[Anarchia] Rozdział dwudziesty czwarty


     Było już całkiem późno, kiedy Akashi dotarł do mieszkania Kuroko. Żal mu było samego siebie, gdyż tak bardzo denerwował się przed tym spotkaniem. Był przecież Akashim Seijuurou – szanowanym dyrektorem dobrej firmy ubezpieczeniowej, cieszącej się dużą popularnością. Miał za sobą mnóstwo spotkań towarzyskich, mnóstwo przeprowadzonych rozmów z największymi osobistościami Japonii.
    Ale nigdy jego serca.
    Tak właśnie się czuł – jakby Kuroko Tetsuya, ten niepozornie wyglądający młody mężczyzna, zawładnął jego sercem. W jaki sposób powinien z nim rozmawiać? W jaki sposób patrzeć na niego, by go nie urazić, by nie pomyślał sobie czegoś złego? Jeśli Akashi palnie głupotę, błękitnowłosy może się zniechęcić do jego osoby, a tego Seijuurou zdecydowanie nie chciał.
    Poza tym temat, którego ma dotyczyć ich rozmowa, temat uczuć ich obojga. Dotyczył on sfery, w którą Akashi nigdy się nie zagłębiał. Akashi należał do roztropnych osób, ostrożnie stąpał po tego rodzaju gruncie, nie był porywczy pod względem własnych emocji. Nic więc dziwnego, że teraz tak ciężko było mu dojść do konkluzji.
    Wydawało mu się, że wysnuł już wszelkie wnioski i był pewien prawdy. Ale czy na pewno?
    Wahał się przed zapukaniem do drzwi mieszkania Kuroko. Mieściło się ono na parterze schludnego, piętrowego budynku z rodzaju tych, które mieszczą w sobie najwyżej cztery duże lub sześć mniejszych mieszkań.
    Co go czeka za drzwiami? Kuroko, to było pewne, naturalnie. Ale co, jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli obrazi Tetsuyę, albo w kulminacyjnym momencie zrezygnuje ze wszystkiego, wyprze się swoich uczuć dla dobra... czyjego? Jego?
    A może Nadii?
    Czyż nie myślał wcale nie tak dawno, że byłaby dla niego dobrą partią? Czy nie zastanawiał się nad tym, by przerwać ich romans i zaproponować jej związek? Małżeństwo, założenie rodziny... Za pewien czas ktoś będzie musiał przejąć jego firmę.
    Kiedy Akashi usłyszał z piętra hałas otwieranych drzwi i przyciszonej rozmowy, jego serce niemal wyskoczyło z piersi. Pospiesznie zapukał w drzwi mieszkania Kuroko, odruchowo pragnąc się tam schować. Czuł się dziwnie, zupełnie jak złodziej, albo kochanek mężatki, którym właściwie był – choć tej nocy to nie ją odwiedzał.
    Tetsuya otworzył drzwi po krótkiej chwili i skinął mu głową. Przesunął się na bok, by wpuścić swojego gościa. Akashi, przekraczając próg, słyszał już za plecami czyjeś kroki.
–    Rozbierz się, Akashi-kun.- Kuroko wskazał mu wieszak stojący obok drzwi.
    Seijuurou skinął głową, uśmiechając się lekko. Zdjął kurtkę, jednocześnie z zainteresowaniem przyglądając się wnętrzu. Korytarz był mały, wyłożony ciemnobrązową tapetą o złotych zdobieniach oraz jasnymi płytkami. Stał tu tylko wieszak, na którym powiesił swoją kurtkę, a także nieduża szafka, obok której zostawił buty. Okno po jego lewej stronie, ledwie mieszczące się w ścianie, wychodziło na ulicę.
–    Zaparzyłem nam herbatę, ale jeśli wolisz kawę, to mogę ci ją przygotować – powiedział Kuroko, wskazując mu szare domowe kapcie.- Obawiam się jednak, że mam tylko rozpuszczalną.
–    Herbata wystarczy, dziękuję.
–    Zapraszam.
    Kuroko poprowadził mężczyznę przez korytarz. Wystarczyły ledwie dwa kroki, by zobaczyć niedużą, acz wygodnie urządzoną kuchnię o biało-czerwonych meblach, zaś kolejne trzy kroki dalej korytarz kończył się, wychodząc na równie nieduży salon, połączony najwyraźniej z sypialnią. Znajdował się tu niski stolik oraz meblościanka, na której każda półka niemal uginała się pod ciężarem książek. Było też trochę wolnego miejsca, gdzie, jak przypuszczał Akashi, Kuroko rozkładał sobie futon.
–    Powiedziałbym, żebyś czuł się jak u siebie, ale moje mieszkanie jest raczej niskich standardów – rzucił Tetsuya z lekkim uśmiechem, jednak nie czuł było w jego głosie ani zażenowania, ani złośliwości.
–    Aż boję się zapytać, jak wyobrażasz sobie moje mieszkanie – odparł Akashi, również się uśmiechając.- Jest poniekąd równie skromne, co twoje, choć nie da się ukryć, że większe.
–    Proszę, usiądź.- Błękitnowłosy wskazał mu poduszki przy stoliku, na którym czekały już na nich filiżanki, porcelanowy dzbanuszek, a także drobny poczęstunek na talerzyku.
    Akashi zajął jedną z dwóch poduszek. W mieszkaniu było przyjemnie ciepło i dało się to wyczuć nie tylko skórą, ale i umysłem. Ściany pomalowano w kolorach limonki, na jednej z nich jednak widniał szeroki grafitowy pas, który ciekawie odznaczał się na całości. Meble były wykonane z jasnego drewna, a książki na półkach, mimo ich sporej ilości, poukładano według wielkości.
    Kuroko, zająwszy miejsce obok Akashiego, nalał aromatycznej herbaty do dwóch filiżanek i jedną podsunął Akashiemu. Jego uwadze nie uszło wyjątkowo staranne jej wykonanie – biała porcelana o subtelnych zdobieniach w kolorze ciemnego różu i fikuśnym uchwycie. Co prawda nie interesował się nigdy stołowymi zastawami, ale ten komplet prezentował się nad wyraz ładnie.
–    Moja mama zajmuje się ich malowaniem – powiedział Kuroko, jakby czytał Akashiemu w myślach.- To jej rodzaj hobby. Kupuje białą zastawę i maluje wzory według własnego gustu. Kiedy zacząłem wynajmować to mieszkanie, podarowała mi ten komplet w prezencie.
–    Jest piękny – rzekł szczerze Akashi.
–    Cieszę się, że ci się podoba.- Kuroko uśmiechnął się do niego lekko, po czym upił łyk herbaty.- Muszę cię przeprosić, Akashi-kun, ponieważ zapraszając cię do siebie, nie zapytałem nawet, czy idziesz jutro do pracy, i czy  nie przeszkadza ci tak późna godzina.
–    Hmm... Prawdę mówiąc nie planowałem na jutro wolnego – przyznał Seijuurou.- Ale chyba przyznasz, że niektóre rozmowy należy podjąć bez zbędnej zwłoki?
–    Jeśli wszystko między nami ma być jasne... to owszem.- Kuroko skinął głową.
–    Od dawna je... uhm, preferujesz mężczyzn?
–    Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałem się kobietami – stwierdził Tetsuya.- Z początku sądziłem, że może jestem aseksualny, ale w liceum zauważyłem, że... dość dobrze dogaduję się z takim jednym chłopakiem i... być może to coś więcej. Podobał mi się.- Kuroko wbił wzrok w blat stolika, wyraźnie pogrążając się we wspomnieniach.- Często graliśmy w kosza. Lubiłem zapach jego skóry, wydawał się pachnieć słońcem. Poza tym za każdym razem, gdy się do mnie uśmiechał, miałem wrażenie, jakby serce próbowało wyrwać mi się z piersi.- Tetsuya spojrzał na Akashiego nieco zażenowany.- Chyba nie powinienem wdawać się aż tak w szczegóły...
–    Opowiadaj – poprosił Akashi.- Myślę, że łatwiej mi będzie wówczas zrozumieć samego siebie.
    Kuroko przełknął ślinę, po czym skinął głową.
–    W liceum byłem trochę „trudnym” nastolatkiem. Przez to, że ciężko mi było wyrażać emocje, raczej nikt nie garnął się do tego, by zaprzyjaźnić się ze mną, wobec czego ja również na nikogo nie naciskałem. Z nim było jednak inaczej. Pewnego razu zobaczył mnie podczas samotnego treningu i przyłączył się do mnie. Później już zawsze razem trenowaliśmy. Z początku brałem go za wzór do naśladowania, bo był taki otwarty i sympatyczny, ludzie sami garnęli się do niego. W dodatku naprawdę dobrze grał w kosza, sporo się od niego nauczyłem. Z czasem zacząłem zauważać, że postrzegam go jako kogoś więcej, niż to. Zacząłem naprawdę czuć, że mi się podoba, a kiedy... a kiedy klepał mnie po głowie, robiło mi się gorąco. Miał takie duże, silne dłonie...- Tetsuya westchnął ciężko, upijając łyk herbaty.- Nigdy nie przyznałem mu się do swoich uczuć, nawet kiedy byłem ich już pewien. Obawiałem się odrzucenia i utracenia jednocześnie mojego pierwszego, najbliższego mi przyjaciela. W gimnazjum i podstawówce też udawało mi się nawiązać bliższe znajomości z paroma osobami, ale on... on był kimś znacznie więcej.
–    To... był Kagami, tak?- zapytał Akashi ostrożnie.
–    Nie.- Kuroko uśmiechnął się lekko.- Choć Kagami-kun był moim prawdziwym „pierwszym”. Z nim również zaprzyjaźniłem się w czasach liceum. W tym przypadku sytuacja była raczej odwrotna, bo to on skrycie się we mnie podkochiwał. Zawsze wydawało mi się to zabawne, ponieważ on również grał w kosza i był znacznie lepszy ode mnie. Narzekał, że jestem słaby, raz nawet próbował odwieść mnie od pomysłu grania w kosza. A jednak z czasem zaczął przyznawać, że mam swój własny talent, który potrafię odpowiednio wykorzystać i przydać się drużynie. Ponoć to wtedy zaczął czuć do mnie coś więcej. Nie przyznał mi się, dopóki nie skończyliśmy szkoły. Uznał, że będzie mu łatwiej, gdybym go odrzucił, bo nasze drogi się rozejdą.
–    Ale przyjąłeś jego wyznanie?
–    Tak.- Kuroko skinął głową.- Chłopak, w którym się zakochałem na początku liceum, był ode mnie o rok starszy. W trzeciej klasie moje uczucia do niego zaczęły słabnąć, bo już go nie widywałem, a coraz więcej czasu spędzałem z Kagamim-kun. Zacząłem zauważać, że czasami mi się przygląda, albo zamyśla się, co nie było do niego podobne.
–    Czyli tak jakby wiedziałeś o tym, co czuł, już wcześniej?
–    Można tak powiedzieć.
–    Tak jak teraz masz podobnie ze mną?- Akashi uśmiechnął się lekko.
–    Z tym, że teraz to są inne czasy – stwierdził Kuroko.- Nie jesteśmy niewinnymi nastolatkami, którzy będą przeżywać swoje pierwsze doświadczenia w tej sferze życia. Jeśli już się na coś porywamy, to z głową.
–    Więc kiedy powiedziałeś, że ci się podobam, miałeś na myśli...?
–    Dokładnie to, co mówiłem – odparł Kuroko, patrząc na niego ze szczerością w oczach.- Kiedy mój związek z Kagamim-kun zaczął podupadać, zacząłem cię czasem dostrzegać za oknem. Tak, jak już ci wspominałem, z początku to nie było nic poza „przystojny jest”, ale potem...- Tetsuya wzruszył lekko ramionami.
    Akashi poczuł lekkie rumieńce na policzkach. Kuroko był gejem od zakończenia liceum, czyli od dobrych sześciu lat. Czy wobec tego wyobrażał sobie czasem siebie i Akashiego razem? Skoro czerwonowłosy mu się podobał, było to możliwe. Czyż właśnie nie tak robią ludzie, kiedy ktoś im się podoba? Czy nie zastanawiają się nad tym, jakby to było spędzać czas w ramionach tej osoby, całować ją, pieścić i być pieszczonym?
    Korciło go, by o to zapytać, ale tym samym posunąłby się za daleko.
–    Ja... chyba spodobałeś mi się za pierwszym razem, gdy cię zobaczyłem – powiedział cicho.- Nigdy nie oglądałem się za mężczyznami, ale w jakiś dziwny sposób nie potrafiłem oderwać od ciebie wzroku. Podcinanie włosów co miesiąc to był tylko pretekst, żeby cię zobaczyć – westchnął, przeczesując palcami włosy.- Nadal nie mogę przyzwyczaić się do nich... Wolałbym, żeby były trochę dłuższe. Nie miałem jednak odwagi tak po prostu zaproponować ci spotkania, byliśmy sobie przecież zupełnie obcy, nawet jeśli miło się rozmawiało podczas moich wizyt...- Akashi zerknął na niego z lekkim zażenowaniem.- No i... te głuche telefony to była moja sprawka.
    Kuroko zasłonił usta dłonią, wyraźnie chcąc ukryć uśmiech, ale było już za późno, Seijuurou zdążył go dostrzec. Nie miał jednak za złe mężczyźnie, że to go rozbawiło. Reakcja Akashiego byłaby podobna, gdyby role były odwrócone.
    Tetsuya odchrząknął po chwili, opuszczając dłoń, jednak na jego twarzy wciąż widać było ślad uśmiechu.
–    To...- zaczął spokojnym tonem. Spojrzał na Akashiego.- Brzmi trochę jak powieść romantyczna.
–    Raczej thriller o prześladowcy – odparł Seijuurou z uśmiechem, jednak moment później spoważniał odrobinę.- Myślisz, że to poważne, Kuroko? Czy przypomina to twoje własne uczucia do tamtego chłopaka w liceum?
–    Jeśli myślisz o mnie dużo, nie możesz doczekać się kolejnego spotkania, obmyślasz już tematy do rozmów i planujesz co będziemy robić, a twoje serce bije wówczas szybciej... to tak. Czujesz to, co ja. Nie tylko dawniej, ale i teraz.
    Akashi spojrzał na Kuroko z wyrazem drobnego zaskoczenia malującego się na twarzy. Czy to naprawdę możliwe, by obaj czuli to samo? Czy to rodzaj jakiegoś żartu losu, czy może jednak przeznaczenie? Prawie w ogóle się nie znali, a jednak w oczach Tetsuyi czerwonowłosy dostrzegał coś, na co jego serce automatycznie odpowiadało szybszym biciem.
    Nie znali się zbyt długo. Niezbyt wiele o sobie wiedzieli. A jednak coś krzyczało w jego duszy, że jest coś, co musi zrobić. Że Kuroko jest wyjątkową osobą, z którą połączyła go więź znacznie starsza, niż mógł to sobie wyobrazić. Że ważą się jego losy, jego przeznaczenie – decyzja, która wkrótce zapadnie odmieni jego życia raz na zawsze, nieodwracalnie.
    Musi podjąć tę decyzję. Od tego zależała jego przyszłość, jego ciało i dusza, cały jego umysł i serce. Musiał podjąć decyzję. Chciał podjąć decyzję.
    A jednak to Tetsuya podjął ją jako pierwszy.
    Jego usta były miękkie, choć nie tak miękkie jak usta Nadii. Delikatne, lecz jednocześnie jakby mocne, męskie. Słodkie, ale nie z rodzaju tych, nad słodkością którą ludzie uwielbiają się tak rozwodzić. Napierały na wargi Akashiego delikatnie, lecz stanowczo, niespiesznie, ale i bez zwłoki.
    To był najpiękniejszy pocałunek w życiu Seijuurou. Taki, którego naprawdę nigdy się nie zapomina. Taki, którego zapomnieć się nie chce, wręcz nie wypada.
    Odpowiedział na tę pieszczotę w sposób odpowiedni do swoich uczuć, szczery z jego sercem. Położył dłoń na policzku Kuroko, przysuwając ku niemu głowę i przechylając ją lekko na bok, by nie wadziły im nosy. Posmakował jego warg, na krótkie chwile więżąc je we własnych. Wsłuchiwał się w cichutki dźwięk, jakie wydawały ich pocałunki, w oddech Kuroko i szelest ich ubrań. Puls dudnił w jego uszach niczym uderzenia bębna, dłoń, którą dotykał Tetsuyi zdawała się stawać coraz cieplejsza, usta zaś wilgotniejsze.
    To było tak niezwykłe uczucie. Nigdy nie doświadczył podobnej chwili, nawet przy swoim pierwszym w życiu pocałunku. Nie był w stanie porównać tego momentu z żadnym innym z całego jego życia, choć przecież niemal zawsze towarzyszyło mu szczęście.
    Wydawało mu się, że pieszczota ta trwała wieczność, a wciąż było mu mało. Chciał dotknąć włosów Kuroko, odetchnąć ich zapachem, poczuć pod palcami jego bladą skórę, smakować dalej jego języka i ust, poznać każdą tajemnicę, jaką skrywało jego ciało.
    Kiedy Tetsuya przerwał pocałunek, Akashi jeszcze przez kilka długich sekund trwał w bezruchu z zamkniętymi oczami, w dalszym ciągu przeżywając ten subtelny akt. Jego klatka piersiowa sprawiała wrażenie wypełnionej nadmiarem uczuć, w głowie panował mętlik tak ogromny, iż nie pozwalał mu skupić myśli.
    Otworzył oczy, kiedy Kuroko delikatnie pogłaskał go kciukiem po policzku. Seijuurou bezwiednie pochylił się nad nim i znów go pocałował, tak spragniony jego ust, jakby całe życie nie otrzymał choćby kropli wody.
    Gdzie podziewał się Tetsuya przez te wszystkie lata? Dlaczego nie spotkali się wcześniej, dlaczego nie zakochali się w sobie prędzej, dlaczego nie byli dla siebie tymi pierwszymi? Dlaczego nie mieli pojęcia o swoim istnieniu, i z jakiego powodu tak spieszno im było nabrać doświadczenia z innymi, skoro całe ich jestestwo przeznaczone było tylko i wyłącznie dla tego drugiego?
    Akashi nie był w stanie oderwać się od jego ust. Całował go czule, niespiesznie, rozkoszując się każdym ruchem, trącając językiem język Tetsuyi, próbując go zdominować. Kuroko całował po prostu świetnie. Jego dusza śpiewała za każdym razem, gdy błękitnowłosy chwytał między wargi wargę Seijuurou i pociągał ją delikatnie za sobą, zaraz jednak wracając do jego ust. Prawą dłoń Kuroko opierał o podłogę, lewą zaś trzymał na talii czerwonowłosego. Miejsce to paliło go niemal żywym ogniem.
–    Uhm...- Kuroko oderwał się od niego w pewnym momencie i z westchnieniem skrył twarz w zagłębieniu jego szyi, jakby się zawstydził.- Zaczyna się robić gorąco...
    Nie musiał mu tego mówić. Seijuurou jeszcze nigdy nie czuł się tak podniecony, nawet przy swoim pierwszym razie. Całe jego ciało zdawało się odczuwać fizyczny ból z powodu dotyku Kuroko i jednocześnie jego braku – dłoń na talii nie wystarczała. Akashi pragnął, by Tetsuya dotykał go wszędzie, by jego dłonie błądziły po jego ciele, w ślad za ustami.
    Oddychał głęboko, starając się uspokoić. Widział, że Tetsuya zareagował podobnie. Czy wolno posunąć się im o krok dalej? Moralność nakazywała czekać na dogodniejszy moment, na to, kiedy lepiej się poznają i zrozumieją siebie nawzajem, ale czyż właśnie nie odkryli, że łączy ich coś szczególnego? Po co czekać, skoro do tej pory nieświadomie czekali na siebie całe lata? Przed czym mieli się wzbraniać? Przed miłością?
    Żmudne trudy.
    Kuroko z cichym westchnieniem oparł policzek o ramię Akashiego, przytulając się do niego. Seijuurou objął go niemal odruchowo, wciąż myśląc o pocałunku. Musiał się uspokoić, inaczej obrazi Tetsuyę swoim pośpiechem.
–    Gdybym...- Cichy głos Kuroko tylko bardziej rozpalał jego wnętrzności.- Gdybym pokazał ci, co masz robić...
–    Jesteś pewien?- zapytał szeptem Seijuurou. Tylko tyle. Nie zapewniał, że nie muszą się spieszyć, nie próbował przełożyć to na później. Pragnął tego równie mocno, co on.
–    Jestem pewien.- Kuroko odsunął nieznacznie głowę i spojrzał na niego.- Jeśli tylko tego chcesz, Akashi-kun...
    Seijuurou bez słowa pokiwał głową, po czym nachylił się nad Kuroko i znów go pocałował. Dziwne, ale póki co samo całowanie w zupełności mu wystarczało. Nie był w stanie się opamiętać... co będzie, kiedy przejdą do kolejnego etapu?
    Czuł, że Kuroko bez reszty zniewoli jego ciało i umysł.


    Akashi miał wyśmienity humor.
    Zdążył już zapomnieć o poprzedniej dość niemiłej konwersacji z Kuroko, przerwanej przez jakąś kobietę. Nie po raz pierwszy przyszło mu do głowy, by pomordować wszystkich Japończyków, a zostawić tylko siebie i Kuroko. Oczywiście, to by oznaczało, że wkrótce jakieś państwo przejęłoby tereny kraju kwitnącej wiśni, ale jeśli odpowiednio przypilnuje Tetsuyę, dopilnuje, by ten nie nauczył się żadnego obcego języka. Będą żyć spokojnie w jakimś niedużym domku z ogródkiem i cieszyć się sobą wzajemnie.
    Oczywiście, były to tylko mrzonki. Nawet gdyby udało mu się wybić całą ludność Japonii i zamieszkać z Kuroko, znaleźliby się tacy, którzy pozbyliby się „niedobitków”.
    Póki co jednak Seijuurou nie zamierzał się tym przejmować. Oto bowiem minęły upragnione dwa dni i czerwonowłosy w końcu mógł ruszyć na poszukiwania swojego ukochanego kopciuszka. Sprawdził już apartament w Fukushimie i rozejrzał się w okolicy, spacerując w zupełnie zwykłym ubraniu i starając się wymyślić, gdzie też tym razem udał się Tetsuya.
    Spacerując tak, dotarł do niedużego parku, w którym bawiła się grupka dzieci. Było ich tylko sześcioro, ale to nie przeszkadzało im zagrać w piłkę nożną. Dwie małe dziewczynki stały bezradnie po obu końcach małego boiska, broniąc bramek, podczas gdy trzech chłopców i kolejna dziewczynka walczyli o zdobycie punktu.
    Boisko było raczej prowizoryczne. Nie oznaczano granic żadną linią, czy choćby patykiem, a stare bramki pozbawione były siatki. Dlatego właśnie, kiedy w pewnym momencie jeden z chłopców zbyt mocno kopnął piłkę, ta przeleciała obok czarnowłosej sześciolatki i poturlała się pod stopy Akashiego.
    Mężczyzna podniósł ją z ziemi i spojrzał na dziewczynkę, która podbiegła do niego z nieszczęsną miną. Wyraźnie nie miała ochoty grać w piłkę nożną, ale, jak zgadywał Akashi, została przegłosowana. Mała odgarnęła ścięte na bombkę czarne włosy i stanęła niepewnie przed Seijuurou.
–    Proszę, słoneczko – powiedział Akashi łagodnym tonem, uśmiechając się do niej i podając jej piłkę.
–    Dziękuję, braciszku!- powiedziała, odbierając ją. Posłała mu nieśmiały uśmiech, a następnie odwróciła się, by wrócić do przyjaciół.
    Seijuurou odprowadził ją wzrokiem, po czym odszedł kawałek i usiadł na pobliskiej ławce, wyciągając z kieszeni spodni komórkę. Wybrał numer do Kuroko i przysunął telefon do ucha, przyglądając się dziecięcej rozgrywce.
–    Jestem – rzucił cicho Kuroko.
–    Dwa przegapione połączenia – oznajmił Akashi.- Obraziłeś się na mnie?
–    Miałem dość nieciekawy poranek, musiałem go odespać – westchnął Tetsuya.
–    O nic się nie martw, kochanie, niedługo się zobaczymy.- Czarnowłosej dziewczynce udało się obronić jej bramkę. Akashi uśmiechnął się pod nosem, kiedy mała zacisnęła zwycięsko piąstki, podskakując z radości.- A kiedy to nastąpi, nie będziesz już musiał znosić nieciekawych poranków.
–    Wiesz, po namyśle stwierdzam, że właściwie to lubię te nieciekawe poranki.
    Akashi roześmiał się lekko, rozbawiony. Przypuszczał, że Kuroko chodzi po głowie, iż Seijuurou ma zamiar go zabić i z tego właśnie powodu przestanie miewać ów „nieciekawe poranki”, podczas gdy Seijuurou miał na myśli coś znacznie przyjemniejszego.
–    Minęły dwa dni, mam nadzieję, że zrelaksowałeś się podczas nich i teraz masz dużo energii na to, by zapewnić mi trochę rozrywki – powiedział.
–    Mm... Być może.
    Seijuurou umilkł na dłuższy moment, przyglądając się dalej dziecięcej grze. Czarnowłosa dziewczynka najwyraźniej postanowiła dać z siebie wszystko, bo coraz dzielniej szło jej bronienie jej bramki. Akashi ciekaw był, czy jej rodzice żyją. Może zaadoptowałby ją i wychował wraz z Tetsuyą? Dziewczynka była urocza, chciałby mieć taką córeczkę. Kuroko pewnie też.
–    Co wydarzyło się dziś rano?- zapytał Akashi łagodnym tonem. Wyczuwał, że Tetsuya jest dziwnie zmęczony.- Wracamy do gry, a w twoim głosie nie słyszę ani odrobiny zmartwienia. Czyżbym dostarczał ci za mało wrażeń?
–    Nie, to nie to – mruknął Tetsuya, przecierając dłonią twarz.- Po prostu... miałem przed chwilą dziwny sen.
–    Dziwny?- Akashi uśmiechnął się leniwie. - Co takiego ci się przyśniło?
    W słuchawce dało się słyszeć ciche westchnienie, po którym zapadła chwila ciszy. Potem Kuroko odezwał się ponownie:
–    Że się kochaliśmy – mruknął.
–    Och, więc to taki rodzaj snu – powiedział ze śmiechem Seijuurou.- Mam się już rozebrać, żebyś mógł mi mówić gdzie najpierw mam się dotknąć?
–    Akashi-kun?- Wyglądało na to, że błękitnowłosy chciał o coś zapytać, Akashi milczał więc, czekając.- Czy... Czy zabijałeś już wcześniej? Zabijałeś, zanim się rozstaliśmy?
    To pytanie zupełnie zaskoczyło Seijuurou. Rozchylił usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Kuroko zawsze trzymał się z daleka od tematu zabijania, unikał go jak ognia. Dlaczego nagle o to spytał?
–    Dlaczego pytasz mnie o to dopiero teraz?- zapytał na głos.
–    Wcześniej nie dopuszczałem do siebie tej myśli – mruknął Kuroko.- Chciałem wierzyć, że Akashi-kun, którego poznałem, był na co dzień dokładnie taki, jaki był przy mnie. Że nie miał żadnej ukrytej natury, że nie oszukiwał mnie i nie był mordercą. Że stał się nim dopiero po tym, co zrobiłem.
–    Za dobre miałeś o mnie zdanie – stwierdził Seijuurou.- Nie wiem, czy cię to pocieszy, czy nie, ale kiedy cię poznałem, nie byłem mordercą. Nie stałem się nim również kiedy zostaliśmy parą. Dopiero pod koniec, kiedy...- Akashi odchrząknął cicho.
–    Kiedy się dowiedziałem – dokończył za niego Kuroko.
–    Nadia powinna była trzymać gębę na kłódkę – westchnął z irytacją.- Kobiety są bezużyteczne.
–    Mam nadzieję, że znalazła spokój w niebie.
–    Wątpię, by jakikolwiek jej kawałek tam trafił. Posiekałem ją dość drobno.
–    Czy możemy porozmawiać później?- zapytał Kuroko.- Zaraz mam pociąg.
–    Oczywiście – powiedział Akashi, wyczuwając kłamstwo.- Ale uprzedzam, że kiedy następny raz zadzwonię, oznaczać to będzie, że cię znalazłem.
    To powiedziawszy, mężczyzna rozłączył się. Jeszcze przez chwilę patrzył na ekran swojej komórki, jakby mógł w niej zobaczyć coś więcej niż odbicie niemal zupełnie pozbawionych emocji oczu – jedno w kolorze czerwieni, drugie w kolorze złota.
    Jakże nienawidził tego oka. Jakże nienawidził wspomnienia tamtej chwili, w której zdarzył się ten „wypadek” - kiedy zupełnie stracił nad sobą kontrolę, złamany, zrozpaczony, zdesperowany. Kiedy nie miał już innego wyjścia, by odzyskać Tetsuyę.
    Zacisnął pięści, zacisnął zęby. Wszystko przez tę cholerną dziwkę. Nigdy nie powinien był jej zaufać, nigdy nie powinien był...
–    Braciszku?- niewinny, nieśmiały głosik rozległ się u jego boku.
    Odwrócił głowę, nieco zaskoczony, i spojrzał na małą dziewczynkę o ściętych na bombkę czarnych włosach. Patrzyła na niego dużymi, niebieskimi oczami – nie takimi jak u Kuroko, ciemniejszymi, przypominającymi kolor oceanu.
–    Pobawisz się z nami?- zapytała dziewczynka.- Kou-chan rozbolał brzuch, więc poszedł do domu... brakuje nam kogoś do drużyny.
    Akashi odetchnął głęboko, wracając do rzeczywistości. Spojrzał na boisko, na którym grupka dzieci spoglądała nieśmiało w ich stronę. Jeden z pozostałych tam dwóch chłopców starał się jednak okazywać lekceważenie, tak jakby zapraszanie do zabawy obcego człowieka wcale nie robiło na nim wrażenia.
    Seijuurou odwrócił wzrok na dziewczynkę stojącą przy jego boku.
–    Jak masz na imię, słońce?- zapytał.
–    Hm? Miko – odparła, uśmiechając się do niego.
–    Miko-chan, jak ładnie – stwierdził. Tetsuyi z pewnością też by się spodobało. Na pewno nazwaliby tak swoją córkę.- Mam coś do zrobienia i nie mogę z tym zbyt długo zwlekać, dlatego nie zostanę z wami dłużej niż dwadzieścia minut, dobrze?
–    Mhm!- Dziewczynka pokiwała radośnie głową.
    Akashi uśmiechnął się do niej, po czym wstał z ławki i ruszył w stronę boiska. Miko chwyciła jego dłoń, wyprzedzając nieznacznie i prowadząc w kierunku pozostałych dzieci. To nieco zaskoczyło czerwonowłosego i z początku w odruchu chciał wyrwać rękę z jej uścisku, ale szybko zmienił zdanie. Jej dłoń była tak mała i ciepła, że i na sercu zrobiło mu się nieco cieplej.
    Chyba robię się sentymentalny na starość – stwierdził w myślach, a potem ścisnął dłoń dziewczynki nieco mocniej.



5 komentarzy:

  1. Awww

    A tak poza tym; czy tylko mnie zawsze dobija to "Kou-chan"? A gdzie strzały? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Akashi-kun i Miko-chan słodziutko ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwah, jesteśmy coraz bliżej prawdy co takiego doprowadziło do całej tej sytuacji
    Kuroko z Akaszem w scenie pocałunku wyszli po prostu awww, słodkie to

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku kolejny uroczy rozdział *~* chcę więcej takich hihi 💞
    Miko-chan zostań ich córeczką, prooszę :3

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest niebezpiecznie podobne do "Cierni". Tylko mam nadzieję, że się tak nie skończy. Ooo i Akashi-sama nie zabijaj tej uroczej dziewczynki za rozdział... proszę~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń