[Anarchia] Rozdział szesnasty



    Akashi odrzucił na bok siekierę i wziął głęboki, relaksujący oddech. Przeciągnął się przy tym leniwie, rozciągając mięśnie ramion, a następnie odwrócił się do Tetsuyi i ruszył ku niemu wolnym krokiem. Zatrzymał się tuż przy nim, patrząc na niego z politowaniem.
–    Spójrz na siebie, Tetsuya – westchnął ciężko, kucając. Otarł dłonią policzki Kuroko, mokre od łez i krwi Momoi, której krople dotarły nawet do niego.- Wyglądasz jak siedem nieszczęść, a to przecież tylko złamana kostka.
–    Potwór...- wychrypiał błękitnowłosy, drżąc na całym ciele.
–    Spokojnie, już go zabiłem.- Akashi uśmiechnął się do niego słodko, przysuwając do siebie siekierę i sprawnym, mocnym ruchem niszcząc łańcuch.- Chodź tu, moja mała ofermo, trzeba cię stąd wynieść – powiedział pogodnym tonem, wsuwając jedną rękę pod kolana Kuroko, drugą zaś obejmując jego łopatki. Wstał, z łatwością podnosząc mężczyznę.- Och, jeden moment – powiedział, ponownie odkładając go na ziemię. Tetsuya miał chorą ochotę uderzyć go w twarz, kiedy Seijuurou zaczął zapinać jego rozporek i guzik spodni, które wcześniej odpięła Momoi.- Poturbowany, czy nie, nadal mnie kusisz.- Akashi uśmiechnął się pod nosem, znów podnosząc błękitnowłosego. Upewnił się, że trzyma go mocno, a potem ruszył po schodach na górę.
–    Jeśli masz mnie zabić, zrób to teraz...- wyszeptał Kuroko, bezsilnie opierając głowę o jego klatkę piersiową. Słyszał i czuł, jak bije serce jego byłego chłopaka i z przerażeniem stwierdził, że wciąż pamięta je aż za dobrze.
–    Co to za zabawa, zabijać ranne zwierzę?- zdziwił się Akashi.- Poza tym, przecież lubisz, kiedy cię ratuję. Podoba ci się ten dreszczyk adrenaliny, gdy utwierdzasz się już w przekonaniu, że cię zabiję, gdy tymczasem ja znów robię sobie z ciebie moją myszkę i bawię się tobą. Robiłeś sobie kiedyś dobrze po spotkaniu ze mną?
–    Nie – westchnął, zamykając oczy.
–    A ja tak – powiedział z uśmiechem Seijuurou.- Nic nie podnieca mnie bardziej, niż twoja twarz, wykrzywiona w grymasie przerażenia i bólu.
–    To dlatego mnie nadepnąłeś...?
–    Sprawdzałem, czy żyjesz. Wydawało mi się, że jęczysz coś pod nosem, ale w ogóle cię nie słyszałem, więc nadepnąłem cię, żebyś dał mi znać, czy mam w ogóle jeszcze co ratować.
    Kuroko ledwie zwracał uwagę na otoczenie. Widział, że wychodzą do niewielkiego, pustego pomieszczenia, w którym jedne drzwi były zamknięte, a drugie, otwarte, prowadziły do kuchni. Kiedy przechodzili przez korytarz, Tetsuya dostrzegł zabytkowy, wysoki zegar z kukułką. Dom wyglądał na stary, w większości zbudowany z drewna. Nawet meble w kuchni prezentowały się niczym z jakiegoś amerykańskiego filmu z lat siedemdziesiątych. Na blacie jednej z nich dostrzegł grubą deskę, na której leżał nóż i nie do końca pokrojone warzywa.
–    Dlaczego jej po prostu nie zastrzeliłeś?- mruknął. Jego głos był cichy, ledwie słyszalny, przez co Akashi musiał kazać mu powtórzyć.
–    Możesz się śmiać, ale skończyły mi się naboje – powiedział Seijuurou, uśmiechając się lekko. Spojrzał na twarz Kuroko, na jego podkrążone przymknięte oczy i spierzchnięte wargi. Uniósł go odrobinę w ramionach, pochylając głowę i całując jego policzek.- Pięknie byś wyglądał, gdybym teraz włożył cię do trumny, którą dla ciebie projektuję.
–    Dzięki – wyszeptał słabo Tetsuya. Ból w kostce był tak intensywny, że niemal zdążył się do niego przyzwyczaić. Miał wrażenie, że i tak nie dożyje poranka, więc co za różnica, jakie chore komplementy prawił mu Akashi?- Naprawdę czekałeś na górze... aż złamie mi drugą kostkę?
–    Nie, byłem wtedy w kuchni. Ale dzięki temu, że wrzasnąłeś, od razu was znalazłem.- Seijuurou kopnął drzwi kuchenne, wychodząc na podwórze. Na zewnątrz panowała noc, a w pobliżu nie było żadnego światła, jednak on pewnie kroczył ścieżką przez nierówne podłoże ogrodu.- Zacząłem schodzić do was w momencie, gdy na tobie usiadła. W samochodzie mam chusteczki dezynfekujące, więc porządnie umyję twoje usta.
–    Czoło...
–    Proszę?
–    Pocałowała mnie w czoło – westchnął Tetsuya.
    Akashi zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na niego z irytacją.
–    To dlaczego od razu nie powiedziałeś?- zapytał, po czym znów uniósł go nieznacznie w ramionach i pocałował, tym razem w usta. Tetsuya położył dłoń na jego klatce piersiowej, próbując go odepchnąć, jednak był zupełnie pozbawiony sił.- Od razu lepiej.
    Seijuurou ruszył dalej. Mężczyźni milczeli, dopóki Akashi nie opuścił ogrodu i nie wyszedł na ulicę. Wtedy Kuroko zauważył, że budynek, w którego piwnicy zamknęła go Satsuki rzeczywiście położony był na przedmieściach, na samym końcu ciemnej ulicy. Jedyny sąsiadujący z nim budynek znajdował się piętnaście metrów dalej, ale był tylko zniszczoną, spopieloną warstwą gruzu.
–    Będzie boleć – ostrzegł Akashi, stawiając Tetsuyę na ziemi. Błękitnowłosy nie był na to przygotowany i postąpił zranioną nogą. Krzyknął przeraźliwie, w ostatniej chwili chwytając się Akashiego, by nie upaść.- Mówiłem.- Seijuurou uśmiechnął się złośliwie, otwierając drzwi samochodu. Była to ta sama biało-czarna lancia delta, którą podwoził Kuroko do Fukushimy.
–    Co robisz?- zapytał Tetsuya z paniką w głosie, kiedy Akashi pomógł mu usiąść na tylnym siedzeniu.
–    Nie mamy innego wyjścia, trzeba zabrać cię do szpitala.
–    Po co?- jęknął Kuroko.- Nie dam rady uciekać przed tobą z nogą w gipsie! Skoro już mnie złapałeś, to po prostu mnie zabij!
–    Już ci mówiłem...
–    Pieprzyć to twoje „zabijanie rannego zwierzęcia”!- wykrzyknął ze złością Tetsuya, uderzając pięścią w fotel kierowcy, w którym właśnie zasiadł Akashi. Sapiąc wściekle, położył się na siedzeniu, pojękując z bólu i walcząc ze łzami.
–    Rany – mruknął Seijuurou, spoglądając na niego między siedzeniami.- Czy ty się właśnie na mnie obraziłeś?
    Kuroko zacisnął zęby i odwrócił twarz od Akashiego, tak że wpatrywał się teraz w oparcie fotela, na którym leżał.
–    To jakaś chora parodia – parsknął z niedowierzaniem Akashi, odpalając silnik.- Obrażać się na kogoś, bo nie chce go zabić...
    Błękitnowłosy nie był w stanie odpowiedzieć. Nie chciał odpowiedzieć. W ogóle nie chciał się już odzywać, chciał po prostu umrzeć, przestać odczuwać ten rwący ból, przez który nie mógł zatrzymać szlochu. Był mężczyzną i powinien dzielnie znosić ból, ale kiedy spojrzał na swoją kostkę – odrobinę skrzywioną, opuchniętą i zabarwioną na wiśniowo-fioletowy kolor – mógł tylko jęknąć i błagać w myślach los, by szybko zakończył jego marny żywot.
    Ostatnio spotykało go tyle złego. Cóż, spotykało go mnóstwo właściwie od ponad sześciu miesięcy, licząc od momentu, w którym zerwał z Akashim. Wojna, śmierć rodziców, wszystkich jego przyjaciół i znajomych, wszystkich obcych ludzi, którzy zginęli tylko dlatego, że natknęli się na Akashiego, gdy ścigał Tetsuyę. Śmierć Kise, którego Kuroko zdążył obdarzyć sympatią, spotkanie Momoi i Atsushiego, zamknięcie w piwnicy...
    Co jeszcze go czekało? Ile jeszcze przykrości musi go spotkać, by Seijuurou w końcu zlitował się nad nim i go zabił?
    Spojrzał na czerwonowłosego z westchnieniem. Skupiał się na drodze, trzymając jedną ręką kierownicę, drugą zaś zmieniając biegi. Tetsuyi zawsze podobał się ten widok. Lubił patrzeć na Akashiego, kiedy ten prowadził. Sam nie rozumiał dlaczego, ale wydawał mu się wtedy taki... męski, taki seksowny.
    Zwłaszcza kiedy na czerwonych światłach niemal bezwiednie kładł dłoń na jego udzie.
–    Co powiesz w szpitalu?- zapytał cicho, kiedy nagle dotarło do niego, że oboje są pobrudzeni krwią. Akashi zdecydowanie bardziej niż Tetsuya.
    Mężczyzna odwrócił ku niemu na chwilę głowę, zaraz jednak wrócił spojrzeniem do jezdni.
–    Nie wejdę z tobą do szpitala – powiedział.- Zostawię cię nieopodal, dalej będziesz musiał sam sobie radzić. Przechodnie na pewno ci pomogą. Najlepiej będzie, jeśli powiesz lekarzom, że byłeś przetrzymywany i niewiele pamiętasz.
–    Jak uciekłem?
–    Próbowałem cię wywieźć, bo pewna kobieta dowiedziała się o mojej kryjówce i obawiałem się, że zdążyła komuś powiedzieć, zanim zatłukłem ją w piwnicy. Udawałeś nieprzytomnego i korzystając z okazji, wyskoczyłeś z auta. Ja tymczasem uciekłem, bo było zbyt wielu świadków.
–    Więc mam powiedzieć, że to ty? I, co ważniejsze, wyskoczyć z auta?
–    To jedyne sensowne rozwiązanie – odparł Akashi.- Przechodnie będą widzieć odjeżdżające w pośpiechu auto, a ty będziesz miał usprawiedliwienie na to, dlaczego masz na sobie poplamione krwią ubranie. No i przy okazji wyjaśnisz skąd się wziął trup Momoi.
–    Miejscowi mogą nas kojarzyć, bo pytaliśmy ich o Riko...- mruknął słabo Tetsuya.
–    Tym bardziej jakiś mieszkaniec mógł się zaczaić na przejezdnych, prawda?- Seijuurou uśmiechnął się lekko.- Psychol złapał ciebie, ale nie miał pojęcia, że podróżujesz z kimś jeszcze.
–    W porządku – szepnął Kuroko, unosząc obie dłonie do twarzy i ocierając z niej łzy.
–    Kiedy będziesz opisywał sprawcę, nie zapomnij powiedzieć, że był super przystojny.
–    Nie zapomnę – odparł machinalnie Kuroko.
    Akashi westchnął ciężko, wywracając oczami.
–    Najchętniej zjechałbym na pobocze i wziął cię tu i teraz, gdyby nie fakt, że zaraz odlecisz z bólu – mruknął pod nosem.
    Kuroko jednak już go nie usłyszał.
    Stracił przytomność.
***

    Kiedy ponownie otworzył oczy, od razu wiedział, że znalazł się w szpitalu. Nie był tylko pewien w jaki sposób. Do jego świadomości powoli docierały kolejne fragmenty wspomnień. Przypomniał sobie rozmowę z Akashi i plan, który ustalili. Seijuurou miał grać psychopatycznego mordercę (którą, nawiasem mówiąc właściwie był – pomyślał Kuroko), a on miał wyskoczyć z auta, udając ucieczkę.
    Udało się? Skoro znajdował się w szpitalnym łóżku, to najwyraźniej tak, ale... coś mu się nie zgadzało. Nie był w stanie przypomnieć sobie momentu, kiedy otwierał drzwi auta i wyskakiwał na ulicę. To musiało cholernie boleć, więc pewnie wówczas zemdlał, ale wcześniej... coś musiało dziać się wcześniej. Jak pożegnał się z Akashim? Gdzie wyskoczył?
–    Och, obudził się pan?- Rozległ się przyjazny głos po jego prawej stronie. Kuroko obrócił powoli głowę i spojrzał na niewysokiego mężczyznę w białym kitlu, który nachylił się nad nim, uśmiechając sympatycznie. Miał krótkie czarne włosy i szaro-niebieskie oczy.- Czuje pan to? Gik!- Mężczyzna dźgnął go palcem w nogę.
–    Tak?- bąknął słabo Kuroko, marszcząc w zdumieniu brwi.
–    To dobrze, operowaliśmy pana w pośpiechu i obawiałem się, że naruszyłem trochę to czy tamto ścięgno, haha!- Doktor roześmiał się, jakby opowiedział właśnie doskonały żart.- Spokojnie, tak sobie tylko żartuję – dodał, machnąwszy lekceważąco dłonią.- Gdyby pracował pan z tak ponurymi lekarzami jak ja, też zacząłby pan sypać chorymi żartami na odstresowanie.
–    Uhm... mogę wiedzieć jak się tu znalazłem?- zapytał cicho Tetsuya.- Nie pamiętam, co się stało...
–    Pielęgniarka znalazła pana na parkingu – wyjaśnił doktor, kiwając głową.- Twierdziła, że wyszła zapalić papierosa, ale dobrze wiem, że od pięciu lat nie pali. Poszła się miziać z doktorem Mitobe.
–    Ehm... aha.- Kuroko podniósł się ostrożnie do pozycji siedzącej i spojrzał ze zrezygnowaniem na swoją stopę, uwięzioną w gipsie o dziwnym, bladoniebieskim kolorze.
–    No, czekają pana jakieś dwa tygodnie pobytu w szpitalu, a potem kolejnych kilka spędzonych na rehabilitacji – oznajmił mężczyzna, powiódłszy za nim spojrzeniem.- Chcieliśmy dać panu gips z motywem „Krainy Lodu”, ale okazało się, że nam się skończył.
–    Krainy Lodu?- Tetsuya spojrzał na niego z miną, jakby zaraz miał zwymiotować.
–    Niech pan tak na mnie nie patrzy, to jest klinika dla dzieci.- Doktor uśmiechnął się do niego życzliwie.- Był pan w naprawdę kiepskim stanie i nie mieliśmy czasu, żeby pana przenieść, więc operowaliśmy pana tutaj. Dobrze, że jest pan taki niski, bo to największe łóżko, jakie mamy!- dodał pogodnym tonem.
–    Jak znalazłem się na parkingu?- Kuroko zaryzykował pytanie, ignorując ostatnią uwagę mężczyzny.
    Lekarz popatrzył na niego bez żadnych konkretnych emocji, a następnie westchnął cicho i przysiadł na sąsiednim łóżku. Jak zauważył teraz Kuroko, pomieszczenie rzeczywiście wyglądało jak szpitalna sala dziecięca. Ściany pomalowano na brzoskwiniowy i limonkowy kolor, a u góry, niecałe pół metra pod sufitem ciągnął się pas namalowanych postaci z bajek, takich jak Czerwony Kapturek czy Trzy Małe Świnki. Oprócz tego gdzieniegdzie porozwieszano obrazki wykonane z całą pewnością dziecięcymi dłońmi. Przedstawiały głównie same dzieci wraz z ich rodziną oraz uśmiechniętych lekarzy i pielęgniarki, którzy zapewne zajmowali się ich leczeniem. Łóżka nie były duże, gdyby Kuroko położył się prosto na plecach, bez poduszki, jego pięty z pewnością wystawałyby poza ramę.
–    Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że to pan mi to powie – powiedział doktor, przyglądając mu się z troską.- Pielęgniarka powiedziała, że usłyszała odjeżdżające z piskiem opon auto, więc poszła sprawdzić, co się dzieje. Znalazła pana leżącego na krawężniku. Kiedy nas wezwała, w pierwszej chwili sądziliśmy, że jest pan martwy przynajmniej od kilku godzin, taki był pan blady. No ale sprawdziliśmy tętno i zabraliśmy pana do środka.- Lekarz skinął głową w kierunku jego kostki.- Niech pan nawet nie pyta, jak wyglądało złamanie. Cokolwiek się panu przydarzyło, to jakiś chory cud, że nie oderwało panu stopy.
–    Może pan sobie darować groteskowe opisy?- poprosił z westchnieniem Kuroko, zamykając na moment oczy. Teraz, kiedy najgorsze miał za sobą, na samo wspomnienie chciało mu się wymiotować.- Czy prócz kostki jest jeszcze coś poważnego?
–    Stłuczone przedramię – odparł, wskazując teraz ruchem głowy prawe przedramię Tetsuyi.- Oczywiście, w porównaniu z kostką to jak lekkie zadrapanie na nodze i poderżnięte gardło.
–    Co z panem nie tak?- jęknął Kuroko, patrząc na niego z wyrzutem. Doktor wyszczerzył zęby w uśmiechu.
–    Już mówiłem, taki wpływ ma na mnie towarzystwo sztywnych lekarzy – powiedział doktor. Umilkł na chwilę, wyraźnie poważniejąc.- Pamięta pan swoje dane?
–    Kuroko Tetsuya – westchnął błękitnowłosy.- Pochodzę z Osaki, mam dwadzieścia pięć lat.
–    Pamięta pan, co pan robił w Tokio?
–    Pomagałem przyjaciółce...- zaczął z wahaniem Tetsuya. Musiał ostrożnie dobierać słowa, nie był pewien, czy powinien dalej trzymać się ustalonej z Akashim wersji wydarzeń.- Szukaliśmy jej siostry. Zaginęła... krótko po wojnie. Byliśmy tu od jakichś trzech dni, pytaliśmy ludzi, czy przypadkiem jej nie widzieli.- Kuroko westchnął ciężko, przecierając dłońmi twarz i udając, że musi przypomnieć sobie, co się działo.- W parku poznałem jakiegoś mężczyznę... powiedział mi, że pracuje w domu opieki i zna Riri. Poszedłem z nim i...- Tetsuya urwał, po czym ukrył twarz w dłoniach, wzdychając drżąco.- Boże...
–    W porządku, nie musi pan nic więcej mówić – powiedział doktor, kładąc mu delikatnie dłoń na ramieniu.- Moim obowiązkiem jako lekarza było upewnić się, że nie stracił pan zupełnie pamięci, ale nie chcę kazać panu przywoływać przykre wspomnienia. Domyślam się mniej więcej, co się stało...- Mężczyzna spojrzał niechętnie na kostkę Kuroko, tę zdrową, do której Momoi przytwierdziła łańcuch.- Jeśli pan chce, gdy odzyska pan siły, możemy wezwać policję. Ale obawiam się, że na niewiele się to zda. Policja w Tokio funkcjonuje już od dawna, ale na chwilę obecną wydział kryminalny to jedna wielka porażka. Funkcjonariusze pilnują tylko porządku na ulicach i zajmują się drobnymi kradzieżami, nie podejmują się gorszych wyzwań.
–    Dziękuję – szepnął Kuroko po dłuższej chwili milczenia.
–    No, zostawię pana teraz samego.- Doktor odchrząknął nerwowo i wstał z łóżka.- Powinien pan przespać się i wypocząć. Nasi mali pacjenci są dość ciekawscy, więc pewnie prędzej czy później się do pana włamią, ale zadbam o to, by przynajmniej dzisiaj dali panu spokój. Postraszę ich Midorimą, czy coś...- mruknął pod nosem, drapiąc się po głowie.- Och, właśnie, nazywam się Takao Kazunari, więc gdyby mnie pan potrzebował, proszę poprosić o mnie pielęgniarkę. Ehm... dziwnie to zabrzmiało, prawda?
–    N-nie, chyba nie...- bąknął Tetsuya, marszcząc lekko brwi.
–    Och, okej.- Doktor pokiwał głową.- Czyli tylko ja tak myślę. No nic, proszę wypoczywać. Wpadnę do pana popołudniu.
–    Dziękuję, panie doktorze...
    Mężczyzna uśmiechnął się do niego, po czym opuścił pomieszczenie, cicho zamykając za sobą drzwi. Kuroko w końcu mógł odetchnąć z ulgą. Oparł się ciężko o kolorową poduszkę i wpatrzył bezmyślnie w sufit, starając się przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego wieczora. Wyglądało na to, że stracił przytomność zanim wyskoczył z auta. Akashi był zmuszony znaleźć inny sposób, by dostarczyć go do szpitala. Nie było opcji, by niepostrzeżenie podrzucić go do centrum i tam zostawić, więc wybrał dziecięcą klinikę stojącą na uboczu.
    Co będzie dalej? Tetsuya znów został bez swoich ubrań, komórki, dokumentów i karty kredytowej. Nie miał jak skontaktować się z Akashim i zapytać go o wskazówki. Czy Seijuurou ma zamiar pozwolić mu wypocząć, a kiedy wyzdrowieje, znów ruszy w pościg?
    A może – tylko może, ponieważ Kuroko miał co do tego więcej wątpliwości niż nadziei – Akashi zrozumiał, że to więcej nie ma sensu i da sobie spokój? Pozwoli błękitnowłosemu żyć, może nawet popracują nad swoimi relacjami i stworzą je takimi, jakie być powinny? Zwykłe, przyjacielskie, bez niepotrzebnych romansów.
    Tetsuya wiedział, że to raczej niemożliwe. Bardziej życzył sobie, by Akashi zjawił się tu jeszcze tej samej nocy i go zabił. Życie już go zmęczyło. Nie chciał więcej uciekać, nie chciał pakować się w kolejne bagna i wykorzystywać ludzi po to, by przeżyć.
    Jego życie nie było nawet życiem. Nie miał nad nim władzy, charakteryzowała je anarchia, odbierająca mu możność podejmowania decyzji, siejąca tylko chaos i samozniszczenie. To Akashi decydował o jego losach. To on zarządzał jego istnieniem, ustalał, którego dnia Tetsuya może odpocząć, a którego ma walczyć o egzystencję do ostatniego tchu. To właśnie Seijuurou kierował każdym jego krokiem, posyłał go wszędzie tam, gdzie zapragnął.
    Nieważne, jak Kuroko na to spojrzał.
    Akashi Seijuurou był jego prawdziwym życiem.

6 komentarzy:

  1. Agh...! Jak ja kocham to opko... Ta parka jest przeurocza, chodź Akasz mógłby być nieco bardziej zdystansowany. Tak rasowy socjopata <3 I czekam tylko jak powolutku, powolutku zacznie łamać się moralny kręgosłup Kuroko. Cóż, liczę na to i to bardzo. Myślę, że to idealnie oddało by sam przekaz tytułu, ale to tylko moja opinia, ty tu jesteś bogiem tej historii, Yuuki.
    Welp, z ogólną oceną wstrzymam się jeszcze trochę, bo jeszcze za mało się wydarzyło (czekam na taki potężny plot twist). Mam przeczucie, że coś takiego się szykuje, bo mimo zawirowań z postaciami, na które natrafia Tetsu, cała fabuła przebiega dość spokojnie, zupełnie jakby obecne rozdziały były podwaliną pod coś co zmiecie czytelników z krzeseł (ach... dajno już tą przeszłość akakuro, chcę wiedzieć, co zrobił Kuroko...). A sam Tetsuya, nie ewoluował jeszcze na tyle, by uznać jego dotychczasowe przejścia za główną problematykę opowiadania. Cóż, czekam!
    I, chodź nie chce cie urazić, psuć wizji, czy wyjść na ignoranta, pozwolę sobie zauważyć małą nieścisłość. Kuroko ocenia swoje życie jako "anarchię", mimo, że jednocześnie wskazuje, że to Akashi ma nad nim władzę, co się poniekąd wyklucza. Myślę, że myślę poprawnie, i samo "anarchia" odnosi się także pośrednio do ich sytuacji, bądź samego Sei'ego, którego tak zgrabnie określiłaś "życiem Kuroko".
    Welp, tyle ode mnie, jeśli cię uraziłam, przepraszam.
    Weny ;u;

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jakie to słodkie <3
    Sei to jego całe prawdziwe życie..
    Ej, aż mi się przypomniało mój shot, w którym Sei był Losem.. czy coś w tym stylu.
    No, w każdym razie.
    Nie wiem, dlaczego, ale czuję się tak, jakby coś się właśnie wyjaśniło. Kiedy ogarne mój mózg, sypne teoriami spiskowymi itd. Może coś cię zainspiruje. A w ogóle, właśnie wpadłam na pomysł co będzie w drugiej części! (Bo to jest pierwsza, ne) Sei'a zabiją i Kuroko będzie mordował żeby znaleźć zabojce ukochanego <3
    Hehe
    No więc weny i pomidorków

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Skrót shota brzmi zachęcająco! Podlinkujesz?

      Usuń
    2. O-ojej ⊙//⊙
      Przykro mi, tego jeszcze na internetach nie ma ;-;
      Ale jak udostępnie to oczywiście podlinkuje! Obiecuje!
      Gomen

      ~Rin Akashi

      Usuń
  3. " Akashi jest całym moim życiem" ojoj jakie urocze ^^ tak poza tym myślałam że to już będzie ostatni rozdział bo Tetsu umrze a tu bardzo miłe zaskoczenie ^^. I Takao^^ tej postaci zabraknąć nie mogło. Tylko obawiam się cży jego Akashi tez nie zabije ? ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń