[Anarchia] Rozdział dwudziesty


    Akashi siedział w swoim biurze, przyglądając się wizytówce studia fryzjerskiego, którą trzymał w dłoni, i zastanawiał się, co też on wyprawiał.
    Od ponad czterech miesięcy specjalnie wybierał dłuższą trasę do domu, aby swoim autem móc przejeżdżać obok studia i zaglądać w jego okna, szukając spojrzeniem błękitnych włosów. Zanim się zorientował, jego umysł automatycznie zapamiętał, że Kuroko pracuje w poniedziałki, wtorki, czwartki, piątki i soboty. Oprócz niego był jeszcze drugi fryzjer, szczuplejszy i bardziej wątły od niego, o dużych brązowych oczach i czuprynie brązowych włosów, który non stop wyglądał na przestraszonego. Przy okazji kolejnej wizyty Akashi dowiedział się, że nazywa się Sakurai, jednak ten płochliwy młody mężczyzna zupełnie go nie interesował.
    Seijuurou praktycznie co miesiąc odwiedzał zakład fryzjerski „Fuji”. Przyjeżdżał jedynie na podcinanie końcówek, więc raczej nie przynosił im dużego zarobku, ale nie mógł się powstrzymać. Jakaś nienaturalna siła przyciągała go tam. Jak zgadywał, miała ona duże błękitne oczy i tego samego koloru włosy.
    A nazywała się Kuroko.
    Kuroko Tetsuya.
    Akashi westchnął cicho, podpierając dłonią policzek. Wizytówka miała odrobinę pozaginane rogi, choć trzymał ją zawsze w portfelu. Sam nie był pewien, dlaczego w wolnych chwilach niemal bezwiednie sięga po nią i przygląda się cyfrom, które znał już na pamięć.
    Może dlatego, że był to jedyny sposób na to, by skontaktować się z Kuroko?
    Chyba powinienem przejść się do psychiatry – pomyślał Seijuurou, krzywiąc się lekko. Nie poznawał samego siebie, nie był w stanie zrozumieć własnego postępowania oraz własnych uczuć. Na co mu to wszystko? Co takiego było w Kuroko, że nie potrafił wyrzucić go ze swojej głowy? Nie był nawet ubezpieczony w jego firmie, co, rzecz jasna, sprawdził dzień czy dwa po ich pierwszym spotkaniu – zupełnie odruchowo. Nie wiedział, gdzie mieszka, ani czy kogoś ma, nie wiedział nawet dokładnie jakiego typu jest człowiekiem.
    Co można czuć do kogoś, kogo się zupełnie nie zna?
    Gdyby Kuroko był kobietą, być może Akashi mógłby się usprawiedliwić czymś w rodzaju „podoba mi się”. Myślałby o tym, że chciałby mieć tę kobietę w łóżku, zaspokoić zarówno ją, jak i samego siebie.
    Ale Tetsuya był przecież mężczyzną... więc o co tu chodziło?
    Akashi westchnął po raz kolejny, chowając wizytówkę do portfela. Wyłączył laptopa, a w jego zgaszonym czarnym ekranie zerknął na swoje niewyraźne odbicie. Przyzwyczaił się do nowej fryzury, jego włosy nie były takie krótkie i spiczaste jak kiedyś, ale znacznie dłuższe, choć nie tak długie, by łaskotały jego uszy czy twarz. Szybko odkrył, że nawet o poranku, zaraz po przebudzeniu, nie ma większego problemu z ich ułożeniem.
    Choć i tak, kiedy układał je Kuroko, Seijuurou wydawało się, że wyglądają znacznie lepiej.
    Mężczyzna podniósł się ze swojego krzesła i podszedł do wieszaka. Założył długi szary płaszcz i zapiął jego guziki, na koniec zaś opatulił szyję miękkim, grafitowo-czarnym szalem. Tego dnia znów miał umówioną wizytę. I planował zrobić coś bardzo, bardzo głupiego.
–    Już szef wychodzi?- zagadnęła go Nadia, kiedy wyszedł ze swojego biura i ruszył przez sekretariat. Kobieta spoglądała na niego z ciekawością znad dużego segregatora, stojąc za biurkiem i pochylając się nad blatem.
–    Czy to takie dziwne, że kończę pracę?- zapytał Akashi, unosząc lekko brew.
–    Nie – odparła, uśmiechając się czarująco.- Ale ciężko ukryć fakt, że zwykle lubił szef zostawać po godzinach i kończyć pracę tutaj. Tymczasem od jakiegoś miesiąca ochoczo opuszcza pan swoje gniazdko, i wygląda na to, że wyraźnie się panu gdzieś spieszy.- Nadia zagryzła lekko wargę, prostując się i taksując mężczyznę spojrzeniem. Bawiła się długopisem, który trzymała w dłoniach.- Czyżby pan dyrektor znalazł sobie kogoś?
    Seijuurou zwilżył wargi, rozchylając je, gotów rzucić jakąś kąśliwą uwagę, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Czy naprawdę różnica w jego dawnym zachowaniu a tym obecnym, tak bardzo rzucała się w oczy? Nie zauważył, by opuszczał miejsce pracy w pośpiechu, choć rzeczywiście od jakiegoś czasu wolał spędzać czas w domu.
    Albo u fryzjera.
–    Nie mam nikogo – powiedział po chwili milczenia.- Skąd takie przypuszczenie?- zapytał, szczerze zaciekawiony.
–    Cóż...- Nadia okrążyła powoli swoje biurko, zbliżając się do niego.- Poza tym, co powiedziałam przed chwilą, to zmienił szef fryzurę, jest pan też jakby... bardziej energiczny?- Przechyliła lekko głowę, niepewna tego określenia.- Nie mówię, że do tej pory był pan sztywny w łóżku, ale zauważyłam, że od jakiegoś czasu jest też szef znacznie aktywniejszy. Czasami wręcz mam wrażenie, jakby zamierzał mnie pan pożreć. Sądziłam, że może przypadkiem zaczęłam budzić w panu jakieś zmysłowe pożądanie na wyższym poziomie, ale poza tym, że jest pan bardziej namiętny, zdarza się panu być też trochę... nieobecnym – dokończyła, wzruszając niewinnie ramionami.- Tak się zastanawiałam, czy pan dyrektor przypadkiem się w kimś nie zakochał, a ona na przykład jest nieuległa, albo długo pana zwodzi...
–    Nonsens – prychnął Akashi, kręcąc lekko głową.- Wy, kobiety, zawsze jesteście takie podejrzliwe i wysnuwacie tysiące niedorzecznych teorii, jeśli ktoś zachowuje się odrobinę inaczej, niż kiedy go poznałyście. Praca w biurze jest męcząca – wyjaśnił Seijuurou.- Bycie dyrektorem jest męczące, moja droga Nadio, i to ze względu na to, że zaczyna mnie to nużyć, mam większą ochotę spędzać czas w domu i poświęcam się bardziej przyjemnościom. Pracuję tutaj dłużej, a przede wszystkim ciężej, niż ty, więc jest to zrozumiałe.
–    Oczywiście.- Nadia skinęła głową.- Nie chciałam pana skonsternować, wyraziłam tylko swoje zdanie.
–    Nie czuję się w żaden sposób zakłopotany, ponieważ nie trafiłaś i nie masz racji – powiedział spokojnie Akashi.- Mam ogromną nadzieję, że nie przemawia przez ciebie zazdrość i zdajesz sobie sprawę z tego, że nasz romans nie będzie trwał wiecznie. Nie chciałbym, żebyś zaczęła myśleć, iż darzę cię jakimś szczególnym uczuciem i planuję poślubić cię i dać ci wszystko, czego zapragniesz.
–    Nie myślałam o tym... – powiedziała cicho Nadia, spuszczając wzrok na podłogę.- Wiem, że łączy nas tylko seks, panie dyrektorze.
–    To dobrze – stwierdził Akashi, kładąc dłoń na jej policzku i unosząc jej twarz ku sobie. Spojrzał w jej ciemne oczy, kiwając lekko głową.- Niech tak pozostanie, Nadio. Już i tak darzę cię wyjątkową sympatią, dzięki czemu masz pewne przywileje, ale nie zapędzaj się.
–    Nie będę – obiecała, skinąwszy głową.
–    Zuch dziewczyna.- Akashi pocałował ją, a ona odwzajemniła pieszczotę, przymykając oczy.- A teraz wracaj do pracy. Gdyby dzwonił pan Imayoshi, nie gódź się na żadne spotkanie. Powiedz, że mam napięty grafik i ma zadzwonić w przyszłym miesiącu.
–    Tak jest, szefie.- Nadia uśmiechnęła się do niego.- Do zobaczenia jutro.
    Seijuurou opuścił sekretariat i udał się korytarzem w kierunku windy. Kiedy jej drzwi zamknęły się za nim, a on wcisnął przycisk oznaczony zerem, oparł się ciężko o ścianę i westchnął, patrząc, jak panel nad drzwiami wskazuje kolejne liczby, nieuchronnie zbliżając się do końca.
    Było mu trochę głupio. Niepotrzebnie wyżył tę odrobinę frustracji na Nadii, jednak jej słowa zdenerwowały go. W gruncie rzeczy jakiś czas temu nawet wyobrażał sobie ją u swojego boku, jako żonę. Nie miał żadnych innych kochanek prócz Nadii, może ze względu na to, że była najpiękniejszą kobietą, jaką znał, a może po prostu kierował się faktem, iż zawsze była pod ręką, kiedy miał ochotę na seks. Gdyby została jego żoną, ich relacje utrzymywałyby się na tym samym poziomie, a on mógłby się w końcu ustatkować. Był jeszcze młody, ale właśnie ze względu na to, że w tym wieku był już dyrektorem, inni właściciele firm często nie okazywali mu szacunku. Mając u boku taką piękną żonę w końcu zaczęliby traktować go z respektem.
    Mógłby mieć z nią nawet dziecko. W końcu i tak będzie w przyszłości potrzebował dziedzica, który po jego śmierci obejmie jego stanowisko. Wiedział, że Nadię nie obchodzą pieniądze – każdy drogi prezent od swojego męża-zapaśnika przyjmowała z niechęcią, a Akashiego lubiła za to, że nie obsypywał jej klejnotami, jak zapewne robiłby to inny kochanek, byle utrzymać ją przy swoim boku.
    Co w niego więc wstąpiło? Przecież, jeśli Nadia rzeczywiście zaczęła coś do niego czuć, tym łatwiejsze byłoby jego zadanie. Wzięłaby rozwód z Eikichim, poślubiłaby Seijuurou i byli by szczęśliwym małżeństwem, pracującym obok siebie, ale jednocześnie nie razem. Zgranym, pasującym do siebie i czującym się dobrze w swoim towarzystwie.
    Akashi opuścił budynek firmy i udał się pieszo w kierunku zakładu fryzjerskiego „Fuji”. Był dziś umówiony na kolejne podcinanie końcówek, choć tym razem szedł tam trochę niechętnie.
    Czy to, co planował zrobić, nie było zbyt głupie? Czy powinien się powstrzymać, wrócić po rozum do głowy i spróbować poświęcić się relacjom z Nadią? Miał do niej słabość, w gruncie rzeczy była pierwszą kobietą, która tak zawróciła mu w głowie, uwielbiał te namiętne chwile, które z nią spędzał. Nie kochał jej i nie przeszkadzało mu, że ma męża, nawet gdyby była jego żoną zapewne pozwalałby jej sypiać z innymi, ale...
    Czy chciał związku z nią?
    Dlaczego miał wrażenie, że jeśli zrobi to, co dziś zaplanował, jednocześnie skreśli to jego relacje z Nadią? To nie było nic wielkiego, poza tym dotyczyło Kuroko, a nie innej kobiety, która mogłaby rywalizować z jego piękną, seksowną sekretarką.
–    Och, dzień dobry, Akashi-san!- Kiedy Seijuurou wszedł do salonu, powitał go ciepły uśmiech i spojrzenie błękitnych oczu. Czerwonowłosy odwzajemnił uśmiech, zamykając powoli drzwi i rozpinając płaszcz.
    Rozejrzał się po pomieszczeniu. Oprócz niego i Kuroko znajdował się tam również drugi fryzjer, Sakurai, oraz otyła klientka, którą obsługiwał. Wyglądało na to, że zapisała się na bardzo długi zabieg pielęgnacyjny w postaci farbowania, ponieważ Sakurai drżącymi dłońmi nakładał właśnie farbę na pasmo jej włosów, ułożonych na sreberku.
    Pewnie długo będzie tu siedzieć – pomyślał Akashi z niechęcią, odwieszając swój płaszcz oraz teczkę.- Jeśli oni tutaj będą, nie będę w stanie...
–    Zapraszam, Akashi-san.- Kuroko gestem wskazał stanowisko z umywalką. Seijuurou zajął bez słowa miejsce, obrzucając spojrzeniem poddenerwowanego fryzjera oraz jego klientkę, która zajęta była przeglądaniem gazety i trajkotaniem na temat ostatnich szyków mody.
    Z westchnieniem opadł na fotel tuż po tym, jak Tetsuya zapiął mu na szyi fioletową pelerynę. Oparł głowę o wcięcie w umywalce, gotów poddać się wprawnym dłoniom Kuroko. Kiedy poczuł, jak ten wsuwa ją w jego włosy, jednocześnie mocząc je ciepłą dłonią, zaczął się uspokajać. Przymknął oczy.
–    Nie za gorąca?- zapytał jak zawsze Kuroko.
–    Idealna – odparł.
–    Wygląda pan na zmęczonego, Akashi-san.- Odkąd Tetsuya zaczął rozpoznawać go jako stałego klienta, przełamał początkowy mur między nimi i zaczął go zagadywać. Częściej robił to Seijuurou, ale tym razem miał trochę zły humor.
–    Rzeczywiście, ostatnio mam trochę na głowie – westchnął czerwonowłosy.- Praca w ubezpieczalni nie jest łatwa.
–    Wyobrażam sobie – powiedział Kuroko, uśmiechając się delikatnie. Przerwał strumień wody i sięgnął po butelkę z szamponem. Zaczął wcierać powoli chłodną substancję we włosy Akashiego.- Może uda się pan na urlop? Nie wiem jak to wygląda w przypadku tak wysokiego stanowiska, ale wiem na pewno, że każdy potrzebuje paru dni odpoczynku, bez względu na rodzaj wykonywanej pracy.
    Seijuurou uśmiechnął się lekko. Lubił w Kuroko to, że nie płaszczył się przed nim jak inni. W normalnej sytuacji, gdyby przedstawił swoją pozycję komuś takiemu jak Tetsuya, każdy traktowałby go niczym boga. Oczywiście, nie uważał Kuroko za kogoś gorszego od siebie. Miał gorzej płatną pracę i zajmował się w gruncie rzeczy służeniem ludziom, ale Seijuurou nigdy nie patrzył z góry na takich ludzi.
    Kiedy zdradził Kuroko, że jest dyrektorem, obawiał się, że ten zacznie traktować go z rezerwą. Ale Tetsuya mile go zaskoczył, pozostając dla niego tak sympatycznym, jak dla każdego innego klienta.
–    Może rzeczywiście powinienem wziąć kilka dni wolnego – powiedział Akashi.- Chociaż nie lubię zostawiać firmy w rękach mojego zastępcy. To nie tak, że mu nie ufam, ale... to trochę tak, jakbym zostawiał mu moje dziecko.
–    Ma pan dzieci, Akashi-san?- zapytał z uśmiechem Kuroko.
–    Och, nie – zaśmiał się Seijuurou. Poczuł przyjemny dreszczyk, kiedy Tetsuya zaczął spłukiwać szampon, a później wtarł go ponownie.- Mam dopiero dwadzieścia pięć lat, nie jestem gotowy na rolę ojca. A pan, Kuroko-san? Ma pan dzieci?
–    Nie – odparł. Akashiego zdziwiło nieco, że mężczyzna wydał się być rozbawiony tym pytaniem.- Kiedyś chciałem zostać przedszkolanką. Bardzo lubię dzieci.
–    To dlaczego nie ma pan własnych?- zapytał grzecznie Akashi, czując jak serce zaczyna bić nieco mocniej.
    Kuroko zniknął z jego pola widzenia, podchodząc do szafki obok umywalki, by wyciągnąć z niej ręcznik.
–    Nie mam z kim – odpowiedział.
    A więc Kuroko nie miał dziewczyny. Ta wiadomość, ku przerażeniu Akashiego, dziwnie go ucieszyła.
    Kiedy błękitnooki osuszył jego włosy ręcznikiem, Seijuurou sam udał się do drugiego stanowiska – pierwsze zajmował już Sakurai oraz jego otyła klientka, która wyrażała właśnie niepochlebne opinie na temat obsługi jednego ze sklepów odzieżowych w pobliskim centrum handlowym.
    Kuroko od razu przystąpił do pracy. Rozczesał włosy Akashiego, a następnie, wsuwając pasma między palec wskazujący oraz środkowy jednej ręki, drugą pochwycił nożyczki i sprawnymi ruchami zaczął podcinać końcówki.
    Akashi przyglądał się temu, czując się zaskakująco zrelaksowany. Nie przeszkadzało mu nawet milczenie między nimi, właściwie to nawet był za nie wdzięczny. Obawiał się, że rozmowa z Tetsuyą mogłaby go nieco rozpraszać i plątać mu język – a on miał przemożną ochotę przyglądać się jego dłoniom, oczom, włosom, całej twarzy...
    Nagle drzwi salonu otwarły się, wpuszczając do środka zimne, listopadowe powietrze. Dzwonek nad nimi zabrzęczał wdzięcznie.
–    Hej, Kuroko!- rozległ się donośny, męski głos.
    Tetsuya przerwał cięcie i, nie wypuszczając pasma włosów Akashiego spomiędzy palców, odwrócił głowę i spojrzał z zaskoczeniem w kierunku nowo przybyłego. Zmarszczył z konsternacją brwi i westchnął cicho.
–    Kagami-kun, nie widzisz, że pracuję?- zapytał.
    Akashi z zaciekawieniem zerknął na gościa. Był o wiele wyższy od niego i znacznie bardziej muskularny, z wyglądu jednak zdecydowanie przypominał gangstera. Miał czerwone włosy – w ciemniejszym odcieniu niż jego – o czarnych końcówkach, oraz dziwnie rozdwojone brwi. Gdyby nie one oraz dzikie spojrzenie wiśniowych oczu, mógłby właściwie uchodzić za całkiem przystojnego.
–    Mieliśmy się spotkać o piętnastej!- Mężczyzna – Kagami – skrzywił się lekko, krzyżując ramiona na piersi.
–    O szesnastej – poprawił go Kuroko cierpliwym tonem, wracając do pracy. Raz jeszcze nabrał pasmo włosów Akashiego.- Zawsze kończę o szesnastej. Przyjedź po mnie za godzinę, albo zaczekaj na zapleczu.
–    Uhh...- Kagami spojrzał niechętnie na przejście ozdobione firanką z koralików. Następnie pokręcił w milczeniu głową i wyszedł z salonu. Dzwonek znów zabrzęczał.
–    Przepraszam za niego – powiedział Kuroko, uśmiechając się lekko.- Czasami brakuje mu manier.
–    A któż to był?- zapiała otyła klientka obok, odwracając głowę w kierunku Tetsuyi. Sakurai krzyknął z niepokojem, kiedy pędzel z farbą, którym właśnie miał posmarować kolejne pasmo jej blond włosów musnął nie to, które powinno.- Wyglądał niebezpiecznie! Już się bałam, że to napad!
–    Och, Kagami-kun jest zupełnie niegroźny – uspokoił ją Tetsuya, posyłając jej uśmiech.- On tylko tak wygląda, ale o ile nikt go nie zaczepi, jest potulny jak baranek.
    Kobieta wciąż przyglądała mu się z zainteresowaniem, ale wyglądało na to, że Kuroko nie ma zamiaru zdradzić więcej szczegółów. Prychnąwszy cicho, kobieta dumnie obróciła się w kierunku lustra, a zrezygnowany Sakurai powrócił do farbowania jej włosów.
    Akashi, mimo przeprosin Kuroko, wciąż czuł się nieco skonsternowany. Sam miał ochotę wiedzieć, co Tetsuyę łączyło z kimś takim, jak ten Kagami. Czy byli przyjaciółmi? Mężczyzna zdecydowanie nie prezentował się „potulnie”, czy wobec tego Kuroko również krył swoją naturę?
    W głowie Akashiego wkrótce zaczęły pojawiać się tak niedorzeczne wizje błękitnowłosego, iż musiał skarcić się ostro w myślach.
–    Dziękuję, Kuroko-san – powiedział niecałe piętnaście minut później przy ladzie, kiedy uiścił należność, jak zawsze zadowolony z efektów. Końcówki włosów miał równo podcięte, a fryzurę ułożoną wręcz idealnie. Aż bał się wyjść na zewnątrz, sądząc, iż wiatr zniszczy dzieło wykonane przez Tetsuyę.
–    I ja również dziękuję, Akashi-san – powiedział Kuroko, uśmiechając się do niego miło.- Zapraszam ponownie!
    Seijuurou nadal stał przy ladzie. Przełknął nerwowo ślinę, rozchylił lekko usta, chcąc się odezwać. Wiedział, co chce powiedzieć, pamiętał doskonale każde słowo wyćwiczone w domu, tak wiele razy wyobrażał sobie tę scenę... a jednak milczał.
    No dalej!- popędził się w myślach.- Zrób to, powiedz to! Przecież to tylko głupi numer, nie oznacza niczego niewłaściwego, po prostu chciałbyś poznać Kuroko bliżej! Poproś o ten cholerny numer! No poproś!
–    Do widzenia – wydukał Akashi, odwracając się na pięcie i ruszając do drzwi sztywnym krokiem.
–    Do widzenia, Akashi-san. Miłego dnia!- usłyszał za sobą jeszcze przyjemny głos Tetsuyi.

    Akashi wycelował strzelbę po raz ostatni, unosząc ją na wysokość ramienia. Pociągnął za spust, patrząc jak ostatni dziki mieszkaniec kanałów pada martwy. Z jego gardła zdążył wydobyć się głośny skrzek, który zapewne rozniósł się wokół lekkim echem.
    Seijuurou stanął u wylotu przejścia, tuż nad basenem starej fabryki. Spojrzał w kierunku drzew, patrząc jak dwoje uciekinierów zrywa się biegiem wzdłuż zbocza. Sprawnym ruchem wycelował w tego wyższego i strzelił. Wydawało mu się, że trafił, jednak blondwłosy mężczyzna krzyknął tylko, chwytając się za ramię, i biegł dalej.
–    Tsk.- Akashi cmoknął, krzywiąc się lekko. Spojrzał z niesmakiem w dół, na brudną, niemal czarną wodę w basenie, na powierzchni której pływało martwo ciało jednego z dzikusów. To właśnie ten próbował wciągnąć Kuroko z powrotem do kanału. Może Akashi powinien był mu jednak pozwolić?
    Seijuurou uniósł brwi, zastanawiając się nad tym. To by właściwie ułatwiło mu zadanie. Ale cóż – nawet on mógł popełniać takie drobne omyłki. Zresztą, lubił ryzyko i lubił adrenalinę, więc póki Tetsuya pozostawał na wolności, wciąż zapewniał mu nieco rozrywki.
    Ale, co jak co, lecz do tej ohydnej, śmierdzącej wody na pewno nie wskoczy...
–    Pozostaje okrężna droga – stwierdził z westchnieniem, wycofując się i ruszając na prawo. Wydawało mu się, że widział otwarte przejście na powierzchnię ziemi na samym końcu korytarza. Prawdopodobnie wychodziło właśnie na teren fabryki – być może na dach, albo którąś z kondygnacji. Takie fabryki budowana w bardzo dziwny sposób i nigdy nie było wiadomo, gdzie się wyjdzie.
    Po drodze napotkał jeszcze kilku obdartych dzikusów, jednak żadne z nich nie próbowało go atakować. Prawdopodobnie były przerażone ciałami swych współbratymców, które Seijuurou pozostawił po sobie, goniąc za Kuroko.
    Pomyśleć, że dał mu dwadzieścia sekund więcej, a ten tak niemądrze się ociągał...
    Zastanawiało go również, kim był ów blondyn z butiku. Widział go w nocy, uciekającego, i właściwie przeszło mu przez myśl, że to Tetsuya wypędził go stamtąd, by spędzić spokojną noc i przespać do rana. Tymczasem okazało się, że jego ukochany z nim współpracował.
    A blondyn, co Akashi przyznawał z ogromną niechęcią, był cholernie przystojny...
    Seijuurou szedł z zamyśloną miną, przygryzając paznokieć kciuka i marszcząc w irytacji brwi. Nie lubił widzieć Kuroko w towarzystwie innych mężczyzn. Nie lubił widzieć go w żadnym towarzystwie. Już i tak w chwili słabości zlitował się nad mężczyzną z samochodu, z którym niedawno widział Tetsuyę. Pozwolił mu uciec, choć zwykle nie wypuszczał swoich ofiar.
    Przeszedł obok jednego z tunelów. Usłyszał głośny wrzask, a jeden z dzikusów ruszył na niego, unosząc dłonie i rozczapierzając palce. Akashi nawet na niego nie spojrzał – uniósł strzelbę i niemal ze znudzeniem pociągnął za spust. Szedł dalej.
    Po kilku minutach znalazł wyjście, którego szukał – jak się okazało, prowadziło ono na ulicę. Stało tu kilka samochodów w zaskakująco dobrym stanie. Po jego lewej stronie znajdowało się wejście do fabryki, po prawej – droga do bloków mieszkalnych.
    Podszedł do jednego z aut – biało-czarnej lancia delty – i sięgnął do jednej z licznych kieszeń w swojej wojskowej kurtce. Wyjął z niej wytrych, po czym zaczął majstrować przy zamku, a kiedy udało mu się otworzyć drzwi, z zadowoleniem rzucił strzelbę na siedzenie pasażera, oczywiście wcześniej ją zabezpieczając.
    Usiadł wygodnie za kierownicą. Sprawdził schowek, wnękę między siedzeniami oraz klapki nad przednią szybą. Zaśmiał się, kiedy na jego kolana spadły kluczyki.
    Cóż za niewiarygodne szczęście.
    W przypływie dobrego humoru, wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer do Kuroko. Oparł się wygodnie o oparcie fotela, wzdychając z rozkoszą.
–    Jestem – usłyszał po kilku sygnałach.
–    Kim jest ten zabójczo przystojny blondyn?- zapytał z niejakim rozbawieniem, choć w gruncie rzeczy bardzo nie podobało mu się, iż jego ukochany uciekł przed nim z kimś takim.
–    Ma na imię Ryouta – mruknął Kuroko.
–    Ryouta – powtórzył oschle Akashi, zaciskając wargi. Jego dobry humor zniknął w jednej chwili.- Zwracasz się do niego po imieniu?- W istocie, fakt ten bardzo go irytował.
–    Nie. Zresztą, co to za różnica?- Tetsuya wydawał się zniecierpliwiony.- Gdzie jesteś?
    Akashi uśmiechnął się, mimo wszystko zadowolony ze zmiany tematu. Rozejrzał się po przytulnym wnętrzu samochodu.
–    Nie byłoby zabawy, gdybym ci powiedział – odparł.- Jestem naprawdę zaskoczony, Tetsuya. Coraz lepiej sobie radzisz. Czyżbyś nauczył się wykorzystywać dobro innych, by ocalić własną skórę? Jak się z tym czujesz?
–    Kise-kun sam zaoferował mi pomoc – powiedział Kuroko.
–    Naprawdę?- zdziwił się Akashi.- Dlaczego? Znasz go?
–    Od wczoraj – potwierdził Tetsuya.- Po prostu chciał wykorzystać okazję i uciec z miasta, przy okazji mi pomagając.
–    A ty tak po prostu mu zaufałeś?- Seijuurou skrzywił się. Doprawdy, Tetsuya potrafił być taki nieostrożny...
–    A miałem inne wyjście?
–    Jasne – prychnął czerwonowłosy.- Mogłeś zostać w tym butiku i uprawiać ze mną seks, zanim bym cię zabił. To chyba bardziej przyjemna wizja, niż wskoczenie do kanału pełnego kanibali?
–    Nie wiedziałem, że to planował – westchnął Kuroko.- I tak cieszę się, że się udało. Seksu nie było, ale przynajmniej przeżyłem. Dość szybko zorientowałeś się, dokąd biegniemy...
–    Chyba nie sądzisz, że przez cały ten czas drzemałem pod drzwiami butiku i czekałem, aż z niego wyjdziesz?- Akashi roześmiał się lekko.- Kupiłem mapę miasta i przestudiowałem ją trochę.
–    Kupiłeś?
–    Tak. W sklepie z pamiątkami. Nie było kasjera, więc zostawiłem pieniądze na ladzie. Widzisz, jaki ze mnie uczciwy człowiek?
–    To się nie liczy – westchnął Tetsuya.- Sklepy w tym mieście już nie funkcjonują.
–    Przynajmniej nie zachowałem się jak zwykły złodziej.- Akashi wzruszył ramionami.
–    To trochę nie fair, że z góry wiesz, jaki będzie mój następny krok – mruknął Kuroko.- Uciekanie przed tobą powoli traci sens, kiedy używasz swojego szóstego zmysłu.
–    To nie jest szósty zmysł, tylko zwykła logika – zaprotestował Akashi.- Pomyślałem po prostu, że nie jesteś tak głupi, by, mając trzydzieści sekund na ucieczkę, biec na ślepo po nieznanych ci rejonach miasta. Wiedziałem, że będziesz chciał się przygotować, a nieraz bywało, że sprawdzałeś w Internecie mapę, prawda? Uznałem, że znów to zrobisz, ale nie spodziewałem się, że ktoś ci pomoże.
–    Nawet jeśli, to skąd wiedziałeś, że udam się właśnie do kanałów?- nie rozumiał Kuroko.
–    Nie wiedziałem – odparł spokojnie Seijuurou.- Ale w dziewięćdziesięciu procentach byłem przekonany, że uciekniesz na północ, w kierunku lasu. I to z prostej przyczyny: na południe są puste drogi, więc łatwo by mi było cię zastrzelić nawet z dużej odległości, na zachód są luksusowe budynki, a co z tym idzie – ludzie – a ty nie lubisz ich narażać. Pozostawała więc tylko północ, albo wschód. Ale na wschodzie czekał na ciebie tylko dworzec pełen trupów... więc postawiłem na las na północy.
    W słuchawce zapadło milczenie. Seijuurou czekał cierpliwie, aż to Kuroko pierwszy się odezwie. Sam jego oddech, który dało się słyszeć, był przyjemny dla jego ucha.
–    Jesteś zbyt inteligentny – stwierdził w końcu Kuroko.
–    Dziękuję, Tetsuya – odparł Akashi z zadowoleniem.- Pozwól więc, że sprawię, byś zachwycił się mną jeszcze bardziej: wiem, że u podnóża wzgórza, na którym rośnie las, jest złomowisko. A ponieważ za złomowiskiem jest już tylko autostrada, zgaduję, że próbujesz znaleźć sprawne auto. Czyżby twój nowy przyjaciel znał się na odpalaniu silnika bez kluczy?
    Kuroko milczał, co kazało sądzić Seijuurou, że trafił w sedno. Mężczyzna wiedział, że błękitnowłosy już nie odezwie się jako pierwszy. Cokolwiek powie, potwierdzi tylko domysły Akashiego.
    Jednak Seijuurou miał wrażenie, że Kuroko zacznie trochę panikować. Zastanowił się, co mógłby powiedzieć, by zachęcić go do dalszej walki o życie, kiedy nagle wpadł na pewien pomysł.
    Otworzył usta, wciągając powietrze, a po chwili jego wargi rozciągnęły się w uśmiechu. Czuł, jak w jego klatce piersiowej narasta czysta euforia.
–    Tetsuya?
–    O co chodzi?
–    A co byś powiedział na dwa dni wolnego?
–    Tylko dwa?- westchnął Kuroko.
–    Wybacz, nie wytrzymam dłużej.- Akashi uśmiechnął się szerzej.- Za bardzo za tobą tęsknię.
–    Na czym tym razem polega twój plan?
–    Och, to nie będzie mój plan, kochanie – odparł Seijuurou.- Ustal warunki, nie krępuj się.
–    Zgodzisz się na wszystko...?
–    Wszystko, ale za dwa dni znów zacznę cię ścigać.
    Przez bardzo długą chwilę w słuchawce panowała napięta cisza. Akashi z bijącym sercem czekał na odpowiedź ukochanego. Wiedział, że ta nadejdzie – nie było innej opcji. W Tetsuyi bardzo łatwo było wzbudzić nadzieję.
–    Więc...- zaczął w końcu Kuroko nieco ochrypłym głosem. Odchrząknął cicho.- Więc jeśli zechcę, żebyś przez dwa dni został tam, gdzie jesteś i w żaden sposób mnie nie śledził, ani nie szukał... to zgodzisz się?
–    Nie spojrzę nawet, w jakim kierunku odjeżdżasz – obiecał Akashi.- Przez dwa dni będę siedział w ogródku i robił sobie grilla, oglądając kablówkę i nie zastanawiając się nawet, dokąd mogłeś się udać.
–    Jaki jest warunek?- zapytał Kuroko. Akashi mógł niemal namacalnie wyczuć napięcie, które go ogarnęło.
–    Och, warunek jest tylko jeden i nie zagraża jako tako twojemu życiu, jeśli będziesz działał z głową.
–    Nie owijaj w bawełnę, Akashi-kun – westchnął Tetsuya.
–    Chcę, żebyś zabił dla mnie Kise – powiedział Akashi, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy.
    Kolejne milczenie. Tym razem Seijuurou nie słyszał nawet oddechu Kuroko, zupełnie, jakby mężczyzna zapomniał o oddychaniu. Cisza przeciągała się, a Akashi miał wrażenie, że zaraz wysiądzie z auta i zacznie wyładowywać buzujące w nim podekscytowanie na pobliskich obiektach.
–    Co...?- wyjąkał w końcu Kuroko. Sapnął cicho do słuchawki.- Powtórz...
–    Zabij dla mnie Kise – powiedział Akashi.- Wiesz, że nie lubię rywali, a zaczynam się obawiać, że zbliżycie się do siebie po tej wspólnej, jakże emocjonującej ucieczce. Żałuję, że nie udało mi się go od razu zabić, ale dzięki temu wpadłem właśnie na ten świetny pomysł! Nie cieszysz się? Przecież wiesz, że robię to dla ciebie, chcę ci pójść na rękę!
–    Robiąc ze mnie mordercę?- jęknął cicho Kuroko.
–    W tych czasach nie jest to nic złego – powiedział Akashi.- Spójrz na mnie. Każdego dnia kogoś dla ciebie zabijam.
–    Nie prosiłem cię o to!
–    Nie unoś na mnie głosu.- Akashi powiedział to spokojnie, ale w jego głosie pobrzmiewało wyraźne ostrzeżenie.- Nie każę ci robić tego już teraz, natychmiast. Dam ci dwie godziny, żebyś dobrze się zastanowił. Ale uprzedzam, że cały czas cię ścigam. Wystarczy, że zabijesz Kise, zadzwonisz z informacją, że wykonałeś zadanie, a ja przyjadę i przekonam się na własne oczy o tym, co dla mnie zrobiłeś.
–    Przyjedziesz i mnie zabijesz...
–    Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. Sprawdzę tylko, czy Kise jest martwy. Jeśli tak będzie, dam ci pieniądze i nawet samochód z pełnym bakiem, żebyś mógł sobie uciekać do woli. I dorzucę suche ubrania – dodał z uśmiechem.- Nie chcę, żebyś te dwa dni przeleżał w łóżku, przeziębiony.
–    To chore, nie zrobię tego – zaprotestował Kuroko.- Moja broń i tak namokła, nie będę miał już z niej żadnego pożytku.
–    To, w jaki sposób go zabijesz, niezbyt mnie interesuje – mruknął Seijuurou.- Użyj wyobraźni, mój drogi. Jesteś na złomowisku, masz wokół siebie mnóstwo potencjalnych narzędzi zbrodni. Dwie godziny, Tetsuya. Tyle czasu ci daję, ale pamiętaj, jeżeli znajdę cię wcześniej, a Kise wciąż będzie żył, nasza umowa przepadnie i nie dostaniesz już takiej szansy. Dobrze się zastanów.
–    Moja odpowiedź brzmi „nie” - wycedził Kuroko.
–    Do usłyszenia, Tetsuya – powiedział cicho Akashi.- Kocham cię.
    Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Oczywiście, nawet by takiej nie oczekiwał, choć Kuroko byłby zdolny do tego, by przekląć go i nazwać tym czy tamtym. Z pełnym zadowolenia uśmiechem odłożył komórkę na bok, a potem odpalił samochód i ruszył w stronę miasta.
    Musiał przygotować się do ich spotkania.

6 komentarzy:

  1. <3

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam pomysł! Seijuuro jak był z Kuroko mordował każdego, z kim tylko zamienił słowo a potem go poprosił żeby był cały czas w domu czy coś żeby z nikim nie rozmawiał, Kuroko się nie zgodził i się o to mega pokłócili

      ~Rin Akashi

      Usuń
  2. Tchóóóórrzrzrz! Akasz, ty tchórzu! >.<

    No przepraszam, musiałam :P

    Ale do rzeczy.

    Mieliśmy spojrzenie na całą sytuację oczami Tetsu, teraz widzimy to wszystko w stylu Seia. I muszę przyznać, ze na początku trochę się bałam, co z tego będzie, bo w przypadku dwóch punktów widzenia tej samej sytuacji może wyjść albo coś kompletnie badziewnego, niewartego przeczytania, albo coś konkretnego, ciekawego, co rzuci nowe, jaśniejsze światło na wszystko, co się działo.

    I masz u mnie takiego duuuużeeeeego plusa, bo póki co wychodzi ci naprawdę cudnie :) (ale z "fantastycznie" jeszcze się powstrzymam, żeby nie zapeszyć :P)

    Retrospekcje świetne. Przekazują dużo więcej, niż te u Kuroko. I w sumie fajnie było zobaczyć, jak się poznali. Tylko ten Akasz... Taki biedny, nieszczęśliwy, nie wie, co się z nim dzieje i jeszcze ludzie mu zadania nie ułatwiają.
    A zaraz po tym biednym Seiu jest Akasz-morderca i rozwala wszystkich dookoła xD Chyba że akurat ma nagły przypływ litości czy tam ustala sobie dzień dobroci dla zwierząt xD
    Aż wolę sobie chyba nie wyobrażać, co zrobił Tetsu, że ten, jakby nie patrzeć, całkiem słodki Akasz zmienił się pseudo-romantycznego psychola...

    No, ode mnie chyba tyle.
    Weeeeeeenyyyyy życzę! I czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurrrrrwaaaaaaaa




    Ale w tym dobrym sensie...

    Chyba...



    Ale w tym dobrym sensie...

    Chyba...

    OdpowiedzUsuń
  4. LoL, komentarz mi się popsuł

    OdpowiedzUsuń
  5. Um... to pierwszy raz kiedy komentuję jakąkolwiek z twoich prac. Od wczoraj przeczytałam wszystkie one-shoty z Kuroko i właśnie skończyłam Anarchię. I wiesz co? Jestem pod ogromnym wrażeniem! Wszystko czyta się bardzo przyjemnie i do tego nieźle zaskakują. Jeżeli chodzi o Anarchię... Kurna, to jest genialne! Akashi lekko przeraża. No może nie lekko. BARDZO. Ale ta jego zaborczość ma w sobie urok. Kuroko... nie mam pojęcia, co się między nimi wydarzyło, że Akashi biega za nim z chęcią mordu, ale mam wrażenie, że szaleństwo Akashiego nie jest wyłącznie jego winą... I kurna... nadal mam nadzieję, że po prostu się gdzieś przelecą. :3 Pomysł, żeby odtworzyć wydarzenia jeszcze raz, tylko z tej drugiej perspektywy bardzo mi się podoba, chociaż ubolewam, że pierwsza część skończyła się w takim momencie! Nie wiem co mogłabym więcej napisać! Weny! ♡ ♥ ♡

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń