Sposoby na miłość

    Ludzie lubią przygarniać różne zwierzęta. Jedni przygarniają bezdomne koty, drudzy psy, inni potrafią wziąć pod swój dach nawet szczury kanalizacyjne, chrabąszcze, pająki, albo ryby z oceanu – spotkałem się nawet z przypadkiem, który wyłowił sobie meduzę (choć długo ona nie pożyła). Ja sam przygarnąłem w czasach liceum małego, słodkiego, uroczego pieska.
    Ale nigdy wcześniej nie przygarnąłem człowieka.
    A już tym bardziej słodkiego i uroczego człowieka – takiego wolałbym sobie życzyć, gdybym już odczuwał potrzebę przygarnięcia jakiegoś. Ale nie, los chciał, że ten, którego znalazłem był wielki, napakowany, brudny i obdarty.
    Cała historia zaczęła się pewnej chłodnej jesiennej nocy, kiedy wracałem z pracy. Byłem już tak zmęczony, że postanowiłem obrać krótszą drogę do mojego mieszkania, a mianowicie przez ciemną, wąską uliczkę między budynkami. W takich najczęściej dochodzi do gwałtów i morderstw, ale akurat tamtego dnia nie dbałem zbytnio o mój stan fizyczny.
    To właśnie w tej alejce go znalazłem. Mężczyznę mniej więcej w moim wieku, choć postarzać go mogła nieogolona broda, nieprzystrzyżone ciemnoczerwone włosy o czarnych końcówkach i brudna, choć całkiem przystojna twarz. Siedział za śmietnikiem ze smętną miną, patrząc na mnie spod byka – a raczej spod byczych, jakby rozdwojonych brwi – wiśniowymi oczami. Miał na sobie obłocone wysokie buty, sprane dżinsy oraz podartą koszulkę.
    Stałem przed nim przez kilkanaście, albo i kilkadziesiąt długich sekund, wpatrując się w niego z siatką z zakupami w dłoni i teczką pod pachą. On również nie pozostawał mi dłużny, tak więc obaj gapiliśmy się na siebie wyjątkowo długo, żaden z nas nawet nie mrugnął.
    A potem spokojnie odwróciłem od niego głowę i ruszyłem przed siebie.
–    Oi, Kuroko, ty draniu! Mógłbyś chociaż coś powiedzieć!- krzyknął za mną ze złością.
–    Czyli to jednak ty, Kagami-kun – westchnąłem, cofając się i znów stając przed nim.- Dawno się nie widzieliśmy. Dobrze...- urwałem, uciekając spojrzeniem na bok. Odruchowo chciałem powiedzieć „dobrze wyglądasz”, bo przecież taki tekst rzuca się każdemu dawno niewidzianemu znajomemu, ale w porę uświadomiłem sobie, że akurat jego może to trochę zaboleć. A może raczej wkurzyć.- … dobrze ci się siedzi?
    Okay, to było jeszcze gorsze. Ale nigdy nie byłem najlepszy w hamowaniu mojego sarkastycznego charakteru, przysięgam.
–    Ta, cholernie wygodnie, może się przysiądziesz?- burknął, krzyżując ręce na piersiach i krzywiąc się niespodziewanie z bólu.- Auauaua... cholera!
–    Jesteś ranny?- zapytałem, tym razem już z lekkim niepokojem.
–    To nic takiego – westchnął ciężko.- Tylko parę zadrapań i potłuczeń... no, może jedno czy dwa złamania... och, i chyba mi się otworzyła rana na brzuchu...
–    Rzeczywiście, nie brzmi poważnie – mruknąłem, marszcząc lekko brwi.- Kupiłem marchewki, chcesz sobie jedną zjeść?
–    Wsadź se w dupę tę marchewkę, potrzebuję pomocy, durniu!- warknął Kagami, po czym znów skrzywił się i krzyknął z bólu.
    Z początku miałem ochotę jeszcze trochę go powkurzać, jednak na widok podejrzanie ciemnej plamy na jego koszulce, po prawej stronie brzucha, postanowiłem odłożyć żarty na bok.
–    Dasz radę wstać?- zapytałem.- Mam zadzwonić po karetkę?
–    Nie, nie, żadnej karetki – westchnął.- Wystarczy tylko woda utleniona i jakieś leki przeciwbólowe.
    Przełożyłem siatkę oraz teczkę do lewej dłoni, prawą pomagając Kagamiemu wstać. Pozwoliłem, by użył mnie jako większej podpory, po czym z cichym jękiem zacząłem kierować się wzdłuż uliczki.
–    Sorry, wiem, że jestem trochę ciężki...- stęknął Taiga.
–    W porządku – sapnąłem.- Chrystus dał radę, a ja mam nie dać?
–    A dałeś kiedykolwiek?
–    Słuszna uwaga.
    Ledwie to powiedziałem a już poczułem przeraźliwą siłę grawitacji Ziemi, której moje kolana nie zdołały się oprzeć, tuż za sobą pociągając poturbowanego Kagamiego. Mój stary przyjaciel zaczął złorzeczyć na czym świat stoi i jęczeć z bólu, ale postanowiłem chwilowo to ignorować, skupiając się zaś na tym, by dotaszczyć go jakoś do mojego mieszkania. Podniosłem się więc dzielnie i poprawiłem uchwyt na jego talii, ruszając dalej.
    Kilka minut później wspinaliśmy się już po schodach. Kiedy zostawiłem na chwilę Kagamiego przechylającego się przez żelazną barierkę, by otworzyć drzwi mojego mieszkania, Taiga zaczął niespodziewanie zwracać swoje wnętrzności. Na ten widok zrobiło mi się strasznie przykro – wszystko wylądowało bowiem na dachu samochodu mojego sąsiada, którego szczerze lubiłem...
    Wnerwiać, rzecz jasna.
    Po prostu samochód miał ładny.
–    Proszę, Kagami-kun, czuj się jak u siebie – powiedziałem, gestem zapraszając go do moich skromnych czterech ścian.
–    Dziękuję – szepnął, przekraczając próg.
    Zamknąłem za nami drzwi i zacząłem się rozbierać. Taiga z tym akurat poradził sobie na szczęście sam, choć wkrótce zacząłem tego żałować. Nie wiedziałem jeszcze co się stało, ale nieprzyjemny zapach jego stóp podpowiadał mi, co znosiły jego buty.
–    Łazienka jest tutaj.- Poczułem się w obowiązku wskazania mu obecnie najważniejszego pomieszczenia.- Weź prysznic, a potem zajmiemy się twoimi ranami. Są bardzo poważne? Chcesz, żebym zszedł na dół po Mitobe-san?
–    Mi... Mitobe?- Kagami spojrzał na mnie z zaskoczeniem.- Masz na myśli tego-tego Mitobe? Naszego senpaia z liceum...?
–    No tak.- Wzruszyłem ramionami.- Mieszka na dole. Jest lekarzem, może ci pomóc.
–    Ah, nie, dzięki... naprawdę wystarczy tylko woda utleniona.
–    W porządku, no to weź ten prysznic, przygotuję dla ciebie jakieś ubrania na zmianę. Jesteś głodny, Kagami-kun?
–    Jak wilk – westchnął, wchodząc do łazienki.
–    Jak wilk...- mruknąłem w zastanowieniu, zerkając na siatkę z moimi zakupami. Czy można nakarmić wilka trzema marchewkami, porą, kilkoma ziemniakami, kawałkiem wieprzowiny i lodem waniliowym?
    Nie, zaraz, stop, co to w ogóle za niedorzeczny pomysł? Na pewno nie oddam mu mojego loda...
    Zabrałem siatkę z korytarza i przeszedłem do kuchni. Mówi się trudno, będzie musiał nasycić się tym, co akurat mam pod ręką. Po pracy byłem tak skonany, że właściwie nie miałem ochoty nawet wchodzić do sklepu, ale promocje tak bardzo mnie przyciągnęły, że postanowiłem kupić choć „pierwszą ratę” składników do jutrzejszego obiadu.
    Pozostało mi stworzyć jedyny posiłek, jaki wchodził grę w tym wydaniu – zupę z porą, ziemniakiem, marchewką i wieprzowiną.
    Cholera, nie miałem nawet makaronu...
    Może powinienem iść pożyczyć do jakiegoś sąsiada...?
    Nie, nie, nie, na pewno nie. Pozwoliłem Kagamiemu się wykąpać, szykowałem mu coś do zjedzenia i byłem gotowy udzielić pomocy medycznej, a nawet ewentualnie pozwolić u mnie przenocować, z jakiej racji miałbym poświęcać się aż do tego stopnia, żeby, wykończony po ciężkiej pracy, iść jeszcze do sąsiada i żebrać o składniki na kolację?!
–    Przepraszam za kłopot – westchnąłem dwie minuty później, patrząc jak Reo-san przekłada potrawkę z królika z wielkiego garnka do... odrobinę mniej wielkiego garnka.
–    Och, daj spokój, Tetsu-chan, wiem doskonale co przeżywasz.- Mibuchi machnął lekceważąco swoją wypielęgnowaną dłonią, zakrywając garnek pokrywką i kładąc na nim ręcznik tak, by jego końcami można było objąć uchwyty.- Nebuya to taki żarłok, że zawsze przygotowuję mu zapas jedzenia, w razie gdyby w nocy zgłodniał... Proszę, mam nadzieję, że wam zasmakuje!
–    Dziękuję, Reo-san.- Uśmiechnąłem się do niego, podnosząc ciężki garnek.- Skoro ja uwielbiam twoje potrawy, to Kagami-kun też z pewnością je polubi.
–    Ojj, Tetsu-chan, jesteś taki słodziutki!- westchnął Mibuchi, odprowadzając mnie do drzwi.- Gdybym nie był chłopakiem Eikichiego, z pewnością bym się do ciebie dobrał, złotko.
–    Jak zawsze miło mi to słyszeć – odparłem, wychodząc na zewnątrz. Reo i Eikichi mieszkali tuż obok mnie, wystarczyło więc zaledwie kilka kroków, bym znalazł się z powrotem we własnym mieszkaniu.
    Kagami zdążył już wyjść z łazienki. Przymknąłem nieco oczy na jego widok, gdyż oślepiła mnie czystość jego nagiego ciała, przyozdobionego małym ręcznikiem, pierwotnie przeznaczonym do wycierania moich włosów.
    Tych na głowie, rzecz jasna.
–    Yyy... co ty masz na sobie?- bąknął.
–    Więcej niż ty – odparłem, zamykając nogą drzwi i kierując się do kuchni, by odgrzać nam posiłek od Reo. Kagami prawdopodobnie miał na myśli szare spodnie dresowe przewieszone przez moją szyję oraz prosty, granatowy T-shirt na mojej głowie. Także i to pochodziło od moich drogich sąsiadów.
–    Kuroko... przepraszam za kłopot – mruknął z zawstydzeniem Taiga, wchodząc za mną do kuchni.- Na pewno czujesz się nieswojo, w końcu nie widzieliśmy się kilka lat, no i teraz wyglądam dość podejrzanie.
–    Cóż, na szczęście zgoliłeś te dzikie pnącza na twojej brodzie, więc nie jest tak źle – mruknąłem, marszcząc lekko brwi.- Gorzej, jeśli okaże się, że ściągnąłeś mi na głowę yakuzę...
–    Och, nie, nie... Moja historia to raczej bardziej przyziemna sprawa. Nic ci nie grozi.
–    Świetnie – stwierdziłem, skinąwszy głową.- Uwielbiam przyziemne sprawy.
    Nie mogłem na niego patrzeć. Szeroka i muskularna klatka piersiowa nadal była odrobinę mokra, z niemal mikroskopijną precyzją byłem w stanie dostrzec każdą najmniejsza kropelkę wody, która po niej spływała. Jego brzuch zdobiła co prawda zaczerwieniona blizna przypominająca urwany kawałek pajęczyny, gdzieniegdzie także widoczne były zadrapania, ale poza tym jego ciało było tak perfekcyjne, jak pamiętałem.
    Łącznie z nogami. Długimi, umięśnionymi, o doskonałych łydkach i udach. Wrażenia dodawał procent odsłonięcia ów nóg, ponieważ ten mały ręcznik zdecydowanie nie spełniał swojej roli, ledwie zakrywając jego przyrodzenie.
    Zaraz, zaraz... to zwisające coś... czy ja widzę...? Czy to naprawdę to, co widzę?!
–    Kuroko?- Kagami spojrzał w dół, śledząc moje spojrzenie. Poczułem gorąco na twarzy, bałem się jego reakcji, szukałem już pospiesznie w głowie jakiegoś wytłumaczenia na to bezczelne gapienie się na czubek jego penisa, jednak, ku mojemu zaskoczeniu, Taiga lekko się roześmiał.
–    Ach, patrzysz na moją ranę!- stwierdził.
    TAK. Boże, dziękuję, że stworzyłeś go takim idiotą!
–    Pewnie już przypuszczasz, po czym to...- westchnął.- Taa... trzy lata temu dostałem kulkę. Strzelanina w kwiaciarni, osłoniłem ciężarną ekspedientkę, no i zostałem ranny. Bolało jak diabli, ale nie żałowałem.
    Kwiaciarnia? Rozumiem bank, jakąś agencję czy firmę, albo ewentualnie sklep spożywczy... ale kwiaciarnia?
–    Co tam pichcisz? Pachnie wyjątkowo apetycznie.
–    Potrawka z królika – wyjaśniłem.- Nie miałem zbyt wielu składników w domu, więc poszedłem do Reo-san poprosić go, by odstąpił nam coś z podwieczorka Eikichiego-san.
–    Yyy... czekaj, masz na myśli tego-tego Reo i tego-tego Eikichiego?
–    Tak.- Skinąłem głową, wyciągając talerze z szafki.
–    Czyli... w tym bloku mieszka nie tylko Mitobe-senpai, ale też Reo i Eikichi z Rakuzan?- Kagami zamrugał kilkukrotnie.- Kogoś pominąłem?
–    Cóż...- mruknąłem, nakładając Kagamiemu dużą porcję, sobie zaś o wiele mniejszą.- Mitobe-senpai mieszka z Koganei-senpai, centralnie pode mną mieszka Izuki-senpai z Hayamą-kun, po ich prawej mieszka Akashi-kun z Murasakibarą-kun, a po mojej prawej Kise-kun i Aomine-kun.
–    Aha – bąknął Taiga.- Czyli brakuje wam Midorimy do kolekcji...
–    Midorima-kun i Takao-kun mieszkają naprzeciwko – poinformowałem, zabierając talerze i przenosząc je do salonu. Kagami udał się za mną niczym wierny piesek wiedziony zapachem pysznej kiełbaski.- Więc co takiego wydarzyło się w twoim życiu, że wylądowałeś na śmieciach, Kagami-kun?- zapytałem, kiedy usiedliśmy przy kotatsu.
–    Och, to zwyczajnie stereotypowa historia o wyrzuceniu z domu – westchnął mój stary przyjaciel, z apetytem zabierając się za jedzenie. Starałem się nie myśleć o tym, że w tym momencie siedzi po turecku, i jeśli tylko spojrzę pod kotatsu, z pewnością zobaczę coś więcej niż jego uda.
–    Żona wyrzuciła cię z domu?
–    Na szczęście to nie żona, tylko zwykły chłopak, nawet nie narzeczona – odpowiedział zwyczajnie.
    Zamarłem w bezruchu z pałeczkami w połowie drogi do moich otwartych ust, zagapiwszy się na Kagamiego. Z początku nie zwrócił na mnie uwagi, zajęty błyskawicznym pochłanianiem – a raczej wciąganiem – potrawki z królika, jednak w końcu uniósł na mnie wzrok i, przełknąwszy posiłek, odchrząknął z zażenowaniem.
–    Przepraszam, to chyba cię obrzydza...
–    Czekaj – westchnąłem, unosząc dłoń w geście „stopu”.- Daj mi to przeanalizować... Spotykam Kagamiego Taigę pobitego, brudnego i śmierdzącego obok śmietnika...
–    Oi!
–    Zabieram go do domu, po czym dowiaduję się, że został wyrzucony przez swojego, cytuję, „chłopaka”. Słowem „chłopak” określa się zwykle płeć męską, chociaż nie mogę być tego pewien...
–    Do czego ty próbujesz dojść...?
–    Do tego, czy dobrze zrozumiałem, że jesteś gejem – odparłem.
–    Jestem. Wystarczyło zapytać.
–    Aha.
–    Przepraszam, brzydzi cię to?
–    Nie, sam jestem gejem.
    Kagami zamrugał, gapiąc się na mnie sceptycznie.
–    To po co ta gadka?- mruknął.
–    Więc twój chłopak wyrzucił cię, ponieważ...?
–    No bo...- Taiga zarumienił się lekko.- Niezbyt się dogadywaliśmy... I w końcu jakoś tak wyszło, że mnie zdradził.
–    Zdradził cię – powtórzyłem.- I dlatego wyrzucił cię z mieszkania?
–    Tak, no bo się wkurzył, że zdradził mnie ze mną.
–    Czekaj, co?- Potrząsnąłem głową, zupełnie pogubiony.- Twój chłopak zdradził cię... z tobą?
–    Tak.- Kagami skinął głową.- Od jakiegoś czasu się nie dogadywaliśmy, on spał w naszej sypialni, a ja w pokoju gościnnym, no i jakoś tak wyszło, że oboje zaglądaliśmy na seks-czat i pisaliśmy do siebie różne...- Kagami zerknął na mnie i pospiesznie odwrócił głowę.- R-różne takie tam... du-duperele... W każdym razie! Pewnego dnia postanowiliśmy się umówić, no i spotkaliśmy się w Love Hotelu... Nie byliśmy pewni, czy nie znamy się w realnym życiu, więc obaj założyliśmy maski, no i przespaliśmy się ze sobą. Kiedy było po wszystkim, stwierdziliśmy, że to było „coś”, i że warto spróbować czegoś głębszego... zdjęliśmy maski, zobaczyliśmy się... pobiliśmy się... a potem wróciliśmy do domu, no i mnie wyrzucił.
–    Rozumiem – wychrypiałem jak staruszek. Całe moje życie dbałem o własny wizerunek i pilnowałem, by nigdy nie śmiać się przy ludziach, ale w tamtym momencie przeżywałem prawdziwe zewnętrzne załamanie.- To... najbardziej żenująca zdrada o jakiej słyszałem.
–    Cóż, zdarza się – westchnął Kagami, wzruszając ramionami.
    Zdarza się? Ta, jasne!
–    No ale... chyba macie jeszcze szansę, skoro zdradziliście się wzajemnie z... wami.
–    Może i tak, ale... wiesz, jakoś tak nie chcę – mruknął Taiga.- Uczucie między nami już dawno się wypaliło. Myślę, że to w ogóle nie było to. Na początku owszem, żar namiętności i takie tam, bo strasznie mi się podobał, ale... czegoś mu brakowało.
–    Musiał być bardzo przystojny...
–    Jasne, pokażę ci jego zdjęcie.- Kagami wstał od stołu i wyszedł na moment z salonu. Wrócił po chwili z prostokątnym zdjęciem. Jako że sam siedziałem, kiedy podszedł do stołu, moje oczy automatycznie zatrzymały się na jego przyrodzeniu, widocznym pod ręcznikiem.- To on. Miał na imię Yashiro.
    Odebrałem zdjęcie i spojrzałem na widniejącego na nim mężczyznę. Przełknąłem ciężko ślinę, przesuwając spojrzeniem po jego bladej twarzy, dużych błękitnych oczach i błękitnych włosach oraz poważnym spojrzeniu.
–    To...- zacząłem, zastanawiając się nad odpowiednim doborem słów.- Masz gust, Kagami-kun.
–    Dzięki.- Uśmiechnął się, drapiąc nerwowo po głowie.
–    Co z tymi zadrapaniami?- zapytałem, widząc, że skończył swój posiłek.- Przygotować wodę utlenioną i plastry?
–    Och, nie, nie, nie trzeba – odparł, ziewając szeroko.- Prysznic podziałał leczniczo na całe moje ciało, więc teraz chciałbym się kimnąć, jeśli nie masz nic przeciwko...
–    Hmm... nie mam zapasowego futonu – przyznałem niepewnie.- To jednoosobowe mieszkanie, do tej pory nie przygarniałem zwie... yy, to znaczy nie nocowałem u siebie znajomych...
–    Mogę się przespać nawet tu, na podłodze – powiedział, drapiąc się teraz po prawej piersi.
–    Znaczy no, może mieszkanie mam niewielkie, ale łóżko całkiem spore, więc jeśli chcesz, to możesz z niego skorzystać. Ja i tak muszę trochę popracować i ogarnąć bałagan...
–    Ach, przepraszam za kłopot, Kuroko – westchnął ciężko Kagami, wstając.- Jeśli będziesz chciał łóżko dla siebie, to przeniosę się na podłogę, tylko mnie obudź. Przysięgam, że ci się odwdzięczę, choćbym miał nerkę sprzedać...
    Patrzyłem, jak umięśnione uda oraz tajemniczy cień między nimi znikają za drzwiami mojej sypialni. Westchnąłem cicho, podnosząc się niechętnie i zbierając naczynia po posiłku. Prawdę mówiąc, nie miałem żadnej pracy, a do ogarnięcia pozostały jedynie naczynia, ale widziałem jak wykończony był Kagami i zwyczajnie nie miałem serca wysyłać go na podłogę.
    Łóżko naprawdę miałem duże, więc może jakoś pomieścimy się wszyscy? On, ja, jego uda i ten cień pomiędzy nimi...
    Po tym jak pozmywałem naczynia i wziąłem odprężający, gorący prysznic, przeszedłem do mojej sypialni i spojrzałem na moje łóżko. Kagami spał smacznie na jego boku, pozostawiwszy miejsce także i dla mnie, za co byłem mu wyjątkowo wdzięczny. Jedyne co mnie niepokoiło to fakt, że choć dałem mu ubrania Ekichiego, które od niego pożyczyłem, to Kagami i tak uparcie miał na sobie jedynie ten maleńki ręczniczek.
    Podwinięty.
    Ponieważ leżał plecami do mnie, zamiast cienia między udami, przerażająco dokładnie widziałem jego jądra. Z kamienną twarzą podszedłem do łóżka, nie spuszczając oczu z tego niezwykłego widoku, odsunąłem kołdrę, wsunąłem się pod nią i, oderwawszy w końcu spojrzenie od jąder Taigi, odwróciłem się od niego plecami, gasząc lampkę nocną, którą najwyraźniej pozostawił dla mnie zapaloną.
    W pokoju zapadła zupełna ciemność, ale ja i tak widziałem przed oczami te dwa okrągłe jądra – świeciły się jak żarówki, dyndając przede mną i zachęcając do ich dotknięcia.
    Westchnąłem z irytacją, mocno zaciskając powieki i układając się wygodniej. Kuroko Tetsuya, przywołuję cię do porządku – ledwie pojawiła się twoja miłość ze szkolnych lat, a ty już zaczynasz wyobrażać sobie nie wiadomo jakie sceny. Czego się spodziewasz? Że Kagami zacznie się do ciebie dobierać? Nie jest pijany, wiedziałby, co robi. To, że wie, że jesteś gejem, nic nie zmienia. Dopiero co rozstał się ze swoim chłopakiem, nie ma opcji, żeby tak po prostu się na ciebie przerzucił.
    No i co z tego, że Yashiro jest do ciebie tak cholernie podobny?! Identyczny? Bez różnicy! Przestań myśleć o Kagamim, przestań myśleć o jego udach i o jego jądrach! Przestań myśleć o seksie z Taigą!
    I wyjmij tę dłoń ze spodni!
    Czułem się, jakby wewnątrz mnie wyrywał się na wolność mój osobisty Bokushi. Z doświadczenia z Akashim wiedziałem, co to może oznaczać, czasem nawet zastanawiałem się, jaki byłby mój Bokushi, ale w tamtej chwili zwyczajnie bałem się, że podobnie jak w Seijuurou naprawdę siedzi we mnie jakiś zboczeniec (nie, żeby Bokushi Akashiego był zbo... a w sumie nieważne).
    Po kilku minutach udało mi się opanować i nabrałem nawet nadziei na to, że zdołam jakoś zasnąć. Niestety, wszystko się zmieniło, kiedy poczułem za swoimi plecami ruch, a chwilę później moje ciało zaczął powoli oplątywać jakiś boa dusiciel.
    Zrozumiałem wówczas, że Kagami właśnie mnie przytulił.
–    Kagami-kun?- szepnąłem, zastygły w przerażeniu.
–    Mmm... a gdzie ketchup?
–    Uhm, co?- bąknąłem, na co Kagami westchnął z irytacją.
–    Jutro kupię... śpij...
–    O-okay...?
    Przełknąłem ciężko ślinę, niepewnie kładąc dłoń na jego dłoni. Oczywiście, zrobiłem to tylko dla wygody – bo gdzie niby miałem ją trzymać, leżąc na boku? Zawsze kładłem ją sobie na talii, albo przytulałem się do poduszki, albo...
    Zagryzłem wargę, kiedy owionął mnie oddech Kagamiego. Poczułem dreszcz przechodzący po moich plecach, a zaraz po nim podejrzanie wilgotne ciepło na szyi. Dłoń Taigi wsunęła się powoli pod moją koszulkę, poczynając gładzić brzuch.
–    Kagami-kun...- szepnąłem z westchnieniem, wiercąc się w łóżku.- Co robisz...? Nie jestem Yashiro-kun...
    Taiga najwyraźniej jednak nie zwracał na mnie uwagi. Czułem się strasznie nieswojo, ale jednocześnie zaczynałem się przełamywać – ciepły dotyk jego wielkich dłoni był tak przyjemny i kojący, że trudno było go od siebie odetchnąć.
    Przymknąłem z rozkoszą oczy, kiedy obiektem jego pieszczot stały się niższe partie mojego ciała. Nienaturalnie szybko zacząłem na nie reagować, mój oddech przyspieszył nieznacznie, a temperatura ciała momentalnie poczęła rosnąć.
    To, że dawno nie uprawiałem seksu to jedno, ale to, że facetem, który właśnie robił mi dobrze, był ten, o którym myślałem masturbując się, to zupełnie co innego...
–    Kuroko...- szepnął mi do ucha.
–    K-Kagami-kun? Nie śpisz? C-co ty wyprawiasz, puść mnie...!
–    Tak bardzo cię pragnę... kochajmy się...
    Zamarłem w bezruchu, zupełnie osłupiały, na moment przestając powstrzymywać Taigę przed intensywnym dotykaniem mojego członka. Zastanawiałem się czy to, co właśnie usłyszałem, było prawdziwe, czy też wymyślone (w końcu, jakby nie patrzeć, w moich snach i fantazjach Kagami często powtarzał takie teksty). A może tak naprawdę to ja to powiedziałem?
    Ruch za moimi plecami wyrwał mnie z zamyślenia. Poczułem, jak klatka piersiowa Taigi ociera się o moje ramię, a ja sam obracam się powoli na plecy. Nacisk na materac po mojej prawej stronie świadczył o tym, że właśnie zostałem uwięziony między rękoma mojego starego przyjaciela. Z początku leżałem niemal jak sparaliżowany, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się działo, lecz z każdą kolejną sekundą zaczynałem jakby odzyskiwać moje zmysły.
    Kagami nachylił się nade mną, całując najpierw miejsce tuż pod prawym okiem, potem policzek i brodę – szukał moich ust. Uniosłem powoli dłoń, położyłem ją na jego twarzy i przyciągnąłem do siebie, całując spragnione wargi. Na moment obaj zastygliśmy w bezruchu, jakby ten czuły pocałunek spowodował zatrzymanie czasu. Dopiero po chwili rozchyliłem delikatnie usta, tym samym zachęcając Taigę, by poszedł w moje ślady. Zaczęliśmy całować się bez pośpiechu, smakując nawzajem wychodzących naprzeciw sobie języków.
    Kiedy zgiąłem nogi w kolanach, prawym wyczułem wyraźnie, że Kagami pozbył się ręcznika z bioder. Westchnąłem z rozkoszą w jego usta, sięgając dłonią do jego członka i badając go dotykiem. Przesuwałem nią wzdłuż trzonu, nie mogąc uwierzyć w to, jak potężny się wydaje, gdy jest w stanie erekcji. Taiga ochoczo „wbijał się” w moją dłoń, nie przestając mnie całować i cichutko pomrukiwać.
    Pozbycie się ubrań nie zajęło mi wiele czasu. Najgorzej było z koszulką – Kagamiego najwyraźniej bardzo rozzłościła trzysekundowa rozłąka naszych gust, ponieważ, gdy zbędna część odzienia wylądowała na podłodze, gwałtownie wpił się z powrotem w moje usta, penetrując językiem ich wnętrze.
    Nie wiem do końca jak długo się całowaliśmy, ale z pewnością zajęło nam to dobrych piętnaście minut. Moja pozycja nie była zbyt wygodna, ponieważ leżąc na plecach unosiłem się nieznacznie, by móc pieścić nasze członki jednocześnie. Ocierałem je o siebie, przesuwałem po nich dłońmi, raz po raz pieszcząc także jądra Kagamiego.
    To było niesamowite uczucie. Byłem pewien, że to, co robiliśmy, wyglądało jak rodem z mangi yaoi, a sama ta myśl była ekscytująca. Namiętne pocałunki Kagamiego, nasze wilgotne od zmieszanej śliny wargi, a przede wszystkim złączone w uścisku członki...
    Nawet gdybyśmy przerwali w tym momencie, byłbym wystarczająco zaspokojony.
    Po upływanie niewiadomego czasu Taiga oderwał się ode mnie i zniżył nieco, układając wygodnie między moimi nogami. Wsunąłem dłonie w jego miękkie włosy i jęknąłem z rozkoszą, gdy jego język zaczął przesuwać się po moim lewym sutku, a zęby poczęły delikatnie go przygryzać. To akurat miejsce było moją największą słabością i nie byłem w stanie opanować drżenia ciała, gdy Kagami zadawał mi tę przyjemność.
    Ssał, lizał, przygryzał, ciągnął, szczypał, przyduszał... robił wszystko z moimi sutkami, czy to ustami, czy palcami, jednocześnie palcem wskazującym drugiej pieszcząc mój odbyt. Był tak wprawiony i tak doświadczony, że niemal odchodziłem od zmysłów przez sam jego dotyk.
–    Mmm...- zamruczał z westchnieniem, ssąc prawy sutek. Wygiąłem nerwowo ciało, przyciskając jego głowę do mojej klatki piersiowej.
    Byłem już na skraju. Zabawa jeszcze nie rozpoczęła się na dobre, a ja byłem gotów dojść już teraz, na samym wstępie. Wiedziałem, że poniekąd byłby to wstyd, ale cholernie ciężko było mi się powstrzymać – chciałem już skończyć, chciałem spuścić z siebie cały stres spowodowany pracą i życiem, a poniekąd także zwyczajnym niedopieszczeniem...
    Kagami westchnął cicho, odsuwając usta od moich sutków i zaczynając całować mój brzuch, pępek i podbrzusze. Nie bardzo podobało mi się uczucie nagłego chłodu na sutkach, jaki poczułem, ale Taiga szybko zrekompensował mi to kolejnymi pocałunkami – tym razem po najwrażliwszej części mojego ciała.
–    Kagami-kun...- jęknąłem nerwowo, gdy zaczął przesuwać językiem wzdłuż mojego penisa.- N-nie wytrzymam długo... Chyba nawet jednej minuty...
–    Dojdź, jeśli chcesz – wymruczał, zataczając językiem kółka na czubku.- Połknę wszystko.
    Nie miałem nawet czasu na to, by się zarumienić na te słowa – Kagami gwałtownie wsunął do ust mojego członka, zaczynając obciągać go szybkimi ruchami, pomagając sobie również dłonią. Nie widziałem dokładnie co robił, ale byłem z tego powodu niezmiernie szczęśliwy – gdybym widział jak to robi, pewnie doszedłbym po kilku sekundach.
    Charakterystyczny odgłos roznoszący się po sypialni niemal echem doprowadzał mnie do szału. Oddychałem ciężko, wciąż ostatkiem sił powstrzymując orgazm, wyginałem nerwowo biodra, pojękiwałem głośno i zaciskałem palce na włosach Kagamiego, odrzucając do tyłu głowę. Chciałem, by to uczucie trwało wiecznie, bym mógł odczuwać je na okrągło, wciąż tak intensywnie, jak w tym momencie.
    Doszedłem z jękiem, spuszczając się w usta Taigi. Poczułem, jak wylizuje mojego członka ze spermy, usłyszałem jego sapnięcie, podobne do tych, jaki wydają z siebie ludzie po zaspokojeniu pragnienia po długim niepiciu.
–    Odwróć się...- wyszeptał Kagami, odsuwając się nieznacznie.
–    C-co...?- westchnąłem, nieco rozkojarzony po dopiero co przeżytym orgazmie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, czego wymaga Taiga. Zebrałem więc w sobie wszystkie siły, jakie mi zostały, i odwróciłem się na brzuch, by następnie przejść do pozycji „pieska”.- Dawno tego nie robiłem, więc bądź łagodny, Kagami-kun...- poprosiłem cicho, przyciągając do siebie poduszkę i wciskając w nią twarz.- Oliwka jest pod łóżkiem, z lewej strony...
    Ciche skrzypienie materaca, dźwięk przesuwanej po podłodze butelki, otwierana zakrętka. Wszystko to brzmiało dla mnie jak wystrzały z czołgu, każde było zapowiedzią rozkosznego bólu oraz zaspokojenia największego pragnienia mojego ciała oraz duszy.
    Ciepłe palce Kagamiego złagodziły nieco nieprzyjemne uczucie chłodu oliwki na dziurce. Taiga trzymał dłoń na moim pośladku, kciukiem rozsmarowując substancję po rowku, zagłębiając go również w moim wnętrzu, by nadać śliskości ściankom. Chwila przerwy mogła oznaczać, że przygotowuje do tego także swojego członka, choć równie dobrze mógł po prostu odpoczywać – słyszałem jego głośny oddech, czułem jak jego palce drżały, gdy mnie dotykał.
–    Kagami-kun?- szepnąłem, kiedy już zbyt długo nie czułem jego dłoni na sobie.- Uhm... rozmyśliłeś się...?
–    Nie – odpowiedział cicho, wzdychając i całując lekko mój pośladek.- Podnieś wyżej biodra, Kuroko. Chcę wejść w ciebie cały, od razu...
–    Okay – odparłem, posłusznie unosząc biodra ku górze. Poczułem na nich dłonie Kagamiego, zacisnęły się mocno, po chwili jednak puszczając. Taiga stanął tuż za mną, przysuwając się blisko, jakby sprawdzał, czy ustawiliśmy się pod odpowiednim kontem, by wejść we mnie jak najwygodniej. Po raz ostatni wsunął we mnie dwa palce.
–    Gotowy?- zapytał.
–    Mhm...- Zagryzłem mocno wargę, rozluźniając się maksymalnie. Cieszyłem się, że było tak ciemno, bo normalnie ta pozycja cholernie by mnie zawstydzała.
    Szczerze mówiąc, myślałem, że Taiga najpierw wsunie we czubek swego członka, poczeka, aż się przyzwyczaję i dopiero potem zagłębi się do końca – jednak najwyraźniej jego wcześniejsze słowa były całkowicie jednoznaczne.
–    Kurwa!- wyrwało mi się mimowolnie, kiedy poczułem gwałtowny nacisk na ścianki mojego odbytu. Całe moje wnętrze zostało wypełnione, Taiga wbił się we mnie do samego końca, wyraźnie czułem na pośladkach jego jądra.
    Nie pozwolił mi przyzwyczaić się do jego penisa we mnie – od razu zaczął się poruszać, mimo nacisku moich ścianek. Napierał na mnie silnie, ale nie agresywnie, dzięki czemu nie odczuwałem tak dużego bólu, choć nie mogłem też powiedzieć, bym nie odczuwał go całkowicie. Nie było co ukrywać – penis Kagamiego miał spore rozmiary, a ja ostatnio uprawiałem seks kilka miesięcy temu.
–    Jak dobrze...- sapnął Taiga, przytrzymując dłońmi moje biodra i poruszając się w stałym tempie.- Jak dobrze... och, jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze...
–    Zwolnij...- jęknąłem cicho, przeklinając siebie za to, że odruchowo sam zacząłem nabijać się na jego członka. Nie byłem masochistą, ale w tamtym momencie nawet ból sprawiał mi ogromną przyjemność. Próbowałem przystopować Kagamiego tylko i wyłącznie z rozsądku.
–    Mmm, jesteś taki seksowny, Kuroko...- szepnął Taiga, nachylając się nade mną.- Gorąco... i ciasno – stęknął.
    Dziękowałem bogom, że zawsze trzymałem pod łóżkiem tę oliwkę. Gdyby Kagami użył tylko śliny, lub co gorsza postanowiłby działać bez żadnego nawilżenia, z pewnością bym umierał, nie będąc w stanie dostosować się do sytuacji. Teraz jednak na szczęście nie było to dla mnie aż tak wielkim problemem – Taiga utrzymywał stałe tempo, przez co po paru minutach mogłem przyzwyczaić się na tyle, by rozluźnić nieco uścisk.
    A to zdecydowanie przypadło Kagamiemu do gustu.
    Przyspieszył raptownie pchnięcia, sięgając najczulszego punktu mego wnętrza. Miałem wrażenie, jakby jego członek rósł we mnie, stawał się grubszy, chcąc rozsadzić mnie od środka. Nie byłem w stanie trwać w ciszy, jęczałem głośno i zaczerpywałem co chwila powietrza, zamknąwszy oczy i zacisnąwszy dłonie na poduszce.
    Kagami doszedł we mnie, wypełniając mnie swoją spermą. To był pierwszy raz, gdy pozwoliłem komuś (czy może raczej zapomniałem zabronić) spuścić się w środku, tak więc było to dla mnie nowe przeżycie. Uczucie było dosyć dziwne, zwłaszcza kiedy Taiga po kilku długich sekundach wysunął się ze mnie, a ja poczułem, jak z mojego odbytu zaczyna wypływać jego sperma.
    Upadłem na brzuch, zdyszany i wykończony. Kagami po chwili dołączył do mnie, nakrywając nas w połowie kołdrą. Przymrużyłem oczy, gdy niespodziewane w sypialni zabłysła lampka nocna.
    Taiga wpatrywał się we mnie, mrugając.
–    Cholera... to naprawdę ty – bąknął.
–    Myślałeś, że Yashiro-kun?- westchnąłem ze zrezygnowaniem.
–    Nie... Wiedziałem, że to ty, ale... sądziłem, że to nie ty-ty, tylko ty-nie ty.
–    Co?- Zmarszczyłem brwi, nic nie rozumiejąc.
–    Znaczy, no... no ten z moich snów – mruknął Taiga, gasząc światło. Zrobił to jednak za późno, zdążyłem bowiem dostrzec urocze rumieńce na jego twarzy.- Nieważne... idziemy spać?
–    Nie chcesz porozmawiać o tym, do czego przed chwilą doszło?- zdziwiłem się nieco.- Rozumiem, że obaj jesteśmy gejami, a ty potrzebowałeś pocieszenia po zerwaniu z Yashiro-kun, ale...
–    Pocieszenia?- bąknął Kagami.- N-nie, nie nazywaj siebie pocieszeniem, Kuroko... To raczej Yashiro był dla mnie pocieszeniem, gdy nie mogłem mieć ciebie...
–    Co masz na myśli?- zapytałem cicho po chwili milczenia. Moje policzki płonęły ze wstydu.
–    No... tak jak mówiłem, zdarzało mi się o tobie śnić czasem... codziennie... Myślałem, że po liceum, kiedy już się rozstaliśmy, jakoś zapomnę o tym, co do ciebie czuję, ale... jakoś tak automatycznie szukałem partnerów przypominających ciebie.
–    Rzeczywiście, Yashiro-kun jest do mnie bardzo podobny – przyznałem, układając się wygodniej na łóżku.- Kagami-kun, ty... byłeś we mnie zakochany?
–    Taa – westchnął.- Nie wiedziałem jak mam ci o tym powiedzieć, więc milczałem całe liceum, no a potem się rozeszliśmy i tak... zacząłem żałować.
–    Mogłeś mi powiedzieć – mruknąłem.- Prawdę mówiąc, ja również byłem w tobie zakochany...
–    Ech?! Ż-żartujesz, prawda?! Mówisz to z litości, czy coś?
–    Nie – odparłem szczerze.- Naprawdę cię kochałem, Kagami-kun. Miałem nadzieję, że nawet po szkole będziemy ze sobą utrzymywać kontakt, no ale skończyło się tak, jak się skończyło... Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś cię zobaczę, a już zwłaszcza, że nawet cię przygarnę!
–    Hola, hola, nie jestem Nigou!
–    Oczywiście, że nie – obruszyłem się.- Co najwyżej Sangou*!
–    Bardzo śmieszne – burknął Taiga.- Psujesz romantyczną chwilę, Kuroko...
–    Przepraszam – mruknąłem, uśmiechając się lekko.- Ale, Kagami-kun, mówiąc teraz tak poważnie... co dalej? To, co przed chwilą robiliśmy... nie było chyba przygodą na jedną noc, prawda?
–    Nie – odparł, przysuwając się do mnie i obejmując mnie ramieniem.- Co prawda zajęło mi to sporo czasu, ale... uhm... Kuroko?
–    Tak, Kagami-kun?
–    Umówisz się ze mną?
–    Tak, Kagami-kun.
–    Dziękuję. Kuroko-kun – dodał cicho. Z tonu jego głosu mogłem wywnioskować, że właśnie się uśmiechnął.
–    Wiesz, co ci powiem?- zapytałem, przytulając się do niego. Westchnąłem z rozkoszą, gdy pocałował mnie w czubek głowy.- Ta nasza miłosna historia jest... żenująca.
–    Co nie? Oczywiście, cieszę się, że skończyła się happy endem, ale mogliśmy spotkać się w jakichś lepszych okolicznościach.
–    Na przykład podczas napadu na kwiaciarnię.
–    Och, nie, o tym doświadczeniu wolałbym zapomnieć...
–    To jak inaczej? Kiedy znajomi nas zapytają, jak się ponownie spotkaliśmy, nie mogę im powiedzieć, że znalazłem cię na śmietniku. To brzmi jak dmuchana lalka. Wyobrażasz sobie siebie jako dmuchaną lalkę, Kagami-kun?
–    Wolę nie...- mruknął.- Wiesz co, Kuroko? Może pomyślimy nad tym jutro? Nie, żebym był śpiący, czy coś, ale właśnie miałem najbardziej intensywny orgazm w moim życiu.
–    Uhm, no tak – przytaknąłem, wtulając twarz w jego ramię.- Powiem ci teraz coś, co mówiłem ci każdej nocy, ale usłyszysz to po raz pierwszy... Dobranoc, Kagami-kun.
–    D-dureń...! Dobranoc, Kuroko...
   





*San - trzy

11 komentarzy:

  1. Cudowne <3 Moim zdaniem nie mogło być lepszego końca KagaKuro na blogu niż to:3 Oczywiście nie mogę się doczekać pierwszego (w sumie to nie pierwszego) HQ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało ^^ Pierwsze z HQ będzie OiIwa c: A właściwie trzecie, ale chyba usunę tę AsaNoyę którą mam, bo jest tragiczna ;_____; Aż wstyd ją mieć na takim pięknym blogu xD

      Usuń
  2. Szkoda, że ostatnie KagaKuro, bo bardzo lubię ten paring :( Ale rozumiem, po prostu już ci się to znudziło ;) każdy ma do tego prawo, więc... Cieszę się, że wcześniej zamieściłaś masę świetnych opowiadań :D I tak muszę jeszcze sporo nadrobić, więc mam co czytać :P

    Co do tego ostatniego KagaKuro... Nie ma to jak przygarnąć przyjaciela z dzieciństwa, w którym jest się zakochanym! :D
    Historia Taigi jest trochę... żenująca i głupia, ale przynajmniej spotkał znów Kuroko :D

    Czy ten blok, w którym mieszka Tetsu, nie jest jakąś zmową??? Wszyscy w jednym miejscu?? AoKisy też?? I Mido-Taka?? :D :D Ja się tam wprowadzam! Teraz, natychmiast! Znajdę wolne mieszkanie i tam zamieszkam! :D :D Ale będę miała fajnych sąsiadów ^^

    Seksy, seksy i jeszcze raz seksy XD Wszędzie seksy XD :D Dobrze, że nie na jedną noc :P

    Piękne zakończenie <3
    I pasuje do końca KagaKurosów :D ;)

    Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu opowiadań z HQ!! <3 :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Etto, ja się grzecznie trzymam postanowienia komentowania, więc jestem.
    Witam, rączki całuję i o zdrówko pytam ;w;
    Yukiś (<- mogę tak? C:) jesteś genialna! Jak zawsze wyłam ze śmiechu w niektórych momentach.
    ...tak, zwłaszcza w tym z tą raną :')
    W ogóle super pomysł, nigdy na coś takiego bym nie wpadła. ... Chociaż, nie powinnam się z tobą porównywać, nie ten lvl x"D
    I to nie tak, że ja segzów nie lubię, ja po prostu nie mam na nie ochoty! Naprawdę, tylko dlatego ich nie czytam >__>
    I jak zawsze, urocze w ciul. Zwłaszcza ta końcówka taka awwww.
    Przesyłam ciężaróweczkę weny ♥
    Pozdrawiam, Mila ;w;

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne, dawno się tak nie uśmiałam xD dużo tego było i to tak niespodziewanych tekstów, że normalnie parskałam w poduchę xD
    Jedyne czego się przyczepię to zdanie :" Taiga stanął tuż za mną, przysuwając się blisko, jakby sprawdzał, czy ustawiliśmy się pod odpowiednim kontem, by wejść we mnie jak najwygodniej." i tego nieszczęsnego kontem ;-;
    To tak strasznie zakuło >.>
    Ale jak już wspomniałam, przezabawny, przeuroczy i przesarkastyczny shot, który ląduje od razu w zakładce ulubione ;)
    Pozdrowionka i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż wróć xD cały shot wygywa tekst
      " Tak. Boże, dziękuję, że stworzyłeś go takim idiotą."
      Jebłam o materac :'')

      Usuń
  5. Pamiętasz mnie jeszcze? *w* Z powodu mojego lenistwa nie komentowałam, ale zapewniam, że czytam wszystko na bieżąco.
    Ubolewam nad tym, że to ostatnie KagaKuro, ale mam nadzieję, że niedługo znów ci wróci faza na KnB. Chociaż specjalnie dla twoich opowiadań zaczęłam oglądać Haikyuu, to i tak KnB jest na pierwszym miejscu :<
    A więc wpis zajebisty, wystrzałowy, fantastyczny itepe, a Kuroko mnie w ogóle już rozwalił. Nie chce mi się przytaczać jego tekstów, ale po prostu się poryczałam ze śmiechu. A Kagami taki idiota, no jak można by gapić się na jakąś tam ranę, kiedy ma się do dyspozycji takie widoczki? xD I ten seksik... uhuhuhu :3
    Dobra, moja wena twórcza się wyczerpała, teraz będę wylewać hektolitry łez za Kagamisiem i Kurokisiem, więc do następnego postu! :*
    ~Meyrin

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie pokazywało mi, że jest rozdział O.o

    To było idealne podsumowanie KagaKuro ^^ Kagami jako bezdomny? Jak o tym przeczytałam, a potem jeszcze doszedł fakt, że Aomine jest sąsiadem Kuroko... To módlmy się, żeby Dai-chana się o tym nie dowiedział, bo nie da Tygryskowi żyć :P W ogóle piękne jest to, że upchnęłaś tu tyle shipow *^* Chociaż osobiście kilka bym 'pozamieniala' to i tak jestem z tego powodu szczęśliwa :D

    Uwielbiam Twojego Kuroko. Jego przemyślenia, sposób bycia, nawet opisywana mimika, są po prostu idealne. Ahh, no i oczywiście Kagami-idiota też jest w porządku :D Oni się po prostu dopełniają... Źle zabrzmiało xD

    Najbardziej mnie i tak rozwalił fakt, że zamiast - Oliwka jest pod łóżkiem, przeczytałam - Oikawa jest pod łóżkiem i przez minutę siedziałam i rozkminiałam, czy siedzi tam sam, czy z Iwaizumim :P xD

    Podsumowując - przykro mi, że to koniec KagaKuro, ale jak to mówią, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Jednak lepszego końca nie mogłam sobie wymarzyć. Teraz nawet nie jest mi tak bardzo przykro jak myślałam, że będzie, bo za bardzo mi się shot spodobał.

    Do następnego!

    Ruu

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię Twoje KagaKuro. Przeczytałam każde i tak się śmiałam, że moja mama powiedziała, że jest mną przerażona. XDDDDD Patrzyłam już w lustro i dostałam zmarszczek pod oczami, bo ciągle się uśmiecham jak czytam Twoje historie. Kocham komedie, a w Twoim wydaniu to po prostu majstersztyki. Dziękuję Ci, że wszystkie te historie napisałaś. Jesteś świetną autorką.
    Piszę jeszcze, żeby wskazać maluteńką literówkę --> "(...)ciepły dotyk jego wielkich dłoni był tak przyjemny i kojący, że trudno było go od siebie odetchnąć." --> miało być chyba "odepchnąć", prawda? Tyle ode mnie.
    Dziękuję jeszcze raz. Weny~~ ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że moje KagaKurałki Ci się podobają :D To zabrzmi dziwnie, ale sama je lubię... Kuroko to naprawdę świetna postać i uwielbiam ją opisywać, zwłaszcza w komediach! ♥♥
    Dziękuję bardzo za tak miły komplement (/)///(\) I dziękuję za literówkę, już poprawiam! :D
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń