Minęły cztery dni od tamtej chwili, a przez trzy ostatnie Tetsuya odpoczął jak za miesiąc. Dzięki troskliwej opiece Ogiwary, który wpadał do niego codziennie z samego rana i wychodził późnym wieczorem, błękitnowłosy miał wrażenie, że stał się twardy niczym stal i już nic nie będzie mogło go zranić. Czuł się nad wyraz dobrze, nie tylko fizycznie, ale również psychicznie – wieczny optymizm jego przyjaciela i niezmącone poczucie humoru były lekiem na każdą depresję.
Żałował tylko, że nie mogły one rozwiązać jego problemów.
Stając przy uliczce, w której mieściło się wejście na zaplecze restauracji, Kuroko wpatrzył się z zaskoczeniem w budynek. Zdążył już zapomnieć, że przeszedł on przecież poważny remont. Nie od razu więc rozpoznał swoje miejsce pracy.
Przede wszystkim budynek odmalowano. Wcześniej ciemnoszary, z odchodzącym tynkiem i widocznymi gdzieniegdzie zaciekami odrzucał swoim wyglądem, teraz jednak, pomalowany na kolor écru, prezentował się zachęcająco. Również szyld został odnowiony – wymieniono lampki, zaś wszystkie znaki japońskie były na swoim miejscu. Nazwa się nie zmieniła, a jedyne, co dodano, to jej odpowiednik zapisywany literami łacińskiego alfabetu. Tetsuya domyślił się, że miało to na celu przyciągać zagranicznych gości.
Był naprawdę zaskoczony. Restauracja wydawała się być teraz o wiele przytulniejsza, choć poza tym również droższa. Zaciekawiony, jak bardzo zmieniło się jej wnętrze, Tetsuya pospieszył na zaplecze.
– Dzień dobry, Kagami-kun!- zawołał, zaglądając do kuchni. Rozejrzał się z podziwem, szczerze zaskoczony widokiem olśniewająco czystych płytek, nowych mebli oraz sprzętów gastronomicznych. Taiga, wyraźnie zadowolony ze swojego miejsca pracy, spojrzał na niego życzliwie.
– Cześć, Kuroko!- powiedział.- Jak się czujesz? Wszyscy słyszeliśmy, co się stało.
– Ból czasem doskwiera, ale jest w porządku – odparł.- Ładną masz kuchnię, Kagami-kun.
– I pełną lodówkę – westchnął czerwonowłosy, opierając się o blat stołu.- Hanamiya zatrudnia też dwóch nowych kucharzy do pomocy.
– A co z Sakuraiem-kun?- spytał Kuroko, rozpinając swoją kurtkę.
– Odszedł.- Kagami wzruszył lekko ramionami.- Według mnie to nawet lepiej, chłopak nie wytrzymałby pod presją bycia rządzonym przez yakuzę.
– Hanamiya nie był na niego wkurzony?
– Ani trochę. Mam tylko nadzieję, że ci goście, co jutro przyjdą, nie będą jego bliskimi znajomymi. Strach pomyśleć, z kim się przyjaźni...
– Na pewno nie będzie tak źle, choć szkoda, że Sakurai-kun odszedł. Coś jeszcze zmieniło się podczas mojej nieobecności?
– Z zasad tu panujących najważniejszą dla wszystkich jest chyba...- Taiga zastanowił się przez chwilę.- Zero mieszania w grafiku, to przede wszystkim. Od teraz trzeba być punktualnym i pracuje się po osiem lub dwanaście godzin. Jeśli pracujesz dwanaście, przysługuje ci piętnastominutowa przerwa oraz półgodzinna, kiedy możesz zjeść pracowniczy obiad. Jeśli pracujesz osiem godzin, to tylko ta pierwsza. Jak chcesz wolne, albo zamienić się z kimś, to wszystko uzgadniasz z Hanamiyą. To chyba tyle, resztę ewentualnie powiedzą ci kelnerzy.
– Jasne, w porządku.- Kuroko skinął głową.- Pójdę się z nimi zobaczyć.
Tetsuya ruszył dalej korytarzykiem, po czym skręcił do szatni, a tam rozebrał się i założył pracownicze ubranie – czarne spodnie, tego samego koloru zapaskę, oraz białą koszulę. Przez chwilę wahał się, czy wyjmować certyfikat potwierdzający jego nowe kwalifikacje, by pokazać reszcie, jednak ostatecznie uznał, że najpierw pójdzie się przywitać.
Kiedy wyszedł z pomieszczenia dla pracowników i wszedł na salę restauracyjną, stanął jak wryty i szeroko otwartymi oczami rozejrzał się wokół.
Pomieszczenie wyglądało obłędnie.
Wcześniej utrzymana w różnych odcieniach brązu, ze starymi, skrzypiącymi panelami podłogowymi, restauracja przypominała bar rodem z Dzikiego Zachodu. Brakowało jedynie charakterystycznej melodyjki, drzwiczek oraz, oczywiście, kowboi. Teraz zmieniła się nie do poznania. Podłoga została wyłożona kremowymi oraz ciemnobrązowymi płytkami. W miejsce chwiejących się okrągłych stolików, postawiono solidne, wykonane z ciemnego drewna, przy nich nie stały zaś stare krzesła, a eleganckie fotele z czarno-beżowymi obiciami. Nad każdym ze stolików zwisała lampa z długim pomarańczowo-czerwonym abażurem, dzięki któremu światło zdawało się przybierać miodowy kolor, co nadawało jeszcze lepszej atmosfery otoczeniu. Kuroko ledwie wszedł na salę, a już czuł się niezwykle spokojnie.
Także bar się zmienił. Teraz o wiele bardziej elegancki i, przede wszystkim, lśniący czystością. Dwa nowe ekspresy do kawy, na których Kuroko miał okazję pracować w szkole baristów, stały dumnie po lewej stronie. Nieco spanikowana Momoi próbowała zorientować się, który z przycisków należy wcisnąć, by przygotować latte macchiato.
Kuroko uśmiechnął się lekko i już chciał ruszyć w jej stronę, kiedy tuż przed nim nieoczekiwanie wyrósł czarnowłosy mężczyzna, łapiąc go za ramiona i potrząsając nim bezlitośnie.
– W końcu się zjawiłeś, do cholery jasnej!- wykrzyknął, spanikowany.- Nie masz pojęcia, jak bardzo się o ciebie martwiłem, Tetsuya! Wszyscy tu odchodziliśmy od zmysłów!
– Oh, rany, Tetsu-kun!- Satsuki również go spostrzegła i natychmiast ruszyła w jego kierunku, nieudolnie powstrzymując łzy. Rzuciła się na niego, przytulając mocno.
– Au – bąknął Kuroko, krzywiąc się lekko, jednak objął różowowłosą i poklepał ją lekko po plecach.- Wszystko w porządku, Momoi-san, już czuję się lepiej.
– Przepraszam, powinnam być bardziej ostrożna!- pisnęła, cofając się pospiesznie i wycierając dłońmi oczy.- Hanamiya-san powiedział nam, co się stało! To znaczy... powiedział wszystkim, tylko nie mnie, bo miałam dwa dni wolnego, dowiedziałam się dopiero wczoraj. Chciałam cię odwiedzić, ale Riko się strasznie rozchorowała, ciągle przy niej siedzę i...
– Nie musisz się tłumaczyć, Momoi-san. I tak całymi dniami siedział u mnie przyjaciel, więc niczym się nie martw, miałem doskonałą opiekę.
– Obiecuję, że jutro przyniosę ci ciastka!- załkała, po czym odwróciła się od mężczyzn, by chwycić papierowy ręcznik i wydmuchać nos.
– A ty.- Tetsuya spojrzał na swojego przyjaciela, Takao Kazunariego, który stał obok, patrząc na niego z niepokojem.- Mogłeś do mnie zadzwonić.
– Myślisz, że mam coś na koncie?- Czarnowłosy wywrócił oczami.- Nie miałem wystarczająco czasu, by pójść cię odwiedzić, a dopóki nie dostanę wypłaty, nie stać mnie na doładowanie telefonu. Wyobrażasz to sobie? Gdyby nie zapas zupek chińskich, które wygrałem po rozwiązaniu krzyżówki w gazecie, umierałbym teraz z głodu.
– Cieszę się więc, że ją rozwiązałeś.- Kuroko zmarszczył lekko brwi.- Wpadnij do mnie na obiad, co? Mam tyle warzyw w domu, że na samo o nich wspomnienie myślę o samobójstwie.
– Wolałbym zjeść kurczaka, albo tuńczyka – westchnął Kazunari.- Mniejsza o to. Jak się czujesz? Pokaż no tę ranę.
– Przepraszam, ale nie mam zamiaru się publicznie obnażać.
– Oj, weź, na razie nie ma gości. Musisz nam wszystko opowiedzieć! Złapali tego gościa?
– Nie... nie wiem.- Tetsuya westchnął ciężko, kręcąc głową.- Kiedy Akashi-kun zawiózł mnie do siebie, straciłem przytomność, ale mówił, że...
– Akashi-kun?- Momoi obróciła się do nich.- Masz na myśli tego biznesmena, co tak lubi twoją kawę?
– Jakiego biznesmena?- jęknął Takao, patrząc to na nią, to na błękitnowłosego.- Masz chłopaka i się nie chwalisz?
– To nie jest mój chłopak!- zaprzeczył natychmiast Tetsuya.- Akashi-kun mnie uratował, był akurat w pobliżu, pomógł mi. Wiecie, że Genta płacił nam na czysto całą kwotę, nie wysyłał składek, ja sam za siebie nie płaciłem, więc nie mogłem skorzystać ze szpitala, bo popadłbym w niewyobrażalne długi. Akashi-kun mi pomógł, ma przyjaciela lekarza, zajął się mną. Zresztą, to taka długa opowieść, a ja muszę iść do Hanamiyi i dać mu certyfikat...
– Certyfikat?- Takao spojrzał na niego, w końcu lekko się uśmiechając.- Więc udało ci się? Zostałeś baristą?
– Oh, Tetsu-kun, gratuluję!- szepnęła Momoi.- Szczęście w nieszczęściu, no chociaż coś!
– Dziękuję, Momoi-san. Tak, mam papierek potwierdzający moje kwalifikacje.- Kuroko wzruszył ramionami.- Muszę go teraz dać Hanamiyi, zanim mnie wyrzuci. Chciałem przyjść w poniedziałek, ale Midorima-san powiedział, że minimum trzy dni muszę odpoczywać, no bo mam anemię i przez to...
– Czekaj, czekaj, czekaj.- Takao uniósł dłoń w geście znaku „stop”.- Powiedziałeś „Midorima-san”?
– Tak.
– To on cię leczył?
– Tak. Znasz go?
– Czy go znam? Cała Japonia go zna! To jeden z najlepszych lekarzy w naszym kraju, do jasnej cholery! Typek non stop pojawia się w gazetach i w telewizji, ratuje życia pieprzonym bogaczom, w tym aktorom, piosenkarzom, pisarzom... Ponoć jeszcze nigdy w swojej karierze nie poniósł porażki. Jest perfekcyjny w każdym calu. I na dodatek niezłe ciacho z niego...
– Cóż...- Kuroko nie był pewien, co odpowiedzieć. Owszem, Midorima był całkiem przystojny, ale jego charakter najwyraźniej pozostawiał wiele do życzenia, przynajmniej jeśli kierować się wspomnieniami Tetsuyi.
– Będziemy musieli podziękować Akashiemu-san, gdy tylko się tutaj zjawi!- westchnęła Satsuki.- Składamy się na obiad dla niego! Teraz, kiedy nie ma Genty, nie możemy fundować gościom obiadów, ale jeśli się złożymy...
– Nie ma takiej potrzeby...!
– Dobra, dam sto jenów – zaoferował się Takao.- Resztę dorzuci Kagami, w końcu ma teraz podwyżkę.
– Przesadzie, poważnie...
– Cześć, Kuroko.- Nagle z pomieszczenia dla personelu wyszedł Mayuzumi Chihiro. Spojrzał beznamiętnie na Tetsuyę, który uśmiechnął się do niego lekko.- Później pogadamy, Hanamiya na ciebie czeka.
– Oh, no tak!- Kuroko odchrząknął, nieco zakłopotany. Spojrzał nerwowo na swoich przyjaciół.- Wracajcie do pracy, niedługo wrócę. Może wyskoczymy gdzieś później? O ile macie czas, rzecz jasna.
– Dogadamy się, jeśli wrócisz żywy – obiecał Takao, kiwając głową i popychając go na korytarz.- Nie każ mu czekać!- szepnął konspiracyjnie.
Kuroko uśmiechnął się, nieco rozbawiony zachowaniem Kazunariego. Spoważniał jednak, kiedy został sam w pustym korytarzu. Wzdychając ciężko, poprawił swoją koszulę, wszedł do szatni po swój certyfikat, a następnie udał się do biura menadżera.
***
Pomieszczenie, w którym do tej pory rządził Genta, zmieniło się chyba najbardziej ze wszystkich. Przede wszystkim zniknął stamtąd ciężki smród papierosów, potu i spermy, której z taką lubością pozbywał się Takeuchi na swych pracownikach. Stare żaluzje zniknęły z okien, zamiast nich pojawiły się czarno-białe zasłonki. Rozwalające się meble zostały wymienione na nowe, podobnie jak dziurawy i przypalony dywan na panele.
Ale to, co w tym wszystkim było najlepsze, to to, że za biurkiem nie siedział już stary, obleśny grubas, a młody i przystojny mężczyzna, ubrany w elegancką koszulę i spodnie. Stukał szybko w klawiaturę komputera, wpatrując się znudzonym wzrokiem w ekran monitora.
– Siadaj – mruknął.
Kuroko przełknął nerwowo ślinę, po czym spełnił polecenie, krzywiąc się lekko na ból, który przy tym odczuł. Hanamiya bez słowa wyciągnął ku niemu rękę, a błękitnowłosy, rozumiejąc, o co chodzi, podał mu swój dyplom. Makoto wstał od biurka i podszedł do stojącego pod prawą ścianą ksero. Wykonał dwie kopie dokumentu, nawet na niego nie spoglądając, po czym oddał oryginał Tetsuyi.
– To nie może być taka poważna rana, skoro zjawiłeś się po trzech dniach – powiedział, znów wbijając spojrzenie w monitor.
– Chciałem szybko wrócić do pracy, skoro stąpałem po tak niepewnym gruncie.
– Zaskakujące, że mówisz mi coś takiego.- Hanamiya uśmiechnął się drwiąco.
– Uraziłem pana?
– Nie – odparł.- Mniejsza o to. Pracę zachowujesz, więc korzystaj ze swojej podwyżki.- Kuroko sądząc, że to już koniec ich rozmowy, podniósł się z krzesła, jednak Hanamiya zatrzymał go krótką komendą:- Zostań.
Tetsuya znów usiadł. Czekał cierpliwie, aż Makoto skończy stukać na klawiaturze i w końcu spojrzy na niego. W tym czasie rozglądał się z zaciekawieniem, zauroczy nowym, przyjemnym wyglądem pokoju, który zawsze kojarzył mu się z zapchlonym burdelem.
– Z całą pewnością nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak cenny – przynajmniej chwilowo – stałeś się w oczach Shougo – powiedział Hanamiya, spoglądając na niego z tym charakterystycznym uśmieszkiem.- I bynajmniej nie chodzi tutaj o twoje kwalifikacje baristy, które dopiero co zdobyłeś. Takich jak ty, w gruncie rzeczy, w Tokio jest na pęczki. Moglibyśmy wylać wszystkich i zatrudnić samych baristów, ale z wami jest o wiele łatwiej i, przede wszystkim, taniej, bo dla pracy zrobicie wszystko. No, może poza Mayuzumim. On ma jeszcze trochę oleju w głowie, dlatego przyda nam się bardziej niż reszta.
– Chyba nie do końca rozumiem, co ma pan na myśli – powiedział Tetsuya, marszcząc lekko brwi.- Dlaczego miałbym mieć jakiekolwiek znaczenie w oczach Haizakiego-san, skoro nie chodzi o bycie baristą i zdesperowanym do pracy człowiekiem?
Hanamiya roześmiał się lekko, wystukując coś pospiesznie na klawiaturze. Następnie obrócił się do Kuroko, splatając ze sobą dłonie i kładąc je na biurku.
– Jest jedna rzecz związana z tobą, która dla Shougo jest cenna. A raczej osoba.- Widząc, że Kuroko nadal nie rozumie, uśmiechnął się krzywo.- To Akashi. Akashi Seijuurou.
– Akashi-kun?- powtórzył niepewnie Tetsuya.- Ale... co niby mamy ze sobą wspólnego? To tylko stały klient Yokozuny, któremu przyrządzam kawę...
– Któremu przyrządzasz kawę?- parsknął Makoto.- I który załatwił ci kursy baristy, i który uratował ci życie przed jakimś psycholem. Rzeczywiście, to „tylko” stały klient. Albo jesteś ślepy, albo takiego udajesz, ale na moje oko, Akashi leci na twój tyłek.
– Nie sądzę – powiedział ostrożnie Kuroko, starając się powstrzymać gniew. W obliczu Genty nie miał innych możliwości, musiał być „jego dziwką”, ale to nie znaczy, że lubił być tak traktowany.- Rzeczywiście, dużo zawdzięczam Akashiemu-kun...
– Oczywiście, że dużo mu zawdzięczasz – przerwał mu Makoto, upijając łyk kawy ze swojego kubka.- I bardzo dobrze. Shougo sądził, że Akashi przychodzi tu, bo po prostu lubi twoją kawę, sam zresztą musiał przyznać, że nie najgorzej ją przyrządzasz. Ale teraz widzimy dokładnie, że coś ma się na rzeczy. Nie wiem, czy ten gość jest pedałem, czy po prostu mu chwilowe odchyły, ale na pewno nie chodzi mu tylko o kawę.
– Jest zwyczajnie miły – powiedział Tetsuya nieco ostrzej, niż zamierzał.- To, że jeden mężczyzna pomaga drugiemu, nie czyni go od razu gejem.
– Nie tym tonem.- Hanamiya spojrzał na niego nieprzyjemnie.- Gówno mnie obchodzi, w czyją dziurę pcha swojego chuja, dla mnie liczy się tylko to, że utrzymuje z tobą kontakt i jest skory do niesienia ci pomocy. A nawet jeśli nie, to przynajmniej ze sobą rozmawiacie, i wygląda na to, że cię lubi. Teraz, kiedy z całą pewnością masz u niego ogromny dług wdzięczności, wasza znajomość nie skończy się ot tak, z dnia na dzień.- Makoto pstryknął palcami.- I oto nam chodzi. Twoje kontakty z tym kolesiem są kluczowe, jeżeli chcesz nadal tu pracować.
– Więc...- Kuroko przełknął ślinę, starając się zachować spokój.- Moje kursy baristy nie były potrzebne?
– Były.- Hanamiya wywrócił oczami.- Musimy mieć co najmniej jednego baristę, bo Yokozuna nie jest już zwykłą speluną, a normalną restauracją. Restauracja bez baristy jest gówno warta. Dlatego przydasz się, ale przydasz się jeszcze bardziej, jeżeli grzecznie wykonasz moje polecenie.
– Jakie polecenie?- spytał Kuroko przez ściśnięte gardło. Bał się tego, co może usłyszeć. Obawiał się, że sprawa będzie dotyczyć zaszkodzeniu Akashiemu, a tego nie byłby w stanie zrobić, nieważne czy byłoby to coś bardzo poważnego, czy choćby najdrobniejsza psota.
– Chodzi nam tylko o współpracę – powiedział Makoto.- Mówiąc „nam”, mam oczywiście na myśli siebie i Shougo. Jak zapewne wiesz, Akashi jest dyrektorem jednej z najlepszych firm handlowych w całej Azji. Współpraca z nim przynosi nienaturalnie ogromne korzyści, nic więc dziwnego, że Shougo chce takową z nim rozpocząć. Twoje zadanie jest dziecinnie łatwe – masz go przekonać, że warto podpisać z nami umowę. Nie myśl sobie, że Akashi jest święty i nie przystanie na propozycję yakuzy, bo z jednym odłamem już współpracuje... Z Haizakim Seiji, starszym bratem Shougo. On również, tak jak Shougo, jest właścicielem firmy produkcyjnej, a mając po swojej stronie takiego dystrybutora jak Akashi, jest kilka stopni nad nami, jeśli chodzi o pozycję na rynku. Dzięki twojemu przyjacielowi będziemy w stanie szybko go prześcignąć. Możesz uznać to za zachcianki i głupie ambicje młodszego braciszka, ale oprócz rywalizacji Shougo i Seijiego, zapewnimy sobie doskonałe ugruntowanie na rynku. A to, jak nietrudno się domyślić, oznacza więcej pieniędzy. Jeśli się postarasz, to kto wie, czy wszyscy pracownicy nie dostaną podwyżki. Wyobrażasz sobie? Kagamiego będzie stać na operację dla swojego chłopaka, Momoi spłaci długi rodziców, a Takao zapewni siostrzyczce wygodne życie. Przynajmniej tak wygodne, jak pozwoli na to jej niepełnosprawność. Nie wspominając już o tobie.- Hanamiya oparł się o oparcie swojego krzesła, uśmiechając się szeroko.- Będziesz mógł kupić sobie eleganckie mieszkanko i na zawsze odciąć się od swojej... nieciekawej przeszłości.
– Nieciekawej...?- Kuroko urwał raptownie, patrząc na niego uważnie. Zacisnął lekko usta. Widział rozbawienie w oczach Hanamiyi, nie musiał więc kończyć zdania. Makoto o wszystkim wiedział. Ale jak, skoro nikomu nie zwierzył się do tego stopnia? Jedyną osobą, która siłą rzeczy znała jego przeszłość, był Ogiwara, w końcu przyjaźnili się od piętnastu lat. Więc skąd?
– Yakuza wie wszystko, mój drogi – powiedział Makoto jakby czytając w jego myślach.- JA wiem wszystko. Przede mną nic się nie ukryje. Nie martw się, nie mam zamiaru nikomu opowiadać o twoim starym życiu. Nie jest ono jakieś szczególnie tragiczne, w końcu zawsze mogło być gorzej, no nie?
– To moja osobista sprawa – wybełkotał Tetsuya.
– Wybacz, zawsze zapominam, jak słabi są ludzie spoza mafii – zaśmiał się Hanamiya.- Macie takie kruche serduszka i wszystko tak bardzo przeżywacie. Marnujecie tylko czas na ryczenie i narzekanie, że nienawidzicie świata. Zresztą, nieważne. Znasz swoje zadanie, masz przekonać Akashiego do współpracy z Shougo, i nie obchodzi mnie, w jaki sposób to zrobisz. Możesz go napaść i przyłożyć nóż do gardła, możesz zagrozić, że wydasz jego tajemnice, albo po prostu dać mu dupy. W tym ostatnim jesteś najlepszy.- Uśmiechnął się drwiąco, ale na krótko.- Wyjdź i wracaj do pracy. Momoi pokaże ci grafik.
Kuroko wstał bez słowa, zabrał z biurka swój certyfikat, po czym opuścił biuro, zamykając za sobą drzwi. Przełknął ciężko ślinę, idąc do szatni, a kiedy znalazł się tam i schował dyplom, ze złością uderzył pięścią w swoją szafkę. Zacisnął mocno zęby, by nie przekląć, ani nie krzyknąć, znów walnął w drzwiczki, powstrzymując się również od kopnięcia ich. Był wściekły. Do tego stopnia, że nie zwracał uwagi nawet na ból rany, który potęgował się z każdym kolejnym gwałtownym ruchem.
Nie miał już na nic sił. Jego życie, jego praca, jego przeszłość, problemy i zmartwienia – wszystko zaczynało go przerastać. A on miał wrażenie, że już nic nie może zrobić.
Nic, tylko czekać, aż podda się zupełnie.
Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać, bo niby jest lepiej, ale jakby gorzej... Hymhyrymhym...
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie jak Kuroko rozmawiał z Momoi i Takao xD Midorima?! Akashi-KUN?! KUN?! Hahaha nie mogę z tego =D
Pozdrowionka, ciepłe tulaski i weny,weny bo sie na pewno przyda i więcej wolnego czasu (biochem wie co znaczy brak czasu, oj wie) ;**
Do tej pory tylko czytałam, ale najwyższa pora coś po sobie zostawić, tak że - witam~!
OdpowiedzUsuńNajbardziej z całego rozdziału podobał mi się chyba Hanamiya. Sukinsyn z niego. Kocham to jak go tutaj przedstawiłaś, jest taki bezlitosny <3 i w ogóle <3
Biedny Kuroko, nie dość że najpierw chcieli go zabić, teraz jeszcze znęca się nad nim Makoto. Nie poddawaj się, Tetsuu! ;-; i to zakończenie było takie... po prostu widziałam tego wściekłego, załamanego Kuroko, jak rzuca się w szatni.
(Przepraszam, że ten komentarz jest taki chaotyczny i nie po kolei ;-;)
Ten początek był taki spokojny, wydawało mi się, że już przynajmniej częściowo jest dobrze, aż tu nagle pojawił się Hanamiś i jebut, kolejne problemy.
Brakuje mi Akasza~ tak go świetnie opisujesz, przy poprzednich rozdziałach strasznie mi się to podobało, aczkolwiek rozumiem, że Kuroko też musi być xD
Coraz więcej zagadek, a ja jestem coraz bardziej ciekawa, jak to wszystko się potoczy...
Wybacz taki krótki komentarz, następnym razem postaram się bardziej. Naprawdę super rozdział <3 czekam na następny!
Życzę weny~! :D
Ano... O-ohayo!
OdpowiedzUsuń*nowa*
Witaj Yuuki-senpai!
Zawitałam tu jakiś czas temu, nadrobiłam wszelkie zaległości i teraz, jak już wszystko przestudiowałam to nadszedł czas by się przywitać :-) Uwielbiam twoje opowiadania <3 I nie muszę chyba wspominać, że Ciernie kocham najbardziej? (AKAKURO <3) A tak w ogóle Yuuki-senpai to... Jak to możliwe, że piszesz tak wspaniałe opowiadania, a ja dopiero teraz tu trafiłam? (Brzydki Ciel!) Ale.. lepiej późno niż wcale :D
To to by było na tyle... Czekam na kolejne opowiadania z niecierpliwością i ślę uściski!
Twoja nowa wielka fanka <3
Ps. Tak wiem mam bardzo oryginalną nazwę xD Ale tak to jest jak ma się fazę na Kuroshitsuji xD
Hmmmmm...
OdpowiedzUsuńHmmmm...
Hmmm...
Hmm...
A kij z tym "Hm"
Nie mam weny na komentarz, ale rozdział zacny.
A.
I pamiętaj, iż mimo, że nie komentuję, czytam i jestem z Tobą.
Pozdrawiam~.
Ty mi nie próbuj przestawać pisać nawet! Nie pozwalam! Zakazuję! Nie łam mi serca, bo będę płakać! ;-;
OdpowiedzUsuńNieee... Akash wcale nie chce tyłka Kuroko, gdzie tam. On chce się przecież t y l k o z a p r z y j a ź n i ć, hyhy ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jestem ciekawa, co on sam by powiedział, jakby usłyszał tę rozmowę.
Czasem mam szczęście w przewidywaniu, kiedy indziej nie, teraz jestem pewna, że wyjdzie na to, iż Tetsuya będzie musiał się zgodzić na ostateczność... i to z własnej woli >:3
Ale o co chodzi z tą przeszłością Kuroko? Ja chcę wiedzieć. Czuję się niedoinformowana.
Kurde, biedna ta moja dziwka ;; Jak nie wykorzystywania albo zamachy na życie, to nowe zadania do wykonania. Chodź Tetsu, tulnę cię T^T
Końcówka była świetna <3 Po prostu czułam, jakby Kuroko stał przede mną. Ale niech przestanie, bo sobie krzywdę zrobi, niemądry.
Rozdział był genialny. Czekam na następny :3
Wenki, żebyś dużo pisała ^^
Nożyczki z Tobą ✂
~Yuni
PS
KIEDY BĘDZIE JAKIEŚ ZBLIŻENIE MIĘDZY KUROKO A AKASHEM? JA SIĘ DOMAGAM. BŁAGAM, ULŻYJ W CIERPIENIU BIEDNEJ MEJ DUSZYCZCE '^'