Czytelnik x Kasamatsu
Miłość od pierwszego wejrzenia
-
Zakochałam się w nim.
Spojrzałam obojętnie na moją przyjaciółkę, żując powoli kęs kanapki
zakupionej w
szkolnym
sklepiku. Zazwyczaj sama robiłam sobie śniadania, ale dziś akurat trochę
zaspałam po wczorajszym seansie filmowym z moim przyjacielem-sąsiadem.
-
Aha – mruknęłam.- Tak...po prostu?
-
Eh, nic nie rozumiesz! To prawdziwa miłość od pierwszego
wejrzenia!- Kaede uderzyła ze złością w blat mojej ławki. Pusty kartonik po
soku pomarańczowym podskoczył lekko i wylądował na podłodze. Moja przyjaciółka
podniosła go i cisnęła nim w blat, przy okazji nieco go zgniatając.- Jest taki
uprzejmy i sympatyczny! To prawdziwy dżentelmen! Kiedy wczoraj podszedł do mnie
i zapytał, czy nie użyczyć mi jego parasola, myślałam, że moje serce wyskoczy z
piersi i poleci prosto na jego dłoń, którą wyciągnął ku mnie~ Jego złociste
oczy patrzyły na mnie z czułością, czułam jego zapach i ciepło jego
niesamowitego ciała~ - Kaede opadła ciężko na oparcie swojego krzesła, patrząc
maślanym wzrokiem w jakiś punkt ponad moim ramieniem.
Gapiłam się na nią z wytrzeszczonymi oczami i niesmaczną miną, biorąc
kolejny kęs –
jestem pewna, że
wyglądałam teraz BARDZO idiotycznie, ale nie przejmowałam się tym zbytnio.
-
No ale...- zaczęłam, przełykając posiłek.- Przecież to...no,
Kise.
-
I co z tego?- Kaede spojrzała na mnie groźnie.- Chodzi ci o
to, że jest bardzo przystojny i bogaty, tak? Że jest najpopularniejszym
chłopakiem w szkole, tak? Że jest sławny, tak?! Że jest idolem nastolatek,
tak?! Że jest początkującym modelem i maluje się przed nim świetlana
przyszłość, tak?! Że jest wysportowanym, utalentowanym chłopakiem i ma
przecudowny charakter, i w dodatku jest prawdziwym dżentelmenem, jakich mało,
tak?!
-
Poczekaj.- Uniosłam dłoń w geście „stop” i spojrzałam na nią,
marszcząc lekko brwi. – To o jakim Kise ty w końcu mówisz?
-
O Kise Ryoucie, oczywiście!
-
Więc to naprawdę był opis tego nieudacz...?!
Zamilkłam, wpatrując się w nią uważnie i szukając w jej oczach choć
najmniejszej
iskierki
rozbawienia.
Cholera. Wyglądało na to, że nie żartuje.
-
Oh – bąknęłam, wracając do jedzenia kanapki.- Rozumiem.
I...ehm...zamierzasz...co zamierzasz?
-
Tu właśnie jest ziemniak pogrzebany – westchnęła ze smutną
miną. Nie cierpiała wtrącać zwierząt do przysłów i innych takich dupereli,
dlatego zamieniała je na warzywa.- Chciałabym wyznać mu moje uczucia, ale nie
wiem jak to zrobić! Myślisz, że powinnam napisać do niego list?
-
Codziennie dostaje ich tak dużo, że pewnie już ich nie
odróżnia – mruknęłam, a widząc jej minę, spuściłam wzrok i dodałam ciche
„wybacz”.
-
Nie mogę tak po prostu do niego podejść, ciągle jest w
towarzystwie jakichś dziewczyn, w dodatku tych najpiękniejszych! Przez to
martwię się, że w ogóle nie zwróci na mnie uwagi... W końcu tyle ślicznotek ma
do wyboru...
-
Pamiętaj, że liczy się wnętrze – powiedziałam mądrze, unosząc
do góry słomkę od mojego soku.- Nawet największa brzydula o cudownym wnętrzu ma
szansę na zdobycie księcia z bajki.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało. Odsunęłam
od siebie
kanapkę i
uderzyłam czołem o blat ławki.
-
PRZEPRASZAM!- powiedziałam szczerze.- Przysięgam, że nie
miałam nic złego na myśli! Jesteś piękna! Naprawdę, jedna z najpiękniejszych
dziewczyn w tej szkole! Gdybym była Kise, na pewno bym się z tobą umówiła!
-
Eh...czasem zastanawiam się, czemu się z tobą przyjaźnię –
westchnęła Kaede.- No dobrze, w ramach zadośćuczynienia, pójdziesz ze mną po
zajęciach na trening Kise! I nie przyjmuję odmowy, nie rób takiej miny!
-
Ale...jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
-
Mówię ci przecież, że to miłość od pierwszego wejrzenia!-
upierała się Kaede.- Taka miłość zdarza się tak często, jak pryszcz na środku
dupy!
-
A-ale na środku dupy jest rowek...- mruknęłam.
-
No właśnie!- powiedziała, dumnie unosząc głowę, po czym wstała
i wyszła z klasy.
Westchnęłam ciężko i opadłam bezwładnie na ławkę. Kochałam Kaede całym
moim
sercem,
przyjaźniłyśmy się już od dawna i byłam gotowa zrobić dla niej wszystko, ale
myśl, że zakochała się w takim kolesiu jak Kise – którego, co prawda, lubiłam,
ale za nic nie mogłam ogarnąć jego nieudaczności – sprawiała, że czułam ogromny
smutek, żal i przykrość.
W dodatku ta jej „miłość od pierwszego wejrzenia”...
Jakby coś takiego w ogóle istniało...
*
-
Popraw tę dżunglę na głowie, no przecież jak ty wyglądasz!- Kaede
ze złością zaczęła układać moje włosy, czochrając je jeszcze bardziej.
Stałyśmy właśnie przed lustrem w łazience i „robiłyśmy się na bóstwo”, a
raczej
Kaede robiła to
za nas obie. Ja uważałam, że wyglądam nienajgorzej – no dobra, nie zdążyłam się
dziś rano uczesać, ale jeden krzaczek tu czy tam nie rzuca się tak w oczy,
prawda?
-
Dobra, zrobiłam co mogłam...- mruknęła, odsuwając się ode mnie
o krok i mierząc mnie krytycznym spojrzeniem. Przysunęła się do lustra i
przejechała błyszczykiem po ustach. Gapiłam się na nią w milczeniu, żałując, że
nie mam przy sobie niczego, czym mogłabym zakleić sobie usta, które drżały
niebezpiecznie, chcąc wywrzeszczeć uwagi na temat zachowania Kaede.
Przecież to nie jest randka, tylko kilkuminutowe spotkanie...
-
Okay, idziemy!- zadecydowała w końcu moja przyjaciółka, na
koniec poprawiając swój mundurek.
Człapałam za nią jak zbity pies, z ponurą miną, czując się jak troll z
pierwszej części
Harry’ego
Pottera, albo chociaż jak mój znajomy, Murasakibara, który wiecznie łaził z
naćpaną ( słodyczami ) miną. Kaede, zerkając na mnie zza ramienia,
zauważyła to i
uśmiechnęła się
lekko.
-
Rozchmurz się, bo wyglądasz jak zbity burak!
Westchnęłam cicho, przetarłam dłońmi twarz i wyluzowałam się nieco.
Postanowiłam
poświęcić się na
ten czas, kiedy będziemy obserwować popisy Kise Ryouty, słuchając pisków i
wrzasków jego fanek.
Oczywiście, przy drzwiach na salę gimnastyczną stał już spory tłumek
rozchichotanych
dziewczyn. Kaede próbowała się jakoś przepchnąć, ale żadna nie chciała jej przepuścić,
dlatego, wykorzystując trik, którego nauczył mnie mój dobry przyjaciel, Aomine,
stanęłam za jedną z dziewczyn, położyłam jej ciężko dłoń na ramieniu i
zmierzyłam ją z góry mrocznym spojrzeniem, wykrzywiając usta niby w uśmiechu.
-
Przepuść mnie, mała – warknęłam.
-
Iik!- pisnęła głośno, odskakując ode mnie natychmiast. Jej
koleżanki, które odwróciły się na moment, by sprawdzić co się dzieje, również
to zrobiły i natychmiast pojawił się przed nami korytarz z ludzi, prowadzący do
złotowłosego anioła, który machał radośnie ręką w stronę swoich fanek.
Przepuściłam Kaede pierwszą i takim oto sposobem przedostałyśmy się na
sam
początek.
-
Dobra robota!- powiedziała moja przyjaciółka, klepiąc mnie z
uśmiechem po plecach.
Skinęłam jej głową, dumna z siebie, postanawiając w myślach, że kupię
Aomine jego
ulubioną gazetkę
z cycatymi panienkami, w ramach podziękowania za tę, jakże pożyteczną, naukę.
I pomyśleć, że w szkołach uczą nas takich gówien jak obliczanie tangensa,
cotangensa
i innych
pierdół...
-
Ah, zobacz, to Kise-kun! Jest taki cudowny!- westchnęła
rozmarzona Kaede, przechylając uroczo główkę.
Spojrzałam powoli w tym samym kierunku, choć dobrze wiedziałam, jaki
widok mnie
czeka: oto
pół-człowiek, pół-bóg, Kiserkules. Wysportowana sylwetka, mieniące się złotem w
świetle żarówek piękne włosy, perfekcyjny uśmiech o białych zębach, piękne
złote oczy i ta aura zajebistości, której za cholerę nie widziałam.
I właśnie w tym momencie, patrząc na jego świetlistą sylwetkę, śmiejącą
się radośnie i
machającą ku nam,
zobaczyłam JEGO.
Biegł prosto na Kise z morderczym błyskiem w oku, jego mina wyrażała
czystą
wściekłość.
Kiedy dzieliło go od Ryouty jakieś pół metra, skoczył przed siebie i,
zamachnąwszy się nogą, wykonał perfekcyjne, zawodowe kopnięcie.
Zaparło mi dech w piersiach. Miałam wrażenie, że oglądam jakąś reklamę:
przystojny
chłopak w
klubowym stroju z numerem 4 powoli, jakby w zwolnionym tempie, opuszcza nogę,
podczas gdy drugoplanowy model upada na podłogę z krzykiem, którego nie
słychać, i turla się po niej kilka metrów.
To było niesamowite. Moje serce biło jak oszalałe, poczułam wypieki na
policzkach,
jestem pewna, że
moje oczy iskrzyły dziko, kiedy wpatrywałam się w niego.
-
Przestań do nich machać, ty skończony durniu i weź się za
trening!- wrzasnął do Kise, marszcząc gniewnie grube czarne brwi i biorąc się
pod boki.
Kiedy Ryouta wstał z jękiem, masując obolały kręgosłup, westchnął ciężko
i
przeczesał
dłonią krótkie czarne włosy. Jego kolega z numerem piątym podszedł do niego i
nachylił się, szepcząc coś do ucha i patrząc w naszym kierunku. Czwórka
spojrzał w naszą stronę błyskawicznie, zarumienił się na twarzy i, przerażony,
odwrócił szybko. Powiedział coś do przyjaciela, a ten uśmiechnął się i odbiegł
od niego.
Chłopak odchrząknął głośno i zwrócił
się do pozostałych zawodników:
-
N-no dobrze, k-kochani moi! Wracamy do treningu, k-kochani!
-
Eh?!- Kise spojrzał na niego z przerażeniem.- K-kochani?!
K-Kasamatsu-senpai, co ci się stało?! Czy aż tak cię rozzłościłem?!
P-przepraszam!
-
Ehehe, Kise...- chłopak nazwany Kasamatsu uśmiechnął się do
niego łagodnie, kładąc dłoń na ramieniu. Ryoucie nie udało się stłumić
pisknięcia, do tego spiął się cały, a jego usta zaczęły drżeć delikatnie, jakby
zaraz miał się rozpłakać.- Daj z siebie wszystko, mój drogi. Liczę na ciebie.
-
T-tak jest, kapitanie – wydusił.
-
Kaede!- Spojrzałam na moją przyjaciółkę z fascynacją.- K-kim
jest ten chłopak, który wpierdzielił Kise?!
-
To jego kapitan, Kasamatsu Yukio – mruknęła moja przyjaciółka
z nadąsaną miną.- Co za gbur, oby mu te brwi zarosły na całe czoło, drań
jeden...
Nie słuchałam dalej jej przekleństw, wpatrując się, zauroczona, w
biegającego po boisku
kapitana drużyny
koszykarskiej liceum Kaijou. Moje serce nadal się nie uspokoiło, wciąż szalało
w mojej piersi, podobnie jak setki myśli w mojej głowie.
Chyba właśnie zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
*
Po treningu, kiedy prawie wszystkie dziewczyny zniknęły z sali
gimnastycznej i
została tylko
garstka, wraz z Kaede czekałyśmy, aż chłopcy posprzątają boisko i pójdą do
szatni.
Teraz przyszła pora na wcielenie planu Kaede, który obmyśliła w drodze
tutaj.
-
No dobra, pora zaczynać – powiedziała moja przyjaciółka,
prostując się i patrząc uważnie na Kise, śmigającego z mopem po parkiecie.- Do
roboty! Liczę na ciebie!
Skinęłam głową i odwróciłam się do garstki dziewczyn, które również
czekały na modela,
szepcząc coś
między sobą. Podeszłam do nich wolnym krokiem – wszystkie były cholernie
niskie, więc trochę nad nimi górowałam.
-
Czeeeść – powiedziałam powoli. Wzdrygnęły się, patrząc na mnie
spłoszone.- Kise jest naprawdę super, co?- Gardło mnie zapiekło od tego
kłamstwa.- Możecie mnie przepuścić? Ryou-chan wygląda na zmęczonego tym
sprzątaniem, więc pójdę kupić mu jego ulubioneee...mleko szpinakowe.
-
Eh?!- Dziewczyny spojrzały szybko po sobie.- N-nie kłopocz
się, my pójdziemy!
-
Tak, tak, ty tutaj sobie zostań i powiedz Kise, że zaraz
wrócimy!
Banalny sposób na pozbycie się konkurencji, szczerze mówiąc, nie
sądziłam, że na to
pójdą, ale skoro
się udało, to nie muszę korzystać z planu B, które zakładał gorsze działania...
-
Robota wykonana, szefowo – powiedziałam do Kaede, podchodząc
do niej.
-
Uhm.- Skinęła głową, plącząc nerwowo palce dłoni i wpatrując
się w chłopaków, którzy właśnie zamykali magazyn. Część z nich już odeszła do
szatni, rzucając nam ciekawskie spojrzenia.
Ostatni szli Kasamatsu i Kise. Kapitan ochrzaniał o coś blondyna, gapiąc
się na niego
krytycznie.
Zakryłam usta dłonią, zachwycona, kiedy trzepnął go przez łeb.
-
Are?- Kise spojrzał na nas z nieszczęsną miną, ale po chwili
uśmiechnął się.- Reszta dziewczyn poszła? Zostałyście tylko wy?
-
K-Kise-kun!- pisnęła głośno Kaede, a potem szybko odchrząknęła
i powiedziała bardziej mocnym głosem:- Kise-kun! Chciałabym z tobą porozmawiać!
-
Eh? Jasne, nie ma sprawy – powiedział blondyn.- A o czym do...
-
Ka-Kasamatsu-senpai!- wydarłam się nieco za głośno,
zapominając, że stoję między Kise i Kaede. Natychmiast zatkali sobie uszy, a
Kasamatsu, który już odchodził dalej, wzdrygnął się i spojrzał na mnie,
zaskoczony, rumieniąc się mocno.
-
Cz-czego?- bąknął.- Znaczy...o-o co chodzi?
-
Ch-chciałam ci powiedzieć, senpai, że...że to był naprawdę
wspaniały kop!- krzyknęłam, czując wypieki na policzkach.- Serio! To...to było
wprost mistrzowskie kopnięcie, Kise przeleciał ze trzy metry, to wyglądało
niesamowicie!
-
CO?!- pisnął Kise, patrząc na mnie przerażony.- O-okrutna
jesteś, wiesz?!
-
E-etto...- Kasamatsu spojrzał w bok, drapiąc się po głowie i
rumieniąc jeszcze bardziej.- Dz-dzięki... ehm...
-
Za...zastanawiałam się, senpai, czy nie mógłbyś mnie go
nauczyć?
-
Eh?! J-ja...n-nauczyć ciebie?
-
Tak!- Skinęłam głową z zapałem.- To było takie super!
Więc...j-jeśli masz teraz czas, chciałabym zaprosić cię na...
-
NIE ŚMIEJ SIĘ, GÓWNIARZU!- wrzasnął nagle Kasamatsu,
zamachując się nogą i kopiąc Ryoutę w tyłek.
-
Nie-niesamowite!- pisnęłam.- Ka-Kasamatsu-senpai, proszę, zrób
to jeszcze raz!
-
Co?!- pisnęła Kaede.- O czym ty gadasz, głupia?! K-Kise-kun,
nic ci nie jest?!- Moja przyjaciółka podbiegła do niego natychmiast,
zasłaniając przed Kasamatsu, który już ochoczo unosił nogę.
-
T-tego...- Senpai wycofał się, zerkając na mnie.- W każdym
razie, m-mam trochę czasu, więc...m-możemy iść na tę randkę...ZNACZY,
SPOTKANIE! ZWYKŁE SPOTKANIE, POKAŻĘ CI PARĘ KOPNIĘĆ
-
Ah, tak!- Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa.
Wpatrywałam się w niego z zachwytem, a on, widząc to, jakoś tak się zarumienił
po uszy, wymamrotał coś o szatni i ubraniach, a potem opuścił salę
gimnastyczną.
Westchnęłam błogo i spojrzałam z uśmiechem na Kaede i Kise.
-
N-nic mi nie jest, dziękuję ci...- mruknął smętnie chłopak,
pociągając nosem.- Ka...Kaede, tak? Zdaje się, że wczoraj odprowadzałem cię do
domu...zapomniałaś parasola...
-
T-tak!- Kaede skinęła głową.
Postanowiłam oddalić się od nich cichutko, bojąc się, że do moich uszu
dotrą wyznania,
których słuchać
za bardzo nie chciałam. Uciekłam więc na korytarz i, z bijącym dziko sercem,
stanęłam niedaleko drzwi męskiej szatni, czekając za senpaiem.
Miałam wrażenie, że czeka mnie
naprawdę miły wieczór.
Miód na mą duszę! *o* Ale, ale! Ja chcę więcej! Tu się praktycznie nic nie działo! T^T Taka fajna postać, a tak zapomniana T^T
OdpowiedzUsuńSerio! To...to było wprost mistrzowskie kopnięcie, Kise przeleciał ze trzy metry, to wyglądało niesamowicie!
OdpowiedzUsuńMADE MY DAY XDDDDDD
Hahahahahahhahahaha
OdpowiedzUsuńLeżę i nie wstaję.
Serio.
Kocham Cię.
Bardzo.
Hahahahahahhahahaha
Nie mogę przestać się śmiać.
Kasamatsu też kocham.
A Kise niech idzie w cholerę.
Boże, naprawdę Cię kocham
Chcę więcej.
Przepraszam za ten komentarz, ale nie mogę przestać się śmiać
Kochająca Cię,
Yew S.
Bardzo się cieszę, dziękuję za miły komentarz :D Ale obawiam się, że za jutrzejsze opowiadanie mnie w takim razie znienawidzisz ;_;
UsuńAle na pocieszenie dodam, że, jeśli czytałaś "Trudną sprawę", to na pewno się ucieszysz z wiadomości, że w kolejce czeka część druga tego opowiadania, jeszcze bardziej porypana i zabawna niż ta pierwsza :D ^^
Ja tam się ze wszystkiego cieszę :)
UsuńNie wiem czemu, ale nie mogę doczekać się Kocimiętki.
Uwielbiam takie klimaty.
Spokojnie nie znienawidzę Cię, ale z góry przepraszam jak będę niemiła.
Jakby to powiedzieć...
To cecha wrodzona, po mamusi.
Z reguły jestem po prostu nie przyjemna, więc nie martw się w razie czego ;)
Zaraz będzie pierwsza, a ja zamiast spać czytam i śmieje się jak głupia :D
OdpowiedzUsuńNaprawde świetne :)
I mój Kasamatsu...
Cudny Kasamatsu...
Piękny Kasamatsu...
Mmm... tak *.* ♥
~MiLady
Cuuuuuudooo *o*
OdpowiedzUsuń<3
Te teksty są genialne :')
OdpowiedzUsuńPokochałąm :)) proszę o następną cześć!!! PLISSSS :*
OdpowiedzUsuńJa chcę zobaczyć co dalej się będzie działo ;^;. Kasamatsu jako trener kopania Kise w dupsko spisuje się genialnie. Cieszę się, że znalazłam twojego bloga. Czekam z niecierpliwością ♡
OdpowiedzUsuń"Gapiłam się na nią z wytrzeszczonymi oczami i niesmaczną miną, biorąc kolejny kęs "- czy my się przypadkiem nie znamy...*patrzy podejrzliwie*
OdpowiedzUsuńKasamatsu zdobył moje serce w dokładnie ten sam sposób. ^.^
Mniejsza z tym czekam na kontynuacje.
Ps. komentarz chaotyczny jak żaden, ale przyzwyczajaj się bo trochę tu zostanę.
Doberek! ^^ Ja tam się cieszę, że zostaniesz, mam nadzieję, że na bardzo długo ♥
UsuńZa kontynuacją sobie troszkę poczekasz, ale kiedyś będzie xD
Hahahahah tak bardzo prawdziwe =D
OdpowiedzUsuńMiłość od pierwszego kopnięcia ^w^
Leże, nie wstaje xD