[LS] Rozdział trzeci

„Miłość jest ślepa. A ślepym ciężej jest nie wdepnąć w gówno.”



    „Droga Kagami” - zacząłem pisać.- „Odkont pierwszy raz cie zobaczyłem, a było w to alejce, od razu się zakochałem. Wiem, że to może brzmić dziwnie, ale wieżę, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Chodź nie znamy się przesadnie długo, to chciałbym się z tobą umówić. Czy umówisz się ze mną?” Serduszko. „Aomine”.
    Przygryzłem wargę, odczytując raz jeszcze mój miłosny list i nerwowo zerkając na siedzącą w ławce obok Kagami. Odwróciła się do swojej smerfiej przyjaciółki o dwóch płaskich wysepkach, kładąc na blacie jej stoliku kilka kanapek i kartonik mleka.
    Zarumieniłem się, wracając spojrzeniem do kawałka wyrwanej z zeszytu kartki. Nie przesadziłem z uczuciami? Czy ten liścik nie brzmiał zbyt filozoficznie?
–    Co ty tam bazgrzesz, Aomine?- usłyszałem nad sobą głos Satoshiego.
–    N-nic!- wypaliłem, odruchowo osłaniając ramionami kartkę.- Takie tam... swoje bzdury!
–    Ech?!- Momoi wytrzeszczył oczy, pochylając się nade mną.- To liścik miłosny?!
–    Z-zamknij się, debilu!- syknąłem, nerwowo spoglądając na Taigę. Ta jednak zajęta była jedzeniem i rozmową z Kuroko.- Nie tak głośno!
–    Napisałeś list?! Nie wierzę!- Satoshi podniósł moje ramię i oparł się o blat mojej ławki, czytając sekretny tekst. Patrzyłem, jak jego różowe oczy przesuwają się po znakach, odczytując treść.
–    I... i jak?- zapytałem cicho.
–    Daiki...- szepnął Momoi, spoglądając na mnie.- Będę z tobą szczery.
–    No spoko...
–    W życiu nie widziałem, żeby ktoś w tak krótkim liście miłosnym zrobił tyle byków...
–    Och, spieprzaj, dziadu!- warknąłem ze złością, rumieniąc się.- To nie ma być wypracowanie  godne Einsteina czy poemat, tylko notka informacyjna, tak? Zawierająca proste pytanie, do którego wystarczy prosta odpowiedź!
–    Naprawdę zamierzasz jej to dać?- syknął Satoshi, spoglądając na Kagami.- Zastanowiłeś się w ogóle nad tym, czy ta twoja miłość jest prawdziwa i trwała? Nie chcę cię martwić, ale znasz ją JEDEN DZIEŃ! Wiesz w ogóle, czym się interesuje?
–    No jasne, koszykówką!- burknąłem.
–    Okej, rzeczywiście, wczoraj o tym wspominała. No a... jaki jest jej ulubiony kolor?- podsunął, unosząc lekko brwi.
–    Pfft. Prościzna.- Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.- Granatowy.
–    Ulubione lody?
–    Czekoladowe – odparłem z uśmiechem. Chciałem odpowiedzieć „moje”, ale te dopiero staną się jej ulubionymi, za jakiś czas.
–    Jaki jest jej ideał?
–    Oczywiście, że ja!- warknąłem.- Co to w ogóle za pytanie?
–    Pytałeś ją chociaż o to?!- syknął.
–    A ty się pytasz ludzi, dlaczego oddychają?!- odparowałem.- To jest naturalna kolej rzeczy! Łączy nas coś wyjątkowego!
–    Gówno was łączy, nie znacie się! Nie wiesz nawet, gdzie mieszka!
–    To nie ma znaczenia, miłość nie patrzy na takie rzeczy!
–    Owszem, twoja miłość patrzy głównie na cycki.- Momoi wywrócił oczami, prostując się i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
–    Ty się od mojej miłości odtenteguj!- wycedziłem, wskazując na niego ze złością palcem.- Rozumiem, że boli cię moje odrzucenie, ale nic na to nie poradzę, wolę dziewczyny!
–    Co, o czym ty mówisz?- Satoshi zmarszczył brwi, mierząc mnie spojrzeniem.
–    Możesz już przestać, stary...- westchnąłem, spoglądając na niego możliwie jak najłagodniej.- O wszystkim wiem... ale przepraszam, okej? Kocham kogoś innego.
–    Daiki – wycedził cicho Momoi.- O czym ty, do cholery, gadasz?
–    Przestań udawać – mruknąłem z irytacją.- Rozumiem już, dlaczego tak bardzo nie lubisz Kagami, ale musisz z tym walczyć!
–    Nic nie mam do tej dziewczyny, po prostu próbuję przemówić ci do rozsądku, bo wydaje ci się, że się zakochałeś!
–    Posłuchaj, twoje uczucie zaczyna chyba zamieniać się w obsesję – westchnąłem, przecierając dłonią twarz.- Nadal chcę być twoim przyjacielem, Satoshi.
–    Jesteś moim przyjacielem, ale opanuj się trochę z tym wielbieniem Kagami!- syknął Momoi.
–    Satoshi, twoja uczucia do mnie...
–    Jakie uczucia?!
–    Wiem, że jesteś gejem!- Nie wytrzymałem i w końcu powiedziałem to, choć chyba nieco za głośno, bo ku nam obrócili się wszyscy siedzący w ławkach uczniowie, milknąc i rozdziawiając gęby.
    Momoi stał przede mną z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami. Zagryzłem lekko wargę, spuszczając wzrok. Westchnąłem cicho i chciałem znów przeprosić za to, że nie odwzajemniam jego uczuć, kiedy do naszych uszu dobiegły głośne szepty.
–    Momoi-kun jest gejem?
–    Ciekawe, czy kogoś ma...
–    Chyba właśnie wyznał miłość temu chłopakowi...
–    Myślisz, że jest uke, czy seme?
–    W sumie wygląda mi na geja. Jaki normalny chłopak farbuje się na różowo?
    Momoi rozejrzał się wokół przerażonym wzrokiem. Po chwili zacisnął mocno pięści i, zgrzytając zębami i zaciskając powieki, wrzasnął na całą klasę:
–    To naturalny kolor! I nie jestem żadnym gejem! Daiki, ty debilu! Nienawidzę cię, zgiń!
    Po tych słowach ruszył biegiem do wyjścia, z impetem uderzył drzwi, rozsunął je z rozmachem i wybiegł, potrącając jakiegoś kolesia, który chciał właśnie wejść do środka.
    Zamrugałem, patrząc za nim z zaskoczeniem.
    Aż tak przejął się tym odrzuceniem?
–    A-Aomine-kun, nieładnie tak traktować przyjaciół – usłyszałem za sobą pełen powagi, dziewczęcy głos.
–    Znowu zaczynasz z tym „A-Aomine-kun”?- burknąłem, odwracając się do Kuroko.
–    Momoi-kun jest przez ciebie smutny – powiedziała z dziwną troską.- Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale uważam, że masz pójść go przeprosić.
–    To twoja opinia, czy rozkaz?!
–    Kagami-kun, ty również uważasz, że to by było ładne ze strony Aomine-kun, prawda?- zapytała Kuroko, zwracając się do przyjaciółki.
–    Hę?- Taiga spojrzała na nią ze znudzeniem.- A co mnie to, mam to... ała! Czemu mnie kopnęłaś?!
–    Masz rację, Kagami-kun. Nic dziwnego, że takie zachowanie by ci zaimponowało.
–    N-niespecjalnie...
–    Ekhem, pójdę pogadać z Satoshim!- oznajmiłem głośno, wstając.- Jako jego przyjaciel, muszę okazać mu wsparcie w ciężkich chwilach! Zaraz wracam – dodałem, kierując te słowa do Kagami i przeczesując dłonią włosy. Dziewczyna spojrzała na mnie, marszcząc lekko brwi, po czym krzyknęła z zachwytu.
–    Zaraz ja cię kopnę!- warknęła, patrząc na przyjaciółkę.
    Odszedłem szybkim krokiem, w pośpiechu, by zobaczyła, że mi zależy. Czułem na sobie jej wzrok, byłem pewien, że odprowadza mnie do samego końca, dopóki nie zniknąłem za drzwiami naszej klasy.
    Nie miałem bladego pojęcia, gdzie powinienem szukać Momoi, ale dochodzące z końca korytarza wycie syreny kazało mu pójść właśnie w tamtym kierunku.
    Znalazłem go na schodach, na półpiętrze. Kucnął w prawym kącie, obejmując ramionami kolana i pochlipując. Co dziwniejsze – a właściwie po prostu dziwne, bo płaczący Momoi nie był niczym dziwnym – obok niego kucał Kise Ryouta-Idiota, poklepując go po ramieniu.
    Skrzywiłem się lekko, po czym wspiąłem się po schodach i stanąłem za nimi.
–    Ej, Satoshi...- zacząłem.
    Momoi drgnął, odwracając do mnie głowę i pociągając nosem. Wpatrzył się we mnie załzawionymi różowymi oczami, a ja westchnąłem ciężko, przecierając dłonią kark.
–    Już rozumiem – mruknąłem.- Przepraszam, nie wiem, dlaczego sądziłem, że jesteś we mnie zakochany...
    Satoshi pociągnął nosem i otarł prawy policzek naciągniętym na dłoń rękawem swetra.
–    W wpo... w wpo...- załkał.
–    Chodziło o Kise – westchnąłem. No tak. W końcu Kise też bujał się w Kagami.
–    Ech?!- Ryouta drgnął nerwowo, spoglądając pospiesznie na Momoi.
–    Daiki, ty debilu, zgiń!- wrzasnął Satoshi, po czym rozpłakał się na nowo.
–    Ehm... Posłuchaj, Momoi-kun...- zaczął niepewnie Kise, uśmiechając się nerwowo.
–    Nie jestem gejem!- krzyknął mój przyjaciel, gapiąc się ze złością na blondyna.- Nie bujam się w tobie! Wolę dziewczyny! Po prostu jestem typem romantyka, okej?! Chcę prawdziwej, romantycznej miłości, jasne?! Kwiatków, czekoladek, trzymania się za ręce i długich spacerów, a nie walenia sobie konia do swoich zboczonych myśli i gapienia się na cycki! Macie z tym jakiś problem?!- wrzasnął, spoglądając na nas.
–    Nie, absolutnie!- krzyknąłem jednocześnie z Kise, obaj wyprostowaliśmy się jak struny i pokręciliśmy dziko głowami, z przerażeniem patrząc na wściekłego Satoshiego.
    Momoi ponownie się rozkleił, kurcząc się dalej w kącie. Ryouta cofnął się ostrożnie parę kroków i podszedł do mnie, pytając szeptem:
–    Coś ty mu zrobił, Aomine-kun? Chłopak jest w rozsypce!
–    Noo...- Podrapałem się po głowie.- Niechcący zdradziłem jego sekret przed całą klasą.
–    Niechcący?!- Kise spojrzał na mnie z niedowierzaniem.- Takich sekretów nie wyjawia się „niechcący”!
–    Skąd miałem wiedzieć, że to w tobie się buja?- syknąłem.- Naciskał na mnie, bo tobie i mnie podoba się ta sama dziewczyna, myślałem, że to o mnie chodziło i nie wytrzymałem! Dopiero teraz zrozumiałem, że prawda jest inna!
–    Hoo?- Ryouta zmrużył lekko oczy, wpatrując się we mnie.- Więc jednak ci się podoba... Tak też mi się wydawało, ale nie myśl sobie, że się poddam, Aomine-kun. Rozmawiałem z nią wczoraj i pytała, czy nie lepiej by było, żebym grał w drużynie chłopaków! Możesz więc sobie śmiało być menadżerem klubu koszykówki dziewczyn. Ja przystąpię do naszej drużyny i zaimponuję jej grą!
–    Heh.- Uśmiechnąłem się dziko, wpatrując w Kise.- Przyjmuję twoje wyzwanie, Kise. Ale nie łudź się, ona będzie moja. Poczekaj tylko.
–    Na twoje nieszczęście znam ją dłużej niż ty.- Ryouta przeczesał dłonią włosy.- Wiem, co lubi, a czego nie. Trudno będzie ci ze mną wygrać, zwłaszcza, że...- Kise zmierzył mnie z uśmiechem na ryju.- Cóż... Jestem modelem. Twoja uroda zaś nie należy do wyższych klas.
–    Jeżeli myślisz, że ona jest taka pusta i patrzy głównie na wygląd, to wstydź się, dupku – warknąłem groźnym tonem.- Nie pozwolę ci jej tak obrażać!
    Ryouta zarumienił się lekko i spiął cały.
–    N-nie to miałem na myśli! Wiem, że nie patrzy na wygląd, po prostu chciałem ci pocisnąć!
–    Wygląda na to, że mam jej do zaoferowania więcej niż ty – westchnąłem, również przeczesując włosy.- Sądziłem, że moim rywalem jest jakiś wartościowy koleś, tymczasem zawiodłem się na tobie. Jesteś po prostu pustym blondynem, który chce dodać do swojej kolekcji kolejną ślicznotkę...
–    N-nie jestem taki!- krzyknął pospiesznie Kise.- Kocham ją! Już od dawna ją kocham i mam zamiar walczyć o nią całym moim sercem!- To mówiąc, uderzył się pięścią w pierś. Szkoda, że nie w twarz.- A tak poza tym, to wcale nie jestem pusty i nie jestem kobieciarzem! Nigdy nie miałem dziewczyny, kocham tylko tę jedyną!
–    Świetnie, w takim razie zobaczymy, którego z nas wybierze – burknąłem.
–    Ehm, chło-chłopaki?- Momoi popatrzył na nas niepewnie, ale nie zwracaliśmy na niego uwagi.
–    Ja też dołączę do drużyny, pokażę ci, gdzie twoje miejsce – warknąłem.- Jedynym, który może mnie pokonać, jestem ja sam.
–    Taki jesteś pewny siebie?- Kise popatrzył na mnie ze złością.- Mam wyjątkowy talent do kopiowania i wzmacniania po swojemu wielu technik, więc cokolwiek mi pokażesz, ja odpłacę ci pięknym za nadobne!
–    Ha-halo...?
–    Już nie mogę się doczekać – zaśmiałem się groźnie.- Co taki niedoświadczony amator koszykówki może mi zrobić, co?
–    Przekonasz się na najbliższym treningu – wycedził Ryouta.
–    Czy... czy skończyliście mnie pocieszać?
–    Zamknij się!- warknęliśmy na Satoshiego, który drgnął nerwowo i jeszcze bardziej skulił się w kącie.
–    Do zobaczenia, Aomine-kun – powiedział Kise, powoli schodząc po schodach i nie odwracając ode mnie wzroku.- Nie spóźnij się...
–    To ty się lepiej nie spóźnij – warknąłem, stając władczo na szczycie półpiętra.- I pamiętaj, jedynym, który może mnie...
–    Uła!- Kise najwyraźniej źle postawił stopę, ponieważ pięta omsknęła mu się z jednego stopnia i gwałtownie opadła na niższy.- Cholera, blisko było!
–    Ekhem. Pamiętaj, jedynym, który może mnie...
    W korytarzu rozległ się głośny dźwięk dzwonka, oznaczającego koniec przerwy obiadowej. Westchnąłem ciężko, przymykając oczy.
–    Pamiętaj, jedynym, który może mnie...
–    Daiki, on już sobie poszedł – mruknął Momoi obok mnie.
    Uniosłem powieki i popatrzyłem w miejsce, gdzie niedawno stał Ryouta. Rzeczywiście, ani na schodach, ani na korytarzu w dole – gościa nie było. Cmoknąłem z irytacją, krzywiąc się. Zepsuł mi najlepszą kwestię, jaką w życiu wymyśliłem, drań jeden...
–    Nie wiem, co ty w nim widzisz – sapnąłem ze złością.
–    W kim?- Momoi spojrzał na mnie bez zrozumienia, po czym zaczerwienił się i warknął:- Nic, do cholery! Nie jestem gejem! Wbij to sobie do tego swojego pustego łba! Wracamy do klasy i wszystkim grzecznie powiesz, że nie jestem gejem, jasne?
–    Dobra, no dobra...- westchnąłem, ruszając schodami w dół.- Pójdziesz ze mną na następnej przerwie zapisać się do klubu koszykówki?
–    Ta – burknął.- Sam muszę to zrobić.
–    Ech? Będziesz grał?- zdziwiłem się. Momoi raczej nie należał do dobrych graczy. Ściślej rzecz ujmując, jeśli chodziło o grę w kosza, to strasznie w niej ssał. Dobry był tylko w teorii.
–    Nie, zapisuję się jako menadżer – odparł.- DAMSKIEJ DRUŻYNY – dodał, patrząc na mnie groźnie.- Mam nadzieję spotkać tam miłość mojego życia, która będzie DZIEWCZYNĄ, więc nawet nie próbuj więcej takich gejowskich numerów, jasne?
–    Okej – westchnąłem ciężko, kierując się do naszej klasy.- I tak nie mam na to czasu. Muszę obmyślić, jak podbić serce Kagami. Yyy... o cholera.- Zatrzymałem się, macając po swoich kieszeniach.- Kurde, zostawiłem mój miłosny list w klasie!
–    Żadna strata.- Satoshi wzruszył ramionami.- Napiszesz nowy, normalniejszy.
–    Tamto to była kwintesencja moich uczuć, rozumiesz?!- Spojrzałem na niego z zapałem.- Mam nadzieję, że nikt mi go nie podwędził, będzie źle, jeśli ktoś go użyje... Nie chcę być nieoryginalny. Jeśli Kagami usłyszy, że ktoś dostał już taki list, stwierdzi, że mi nie zależy!
–    Daiki, naprawdę wątpię, by ktoś chciał użyć takiego gó...
–    Chodź, musimy się pospieszyć, nim ktoś znajdzie ten list!- Chwyciłem go za ramię i zacząłem biec w kierunku klasy.
    Miałem nadzieję, że zdążę uniknąć tej katastrofy.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Yuukiś powiedz mi coś, tak między nami, jak ty to robisz, że wszystko ci wyjdzie z pod twojego pióra jest takim arcydziełem >.<
      Ogólnie nadal mam zaciesz na twarzy.
      Właśnie wracam do domu i podejrzewam, że cały tramwaj myśli, że z kimś niepełnosprawnym jechał xd
      No ale czytając to nie mogłam opanować fangirlingu, to było silniejsze ode mnie.
      Wracając do opka... Myślę że to nieporozumienie hest (między Ao i Kise) bo kiedy Ao powiedział Kise że kocha ją, nie powiedział że mówi o Kagami i Kisia myślał, że Daiki kocha Kuroko, w której Kisia jest zakochany xd
      Wybacz że pisze tak... niewiem jak to ująć, ale jestem na telefonie co mi dość utrudnia jakiekolwiek poprawne pisanie xd
      Pozdrawiam i wene ślę
      Akhime ^~^

      Usuń
  2. Ten list do Kagami hahhaha świetny! Ogólnie opowiadanko całkiem ok ( nie to że to jakaś straszna krytyka, mam nadzieję, że zrozumiesz, ale wole po prostu inny typ opowiadań, jeśli można to tak nazwać, albo gatunek?) Bardzo fajniutkie. Wenki i czasu ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń