Jego smukłe
plecy wyraźnie rysowały się pod ciasnym, czarnym kombinezonem. Kiedy podniósł
ręce do góry, by odłożyć na górną szafkę niewielki pakunek, do którego nie
miałam możliwości wglądu, ujrzałam, jak mięśnie mu się napinają. Nie musiałam
widzieć jego twarzy, by wiedzieć, że się uśmiechnął. Zdawał sobie sprawę z
tego, że chłonę wzrokiem każdy jego, nawet najmniejszy, ruch.
-
Jak dziś spędziłaś dzień?- zagadnął, kocim ruchem podchodząc
do okna i wyglądając przez nie. Jego srebrzyste włosy poruszyły się szybko, na
krótki moment zasłaniając delikatną skórę jego przystojnej twarzy.
-
Zajmowałam się rachunkami – mruknęłam w odpowiedzi.-
Odbierałam telefony. Loz dzwonił. Wygląda na to, że znalazł kilku ochotników.
-
Świetnie.- Skinął lekko głową.- Niedługo będziemy mogli
wcielić w życie nasz plan.- Nagle spojrzał na mnie, jakby wpadł na jakiś
błyskotliwy pomysł.- Mam ochotę napić się czegoś. Co powiesz na szampana?
-
Nie mamy jeszcze dla czego świętować – zauważyłam.
-
Ależ, moja droga...- Kadaj uśmiechnął się do mnie w połowie
delikatnie, w połowie lubieżnie.- To zalążek zwycięstwa. Poza tym, nie
potrzebuję okazji, by się z tobą napić, nie sądzisz?
-
Oczywiście.- Skinęłam głową.
Patrzyłam, jak z gracją podchodzi
do szafki i wyciąga z niej butelkę szampana i dwa
smukłe kieliszki na wysokich nóżkach. Wszystko to położył na
stoliku, przy którym siedziałam dość sztywno, a następnie, stanąwszy przy mnie
i przyglądając mi się z lekkim uśmiechem, otworzył butelkę, by rozlać musujący
napój do szklanych naczyń.
Podły drań. Dobrze wiedział, jak
bardzo mnie pociąga i w jaki sposób moje ciało reaguje
na jego bliskość. Doskonale bawił się moim kosztem, czerpiąc
jak najwięcej przyjemności i satysfakcji z tego faktu.
Miałam nadzieję, że kiedyś się
doigra. Że kiedyś to on będzie mnie ubóstwiał i straci dla
mnie głowę. A ja będę uśmiechać się do niego i wodzić go za
nos, jednocześnie biorąc wszystko, czego pragnę.
Podał mi kieliszek, swój także
podniósł. Usiadł na krawędzi stołu, jego czarna peleryna,
wykonana z wysokiej jakości skóry, zafalowała lekko, wydając
z siebie charakterystyczny dźwięk.
Stuknęliśmy delikatnie
kieliszkami i w tym samym czasie upiliśmy po niewielkim łyku.
Kadaj uniósł dłoń i przyjrzał się krystalicznie czystemu
naczyniu. Podpierając się drugą dłonią o stół, skrzyżował nogi w kostkach i
zamachał nimi lekko.
-
Widziałem się dzisiaj z Nii-sanem – powiedział i spojrzał na
mnie z ukosa.- Przelotnie, ale zawsze.
-
Którego brata masz na myśli?- zapytałam, biorąc kolejny łyk
musującego napoju, który pozostawiał w moim gardle zabawne uczucie pękających
bąbelków.
-
Claude’a – odparł, jakby to było dość oczywiste.- Pomachałem
mu, ale mnie zignorował.- Wzruszył ramionami.- Chyba nie przepada za swoją
rodziną.
Za starą rodziną – pomyślałam,
przywołując w wyobraźni jego przyjaciółkę Tifę, oraz
dwójkę dzieci, które przygarnął: chłopca o imieniu Denzel, i
dziewczynkę, Marlene. Choć nie byli parą, razem opiekowali się i wychowywali
dwójkę młodych.
Zastanawiałam się czasem, czy
kiedyś i ja będę miała dzieci.
Póki co, po części miałam Loza...
-
Nie cieszysz się, że wróciłem dziś wcześniej?- zapytał Kadaj,
patrząc na mnie zza kurtyny włosów. Zapatrzyłam się w jego prawe oko: w kolorze
morskiego błękitu, z czarną pionową źrenicą, której zielona otoczka nadawała
demonicznego wyglądu.
Tak piękne i niebezpieczne
jednocześnie...
-
Oczywiście, że się cieszę – powiedziałam z cichym
westchnieniem, spuszczając wzrok. Byłam już zmęczona jego grą. Nigdy długo nie
wytrzymywałam. Przeklinałam się za moją uległość, ale z drugiej strony po
części cieszył mnie fakt, że Kadaj to lubi.
-
Nie wyglądasz na taką – mruknął.
Nie widziałam już jego twarzy,
jedynie dłoń opierającą się o stół. Odłożył kieliszek obok
niej – był już pusty – a potem położył ją delikatnie na moim
policzku i odgarnął mi włosy, jednocześnie unosząc moją twarz ku górze.
-
Nie lubię, kiedy na mnie nie patrzysz – powiedział, patrząc mi
prosto w oczy i kręcąc delikatnie głową, jakby chciał do pewnego stopnia
zobrazować swoje słowa. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej. Kąciki ust
były tylko odrobinę uniesione. Poczułam, że kciukiem dotyka mojej dolnej wargi,
a potem opuszcza na nią wzrok, jakby zastanawiając się, czy zasługuję na to, by
ktoś tak boski jak on, pocałował mnie.
Na szczęście długo się nad tym
nie rozwodził. Przymknęłam oczy, czując zawstydzenie,
kiedy jego usta dotknęły moich. Droczył się, jak zawsze,
zaczynając ledwie od muśnięcia, by potem przycisnąć je nieco mocniej. Nie
zamykał oczy, by obserwować moje reakcje; niczym naukowiec obserwujący swój
obiekt badawczy. Pozwalałam mu na to, po części dlatego, by go nie zdenerwować:
po części, by nie psuć tej szczególnej atmosfery, która w takich momentach
zawsze nam towarzyszyła.
Kadaj wysunął język i przesunął
jego koniuszkiem po mojej wardze, patrząc na mnie z
wyższością. Kolejna jego ulubiona gierka. Wiedziałam, do
czego zmierzał: odsunął się ode mnie, i, wciąż patrząc na mnie, tym razem z
wręcz drwiącym uśmieszkiem, zeskoczył ze stołu i ruszył tyłem do drzwi
sypialni. Kiedy do nich dotarł, odwrócił się do mnie plecami, otworzył drzwi i
zerknął na mnie przez ramię.
-
Hm – uśmiechnął się niemal zwycięsko, unosząc lekko głowę, po
czym wszedł do środka, pozostawiając otwarte w geście zaproszenia drzwi.
Wypiłam szybko resztę szampana,
czując, że zaschło mi w gardle. Odstawiłam kieliszek
delikatnie drżącą ręką, a następnie wstałam i, poprawiwszy
swoją sukienkę, udałam się do sypialni.
Kadaj stał już przy łóżku i
zdejmował z siebie powoli kombinezon: zaczynając od
naramienników, potem od górnej części i płaszcza, kończąc na
dolnych partiach. Usiadł na brzegu łóżka i rzucił mi krótkie spojrzenie.
Podeszłam do niego powoli,
czując, że obserwuje mnie zza zasłony srebrzystych włosów. Nic nie mogło umknąć
jego oczom. Stanęłam przed nim, a on podniósł się: był ode mnie
wyższy o głowę. Nachylił się delikatnie, krzywiąc w bok
głowę i pocałował mnie, tym razem normalnie. Zamknęłam oczy, kładąc dłonie na
jego klatce piersiowej. Pod palcami wyczuwałam jego nabrzmiewające sutki:
jedyna reakcja, której nie mógł przede mną ukryć. Nawet zwykłe pocałunki tak na
niego działały. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona.
Przesunęłam powoli dłońmi po jego
umięśnionym brzuchu, nie przerywając
pogłębiających się pocałunków. Sięgnęłam do jego rosnącej
erekcji i przesunęłam wzdłuż niej dłonią.
-
Hora, hora – wymruczał Kadaj, uśmiechając się lekko.-
Spieszysz się gdzieś?
Przygryzłam lekko wargę, czując
rumieńce na policzkach. Ile jeszcze razy ma zamiar
zatrzymać moje serce tym uśmiechem...?
Objął mnie w pasie, sięgając
dłońmi do zamka sukienki. Rozpiął go powolnym ruchem, a
kiedy suknia opadła na ziemię, zajął się również i pozostałą
bielizną. Obróciliśmy się o 180 stopni i Kadaj pchnął mnie delikatnie na łóżko.
Klęknął przede mną i, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku, rozchylił moje
nogi.
Sapnęłam głośno, zanim jeszcze
poczułam jego oddech na wrażliwej skórze. Opadłam na
łóżko, czując, jak przyspiesza mi nie tylko oddech, ale i
tętno. Przygryzłam mocno wargę, kiedy język Kadaja zaczął przesuwać się po
czułych okolicach. Palce zacisnęłam na pościeli, powstrzymując odruch złączenia
nóg.
Ciepły, wilgotny i wprawiony –
takimi słowami mogłabym określić jego język. Choć tyle
czasu byłam przy boku Kadaja, wciąż nie mogłam przyzwyczaić
się do jego obłędnych technik poruszania nim. Zresztą, nie tylko nim...
Zaczęłam jęczeć przy co drugim
oddechu. Kadaj nie miał zamiaru sprawić, bym tak
szybko doszła: to była ledwie gra wstępna, ale właśnie przy
takiej często kończyłam mając na koncie minimum jeden orgazm.
Bałam się unieść głowę, by na
niego spojrzeć. Jestem pewna, że mnie obserwował,
czekając tylko, aż to zrobię i albo dojdę, albo zatracę się
w jego oczach i znów zawładnie całą mną, będzie mógł robić, co tylko zapragnie.
Nie mogłam stracić całkowitej
kontroli. Nawet jeśli walka z samą sobą była trudniejsza
niż walka z najgroźniejszymi bestiami tej planety.
Kiedy Kadaj oderwał się ode mnie,
odetchnęłam głośno, niemalże z ulgą. Patrzyłam, jak
powoli wchodzi na łóżko, stając nade mną okrakiem, zakrada
się niczym kot, płynnymi, pełnymi gracji ruchami. Obserwuje mnie uważnie, jakby
czekał, kiedy krzyknę, kiedy spróbuję uciec.
Jeszcze nigdy nie uciekłam...
Ułożył się na mnie, całując mnie
w usta. Czułam, że czubek jego członka nabija się na
mnie delikatnie, jednak nie wchodzi głębiej. Znów te zabawy,
znowu mnie drażni, kusi, bym sięgnęła po owoc zakazany.
-
Nee...- wymruczał, całując mój dekolt.- Jak bardzo sprawia ci
przyjemność mój dotyk?
Nie odpowiedziałam, wsunęłam
jedynie palce w jego gładkie włosy, rozkoszując się
miękkością jego warg na moim ciele.
-
Jak długo potrafisz wytrzymać?- pytał między pocałunkami.- Jak
bardzo pragniesz, bym posunął się dalej? Jak bardzo pragniesz mieć mnie w
sobie? Powiedz mi...powiedz mi wszystko, kochanie.
Nie oczekiwał odpowiedzi. Jego
słowa miały służyć jedynie temu, bym zareagowała w
odpowiedni sposób: to było kuszenie, perfekcyjne uwodzenie,
tak bardzo w jego stylu. Całując moje piersi i przygryzając lekko sutki, zaczął
powoli wsuwać się we mnie, centymetr po centymetrze. Jęknęłam głośno,
zaciskając palce na jego włosach. Czułam, że wypełnia mnie całą, jakby był
elementem mojego własnego ciała, mojej duszy, który odłączał się ode mnie bez
mojej woli. Nie chciałam, by się odsuwał, nie chciałam, by odchodził: pragnęłam
go z całych sił i z całego serca, pragnęłam, by został przy mnie już na zawsze.
Kiedy zaczął się poruszać,
przestałam myśleć o czymkolwiek, po prostu łącząc się z nim.
Kadaj uniósł się lekko i patrzył
teraz na mnie z góry. Uśmiech na jego twarzy zniknął,
zostawiając jedynie wyraz zadowolenia i przyjemności.
Oddawał się jej całkowicie, poświęcał całego siebie tym wyjątkowym chwilom...i
mnie.
-
Przyjemnie ci?- zapytał cicho, pożerając mnie wzrokiem.-
Pragniesz więcej? Chcesz mocniej? A może szybciej? Albo...może chciałabyś
przejąć inicjatywę?- Roześmiał się.- O nie, na to ci nie pozwolę. Nie dziś –
dodał, kręcąc głową i przyspieszając ruchy biodrami.
Jęczałam pod nim i wiłam się,
czując, jakby leżała na posłaniu z ognia, którego języki
otaczały całe moje ciało, bijąc je niczym niewidoczne baty,
a to tylko potęgowało przyjemność, którą odczuwałam.
Chciałam już dojść...i
jednocześnie pragnęłam, by ta chwila nigdy się nie skończyła.
Kadaj pochylił się nade mną,
chwytając moje lewe udo i unosząc je delikatnie. Znów
przyspieszył, jego ruchy były teraz mocniejsze,
gwałtowniejsze. Również i on był na skraju; chyba bardzo mu tego brakowało.
Napierał na moją nogę coraz
mocniej, ale nie zwracałam na to uwagi. Nawet, jeśli bolało,
przyjemność tłumiła wszystko inne.
-
Oh, tak...doskonale – jęczał cicho, przymykając oczy, czego
bardzo żałowałam. Lubiłam dochodzić, kiedy patrzeliśmy na siebie nawzajem.
Nigdy nie kochaliśmy się z
zabezpieczeniami, nigdy też Kadaj nie wyjmował ze mnie
członka przed wytryskiem. Dlatego i tym razem poczułam
ciepłą, płynną substancję, która zaczęła mnie wypełniać. Oboje z Kadajem
doszliśmy, jęcząc i dysząc ciężko. Poczułam, że obejmuje mnie i przytula do
siebie. Ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi, by móc się uśmiechnąć bez
żadnych konsekwencji.
Leżeliśmy tak w objęciach przez
dłuższy czas, milcząc i dochodząc do siebie, kiedy
usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi.
Westchnęłam cicho, dobrze
wiedząc, kto przyszedł.
-
Nie zwracaj na niego uwagi, niech puka – powiedział Kadaj, a
ja wyczułam, że się uśmiecha.
-
Potem znów będzie płakał, że go ignorujemy – westchnęłam.
-
Masz za miękkie serce, jeśli chodzi o Loza.
-
Ktoś musi mieć.
-
Hmhm. To prawda.- Kadaj pogłaskał mnie delikatnie po włosach i
pocałował lekko w czoło.- Jeśli masz siły, idź otworzyć. Ja się nie ruszam.
Uśmiechnęłam się ponownie,
zamykając oczy.
Nic się nie stanie, jeśli raz na
jakiś czas zignoruję resztę świata.
O mój Boże! Zakochałam się po przeczytaniu tego opowiadania~! To było po prostu boskie, wspaniałe, idealne... @.@ Kadajizm osiągnął u mnie w tej chwili poziom krytyczny xD
OdpowiedzUsuńEch, nie wiem, co napisać, mam pustkę w głowie, ale wiem z doświadczenia, że dla autora jest ważny każdy ślad zostawiony przez czytelnika, dlatego właśnie zaznaczam, że czytałam, podobało mi się i chcę więcej takich opowiadań! Więcej Kadaja!
Świetnie dobrałaś pierwszoosobową narrację, przy czym nie zdradziłaś praktycznie żadnej z cech głównej bohaterki - to znaczy imienia, wyglądu itp. Tylko ubranie i mniej więcej wzrost, ale to było potrzebne do wczucia się w postać z opowiadania - właśnie dzięki twoim trafnym zabiegom dostałam rumieńców i mnie również przyspieszyło serducho, kiedy to czytałam ^^
Więcej, więcej, więcej! Składam zamówienie na więcej Kadaja~!
Wodospadów weny i czasu na pisanie~! ♥
Bardzo dziękuję i cieszę się, że Ci się spodobało! To moje pierwsze opowiadanie tego typu, dlatego bałam się, że coś mi jednak nie wyszło i nikomu się nie podoba ;_; Także ogromnie ucieszył mnie Twój komentarz, bardzo dziękuję! *kłania się*. Dzięki Tobie wiem, że jednak warto od czasu do czasu napisać coś z Final Fantasy, Kadaj to oczywiście faworyt, a zaraz za nim Cloud xD Postaram się wkrótce coś nabazgrolić ^^
UsuńPozdrawiam cieplutko
~ Yuuki