[Anarchia] Rozdział jedenasty



    Kobieta była martwa.
    Aż za bardzo.
    Kiedy Kuroko zobaczył ją po raz pierwszy, półmrok panujący w pokoju zmylił go i narzucił obraz pięknej, choć wychudłej kobiety. Ciemne fioletowe włosy miała związane w koka, spokojne spojrzenie fiołkowych oczu wbijała w jego i Atsushiego, jakby po prostu przyglądała się gościom, którzy zawitali do jej sypialni.
    Dopiero po chwili do Tetsuyi dotarło, że jej głowę przyszyto do szyi kolorowymi nićmi. Podobnie jak dłonie do nadgarstków, a ramiona do barków. Tułów przywiązano zaś do ramy łóżka, zapewne po to, by trzymało się w pionie, nadawało wrażenia, że kobieta siedzi na łóżku, opierając się o poduszki.
    A to, co Kuroko wcześniej wziął za koc narzucony na pościel, w rzeczywistości było samą pościelą – poplamioną przez krew.
    Jeszcze nigdy nie krzyczał tak długo, jeszcze nigdy nie był tak przerażony. Nawet, kiedy dwa razy otarł się o śmierć z rąk Akashiego, nawet kiedy patrzył na okropności, jakich dokonywał jego były chłopak.
    W swoim życiu widział już tak wiele śmierci, ale żadna nie przeraziła go tak bardzo, jak ta.
–    Dlaczego krzyczysz? Co się stało? Czy coś cię boli?- pytał Murasakibara, patrząc na niego wielkimi oczami.
–    N-nie zbliżaj się!- wrzasnął Kuroko, próbując wyszarpnąć dłoń z uścisku jego kościstych palców.- Puszczaj! Puszczaj mnie, ty pojebie!
–    Ale tato, obiecałeś, że będziesz mnie kochał...
–    Nie jestem twoim tatą, kurwa! Puść mnie w tej chwili!- Błękitnowłosy był tak spanikowany, że zapomniał nawet o broni, którą trzymał w pogotowiu za paskiem.
–    Wiem, Kuro-chin, ale możesz nim być!- wykrzyknął Atsushi, uśmiechając się do niego i chwytając drugą dłonią jego drugą rękę.- Możemy zostać razem na zawsze! Przecież cię uratowałem, zabiłem węża! Żyjesz dzięki mnie, Kuro-chin! Proszę, nie zostawiaj mnie... nie zostawiaj, jestem taki samotny!- Murasakibara przysunął się do niego i przytulił go do siebie mocno. Kuroko, czując na karku jego dłonie, wciąż skąpane w króliczej krwi, wrzasnął przeraźliwie.
–    Puszczaj, puszczaj, puszczaj!- krzyczał, próbując go od siebie odepchnąć.
–    Smutno mi tu samemu... nie chcę być sam... Najpierw odszedłeś ty, potem mama zabiła Makiego, nie chcę być już sam... Mama też nie chce! Powiedziałeś, że kochasz mnie bardziej niż ją, zawsze mówiłeś, że sprawiam ci więcej przyjemności, i że chcesz zostać ze mną już na zawsze! Dlaczego nie chcesz zostać ze mną na zawsze?!- Atsushi zacisnął dłonie na ramionach Kuroko, odsuwając go od siebie i patrząc na niego wściekle. Każde kolejne słowa wykrzykiwał, coraz mocniej wbijając palce w jego ciało.- Dlaczego znowu chcesz mnie zostawić?! Dlaczego kłamiesz, że mnie kochasz, skoro nie chcesz być ze mną na zawsze? Obiecałeś, że mnie nie opuścisz! Że na zawsze! Ja i ty, już na zawsze! Obiecałeś mi, tato, obiecałeś!
    Kuroko potrząsnął głową, nie był już w stanie tego słuchać. Ostatkiem sił zamachnął się i wbił kolano w krocze Murasakibary. Kiedy chłopak zawył z bólu, puszczając go, Tetsuya upadł bezradnie na podłogę. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak miękkie miał nogi, nie był w stanie utrzymać własnego ciężaru. Sapiąc z przerażenia, zaczął cofać się pospiesznie na korytarz, nie spuszczając wzroku z Atsushiego, który podnosił już na niego wściekły wzrok.
–    N-nie zbliżaj się...- jęknął słabo Kuroko.- Nie zbliżaj się do mnie...
–    Mama też nie chciała ze mną być – mruknął Atsushi, postępując krok w jego stronę.- Starałem się ją zadowolić, robiłem wszystko, żeby była szczęśliwa, ale i tak chciała mnie zostawić... Jak tata... jak Maki... A teraz ty chcesz mnie zostawić. Nawet jeśli chcę ci oddać całego siebie?
–    Nie zbliżaj się...- szepnął Tetsuya, dalej się cofając. Stęknął głucho, kiedy uderzył plecami o ścianę.- Nie zbliżaj się, nie podchodź do mnie, nie zbliżaj... agh!
    Murasakibara dopadł go w mgnieniu oka, zaciskając kurczowo szczupłe palce na jego szyi. Kuroko bezradnie chwycił za jego nadgarstki, wbijał w nie paznokcie, drapał, uderzał, ale nie przynosiło to efektów. Czuł, że zaczyna tracić oddech, krew zatrzymywała się w jego twarzy, miał wrażenie, jakby zaraz miara rozsadzić jego żyły od wewnątrz. Płuca paliły go, błagając o odrobinę powietrza, choć jeden krótki wdech...
–    Będziemy na zawsze razem – wyszeptał Atsushi.- Już zawsze będziemy razem, tato... Hihihi...
    Ślina umknęła strużką z jego ust, a oczy i umysł zaszły już mgłą, kiedy nagle poczuł, jakby ktoś wylał na niego wiadro lodowatej wody. Do płuc dostało się zimne powietrze, krew odpłynęła z twarzy, zrobiło mu się niedobrze. Upadł na bok, kaszląc głośno i plując na podłogę, łapczywie chwytając kolejne porcje powietrza.
–    W życiu by mi do głowy nie przyszło, że pójdziesz za takim psycholem – usłyszał nad sobą znajomy głos. Zbyt jednak był zajęty odzyskiwaniem życia, by spojrzeć w tamtą stronę.
    Chwilę zajęło, nim się uspokoił. Siedząc na podłodze, podparł się dłońmi o panele, starając się nie patrzeć na martwego chłopaka leżącego przed nim. Jego oczy były szeroko rozwarte, na ustach wciąż błąkał się cień tamtego szaleńczego uśmiechu. Z poderżniętego gardła spływała obficie krew, tworząc pod jego ciałem niewielką kałużę.
    W końcu Kuroko, zamknąwszy oczy, odetchnął głęboko i oparł się ciężko o ścianę, ze zrezygnowaniem podnosząc wzrok na swojego wybawcę.
–    Jesteś gorszym stalkerem niż Akashi-kun – wychrypiał.
–    Potraktuję to jako komplement – powiedziała z uśmiechem Momoi, odrzucając do tyłu swoje długie, różowe włosy. Kucnęła nad zwłokami Atushiego i wytarła ostrze swojego noża, chowając go następnie do pochwy u pasa.
–    Jak się tu dostałaś?- zapytał Tetsuya, podnosząc się i krzywiąc z bólu.- Nie było cię w autobusie.
–    Kobiety mają swoje sposoby, żeby dostać się tam, gdzie chcą – odparła Satsuki, wzruszając ramionami.
–    Nie każ mi myśleć o tym, jaki mógł być twój sposób – westchnął błękitnowłosy, obrzucając znaczącym spojrzeniem strój dziewczyny. Nadal miała na sobie lateksowe biodrówki i bezrękawnik oraz wiązane kozaki na obcasie – wszystko czarne, obcisłe i zdecydowanie nienadające się na chodzenie w tym po ulicach miasta.
–    Spokojnie, nie jestem taka, mam o wiele prostsze podejście – rzuciła z uśmiechem, klepiąc dłonią kaburę z bronią.
    Kuroko skinął jedynie głową na znak, że rozumie. Znów skrzywił się, gdy dopadł go nagły ból głowy.
–    Chodź, zmywajmy się stąd, zanim zejdą się sąsiedzi – mruknęła Momoi, chwytając go pod ramię.- Z tego, co zdążyłam zauważyć, każdy czai się na zdobycie porządniejszego domu. Krzyczałeś dość głośno, więc na pewno przyjdą sprawdzić, czy właściciel jeszcze dyszy.
    Tetsuya niechętnie skinął głową. Oczywiście, z radością opuści to miejsce. Dobijał go po prostu fakt, że obecne czasy wyglądały właśnie w ten sposób – ludzie czekający na śmierć drugich albo sami ich zabijali, aby zabrać im wszystko, czego dorobili się w życiu, bez pytania, bez najmniejszej skruchy.
    Wojna dobiegła końca.
    A jednak panowała nadal.
    Kiedy wyszli na zewnątrz, Kuroko z radością zaczerpnął świeżego powietrza. Przed wyjściem zabrał z kuchni swoją torbę, nie patrząc nawet na oskórowane króliki. Mógłby zabrać je ze sobą i przyrządzić gdzieś po drodze, ale wydarzenia tego poranka zdecydowanie odebrały mu apetyt. Teraz marzył tylko o tym, by zaszyć się gdzieś w ciszy i odpocząć od tych wrażeń.
–    Też jesteś psychiczna, prawda?- mruknął, kiedy szli przez las. Ponieważ wciąż nie czuł się do końca na siłach, Momoi podtrzymywała jego ramię.
–    Każdy z nas jest na swój sposób psychiczny – odpowiedziała zwyczajnie, swobodnym tonem.- Jedni mniej, drudzy bardziej, ale każdy ma swoje za uszami.
–    Takie mam cholerne szczęście, że poznaję samych psycholi – stęknął Tetsuya, prostując się. Spojrzał na Momoi i uśmiechnął się do niej lekko, by dać do zrozumienia, że nie miał zamiaru jej urazić, a raczej stwierdził oczywisty fakt.- Dzięki za ratunek. To, co było w tamtym pokoju... Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. A przecież miałem broń w zasięgu ręki.
–    Cóż, zgaduję, że podczas twoich „spotkań” z Akashim też zawsze miałeś broń w zasięgu ręki – mruknęła Momoi.- A i tak jak do tej pory nie zrobiłeś z niej użytku. Mam rację?
    Tetsuya westchnął cicho, spuszczając na moment wzrok. Ostatnie kilka miesięcy udowodniło mu, że był w stanie zabić drugiego człowieka. Po prostu mimo wszystko nadal nie chciał tego robić. Nawet w ostateczności.
–    Akashi-kun to co innego – mruknął słabo.
–    Skoro go kochasz, dlaczego po prostu mu tego nie powiesz?
–    Co?- Kuroko spojrzał na nią prędko.- Kto mówi, że go kocham?
    Sceptyczne spojrzenie Satsuki zupełnie zbiło go z tropu. O czym ona mówiła? Co kazało jej w ogóle myśleć, że Tetsuya czuje cokolwiek do Akashiego? Chodziło o to, że nie chciał go zabić, chociaż ten na niego polował? To jeszcze niczemu nie dowodziło. Rozmowy przez telefon? Chora zabawa Seijuurou, gdyby tylko mógł, ignorowałby go i nie odbierał...
    Akashi mordował dla czystej przyjemności. Zabił wszystkich bliskich Kuroko, zarówno przyjaciół, jak i rodzinę. Bawił się nim, codziennie karał go, zabijając każdego, z kim kiedykolwiek zamienił choćby słowo.
    Jak mógłby kochać takiego potwora?
–    Nie trudno dojść do takiego wniosku – westchnęła Momoi, wywracając oczami.- Mówiłeś, że to trwa od miesięcy. On cię ściga, ale jakoś wciąż cię nie zabił, ty uciekasz, ale jakoś wciąż nie wpakowałeś go w kłopoty, a przecież mógłbyś go zabić pierwszy, albo donieść na niego, ba, mógłbyś nawet zasadzić na niego pułapkę z pomocą wojska. Ale nie, nie zrobiłeś nic takiego, a minęło już ile? Pół roku, dobrze pamiętam?
–    To jeszcze nie znaczy...
–    Och, to wszystko znaczy – przerwała mu Satsuki, kręcąc głową. Ponieważ Kuroko odzyskał już siły, teraz szli obok siebie niespiesznym krokiem.- Uciekasz przed nim prawie pół roku i żaden z was nie zabił jeszcze drugiego. On też cię kocha, prawda?
–    Bawi się mną...
–    Bo cię kocha.- Dziewczyna skinęła głową, wyraźnie zadowolona.- Może próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę? Nie ma szans, żebyście po prostu skończyli z tymi całymi łowami i zostali parą?
–    Nie – mruknął Kuroko.- Nie możemy. Na to już za późno.
–    Dlaczego?
–    To skomplikowane – westchnął błękitnowłosy, zatrzymując się i rozglądając wokół.- Gdzie my w ogóle jesteśmy? Masz jakiś plan?
–    To zależy od tego, czy pomożesz mi szukać Riko, czy nie.
–    Raz – mruknął, patrząc jej prosto w oczy.- Uratowałaś mi życie, więc pojadę z tobą ten jeden raz i pomogę szukać. Ale to będzie tylko jedno miasto, jasne? Potem się rozstaniemy i już żadne nie będzie wchodzić drugiemu w drogę. Ja wracam do uciekania przed Akashim-kun, a ty szukasz dalej swojej dziewczyny na własną rękę.
–    Świetnie – rzuciła Momoi, ruszając dalej przez las.- W takim razie jedziemy do Tokio!
    Kuroko przez chwilę patrzył na nią sceptycznie, kiedy oddalała się w nieznanym mu kierunku, a potem wzniósł oczy ku niebu i, kręcąc głową, mruknął do siebie pod nosem:
–    Mogłem się spodziewać, że wybierzesz największe...

***

    Ten sen różnił się od poprzednich.
    Podobnie jak tamte był wspomnieniem, jednak tym razem coś było nie tak. Z początku Tetsuya nie był pewien co dokładnie. Widział samego siebie, leżącego w łóżku i czytającego książkę. Miał wrażenie, że stał ukryty za drzwiami i obserwował samego siebie, skupiającego się na lekturze i co jakiś czas przerzucającego stronice. Wydawało mu się, że jest po prostu obserwatorem, widzem, który zaraz zobaczy wkraczającego do sypialni Akashiego.
    Ale było inaczej.
    To on do niej wszedł.
    Przekroczył próg, zamykając za sobą drzwi i ruszając powolnym krokiem w kierunku Kuroko – to znaczy samego siebie. Perspektywa w jakiej oglądał otoczenie była dziwna, zupełnie, jakby patrzył przez obiektyw kamery, ograniczony w kwadracie obraz. Widział, że Kuroko leżący na łóżku uśmiecha się do niego i coś mówi, jednak nie słyszał jego słów. Zbliżył się do niego i wspiął się na łóżko, pocałował go. Ten drugi Tetsuya po chwili odłożył książkę i z uśmiechem rozsunął nogi. Usiadł więc między nimi, nieco bokiem, obejmując go w talii i przytulając go do siebie. Położył głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w bicie jego serca.
    To go uspokajało. Miał ochotę zamknąć oczy i usnąć, było mu tak przyjemnie ciepło, czuł się tak bezpiecznie, jakby nic złego nie mogło się przytrafić, jakby oboje byli tylko dla siebie, ponieważ łączące ich uczucie było nie do zniszczenia.
    Kuroko we śnie nie zorientował się nawet, kiedy rozebrał tego drugiego. Patrzył teraz na zarumienionego siebie, spoglądającego na niego spod przymkniętych, zamglonych oczu, ochoczo rozkładającego przed nim nogi. Całował jego usta, jego twarz, całe jego ciało, ale w tych pocałunkach było coś niebezpiecznego, coś zaborczego, podobnie jak w dotyku. Miał wrażenie, że to, co robił, było złe, że nie powinno podobać się temu drugiemu Kuroko, ale ten wydawał się być zadowolony, wyginał się pod nim i wzdychał z rozkoszy.
    Wtedy Tetsuya we śnie odwrócił wzrok od jego twarzy i spojrzał w dół, na tors, który właśnie dotykał.
    Był czerwony od krwi.
    Krwi, którą miał na dłoniach.
    Był przerażony, ale nie mógł się ruszyć – zdawał się być uwięziony w ciele tego, kim był. Zmuszony odczuwać przyjemność, którą on odczuwał, zmuszony patrzeć na krew, którą miał na rękach i którą smarował jego – Kuroko. Tetsuya chciał uciec, próbował wyrwać się, błagał o to, by się obudzić, ale to wydawało się być niemożliwe.
    Uwięziony w ciele Akashiego, odczuwał jego radość i spełnienie, patrząc na nieświadomego jego grzechów Kuroko.
    Kiedy w końcu się obudził, poderwał się z cichym sapnięciem, cały spocony. Rozejrzał się szybko wokół, w pierwszej chwili nie mogąc przypomnieć sobie gdzie jest i co robił przed zaśnięciem. Gdzie jest Akashi? Czy zdołał przed nim uciec? Czy może już jest martwy?
    Odetchnął głęboko, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że siedzi bezpiecznie w samochodzie po stronie pasażera. Przełknął ciężko ślinę, szukając wzrokiem Momoi. Zobaczył ją od razu, ponieważ stała przy aucie, napełniając bak paliwem. Podczas gdy on spał, musiała zatrzymać się na stacji benzynowej. Ciężko im było znaleźć auto, ale kiedy w końcu się udało, od razu ruszyli do Tokio. Zostało im jeszcze około stu dwudziestu kilometrów.
    Po napełnieniu baku Satsuki ruszyła w kierunku budynku, by zapłacić za paliwo. Kuroko zaś sięgnął do kieszeni i podświetlił ekran. Miał dwa nieodebrane połączenia od Akashiego oraz jedną, krótką wiadomość.
    „Jadę po ciebie ♥”.
    Westchnął ciężko, zamykając oczy. Przez chwilę oddychał głęboko, starając się wyrzucić z pamięci koszmar, jaki mu się przyśnił. Zdecydowanie bardziej wolał tamte poprzednie sny, nawet te będące wspomnieniem jego zbliżeń z Akashim, od takich chorych koszmarów.
    Telefon w jego dłoni zaczął wibrować. Kuroko spojrzał na niego niechętnie, zastanawiając się, czy mógłby po prostu ignorować go przez ten jeden dzień, ale obawa przed tym, co zrobi mu za to Akashi, gdy go dopadnie była silniejsza.
–    Jestem – rzucił cicho, odebrawszy.
–    Dwa przegapione połączenia – oznajmił Akashi.- Obraziłeś się na mnie?
–    Miałem dość nieciekawy poranek, musiałem go odespać – westchnął, przecierając dłonią twarz.
–    O nic się nie martw, kochanie, niedługo się zobaczymy. A kiedy to nastąpi, nie będziesz już musiał znosić nieciekawych poranków.
–    Wiesz, po namyśle stwierdzam, że właściwie to lubię te nieciekawe poranki.
    Akashi roześmiał się lekko, jakby ich rozmowa wcale nie nawiązywała do morderstwa.
–    Minęły dwa dni, mam nadzieję, że zrelaksowałeś się podczas nich i teraz masz dużo energii na to, by zapewnić mi trochę rozrywki.
–    Mm...- Kuroko oparł się o oparcie fotela, wyglądając przez okno i obserwując Momoi, która płaciła właśnie przy kasie, uśmiechając się do przerażonego ekspedienta.- Być może.
    W słuchawce zapadła chwila ciszy. Kuroko nie próbował jej przerywać, właściwie to na moment prawie zapomniał, z kim rozmawiał.
–    Co wydarzyło się dziś rano?- zapytał Akashi zaskakująco łagodnym tonem.- Wracamy do gry, a w twoim głosie nie słyszę ani odrobiny zmartwienia. Czyżbym dostarczał ci za mało wrażeń?
–    Nie, to nie to – mruknął Tetsuya, przecierając dłonią twarz.- Po prostu... miałem przed chwilą dziwny sen.
–    Dziwny?- W głosie Akashiego dało się wyczuć uśmiech.- Co takiego ci się przyśniło?
    Kuroko westchnął cicho, oparłszy wygodnie głowę. Cały stres powoli z niego uchodził, czuł się trochę tak, jakby wypił kilka lampek wina i teraz ucinał sobie pogawędkę z tym Akashim, którego poznał dwa lata wcześniej.
–    Że się kochaliśmy – mruknął.
–    Och, więc to taki rodzaj snu – powiedział ze śmiechem Seijuurou.- Mam się już rozebrać, żebyś mógł mi mówić gdzie najpierw mam się dotknąć?
–    Akashi-kun?- Tetsuya przełknął ciężko ślinę. Zmarszczył lekko brwi, pocierając palcami czoło. Cisza w słuchawce pozwoliła mu zadać pytanie, które krążyło mu po głowie.- Czy... Czy zabijałeś już wcześniej? Zabijałeś, zanim się rozstaliśmy?
    Kuroko słyszał jedynie ciche trzaski rozlegające się raz na jakiś czas. Milczenie Akashiego coraz bardziej go przerażało, zaczynał żałować, że w ogóle się odezwał, ale z drugiej strony – musiał wiedzieć. Chciał wiedzieć. Czy Akashi był potworem w momencie, kiedy się związali? Czy może zaczął zabijać dopiero po rozstaniu?
–    Dlaczego pytasz mnie o to dopiero teraz?
–    Wcześniej nie dopuszczałem do siebie tej myśli – mruknął Kuroko, walcząc ze łzami cisnącymi się do oczu.- Chciałem wierzyć, że Akashi-kun, którego poznałem, był na co dzień dokładnie taki, jaki był przy mnie. Że nie miał żadnej ukrytej natury, że nie oszukiwał mnie i nie był mordercą. Że stał się nim dopiero po tym, co zrobiłem.
–    Za dobre miałeś o mnie zdanie – stwierdził Seijuurou.- Nie wiem, czy cię to pocieszy, czy nie, ale kiedy cię poznałem, nie byłem mordercą. Nie stałem się nim również kiedy zostaliśmy parą. Dopiero pod koniec, kiedy...- Akashi odchrząknął cicho.
–    Kiedy się dowiedziałem – dokończył za niego Kuroko.
–    Nadia powinna była trzymać gębę na kłódkę. Kobiety są bezużyteczne.
–    Mam nadzieję, że znalazła spokój w niebie.
–    Wątpię, by jakikolwiek jej kawałek tam trafił. Posiekałem ją dość drobno.
–    Czy możemy porozmawiać później?- zapytał Kuroko, widząc, że Momoi wraca już do auta, z nieco naburmuszoną miną. Ekspedient odprowadzał ją wzrokiem, gorączkowo wykręcając numer na telefonie.- Zaraz mam pociąg.
–    Oczywiście – powiedział Akashi.- Ale uprzedzam, że kiedy następny raz zadzwonię, oznaczać to będzie, że cię znalazłem.
    Sygnał w słuchawce oznajmił zakończone połączenie. Kuroko opuścił dłoń z komórką, chowając ją do kieszeni ze zrezygnowaną miną. Dowiedział się czego chciał, ale co to właściwie zmieniło? Czego tak naprawdę oczekiwał, na co miał nadzieję? Że Akashi powie, że owszem, od dawna był mordercą?
    Czyżby Kuroko podświadomie liczył na to, że tak właśnie było? Że dzięki temu będzie mógł odciążyć własne barki od odpowiedzialności za te ludzkie istnienia, których Akashi pozbawił życia właśnie dla Tetsuyi?
    Prawda była inna. To przez Kuroko stał się tym, kim był teraz. Od samego początku Tetsuya był za to odpowiedzialny. To od niego się zaczęło.
    I na nim powinno się zakończyć.


24 komentarze:

  1. Jesteeem!

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc no.
      Błędów nie było.
      Chyba że życiowych, hehe
      Mam kolejną teorię! Ktoś chciał skrzywdzić Kuroko i Sei go zabił/ Kuroko rozstał się z Sei'em bo ktoś go namówił, a Sei go zabił...
      No cóż. Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział (mogłabym prosić jakieś plan wydawniczy czy cuś?) I życzę wenyyy

      ~Rin Akashi
      PS. Wczoraj przeżyłam zawał, jak czytałam Stare opowiadanie i znalazłam tą Rin o której mówiłaś... myślałam że mamy tylko to samo imię xd
      Do następnego !

      Usuń
    2. Plan wydawniczy znajdziesz, kochana, jak wejdziesz na stronę główną mojego bloga i na pasku po prawej masz "Ogłoszenia Parafialne". Ale polecam wchodzić jak jesteś na komputerze, bo na telefonie chyba ci się nie wyświetli :c
      Cieszę się, że się podobało! Ileż teorii, od wyboru do koloru xD

      Usuń
  2. Ciekawi mnie jak to dalej będzie, jak na razie niesamowicie ;)
    Szkoda mi trochę psychicznego wcielenia Murasakibary, ale w sumie to nie zdążył aż tak zakorzenić się w podświadomości xD
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! <3
    Podsyciłaś moją ciekawość, odnośnie rozstania Kuroko i Akashiego... tydzień czekania wytwarza we mnie wielką frustrację, jednocześnie sprawia, że w mej głowie powstaje milion teori spiskowych, które póki co zachowam dla siebie ^^
    Muroś fajny <3
    Ja to mam jakiś fetysz dziwny, kocham czytać opisy sprzątania °^°
    Żałuję że Kurokoś nie posprzątał ciut z Murosiem...
    Rozdział bez błędów, raczej, chyba, niewiem xd
    Ehh... pozdrawiam Yuukiś, więcej zajebistych rozdziałów i weny też xd <3
    Akhime ^~^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodzi! Umierajcie z ciekawości, muahaha *-*
      Sama też lubię opisy sprzątania, tylko żeby za długie nie były... xD
      Również pozdrawiam cieplutko (nie wiem jak u ciebie, ale u mnie zimno :c)

      Usuń
  4. Zgłaszam, że zaległości w czytaniu nadrobiłam :P

    Kurokoś, widzę w tobie potencjał! A jaki? Na wykopanie sobie samemu grobu! No naprawdę trzeba mieć niesamowity talent, żeby wpaść z deszczu pod rynnę a tam BAM! - wodospad! xD
    Szkoda trochę Mury. Można było dać mu trochę czasu antenowego (blogowego?). To miało potencjał! Mura więzi Kurokosia, Kurokoś przykuty do łóżka, głodzony i gwałcony i znów uaktywniam swoją psychiczną stronę, ale cicho sza xD
    Za Momoi nigdy jakoś nie przepadałam i raczej jej nie polubię, ale za ratunek Tetsu jakiś tam plusik jej się należy. Taki mały, maleńki, maciupeńki.
    Swoją drogą, czy tylko ja miałam nadzieję, że to jednak Akasz ukatrupi Murę?
    W ogóle, obstawiam zdradę czy coś w ten deseń. Schematyczne, ale powód do chęci mordu mordu.

    No, zostaje czekać. Weeeeny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też liczyłam na Akashiego.

      Usuń
    2. Dobra robota! :D
      Ahh, Kuroko to naprawdę ma talent we wkopywanie się w jakieś bagna :') Ale to chyba moja wina... znęcam się nad biedakiem ;_; Okej, w następnym opowiadaniu AkaKuro będzie koksem, przysięgam uroczyście (o ile jakieś kolejne AkaKuro powstanie ) xD
      Gdyby to był Akashi, opowiadanie byłoby mega naciągane, bo niby jak to by było możliwe, że Sei aż tak szybko go znalazł?
      Cieszę się, że się podobało!

      Usuń
  5. Umm :( liczyłam, że Murasakibara go zgwałci...
    Uh, ze mną chyba jest coś nie tak xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moim blogu Muraś Kurokosia nie tknie ☺ Po moim trupie xD

      Usuń
  6. Ten początek taki dobry.
    Akashi będzie niepocieszony jak dowie się o pojawieniu starej znajomej :/
    No zresztą ja też nie jestemXD
    Przynajmniej go uratowała, ale no nie musiała kazać Kuroko odwdzięczyć się za to;_;
    Chyba niedługo dowiemy się dlaczego to Tetsuya jest winny.Ale ja jestem cierpliwaXD
    Widać wena ciebie nie opuszcza.To masz na zapas.Dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczymy, zobaczymy, pozostaje nam wszystkim czekać xD
      Na Anarchię może i nie opuszcza, ale mogłaby przyjść do mnie wena odpowiedzialna za Mechanizm Uczuć... :') Dzwoniłam już na policję, że zniknęła, szukają, ale... eh ;_;

      Usuń
  7. Hmm… z jednej strony chciałabym komentować, a z drugiej nie. Po każdym rozdziale jestem pełna niewypowiedzianych słów, które nawet jakkolwiek wyniosłe i pełne mojego zachwytu, wciąż wydają się być patetyczne i pozbawione szczerości.
    No i nie wiem co mam zrobić.
    ;n;
    Ale weny pożyczyć mogę c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz poczekać na ostatni rozdział pierwszej części i walnąć mi rozprawkę ♥ Ja tam nie pogardzę xD

      Usuń
    2. Zawsze jakaś opcja.
      Poniekąd przeraża mnie fakt, że to cześć pierwsza. Ale i napawa optymizmem, bo liczę że Akasz ogarnie dupę i walcząc ze wspólnym wrogiem połączy się z Kuroko.

      Usuń
  8. Kiedy pojawi się Aomine?

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń