Kuroko no Yaoi - Rozdział ósmy

Rozdział Ósmy

Zobaczysz coś niesamowitego


Oderwaliśmy się od siebie, rozglądając z niepokojem, ale okazało się, że to tylko wcześniejszy kruk wzbił się powietrze, uderzając potężnym skrzydłem w jedną z kruchych gałązek.
Przełknąłem ślinę, czując, że serce podeszło mi do gardła. Odkaszlnąłem głośno, zerkając na Kagamiego, który, czerwony na twarzy, spoglądał na mnie niepewnie.
- Co to było?- mruknął.
- Nie wiem, siebie zapytaj – odparłem.- Zacząłeś się dobierać do niewinnego nastolatka…
- Nie powiem, żebyś nie wyglądał na chętnego!- warknął ze złością.
Uśmiechnąłem się do niego, nie mogąc się powstrzymać. Ten gest najwyraźniej go uspokoił, bo spojrzał na mnie zaskoczony, a potem odetchnął głęboko. Wziął do ręki moją torbę i podał mi ją. – Wracajmy do domu… i bez takich wyskoków w publicznych miejscach!
- Kagami-kun!- zatrzymałem go, czując nerwowe mrowienie kręgosłupa.- W związku z tym co się stało przed momentem…
- Nikomu ani słowa, nie?- westchnął.- To chyba oczywiste!
- Nie do końca to miałem na myśli…- mruknąłem.- Uważam, że jednak co nieco powinniśmy sobie wytłumaczyć…
- Ah…- Kagami znów się zarumienił, choć dopiero co odzyskał normalny kolor twarzy.- C-cóż… to nie tak, że zrobiłem to zupełnie bez powodu… znaczy, no… lubię cię… trochę… i… ehm…
- Jestem w tobie zakochany, Kagami-kun – powiedziałem prosto z mostu, nie wierząc, że naprawdę zebrałem się na taką odwagę.
- Eh?!
- A ty?
- Yyy… no… tego…- Kagami podrapał się po głowie.- T-to nie tak, że jestem w tobie jakoś szczególnie zakochany, ale… Yyy, no , podobasz mi się i… uhm… lubię spędzać z tobą czas… ostatnio też nieźle się dogadujemy i… uhm… no, mam wrażenie, że coś tam wisi w powietrzu…
- Cieszę się – szepnąłem, odetchnąwszy z ulgą.- Naprawdę bałem się ci o tym powiedzieć, Kagami-kun.
- Sam bym się bał… ale niewiele myślałem, kiedy cię… p-pocałowałem… O Boże, na serio to zrobiłem – dodał do siebie ciszej.
- Więc co teraz?- zapytałem, zbliżając się do niego o krok.- Kagami-kun, chciałbym nieć pełny i wyraźny obraz naszej sytuacji.
- Masz na myśli…?
- Byłeś już kiedyś w związku z chłopakiem?
- Eh… n-no… można tak powiedzieć.
- Nie chcę, by to był tylko przygodny pocałunek – wyznałem cicho.
- J-ja też nie!- wykrzyknął Kagami.- Znaczy, wiesz… może nie jestem idealną osobą do stworzenia… p-pary, ale… nie powiem, że nie chciałbym chociaż spróbować. J-jeśli ty również tego chcesz…
Przygryzłem wargę, zastanawiając się krótko. Tyle razy myślałem o podobnej sytuacji, nie miałem zamiaru teraz stchórzyć. Jeśli Kagami choć do pewnego stopnia odwzajemnia moje uczucia, nie mogłem zaprzepaścić szansy. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że skończy to się tak, jak mój poprzednim związek.
Kagami był inny. Wiedziałem to.
- Chcę – powiedziałem z pewnością w głosie, patrząc mu prosto w oczy.
- Ah, tylko…- Kagami westchnął cicho i zerknął na mnie.- Wiesz, no… to w żaden sposób nie zawadzi nam, jeśli chodzi o trening, prawda?
- Hm? Absolutnie – odparłem, zaskoczony.- Nie widzę powodu, dla którego nasz związek miałby przeszkadzać nam w treningach.
- Tak tylko mówię – mruknął Kagami, odwracając wzrok.- To… dość niezręczna sytuacja, co?
- Odrobinę.- Uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do niego.- Dziękuję, Kagami-kun. Mimo wszystko, czuję się o wiele lżejszy, kiedy ci o wszystkim powiedziałem.
Kagami również uśmiechnął się lekko, a potem nachylił i pocałował mnie delikatnie w usta. To było zwykłe cmoknięcie, takie, jakie najczęściej daje się sobie na dzień dobry, czy dobranoc. A jednak sprawiło, że moje serce znów zaczęło szaleć w piersi.
- Odprowadzę cię do domu – mruknął.
- Nie jestem dziewczyną.- Zmarszczyłem brwi.
- Co w tym złego?- prychnął Kagami.- Będę czuł się spokojniejszy, jeśli zobaczę, że bezpiecznie dotarłeś do domu. Mając na uwadze twój niezwykły talent do zaczepiania nieciekawych typków, tak nawet będzie lepiej.
- Wtedy chodziło o koszykówkę.
- A teraz może chodzić o wszystko inne. No chodź, nie ociągaj się. Późno już.
Pokręciłem lekko głową, wzdychając przy tym cicho.
Miałem nadzieję, że Kagami nie będzie przesadzał z byciem dżentelmenem…

***

Eliminacje do Inter High szły nam zaskakujące dobrze. Liceum Jitsuzen, z którym mierzyliśmy się w następnej kolejności po Shinkyo, mogliśmy nazwać wręcz słabym przeciwnikiem – pokonaliśmy ich wynikiem 118:51, w dodatku przez cały mecz grzałem miejsce na ławie. Także następna szkoła, z którą się mierzyliśmy, okazała się nie dorastać nam do pięt. Wygraliśmy z nimi 92:71. Podobnie, a nawet jeszcze gorzej, było w przypadku Liceum Meijo, których rozgromiliśmy wynikiem 108:41, w dodatku jego zawodnikami okazali się chuligani, których ja i Kagami już kiedyś spotkaliśmy. Oczywiście, mój chłopak nie miał zamiaru dać im forów.
Właśnie. „Mój chłopak”. Brzmiało dość zabawnie, ale tak właśnie było. Ja i Kagami byliśmy prawdziwą parą i póki co nasz związek zapowiadał się na dość owocny. Co prawda wiele się w naszych relacjach nie zmieniło – po treningach chodziliśmy albo do Maji Burgera, albo na uliczne boisko, by poćwiczyć, rozmawialiśmy ze sobą, całowaliśmy się w cichych, ciemnych zakątkach ulic, z dala od ciekawskich oczu. Z niczym się nie spieszyliśmy, wiedząc, że mamy przed sobą mnóstwo czasu.
Moje uczucie do Kagamiego ani trochę nie osłabło.
- Dobrze nam idzie – powiedział Furihata, kiedy wszyscy siedzieliśmy na boisku, po wygranym meczu i łapaliśmy oddech.
- W takim tempie z łatwością przejdziemy przez eliminacje aż do mistrzostw ligi!- dodał Fukuda.
- Aleś ty naiwny – westchnął ciężko Izuki.
- Musi być miło być takim młodym i beztroskim – powiedział Koganei, a Mitobe przytaknął mu skinieniem głowy.
- Już od dziesięciu lat trzy te same szkoły przechodziły do mistrzostw ligi z Tokio – powiedział poważnie Hyuuga.- Król Wschodu, Shuutoku. Król Zachodu, Senshinkan. Król Północy, Seiho. Są na podobnym poziomie, więc drużyna na szczycie zmienia się co roku, ale nigdy nie pozwolili nikomu innemu zająć miejsca wyższego niż czwarte. Są trzema niezmiennymi królami Tokio. Po piątym meczu będą półfinały, a następnie finały. W finałach prawdopodobnie zmierzymy się z Królem Wschodu, Shuutoku, które pozyskało Midorimę Shintarou, członka Pokolenia Cudów.
- Ale w zeszłym roku udało wam się dostać do mistrzostw ligi, prawda?- zapytał Kawahara z nerwowym uśmiechem, jakby chciał odegnać nieprzyjemną atmosferę, która między nami zapanowała.
- Tak – potwierdził Hyuuga po krótkiej chwili milczenia.- Ale nie mieliśmy żadnych szans, by dostać się do najlepszych.
- Trzej Królowie – mruknął siedzący obok mnie Kagami.
Spojrzałem na niego. Minę miał zamyśloną, więc zapewne, podobnie jak ja, rozmyślał o tym, co usłyszeliśmy. Nasi senpaie nie byli przecież słabi, wręcz przeciwnie. Jeżeli przegrali w zeszłym roku, oznaczało to, że mistrzostwa ligi to naprawdę wysoki poziom.
- Zobaczcie, idą!- rozległy się nagle nerwowe szepty.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi wejściowych, w których pojawiła się grupa ubranych w pomarańczowe stroje chłopaków. Wszyscy niesamowicie wysocy, od każdego z nich biła aura siły i pewności siebie. Nic zresztą dziwnego. Byli na zasłużonym miejscu, jednym z najlepszych, w dodatku mianowani Królem.
Liceum Shuutoku.
- Lepiej jest to obejrzeć na żywo, niż o tym słuchać – powiedziała Riko. Wstała z ławki i uśmiechnęła się do nas.- Pierwszoklasiści! Przygotujcie się. Zaraz zobaczycie coś niesamowitego. Podobno mają być nawet lepsi, niż w zeszłym roku.
Z trybun rozniosło się głośne skandowanie „Shuutoku!” po którym następowało kilkukrotne uderzenie. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem jedną, wielką, pomarańczową plamę. No tak. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do niewielkiego składu Seirin, że zupełnie zapomniałem o tym, że inne szkoły mają ich nawet po kilka.
- Pójdę się przywitać – powiedział nagle Kagami.
- Dobra – mruknął Hyuuga ku mojemu zaskoczeniu. Dopiero po chwili zreflektował się i spojrzał na Kagamiego.- Ej, nie, czekaj, Kagami!
Midorima nic się nie zmienił. Szedł jak zawsze z poważną miną, wyprostowany, trzymając w dłoni niewielkiego misia, z pewnością jego dzisiejszy szczęśliwy przedmiot. Zielone włosy miał ułożone w nienaganną fryzurę, wydawały się nieco krótsze niż z czasów gimnazjum. Palce lewej dłoni jak zawsze miał owinięte bandażem.
Patrzyłem, jak Kagami podchodzi do Midorimy. Nie mogłem usłyszeć, o czym mówią, ponieważ stali za daleko, widziałem jedynie, jak zielonowłosy porusza ustami, a stojący za nim czarnowłosy chłopak tłumi śmiech. A potem Kagami wyciągnął do Midorimy dłoń. Mój stary kompan westchnął, przełożył misia do drugiej dłoni i podał ją Kagamiemu.
Miałem ochotę uderzyć się w czoło, kiedy zobaczyłem, jak mój chłopak chwycił ją i zaczął coś po niej mazać markerem. Skąd on go w ogóle wytrzasnął?! Midorima spojrzał na niego zdziwiony, rozchylając nieco usta.
Ponieważ w sali zapanowała cisza, teraz mogłem wyraźnie usłyszeć słowa Kagamiego:
- Wyglądasz na kogoś, kto by mnie nie zapamiętał, gdybym przedstawił się normalnie. Chcę, żeby osoba, na której mam się zemścić za moich senpaiów, zapamiętała mnie.
- Hmph.- Midorima poprawił okulary na nosie i obrzucił Kagamiego dumnym spojrzeniem.- Zemsta? Jesteś trochę lekkomyślny, prawda?
- Ha?
- Jesteś z Seirin, nie?- zagadnął chłopak stojący za Midorimą.- Twoi starsi koledzy nic ci nie powiedzieli? W zeszłym roku Trzej Królowie ich zniszczyli, kiedy potroili ich wynik.
Potroili? Spojrzałem na kapitana i trenerkę, którzy stali przy ławie, obserwując Kagamiego i Midorimę. Ich miny były poważne. Przygryzłem lekko wargę i podszedłem do mojego chłopaka.
- Mów sobie, co chcesz, ale różnica siły jest niepodważalna, nanodayo – powiedział Shintarou.- Nawet jeżeli spotkamy się w mistrzostwach ligi, historia jedynie się powtórzy.
- Nie – odezwałem się z powagą.- Możesz tylko spekulować na podstawie przeszłości. Nie wiesz, co się stanie, dopóki nie zagrasz, Midorima-kun.
- Kuroko – mruknął Shintarou, mierząc mnie spojrzeniem.- Jednak naprawdę cię nie lubię. Nie jestem w stanie stwierdzić, co myślisz, patrząc w twoje oczy. Jest parę rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć, ale wypowiedzenie ich teraz mijałoby się z celem. Wpierw dołącz do nas w finałach.
- Uoo, masz gadane – powiedział do mnie czarnowłosy, podchodząc i zarzucając mi ramię przez kark.- Jesteś jednym z nich, no nie? Chodziłeś do szkoły razem z Shin-chanem, zgadza się? Nie przejmuj się nim. On jest bardzo nieśmiały, i naprawdę się tobą interesuje! Nawet poszedł obejrzeć wasz pierwszy mecz eliminacyjny.
- Nie opowiadaj głupot, Takao!- odezwał się Midorima, poprawiając swoje okulary.
- Ej, jak długo zamierzacie gadać?!- rozległ się krzyk jednego z zawodników Shuutoku, prawdopodobnie kapitana drużyny.- Przygotujcie się do meczu!
- Tak jest – westchnął Takao, puszczając mnie i wraz z Midorimą odszedł do swoich kolegów.
- Kuroko.- Midorima odwrócił się do mnie, mierząc spojrzeniem.- Pozwól, że ci pokażę, jak bardzo naiwny jest twój sposób myślenia.
Nie miałem ochoty się z nim kłócić, dlatego też nic nie odpowiedziałem. Znałem jego charakter i wiedziałem, że to nie miałoby sensu. Midorima był realistą i wierzył tylko w to, co sam sobie „obliczał”. Ja jednak wiedziałem, byłem tego wręcz pewien, że dzięki ciężkiej pracy jestem w stanie coś zmienić.
Miałem zamiar pokonać go i udowodnić, jak bardzo się myli.
- Co za wkurzający typ – warknął Kagami, podchodząc do mnie.- Wszyscy z tego całego pokolenia tacy są? Jeśli tak, to wygląda na to, że zwariuję przez nich wszystkich.
- Uważasz, że jestem wkurzający?
- Na początku byłeś – przyznał bez skruchy.- Ale z czasem jakoś się do ciebie przyzwyczaiłem. Ale tego tutaj, na pewno nie polubię.
- Za Kise-kun też nie przepadasz.
- I wątpię, żeby to się zmieniło. Jest strasznie irytujący, mam wrażenie, że cały jest zrobiony z kwiatków i serduszek, tak tym cholerstwem emanuje.
- A ja czym emanuję?- zapytałem z ciekawości.
- Hmm…- Spojrzał na mnie w zamyśleniu.- Czy ja wiem… spokojem? I jakąś taką… łagodnością.
- Przeciwieństwa się przyciągają, co?- westchnąłem.
- Co masz na myśli?
- Nic takiego, Kagami-kun. Chodźmy lepiej obejrzeć mecz Shuutoku.
Na balkonie było sporo ludzi, ale bez problemu znaleźliśmy sobie dogodne miejsce do obserwacji. Cieszyłem się, że moi koledzy będą mieć możliwość przyjrzenia się grze Midorimy.
Mecz Liceum Shuutoku kontra Liceum Kinka trwał już niecałe pół godziny, a szkoła Midorimy prowadziła aż trzydziestoma punktami. Przyglądając się zawodnikom z przeciwnej drużyny nie mogłem do końca stwierdzić jak bardzo są silni, ale widać było, że nie starają się ze wszystkich sił na wyprzedzenie przeciwników. Byłem pewien, że nasza drużyna robiłaby wszystko aż do samego końca.
- Prowadzą już trzydziestoma punktami, a do końca drugiej kwarty pozostały tylko cztery minuty – powiedziała Riko, jakby czytając w moich myślach.- To było do przewidzenia.
Kagami prychnął cicho, krzywiąc się lekko.
- Nie robią nic, co by się różniło od naszego stylu gry, ale u nich wygląda to niesamowicie płynnie – zauważył Kawahara.- Zastanawiam się, dlaczego tak jest?
- Ponieważ nie popełniają błędów – odpowiedział mu Hyuuga.- W koszykówce, piłka zawsze lata wprzód i z powrotem z dużą prędkością. Bez wyjątków silne drużyny zawsze mają solidne podstawy, jak podawanie, kozłowanie lub bieganie. U nich wygląda to tak płynnie, ponieważ mają właśnie tak silne zasady. Ale to tylko zasady. Naturalnie, jest jeszcze inny powód… mają niezawodnego strzelca.
Obserwowaliśmy jak kapitan Shuutoku wykonał imponujący wsad, obalając blok dwóch zawodników z Kinka. Po zeskoczeniu na ziemię, podał im dłoń, by pomóc wstać.
- Niesamowity wsad – powiedział Kawahara.
- To naprawdę jest licealista?- zapytał Furihata.
- Stał się jeszcze silniejszy, prawda? – odezwała się Riko, marszcząc lekko brwi.
- W zeszłym roku nie mogliśmy go powstrzymać – przyznał Hyuuga.
- Zgadza się – mruknęła trenerka.- Ootsubo w środku i na zewnątrz: to była taktyka Shuutoku do zeszłego roku, ale teraz…
- Na razie trafił pięć na pięć – powiedział Kagami.- Wygląda na to, że Midorima nieźle sobie radzi.
- Tak myślisz?- zapytałem, spojrzawszy na niego.
- Yy, no nie wiem!- odparł, wzruszając ramionami.- Czy to przypadkiem TY nie powinieneś tego wiedzieć?
- Cóż, ja również sam nie wiem – przyznałem.- Nigdy nie widziałem, by spudłował.
- Eh?!- Kagami spojrzał na mnie, zszokowany.
Patrzyliśmy, jak zielonowłosy wykonuje precyzyjny rzut. Śledziliśmy lot piłki, która wzbiła się wysoko w górę, jak zawsze o idealnym łuku, aż w końcu wpadła centralnie do kosza, nie zahaczywszy nawet o obręcz. Midorima odwrócił się jeszcze zanim piłka tam wpadła i spokojnym krokiem wrócił do obrony, wraz ze swoim czarnowłosym towarzyszem.
Nie dziwiłem się, że moi koledzy byli zszokowani. Sam pamiętałem moje pierwsze reakcje, kiedy obserwowałem Midorimę. Choć fakt faktem, że zasięg jego rzutów w gimnazjum nie był aż tak wielki.
Miałem jednak dziwne przeczucie, że stać go na więcej.
- Dopóki Midorima-kun będzie w formie, to trafia 100% swoich rzutów – powiedziałem.
- Co ty?! Mówisz serio?- niedowierzał Izuki.
- To jest po prostu niesprawiedliwe – jęknął Koganei.
- Wraca na obronę zanim jeszcze zobaczy, czy trafił – mruknął Tsuchida.- Niemożliwy do zatrzymania…
- Czas, przez który piłka leci, jest niemożliwie długi – powiedziała Riko.- To naprawdę działa na psychikę.
Każda kolejna piłka, którą rzucił Midorima, trafiała do celu bez najmniejszych problemów. Nikt z przeciwnej drużyny nie był w stanie go powstrzymać, a różnica w punktach rosła coraz bardziej… aż mecz dobiegł końca.
153:21 dla Shuutoku. Wynik wręcz niewiarygodny. Kinka nie miała żadnych szans przeciwko Wschodniemu Królowi.
Kiedy zbiórka dobiegła końca i obie drużyny rozeszły się do swoich szatni, Midorima spojrzał w naszym kierunku. Przez chwilę stał w miejscu, mierząc spojrzeniem zarówno mnie jak i Kagamiego.
- Serio mam ochotę go walnąć – westchnął cicho Kagami.
- Nie przesadzaj, Kagami-kun.
- Ale on strasznie mnie wkurza! Spójrz na tę jego pewną siebie minę!
- Nie mogę nie zauważyć, że ty również taką miałeś, kiedy się poznaliśmy.
- Dobra, no ale…- Kagami podrapał się nerwowo po głowie.- Ja to inna sprawa… wiem, że nie jestem idealny, on też to powinien wiedzieć!
- W takim razie musimy się postarać udowodnić mu swoje racje w meczu przeciwko Shuutoku, prawda?- Uśmiechnąłem się lekko do niego.
- Taa – mruknął, zerkając na mnie jakoś dziwnie.
- Zbieramy się, Kagami, Kuroko!- zawołał Hyuuga.
Skinęliśmy mu głową i, zabrawszy swoje torby, ruszyliśmy za naszą drużyną.
- No dobra, wracajmy do…- zaczął kapitan, pchając drzwi prowadzące na główny korytarz.
- WCALE NIE!- wrzasnęła Riko, brutalnie popychając wszystkich naszych senpaiów. Cieszyłem się, że wraz z Kagamim szliśmy z tyłu, za nią.- Mamy dzisiaj jeszcze jeden mecz! Zgłupieliście?! Zgłupieliście, prawda?!
- Ż-żartowałem!- jęknął Hyuuga, masując obolałą głowę.- Potrzebna była zmiana nastroju!
- Wszyscy sprawdzili tabelę zawodów – powiedział Izuki.
- Eh? Mamy jeszcze inny mecz? Poważnie?- zapytał Kagami, mrugając, zdezorientowany.
- Kagami…- westchnął Tsuchida.
- Jednak miałam rację, jesteś głupi, Bakagami!- wydarła się Riko, odwracając do niego. Słysząc nową ksywkę, niemalże odruchowo parsknąłem śmiechem.
Cóż, mimo wszystko musiałem przyznać, że odrobinę do niego pasowała.
- Spójrz na rozpiskę!- poleciła trenerka, ciskając mu w twarz kartką.- Gramy po dwa mecze, w dniu, kiedy mamy czwarty mecz i ostatniego dnia! Nasz piąty mecz rozpoczyna się o 17:00!
- Ale trzeba przyznać, że dwa mecze jednego dnia to lekka przesada – westchnął Koganei.
- Tak – zgodził się z nim Izuki.- Nawet jeśli mieliśmy sporą przerwę i tak jesteśmy zmęczeni.
- Półfinał i finał są tego samego dnia?- zapytał Kagami.- Czyli to oznacza, że mamy mecz zanim zagramy z Shuutoku? Eh?- Kagami przyjrzał się kartce.- Trenerze… Trzej Królowie to Shuutoku i…?
- Seiho i Senshinkan.
- Czy to…- Kagami odwrócił ku niej kartkę.
- Mhm. Ostatniego dnia naszym przeciwnikiem w półfinałach będzie najprawdopodobniej Seiho. Z Shuutoku zagramy w finale. Zagramy przeciwko dwóm Królom pod rząd.
- To jest niemożliwe…- powiedział Furihata.
- Dobre szkoły mają silnych zawodników i jest ich sporo – mruknął Kawahara.- Nasi zawodnicy będą musieli trochę odpocząć.
- Hah!- Kagami uśmiechnął się swoim zwyczajowym, dzikim uśmiechem.- Dwa mecze pod rząd i to w dodatku silni przeciwnicy! Nie mógłbym prosić o więcej!
- Nie, nie, to na serio za dużo!- powiedział Furihata.- Komu ty chcesz zaimponować?
- No nie, Kuroko?- Kawahara próbował najwyraźniej szukać u mnie wsparcia.
- Przepraszam – powiedziałem, patrząc na kolegów.- Szczerze mówiąc, sam jestem dosyć podekscytowany.
- Co?- jęknął Furihata.- Czyżbyś zaraził się czymś od Kagamiego?
- Co masz na myśli, mówiąc, że „zaraził się czymś od Kagamiego”?!- warknął Taiga.
- Mam nadzieję, że nie – powiedziałem, udając poważnego.
- Sposób, w jaki zaprzeczyłeś, naprawdę mnie wkurza – wycedził Kagami, patrząc na mnie.
- Ale czy ciężkie sytuacje nie motywują was jeszcze bardziej?- zapytałem kolegów, ignorując mojego chłopaka.
Jednak nawet on uśmiechnął się do mnie i skinął głową.
- No dobra!- krzyknął.- Ale się nakręciłem! Ah, pójdę potrenować!
- Mowy nie ma!- zaprzeczyła Riko.- Masz odpoczywać! Rany, ty koszykówkowy maniaku! Ty głupi Bakagami!
- Ek! Trenerze, przestań mnie tak nazywać!- mruknął Kagami, po tym jak został zdzielony przez Riko.
- Więc słuchaj, co do ciebie mówię! Jeśli przegramy kolejny mecz przez to, że będziesz konał ze zmęczenia, gorzko tego pożałujesz!
- Riko-senpai ma rację, Kagami-kun – mruknąłem.- Powinieneś nieco ochłonąć.
- Tsk, no dobra, dobra. W takim razie pójdę do sklepu kupić sobie coś do jedzenia.
- Ah, dobry pomysł – powiedziała Riko.- Niech Kuroko idzie z tobą, przy okazji kupicie nam jakieś napoje. A cała reszta idzie za mną! Już ja zadbam o to, żebyście odpowiednio odpoczęli!
Spojrzałem na Kagamiego i uśmiechnąłem się do niego lekko. Wyglądało na to, że jednak nadarzy się nam okazja, by spędzić trochę czasu sam na sam.




5 komentarzy:

  1. Super <3 Czekam na wiecej ^^
    ~Deirdre

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam <3
    Już nie mogę doczekać się meczow z Midorimą i Aomine^^

    Cala w skowronkach,
    Yew S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwww, jakie słodkie <3
    Szkoda, że jakieś takieś krótkie >< No, ale i tak cudeńko! Na maksa urocze i kochane <3 Nie mogę się doczekać co będzie dalej, bo "sam na sam" brzmi niezwykle obiecująco (tak, tak, Megan, ty tylko o jednym, seksić i seksić :v) No, ale wiesz, ja tam się nie mogę doczekać prawdę mówiąc tylko jednego :v (ah, znowu to samo >< jak się leczy zboczoność?> <bosz, nie ma nawet takiego słowa -.-)
    No, ale to było takie rozpływające, że aż nie mogę logicznie myśleć! Oczywiście odetchnęłam z ulgą, że to tylko to ptaszysko przyleciało, a nie, że jakiś koleś im przerwał czy inna łajza. Ale moje przekonania, że istnieje coś takiego jak złośliwość istot bezdusznych są coraz bardziej pewne! Ukochany rozdział i czekam niecierpliwie na nexta :*

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń