zaczął Kagami, przebierając nerwowo palcami, oczywiście pod stołem, by Tetsuya tego nie widział.- C-co u ciebie? Sporo się nie widzieliśmy.
- Nic szczególnego.- Kuroko wzruszył lekko ramionami.- Przygotowuję właśnie pracę na temat wychowywania dzieci. Za dwa miesiące rozpocznę praktyki jako opiekun przedszkolaków, jeśli się wykażę, być może nawet mnie tam zatrudnią.
- To naprawdę świetnie.- Kagami uśmiechnął się do niego.- Będę trzymał za ciebie kciuki! Kise pewnie szaleje ze zmartwienia.
- Ciągle pyta mnie, jak mi idzie, i nie jest w stanie zrozumieć, że jest jedyną osobą, która non stop przeszkadza mi w pisaniu - westchnął Kuroko.- Ciesz się, że nie masz rodzeństwa, Kagami-kun.
- Takiego jak on? Bogu dziękuję - roześmiał się Taiga.- Dobrze, że chociaż masz Aomine.
- Jeśli nie przychodzi do mnie ze swoimi głupimi pisamki, pytając, czy nie mam ochoty się przy nich odprężyć, to faktycznie potrafi być pomocny, gdy odgania od mojego pokoju Kise-kuna.- Kuroko uśmiechnął się lekko.- Cieszę się, że rodzice go adoptowali, nawet jeśli jest takim napalonym zboczeńcem.
    Kagami również się do niego uśmiechnął, starając się nie gapić na niego maślanym wzrokiem. Kuroko wyglądał dziś naprawdę świetnie. Oczywiście, Taiga był pewien, że spodobałby mu się nawet przebrany za śmietnik, ale dzisiaj Tetsuya przewyższył sam siebie.
    Przyszła kelnerka z ich zamówieniem - a raczej z zamówieniem Kuroko i częścią zamówienia Kagamiego. Życzyła im smacznego i oddaliła się, znów posyłając Kuroko znaczący uśmiech.
- S-spodobałeś jej się - burknął Kagami.
- Tak myślisz?- Kuroko poczuł, że jego serce zabiło odrobinę mocniej. Czyżby Kagami był o niego zazdrosny? To było poniekąd urocze.- Całkiem ładna. Aż szkoda, że nie interesują mnie kobiety.
- Nigdy nie myślałeś, żeby się z jakąś związać? Mówiłeś, że była kiedyś taka jedna, która bardzo się tobą interesowała, ale udawałeś, że tego niezauważasz.
- Zostałem homoseksualistą przez Aomine-kuna - westchnął Kuroko.- Ilekroć przyprowadzałem do domu jakąś koleżankę, mierzył ją spojrzeniem, głównie zwracając uwagę na biust. To były bardzo żenujące sytuacje, dlatego postanowiłem, że nigdy żadnej nie będę miał.
- Uhm...- Kagami zamrugał niepewnie.
- Żartuję - powiedział spokojnie Kuroko.- Mam szacunek do kobiet i lubię je, ale nie wystarczająco, by którąś pokochać. Moją pierwszą miłością był chłopak i, chociaż świat jest pełen pięknych kobiet, podobali mi się tylko mężczyźni. Nie uważam, by było to coś złego.
- Ja tak samo - powiedział Kagami z nerwowym uśmiechem.- Ale, ty już o tym wiesz.
- Tak, wiem. Właśnie w tej sprawie cię tu zaprosiłem.- Kurokoko nawet nie skończył jeść swojej sałatki, kiedy do stolika podeszła kelnerka, zabierając puste już talerze po posiłkach Kagamiego i wymieniając je na następne, przepełnione aromatycznymi potrawami.
- R-rozumiem, że już podjąłeś decyzję?- bąknął Kagami, natychmiast pakując do buzi ogromny kęs kałamarnicy.
- Tak.- Kuroko skinął głową.- Przepraszam, że trwało to tak długo, ale... poważnie nad tym myślałem.
- To... bardzo mnie to cieszy - mruknął Taiga.- Uhm... w-więc jak?
- Hm? Nie chcesz poczekać, aż skończymy jeść?
- N-no w sumie...- Faktycznie, jeśli po odmowie straci apetyt, zmarnuje się całkiem smaczne jedzenie. Kagami powrócił więc do posiłku, podobnie jak Kuroko. Ale, choć żaden z nich się nie odzywał, obaj myśleli o tym samym.
    Po tym, jak kelnerka zabrała ostatnie talerze Kagamiego, mężczyźni siedzieli w milczeniu jeszcze przez dłuższy czas. Kagami czuł, jak jego dłonie pocą się z nerwów, z kolei Kuroko z niepokojem nasłuchiwał swojego serca, które biło równym rytmem w szybkim tempie.
    W końcu jednak odetchnął głęboko i spojrzał na Kagamiego, który obserwował go w napięciu.
    Zaczął mówić.

***

    Tego dnia Kise czuł się naprawdę zmęczony. Sesja trwała całe sześć godzin z trzema krótkimi, piętnastominutowymi przerwami, i tylko na jednej znalazł czas by zadzwonić chociaż do Aomine. Chociaż bardzo go kusiło by skontaktować się z Kuroko i zapytać, jak idzie mu spotkanie, powstrzymywał się ostatkiem woli. Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo jego młodszy braciszek byłby na niego zły, gdyby przerwał jakiś ważny moment.
    Uśmiech na twarzy przywróciła mu świadomość, że już za chwilę spotka się ze swoim chłopakiem. Napisał do niego smsa, że wpadnie po pracy, w końcu ostatni raz widzieli się dość dawno, nic więc dziwnego, że blondyn się za nim stęsknił.
    Choć, szczerze mówiąc, był trochę zły na Kasamatsu, że ten się do niego nie odzywał i zawsze to on, Kise, musiał pisać do niego jako pierwszy.
    Mieszkanie Kasamatsu mieściło się w wysokim, zadbanym bloku położonym w jednej ze spokojniejszych ulic Tokio. Posiadał standardowe zabezpieczenie w postaci kodu otwierającego drzwi, którego Kise nauczył się na pamięć szybciej, niż mieszkający tu Yukio.
    Idąc przez korytarz na siódmym piętrze, wyciągał już z kieszeni spodni klucze. Oczywiście, miał swoje własne, choć minął ponad rok nim Kasamatsu zgodził się dorobić jedne dla niego.
- Kasamatsu-senpai!- zawołał Kise od progu, trącając biodrem drzwi, które zamknęły się z cichym trzaskiem. Ściągnął z siebie płaszcz oraz buty, po czym ruszył do salony.- Kasamacchi, już jestem!
- Aa, cześć...- mruknął Yukio, wychodząc ze swojej sypialni.
    Kise spojrzał na niego zaskoczony, widząc, że ma na sobie zwykłe spodnie od dresu i koszulkę, w których zwykł spać.
- Obudziłem cię?- zapytał, podchodząc do niego.
- Taa, niedawno wróciłem z nocki i spałem do teraz. Znaczy, przebudziłem się, jak do mnie napisałeś, nawet chciałem wstać, ale... byłem zbyt śpiący.
- W porządku, chociaż mogłeś napisać, wpadłbym później, żebyś mógł się wyspać.- Kise objął go i nachylił się, całując delikatnie jego usta. Z przyjemnością pogłębiłby pocałunek, jednak Yukio położył mu dłonie na torsie i odsunął go od siebie, odwracając głowę, lekko zarumieniony.
- Uhh, jak tam w pracy?- mruknął, kierując się do kuchni.
- D-dobrze - odparł Kise automatycznie, patrząc na niego. Czyżby coś się stało?- Długo spałeś?
- Jakieś siedem godzin - odpowiedział, zerkając na zegar wiszący nad drzwiami kuchni.- Chcesz coś do picia?
- Sam nie wiem...- Kise podszedł do styropianowego pudełka leżącego na blacie kuchennym i zajrzał do niego.- Jeśli jesteś zmęczony, to może jednak wrócę do domu, w końcu, jakby nie patrzeć, sam się wprosiłem. Żywiłeś się jedzeniem na wynos przez cały czas, kiedy się nie widzieliśmy?- zapytał z lekkim uśmiechem, zamykając wieczko pudełka i podchodząc do Yukio, by go przytulić. Chłopak jednak czmychnął z jego objęć, sięgając po szklankę i napełniając ją wodą z kranu.
- Nie, raz po raz... Uh, sam sobie czasem coś ugotowałem, jeśli miałem czas.
- Rozumiem... Przygotować ci coś, zanim wyjdę?
- Jak chcesz.- Kasamatsu cmoknął ustami, jakby zirytowany.
    Kise przygryzł wargę. Coś było zdecydowanie nie tak. Kasamatsu nigdy się tak wobec niego nie zachowywał... To nie był pierwszy raz, kiedy przychodził do niego, gdy ledwie się obudził, czasem bywał nawet w gorszych humorach, ale i tak jakoś zagadywał, pytał o pracę, jego braci, o plany na najbliższy czas... Może nigdy przesadnie nie ciągnęło go do czułości, ale jeszcze nigdy nie odepchnął swojego chłopaka.
- Kasamacchi...?
- Mm?- Yukio patrzył w blat kuchenny, trzymając dopiero co opróżnioną szklankę.
- Czy coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowanego.
    Kasamatsu westchnął cicho, zamykając oczy i przecierając dłonią kark.
- Ostatnio trochę dzieje się w pracy, niezbyt się wysypiam...- wymruczał.
- Ah... w takim razie, wracaj do łóżka - powiedział Kise, uśmiechając się delikatnie.- Ugotuję ci coś i zostawię w lodówce, odgrzejesz sobie, jak wstaniesz.
- Dzięki - mruknął, odwracając się i idąc z powrotem do sypialni.
    Kise przełknął ciężko ślinę, starając się nie zawrócić go i nie poprosić o pocałunek na do widzenia. W końcu zawsze się nim żegnali.
    Spokojnie, Ryouta, on jest po prostu zmęczony - pocieszał się w myślach, powstrzymując łzy. Pewnie ma zły dzień, sporo pracy na głowie... po prostu nie myśli o takich błahostkach jak pożegnalny buziak.
    To jeszcze nie koniec świata. Zadzwoni do niego wieczorem i może umówią się na kiedy indziej. Powinni w końcu spędzić ze sobą trochę czasu, może nawet uda mu się namówić go na załatwienie sobie wolnego weekendu? Wyjadą gdzieś nad morze, albo w góry, spędzą ze sobą romantyczne chwile, na chwilę zapomną o codzienności.
    Uśmiechnął się do siebie, czując, że to dobry pomysł, po czym, z tą dodającą otuchy myślą, zabrał się za gotowanie.
    Już nie mógł doczekać się wieczora.


2 komentarze:

  1. “Oczywiście, Taiga był pewien, że spodobałby mu się nawet przebrany za śmietnik, ale dzisiaj Tetsuya przewyższył sam siebie.”
    Ja to tu tylko zostawię, bo mi się spodobało 😂.
    Biedny Kise, już czuję co się święci :((((

    Mam nadzieję, że cię nie wkurzę, komentując większość starszych rozdziałów XD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym wypadku! Zawsze jest miło dostać komentarz od czytelnika >///<

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń