Stalker

    Remus już po raz czwarty tego wieczora wziął głęboki oddech. Nogi zaczynały go powoli boleć od ciągłego krążenia po pokoju, a ciśnienie podskakiwało gwałtownie za każdym razem, gdy jego wzrok zawędrował w kierunku okna.
    Znowu tam był.
    Jego stalker.
    Nie miał pojęcia kto to, ani dlaczego w ogóle uwziął się akurat na nim – był przecież zwykłym, szesnastoletnim chudym chłopakiem o siwych włosach i zielonych oczach. Możliwe, że był to jakiś mugol, który zwęszył jakoś, że Lupin co miesiąc przy pełni księżyca zamienia się w bestię, ale to było mało prawdopodobne. Wprowadzili się tu przecież zaledwie pół roku temu i właściwie był to pierwszy miesiąc, kiedy Remus mógł spędzić w swoim pokoju.
    Czyżby inny wilkołak? Remus przełknął ciężko ślinę. Słyszał, że niektóre wilkołaki zbierają się w watahach i tworzą pewnego rodzaju sekty, knując przeciwko ludziom. Może to jeden z nich przybył tutaj, aby go zwerbować?
    Już wolałby wścibskiego mugola.
    Młody Lupin znów westchnął ciężko i, wykręcając nerwowo dłonie, powolutku, na palcach zbliżył się do okna. Ostrożnie wyjrzał przez firankę i rozejrzał się szybko po ulicy.
    Nawet tego nie musiał robić – tajemniczy stalker stał tam, gdzie zawsze, czyli tuż przed linią drzew rosnących w starym sadzie, którego otaczały zniszczone, podziurawione resztki czegoś, co wiele lat temu musiało być płotem. Jabłonie rosły w równej odległości, ale ponieważ od praktycznie całych dekad nikt nie dbał o sad, zarósł on nieproszonymi drzewkami i krzewami, o chwastach już nie wspominając.
    Zdaniem Remusa jego stalker był mężczyzną. Stał ukryty w cieniu drzew, po pas zanurzony w zaroślach. Miał na sobie ciemny płaszcz oraz kapelusz, dłonie trzymał w kieszeniach. Całą sylwetką był zwrócony w kierunku okna Lupina.
    Chłopak szybko cofnął się od okna i, oparłszy o ścianę obok, mocno zacisnął powieki. Stalker pojawiał się tam prawie każdej nocy, czasami z krótkimi przerwami po dwa lub trzy dni. Remus nigdy nie zauważał, kiedy nadchodził – po prostu gdy wyglądał przez okno, on już tam był, zupełnie jakby wyrósł z ziemi.
    A może to ktoś z Ministerstwa? Remusa przydzielono pewnemu pracownikowi pod opiekę, aby dbał o jego bezpieczeństwo, a także by pilnował, żeby Lupin nikomu nie zrobił krzywdy. Sprawdzał, czy rodzice dobrze go ukrywają podczas pełni.
    Tylko że Remus poznałby tego człowieka od razu. Był sympatycznym gościem, miał poczucie humoru, nigdy w życiu więc nie zakradałby się w taki sposób, w dodatku każdej nocy.
    Lupin raz jeszcze nerwowo zerknął za okno – stalker wciąż tam był. Chłopak zaklął cicho pod nosem i szybko wyszedł ze swojego pokoju, następnie zbiegając po schodach i udając się do kuchni, gdzie znajdowały się drzwi wychodzące na ogród.
–    Gdzie ten cholerny kretyn...?- mruknął do siebie, zerkając za szybkę w drzwiach, w której mama powiesiła ozdobną firankę. Tego wieczora rodzice mieli pracować do późna, był więc zupełnie sam w domu.
    A jeśli stalker właśnie okrąża dom, by zakraść się na tyły? Remus przełknął ciężko ślinę i szybko sprawdził, czy drzwi są zamknięte. W momencie kiedy nacisnął klamkę, ktoś również to zrobił z drugiej strony.
–    Jasny gwint!- krzyknął Lupin, podskakując z przerażenia. Drzwi na szczęście okazały się zamknięte, więc mógł cofnąć się od szuflady z nożami, do której już chciał sięgać. Z mocno bijącym sercem zerknął za szybkę, ale jedyne co zobaczył, to znajomą przystojną twarz Syriusza Blacka.
    Przekręcił zamek i otworzył drzwi z rozmachem.
–    Hej, Lunio, coś ty tak przed chwilą krzy- Aaa!- Syriusz sam krzyknął, kiedy Remus nagle chwycił go za kołnierz i wciągnął do swojego domu, zatrzaskując za nim drzwi i ryglując je. Dysząc lekko, cofnął się od nich o krok, po czym dla pewności podsunął pod nie jeszcze krzesło.
    Dopiero wtedy odetchnął z ulgą.
–    Co ci tak długo zajęło, co?- syknął ze złością w stronę Blacka, który patrzył niepewnie na jego poczynania.
–    Ja też za tobą tęskniłem, jasne, poprzytulamy się później – zawołał Syriusz, nieco oburzony chłodnym powitaniem.- Myślisz, że tak łatwo jest uciec z kolacji pani Potter? Zrobiła tak pyszną zapiekankę, że grzechem byłoby nie zjeść dokładki...
–    Och, świetnie, więc ja tu sobie na ciebie czekałem w strachu i przerażeniu, martwiąc się o ciebie, a ty się spóźniłeś bo co? Bo musiałeś się nażreć?- Remus spojrzał na niego z niedowierzaniem.
–    Ile się spóźniłem? Kwadrans?- Syriusz wytrzeszczył na niego oczy, machnąwszy rękoma.- Przecież już jestem, cały i zdrowy i, owszem, nażarty, dziękuję, że pytasz. Dlaczego się w ogóle o mnie martwiłeś? Przecież to nie pierwszy raz, kiedy się spóźniam.
–    Bo on tu znowu jest!- jęknął Remus, patrząc na Syriusza niemal z żalem.
–    Kto?- Black zmarszczył brwi, po czym rozejrzał się wokół, jakby spodziewał się kogoś znaleźć. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.- Zapraszasz tu kogoś prócz mnie...?
–    Mówię o tym stalkerze!- Remus ze złością popchnął lekko Blacka.- Znowu stoi pod domem i gapi się w moje okno!
–    Serio?- Syriusz w końcu spoważniał. Minął Lupina i ruszył schodami na górę. Remus popędził za nim, a kiedy znaleźli się już w jego pokoju, stanął tuż za plecami Syriusza, który zerkał ostrożnie przez okno.
–    Widzisz?- szepnął, chwytając się jego ciepłej bluzy i wyglądając mu przez ramię.- Stoi tam...
–    No widzę, widzę...- mruknął Black z zastanowieniem.- I jesteś pewien, że go nie znasz?
–    A możesz mi powiedzieć, jak wygląda jego twarz? Bo ja niestety nie widzę z tej odległości – burknął sarkastycznie Remus, po czym z niepokojem zerknął na stalkera za oknem.- Stoi tam od godziny... Ja już tu od zmysłów odchodziłem, wiesz?
–    Spokojnie, Remusie.- Black odwrócił się do niego i uśmiechnął lekko.- Przecież nic ci nie grozi, drzwi są zamknięte, on tu nie wejdzie. Poza tym, teraz masz mnie do obrony – dodał, biorąc się pod boki.
–    No na pewno jeszcze ciebie będę bronił, jak nas zaatakuje – parsknął Remus, kręcąc głową. Syriuszowi mina zrzedła, ale zamiast wszcząć kłótnię, wyjaśnił cierpliwie:
–    Chodziło mi o to, że ja ciebie obronię...
    Lupin nagle wytrzeszczył oczy.
–    A jeśli to Voldemort?- zapytał z przerażeniem.
    Black nie mógł powstrzymać parsknięcia.
–    Lunio, daj spokój. Czego Voldemort miałby chcieć od szesnastoletniego chłopca? Naprawdę myślisz, że największy czarnoksiężnik wszech czasów miałby czas i ochotę, żeby przychodzić tutaj i gapić się w twoje okno, czekając nie wiadomo na co?
–    No...- Remus zagryzł wargę, mocno zażenowany. Powinien był się powstrzymać, nim wypalił tamtą głupotę, ale teraz już nic nie mógł na to poradzić.
–    Chodź do mnie.
    Syriusz uśmiechnął się do niego łagodnie, obejmując go w talii i przysuwając do niego. Lupin westchnął, odwracając od niego głowę. Nie miał ochoty na czułości, kiedy za oknem czatował być może jakiś chory psychol, ale Black był nieugięty. Musnął ustami, wciąż rozciągniętymi w uśmiechu, jego własne wargi, próbując przy tym patrzeć mu w oczy. Remus w końcu musiał niechętnie odwrócić wzrok ku nim, a ponieważ w szarych oczach Syriusza dostrzegł figlarne błyski, nie mógł się nie uśmiechnął. Black przecież starał się odwrócić jego uwagę od tamtego tajemniczego mężczyzny, chciał zająć czymś jego myśli, by Remus się już nie denerwował.
    To było kochane.
    I zasługiwało na nagrodę.
    Remus odwzajemnił więc pocałunek, przymykając z rozkoszą oczy i smakując usta Syriusza. Wsunął do nich leniwie język, natychmiast rozpoznając smak zapiekanki pani Potter, który obudził w nim lekki głód. Lupin objął Blacka ramionami, powoli przesuwając się do ściany – tej naprzeciwko okna – i przyszpilając do niej Syriusza. Lubił to robić, ponieważ była to jedna z niewielu okazji, kiedy górował nad swoim chłopakiem. Oczywiście, zawsze był od niego wyższy, ale tylko Black był od niego sprytniejszy i rzadko kiedy wpadał w zasadzki.
    Teraz jednak się udało.
    Syriusz oparł się z westchnieniem o ścianę, podczas gdy Remus oparł o nią dłonie, więżąc chłopaka między nimi. Nie przerywał pocałunków, a i Black nie wydawał się do tego spieszyć. Wręcz przeciwnie, okazywał wręcz uległość – nie próbował się wyrwać, uciec, czy chyłkiem zamienić strony i przyszpilić do ściany Lupina. Stał grzecznie w jego objęciach, sam również go przytulając i poddając się czułościom.
    Remus powoli i leniwie oderwał od siebie ich usta i uchylił powieki, by spojrzeć na Blacka. Syriusz był lekko zarumieniony, co zdarzało się wyjątkowo rzadko. Z westchnieniem oparł głowę o ścianę, wpatrując się w Remusa. Lupin nie zauważył nawet, kiedy przesunął dłonie na jego talię i wsunął je pod sweter i podkoszulek. Teraz gładził kciukami jego skórę, delikatnie łaskocząc.
–    Tęskniłeś za mną?- zapytał cicho.
–    Nie widzieliśmy się przez trzy dni.- Remus zmarszczył lekko brwi, rozbawiony. Kiedy Syriusz ułożył wargi w podkówkę, robiąc przy tym smutną minkę, Lupin wywrócił oczami.- Bardzo.
    To jedno słowo przywołało na przystojnej twarzy Blacka szeroki uśmiech. Chłopak przysunął do siebie Remusa, a ich biodra zetknęły się ze sobą. Lupinowi wydawało się, że Syriusz znów chce go pocałować... i nie mylił się, z tym, że Black ukrył twarz w zagłębieniu jego szyi i to tam rozpoczął buszowanie.
–    Syriusz, nie...- mruknął ze śmiechem Remus, jednak ani myślał się odsunąć, kiedy poczuł na wrażliwej skórze wargi Blacka.- To łaskocze...- Roześmiał się.
    Black zamruczał cichutko w odpowiedzi, dalej całując jego jego szyję i okolicę ramion, doskonale dostępną z powodu rozciągniętego dekoltu swetra. Podobało mu się chichotanie Remusa i dreszczyk, który wywoływał na jego ciele, a także fakt, że mimo protestów, Lupin ograniczał się jedynie do słabego, nie dającego żadnych efektów odpychania Syriusza.
–    Zrobisz mi malinkę, kretynie...- parsknął Remus, kiedy Black przyssał się z lubością do jego skóry.- Wiesz, ile się namęczyłem, żeby zbywać rodziców, kiedy pytali mnie o poprzednią?
    Syriusz także i tym razem go zignorował, a kiedy Lupin pisnął zabawnie, lekko się wyginając, w końcu oderwał usta od jego szyi i zlizał z niej jeszcze odrobinę swojej śliny. Następnie przyjrzał się swojemu dziełu i uśmiechnął się z zadowoleniem.
–    Powinienem ją podpisać – stwierdził. Remus wywrócił oczami, trochę poirytowany ale i rozbawiony.
–    Tak jakby ktokolwiek inny mi je robił – mruknął, przecierając dłonią gorące miejsce.
    Syriusz wyszczerzył do niego zęby, po czym zerknął na krocze swojego chłopaka. Przez spodnie nie było widać, czy pieszczota go podnieciła, ale na początku ich związku zwykle na tym etapie obaj już byli dość nakręceni.
    No, u Blacka akurat to się nie zmieniło.
–    Mi też zrób malinkę – zaproponował, chwytając dłoń Remusa i przyciągając go ku sobie. Ucałował delikatnie jej knykcie, patrząc w zielone oczy ukochanego.
–    Nie – zaśmiał się Lupin, nieco zażenowany.- Co powiedzą państwo Potter, a co gorsza James, kiedy zobaczą u ciebie malinkę, gdy wrócisz?
–    Hmm...- Black zastanowił się.- Pan Potter mrugnie porozumiewawczo okiem, pani Potter uśmiechnie się, a James...- Syriusz przybrał głupkowatą minę, po czym zaczął naśladować głos ich przyjaciela:- „Nasz Remus zamienia się w wilkołaka, a ta twoja Remus w co cię dziś zamieniła, co?”
    Lupin parsknął śmiechem, rozbawiony, odrzucając do tyłu głowę. Kompletnie zapomniał o stalkerze za oknem, całą swą uwagę skupił już na Syriuszu.
–    Chodź, Łapciu – zaśmiał się, ściskając jego dłoń i ciągnąc go za sobą w kierunku łóżka. Szeroki uśmiech na twarzy Blacka wyraźnie mówił, co o tym sądzi.
    Kiedy stanęli już przy łóżku, Syriusz minął Remusa, ściągnął z siebie bluzę, zostając w T-shircie i usiadł na miękkim materacu, podciągając również nogi, których stopy wcześniej uwolnił z butów. Lupin stał przez chwilę w miejscu, zagryzając wargę by powstrzymać uśmiech. Przyglądał się Blackowi, kiedy ten rozwalił się wygodnie na pościeli, podpierając łokciami i wyczekująco wpatrując się w swojego chłopaka.
    Remus w takich chwilach wciąż czuł się trochę zawstydzony, ale aura i jego piękny uśmiech, a przede wszystkich pełne figlarnych błysków szare oczy skutecznie niwelowały wszelkie chęci oporu.
    Przecierając dłonią kark, Lupin powoli wspiął się na łóżko i usiadł okrakiem na Syriuszu, zerkając na jego krocze. Usiadł na jego udach, dzięki czemu miał łatwy dostęp do paska oraz rozporka jego spodni. Black powoli opadł na materac, wzdychając cicho i z lekkim uśmiechem przyglądając się Remusowi.
    Przez chwilę siedzieli tak w milczeniu. Syriusz trzymał dłonie na udach Lupina, podczas gdy Remus uniósł nieznacznie jego koszulkę i powoli przesuwał palcem po skórze jego brzucha, kreśląc nieistniejące kształty tuż nad pionową linią czarnych włosków, rosnących pod pępkiem i niknących za paskiem spodni.
    Syriusz starał się być cierpliwy, ale samo spojrzenie Remusa, wbite w jego podbrzusze, wzbudzało w nim uczucie ekstazy. Kiedyś Lupin niby w żartach stwierdził, że jego włoski wyglądają całkiem seksownie, ale Black dobrze wiedział, że Remus mówił poważnie.
    Od tamtej pory starannie dbał o to, aby Lupin widywał je jak najczęściej.
    Jego myśli zmieniły tor – czy raczej wręcz się wykoleiły – kiedy Remus zaczął powoli rozpinać pasek jego spodni i odpinać rozporek. Black oblizał nerwowo wargi, zerkając to na dłonie Lupina, to na jego twarz. Uśmiechnął się lekko i zagryzł wargę, ledwie panując nad swoją niecierpliwością.
    Remus spojrzał na niego raz czy dwa, kiedy rozpinał jego spodnie i zsuwał je z jego bioder. Miał ochotę uśmiechnąć się, widząc to lekkie podenerwowanie u Syriusza, ale chwila była zbyt poważna, przynajmniej dla niego.
    Kiedy pozbył się z chłopaka spodni oraz bielizny i odsunął się, by sam się rozebrać, Black pospiesznie ściągnął z siebie całą resztę. Leżał teraz nagi, przyglądając się z odrobiną napięcia w rozbierającego się Remusa.
–    Nie zdejmuj sweterka – poprosił.
    Lupin zawahał się, bo trzymał już ramiona nad głową, gotów podciągnąć na plecach sweter oraz podkoszulek, by je zdjąć – dołu już się pozbył.
–    Lubię cię w nim – wyjaśnił Syriusz, śmiejąc się cicho z zażenowania.
–    Będzie mi gorąco – mruknął Lupin, znów siadając na nim okrakiem. Gdy już usiadł, ściągnął z siebie sweter oraz podkoszulek, to drugie odrzucił na ziemię, zaś sweterek na powrót naciągnął na ciało.
    Przesunął się bardziej na biodra Syriusza. Zebrawszy ślinę w ustach i przysunąwszy dłoń do ust, wypluł ją na palce, po czym rozprowadził na spodniej stronie członka Blacka, a następnie również po swoim odbycie. Rumieniąc się, uniósł własnego członka i jądra, by móc wygodnie „usiąść” na penisie Syriusza, po czym zaczął powoli przesuwać się w przód i w tył, pieszcząc w ten sposób męskość chłopaka po całej długości.
    Black na moment wciągnął do płuc powietrze, czując nieopisaną przyjemność, kiedy jego członek znalazł się między pośladkami Remusa. Wpatrywał się w ruchy swojego chłopaka, obserwując, jak czubek jego własnego penisa raz po raz ociera się o jądra Lupina. To było tak niesłychanie podniecające, że musiał z całych sił starać się, aby nie dojść w tym akurat momencie.
    Opadł ciężko na poduszki, kładąc dłonie na udach Lupina i oddychając głęboko. Usiane piegami policzki Remusa były zarumienione, jego błyszczące zielony oczy wpatrywały się w niknącego i znów pojawiającego się między jego nogami członka Syriusza, teraz już wilgotnego od jego własnych soków. Aby lepiej go widzieć, chłopak musiał non stop unosić swój sweterek, co wydawało się Blackowi jeszcze bardziej erotyczne, niż sama czynność.
    Syriusz syknął cicho i zagryzł mocno wargę, nerwowo wypinając biodra, kiedy przez jego ciało przeszła fala rozkoszy. Zacisnął kurczowo dłonie na udach Remusa i jęknął cicho, odwracając wzrok od ich złączonych ciał. Jeśli będzie patrzył, na pewno dojdzie. Skąd w ogóle Lupinowi wziął się pomysł na coś takiego? Zwykle podczas gry wstępnej ograniczali się do łączenia ze sobą swoich członków i wspólnej masturbacji, albo obciągania sobie nawzajem, nigdy nie robili tego w TAKI sposób.
    Black nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Zacisnął usta i oddychał przez nos, przymknął powieki, oddając się tej słodkiej przyjemności. Po chwili niemal na oślep sięgnął dłonią do członka Remusa i zaczął poruszać nią wzdłuż niego.
    Przez to Lupin niezbyt długo był w stanie skupić się na wcześniejszej czynności. Kiedy zatrzymał się, Syriusz wykorzystał okazję i zmusił go, by chłopak zszedł z niego i położył się na łóżku. Sam zaś nakrył go własnym ciałem, obsypując pocałunkami całą twarz, aż w końcu skupiając się jedynie na ustach.
    Remus objął go z westchnieniem, rozsuwając nogi, by było im wygodniej. Black nakierował swojego członka tak, by ten dotykał penisa Lupina, po czym zaczął przesuwać po nich obu dłonią, wciąż nie przerywając jakże mokrych pocałunków. Drażnili się nawzajem, trącając się językami, kręcąc nimi nieznacznie i uciekając, przez co w obu narastało uczucie rozbawienia i ekscytacji.
    W końcu oderwali się od siebie i uśmiechnęli, patrząc sobie w oczy. Syriusz oparł czoło o czoło Remusa, dłonie podpierając teraz o materac. Nadal jednak poruszał biodrami, trącając swą męskością krocze Lupina.
–    Mm...- Remus westchnął z uśmiechem, przesuwając dłonią po włosach Blacka.- Kocham cię, Łapciu.
–    Ja też się kocham.- Black wyszczerzył zęby w uśmiechu, a kiedy Remus wywrócił oczami, wciąż jednak uśmiechnięty, Syriusz spoważniał nieco i ucałował czule jego usta.- Ale ciebie kocham bardziej, Remusie.
    Lupin uśmiechnął się leniwie. Zwykle Black w takich chwilach używał pseudonimu „Lunio” albo „Luniaczek”, ale skoro tym razem zwrócił się do niego po imieniu, to znaczyło bardzo wiele.
    Syriusz znów go pocałował, ssąc i zagryzając lekko jego wargi. Czułości czułościami, ale on już mocno się niecierpliwił i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce – czy raczej wziąć swojego członka w...
    No, tam, gdzie trzeba było.
    Warcząc cicho pod nosem i kłapiąc lekko szczęką, na co Remus parsknął śmiechem, Black wsunął ostrożnie palec między pośladki chłopaka. Jego odbyt wciąż był odrobinę wilgotny, więc nie miał z tym najmniejszego problemu. Remus dodatkowo wydawał się być rozluźniony – tylko w pierwszej chwili zacisnął nerwowo otwór, jednak zaraz uspokoił się i pozwolił, by jego ukochany kontynuował przygotowania.
    Wsuwając kolejny palec, tym razem Syriusz splunął na swoją dłoń, by dodatkowo nawilżyć odbyt i ułatwić poślizg, szczególnie tuż przy otworze, gdzie skóra była najwrażliwsza. Remus co chwila oblizywał szybko wysychające wargi, wpatrując się w Syriusza i cicho pojękując, kiedy ten poruszał w nim palcami. Jego twarz i uszy płonęły, a sweterek, który na sobie miał, nieprzyjemnie drażnił jego ciało, sprawiając wrażenie, jakby odbierało mu powietrze. Miał ochotę go z siebie zerwać, ale Blackowi najwyraźniej wciąż się w nim podobał.
    W końcu nadszedł koniec przygotowywań. Syriusz długo jeszcze drażnił Remusa, przyglądając się jego reakcjom, po czym w końcu wysunął z niego palce i oblizał je na jego oczach. Lupin wciągnął powietrze do płuc, czując, że lada moment naprawdę, już na sto procent, bez najmniejszych wątpliwości spali się ze wstydu.
–    No co?- Black wyszczerzył do niego zęby i mrugnął zalotnie.- Przecież nie raz cię tam lizałem.
–    N-nie o to chodzi!- jęknął Remus, kryjąc dłońmi twarz.- Merlinie, Syriuszu, ale z ciebie kretyn...!
–    Przecież przygotowałeś się na moje przyjście – zamruczał, uśmiechając się pod nosem i przysuwając czubek członka do jego odbytu.- Już na dole w kuchni widziałem, że świecisz czystością...
–    O-o to też nie chodzi!- wydukał.- T-tak w ogóle to nie p-planowałem tego...!
–    Nigdy tego nie planujemy.- Syriusz uśmiechnął się szelmowsko.- Po prostu to robimy. A ty po prostu się do tego przygotowujesz. Tak na wszelki wypadek, prawda?
–    Nienawidzę cię...- jęknął Remus, kręcąc głową z twarzą wciąż ukrytą pod dłońmi.
–    Wiem, że jest dokładnie odwrotnie – wyszeptał Black, po czym nabrał powietrza i, wstrzymując je w płucach, wsunął swojego członka do ciasnego i gorącego wnętrza Lupina.
    Tym razem Remus odsunął dłonie, by móc zacisnąć je kurczowo na pościeli. Odrzucił do tyłu głowę i jęknął przeciągle, podobnie jak Syriusz. Ich doświadczenia seksualne wciąż były jeszcze „młode”, dlatego znacznie intensywniej je przeżywali, choć zdaniem obojga to się u nich nigdy nie zmieni.
    Oczywiście, żaden nie mówił tego głośno.
–    W porządku?- zapytał cicho Black, wszedłszy w niego do samego końca. Pochylił się nad jego twarzą i ucałował usiany piegami czerwony policzek.
–    M... mhm...- Remus pokiwał głową, oddychając ciężko i marszcząc w skupieniu brwi.
–    Nadal mnie nienawidzisz?- wymruczał z uśmiechem, teraz całując jego usta. Remus spojrzał na niego niemal ze złością.
–    Nie...- wyszeptał. Słowo to zakończył cichym okrzykiem, gdyż Syriusz w tym czasie wycofał się i na powrót pchnął biodra mocnym ruchem.
–    To dobrze – stwierdził Black, poruszając się w nim leniwie.- Co ja bym, biedny, zrobił, gdybyś przestał mnie kochać, hmm?
–    Prze... przestań gadać... kiedy mnie...- Remus nie dokończył, jeśli to możliwe rumieniąc się jeszcze bardziej.
–    Kiedy co?- podchwycił szeptem Syriusz, nachylając się do jego ucha. Wciąż nie przerywał poruszania biodrami.- Kiedy cię posuwam?
–    Za...- mruknął słabo Lupin.
–    Dobra, już się zamykam – zaśmiał się czarnowłosy.
    Uniósł się do klęczek, by było mu nieco wygodniej, dłonie układając na nogach Remusa. Wiedział, że kiedy ten zacznie dochodzić, będzie próbował je zacisnąć, dlatego wolał je przytrzymać, aby nie przeszkadzały mu, gdy on sam pozwoli sobie na nieco więcej.
    Poza tym widok z góry był nieziemski.
    Zaczął poruszać szybciej biodrami, zaciskając usta i oddychając przez nos, by lepiej słyszeć pojękiwania i westchnienia Lupina. Póki co Remus sam ochoczo rozkładał przed nim nogi, nerwowo wyginając biodra i obserwując ruchy Syriusza. Sam Black wodził spojrzeniem między ich złączone ciała a twarz ukochanego, wciąż rumianą, zawstydzoną i jednocześnie tak niesamowicie erotyczną, gdy oblizywał wargi i zagryzał je, gdy zamykał oczy i otwierał je po chwili, niezdolny na dłużej odwrócić wzrok od swojego chłopaka.
    W końcu jednak Syriusz był zmuszony zacząć oddychać ustami, a ponieważ w większej mierze przytrzymywał powietrze w płucach, teraz dyszał znacznie ciężej i głośniej, zagłuszając ulubione dźwięki. Na szczęście wciąż pozostawały mu widoki, no i samo uczucie zaciskania na jego członku, który zdawał się z każdą chwilą rosnąć we wnętrzu Remusa. Nie wspominając już o tym, jak gwałtownie wzrosła jego temperatura.
    Lupin doszedł jako pierwszy, odrzucając głowę do tyłu i jęcząc głośno. Syriusz chwycił mocniej jego uda, kiedy te próbowały się odruchowo zacisnąć. Dzięki temu wciąż miał wygodny dostęp do odbytu Remusa, a co za tym idzie, wciąż mógł poruszać gwałtownie biodrami, nabijając się w niego i nie przestając muskać jego prostaty.
    Orgazm Lunatyka trwał dłużej niż zwykle, co jeszcze bardziej podniecało Blacka. Czuł się, jakby zaczął odchodzić od zmysłów, tak bardzo wzrosło jego pożądanie. Członek pulsował dziko, poruszając się miękko w jeszcze ciaśniejszym niż wcześniej wnętrzu, w dalszym ciągu zdawał się rosnąć i pęcznieć, aż w końcu...
    W końcu Syriusz poczuł nieprzysłowiową ulgę. Spuścił się obficie w gorącym wnętrzu Remusa, poruszając się w ostatnich niemal spazmatycznych ruchach. Oddychał przy tym ciężko i pojękiwał, mocno zaciskając dłonie na udach Remusa i pozostawiając na nich czerwone ślady, na które jednak żaden z nich nie zwrócił uwagi.
    Kiedy po chwili wysunął z odbytu Lupina swojego członka, ten zdawał się jeszcze drżeć. Black opadł, wykończony, na materac obok swojego chłopaka, dysząc ciężko i próbując uspokoić tętno i szaleńcze bicie serca. Odgarnął z czoła kosmyki mokrych od potu włosów i odetchnął głęboko, z rozkoszą.
    Przez długą chwilę leżeli w milczeniu, powoli dochodząc do siebie. Remus nie czuł się zbyt komfortowo z wyciekającą wciąż z jego ciała spermą, toteż po chwili zabrał swoje rzeczy i bez słowa czmychnął do łazienki. Syriusz nie miał siły go zatrzymywać czy gonić, toteż leżał wygodnie na łóżku, gapiąc się w sufit i nasłuchując odgłosu napuszczanej do wanny wody. Właściwie to sam mógłby się wykąpać, ale lubił to uczucie, kiedy jego członek był wciąż jeszcze trochę wilgotny i bardzo ciepły po stosunku.
    Remus wrócił po piętnastu minutach, odświeżony i przyjemnie pachnący – plus, to już niestety, również ubrany. Wyglądało na to, że oprzytomniał do reszty, bo podszedł nieco nerwowo do okna i wyjrzał na zewnątrz.
–    Och, Syriuszu, on tam ciągle jest!- jęknął, łapiąc się za głowę.
–    Naprawdę?- Black wstał z łóżka, po czym szybko wsunął na siebie ubrania i stanął obok Lupina, zapinając spodnie.- Rzeczywiście.
–    Zostań na noc – poprosił Remus, patrząc na niego błagalnie.
–    Och, wilczku, wierz mi, że bardzo bym chciał...- westchnął Syriusz.- Ale co niby powiem jutro Potterom? Przecież miałem wyjść tylko na godzinę, żeby „odebrać mój podręcznik”, który pożyczyłem ci ostatnim razem, pamiętasz?
–    No... no nie wiem...- mruknął Lupin, przeczesując dłonią włosy.- Ale nie chcę zostawać sam, kiedy ten typ wciąż kręci się obok mojego domu i gapi tutaj!
–    Hmm... No nic, zajmę się tym – oświadczył Syriusz, prostując się dumnie.
–    Co?- Remus spojrzał na niego z przestrachem, kiedy Black zakładał swoją bluzę.- Co chcesz zrobić?
–    Zająć się nim.- Syriusz wzruszył ramionami.- Dowiem się, czego od ciebie chce, i każę mu zostawić cię w spokoju raz na zawsze.
–    Ale co jeśli...?
–    Spokojnie, Luniaczku.- Black ujął jego twarz w dłonie i pocałował go w usta.- Nic mi nie będzie. Wiem, co robię. Zobaczysz, że już więcej się tu nie pojawi. A w nagrodę, kiedy znów do ciebie przyjdę, zrobimy to tak, jak poproszę, dobrze?- Uśmiechnął się zawadiacko.
–    Och, jeśli naprawdę go stąd wykurzysz, to przełamię się dla każdej twojej propozycji...- westchnął ciężko Remus, zerkając z niepokojem na okno.
–    Naprawdę?- Black zmarszczył lekko brwi.- Nawet jeśli poproszę, żebyś ujeżdżał mnie na motocyklu?
–    Nie masz motocykla.- Teraz to Lupin zmarszczył brwi.
–    Tak na przyszłość – odparł pospiesznie, machnąwszy rękami.
–    Nie wiem, czy to dobry pomysł, on może być niebezpieczny...- jęknął Remus.- Pójdę z tobą, załatwmy to razem...!
–    Nie, nie, nie!- Black potrząsnął głową.- Nie mam zamiaru cię na nic narażać. Traktuję twoje wcześniejsze słowa jako obietnicę – dodał, znów go szybko całując. Porwał z biurka swój podręcznik, po czym wyszedł z pokoju.
    Remus odprowadził go na tyły kuchni, wciąż przyglądając mu się z niepokojem i pytając, czy na pewno sobie sam poradzi. Black jednak zbył go krótkim spojrzeniem, który wyraźnie i dosadnie mówił, że poradzi sobie sam. Lupinowi nie pozostawało więc nic więcej, jak popędzić do swojego pokoju i tam z przerażeniem obserwować czającego się w cieniu drzewa mężczyznę.
    Stanął przy oknie i wyjrzał ostrożnie zza firanki. Stalker ciągle tam stał, z głową skierowaną  w stronę okna Remusa, przez co chłopak miał wrażenie, że go zauważył. Syriusza nigdzie nie było widać, jednak po chwili Lupinowi mignęła jakaś mała ciemna sylwetka tuż pod płotem.
    I oto był – w swojej psiej postaci, z podręcznikiem w psim pysku, Łapa rzucił się nagle na stalkera z głośnym warkotem. Mężczyzna upadł na ziemię, wyrzucając do góry ręce, obaj zniknęli w zaroślach. Remus dorwał parapet i szarpnięciem odsunął firankę, wyglądając nerwowo na zewnątrz.
    Syriusz pojawił się po chwili w swojej ludzkiej postaci. Wyłonił się z zarośli, po czym pochylił i chwycił pod pachy bezwładnego stalkera. Zaczął go ciągnąć ze sobą w głąb sadu, wyraźnie się przy tym męcząc.
    Remus sapnął z niedowierzaniem, po czym pospiesznie podniósł dolną część okna i wyjrzał na zewnątrz.
–    Syriusz! Syriusz!- syknął, zerkając nerwowo na boki, czy aby przypadkiem nie zaalarmował tym sąsiadów.- Co ty wyprawiasz?! Za... zabiłeś go?!
–    Spokojnie, Remusie!- krzyknął cicho Syriusz, machając na niego ręką.- Panuję nad sytuacją! Schowaj się!
–    Jakie panuję-...?!- pisnął Remus, znów szybko rozglądając się na boki.
    Patrzył, jak Syriusz oraz prześladowca znikają w zaroślach, a potem za drzewami sadu. Zniknęli mu z oczu, ale Lupin wciąż jeszcze wpatrywał się w tamto miejsce, spodziewając się, że Black zaraz do niego wróci i wszystko wyjaśni.
    W końcu, po upływie kwadransa, chłopak nie wytrzymał. Wybiegł ze swojego pokoju, po drodze chwytając klucze, zbiegł na dół i wypadł jak szalony z domu. Zamknąwszy drzwi i przełykając nerwowo ślinę, powoli ruszył w kierunku ciemnych zarośli, gdzie wcześniej stał stalker.
    Nie było po nim śladu, nie licząc oczywistych śladów butów oraz czegoś, co najwyraźniej jeszcze ciągnięto po ziemi. Remus zmarszczył brwi, znów przełknął ciężko ślinę, nerwowo spoglądając za siebie, a potem wracając spojrzeniem między ciemne drzewa.
    Wziął głęboki oddech i zebrał się na odwagę. Ruszył między zarośla, śledząc ślad na ziemi.
    To, co wkrótce znalazł, zupełnie go przeraziło.
    Za drzewami, jakieś trzydzieści metrów od miejsca, w którym Syriusz zaatakował stalkera, pośród zarośli leżały zwłoki prześladowcy. Remus zakrył dłońmi usta, wpatrując się w ubraną w czarny płaszcz sylwetkę i leżący krzywo na głowie kapelusz. Całość prezentowała się nad wyraz groteskowo.
    I wtedy Lupin spostrzegł coś dziwnego – ręce mężczyzny były rozrzucone na bokach, lecz albo rękawy płaszcza były za długie, albo jego prześladowca w ogóle nie posiadał dłoni. Albo, co gorsza – odgryzł mu je Łapa. Remus przez chwilę myślał, że to bardzo głupi pomysł i Syriusz nie byłby zdolny do czegoś tak okrutnego. Ale kiedy chłopak przypomniał sobie, co Syriuszowi zdarzało się robić, kiedy był o niego zazdrosny...
    Ostrożnie ukląkł przed mężczyzną i z zaciśniętym sercem chwycił powoli nadgarstki mężczyzny.
    Nagle księżyc wyłonił się zza chmur. To nie był czas pełni, ale zbliżała się ona, dlatego też jego blade oblicze świeciło dosyć jasno, docierając także między korony jabłoni w sadzie. Coś złotego błysnęło na mankiecie rękawa płaszcza, co przykuło uwagę Remusa. Ostrożnie pochylił się nad ciałem, jednocześnie powolutku i ostrożnie unosząc rękę mężczyzny ku sobie – wyczuwał ją dokładnie, była ciężka i miękka w dotyku, ale...
    Na mankiecie znajdowała się złota miniaturowa sztabka z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem właściciela płaszcza.
    Orion Black.
    Remus zacisnął usta i szarpnięciem zerwał z głowy „trupa” kapelusz. Łuna księżyca oświetliła słomianą głowę z czarnymi wielkimi węglami wbitymi w niby-oczodoły. Dysząc cicho, Lupin spojrzał na kapelusz – na nim również znajdowała się miniaturowa sztabka z dokładnie tym samym imieniem i nazwiskiem.
    Lupin spojrzał przed siebie, między drzewa, dokąd niedawno z pewnością udał się Syriusz. Powoli i starannie zgniótł w dłoniach czarny kapelusz, wciąż zaciskając usta w cienką, niebezpieczną linię.
–    Poczekaj tylko...- wycedził w ciemnościach.- Zobaczysz jak pięknie będę ujeżdżał... twoją trumnę.
    W oddali rozległo się wycie wilka – jedyna odpowiedź tej mrocznej nocy.

10 komentarzy:

  1. Pierwszy ff z HP jaki przeczytałam w całościXD I nie dlatego, że zapomniałam o kim jest w trakcie czytania, bo to szybko sobie przypomniałam.Zaczęłam czytać (tutaj przez autorkę dałam szansę hp) spędziłam miło czas, skończyłam czytać i zdziwienie, ale jak to przecież ja takich nie czytam ;) ‘musiał non stop unosić swój sweterek’ dzięki Yuuki za wsparcie mojej wyobraźni, zaczęła ciężko pracować c:
    Syriusz jest bezczelny jak on może gadać kiedy go…to jedno, a dlaczego jego ojciec(?) był w krzakach? XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jakoś się jednak spodobało :)
      To nie był ojciec Syriusza, tylko słomiana kukła (nie przesadzajmy, przecież Syriusz nie odrąbałby mu dłoni i nie wcisnął w twarz słomy), ale ubrany w płaszcz i kapelusz Oriona, które Syriusz ukradł.

      Usuń
    2. Czytałam końcówkę dwa razy żeby wszystko 'zaczaić'
      Ale 'Łuna księżyca oświetliła słomianą głowę z czarnymi wielkimi węglami wbitymi w niby-oczodoły' dostrzegłam dopiero po twoim komentarzuXD doprawdy czytać dwa razy żeby nic nie przegapić i przegapić.Już nawet nie będę naciągać żeby było 'ale mogło być'XD to w ogóle zmienia zakończenie xDDD i czaje on mu zrobił żarcik, a na początku pomyślałam czy właśnie on nie wstawił tam jakiejś kartonowej postaci.Świetnie taka wtopa przy hp, to znak.

      Usuń
    3. I tak, karton, który miał być tylko 'czymś'

      Usuń
  2. Czuje się jakbym wróciła do domu, po ciężkim dniu pracy usiadła wygodnie z gorącą czekoladą w jednej ręce, tależem ciastek obok i z dobrą książką w drugie łapce. Chwila czekaj, właśnie nie to zrobiłam, tylko że ciastka mam w kuchni i zamiast ksiązki mam laptopa na kolanach. Home sweet home,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, to jest takie kochane ;___; Dziękuję ♥♥♥

      Usuń
  3. Oj podobało mi się, podobało ^^
    Nikt nie zginął, nikt nikogo nie żegnał (popularne motywy w wolfstarze), naładowałaś mnie energią pod koniec dnia ;)
    Już nawet kończące się wakacje nie takie straszne jak je malują xD
    Pozdrawiam cieplutko i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez całą lekturę zastanawiałam się czemu Lupin zwraca się do Syriusza per "Łapciu" (myślałam że to od łapcia xD), dopiero pod koniec zajarzyłam że to zdrobnienie Łapy xD

      Usuń
    2. No właśnie widziałam, że często wykorzystywany motyw śmierci jest w wolfstarze, ale w mojej wyobraźni oni żyją, nic im nie grozi xD
      Na razie...
      xD

      Usuń
  4. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń