[Anarchia] Rozdział dwunasty


 
–    No, proszę!- Momoi wzięła się pod boki, z szerokim uśmiechem na twarzy rozglądając się wokół. Ponieważ samochód byli zmuszeni zostawić na przedmieściach, do Tokio przeszli kilka kilometrów pieszo. Teraz stali u końca jednej z ulic, gdzie po obu stronach stały kolorowe domki.- Jeszcze może miesiąc lub dwa i będzie tu jak dawniej! Całkiem szybko idzie im ta odbudowa. Zobacz, otwarli nawet kasyno!
–    Nie zamierzasz się przebrać?- zapytał Kuroko, ignorując jej wcześniejsze słowa. Oczywiście, że Tokio było już niemal całkowicie odbudowane, w końcu to stolica Japonii. Kiedy wojna dobiegła końca, było pierwszym miastem, za które zabrały się władze.
–    A co złego jest w moim stroju?- zdziwiła się Satsuki, patrząc po sobie.
–    Wyglądasz jak płatny morderca – westchnął Tetsuya.- W innych miastach może i nikt nie bardzo zwracał na to uwagi, ale tutaj, w Tokio, gdzie policja patroluje tereny, natychmiast cię zatrzymają. Po pierwsze przez wygląd, a po drugie przez broń, którą nosisz. Z pewnością nie masz na nią pozwolenia.
–    Nikt nie ma – odparła obojętnie, wzruszając ramionami.- Ale przecież to do obrony!
–    Jeśli sądzisz, że uwierzą ci na słowo, to śmiało, ale trzymaj się ode mnie z daleka.- Błękitnowłosy skrzywił się lekko.- Nie chcę, żeby podejrzewali mnie o współpracę z tobą. Już i tak mam wystarczająco dużo na głowie, wylądowanie w więzieniu będzie mi wybitnie nie na rękę.
–    Myślisz, że Akashi zjawiłby się w tokijskim więzieniu, żeby cię uwolnić?- zapytała Momoi, ściągając pas z kaburą i pochwą.
–    Raczej zabić, tak.- Kuroko skinął głową.- Dlatego sama rozumiesz, że wolę przebywać na wolności. Mam przynajmniej większy obszar do ukrycia się i miejsce do uciekania.
–    No dobrze, kupię po drodze jakieś ubrania – westchnęła ciężko, rozglądając się za czymś, gdzie mogłaby schować swoją broń. Nie posiadała jednak niczego takiego, bo wszystko zawsze trzymała pod ręką, w pasie. Spojrzała więc prosząco na Kuroko, uśmiechając się do niego.
–    Nawet o tym nie myśl – westchnął Tetsuya, odsuwając się od niej o krok.- Jeśli przeszukają moją torbę, wszystko spadnie na mnie, a ciebie pewnie jeszcze puszczą wolno.
–    Wtedy pomogłabym ci uciec...- odparła Momoi, nieco nadąsana. Zwinęła jednak pas i wsunęła go pod pachę, starając się zakryć przynajmniej kaburę z pistoletem.- No dobrze, torebkę też kupię.
–    To jaki mamy plan?- zapytał Kuroko, poprawiając torbę na ramieniu i ruszając dalej ulicą. Wodził niespokojnym spojrzeniem po domach, obawiając się zobaczyć w którymś z okien znajomą twarz, nawet jeśli jego i Akashiego dzieliło przynajmniej kilka prefektur.
    Poza tym musieli być ostrożni. Znajdowali się w wyraźnie spokojnej i „kulturalnej” dzielnicy. Jeśli któryś z mieszkańców uzna ich za podejrzanych, z pewnością zadzwonią po policję – a tej powinni unikać jak ognia.
–    Hmm... Do tej pory po prostu pytałam ludzi, czy jej nie widzieli – westchnęła ciężko różowowłosa.- Poza tym sprawdzałam różne przytułki i odwiedziłam rodzinę Riko, a także jej znajomych. Pomyślałam sobie, że może po tym, jak ją przenieśli, zatrzymała się u kogoś znajomego, a jeśli jej się nie udało, to zapewne próbowała znaleźć dach nad głową w przytułkach dla ofiar wojny. Jest takich całkiem sporo, w każdym mieście można znaleźć przynajmniej jedną. Mieszkają tam ludzie, którzy nie mają już dokąd pójść, bo wojna zabrała im nie tylko dom, ale i wszystkich najbliższych.
–    Nikt z rodziny Riko-san nie chciałby jej przyjąć?
–    Kiedy dowiedzieli się, że jesteśmy parą, raczej nieprzychylnie nas traktowali i zawsze patrzyli na nas z góry.- Momoi westchnęła ze smutkiem.- Możliwe, że odmówili jej udzielenia pomocy.
–    Nie pomyślałaś może o tym, że postanowiła rozpocząć nowe życie?- zapytał Kuroko, starając się łagodnie dobierać słowa.- Mówiłaś, że rozstałyście się pół roku temu. To całkiem sporo czasu.
–    Nowe życie beze mnie? Nie ma mowy!- zaśmiała się lekko.- Riko to dość specyficzna dziewczyna, byłyśmy sobie wierne i oddane. Mogłabym zrobić dla niej wszystko, podobnie jak ona dla mnie. Nie ma takiej opcji, żeby któraś z nas zapomniała o drugiej.
–    Możliwe, że ciągle się mijacie, jeżeli Riko-san również zaczęła cię szukać.
–    Tak, możliwe – mruknęła, spuszczając głowę.- Ale staram się w każdym mieście zostawić po sobie znak, żeby wiedziała, że tam byłam! To specjalne znaki, które rozumiemy tylko my dwie!- dodała ze śmiechem.
–    Przez te pół roku z pewnością zwiedziłaś już całą Japonię – mruknął Kuroko, przyglądając się jej.- Zważywszy na fakt, że są miasta takie jak na przykład Toyama, gdzie nie ma sensu nawet postawić stopy, ilość miast, w których Riko-san mogła się zatrzymać jest ograniczona. Japonia ma jakieś sto sześćdziesiąt miast. Wykluczając te doszczętnie zniszczone, pozostaje ci około setka. Naprawdę nie znalazłaś nawet śladu po Riko-san?
–    Próbujesz mi dać do zrozumienia, że Riko może już dawno nie żyć?- Momoi spojrzała na niego dość spokojnie, jednak coś w jej spojrzeniu ostrzegło Kuroko, by nie próbował upierać się przy swoich założeniach.
–    Nie...- mruknął, odwracając głowę i patrząc przed siebie.- Myślałem o tym, ale może po prostu za bardzo porównuję waszą sytuację do mojej i Akashiego-kun, a przecież bardzo się one różnią. Akashi-kun ma mój numer i... po prostu dobry z niego tropiciel.
–    Rozumiem, dlaczego tak myślisz – powiedziała Satsuki, uśmiechając się do niego lekko.- Na twoim miejscu pewnie śmiałabym się sobie prosto w twarz. Sześć miesięcy tułaczki po Japonii i wciąż nie mogę znaleźć nawet śladu po Riko. To nie tak, że „czuję, że ona żyje”. Nie mam takich super mocy, to przekracza zdolności mojej kobiecej intuicji.- Kobieta znów się roześmiała.- Ale mimo to, mnie i Riko wiąże specjalna więź. Nieważne, czy żyje, czy nie, będę jej szukać, dopóki ją znajdę. Nie spocznę, póki nie dostanę dowodu na to, że gdzieś była. Może i żyjemy teraz w ciężkich czasach, ale nawet jeśli zginęła, z całą pewnością ktoś o tym wie.
–    W niektórych miastach wywieszają listę poległych – zauważył Kuroko.- Jeśli miała przy sobie dokumenty w czasie ucieczki z Shimane i zginęłaby gdzieś po drodze, na pewno wywiesiliby informację.
–    Mhm, sprawdzałam już na każdej – odparła Momoi, skinąwszy głową.- Jak do tej pory nie pojawiła się, dlatego wciąż jest we mnie nadzieja.
–    Więc...- Kuroko westchnął lekko, rozglądając się wokół.- Rozumiem, że byłaś już wszędzie? Tutaj, w Tokio, także?
–    Owszem, byłam, ale nawet jeśli minęło już sześć miesięcy, nie jestem w stanie przeszukać dokładnie każdego miasta i każdej ulicy w nim. Nie mówię, że musimy to zrobić, ale z twoją pomocą na pewno ogarniemy większy obszar! Przy okazji też zajrzę w miejsca, w których zostawiłam dla Riko wiadomość. Może gdzieś znajdę odpowiedź.
–    Lepiej, żebyśmy zaczęli już teraz – powiedział Tetsuya.- Obiecałem ci pomóc szukać w jednym mieście, ale nie oznacza to, że spędzę tutaj z tobą cały miesiąc. Akashi-kun znajdzie mnie za jeden, góra dwa tygodnie. Raczej nie spodziewa się, że chwilowo nie działam z kimś, więc nie od razu dojdzie do wniosku, że udałem się do Tokio.
–    Nie namierzy cię, skoro ciągle do ciebie wydzwania?
–    Nie lubi ułatwiać sobie zadania.- Kuroko wzruszył ramionami.- Kieruje się tylko własną logiką, analizą i czymś, co nazywa instynktem. Żałuję, że to mówię, ale to ostatnie ma przerażająco dobre. Przez pierwsze dwa czy trzy miesiące udawało mi się zostać w jednym miejscu nawet na paręnaście dni, ale im dłużej przed nim uciekam, tym lepszy on się staje. Pewnego dnia zapewne zabraknie mi czasu na zatrzymanie się choćby po to, żeby się wysikać...
–    Hmm...- Momoi uśmiechnęła się zagadkowo, odwracając spojrzenie od Kuroko. Jednak ponieważ ten przyglądał jej się z pytającym wyrazem twarzy, w końcu uśmiechnęła się do niego lekko.- To zabrzmi dziwnie, ale właściwie to wasze relacje są całkiem romantyczne! Akashi nie ma zamiaru pozwolić, byś żył bez niego, to zupełnie jak ja i Riko.
–    To nie jest zabawne, Momoi-san. Rzeczywistość wygląda o wiele bardziej przerażająco. Czy wiesz, jak to jest walczyć o życie każdego dnia, bojąc się zasnąć w obawie, że twój łowca znajdzie cię i zabije? Akashi-kun czasem miewa humory, nie mogę mieć nawet pewności, czy śmierć z jego ręki będzie szybka i bezbolesna, czy może postanowi mnie torturować. Jest nieobliczalny.
–    Cóż, dla kogoś takiego jak ja, kto nie do końca ma równo pod sufitem, to i tak jest całkiem romantyczne – rzuciła wesoło, wzruszając ramionami.- Poza tym jestem pewna, że twój charakter zaczyna się „utwardzać”. Na początku na pewno miałeś gorzej, prawda? Zgaduję, że nie mogłeś spać, trząsłeś się ze strachu i wymiotowałeś na samą myśl, że Akashi cię znajdzie. Ale teraz na pewno potrafisz bardziej o siebie zadbać i, nawet jeśli wciąż się go boisz, to już nie tak bardzo jak na początku, no nie? W końcu minęło pół roku, a on nadal cię nie zabił.
    Kuroko nie odpowiedział na głos, ale w myślach musiał przyznać Satsuki rację. Kiedy Seijuurou zaczął go ścigać, całe dnie spędzał na zamartwianiu się o każdy swój krok, bał się wyjść na zewnątrz i każdego podejrzewał o zmowę z Akashim. Dla niego niezrozumiałym było, jakim cudem tak szybko go znajdował.
    Ale minęły miesiące, a on zaczął po części radzić sobie ze strachem. Panował nad drżeniem głosu, kiedy rozmawiał z Akashim przez telefon, zaczął nawet trochę żartować, czasem mając wrażenie, że to po prostu jedna z ich wieczornych pogawędek, kiedy byli jeszcze parą i dzwonili do siebie w ten sposób. Wspominał te momenty spędzone z Seijuurou, od których robiło mu się ciepło na sercu. Ich pierwsze randki, filozoficzne rozmowy, wakacje nad jeziorem, kiedy leżeli w łódce i patrzyli w gwiazdy. Akashi znał każdy gwiazdozbiór, wymieniał mu wszystkie nazwy i wskazywał je palcem, opowiadając historie i legendy z nimi związane.
    Bywały takie chwile, kiedy Kuroko nie wierzył, że Akashi chce go zabić. Chociażby w tamtym okresie, kiedy się rozchorował – kiedy Akashi zjawił się i zaopiekował się nim, podając mu leki, zapewniając posiłek i wodę. Powiedział, że zabijanie chorej zwierzyny nie przyniesie mu satysfakcji, ale czy tak było naprawdę?
    Nawet jeśli już dwa razy go postrzelił, kiedy od zabicia go dzieliły tylko trzy sekundy, on specjalnie ociągał się, zwalniał, przystawał, odwracał wzrok – prawie nieuchwytne dla oka drobnostki, nad którymi Tetsuya zastanawiał się dopiero później, kiedy był już bezpieczny.
    Ostatnie dwa dni „wolnego” też zdawały się nie być przypadkiem. Dlaczego Akashi robił to wszystko? Polował na niego na poważnie, bawiąc się jego nerwami, czy może tylko udawał, chcąc by całą uwagę Kuroko poświęcał jemu?
    Gdyby w momencie gonitwy Tetsuya zatrzymał się i odwrócił do niego, czy Seijuurou strzeliłby? Czy poderżnąłby mu gardło, lub wbił nóż w pierś?
    A może zatrzymałby się, patrząc na niego z zaskoczeniem? Może zrozumiałby, że to już koniec tej chorej zabawy, że pora zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej? Przecież mogli mieć normalne relacje. Nic nie stało im na drodze do tego, by zachowywać się prawie tak jak dawniej, by rozmawiać ze sobą, spotykać się, po prostu żyć.
    Nie – pomyślał Kuroko z ciężkim westchnieniem.- Jest jedna przeszkoda.
    Uczucia Akashiego.
    Niezmienne, niezniszczalne, niemożliwe do okiełznania. Dopóki Seijuurou go kocha, nie było mowy o tym, by pozwolił mu żyć własnym życiem. Jedyne życie, jakie mógłby mieć, to te u boku Akashiego.
    Ale na to z kolei on nie mógł pozwolić. Nigdy więcej.
–    Tetsu-kun!
–    Tak?- Kuroko drgnął nerwowo, wyrwany z zamyślenia.
–    Rany, mówię do ciebie, a ty bujasz w obłokach!- westchnęła ciężko Momoi.- Proszę, masz tutaj zdjęcie Riko. Jest niska, ma dwadzieścia sześć lat, sto pięćdziesiąt sześć centymetrów wzrostu i mały, zgrabny biust. Poznałyśmy się w mojej szkole, uczyłam ją judo, więc potrafi walczyć i ma dość gorący temperament. Popytaj o nią przechodniów przy tamtym rynku, a ja pobiegnę do parku i sprawdzę, czy nie odpowiedziała na któryś z moich znaków, dobrze?
–    Uhm, ok.- Kuroko odebrał zdjęcie ładnej szatynki o dużych, orzechowych oczach i schował je do kieszeni spodni. Wciąż był nieco zamroczony niedawnym rozmyślaniem o Akashim, ale już dochodził do siebie.- Więc tak będą wyglądać najbliższe dni? Pytamy każdego na drodze, sprawdzamy znaki i listę poległych?
–    A masz lepszy pomysł?- westchnęła, patrząc na niego zatroskanym wzrokiem.- W przeciwieństwie do ciebie nie mam numeru do mojej dziewczyny!
–    Akashi-kun nie jest moim chłopakiem...- mruknął nostalgicznie Tetsuya, przecierając dłonią twarz.- W porządku, po prostu zacznijmy już szukać. Gdzie i kiedy się spotkamy?
–    Wiesz, gdzie jest Pałac Cesarski?
–    Oczywiście.
–    Niedaleko jest most Seimon Ishibashi, spotkajmy się tam za trzy godziny.
–    W porządku.- Kuroko skinął głową, po czym odwrócił się i ruszył w stronę rynku, jednak przystanął, kiedy usłyszał za sobą wołanie:
–    Tetsu-kun?- Gdy mężczyzna odwrócił się i spojrzał na Momoi, na jej twarzy powoli wykwitł łagodny uśmiech.- Dziękuję.
–    Uhm.- Skinął jej lekko głową, również odpowiadając uśmiechem.
    Może i nie był zbyt pozytywnie nastawiony do całego tego poszukiwania, zwłaszcza, że Riko rzeczywiście już od dawna mogła nie żyć. Ale mimo wszystko w końcu, pierwszy raz od bardzo dawna, postanowił komuś pomóc. Nawet jeśli było to z przymusu, to chciał się postarać, by w ciągu tych kilku najbliższych dni zmobilizować się i przynajmniej wesprzeć Satsuki swoją obecnością. Dziewczyna tak długo pałętała się po świecie w poszukiwaniu ukochanej, tak długo już spędzała dnie w samotności – Tetsuya doskonale rozumiał jej uczucia.
    Jeśli nie może już naprawić własnego życia, to chociaż spróbuje poprawić nieco jej.
***

–    Rany, człowieku, czy ty naprawdę sądzisz, że w obecnych czasach ktokolwiek zwraca uwagę na jakąś samotną cizię?- Właściciel piekarni, do której wstąpił Kuroko, spojrzał na błękitnowłosego z góry, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i opierając się biodrem o blat.
–    Cóż...- Tetsuya nie był pewien, jak odpowiedzieć. Z ociąganiem schował zdjęcie Riko Aidy do kieszeni.
–    Skoro była sama, to mogło spotkać ją to samo, co z każdą inną samotną babą po wojnie – warknął mężczyzna, przeczesując dłonią przydługie, czarne włosy. Kuroko wszedł tutaj po to, by kupić sobie coś do przekąszenia i właściwie nie miał zamiaru pytać o Riko, ponieważ twarz właściciela zdecydowanie mu się nie podobała. Jego brwi były dosyć dziwne – zaokrąglone przy nosie i tak ciemne, że przypominały wręcz tatuaż. Do tego nieprzyjemny uśmiech i fakt, że na każdego klienta patrzył z góry, mówiły Kuroko, że mężczyzna ten z całą pewnością nie będzie miał ochoty, by mu pomóc.
–    To znaczy jak?- zapytał Tetsuya mimowolnie.
–    Gwałcone, a potem wrzucane do rynsztoka albo sprzedawane do domów publicznych – mruknął tamten w odpowiedzi.- Choć ta tutaj wygląda jak jakaś małolata i ma tak małe cycki, że pewnie tylko jakiś chory pedofil by ją sobie wziął. No ale cipka, to cipka, grunt, że może być mokra i zapewnić kilka chwil przyjemności, nie? Mówisz, że kiedy zniknęła?
–    Jakieś pół roku temu...
–    Żarty sobie, kurwa, robisz?- Właściciel spojrzał na niego niemal z obrzydzeniem.- Szukasz pizdy, która zniknęła pół roku temu? To niemal pewne na sto procent, że zdechła, a wcześniej pewnie była dziwką żołnierzy. W czasie wojny każdą samotną łapali, żeby urozmaicały życie wojskowym. Po wojnie zresztą i tak się to nie zmieniło – dodał, wzruszając ramionami.
–    No cóż, mimo wszystko dziękuję za pana czas – westchnął Kuroko, zbierając się do wyjścia.
–    Czekaj no.- Mężczyzna zatrzymał go. Pochylił się nad ladą, opierając rękoma o blat.- Przecież widzę, że sam nie wierzysz w to, żeby ta mała dziwka żyła. Na chuj ją szukasz?
–    Pomagam znajomej – wyjaśnił Kuroko.- Jestem jej to winien.
–    Laska jest więc jakaś psychiczna, skoro myśli, że ta mała żyje – mruknął właściciel, ruchem głowy wskazując kieszeń w spodniach Kuroko, do której ten przed chwilą wsunął zdjęcie.- Po co z nią trzymasz? To nie są czasy, w których chwali się dotrzymywanie obietnic i pomaganie innym. Powinieneś pomyśleć raczej o własnej dupie. Nie chcesz dla mnie pracować?
–    Przykro mi, nie jestem dobry w pieczeniu...
–    Pff.- Właściciel parsknął cicho.- A to ci dobre. Myślisz, że ta piekarnia to interes mojego życia? To tylko zwykła przykrywka, dodatkowa robota, bo chleb dobrze się sprzedaje. Prowadzę burdel i przyda mi się ktoś świeży. Osobiście nie gustuję w takich jak ty, ale masz całkiem ładną buźkę i niezłą figurę. Moi klienci sporo by płacili za numerek z tobą. Swoją znajomą też możesz przyprowadzić, może dla niej też coś znajdę.
    Kuroko uśmiechnął się z rozbawieniem, nie mogąc się powstrzymać.
–    Dziękuję za propozycję – powiedział.- Ale nie jestem zainteresowany byciem męską dziwką. Poza tym jestem tutaj tylko przejazdem. Za parę dni ruszam dalej.
–    Szukać martwej cipy?
–    Kto wie, może rzeczywiście nie jest martwa?- Tetsuya wzruszył ramionami.- Dzięki za bułki. Do widzenia.
–    Krzyżyk na drogę. Może znajdziesz szczątki tej dupy w jakimś rowie, jeśli ci się poszczęści!
    Kuroko wyszedł na zewnątrz, biorąc głęboki oddech. Kogo on próbował oszukać? Właściciel piekarni przejrzał go na wylot. To oczywiste, że nie miał nawet najmniejszej nadziei na to, że któryś z zapytanych mieszkańców odpowie mu „Tak, widziałem ją”.
    Z ciężkim westchnieniem zszedł po schodkach na chodnik i ruszył w kierunku mostu Seimon Ishibashi, gdzie umówił się z Satsuki. W Tokio zapadał już wieczór, a ponieważ była to pora, której ludzie obawiali się najbardziej, żadnego przechodnia Kuroko już nie spotkał. Nawet go to nie dziwiło – nawet jeśli Tokio rozwijało się bardzo szybko i prawie zupełnie przypominało to poprzednie, także i tutaj za pewne roiło się od osób, które z lubością skrzywdziłyby innych.
    Teraz, po wojnie, świat stał się jeszcze niebezpieczniejszy niż wcześniej. Okrucieństwo żołnierzy i rządu udzieliła się zwykłym cywilom i nie ustępowała. Teraz ludzkość starała się obudować nie tylko miasta i relacje międzynarodowe.
    Ale także własną naturę.
–    Tetsu-kun!- Momoi pomachała do niego z mostu, uśmiechając się lekko. Jak zauważył Kuroko, zdążyła już zmienić ubranie. Teraz miała na sobie jasne, dość obcisłe dżinsy oraz białą, koronkową bluzkę. Nawet jeśli nie miała ona dużego dekoltu, ciężko było nie zauważyć, jak duży biust ma młoda kobieta.
–    Jak ci poszło, Momoi-san?- zapytał Kuroko, podchodząc do niej.
–    Och, niestety, nie znalazłam żadnej odpowiedzi.- Uśmiechnęła się gorzko, wzruszając lekko ramionami.- Nikt też nie widział Riko w okolicy. A jak u ciebie?- Popatrzyła na niego z nadzieją, jednak Tetsuya pokręcił ponuro głową.- No trudno, spróbujemy jeszcze jutro... Z dobrych wiadomości, udało mi się znaleźć dla nas nocleg za całkiem przyzwoitą cenę
–    A ja kupiłem nam bułki.- Kuroko uniósł reklamówkę z pieczywem, a Satsuki z radością klasnęła w dłonie.
–    Świetnie! Dawno nie jadłam z nikim prawdziwej kolacji! Myślisz, że udałoby nam się dorwać jakąś szynkę albo ser?
–    Szczerze w to wątpię – mruknął Tetsuya, uśmiechając się słabo.
–    Och, no trudno!- Różowowłosa znów wzruszyła ramionami.- Same bułki też na pewno będą pyszne! No to w drogę, do naszego chwilowego domu!- zawołał radośnie, unosząc w górę pięść.
    Kuroko skinął głową, ruszając za nią mostem i spoglądając w dół, na rzekę. Tafla wody odbijała brzegi i sunące nad ich głowami wieczorne chmury, przypominające z wyglądu łuski smoka. Tetsuya uniósł zaskoczone spojrzenie ku górze, wpatrując się w dziesiątki delikatnie zaokrąglonych kształtów.
    Mammatus. Akashi kiedyś opowiadał mu o tym. Kuroko nie pamiętał już, jak powstawało to zjawisko, ale wiedział, że zdarzało się to bardzo rzadko. Seijuurou pokazał mu kilka zdjęć ze swojego dzieciństwa, kiedy był świadkiem jego powstania, lecz na fotografii chmury przypominały wówczas biało-złote lampiony, a nie smocze łuski.
    Ciekawe, czy by mu się spodobały?- pomyślał Tetsuya. Zdziwiła go odrobina tęsknoty, jaką poczuł w sercu, ciche pragnienie, by zobaczyć minę Seijuurou na widok Mammatus. Kiedy chmury zmieniły tak wygląd? Czy Akashi zobaczył je już wcześniej, gdziekolwiek był?
    A może był to znak od niebios, mówiący Tetsuyi, że Akashi już się zbliża?
    Kuroko wzdrygnął się lekko na tę myśl. Zamknął na moment oczy, wciskając zaciśnięte w pięści dłonie do kieszeni spodni i spuszczając głowę.
    Pora wrócić na ziemię.

9 komentarzy:

  1. Nareszciee!

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynamy od błędów:
      "Z dobrych wiadomości, udało mi się znaleźć dla nas nocleg za całkiem przyzwoitą cenę"
      Kropka.
      "No to w drogę, do naszego chwilowego domu!- zawołał radośnie, unosząc w górę pięść."
      Zajdłaś a, no chyba że Satsuki stała się mężczyzną/Kuroko zaczął być wesoły, omg o.O

      ---Koniec błędów---

      Dlaczegóż to Tetsuya nie chce wrócić do Sei'a? Hym hym hym :> pewnie włączył się tryb mordercy. Ja jestem przekonana, że to przez To, że kogoś zabił i pewnie jeszcze znęcał się nad nim psychicznie&fizycznie i to był ktoś bliski Tetsuyi a nasz morderca o tym nie wiedział- dodatkowo Tetsuya go na tym nakrył. Hoo *-*
      Fajnie że opisujesz rozterki Tetsu, że mimo wszystko chce to jakoś naprawić, ale dlaczego on nie chce z nim być?! To, że jeśli chce przeżyć albo musi go zabić (czego w życiu nie zrobi) albo z nim być. Sam powiedział, że chce żeby było jak dawniej! Moje serce zaczęło się tak radować, tak cieszyć jakby zaraz miało wybuchnąć ...
      ALE NIE BO TETSU MA FOCHY >,<
      Gdyby nie To, że cię shipuje z Sei'em, umarłbyś (a raczej życzyłabym śmierci Ale Yuuki-senpai by się nie zgodziła)
      Mam cię na celowniku, niebieski diable.
      No, ale ten. Wracając do tematu przewodniego. Sei znajdzie go w 1-2 tygodnie? Żartujesz? Przecież on już go znalazł... ej, czekaj, uciekanie z Momoi nie jest takim złym pomysłem! Sei nie wie wtedy dokładnie, gdzie się uda, tylko musi znowu rozkminiać jej mózg ~°0°~
      Ten motyw z chmurami i gwiazdami.. mm.. wyobraziłam sobie. Ładnie opisane. Nie, że chmury zmieniają kolor, bla bla, tylko tak, nie wiem... romantycznie? Czy tylko ja mam wrażenie, że Sei jak to zobaczy na nowo zacznie rozmyślać o Tetsuyi? JEST SZANSA?!
      Dobra, Yuuki-senpai, możesz mnie zniszczyć i powiedzieć wprost, że nie ma T.T I tak wrócę czytać! Mam nawet ustawione odliczanie, ile dni zostało do "Anarchii"...
      O nie, ktoś znajdzie mój telefon i pomyśli ze jestem cichym zabójcą.
      Chcę zobaczyć reakcję Sei'a jak dowie się, z kim Tetsu spędza czas. A, i będą mogli odchaczać miasta, przecież on przyjdzie i wszystkich wymorduje. Ale w Tokio jest policja, może ktoś go zrani...
      Już wiem, że gdyby tak było, policjantem byłby Ahomine. Ohoho. Jeszcze w zmowie z Kagamim. Cud miód i orzeszki.
      Dobra, Yuuki-senpai, widzimy się w MnU.
      O, i mam takie pytanko! Była kiedyś zapowiedź [twojego najwspanialszego dzieła] "Cierni" przez świętego Akashiego. Jeżeli ci się chce, albo masz jakiś pomysł (obojętnie przez którą z obecnych postaci) to z chęcią przeczytam i myślę, że nie tylko ja ;)
      Weny, cukierków na sprzedaż, kiwi, pomidorków, kawy i odpoczynku, żebyś nadal tak świetnie pisała. No. I czego tam jeszcze chcesz.
      Do następnego!

      ~Rin Akashi

      Usuń
    2. Ahahah xD Bez względu na to, czy jest szansa na to, czy nie - niestety słowa nie powiem na ten temat xD Cieszę się bardzo, że masz tyle rozkmin na temat tego opowiadania *-*
      A ta twoja prośba, to masz na myśli, żebyś chciała przeczytać taki wstęp w poście do rozdziału? Tyle że ja nie bardzo pamiętam o który chodzi, bo zdaje że miałam dwa rodzaje: jeden to taki sam Akashi Władca, a drugi to w takim opowiadaniowym stylu razem z innymi postaciami (dialogami) xD I nie jestem pewna o który ci chodzi xD

      Usuń
    3. Daję ci wolny wybór, oba są mile widziane xD

      ~Rin Akashi

      Usuń
  2. "Będę jej szukać, dopóki ją znajdę"? A nie dopóki jej nie znajdę? Nie że się czepiam czy coś ale to troszkę dziwnie brzmi. A wracając do rozdziału to... czy Tetsu wreszcie sobie uświadomił, że Akashi nie chce go zabić tylko się z nim bawi? ( ki się tak wydaje) ale te rozdziały są coraz lepsze wiec czekam na więcej! ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadza się, dzięki c:
      Cieszę się, że rozdzialik się podobał!

      Usuń
  3. Kocham to opowiadanie ! <3 Jestem ciekawa reakcji Akashiego jak się dowie z kim przebywa Tetsu :D

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń