[Chryzantema] Rozdział trzeci



    Dni mijały jeden za drugim. Tak jak na początku sądziłem, że czas upływa zaskakująco szybko, tak od dnia, w którym Haizaki zgwałcił Momoi, wydawało mi się, że dzień trwa niemożliwie długo. Z zaciętą miną siedziałem przy shoji w Pokoju Uciech Magnolii, wbijając wzrok w stojak z przesypującym się pyłem, starając się nie słuchać jęków i westchnień. Czekałem na koniec, w myślach odliczając ilu mężczyzn już przyjęła i ilu prawdopodobnie przyjmie.
    Tego dnia było nieco intensywniej niż zwykle. Klienci kupowali ją na krótki czas, szybko się zaspokajali i odchodzili, ustępując miejsca następnym. Za każdym gdy rozsuwały się shoji, z niepokojem patrzyłem na nowo przybyłego klienta, uspokajając się dopiero wówczas kiedy nie okazywał się nim Haizaki.
    Do tej pory nie widziałem go ani razu. Jednak byłem przekonany, że kiedyś w końcu zjawi się ponownie.
    Praca Magnolii miała zakończyć się o zachodzie słońca. O tej właśnie porze zjawił się jej ostatni klient, wysoki i ciemnoskóry mężczyzna ubrany w granatowy mundur wojskowy. Byłem trochę zaskoczony, bo jeszcze nigdy nie miałem okazji zobaczyć żołnierza. Nie był Amerykaninem, przypuszczałem więc, że po prostu dla nich pracuje. To były początki otwarcia się Japonii na świat zewnętrzny, jedni byli temu przychylni, drudzy nie. Ja jakoś nieszczególnie interesowałem się tym tematem. Póki miałem swój dom, swoją rodzinę i przyjaciół, a żadna wojna nie miała miejsca.
–    Witaj, Satsuki – powiedział mężczyzna, siadając obok niej i ściskając lekko jej dłoń.
–    Dawno się nie widzieliśmy, Aomine-kun. Czy raczej... Aomine-dono?
–    Nie przesadzaj – zaśmiał się ciemnoskóry.- Nadal jestem podrzędnym żołnierzykiem, ciężko jest wspiąć się po szczeblach kariery, jeśli chodzi o wojsko.
–    Ale chyba się nie przemęczasz?
–    Nie jest tak źle. A jak ty sobie radzisz?
–    Nie najgorzej...
    Siedziałem w milczeniu pod ścianą, przysłuchując się ich rozmowie i zaciskając pięści. Chociaż atmosfera wydawała się całkiem łagodna i spokojna, cały czas obawiałem się najgorszego. Każdy klient mógł wyglądać niepozornie, wręcz niewinnie. Ale ja już wiedziałem, że w mężczyznach kryją się bestie, których niezdolny byłem opisać.
–    Kise-kun, nalej naszemu panu sake – odezwała się Momoi.
    Drgnąłem nerwowo, rzucając w ich kierunku szybkie spojrzenie. Klienci rzadko kiedy kupowali również sake, ponieważ w tak ekskluzywnym Domu była niemal przesadnie droga. Chwyciłem jednak posłusznie za butelkę i czarkę, po czym przysunąłem się do ciemnoskórego klienta, wlewając do naczynka alkohol. Gdy tylko skończyłem, wróciłem na swoje miejsce, znów wbijając spojrzenie w stojaczek.
    Z upływem czasu zaczynałem coraz bardziej się denerwować. Czułem, jak dłonią mi się pocą, a po plecach przechodzi dreszcz zniecierpliwienia. Pył przesypywał się powoli, a Momoi i Aomine wciąż tylko rozmawiali. Kiedy na nich zerkałem, nie zauważałem nawet drobnego zbliżenia. Siedzieli kawałek od siebie, tylko rozmawiając i trzymając się za ręce. Magnolia uśmiechała się lekko, szczerze, choć z odrobiną smutku. Ciemnoskóry również się uśmiechał, opowiadając o swoich wyprawach za morze, popijając sake i śmiejąc się pod nosem z Amerykanów.
    Czas powoli się kończył, a między nimi wciąż do niczego nie dochodziło.
–    To twój nowy wakaimono?- zapytał Aomine po krótkiej chwili ciszy, podczas której sączył swoją sake.
–    Tak, pracuje tu od niecałego miesiąca.
–    Jak ci na imię?
    Spojrzałem na niego nieco nerwowo. Klienci jakoś nieszczególnie zwracali na mnie uwagę, tylko czasem komentowali, że przez swoją minę tworzę w pokoju ponurą aurę. Żaden nigdy nie zwrócił się bezpośrednio do mnie. Wiedziałem, że powinienem odpowiedzieć, jednak nie mogłem powstrzymać się od zerknięcia na Magnolię, która skinęła z uśmiechem głową, jakby zachęcając mnie do mówienia.
–    Nazywam się Kise Ryouta, panie – mruknąłem.
–    Kise, tak? Ile masz lat?
–    Szesnaście, panie.
–    Ah, więc jesteś tylko rok młodszy od Satsuki. Dogadujecie się?- To pytanie skierował do Magnolii.
–    Tak – odparła z uśmiechem.- Kise-kun jest bardzo miłym chłopakiem! Cieszę się, że Aida-sama wyznaczyła go na mojego wakaimono. Prędko go nie oddam.
    Aomine roześmiał się lekko, a ja uśmiechnąłem słabo. Z jednej strony również cieszyłem się, że to właśnie Magnolii służyłem. Była piękną i delikatną dziewczyną, jednak im bardziej darzyłem ją sympatią, tym ciężej było mi na sercu, gdy zmuszony byłem patrzeć, jak wykorzystują ją mężczyźni.
–    Pewnie dziwisz się, że tylko rozmawiamy – powiedział Aomine, nachylając się w moją stronę.- Ja i Satsuki jesteśmy przyjaciółmi. Urodziliśmy się i wychowaliśmy w tej samej wiosce, mieszkaliśmy tuż obok siebie. Nasze domy były ze sobą niemal połączone, no nie?
–    Zgadza się.- Magnolia skinęła głową.- Aomine-kun jest dla mnie jak brat. Dużo nas ze sobą łączy, w końcu znamy się od maleńkości.
    Popatrzyłem na nich z zaciekawieniem. Zastanawiałem się, dlaczego Aomine ma tak ciemną skórę, skoro Momoi jest blada. Z początku wydawało mi się, że mieszkał na terenach, gdzie słońce świeciło znacznie intensywniej, ale skoro oboje mieszkali w tym samym miejscu, to dlaczego również Satsuki nie była tak opalona?
    Czyżby Aomine był Japończykiem jedynie w połowie?
–    Strasznie milczący z ciebie chłopak, Kise – powiedział mężczyzna, gdy wciąż się nie odzywałem.
–    Przepraszam, panie...- wymamrotałem.
–    Kise-kun jest trochę przewrażliwiony – wyjaśniła cicho Momoi.- Miał okazję widzieć już sporo. Przypuszczam, że bardzo mu się tutaj nie podoba...
–    Uhm...- Zarumieniłem się lekko, zażenowany.- Można tak powiedzieć.
–    Rozumiem – powiedział Aomine.- Cóż, to chyba dobrze. Wiedząc, jakim miejscem naprawdę są tego typu Domy Uciech, mam nadzieję, że kiedy stąd wyjdziesz, nigdy do takiego nie zawitasz. A jeśli już będziesz musiał, to chociaż dobrze traktuj kobiety.
–    Nie będę chodził – powiedziałem cicho, lecz w moim głosie wyraźnie zabrzmiała stanowczość.
–    I dobrze. Najlepiej ożenić się z miłością swojego życia, założyć rodzinę i wieść spokojne życie z jedną kobietą u boku.
–    Czyżbyś sobie kogoś znalazł?- zapytała z zaciekawieniem Momoi.
–    Nieee.- Aomine roześmiał się.- Jakoś nieszczególnie spieszy mi się z ożenkiem. Najpierw muszę tobie pomóc.
–    Pomóc?- powtórzyłem odruchowo, patrząc pytająco na ciemnoskórego.
–    Nie wiedziałeś, że można wykupić kurtyzanę?- zdziwił się Aomine. Kiedy pokręciłem przecząco głową, westchnął cicho.- Cóż, jako że Satsuki trafiła do bardzo drogiego Domu, minie sporo czasu, nim uda mi się ją wykupić... Ale mam już zaoszczędzoną większość. Wykupienie kurtyzany jest bardzo drogie, musi się przynajmniej równać sumie, jaką mogliby zarobić właściciele Domu, sprzedając ją przynajmniej czterem mężczyznom dziennie do dwudziestego piątego roku życia.
–    To mnóstwo pieniędzy – szepnąłem.
–    Owszem.- Aomine skinął głową.- Jak sam możesz się domyślić po moim mundurze, pracuję obecnie dla Amerykanów. Dzięki temu jestem w stanie zarobić więcej, niż chociażby przeciętny samuraj cesarza. Wierzę, że wkrótce uda mi się uwolnić Magnolię.
–    Ja... będę się o to modlił – powiedziałem, spuszczając wzrok.
    Kiedy w pomieszczeniu zapadła cisza, zrozumiałem, że to przeze mnie. Prawdopodobnie nie powinienem był tego mówić, ale głupio mi było w tamtym momencie spojrzeć na nich i przeprosić. Mimo wszystko, mówiłem to, o czym myślałem – naprawdę miałem nadzieję, że Aomine szybko uzbiera odpowiednią kwotę, dzięki czemu Magnolia odzyska wolność. Przez ten miesiąc przebywania u jej boku, bardzo ją polubiłem. Współczułem jej, chciałem dla niej jak najlepiej. Ale jedyne co mogłem robić, to okazywać jej swoją sympatię poprzez pomaganie jej przy porannej toalecie i przygotowywanie do przyjęcia kolejnych klientów.
–    No cóż, zrobię co w mojej mocy – odezwał się w końcu Aomine, odchrząkując.- Ostatecznie to moja wina, że się tu znalazła.
–    Nieprawda!- zaprzeczyła żywo Magnolia.- Nic nie mogłeś na to poradzić, Dai-chan!
–    Gdybym był wówczas w wiosce, twoi rodzice by cię nie sprzedali!
–    I tak by mnie sprzedali, potrzebowali pieniędzy...
–    Nie pozwoliłbym im na to – warknął Aomine, ze złością chwytając za butelkę sake i pijąc prosto z niej. Momoi westchnęła ciężko, wywracając oczami na ten gest. Choć chwila nie była odpowiednia, nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.
    Czułem lekkie wzruszenie. Magnolia nigdy nie opowiadała mi o Aomine, właściwie to w ogóle niewiele o sobie mówiła. Prawdopodobnie nie lubiła wspominać dawnych czasów, kiedy była jeszcze wolną dziewczyną, biegającą po swojej wiosce i taplającą się w błocie, jak reszta jej rówieśników. Nigdy o nic ją nie pytałem, nie dociekałem tego, jaka była zanim zaczęła pracować jako kurtyzana, zanim została sprzedana.
    Cieszyłem się, że ma kogoś takiego jak Aomine, i że dane mi było go poznać. Byłem szczęśliwy wiedząc, że na zewnątrz, poza klatką, w której oboje się znajdowaliśmy, jest ktoś, kto uparcie dąży do tego, by ją z niej uwolnić. Kto przychodzi do niej po to, by jej wysłuchać. Kto przychodzi do niej po to, by wywołać szczery uśmiech na jej twarzy, by okazać wsparcie i przypomnieć, że robi wszystko, by znów byli razem.
    Gdy skończył się czas, po raz pierwszy, odkąd zostałem wakaimono, żałowałem, że muszę pożegnać klienta Satsuki. Aomine ucałował ją lekko w policzek na pożegnanie, a mnie poczochrał po włosach, gdy przechodził obok. Dotyk jego ciepłej, dużej dłoni, wprawił mnie w dziwny nastrój. Poczułem się trochę tak, jakbym znalazł kogoś mi bliskiego, choć to przecież jego i Magnolię łączyły bliskie stosunki. Ja byłem tylko obserwatorem, nową postacią w ich życiu, która cichutko zaczęła ich wspierać.
    Naprawdę chciałem, by Aomine się udało.
    Kilka dni później usłyszałem od służącej, że ciemnoskóry żołnierz znów się pojawił. Ucieszyłem się trochę, patrząc z uśmiechem na Magnolię. To oznaczało, że najbliższą godzinę będzie mogła spędzić w spokoju, w towarzystwie przyjaciela.
    Jednak okazało się, że to o mnie poprosił.
–    Eh? J-jak to?- bąknąłem, patrząc pytająco na służącą, która przyszła nas poinformować o jego przybyciu.
–    Zostałeś kupiony – powiedziała dziewczyna rzeczowym tonem, patrząc na mnie surowo.- Masz natychmiast udać się do klienta.
–    A-ale ja nie jestem...- zacząłem pospiesznie, spoglądając na Momoi z paniką. Satsuki wstała ze swojego posłania i podeszła do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
–    Dlaczego sprzedałyście Kise, skoro jest wakaimono?- zapytała służącą.
–    Wakaimono też przyjmują klientów – odparła tamta.
–    Ale nie Kise, on jest tutaj nowy.- Momoi spojrzała  na mnie.- Przypuszczam, że Aida-sama nie poinformowała służek przyjmujących klientów, że nie jesteś na sprzedaż. Z tego co wiem, nie ma jej teraz w Domu, jest będziesz musiał iść... Ale nie martw się, przecież to Aomine-sama. On ci nie zrobi krzywdy.
–    Ale... ale ja...- Nadal panikowałem, nie mogąc uwierzyć w to, że zostałem kupiony przez mężczyznę. Nawet jeśli był to Aomine, to przecież wciąż należałem do wakaimono. Nie miałem pojęcia, że oni również byli sprzedawani.
–    Idź, Kise.- Momoi uśmiechnęła się do mnie delikatnie.- Kiedy wróci Aida-sama, porozmawiamy z nią.
    Długo jeszcze wpatrywałem się w Magnolię. Widziałem w jej oczach i w wyrazie twarzy spokój – była pewna, że nie stanie mi się krzywda. Ale ja wciąż obawiałem się tego, czego mógł oczekiwać ode mnie Aomine. Choć nie rozumiałem, dlaczego kupił właśnie mnie. Nie dość, że byłem wakaimono, to w dodatku sam byłem mężczyzną...
    Służąca poprowadziła mnie do innego pokoju. Klękła przed shoji i ukłoniła się, rozsuwając je. Byłem tak zszokowany, że zupełnie zapomniałem o grzecznościach. Nie ukłoniłem się, wgapiwszy w siedzącego na miękkim posłaniu Aomine. Stałem przed pokojem tak długo, dopóki służąca nie klepnęła mnie mocno w łydkę.
    Shoji zamknęły się za mną, a ja poczułem, że pragnę zapaść się głęboko pod ziemię, już na zawsze.
–    Wyglądasz, jakbyś zobaczył yōkai* – powiedział z uśmiechem.
–    Prze-przepraszam, panie, ale... ale dlaczego... dlaczego mnie...- zacząłem się jąkać, starając się ze wszystkich sił nie rozpłakać z nerwów.
–    Usiądź.- Aomine wskazał mi miejsce przed sobą.
    Podszedłem tam, lądując na kolanach, kiedy potknąłem się o własne nogi. Poczerwieniałem na twarzy, sadowiąc się na miękkich poduszkach i zaciskając mocno pięści.
–    Dolejesz mi sake?- zapytał, wskazując ruchem głowy na czarkę i butelkę obok posłania. Spełniłem pospiesznie jego prośbę, a on chwycił naczynko i upił z niego niewielki łyk.
–    Powiedz mi, Kise – zaczął łagodnym tonem, przyglądając mi się.- Zajmujesz się również pieszczeniem mężczyzn?
–    C-co?- Spojrzałem na niego bez zrozumienia. Dopiero po chwili zorientowałem się, że chodzi mu dokładnie o to samo, co robi Satsuki. Pokręciłem więc pospiesznie głową.
–    Widzisz, w niektórych Domach Uciech można tego doświadczyć, nawet jeśli oficjalnie przyjmuje się tam tylko i wyłącznie heteroseksualnych mężczyzn – wyjaśnił Aomine, znów popijając sake.- Ludzie mają jednak różne upodobania, i wielu właścicieli jest gotowych świadczyć tego, czego pragną.
–    Uhm... czy... czy ty też korzystasz z tych... tych, panie?- wyjąkałem nieskładnie.
    Aomine popatrzył na mnie z uśmiechem, po czym przysunął do mnie czarkę. Przełykając ślinę, ponownie napełniłem ją alkoholem.
–    Jak się tu znalazłeś, Kise?
–    Rodzice... sprzedali mnie.
–    Dlaczego? Rozumiem, że brakowało im pieniędzy, ale czy to przez długi, albo obowiązek wykarmienia młodszych dzieci?
–    Właściwie to nie jestem pewien – powiedziałem cicho, nieco się uspokajając. Jeśli Aomine chciał tylko ze mną porozmawiać, podobnie jak z Magnolią, to mogłem czuć się bezpieczny.
–    Jak to „nie jesteś pewien”?- Ciemnoskóry napił się, przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami.
–    Mój ojciec chciał, bym został samurajem, tak jak on – wyjaśniłem.- Ale ja... nie lubię przemocy. Nigdy nie nadawałem się do walk. Bardziej wolałem zajmować się ukiyo-e, albo wykonywaniem małych lalek. Sprzedawałem je dziewczynkom w wiosce, a czasem ich matkom.
–    Hmm... więc, można powiedzieć, że bardziej z ciebie artysta, co?
–    Chyba tak.- Wzruszyłem lekko ramionami.- Lubię sztukę. Zawsze ją lubiłem. W domu mieliśmy kilka drzeworytów, a moja mama kiedyś sama lubiła rzeźbić.
–    Musisz czuć się źle w takim miejscu jak to.
–    Kiedy słucha się dzień w dzień tych wszystkich jęków, to rzeczywiście trochę zaczyna być to odpychające.- Kise uśmiechnął się nerwowo.- Niektóre kurtyzany pracują do późnej nocy, w całym Domu je słychać. Ciężko mi czasem zasnąć...
–    Seks zaczął być dla ciebie odrażający?- zapytał cicho Aomine, upijając kolejny łyk sake.- Kochałeś się już kiedyś?
–    Tak.- Skinąłem nieznacznie głową.
–    Tutaj?
–    Nie, nie wolno nam uprawiać seksu z pracownicami – odpowiedziałem pospiesznie.- W takich małych wioskach jak moje, dziewczęta lubią zalotników i szybko im ulegają. Nie trzeba było się bardzo starać, by zaciągnąć którąś na siano do stodoły...
    Aomine roześmiał się lekko, rozbawiony. Znów podsunął mi czarkę, a ja napełniłem ją sake, nerwowo przełykając ślinę i przygotowując się do ponownego zadania pytania, tym razem bez zająknięcia:
–    Aomine-san... dlaczego mnie kupiłeś? Czy nie lepiej byłoby odłożyć te pieniądze na Magnolię?
    Ciemnoskóry wypił całą zawartość czarki za jednym zamachem, po czym odłożył ją na bok i, wzdychając ciężko, przysunął się bliżej mnie. Poczułem zapach jego ciepłej skóry, nagrzanej słońcem, wymieszanej z zapachem alkoholu.
–    Wiesz...- mruknął Aomine, dotykając ostrożnie mojej skroni.- W burdelu kupuje się jedno.
    To, co powiedział, dotarło do mnie dopiero po tym, jak poczułem jego wilgotne wargi na swoich ustach. Z początku nie wiedziałem, co się dzieje, patrzyłem w jego przymrużone oczy, kiedy on powoli pogłębiał pocałunek. Wsunął język do moich ust, zmuszając do ruchu także i mój. Próbowałem odsunąć od niego głowę, jednak w tym samym czasie odruchowo odpowiedziałem na pieszczotę.
    Jęknąłem cicho, zaciskając powieki i kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, zapierając się nimi mocno. Kiedy Aomine oderwał się ode mnie, odwróciłem głowę w bok, by nie mógł tego powtórzyć. Oddychałem ciężko, cały się trzęsąc.
–    Przeszkadza ci smak sake?- mruknął Aomine, przesuwając dłonią po moim udzie.
–    Ja... ja jestem tylko służącym – powiedziałem cicho, zatrzymując jego dłoń.
–    Ha?- Ciemnoskóry zmarszczył lekko brwi.- Tutaj sprzedaje się każde ciało, jeśli ktoś jest gotów za nie zapłacić... Tsk.- Aomine cmoknął głośno, najwyraźniej zauważając mój upór. Podniósł się z posłania i zachwiał lekko.- Dziś sobie daruję, ale następnym razem też cię kupię.
    Chciałem odpowiedzieć, przypomnieć mu, że powinien zbierać pieniądze na wykupienie Momoi, jednak on minął mnie bez słowa i wyszedł z pokoju. Sapnąłem ciężko, w jednej chwili odczuwając niewyobrażalną ulgę. Mimo to wciąż się trząsłem, kiedy wstawałem. Powolnym krokiem udałem się do własnego pokoju, który dzieliłem z Reo i Kuroko, wiedząc, że Magnolia już skończyła pracę i nie jestem jej potrzebny.
–    O, cześć, na dzisiaj koniec?- zapytał Mibuchi, siedzący przy stole i supłający łodyżki kwiatów, tworząc wianuszek.
–    Uhm, tak...- mruknąłem w odpowiedzi, dosiadając się do niego.
–    Coś się stało?- zapytał, przerywając swoje zajęcie i patrząc na mnie uważnie.
    Przez dłuższą chwilę wahałem się przed zadaniem pytania. Bądź co bądź, chciałem porozmawiać z nim o czym naprawdę intymnym, co dotyczyło jego, wakaimono. Przełknąłem ślinę, przesuwając wzrokiem po pokoju i upewniając się, że nie przeoczyłem naszego kolegi, Kuroko.
–    Reocchi, czy ty... uhm... czy kupił cię kiedyś jakiś mężczyzna?
–    Hm?- Reo zamrugał, zaskoczony, a potem zaśmiał się wesoło.- No jasne, głuptasie! Cały czas mnie ktoś kupuje!
–    Eh?! N-naprawdę?!
–    No tak, nie zauważyłeś? Przecież nie zawsze wracam do pokoju po skończonej pracy. To przez to, że wieczorami przychodzą moi właśni klienci.
–    Oh rany...- jęknąłem.- Więc to prawda, że wakaimono można kupować...?
–    Uhm, tak.- Reo przygasł nieco, najwyraźniej dostrzegając moje przerażenie.- Czasem znajdują się mężczyźni, których zainteresuje służba, dlatego następnym razem to ich kupują. Rozumiem, że zostałeś kupiony? Czy... był brutalny wobec ciebie?
–    Nie...- szepnąłem, kręcąc głową i obejmując się ramionami.- Nic nie zrobiliśmy, on... tylko mnie pocałował.
–    Aaa, no to miałeś szczęście – zaśmiał się Reo.- Ja po raz pierwszy zostałem kupiony przez Eikichiego-dono. Był bardzo miły i zabawny, ale strasznie zachłanny i wielki, dlatego za pierwszym razem dwa dni leżałem na brzuchu, doglądany i smarowany przez Kuroko.
–    EH?!- Spojrzałem na niego z przerażeniem, czując napływające do oczu łzy.
–    Nie panikuj, Ryou-chan – powiedział łagodnie Reo, przysuwając się do mnie i obejmując mnie ostrożnie ramieniem.- W porównaniu z kurtyzanami, z nami nie jest tak źle. One seks uprawiają codziennie, my po kilka razy w miesiącu. Nie musisz się tego obawiać. Jeśli masz okazję zrobić to z delikatnym mężczyzną, to nie wahaj się i skorzystaj z ten szansy, bo w przeciągu tych dziewięciu lat na pewno zjawią się mężczyźni, którzy cię zapragną.- Mibuchi dotknął ostrożnie mojego policzka.- Może się to stać nawet szybciej, niż sądzisz, bo jesteś przystojny i masz wyjątkową urodę i cerę.
–    Ale ja nie chcę...- szepnąłem, zagryzając wargę.- To okropne... nie jestem dziwką!
–    Wiem, że nie – westchnął Reo, przytulając mnie do siebie.- Żaden z wakaimono nie jest. Ale nic innego nie możemy zrobić. Powiedziałeś, że twój klient tylko cię pocałował... wydaje się, że może o ciebie zadbać. Mówił, czy chce czegoś więcej?
–    Powiedział, że następnym razem też mnie kupi.
–    W takim wypadku proponuję ci to zrobić – powiedział Reo, odgarniając za ucho moje włosy.- Jesteś nowy i klienci dopiero cię zauważają. Póki co są po prostu zauroczeni, potem staną się zachłanni, dlatego lepiej, jeśli zaczniesz... no wiesz, w miarę jak najszybciej.
    Przełknąłem ślinę, spoglądając na niego ze strachem, ale jednocześnie zrozumieniem. Wciąż byłem nieco zszokowany, bo nie sądziłem, że będę musiał robić coś więcej niż usługiwanie Magnolii. Mając przed sobą perspektywę sprzedawania własnego ciała, czułem coraz większy żal do rodziców za to, że mnie sprzedali.
    Bałem się. Pierwszy raz w życiu byłem naprawdę przerażony.
    A najgorsze było to, że w gruncie rzeczy nie mogłem nic zrobić, by zmienić mój własny los.







*yōkai – budzące grozę, niebezpieczne, często odrażające stwory w religii shintō.

2 komentarze:

  1. Kocham, kocham, kocham, kocham, no po prostu kocham! Chcę wykupić to opowiadanie dla siebie, jak Ahomine Kisiela, kurde! *o*
    Kiedy Daiki przyszedł do Momoi, napędziłaś mi strachu. Na szczęście skończyło się tylko na rozmowie, uff. I choć zbytnio nie przepadam za Satsuki, jej przeszłość mnie zaciekawiła. A gest Aomine w stosunku do niej wręcz zauroczył. Taki kochany był w tamtej chwili.
    Awwwu, zakochałam się w momencie, w którym ten ćwok pocałował, a następnie obiecał ponowne spotkanie Kise. Sama rozkosz, miód, cud, orzeszki, malinki, wisienki i nożyczki <3
    Hm... Nie zdziwiłabym, jakby Ryouta nagle został wybrany przez Haizakiego, bo ten chciałby mu pokazać "jego miejsce". Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo by go po tym tyłek bolał...
    Właśnie. Skoro służący też są wykorzystywani do spełniania zachcianek, to Kuroko z pewnością też (o ile w ogóle go zauważają xd). Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach będzie mowa, kto taki płaci za jego usługi *musi wiedzieć, kto bezprawnie maca jej waifu* +______+

    Odbiegając trochę od tematu głównego, ostatnio przeczytałam "Ostatniego samuraja".
    To.
    Było.
    Takie.
    DJGFJCNECJXIWMFNCISAJCNW! Ubeczałam się jak głupia, gdy czytałam końcówkę. Naprawdę piękne opowiadanie <3 Mam ogromną nadzieję, że to AoKise również będzie tak wspaniałe.
    Ślę wenkę i tulaski :3

    Nożyczki z Tobą ✂
    ~Yuni

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń