Rozdział szósty


    To był najgorszy dzień w całym życiu Tetsuyi. Wszystkie złe zdarzenia z jego przeszłości, które przypomniał sobie w tamtym momencie, były niczym w porównaniu z tą jedną chwilą, kiedy siedział naprzeciwko mężczyzny z czarnymi dredami, który, jak zrozumiał Kuroko, był najpodlejszym człowiekiem, jakiego przyszło mu poznać.
    Błękitnowłosy nie był do końca pewien, co się dzieje. Mógł jedynie domyślać się, że jego szef narobił sobie problemów, popadając w długi i nie spłacając ich w terminie. Ale dlaczego musiał wciągnąć w to całe bagno swój personel? Skoro miał zamiar opuścić restaurację i uciec, to mógł dać im znać, by również się zmywali. Nie mając nad sobą szefa, który płaciłby im za pracę, i tak po pewnym czasie sami by zrezygnowali.
    Więc czemu nic nie powiedział? I jakim cudem mógł tak dobrze ukrywać swoją sytuację? Nikt nigdy nie zjawił się w restauracji, by przypomnieć mu o długach czy zagrozić. Ani Kuroko, ani żaden inny pracownik, który był zmuszony odwiedzać jego gabinet, nie był świadkiem żadnych podejrzanych rozmów, nigdy nie widział niczego, co wzbudziłoby domysły. Genta był naprawdę fatalnym kłamcą i aktorem.
    A jednak przez niego wszyscy siedzieli teraz w głównej sali, czekając aż szef yakuzy zaspokoi swój apetyt i dokończy zamówiony posiłek. Nie odzywał się przy tym i nikomu nie pozwalał nic powiedzieć. Rozglądał się jedynie wokół, jedząc karaage. Jego kompani rozeszli się, każdy stał w innym miejscu i wzrokiem kontemplował każdy kąt, najmniejszy pyłek kurzu. Tylko jeden z nich, z oczami zasłoniętymi przez grzywkę, siedział u jego boku.
    Kuroko zerknął nerwowo w stronę stolika obok, gdzie siedzieli Momoi, Kagami i jego pomocnik Sakurai. Biedak wyglądał, jakby zaraz miał dostać zawału. Trząsł się znacznie, rozbieganym spojrzeniem dużych, orzechowych oczu, błądząc wokół po wrogach. Jednak to o Satsuki najbardziej bał się błękitnowłosy. W całym tym towarzystwie była jedyną kobietą, w dodatku zgrabną i ładną. Od samego początku przypadła mężczyźnie w dredach do gustu, więc jeśli będzie chciał zrobić jej coś więcej, niż tylko molestować...
    To naprawdę był najgorszy dzień w życiu Kuroko.
–    Kucharz zostanie – powiedział nagle mężczyzna, odkładając pałeczki i odsuwając od siebie talerz.- Robi dobre żarcie, nadaje się.
    Kagami spiął nieco mięśnie i wyprostował się, spoglądając na niego spod byka. Wiedział, że wszczynanie bójki nic tu nie pomoże, czwórka rosłych mężczyzn od razu powaliłaby go na ziemię, nieważne jak wiele siły włożyłby w walkę. Mimo to ciężko było mu powstrzymać się od rzucenia na niego.
–    Kelnerka też niech zostanie, będzie przyciągać klientów.- Mężczyzna uśmiechnął się do niej lubieżnie, mierząc wzrokiem od góry do dołu. Następnie wbił chłodne spojrzenie w Kuroko, który jako jedyny z pracowników restauracji siedział przy jego stoliku.- No a co z tobą,...? Jak się nazywasz?
–    Kuroko Tetsuya.
–    Tetsuya – mruknął.- Co z tobą? Jesteś wart tego, żeby tutaj zostać, czy mogę cię bez skrupułów wyjebać za drzwi?
–    Nie rozumiem, dlaczego miałbym odchodzić – powiedział Kuroko, siląc się na spokojny ton.- To restauracja pana Genty, do tej pory nie usłyszałem od niego, że mnie zwalnia.
–    Jak widzisz, Genty tu nie ma.- Mężczyzna rozłożył szeroko ręce, uśmiechając się drwiąco.- Jestem za to ja... ah, racja, nie przedstawiłem się. Nazywam się Haizaki Shougo, od dziś jestem nowym właścicielem tej zapchlonej dziury. Nie jest warta tyle kasy, ile winna mi jest ta spaśna świnia, ale cóż mogę począć?- Wzruszył ramionami, przerzucając rękę przez oparcie swojego krzesła.- Jeśli wróci, to się z nim policzę, jeśli nie wróci, to go znajdę i się z nim policzę, a jeśli go nie znajdę, to znaczy, że jest martwy.- Uśmiechnął się.- Musicie wiedzieć, że mam ogromne wpływy nie tylko w Japonii, ale i na całym świecie. Przede mną nikt się nie ukryje, przynajmniej nie na długo. To takie ostrzeżenie dla was, na wypadek, gdybyście postanowili mnie czymś wkurwić. A ja się łatwo wkurwiam. Jakieś pytania? Nie? W takim razie wróćmy do przerwanego wątku. Tetsuya? Jak mógłbyś mi się przydać?
–    Jestem tylko zwyczajnym kelnerem...- mruknął błękitnowłosy.
–    Czyli jesteś bezużyteczny.
–    Tetsu-kun jest lubiany przez stałych klientów – odezwała się niespodziewanie Momoi.- Wszyscy uwielbiają jego kawy, sprzedają się lepiej niż niektóre dania z menu...
–    Hm.- Haizaki uśmiechnął się drwiąco, kiwając głową. Spojrzał na Kuroko, unosząc lekko brew.- Słyszałeś ją? Na co jeszcze czekasz? Zrób mi caffe fredolo.
    Kuroko spojrzał krótko na Satsuki. Wiedział, że zrobiła to po to, by Tetsuya z miejsca nie stracił pracy, ale jeśli ten cały Haizaki mówił poważnie, i nie ma możliwości, by Genta wrócił na stałe, to Kuroko i tak znalazł się już w fatalnej sytuacji. Jego mieszkanie należało właśnie do Takeuchiego, opłacał je swojemu znajomemu, jeszcze większemu i bardziej śmierdzącemu niż on sam. Tetsuya miał okazję poznać zarówno jego, jak i jego chore fetysze. Pewnym było, że straci to mieszkanie, nawet jeśli będzie miał odpowiednią sumę na czynsz, który, swoją drogą, z pewnością wzrośnie dwukrotnie.
    Błękitnowłosy wstał od stołu i udał się bez słowa za bar, by przygotować kawę. Mężczyźni z grupy Haizakiego obserwowali znudzonym spojrzeniem, jak sięga po słoik. Odmierzył niecałe  osiem gramów świeżo zmielonej kawy i wrzucił ją do łyżki z młynkiem. Następnie przymocował ją do ekspresu i włączył go. Czekając, aż zapali się na nim zielona lampka, ustawił małą szklankę. Przekręcił pokrętło, zerkając w stronę Haizakiego. Mężczyzna obserwował go uważnie, podpierając dłonią twarz. Wyglądał na trochę niezadowolonego z faktu, że Kuroko wiedział, jak przygotować kawę, którą zamówił, choć normalnie w restauracjach rzadko ją podają, czy w ogóle znają.
    Odczekał dokładnie dwadzieścia trzy sekundy. Kiedy szklaneczka napełniła się mniej więcej do połowy, wrzucił do niej dwie kostki lodu. Ustawiając ją na małym talerzyku, już chciał zanieść ją do stołu, kiedy z przerażeniem zobaczył, jak drzwi restauracji otwierają się, a do środka wchodzi czerwonowłosy mężczyzna.
    Od razu spostrzegł, że coś jest nie tak. Zatrzymał się u progu, wciąż z dłonią na klamce i spojrzał w kierunku zebranej grupki ludzi. Przez krótki moment wszyscy patrzyli prosto na niego, skamieniali. Dopiero po chwili Momoi zerwała się ze swojego miejsca, z uśmiechem podchodząc do klienta.
–    Bardzo pana przepraszamy, ale mamy teraz pilną naradę i restauracja jest chwilowo zamknięta – powiedziała.- Zapomniałam odwrócić tabliczkę, proszę mi wybaczyć.
–    Rozumiem.- Akashi odwrócił wzrok od Haizakiego, patrząc teraz na różowowłosą.- Wielka szkoda. Nie udało mi się przyjść rano na śniadanie, ale liczyłem, że chociaż kolację u was zjem...
–    Ależ proszę, proszę – odezwał się głośno Haizaki, wstając od stołu.- Niech się pan nie krępuje, zapraszamy. Narada i tak już dobiegła końca.
–    A pan to...?- Głos Akashiego wydawał się być nieco chłodny, co jeszcze bardziej przeraziło Tetsuyę. Chłopak sądził, że czerwonowłosy od razu wyczuł zagrożenie i oddali się. Przecież to było oczywiste, że ci mężczyźni byli z yakuzy!
–    Haizaki Shougo, nowy właściciel restauracji.- Haizaki podszedł do niego i ukłonił się lekko.- Pan Takeuchi Genta niespodziewanie wyjechał, rezygnując ze swojego interesu i oddając go w moje ręce. Przyjechałem poznać mój nowy personel.- To mówiąc, wskazał okrężnym ruchem dłoni na czwórkę pracowników.- Ja i moi towarzysze będziemy się już zbierać, więc zapraszam. Restauracja jest już otwarta.
–    Dziękuję – powiedział jedynie Akashi, po czym skierował się do swojego stałego stolika. Kuroko obserwował go, gdy zdejmował płaszcz i przewieszał go przez oparcie.
    Haizaki uśmiechał się lekko, podchodząc do baru. Stanął obok Kuroko, plecami do klienta, i zabrał od niego szklaneczkę z kawą. Upił jej łyk, patrząc w błękitne oczy Tetsuyi.
–    Czy ten facet często tu przychodzi?- zapytał. Tetsuya spojrzał na niego niepewnie i skinął powoli głową.
–    To stały klient – szepnął.
–    I oby tak pozostało – powiedział Haizaki.- To Akashi Seijuurou, właściciel jednej z najważniejszych firm handlowych w całej pieprzonej Japonii i partner biznesowy mojego starszego brata. Ma się tutaj czuć jak w raju, zrozumiano?
–    Oczywiście.
–    Możesz dalej tu pracować, jeśli ci na tym zależy – mruknął Shougo.- Ile za godzinę dawał ci Genta?
–    Tysiąc – odparł Kuroko.
–    To chujowo mało, jak dla baristy – zauważył Haizaki.
–    Nie jestem baristą, dopiero planuję iść na kursy.
–    No to masz motywację. Jak skończysz kursy, dam ci dwa tysiące na godzinę, więcej się nie spodziewaj.
    Kuroko przełknął nerwowo ślinę, patrząc uważnie na Shougo. Trzysta jenów więcej od jego stawki godzinowej było jak prawdziwa gwiazdka z nieba, zwłaszcza w jego kiepskiej sytuacji. A jeśli do tego doliczyć uwolnienie się z ohydnych łap Genty...
    Pytanie tylko jak od teraz będzie wyglądała jego praca. Jakby nie patrzeć, on i jego koledzy będą mieli teraz do czynienia z prawdziwą yakuzą, której szef samym wyglądem dawał do zrozumienia, że wystarczy jeden niewłaściwy krok, by skończyć gorzej niż szczur w ścieku. Nie było mowy, by Haizaki chciał dać mu tak dużą podwyżkę jedynie za fakt posiadania papierka baristy.
–    Dziękuję za pana propozycję – powiedział w końcu.- Z chęcią ją przyjmę.
–    No.- Haizaki spojrzał na niego z góry.- Mądry chłopak. A teraz powiedz mi, czy masz zapasowy klucz do biura Genty?
–    Nie, Genta-san ma go zawsze przy sobie – odparł błękitnowłosy.
–    Seto.- Haizaki przywołał do siebie jednego ze swoich kompanów.- Zajmij się tym. Tylko cicho. Żeby nie niepokoić naszego drogiego klienta.
    Mężczyzna o ciemnych włosach i nieco ospałym spojrzeniu, udał się posłusznie do przejścia dla personelu. Shougo zerknął kątem oka na Akashiego, do którego Momoi podeszła z menu. Następnie dopił swoją cafe fredolo i odłożył szklankę.
–    Przyjmując, że do tej pory to ty rządziłeś tutaj pod nieobecność Genty, zobowiązuję cię do pilnowania swoich kolegów – powiedział.- Nie wiem czy kiedykolwiek wspólnymi siłami orżnęliście tego grubasa, ale ja sobie kradzieży nie życzę. Zbędnych gróźb rzucać nie muszę, prawda?
    Kuroko skinął głową w odpowiedzi. Co prawda cisnęły mu się na usta słowa obrony dla pracowników restauracji Yokozuma, ale wolał się powstrzymać. Nie musiał zapewniać Haizakiego, że żaden z nich do tej pory nie okradł Genty, nawet jeśli mieli przerażającą sytuację finansową. Może i mieli sporo problemów na głowie, ale złodziejami na pewno nie byli.
–    Chcę mieć twoje dane, adres i numer telefonu – mówił dalej Haizaki.- Dopóki nie znajdę odpowiedniego menadżera do tej dziury, będziesz zajmował się tu porządkiem. Jeśli coś się spierdoli, ty za to odpowiesz, zrozumiałeś?
–    Tak – odparł cicho Kuroko, przełykając nerwowo ślinę.
–    Postaram się jak najszybciej przysłać do was kogoś z moich zaufanych ludzi.- Haizaki poprawił na sobie kurtkę.- Lepiej mnie nie zawiedź, Tetsuya.
    Czarnowłosy minął go i zniknął za drzwiami dla personelu. Momoi wracała już od stolika Akashiego, a kiedy dostrzegła, że Haizaki zostawił Kuroko samego, podeszła do niego pospiesznie.
–    Wszystko w porządku, Tetsu-kun?
–    Jest tak, jak zawsze – mruknął z westchnieniem Kuroko.- Zostałem obarczony dużą odpowiedzialnością, przynajmniej dopóki nie przyślą nam menadżera.
    Momoi spojrzała na niego wielkimi oczami, powoli odkładając menu.
–    Menadżer w restauracji Yokozuma, wierzyć się nie chce..- mruknęła.- Pójdę zanieść zamówienie Kagamiemu-kun, a ty zrób w tym czasie „bardzo mocne espresso”.
–    Jasne.- Kuroko uśmiechnął się do niej słabo.- Jak tylko wyjdą, to idź do domu, Momoi-san. I tym razem nie będę wysłuchiwał twojego upartego „jeszcze pół godzinki”.
–    Bałam się zostawić was tu samych...- mruknęła cicho.
–    Nie obraź się, ale bez ciebie i tak byłoby mniej nerwów – odparł cicho Tetsuya, spoglądając na przejście na korytarz.- Idź zanieść to zamówienie. Ten cały Haizaki życzy sobie, żeby traktować Akashiego-san jak króla.
–    Akashi-san? Oh! Klient! Ok, już idę!
    Kuroko westchnął ciężko, zabierając się za przygotowanie kawy. O dziwo dopiero teraz, kiedy napięcie nieco zelżało, jego dłonie zaczęły delikatnie drżeć. Niemal z przerażeniem patrzył, jak trzęsą one filiżanką, gdy przenosił ją na spodek. Zdecydowanie wolał, by nikt tego nie zauważył, dlatego po chwili namysłu chwycił niewielką tacę i położył na niej kawę. Trzymając ją obiema dłońmi, ruszył do stolika Akashiego.
–    Proszę nam wybaczyć to zamieszanie – powiedział, siląc się na uśmiech.- Mam nadzieję, że nie czuje się pan zgorszony.
–    Nie, absolutnie – odparł spokojnie czerwonowłosy, chwytając ostrożnie za filiżankę, jednak nie podnosząc jej jeszcze do ust.- Nie ukrywam jednak, że jestem dość zaskoczony tą nagłą zmianą właściciela.
–    Genta-san niespodziewanie wyjechał – mruknął Kuroko.- Nie wiadomo, czy wróci, ale restauracja na pewno zostanie.
–    Nowy właściciel planuje zmienić personel?
–    Nie.- Tetsuya pokręcił przecząco głową.- Przynajmniej póki co się na to nie zanosi.
–    Przyniosłem panu numer do mojego znajomego – powiedział Akashi, a następnie upił łyk kawy.- Tego, który prowadzi kursy dla przyszłych baristów. Poinformowałem go już, że będzie pan wkrótce dzwonił. Oczywiście, nie musi się pan od razu na nie decydować. Uda się pan tam, kiedy tylko zechce.
–    Bardzo dziękuję.- Kuroko spojrzał na niego z wdzięcznością, kiedy czerwonowłosy wyjął z kieszeni płaszcza niewielką, złożoną w pół kartkę, i podał mu ją do ręki.- Na pewno niedługo do niego zadzwonię. Trochę o tym myślałem, i jestem pewien, że chcę zaryzykować. Czy mogę się panu jakoś odwdzięczyć?
    Akashi spojrzał na niego, otwierając usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie odezwał się. Siedział tak przez chwilę, następnie zaś odchrząknął cicho, odwracając głowę.
–    Przeczytałem niedawno „Pokój Naomi” - powiedział.- Rzeczywiście, miał pan rację, książka była nad wyraz interesująca. Mniemam, że ma pan całkiem dobry gust, jeśli chodzi o literaturę. Może więc poleci mi pan coś ciekawego?
    Jeszcze zanim Akashi skończył mówić, na ustach Kuroko wykwitł uśmiech. Rozumiał, że ten bogaty biznesmen nie miał dużej możliwości w wyborze sposobu, w jaki Tetsuya mógłby odwdzięczyć się za jego pomoc. Błękitnowłosego cieszyło jednak, że Akashi postanowił go nie ignorować.
–    Nie wiem, czy mam podobny gust do pana, ale mogę się postarać coś polecić – powiedział.- Lubi pan jakiś konkretny gatunek?
–    Przeważnie czytam horrory i kryminały – odparł Akashi, uśmiechając się delikatnie.- Lubię zarówno te „zwyczajne”, jak i te wyróżniające się pośród stereotypowych fabuł.
–    Hmm... W takim razie może coś z tej drugiej półki. „Nikt naprawdę” Jamesa Herberta. Opowiada o mężczyźnie, który posiada zdolność opuszczania własnego ciała i wędrowania w postaci duszy. Pewnego razu, gdy wrócił z takiej wyprawy, okazało się, że został zamordowany. Podejrzewa, że padł ofiarą seryjnego mordercy, dlatego rozpoczyna śledztwo. Więcej nie zdradzę.- Kuroko uśmiechnął się lekko.
–    Zapytam o tę książkę w bibliotece – zapewnił Akashi, patrząc gdzieś za Tetsuyę. Błękitnowłosy odwrócił się, również tam spoglądając – to Momoi szła w ich kierunku z tacą, na której ułożyła talerze i sztućce.
–    Będę wracał do pracy – powiedział pospiesznie Kuroko.- Życzę panu smacznego. I jeszcze raz dziękuję za numer.
    Ukłoniwszy się lekko, oddalił się od jego stolika i wrócił za bar, przy okazji zerkając na korytarz. Widząc, że drzwi biura Szefa są zamknięte, a wokół nikogo nie było, przeszedł do części dla personelu i wszedł do kuchni.
–    Poszli?- zapytał szeptem Kagamiego, zaraz po tym jak upewnił się, że są tu tylko oni trzej, wraz z pomocnikiem Sakuraiem.
–    Ta, wyszli przez zaplecze – mruknął Taiga.- Ale się, kurwa, porobiło. Co temu Gencie odbiło? Przecież zachowywał się normalnie! Już nieraz wyjeżdżał w sprawach biznesowych i zawsze wracał, nigdy nie wyglądał na człowieka siedzącego po uszy w gównie... A teraz nagle okazuje się, że miał na pieńku z mafią i zniknął.
–    Nie tylko ty jesteś zdziwiony – westchnął Kuroko, przechadzając się nerwowo po kuchni.- Myślisz, że wróci?
–    Wiem, że nie ocenia się ludzi po wyglądzie, ale patrząc na tego całego Haizakiego, to sądzę, że nawet jeśli Genta wróci, to nie na długo.- Kagami skrzywił się, odkładając patelnię do dużego zlewu.- O ile już go nie sprzątnęli. Równie dobrze mogą nam wciskać kit, że niby zniknął, a kto wie, czy nie kopnął już w kalendarz.
–    Oby nie.- Tetsuya skrzyżował ręce na piersiach, opierając się biodrem o blat lady.- Jak właściciel bloku zauważy jego nieobecność, od razu dobierze się do mojego czynszu. Chcę iść na kurs baristy, bo Haizaki powiedział, że da mi podwyżkę, jak zrobię dyplom. Ale jeśli dam teraz na kurs, a właściciel podwyższy mi czynsz, to będę udupiony. Nie mam przesadnie wielu oszczędności, nie starczą mi na życie.
–    Mnie to mówisz?- Kagami uśmiechnął się do niego lekko.
–    Wybacz...- westchnął Tetsuya.- Tobie jest zdecydowanie gorzej.
–    Nie aż tak.- Wzruszył ramionami.- Na mnie przynajmniej nie uwziął się Szef. Dobrze chociaż, że od niego odpoczniesz.
–    Racja.- Kuroko pokiwał wolno głową.- Ale mam dziwne wrażenie, że wkrótce paradoksalnie zacznie mi go brakować.
    Kagami westchnął ciężko, nie odpowiadając mu. Chwycił za małą gąbkę i wziął się za zmywanie. Kuroko po dłuższej chwili także wziął się do pracy, wrócił za bar i rozejrzał się za zajęciem dla siebie. Momoi uśmiechnęła się do niego delikatnie, wymieniając rolkę paragonu w kasie.
    Tetsuya wziął do ręki ręcznik i zaczął polerować sztućce, choć te i tak błyszczały już jak lustro. W myślach przygotowywał się do następnego dnia, starając się zachować tylko te pozytywne wyobrażenia.
    Kolejny dzień dobiegał końca. Jednak był to pierwszy raz, kiedy jutro stało się dla Kuroko tak niepewne.

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. 1) 'kiedy siedział naprzeciwko mężczyzny o czarnych dredach' -> z czarnymi dredami
      2) 'Jego kompani rozeszli się, każdy stał w innym miejscu i wzrokiem kontemplował każdy kąt, najmniejszy kurz.' -> najmniejszy pyłek kurzu. Sam kurz jest niepoliczalny, dlatego brzmi to nieco dziwnie.
      3) 'Trząsł się znacznie, zabieganym spojrzeniem dużych, orzechowych oczu, błądząc wokół po wrogach.' -> spojrzenie takie zapracowane i zabiegane, to tu musi skoczyć, to tam, zero wytchnienia normalnie xd
      Rozbieganym, jak już.
      4) 'Chłopak sądził, że czerwonowłosy od razu wyczuł zagrożenie i oddali się.' -> wyczuje, nie wyczuł. Bo inaczej czasy mi zgrzytają z lekka.
      5) 'Trzysta jenów więcej do jego stawki godzinowej było jak prawdziwa gwiazdka z nieba' -> od, nie do.
      6) Jakby nie patrzeć, on i jego koledzy będą mieli teraz do czynienia z prawdziwą yakuzą, której szef samym wyglądem daje do zrozumienia, że wystarczy jeden niewłaściwy krok, by skończyć gorzej niż szczur w ścieku. -> dawał to zrozumienia (mieszasz czasy).
      Ok, z błędów to tyle.
      Co do samej treści, to miałam spore problemu z tym rozdziałem, ale nie z powodu jego samego, tylko dlatego, bo w trakcie czytania strasznie mnie zaczął nakuriwać łeb. Ale uznałam, że skomentuję od razu, bo jak zostawię to sobie na później, to zapomnę, o czym chciałam napisać.

      Spodziewałam się, że wydarzenia potoczą się nieco inaczej, tzn. miałam cichą nadzieję, że Haizaki nie pozna Akasza i coś tam coś tam zrobi, a Akasz zaprezentuje swoje zajebiste umiejętności walki, a Tetsu zrozumie, że niczego o nim tak naprawdę nie wiedział, ale jednoczęsnie będzie nim bardzo zauroczony... No i tak. Khe, khe xd Ale wiem, już wcześniej wiedziałam, że to nierealny schemat fabuły xd
      Caffe feloroi? Feroldino? Pendolino? Pierwsze słyszę xd Szacun, że Tetsu umiał to zrobić, ale przecież to Tetsu, więc yo~
      Ale powiem Ci, że lubię Twojego Haizakiego. Tzn. ja go lubię w sumie zawsze, nawet jako skurwiela, to jednak z tych postaci, która niezależnie jak przedstawiona zawsze będzie mi się podobać. No dobra, prawie zawsze xd
      Podwyżka to w sumie miły gest (tylko ciekawe czy będzie okupiony *żyje nadzieją, że Haizaki zgwałci Tetsu*).
      No i Akasz, król i władca, ma się czuć jak w raju. ON SIĘ JUZ CZUJE, BO PRZECIEŻ TETSU TU JEST XD

      'Trochę o tym myślałem, i jestem pewien, że chcę zaryzykować. Czy mogę się panu jakoś odwdzięczyć?'
      TAK, MOŻESZ I CLD JUŻ WIE JAK XD WYSKAKUJ Z CIUCHÓW, A AKASZ NA PEWNO SIĘ TOBĄ ODPOWIEDNIO ZAJMIE W RAMACH PODZIĘKOWAŃ XD

      Aaaaa, więc to do tego była Ci ta książka potrzeba *zagadka rozwiązana* Jakoś dziwnie mi wyobrażać sobie Akasza, który czyta coś takiego z tym jego chłodnym, realistycznym podejściem... Boże, zaczęłam wyobrażac sobie takiego Akasza-duszka, który wychodzi ze swojego ciała i lata pod niebem, po czym wjebuje się w kadłub samolotu... Duszkowy-samolot, o boże. Chyba źle ze mną, głowa mi pękła i mózg wypłynął od tego bólu...
      Idę się położyć i umierać w spokoju.

      Weny~!

      Usuń
    2. Błędy poprawione, dziękować ~
      Nie mam co tu za bardzo komentować, bo i twój komentarz krótszy nic zwykle, także no... no dziękuję za niego xD

      Usuń
  2. Łooo... jak na końcówce grozą powiało. Takie moje odczucie. Rozdział zniewalająco świetny. Czekamy i czekamy na resztę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ;____; Z końcówką jak zawsze miałam problem, cieszę się, że się podobało!
      I dziękuję, jak zawsze, za komentarz! ^^ Do następnego! :D

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Kurde, nie przewidziałam tego :v ALE DOBRZE WYCZUŁAM, ŻE POJAWI SIĘ AKASZ *^*
      Rozdział był genialny. Był po prostu super. Nie wiem, jakoś tak specyficznie mi się spodobał. Jak zwykle genialnie się czytało, a sama treść odwróciła moją uwagę od jakichkolwiek błędów (o ile były, bo nie pamiętam, za bardzo skupiłam się na fabule ;___;)
      Coś wyczuwam, że Kuroko nie ma teraz nic innego do zrobienia, jak udać się na tego baristę. No, mam też nadzieję, że w przyszłych rozdziałach wrócimy może trochę do krwawej masakry, na co chyba dyskretnie się zanosi, bo wątpię, aby Akashi puścił wszystkich tych ludzi cało. Kto wie? Może Akashi dąży do tego, by kawiarnia upadła? Bo wtedy Kuroko udałby się do niego na pomoc... *lenny face* Nigdy nic nie wiadomo - w końcu to niesamowite opowiadanie Yuuki-san *o* Tutaj wszystko może się zdarzyć XD Wszyyyystkoooo...
      Kurde, jestem ciekawa i to cholernie bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. Muszę wiedzieć, no muszę!!! Eh, znów muszę się trochę uspokoić, za dużo emocji na raz ;x Oceniam ten (jak i każdy) rozdział Cierni na 10/10. Oceniam również z wyprzedzeniem najbliższe 3 rozdziały 10/10. Polecam, Magdalena Gessler.
      *biegnie jak do BT z uśmiechem na twarzy i do tego w zwolnionym tempie, a za nią pojawia się piękna, gejowska tęcza*

      Usuń
    2. Widzę, że bardzo tęsknicie za krwawymi masakrami... xD
      A Yuuki nie ma czasu ich napisać ;_; No nic, mam nadzieję, że mi wybaczycie xD
      Ostatnio nie mam czasu i weny na odpisywanie na komentarze, gome ;_;
      Dziękuję za miłe słowa i w ogóle za cały komentarz ;_;
      Pozdrawiam chłodniusio, przez te upały ^^

      Usuń
  4. *wyłączone neonowe napisy*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział dużo się dzieje a kiedy będzie z perspektywy Akashiego?

    OdpowiedzUsuń
  6. TEN ROZDZIAŁ BYŁ PO PROSTU GENIALNY! *^*
    Matko, ten klimat! <3
    Bardzo fajnie się akcja rozwinęła, coś wisiało w powietrzu i do samiutkiego końca nie przestało wisieć. Fakt, że nie było w ogóle przemocy fizycznej, tylko takie, no... po prostu czuć było tę gangste *-*
    Wszystko co się wydarzyło w tym rozdziale było najzwyczajniej w świecie I-D-E-A-L-N-E ^o^
    Haizaki wydawał się takim dość mimo wszystko dobrym złym gangsterem, nie do końca o to mi chodzi,ech, wydaję mi się, że troszku zmniejszyłaś Haizakiemu temperament i to wyszło całej akcji na dobre, coś w tym stylu mam na myśli w każdym razie ,-,
    Krótka pogadanka Kuroko z Akashim. To było takie yay! ;^;
    Wszystko mi się podobało, po prostu mi się mega podobało <3
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział
    i ''Oby wena była z tobą, Yuuki-SAMA~! ^O^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! *-* Dziękuję bardzo za tak miłe słowa! ^^
      I tak, dobrze Ci się wydaje - charakter Haizakiego jest trochę łagodniejszy niż w anime : D Bo przecież normalnie Shougo by się nie przejmował Akashim xD Zwłaszcza, że to nie jego wspólnik, tylko jego brata xD A szczerze wątpię, żeby Shougo dogadywał się ze swoim bratem ._. xD
      Dziękuję bardzo za komentarz! ^^ Pozdrawiam cieplusio, lub chłodniusio, zależy od pogody u Ciebie :D

      Usuń
  7. Wo, mój pierwszy komentarz. No to lecim.

    "...jego dłonie zaczęły delikatnie drżeń" delikatnie drżeĆ :>
    "...szła w ich kierunku z tacą, na której ułożyła talerze sztućce." zjadło Ci "i" po talerzach
    Oksy, więcej nie znalazłam.

    DLACZEGO TAK ZAJEBIŚCIE PISZESZ?! ;_; DLACZEGOOOOO?
    Dopiero niedawno odkryłam Twojego bloga, już siedzę po uszy zaczytana we wszystkie opowiadania. A "Ciernie" to kocham najbardziej (głównie dlatego, że AkaKuro, ale cii~)
    Jest napięcie! Jest mafia! No po prostu... KOOOOOOCHAAAAAAM <3 ewidentnie za mocno kocham, ale co ja poradzę? Nawet rola Haizakiego mi się podoba, chociaż tego typa niezbyt trawię .-.
    Dobra, przestaję słodzić .-. jeszcze próchnicy dostaniesz, czy coś. I sorka za powalony komentarz, ale mało z krzesła nie spadłam, jak w końcu zobaczyłam szósty rozdział...
    Niech dobra wena ma Cię w opiece~! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za wskazanie błędów! ^^
      Witam nową czytelniczkę : D Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej! ^^ Chociaż trafiłaś akurat na przerwę w pisaniu, to i tak żyję i kontaktuję się z czytelnikami za pomocą komentarzy xD
      Cieszę się ogromnie, że "Ciernie" przypadły Ci do gustu *3*
      Dziękuję bardzo za Twój komentarz! ^^
      Pozdrawiam cieplusio :D

      Usuń
  8. Dosłownie obgryzałam paznokcie ze stresu xD.
    Zbyt bardzo się wczuwam w opowiadania... *westchnięcie*. A to jeszcze AkaKuro, to już wgl :3.
    Argh, nawet nie wiem co napisać ;-;. Wena na komentarze mi się kompletnie skończyła~

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń