[Anarchia] Rozdział siódmy
– Tetsuya?
– Akashi-kun, nie miałeś wchodzić, dopóki cię nie zawołam – westchnął Kuroko z lekką naganą w głosie, odkładając kieliszki na stolik nocny i odwracając się w kierunku drzwi, w progu których stanął niewysoki mężczyzna o płomienno-czerwonych włosach i podobnego koloru oczach. Ich łagodne spojrzenie przesunęło się po sypialni, na przystojnej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
– Wygląda romantycznie – stwierdził Seijuurou. Ponieważ dłonią i przedramieniem opierał się o framugę, kiedy postąpił krok, odepchnął się jakby od niej. Podszedł do Kuroko, który znów mógł jedynie westchnąć, udając niezadowolenie.
– No i zepsułeś niespodziankę – mruknął z wyrzutem.
– Wcale nie, nie spodziewałem się tego – odparł Akashi, wskazując ruchem głowy na idealnie posłane łóżko, leżące na nim ozdobne pudełko związane wstążką oraz butelkę wina na stoliku nocnym i kieliszki obok.- Jeśli uszykowałeś coś jeszcze, to i tak nie mam bladego pojęcia, co mogłoby to być.
– Żałuję, ale to wszystko – powiedział Kuroko, pozwalając by czerwonowłosy objął go w talii i przyciągnął do siebie. Zapatrzył się w jego uśmiech, a kiedy tylko przesunął wzrok na oczy, usta już dotykały jego warg w czułym pocałunku.
– Widzę, że bardzo się postarałeś – rzekł cicho Akashi.
– W końcu to twoje dwudzieste piąte urodziny.- Tetsuya, zauroczony niedawną pieszczotą, westchnął cicho i również objął Seijuurou, chcąc znaleźć się jeszcze bliżej niego, by jeszcze intensywniej odczuć ukochane ciepło jego ciała. Przymknął oczy, kiedy poczuł kolejny dotyk jego warg, tym razem na czole.
– Ja czuję się, jakbym miał zaledwie rok – zaśmiał się Akashi.
– Rok?- Kuroko nie musiał zadzierać głowy, by na niego spojrzeć, nie różnili się przesadnie wzrostem. Mimo to jednak uniósł lekko podbródek, by znów móc zatonąć w oczach swojego chłopaka.- Dlaczego właśnie rok?
– Ponieważ...- Seijuurou uniósł z uśmiechem dłoń i dotknął błękitnych włosów. Milczał przez chwilę, jakby chcąc wzbudzić zainteresowanie ukochanego.- Od roku jesteśmy razem.
– I... masz wrażenie, że twoje życie trwa dopiero od tego roku?- Tetsuya ledwie powstrzymywał cisnący się na usta uśmiech. Akashi jednak i tak dostrzegł w błękitnych oczach rozbawienie. Sam roześmiał się lekko, znów całując Kuroko. Nie odpowiedział mu, chcąc tym razem, by pieszczota ta potrwała dłużej. Wysunął więc język i trącił nim język Tetsuyi, by dać mu do zrozumienia, czego pragnie.
Kuroko nie oponował, bynajmniej. Ochoczo rozchylił wargi, pogłębiając pocałunek. Zamknął również oczy, by skupić się na odczuwaniu dotyku i smaku ust Akashiego, by nie zmącić tej chwili żadnymi niepotrzebnymi mu teraz zmysłami. Oddał się mu zupełnie, wzdychając cicho z rozkoszą, kiedy Seijuurou przesunął dłonie z jego bioder w górę, dotykając ciała ukrytego pod koszulką.
Ciężko byłoby stwierdzić, który z mężczyzn był bardziej niecierpliwy. Kiedy tylko Akashi uniósł T-shirt Kuroko, ten sam chwycił go z tyłu, pod karkiem, podciągnął pospiesznie materiał, a potem zrzucił niepotrzebną część ubrania.
Akashi odruchowo oblizał usta koniuszkiem języka, zagryzając wargę i uśmiechając się na dobrze mu znany widok bladego, lecz pięknego ciała. Kuroko przysunął się do niego, zarzucając mu ręce na ramionach i obejmując, znów wpił się w jego usta. Niecierpliwie, zachłannie, jakby nie widzieli się od tygodni, choć przecież od miesiąca mieszkali razem.
Powoli obrócił się w kierunku łóżka i nieznacznie popchnął Tetsuyę, zmuszając go, by usiadł na miękkim materacu. Kiedy Kuroko podciągał się wyżej, w tym czasie Seijuurou pozbywał się z siebie własnej koszulki. Wspiął się na łóżko i znów pocałował usta błękitnowłosego, tym razem jednak krótko, ponieważ zaraz zsunął swe wargi na jego szyję i dekolt. Usłyszał westchnienie Kuroko, który opadł plecami na łóżko, przechylając lekko głowę i spoglądając na Akashiego. Jego dłoń musnęła czerwone włosy, oddech nieznacznie przyspieszył, kiedy usta Seijuurou zaczęły błądzić po jego klatce piersiowej.
– Akashi-kun, nie otworzyłeś prezentu...- zauważył cicho.
– Daj mi go najpierw wycałować – wymruczał z uśmiechem. Jego radość zwiększyła się jeszcze bardziej, kiedy Tetsuya w odpowiedzi zaśmiał się.
– Mam na myśli pudełko... Nie otworzyłeś go jeszcze!
– Później się tym zajmę.
– Później może być za późno...
Seijuurou wydał z siebie pełne udawanego niezadowolenia westchnienie, po czym podniósł się i przysiadł na piętach. Kuroko również usiadł, krzyżując ze sobą nogi. Czuł w klatce piersiowej rosnące napięcie, jednak starał się zamaskować je uśmiechem.
Akashi spojrzał na niego z rozbawieniem. Oczywiście dostrzegł w Tetsuyi to delikatne zdenerwowanie – mógł o nim wnioskować choćby po dłoniach, które mężczyzna zacisnął ze sobą, przeplatając palce. Nie chciał jednak wprawiać go w zakłopotanie, poza tym reakcja ta zainteresowała go, toteż z uśmiechem sięgnął po pudełko i zaczął rozwiązywać wstążkę. Starał się robić to bez pośpiechu, chociaż zdecydowanie bardziej wolałby wrócić do przerwanego „rozpakowywania” tego drugiego „prezentu”...
Kiedy uniósł wieczko i zajrzał do środka, ciężko mu było ukryć emocje za jakąkolwiek maską.
Wewnątrz, pośrodku srebrno-szarej, miękkiej gąbeczki, znajdowała się elegancka obrączka, oczywiście typowo męska. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, przynajmniej jeśli chodziło o ten właśnie rodzaj – była w kolorze czarnym, z dwoma cieńszymi srebrnymi paseczkami położonymi do siebie równolegle. Seijuurou nie znał się przesadnie na biżuterii, jednak kiedy udało mu się w końcu przełknąć ślinę, i wziąć do ręki mały przedmiot, by przyjrzeć mu się z bliska, był w stanie stwierdzić, iż wykonano go z metalu szlachetnego.
Panowała wojna, a Kuroko był tylko fryzjerem pracującym w skromnym salonie na przedmieściach. Taki podarek musiał go kosztować dosyć sporo.
– Pomyślałem, że być może uznasz, że to trochę za wcześnie na taki prezent...- zaczął błękitnowłosy, z napięciem spoglądając w twarz Akashiego. Była ona poważna i skupiona, czerwone oczy wpatrywały się w obrączkę, którą obracał powoli w dłoni.- Nie musisz jej nosić na palcu, możesz zawiesić na szyi, na rzemyku. Jest dołączony w środku, pod tą gąbką...
– Kocham cię – przerwał mu z powagą Seijuurou, kierując ku niemu wzrok. Tetsuya uśmiechnął się łagodnie, napięcie w nim nieco zelżało. Odłożył pudełko, które dopiero co w nerwach chwycił.
– Ja też cię kocham, Akashi-kun – powiedział.
– Uważam, że nie powinieneś kupować czegoś tak drogiego – dodał czerwonowłosy, wsuwając na palec serdeczny obrączkę.- Wystarczyłby mi najbardziej tandetny pierścionek za dwieście jenów, kupiony na rynku.
– Ten masz przynajmniej trwalszy.- Kuroko zaśmiał się, by nieco rozładować wciąż buzujące w nim napięcie.- Nie zgub go...
– Przede wszystkim muszę pilnować, by nie zgubić ciebie – odparł z uśmiechem Akashi. Dotknął policzka Kuroko dłonią, na palcu której miał obrączkę.- Kupię ci taki sam – szepnął, ledwie powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Nie chciał pokazywać słabości przed Tetsuyą, nie chciał, by mężczyzna wiedział, jak bardzo wzruszył go ten podarek.- A kiedy skończy się wojna, weźmiemy prawdziwy ślub.
Błękitnowłosy uśmiechnął się nieco smutno, a potem przysunął się do Akashiego i pocałował go delikatnie w usta.
– Obiecujesz?- zapytał cicho.
– Obiecuję – odparł z powagą Seijuurou.
Ciszę i spokój panujące w sypialni, pogrążonej w cieniach zachodzącego za oknem słońca, romantyczny nastrój i uczucie błogości i szczęścia w sercu – wszystko to przerwał głośny, potężny świst wiatru.
Kuroko skulił ramiona, kryjąc w nich twarz przed upadkiem. Z krzykiem wylądował na ziemi, poczuł silne uderzenie w prawe ramię. Odbił się od podłoża, już w powietrzu zaczynając półobrót – kolejne uderzenia, kolejne krzyki, a do tego tumany wzbitego kurzu i pyłu. Piach, na którym wylądował był miękki, zdołał w niewielkim stopniu zamortyzować upadek, dzięki czemu skończyło się bez złamań, jednak kiedy Tetsuya w końcu zatrzymał się, drżąc na całym ciele i wypluwając z ust piasek, bolały go wszystkie mięśnie – z pewnością nie będzie w stanie nawet doliczyć się siniaków i otarć.
Do podniesienia głowy zmusił go jakiś potężny hałas. Kaszląc silnie, uniósł głowę, obracając ją ostrożnie w kierunku, z którego nie tak dawno wyskoczył. Ponieważ autostrada znajdowała się na nieco wyższym poziomie, nie od razu dostrzegł samochód. Dopiero po chwili, gdy podniósł się nieznacznie, wbił przerażone spojrzenie w zataczające się auto.
– Kise-kun...- wychrypiał, po czym rozkasłał się.
Jego dłonie i nogi drżały, jednak w końcu, w akompaniamencie stęków i jęku, udało mu się wstać. Odetchnął głęboko, powoli przesuwając dłońmi po ciele i krzywiąc się z bólu. Sprawdzał, czy aby na pewno niczego sobie nie złamał. Na szczęście nie wyczuł nic takiego, jedynie obolałe mięśnie i jakby nieco przygniecioną klatkę piersiową.
– Kise-kun...- powtórzył szeptem, wchodząc na autostradę i ruszając nią tak szybko, jak tylko potrafił.
Od samochodu dzieliło go jakieś sześćset metrów. Po tym, jak wyskoczył, nie był w stanie zobaczyć, jak potoczyła się ucieczka Ryouty z rozpędzonego wówczas do osiemdziesięciu kilometrów na godzinę samochodu. Teraz zaś widział tylko, że samochód leżał wywrócony do góry nogami po prawej stronie autostrady, a jego koła nieustannie się poruszały.
Nie był w stanie biec, zbyt wielkie odczuwał cierpienie. Miał wrażenie, że wszystkiego mięśnie zostały nie tyle poobijane, co wręcz zerwane. Uparcie jednak szedł do przodu tak szybko, jak potrafił. Wciąż wypluwał piasek, który przyległ również do jego mokrych do tej pory ubrań, wciąż też kaszlał z powodu kurzu i pyłu.
– Kise-kun!- spróbował zakrzyknąć, kiedy pokonał większy już dystans dzielącej go od samochodu drogi.
W jego sercu narastała obawa, że auto wybuchnie, gdy tylko się do niego zbliży, jednak starał się go ignorować. Nie mógł tak po prostu zostawić Ryouty. Jeśli coś rzeczywiście ma się stać z tym samochodem, to na pewno nie z blondynem w środku.
– Kise-kun?!- Tetsuya w końcu zbliżył się do auta i pochylił ze stękiem, zerkając do środka. Swego towarzysza dostrzegł natychmiast – leżał na dachu obsypanym kawałkami szkła, cały poturbowany i zakrwawiony.- Kise-kun... Kise-kun, otwórz oczy!
Kuroko nie czekał na odpowiedź, natychmiast przykucnął i chwycił blondyna za ramię. Wiedział, że to nie jest najdelikatniejszy sposób na wyciągnięcie go ze zniszczonego auta, które najprawdopodobniej wciąż stanowiło spore zagrożenie, jednak nie miał innego wyjścia, jak tylko wywlec go na bezpieczną odległość.
– Kise-kun, żyjesz? Proszę, odezwij się, otwórz oczy!- jęknął cicho Kuroko, chwyciwszy Ryoutę pod oba ramiona. Choć jego mięśnie protestowały, zmuszane do wysiłku, uparcie ciągnął Kise w kierunku autostrady.
Minęło dobrych kilka minut, zanim w końcu mu się udało. Niemal z płaczem podciągnął Kise na rozgrzany asfalt i upadł obok niego, przesuwając bezradnym wzrokiem po jego ciele. Był cały pokaleczony, jego lewa noga wyginała się pod niemożliwym kątem, wierzch lewej dłoni praktycznie dotykał przedramienia, całe ubranie przesiąkło zaś krwią, twarz, a nawet włosy przybrały ciemnoczerwony kolor.
– Kise-kun...- szepnął Kuroko, czując, że robi mu się słabo. Położył dłoń na jego klatce piersiowej, a potem ostrożnie pochylił się nad nią, by spróbować wsłuchać się w bicie serca. Sprawdził też puls i oddech, ale to były tylko żmudne nadzieje.
Ryouta doznał zbyt poważnych obrażeń, by przeżyć.
Błękitnowłosy westchnął drżąco, siadając na asfalcie i pozwalając, by kilka łez spłynęło po jego policzku. Odkąd Akashi zaczął być Łowcą, a on Ofiarą, zginęło przez niego wiele osób. Jednak do Kise zdążył się w jakiś niezrozumiały sposób przywiązać. Fakt, że blondyn bezinteresownie pomógł mu uciec, że naraził dla niego własne życie i uparł się, by dopomóc mu jeszcze więcej... wszystko to, a także zupełne błahostki, takie jak sympatyczny uśmiech, przyjazne nastawienie i wyrozumiałość – sprawiały, że Kuroko bardziej niż kiedykolwiek cierpiał z powodu kolejnego życia, które za jego sprawą zostało odebrane.
To, że to nie on bezpośrednio zabił Kise, nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Podobnie jak fakt, że Ryouta nie sprawdził hamulców, kiedy wyjeżdżali ze złomowiska. Spieszyli się przecież ze względu na Tetsuyę – uciekali przed tym, który ścigał jego, a nie Kise. Gdyby tak nie było, gdyby Kuroko już wczorajszego wieczora uciekł z butiku i skrył się w jakimś opustoszałym budynku, Kise nadal by żył.
Co z tego, że za pewne dalej tęskniłby za czyimś towarzystwem? Co z tego, że żyłby w swoim butiku w strachu, że któregoś dnia dopadną go kanibale, lub jakiś inny morderca?
Żyłby.
Po prostu by żył.
– Przepraszam, Kise-kun – szepnął Kuroko, delikatnym ruchem odgarniając z jego twarzy włosy. Pochylił się nad nim i złożył na jego zakrwawionym czole delikatny, wręcz czuły pocałunek.- Dziękuję ci... - szepnął.- Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Odpoczywaj. Już nic ci nie grozi... Jestem tu z tobą.
Akashi zjawił się dwadzieścia minut później.
Samochód, którym przyjechał, zdecydowanie nie wyglądał na pochodzący ze złomowiska. Prawdopodobnie ukradł go jakiejś bardziej zamożnej osobistości, przy okazji, oczywiście, uśmiercając ją, choć możliwe, że zdobył go w inny sposób. Kuroko nie miał ochoty zaprzątać tym sobie głowy. Kiedy nieopodal niego stanęła elegancka, biało-czarna lancia delta, nawet na nią nie spojrzał.
Siedział na rozgrzanym już asfalcie, oparłszy nogi o piasek. Obok niego wciąż leżało martwe ciało Kise. Chciał przykryć je swoją kurtką, jednak przypomniał sobie, że włożył ją do torby, którą z kolei porzucił jeszcze dalej, niż wylądował. Musiałby więc przejść pieszo prawie kilometr – dwa, licząc drogę powrotną – a nie chciał zostawiać na ten czas Ryouty.
Miał wrażenie, że jest mu to winien.
Czuł się tak otępiały, że nawet nie drgnął, kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi i powolne kroki. Dopiero kiedy te ucichły, odwrócił głowę i spojrzał na przybysza.
Akashi patrzył na niego z góry z kamiennym wyrazem twarzy. Jego ubranie nie zmieniło się, jedynie na szyi zawieszone miał słuchawki – prawdopodobnie założył je podczas strzelaniny w kanale, aby nie uszkodzić słuchu od roznoszących się echem strzałów. W dłoniach trzymał tę samą strzelbę, którą zabijał kanibali, i którą zranił Kise w ramię.
Dopiero zauważywszy ją, Kuroko przełknął nerwowo ślinę i uświadomił sobie, że przecież Seijuurou obiecał go zabić, jeśli dotrze do niego, nim ten do niego zadzwoni.
Tetsuya nie zadzwonił.
Jego telefon został doszczętnie zniszczony podczas wyskoku z auta.
– Spójrz na siebie – mruknął Akashi, przesuwając po nim wzrokiem, kiedy Tetsuya wstał i odwrócił się ku niemu, starając się oddychać spokojnie.- Wyglądasz jak niesforne dziecko, które dopiero co wróciło z piaskownicy, brudząc ubrania, na które miał uważać.
– To nie była zabawa – wychrypiał Kuroko. W jego gardle wciąż pozostawał piach, ślina nie wystarczała, by je wypłukać, a butelki wody mineralnej zostały w torbie.
Akashi nie odpowiedział. Opuścił strzelbę i odwrócił się na pięcie, kierując do auta. Otwierając tylne drzwi, wpatrywał się w Tetsuyę. Rzucił strzelbę na fotele i pochylił się nad nimi, a gdy znów się wyprostował i zamknął drzwi, w dłoniach trzymał butelkę wody. Podszedł z nią do błękitnowłosego i podał mu ją bez słowa.
Kuroko nie podziękował, nie skinął też głową. Po prostu wziął ją do drżącej ręki, odkręcił zakrętkę i zaczął pić – szybko, łapczywie. Pierwszy haust zmuszony był jednak wypluć, wypłukawszy usta i gardło.
Akashi tymczasem sięgnął do paska i wyjął zza pleców pistolet CZ 75B, tak zwaną Ceską Zbrojovkę – o stalowej konstrukcji, z wygodną rękojeścią w kolorze ciemnego brązu. Kuroko sądził, że szykuje ją na niego, jednak Seijuurou wycelował ją w głowę Kise i strzelił. Jeden raz, drugi, trzeci...
– Wystarczy...- jęknął słabo Kuroko, ocierając usta wierzchem dłoni. Akashi wypalił jednak po raz kolejny, i jeszcze jeden.- Akashi-kun, wystarczy, on już nie żyje!
To mówiąc, błękitnowłosy podszedł do niego i chwycił go za rękę, unosząc ku górze. Był tym faktem nie tyle przerażony, co zaskoczony – od dawna unikał przecież Seijuurou, unikał przede wszystkim bezpośredniego kontaktu z nim. A teraz, nie wiedzieć czemu, odważył się z własnej woli dotknąć go, nieważne z jakiego było to powodu.
– Ten imbecyl naraził cię na niebezpieczeństwo – wycedził Seijuurou, wbijając w niego spojrzenie dwukolorowych oczu – złotego i czerwonego.
– Ty narażasz mnie na nie codziennie!- odgryzł się Kuroko, puszczając go i odsuwając się na krok.
– Zginąć z mojej ręki, a z ręki jakiegoś idioty, to zupełnie inna sprawa – stwierdził czerwonowłosy, jednak schował broń do kabury umieszczonej na pasku z tyłu.
– Skąd w ogóle wiesz, że to jego wina?- mruknął Tetsuya, starając się nie patrzeć na zmiażdżoną przez pociski głowę blondyna.
– Domyślam się – odparł.- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że postanowiłeś zabić go w tak widowiskowy sposób? Nie powinienem ci zaliczać tego „zadania”, bo z pewnością nie przyłożyłeś do tego ręki, ale Kise ostatecznie wyzionął ducha, a to przemawia na twoją korzyść.
– Nie mów o tym w ten sposób – powiedział cicho Kuroko.
– Nieważne, jak to nazwę, ważne, że właśnie załatwiłeś sobie dwa dni urlopu, czyż nie?- Seijuurou uśmiechnął się do niego zdawkowo.- Istnieje spora szansa, że umrę z tęsknoty za tobą. Pewnie byś sobie tego życzył, co?
Tetsuya przez chwilę patrzył w jego oczy, a potem westchnął tylko i spojrzał w kierunku samochodu, którym przyjechał Seijuurou.
– Mówiłeś coś o suchych ubraniach – wymamrotał.
– Wiedziałem, że nie.- Akashi uśmiechnął się szeroko, wyraźnie zadowolony. Odwrócił się i podszedł do auta, by otworzyć ponownie te same tylne drzwi za kierowcą.- Przywiozłem ci nawet wygodne buty, całą apteczkę lekarską i nową broń, skoro ta stara jest już bezużyteczna.
Kuroko czuł się dziwnie, kiedy podchodził do Akashiego i zaglądał do wnętrza auta. Na czystym fotelu o beżowym obiciu leżały ułożone w schludną kostkę świeże ubrania oraz puchaty ręcznik, obok nich adidasy, a jeszcze dalej biała apteczka z naklejką przedstawiającą czerwony krzyż. Dodatkowo czarnym markerem namalowano na jej wieku serce.
– Widzisz, jak o ciebie dbam?- zapytał cicho Seijuurou.
Tetsuya wzdrygnął się lekko, ponieważ czerwonowłosy stanął tuż za nim i pochylił się, niemal muskając ustami jego kark. Kiedy Kuroko odwrócił lekko głowę, jego błękitne oczy napotkały spojrzenie Akashiego. Wydawało się być takie władcze, nieugięte i naglące, jakby wręcz dopraszało się podziękowania.
A potem Tetsuya opuścił wzrok nieco niżej, natrafiając na zdobiący szyję Seijuurou czarny rzemyk, na którym zawieszona była równie czarna, ładna obrączka przyozdobiona dwoma srebrnymi paseczkami.
Przełknął ślinę, odwracając się i sięgając po ręcznik. Przysunął go do siebie, a następnie zaczął ściągać przemoczoną i brudną koszulkę. Akashi tymczasem oparł się obok o samochód, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
– Musisz tu stać?- mruknął Kuroko, odrzucając bezużyteczną część ubrania za siebie.
– No wiesz, kryję cię przed ewentualnymi gapiami – odparł niewinnie Seijuurou, kontemplując wzrokiem umięśniony tors Tetsuyi.
– Jest tu tylko jeden, stoi obok mnie – westchnął tamten, odpinając pasek spodni. Wiedział dobrze, że Akashi i tak nie odejdzie.
– Dobrze, że dałem ci nową broń – zauważył Seijuurou.- Możesz go zastrzelić.
Błękitnowłosy nie odpowiedział. Pozbył się już butów i skarpetek, teraz przyszła kolej na spodnie i bieliznę. Nie czuł się komfortowo, stojąc zupełnie nago pośrodku autostrady, w towarzystwie mężczyzny, który próbował go zabić, ale pocieszał się myślą, że za chwilę zniknie stąd i będzie miał dwa dni prawdziwej wolności.
Wytarł się pospiesznie ręcznikiem, starając się nie zwracać uwagi na spojrzenie Akashiego. Kiedy już założył świeżą i przyjemnie suchą bieliznę, spodnie oraz koszulkę, w końcu mógł odetchnąć. Widział, że na siedzeniu czeka na niego również sweter oraz nowa skórzana kurtka, taka sama, jaką miał wcześniej.
– Jeśli chcesz, możemy wrócić po twoją torbę z ubraniami – powiedział Akashi.- Widziałem, że leży gdzieś tam.- Ruchem głowy wskazał kierunek.
– Nie ma sensu – stwierdził Tetsuya.- Musiałbym je prać i potem suszyć, a to strata czasu.
– Masz pieniądze?
Kuroko, nim zdjął poprzednie spodnie, wyjął z ich kieszeni zniszczoną komórkę oraz równie zniszczony, obdarty portfel. Zajrzał teraz do niego, by przekonać się, że jego zawartość nie jest w najlepszym stanie.
Akashi odepchnął się plecami od samochodu i przeszedł na miejsce pasażera z przodu. Kuroko widział jedynie, że czerwonowłosy otwiera schowek i wyciąga coś z niego. Potem czerwonowłosy wrócił do niego i podał mu biało-złotą kartę.
– W Fukushimie jest pięciogwiazdkowy hotel, to jest klucz do apartamentu numer pięćset cztery. Zarezerwowałem go na swoje nazwisko i opłaciłem na te dwa dni. Możesz tam jechać i wypocząć, ale do niczego cię nie zmuszam. Wpadnij tam jednak w wolnej chwili, bo jeszcze dzisiaj wyślę ci pod ten adres nowy telefon i kartę kredytową.
Tetsuya popatrzył na biało-złotą kartę i wziął ją z wahaniem do ręki, zerkając na Akashiego. Przez chwilę przyglądał się jej, a potem westchnął ciężko i pokręcił głową.
– Skończmy to, Akashi-kun – poprosił, patrząc na niego błagalnie.- Po co to wszystko? Po co po raz kolejny dajesz mi szansę, by odpocząć, by za chwilę znów zacząć mnie ścigać? Po co w ogóle jest ta cała zabawa w kotka i myszkę?
– Co zrobisz, jeśli przestaniemy?- Seijuurou spojrzał na niego z góry.- Co wtedy będzie?
– Uch...- Kuroko pokręcił bezradnie głową, wzruszając ramionami.- Co ma być, to będzie, niech się dzieje, co chce...
– Prawda jest taka, że jeśli przestanę, to postanowisz się ustatkować – przerwał mu Akashi.- Nieważne, czy z kobietą, czy z mężczyzną. Będziesz chciał rozpocząć normalne życie, takie, jakie mieliśmy rozpocząć my, zanim wszystko zepsułeś.
– To nie była moja wina – jęknął Tetsuya, jeszcze mocniej kręcąc głową.
– Ja byłem gotów poświęcić dla ciebie wszystko. Ale ty dla mnie nie.
– Dobrze wiesz, że nie mogłem tego zrobić – wyszeptał Kuroko, zamykając oczy.- I ty też nie powinieneś, Akashi-kun. Proszę, dajmy sobie z tym spokój! Jeśli tak bardzo nie chcesz, żebym był z kimś innym, to przysięgam ci, że będę sam do końca życia, nie zwiążę się z nikim...!
– Już teraz zdarzają ci się jednorazowe przygody – zauważył Seijuurou.
– To nie były przygody, tylko przymus!- zaprzeczył Kuroko.- Po to, żeby ocalić własną skórę przed tobą!
– Nie obchodzi mnie to.- Akashi wzruszył ramionami.- Nie obchodzi mnie nic i nikt. Prócz ciebie, Tetsuya. Ale ty tego nie doceniasz. Ja zaś nie pozwolę, by miał cię ktokolwiek inny. Rozmawialiśmy na ten temat już wiele razy.
– Nie dajesz mi szansy... Zapewniam cię, że będę żył sam, mogę nawet mieszkać na odludziu...!
– Temat skończony.- Akashi znów mu przerwał.- Jeśli nie chcesz zaproponować mi popełnienia romantycznego wspólnego samobójstwa, to możesz już odejść. Ale jeśli chcesz, mogę też odwieźć cię do Fukushimy, żebyś nie marnował swojego pierwszego dnia na mozolnej pieszej wędrówce po autostradzie.
Kuroko westchnął ciężko, zrezygnowany. Przełknął ślinę, jeszcze przez chwilę patrząc na Seijuurou z nadzieją, że mężczyzna zlituje się nad nim, widząc jak pełen desperacji jest Tetsuya.
– A jeśli powiem, że cię kocham...?- zapytał cicho, decydując się na jedyny płomyk nadziei, który w nim pozostał.
Akashi przez chwilę milczał, a następnie przysunął się o krok do Kuroko, ujął w dłonie jego twarz i pocałował go, wsuwając język do jego ust. Pieszczota ta nie miała w sobie ani krzty gwałtowności, ale nie była też delikatna – pozbawiona romantyzmy, ale również przepełniona uczuciem.
Kiedy Seijuurou oderwał się od warg Kuroko, spojrzał mu głęboko w oczy, a potem pochylił się nad nim powoli i, z ustami tuż przy jego uchu, wyszeptał mu cicho:
– Nie potrzebuję twoich zapewnień, Tetsuya. Wiem, że mnie kochasz. I wiem również, że nigdy, nieważne co by się działo – nie przestaniesz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Kolejne opowiadanie, w Kise umiera. Lubisz go uśmiercać, czy jak?
OdpowiedzUsuńPrzecież to oczywiste, że tutaj postacie będą umierać.
UsuńA nie mogą to być jakieś poboczne postacie? W Cierniach też uśmierciłaś Kise i strasznie mnie to zabolało.
UsuńW Chryzantemie Kise też uśmierciłaś! :'(
UsuńChociaż spokojnie, akceptuje twoje pomysły Yuuki-senpai *ukłon*
He, to nawet lepiej, że Kise umarł - denerwował mnie. Fajnie się to rozkręciło, Yuuki. Na początku myślałam, że może pominęłam któryś rozdział, ale cofnęłam się i obczaiłam problem ^^"
OdpowiedzUsuńPokochałam to opowiadanie, choć Ciernie na zawsze pozostanä w moim serduszku <3
Cieszę się, że się podoba! Rozkręci się jeszcze bardziej.
UsuńTAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK
OdpowiedzUsuńDOCZEKAŁAM SIĘ!
Smuteczek tak trochę ;-;
OdpowiedzUsuńAle w sumie to chyba wyszło na dobre, Akashi się na chwilę odczepi, Kurokoś odetchnie....
Końcówka tak bardzo prosto w serce, kiedyś mi ten mięsień nie wytrzyma, zobaczysz xD
Idealny rozdział na pierwszy dzień prawdziwej wiosny ^^
Pozdrowionka i do następnego :*
Strasznie ten rozdział mnie bolał.
OdpowiedzUsuńKise, jak Kise, cóż jego śmierć opisana tak bez zbędnych wybuchów, kiedy to w sumie umarł po za oczami czytelnika sprawiła, że poczułam w końcu tę mroczną powagę bijąca od tego opowiadania. Miodzio.
Chlaśnięcie jednak po twarzy miodowym wspomnieniem z związku Akashiego i Kuroko to było coś jeszcze mocniejszego. Chyba mi nawet wybiłaś Yuuki ząb. Tak tym przyrypałaś.Potem jeszcze kopnięcie w brzuch samym istnieniem sytuacji w której Tetsu i Sei, którzy kiedyś tacy byli miodni...in love teraz ''obcują'' ze sobą w takich warunkach.
Rozdzierające.
Piękny rozdział.
Czekam oczywiście na kolejny i weny, weny, a także odpoczynku Yuuki Ci!
Pozdrawiam.
Ale romantycznie! To takie kochane było! Ja chcę jeszcze więcej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to opowiadanie. Czekam na dalsze rozdziały i mam nadzieję, że będzie dobrze. Znaczy z Tetsu i Akashim.
OdpowiedzUsuńTa wstawka z przeszłości - cudowna! A śmierć Kise - mimo wszystko wierzyłam że to zakończy się inaczej..... ale cóż. I nienawidzę Akashiego tak bardzo że ... kurde nie wiem jak bardzo ale okropnie bardzo! Ale bez niego nie byłoby tej historii. Do następnego i pozdrowienia ~ Yuukifan
OdpowiedzUsuńW takim momencie to skończyć... jak mogłaś, Yuuki-san? XD
OdpowiedzUsuń*pierwsza reakcja na początek rozdziału*
-Co jest? Czy ja coś ominęłam?
I w ogóle zawał xD Z każdym rozdziałem zaskakujesz mnie coraz bardziej, każdy kolejny lepszy od poprzedniego :) Przynajmniej tak się wydaje, bo oczywiście wszystkie są super ^^
Jak czytałam ten szczegółowy opis, co się stało Kise po wyskoczeniu z auta, to aż mi się go szkoda zrobiło, chociaż nie przepadam za nim :P
Relacja między Kuroko a Akashim jest dla mnie co najmniej niezrozumiała, niby się kochają, niby nie... wiem, że Akashi to niezły psychol, ale tego co on robi, zrozumieć nie potrafię xD
Dużo weny życzę!
Buziaki i do następnego :* ♡
Witaj Yuuki, w końcu wysyłam Ci komentarz z konta, a nie anonima, cieszysz się? Bo ja bardzo xd
OdpowiedzUsuńZ wszystkich rozdziałów Anarchi, ten podoba mi się najbardziej ☺
Smutno mi było, kiedy Kisia zginęła, ale ta retrospekcja jak Akasz i Kuroś żyli razem, wywaliła z mojego serduszka smuteq i zastąpiła go fangirlingiem ♥♥♥
Scena na końcu też rozwala system ♥
W sumie to już się przyzwyczaiłam, że przy każdym twoim opku normalnie rzuca mnie po łóżku/fotelu/zaczynam skakać po całym domu xd I muszę zagryzać pięści bądź kawałek materiału by nie krzyczeć ♥♥♥
Fajnie że wyjaśniłaś czytelnikom powód tej zabawy w kotka i myszkę, chociaż nie wiem czy nie zrobiłaś tego za wcześnie ♥
Teraz pozostaje mi tylko do wtorku :/
Kolejny długi tydzień przede mną (choć umilam sobie czas Love Shotem, którego też lofciam całym serduszkiem)
Pozdrawiam i weny życzę (jej nigdy za mało ☻☺♥)
Akhime >~<
Źle napisałam, nie wyjaśniłaś czemu Akasz ściga Kuroko, tylko jak mniej więcej jakie ich relacje łączą xd
UsuńŹle napisałam, przepraszam :3
Akhime ^~^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPowiem tak - przez 40min pisalam mojej dziewczynie o tym, czy osiagniecie orgazmu przez przeczytanie opowiadania jest możliwe. Naprawdę, ten rozdział... to byl kurwa cud. Ja nie wiem, ja po prostu nie wiem. Nie wiem jak to ująć w slowa. To przejście ze wspomnienia do teraźniejszości podczas wyskoczenia z auta... miałam ochotę wstać i zaczac klaskac.
OdpowiedzUsuńPrzewidziałam śmierć Kise, ale tak czy siak zaskoczylas mnie samym początkiem rozdziału. Możesz być śmiało z siebie dumna, to opowiadanie jest po prostu świetne. Kocham to. K O C H A M
Doskonałe.
OdpowiedzUsuń"Przede wszystkim muszę pilnować, by nie zgubić ciebie" to jest piękne zważając na to jak go teraz 'pilnuje'
Ja nie wiem co miałabym więcej napisać.
"Pieszczota ta nie miała w sobie ani krzty gwałtowności, ale nie była też delikatna – pozbawiona romantyzmy, ale również przepełniona uczuciem."
OdpowiedzUsuńPozbawiona romantyzmU
Ale to było słodkie i już nie mogę doczekać się powodu, czym tak bardzo wkurzył Sei'a? Chociaż ja widzę to, że Kuroko nie proponuje mu życia we dwoje- może tu coś jest nie tak? :)
Wenyy
~Rin Akashi