Pierwsza miłość

    Większość ludzi dość sceptycznie podchodzi do tematu „miłości od pierwszego wejrzenia”, często negując to, jakoby była ona w ogóle prawdziwa. W równym stopniu również twierdzą, że nawet jeśli rzeczywiście ma ona miejsce, to nie na długo. Popularne przysłowie „pierwsza miłość nie rdzewieje” w gruncie rzeczy ma być jedynie pocieszeniem dla tych, którym się nie udało.
    Ja jednak z własnego doświadczenia wiem, że moja pierwsza miłość jest niczym innym jak największą i najważniejszą w moim życiu. Jestem doskonałym przykładem tego, że zakochać bez pamięci można się już we wczesnym dzieciństwie – i to na długie lata.
    Moja miłosna historia zaczęła się w okresie, kiedy jeszcze nawet nie chodziłem do przedszkola. Miałem cztery lata i jedyne, co siedziało w mojej głowie to unikanie posiłków, kąpieli i namiętna gra w piłkę nożną (nawet jeśli w tamtych czasach byłem, rzecz jasna, do bani). Moje życie odmieniło się zupełnie, kiedy pewnego dnia, zmuszony przez moją mamę, udałem się z nią na zakupy do supermarketu.
    Właśnie wtedy to się stało.
    Pamiętam dokładnie wszystko, co mnie wówczas otaczało – zieleniejące się w lecie krzewy i drzewa, przechodzącego po murku nieopodal mnie grubego kota, rower mamy, którym jechaliśmy, leżącą na trawniku psią kupę... Pamiętam wszystko, choć wbrew pozorom całą uwagę skupiłem na czymś zupełnie innym – a konkretnie na jednej osobie.
    Na synu koleżanki mojej mamy.
    Kiedy teraz o tym pomyślę, wydaje mi się, jakbym był wówczas najmłodszym gejem na świecie, w końcu zakochałem się w drugim chłopaku w wieku ledwie czterech lat. Ktoś mógłby sądzić, że tylko mi się to wydawało, ale ja wiedziałem, co czuję – wiedziałem, że to szalejące w piersi serce, to uczucie gorąca na całym ciele i ściskanie w żołądku to oznaki zakochania. Poza tym fakt, że nie mogłem oderwać od niego wzroku, wgapiony w niego z rozdziawioną gębą, mówił sam za siebie.
    Był niższy ode mnie ledwie o kilka centymetrów i podobnie szczupły, jak ja. Na jego głowie tkwiła rozwichrzona czuprynka jasnych, brązowych włosów, podobnego koloru oczy spoglądały na mnie nieśmiało, co chwila uciekając na bok, by po chwili znów powrócić. Wydawał mi się nad wyraz uroczy i słodki, kiedy tak rumienił się na twarzy, jedną dłonią wczepiwszy się kurczowo w bluzkę stojącej obok niego matki, i zagryzając lekko pięść drugiej.
    To był strzał w dziesiątkę – prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia.
–    Hajime, to jest Tooru, syn Oikawy-san – przedstawiła mi go mama.- Niedawno się tu przeprowadzili, więc bądź dla niego miły, dobrze?
–    Uhm – bąknąłem głucho, skinąwszy głową, wciąż oczarowanym spojrzeniem wgapiony w Tooru.- Cześć.
–    Cz...cześć – odparł, chowając się za nogą swojej mamy.
–    Jest trochę nieśmiały – zaśmiała się jego mama, po czym znów wdała się w jakąś krótką rozmowę z moją mamą, podczas gdy ja wychyliłem się lekko na bok, by móc popatrzeć na Tooru jeszcze trochę.
    Jak się później okazało, nasze matki były przyjaciółkami w liceum i na studiach, później jednak ich drogi się rozeszły, a tamtego dnia spotkały się po raz pierwszy od kilku lat. Z powodu przeniesienia pana Oikawy w jego pracy, przeprowadzili się do Miyagi, w dodatku zamieszkali ledwie ulicę dalej. Nic więc dziwnego, że szybko się zaprzyjaźniliśmy.
    Ponieważ byliśmy sąsiadami, a nasze matki od tamtej pory często się spotykały, ja i Tooru spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Z początku było nieco sztywno, bo był nieśmiały i wolał siedzieć obok mamy, niż bawić się ze mną, ale już po paru dniach przyzwyczaił się i dołączył do mnie. Dzień po dniu poznawaliśmy się coraz lepiej, aż w końcu zaprzyjaźniliśmy się ze sobą i staliśmy się niemal nierozłączni.
    Jako dziecko, Tooru był raczej dość dziewczęcy. Choć lubił bawić się ze mną samochodami i robotami, to jednak wolał unikać w większym stopniu pobrudzenia się, czy też bójek z innymi chłopakami, przez co zazwyczaj stawałem się jego bohaterem, broniąc go przed złośliwymi typami. Oczywiście, mnie to tam nie przeszkadzało, niemal na każdym kroku starałem się u niego zapunktować w nadziei, że i on się we mnie zakocha. Niestety, choć nigdy nie przyznawał tego otwarcie, sam jego uśmiech i proste „dziękuję, Iwa-chan” wystarczało, by rozpalić moje serce jeszcze bardziej.
    Czy odważyłem się wyznać moje uczucia? Oczywiście. Zrobiłem to po dwóch latach, gdy bawiliśmy się razem nad rzeką, późnym sierpniowym wieczorem. Jak większość sześcioletnich chłopców zgrywałem super odważnego i śmiało powiedziałem Tooru o tym, że go kocham.
    Do końca życia nie zapomnę jego słodkiego uśmiechu i tamtego niewinnego buziaka w usta, którym mnie obdarował, podobnie jak prostego „ja ciebie też, Iwa-chan!”.
    To może wydawać się trochę głupie, ale właściwie to właśnie w tamtym momencie zostaliśmy parą – trzymając się za ręce dokąd tylko szliśmy i dając sobie proste, niewinne buziaki, kiedy nikt na nas nie patrzył. Dla mnie fakt, że Tooru był chłopakiem, nie robił żadnej różnicy – kochałem go i zdarzały się chwile, kiedy myślałem o nim jak o mojej żonie.
    A teraz, po dwunastu latach...
    Teraz zastanawiam się, jakim cholernym cudem skończyłem w TEN sposób...
–    Iwa-chan, jeśli się nie rozluźnisz, włożę go nawet, jeśli chwilowo nie chce się wcisnąć – powiedział z uśmiechem Oikawa, leżąc nade mną i przesuwając czubkiem penisa po moim rowku.
–    Staram się, dobra?!- wykrzyknąłem ze złością, czerwieniąc się na twarzy. Co za chora sytuacja! Przecież to ja powinienem być jego bohaterem, to ja tu jestem bardziej silny, sprawny i... bardziej męski w ogóle! Dlaczego więc to ja jestem na dole? Dlaczego to MNIE wkłada swojego penisa, a nie na odwrót?!
    Co poszło nie tak, do cholery?!
–    Iwa-chan, wkładam go.
–    NIE!- warknąłem, odruchowo zaciskając ścianki mojego odbytu jeszcze mocniej.- Poczekaj chwilę, do cholery! Daj mi się przyzwyczaić!
–    Nie mam ochoty czekać – odparł Tooru z westchnieniem, kreśląc ze znudzeniem palcem jakiś znak na moich plecach.- Już i tak gra wstępna trwała wystarczająco długo, chcę cię już przelecieć...
–    Mówiłem ci, żebyś nie nazywał tego w ten sposób!
–    To co powiesz na „wyruchać”?
–    Jeszcze gorzej!- Spróbowałem uderzyć go łokciem w ramię, jednak sprawnym ruchem uchylił się na bok.
–    Bzyknąć?- zaśmiał się cicho.
–    Jeszcze słowo, a przysięgam, że urwę ci...
–    Chcę się już z tobą kochać, Iwa-chan – wyszeptał mi do ucha zaskakująco poważnie, przytulając się do mnie lekko.- W porządku? Rozluźnisz się? Specjalnie dla mnie?
–    Ugh...- Odwróciłem od niego głowę, czując, że zaczynam czerwienić się jeszcze bardziej. Cholera, nie miałem pojęcia gdzie się podział mój słodki i niewinny Oikawa, ale ten, który pokazywał mi się od czasu do czasu też bywał zaskakująco przekonywający.
    I tak nie widziałem innego wyjścia. Tego dnia wybitnie szło mi coś nie tak i nie potrafiłem skupić się na tym, by rozluźnić ścianki odbytu. Podczas gry wstępnej było naprawdę przyjemnie, dobrze się bawiłem i miałem nawet ochotę na więcej, ale kiedy przeszliśmy z Tooru do głównego punktu programu...
–    Użyję więcej lubrykanta – zdecydował Oikawa, sięgając po buteleczkę przeźroczystego płynu i... wylewając jego zawartość prosto na moją rozgrzaną dziurkę.
    Zimny. Płyn.
–    Uaagh! Oszalałeś, ty skończony debilu?!- wrzasnąłem, natychmiast spinając pośladki ku sobie.
–    Iwa-chan, nie pomagasz...- westchnął ciężko Tooru.
–    Zrobiłeś to specjalnie!- krzyknąłem.- Zabiję cię, Śmieciokawa!
–    Iwa-chaaan~ Jak możesz mówić tak do swojego chłopaka?- zapytał nadąsany, przeciągając słowa i nadymając policzki.
–    Ugh...- jęknąłem, wciskając bezradnie głowę w poduszkę. Naprawdę nie potrafiłem zrozumieć tego kolesia! Kimkolwiek on był, skądkolwiek się wziął, niech mi odda mojego słodkiego, nieśmiałego Tooru!!!
–    No już, pomasujemy i będzie przyjemnie – powiedział Oikawa z niewinnym uśmiechem, wsuwając palce między moje pośladki i przesuwając nimi zarówno po rowku, jak i dziurce.- Już lepiej, Iwa-chan?
–    A może się zamienimy, co?- stęknąłem, odwracając ku niemu głowę.
–    Wiesz, że nie lubię być na dole – odparł spokojnie, po czym uniósł dłoń, którą rozsmarowywał lubrykant i lubością oblizał palce.- Mmm! Truskaweczki!
–    W-weź tego nie rób, durniu!- wykrzyknąłem, niemal płonąc z zawstydzenia.- D-dopiero co miałeś je w... n-no wiesz...
–    Iwa-chan ma smaczne ciało, więc z chęcią poliżę go więcej! Mogę?- zapytał, przechylając lekko głowę i uśmiechając się do mnie przesadnie słodko.
–    Nie!- warknąłem, po czym usiadłem na łóżku, starając się opanować drżenie ud.- Ugh, to się nie uda...
–    Ech?!- Oikawa spojrzał na mnie z przerażeniem.- No weź, jestem twardy jak skała! Nie możesz tak po prostu zrezygnować!
–    … w ten sposób!- dokończyłem głośniej, rzucając mu rozzłoszczone spojrzenie. Zacisnąłem usta, rumieniąc się, choć dopiero co moja twarz przybrała normalne kolory.- Po...
–    Po?
–    Po... połóż się... gnido!- dodałem pospiesznie, by choć w niewielkim stopniu zachować twarz prawdziwego mężczyzny.
    Oikawa zamrugał głupkowato, wpatrując się we mnie bez zrozumienia, po czym wzruszył lekko ramionami i rzucił się plecami na miękką pościel. Rozłożył nogi, zginając je odrobinę w kolanach, podparł rękoma głowę i wpatrzył się w sufit. Jego mina raczej niezbyt zachęcała do kontynuowania naszego zbliżenia, ale przypuszczałem, że sam byłem tego powodem – Tooru chciał seksu, a ponieważ powiedziałem, że „że w ten sposób się nie uda”, chłopak pomyślał, że chcę to zrobić ustami, jak podczas gry wstępnej.
    Cóż... Zaskoczę go po raz pierwszy i ostatni w życiu, przynajmniej jeśli chodzi o te łóżkowe sprawy.
    Zagryzając lekko wargę i odwracając spojrzenie w kierunku zasłoniętego żaluzjami okna, ostrożnie usiadłem na jego biodrach. Bałem się spojrzeć na jego reakcję, jednak ostatecznie moja ciekawość zwyciężyła i niepewnie obróciłem głowę ku Oikawie. Jak się okazało, uniósł się on na łokciach i wpatrzył z powagą w moje krocze, przesuwając spojrzeniem od prawego uda do lewego, by na koniec popatrzyć mi w twarz.
–    Iwaizumi Hajime, oświadczam ci, że kocham cię ponad życie – powiedział.- Wyjdziesz za mnie?
–    Z-zamknij się, głąbie!- wykrzyknąłem, rumieniąc się intensywnie i pospiesznie odwracając od niego twarz.- Na-nawet nie wiemy, czy to się uda, może w ostatniej chwili jednak zrezygnuję... N-nie rób sobie nadziei...
–    Och, Iwa-chan – westchnął ciężko Tooru.- Czekałem na tę chwilę dwanaście lat...
–    Chcesz mi powiedzieć, że już w wieku sześciu lat marzyłeś o tym, żebym cię ujeżdżał?- mruknąłem, unosząc sceptycznie brwi. Oikawa spojrzał na mnie bez słowa, jednak samo to wystarczyło, bym przestał pytać. Zamknąłem na moment oczy, biorąc głęboki, uspokajający oddech.- Nie popędzaj mnie teraz, bo ci przywalę.
    Ku mojemu zaskoczeniu, Tooru w żaden sposób nie wyraził rozbawienia. Oblizał jedynie zmysłowo wargi, przesuwając dłonią po moim udzie i czekając cierpliwie na mój ruch.
    Uniosłem niepewnie biodra, sięgając do mojego odbytu i wsuwając na nieznaczną głębokość dwa palce, by przekonać się, do jakiego stopnia byłem rozluźniony. Poruszałem nimi przez chwilę, dopóki nie przyzwyczaiłem się do tego czucia, a następnie chwyciłem członka Oikawy i nakierowałem go na otwór.
–    Mmm...- jęknął cicho Oikawa, zagryzając wargę i uważnie wpatrując się w to, co robię. Przełknąłem nerwowo ślinę, po czym powoli i ostrożnie opuściłem biodra, nabijając się na jego penisa.- Mmm!
    W końcu się udało. To było wręcz zadziwiające, w końcu do tej pory robiliśmy to albo w tradycyjnej pozycji, albo od tyłu, tak było nam bowiem najwygodniej. Nigdy wcześniej nie próbowaliśmy „jeźdźca”, a tu proszę... Czyżbym poprzednio nie mógł się rozluźnić, bo skrycie pragnąłem właśnie tego?
    Nie... To by oznaczało, że jestem zboczeńcem, a w tym związku był tylko jeden zboczeniec – Oikawa.
–    Och, tak, Iwa-chan!- westchnął, odrzucając do tyłu głowę, kiedy zacząłem go niespiesznie ujeżdżać.- Właśnie w ten sposób, rób to najdłużej, jak tylko będziesz mógł...
–    Tsk...- Zacisnąłem zęby, powstrzymując się ostatkiem chwil od uderzenia go. Oczywiście, on nie miał pojęcia, jaki to dla mnie wysiłek. Jasne, byłem wysportowany i sprawny, ale ruch w sporcie, a ruch w seksie, w dodatku kiedy ma się penisa w tyłku, to zupełnie inna sprawa!
    Z początku nie ryzykowałem zagłębienia go w sobie do samego końca, obawiając się przeszywającego bólu, który towarzyszył mi podczas naszego pierwszego razu. Spokojnie, powoli, niemal leniwie najpierw przyzwyczajałem się do uczucia wypełnienia, zsuwając się do połowy na męskość Oikawy, a dopiero po dłuższej chwili zmniejszając nieco dystans dzielący moje biodra od jego. Oparłem dłonie na jego klatce piersiowej, by było mi wygodniej i bym nie musiał napinać w większym stopniu mięśni ud i pośladków. Spróbowałem nawet nieco poruszać biodrami do przodu i do tyłu, co najwyraźniej spodobało się Tooru, bo jęknął przeciągle, zaciskając powieki i marszcząc w skupieniu brwi.
    To była naprawdę cholernie ciężka pozycja. Mając w sobie członka Oikawy, który co chwila drażnił czubkiem moją prostatę, byłem zmuszony bardziej skupiać się na własnych ruchach bioder, niż na samej przyjemności, jak to bywało w przypadku innych pozycji, kiedy to Tooru nad wszystkim panował. Z jednej strony mogłem się na nim nieco poznęcać i złośliwie dostosowywać tempo tak, by zaczął się niecierpliwić i narzekać, z drugiej jednak sam przy tym trochę „cierpiałem”.
    Widząc, że Oikawa uniósł nieznacznie powieki i spojrzał na mnie, rozchylając usta, od razu przyspieszyłem. Wiedziałem, że właśnie o to chce mnie poprosić, a przecież powiedziałem mu na początku, że nie ma mnie popędzać...
    Cholerny egoista, zawsze w pierwszej kolejności dbał o siebie, a dopiero potem o mnie.
–    Mmm, Iwa-chan...- wyjąkał, podnosząc się niespodziewanie do pozycji siedzącej i otaczając mnie ramionami.
–    C-co ty...?!- bąknąłem, rumieniąc się intensywnie i nerwowo zaciskając na jego członku, przez co Oikawa aż krzyknął cicho.
–    Nie tak mocno, Iwa-chan!- sapnął w moją klatkę piersiową, chwilę później całując ją czule.- Mmm, tak lepiej... Chcę być jak najbliżej ciebie, Iwa-chan... Nie przestawaj teraz.
–    To... głupia pozycja, połóż się...- wymamrotałem.
–    Nie – burknął obrażalskim tonem, wtulając się we mnie.
–    Ugh, to odsuń się chociaż trochę! Jak mam się ruszać, kiedy mnie tak trzymasz, co?
–    Ale tylko trochę – mruknął, odsuwając się nieznacznie i znów całując moją pierś, jednocześnie sięgając dłonią do mojego członka. Zacisnął ją na nim delikatnie i począł drażnić kciukiem jego czubek.
    Westchnąłem z irytacją, ale i rozkoszą, niepewnie kładąc dłonie na jego muskularnych ramionach. Znów zacząłem się poruszać, z początku powoli, później stopniowo przyspieszając. Ostatecznie zapomniałem o wstydzie i ujeżdżałem Oikawę odważniej, pojękując niemal przy każdym opuszczeniu się na dół.
    Ruchy dłoni Tooru były dość chaotyczne – przez jakiś czas poruszał nią po moim członku zwyczajnie, jak przy zwykłej masturbacji, raz po raz jednak to zatrzymywał się, to gwałtownie szarpał ją ku górze, przez co zacząłem się obawiać, że jeśli zaraz ściśnie go mocniej, z całą pewnością mi go wyrwie. Jednak w momencie, kiedy miałem już powiedzieć mu, by się uspokoił, on... doszedł.
–    Tak szybko?- wyrwało mi się mimowolnie, pełnym zaskoczenia tonem.
–    No przepraszam bardzo!- wykrzyknął, rumieniąc się intensywnie.- Pierwszy raz w życiu mnie ujeżdżałeś i jeszcze oczekiwałeś, że będzie to trwać dwie godziny?!
–    Sam chciałeś, żebym robił to jak najdłużej!- warknąłem ze złością.
–    Rrrany, nieważne!- burknął Oikawa, chwytając mnie w objęcia i zrzucając mnie na łóżko, jednocześnie wysuwając ze mnie swojego członka.- Hmpf!- prychnął, przeczesując dłonią włosy i unosząc dumnie głowę.- Lepiej się przygotuj, Iwa-chan, bo ja, Wielki Oikawa Tooru, zaszczycę cię moją specjalną...
–    Skończ trajkotać i bierz się do roboty – przerwałem mu.- Ja jeszcze nie doszedłem.
–    Uhh...- Oikawa wyglądał na wyraźnie niezadowolonego, jednak posłusznie raczył się zamknąć, a potem umościł się między moimi nogami, rzucając mi jeszcze wybitnie obrażone spojrzenie. Wywróciłem oczami w odpowiedzi, choć nie mógł już tego dostrzec, zajęty wsuwaniem do ust mojego członka.
    Prawdę mówiąc w takich chwilach to mnie brakowało odzywek. Sam widok tak przystojnego chłopaka, którego w dodatku szalenie kochałem, i który lizał mojego penisa, to jeszcze było nic takiego. Ale to, że robił to z taką wprawą i doświadczeniem – to już stanowiło przerażającą broń.
    Jego język był nad wyraz ruchliwy, a ponieważ w swojej taktyce używał sporej ilości śliny i dość mocno zaciskał wargi, doprowadzał mnie tym niemal do szaleństwa. Problem w tym, że robił to tylko wtedy, kiedy „zasłużyłem”. Oczywiście, podczas gier wstępnych również mi obciągał, jednak robił to zupełnie zwyczajnie, niemal tak „przeciętnie”, jak ja (choć, rzecz jasna, zawsze się starałem robić to najlepiej, jak mogłem). Tylko w wyjątkowych chwilach zwiększał poziom tej pieszczoty do maksimum.
    Dużo śliny, plus dużo języka, plus mocne ssanie, równa się orgazm Iwaizumiego Hajime.
    Oikawa znał mnie na wylot.
–    Mmm...- jęknąłem cicho, kiedy Tooru uniósł na mnie pełen satysfakcji wzrok, jednocześnie przesuwając czubkiem mojego penisa po swoim policzku, liżąc jego trzon. Wyglądał tak cholernie pewnie siebie, a przy tym tak cholernie seksownie, że miałem ochotę go uderzyć.
    Ale najpierw chciałem dojść.
–    Uhm!- Oikawa stęknął cicho, kiedy gwałtownie spuściłem się w jego usta, zapominając uprzedzić go o zbliżającym się orgazmie. Nie wyglądał jednak na specjalnie zdenerwowanego, wręcz przeciwnie – ze stoickim spokojem przymknął oczy i przełknął moją spermę, wylizując ją nawet z mojego członka.
–    Głu... pi...- westchnąłem, opadając bez sił na poduszki.
–    Mmm, pycha – zamruczał z uśmiechem Tooru, kładąc się na mnie i całując mnie leniwie w usta.- Wiesz, Iwa-chan... możemy się umówić, że jeśli będziesz częściej mnie ujeżdżał, ja będę częściej obciągał ci na twój ulubiony sposób.
–    Huh?- Spojrzałem na niego podejrzliwie, nie do końca pewien, czy mówi prawdę. Nie mogłem ukryć przed samym sobą, że ta akurat propozycja była całkiem kusząca. Ale z doświadczenia wiedziałem, że Oikawie nie należało ufać.- Kłamca – westchnąłem.- Ostatnim razem, w zamian za to, że uprawialiśmy seks w pokoju klubowym, obiecałeś mi, że będziesz na dole, i co?
–    To takie urocze, że mi wtedy uwierzyłeś, Iwa-chan!
    Na te słowa solidnie trzepnąłem mojego chłopaka w głowę. Oikawa jęknął, wykrzywiając twarz w niezadowoleniu, jednak po chwili uśmiechnął się podejrzanie słodko i, zająwszy miejsce obok, objął mnie ramieniem, drugą dłonią podpierając sobie głowę.
–    Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Iwa-chan.
–    Jakie pytanie?- westchnąłem.
–    Zapytałem, czy za mnie wyjdziesz?
–    Nie.
–    Co?!
–    Jesteś upierdliwy, nie wytrzymam z tobą...- mruknąłem, odwracając od niego wzrok.
–    I mówisz mi to po dwunastu latach związku?! Chcesz ze mną zerwać? Chcesz tego, Iwa-chan?! Wiedziałem, że mnie nie kochasz! Chodziło ci tylko o seks!
–    Ta, akurat! Tak jakby rzeczywiście liczyło się dla mnie tylko to, żebyś mi się w dupę wciskał!- zirytowałem się, znów go uderzając.- To chyba jasne, że w takiej sytuacji to ja bym sobie na tobie używał?! Prędzej to tobie chodzi tylko o jedno, skoro non stop umawiasz się z dziewczynami!
–    Och, Iwa-chan, jesteś taki słodki, gdy robisz się o mnie zazdrosny!
–    Nie jestem zazdrosny!- wycedziłem, odwracając się do niego plecami.
    W sumie powinienem był wstać i po prostu wyjść z pokoju, bo zwykłe odwrócenie się skutkowało tylko jednym – Oikawa natychmiast się do mnie przytulił, nakrywając nas do pasa kołdrą. Poczułem, jak całuje moje ramię, wtulając się we mnie.
–    Kocham cię, skarbie – wymruczał.
–    Nie nazywaj mnie tak!- mruknąłem, czerwieniąc się z zażenowania.
–    Jeśli nie zgodzisz się po dobroci, zaciągnę cię do ołtarza siłą – oznajmił, uśmiechając się niewinnie.
–    Tsk! Głupi Śmieciokawa...- burknąłem.
    Choć Tooru już nic nie powiedział, zdawałem sobie sprawę z tego, że ten dureń w gruncie rzeczy doskonale zna odpowiedź na swoje pytanie. Nieważne jak bardzo był irytujący i wkurzający, nieważne jak wiele razy doprowadzał mnie do szału swoimi zachciankami i ciągłym dokuczaniem mi – choćbym miał być znienawidzony przez cały świat, i tak bym się zgodził.
    To właśnie była moja miłość.


6 komentarzy:

  1. ~ Mitri

    Em...jestem pierwsza.
    Właściwie to do tej pory się nie odzywałam, mimo że przeczytałam już wszystko na tym blogu. Piszesz genialnie, o czym pewnie wiesz. Do tego mam wrażenie, że ostatnio jeszcze lepiej wychodzą Ci sceny erotyczne. Może nawet skłonisz mnie do obejrzenia Haikyuu. Skoro przestałam być takim kompletnym cichociemnym to proszę o więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Well, nie jestem fanką Tooru na górze, ale... ( no właśnie, ale xD) to mi się podobało, mimo że mogę razem z Iwą-chan prosić oddajcie mi mojego słodkiego i niewinnego Tooru xD
    Kto by pomyślał, że on może być takim zboczeńcem xD
    Ogólnie cały shot szczerzyłam się jak głupi do sera xD
    Może i jestem za stara na takie wypowiedzi, ale... Koffam :*
    Pozdrowionka i do następnego :*
    ( ps. Weny ;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego to było takie piekne

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. "– Użyję więcej lubrykanta – zdecydował Oikawa, sięgając po buteleczkę przeźroczystego płynu i... wylewając jego zawartość prosto na moją rozgrzaną dziurkę." - Szczerze mówiąc mam co do tego mieszane odczucia. Z jednej strony wiadomo, że "lubrykanta" nie podkreśla, więc prawdopodobnie jest poprawne, ale istnieje coś takiego, jak mowa potoczna. W realu nikt nie powiedziałby "lubrykanta". No to podsumowując... Jeśli chcesz zachować jakiś większy realizm; możesz napisać inaczej, niekoniecznie "lubrykanta", może być "tego olejku" albo chociażby zwykłe "nawilżenia". Jeśli chciałabyś zachować poprawność mogłabyś napisać "Użyję więcej lubrykantu" i, zamiast "zdecydował Oikawa, sięgając po buteleczkę przeźroczystego płynu...", o tak: "zdecydował Oikawa, sięgając po buteleczkę lubrykanta...". Albo, żeby się nie powtarzać, jakoś inaczej zaznaczyć, że wiesz jak jest poprawnie, ale chcesz, aby Oikawa powiedział potocznie.
    Jak chcesz.

    "Kimkolwiek on był, skądkolwiek się wziął, niech mi odda mojego słodkiego, nieśmiałego Tooru!!!" - Achhh, jak ja nienawidzę tych potrójnych i podwójnych znaków interpunkcyjnych... Ale jeśli już musi tam być więcej niż jeden wykrzyknik, to prosiłbym o dwa zamiast trzech.

    "– Wiesz, że nie lubię być na dole – odparł spokojnie, po czym uniósł dłoń, którą rozsmarowywał lubrykant i lubością oblizał palce.- Mmm! Truskaweczki!" - Sprawa namber łan: Oikawa, ty śmieszku xD Sprawa namber tu: z lubością, nie lubością. Jeśli miałby już czymś oblizać te palce to językiem lub jego koniuszkiem.

    "(...) Tooru chciał seksu, a ponieważ powiedziałem, że „że w ten sposób się nie uda”, chłopak pomyślał, że chcę to zrobić ustami, jak podczas gry wstępnej." - Powiedziałem, że "w ten sposób się nie uda".

    "Poruszałem nimi przez chwilę, dopóki nie przyzwyczaiłem się do tego czucia, a następnie chwyciłem członka Oikawy i nakierowałem go na otwór." - Myślę, że chodziło Ci o "uczucia".

    "– Tsk...- Zacisnąłem zęby, powstrzymując się ostatkiem chwil od uderzenia go." - "powstrzymując się ostatkiem chwil", powiadasz?

    "Z jednej strony mogłem się na nim nieco poznęcać i złośliwie dostosowywać tempo tak, by zaczął się niecierpliwić i narzekać, z drugiej jednak sam przy tym trochę „cierpiałem”." - Nad nim poznęcać.

    Y, spoko shot.
    Weny, czasu, chęci i, nie wiem, ładnego kocyka.
    ~Nag

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń