Jesienny spacer


Czytelnik x Takao
Jesienny spacer


            Przygryzam wargę i drepczę w miejscu ze wzrokiem wbitym w moje stopy. Na dworze jest zimno, od północy wieje mroźny wiatr, a ja myślę o tym, że nie powinienem był zakładać kurtki: z nerwów jest mi tak cholernie gorąco, że mam wrażenie, jakbym płonął od wewnątrz.
            Jak długo jedzie ten głupi autobus? Stoję tutaj już chyba od czterdziestu minut!
            Kopię lekko leżący obok mojej stopy kamyk i spoglądam na ulicę, szukając wzrokiem autobusu z odpowiednim numerem, który wryłem sobie do umysłu jak niemowlę słowo „mama”. Mija kilka sekund, nim zdaję sobie sprawę z tego, że nadjechał. Wytrzeszczam oczy, jak skończony debil.
            Nie...błagam, jeszcze nie! Muszę...muszę się jakoś przygotować! Nie mogę tak od razu, tak po prostu...nie jestem jeszcze gotowy, żeby...!
-         Cześć – powiedziała, stając przede mną i uśmiechając się delikatnie, nerwowo.
Zatkało mnie. Wyglądała pięknie, patrząc na mnie nieśmiało zza rzęs, ubrana w kurtkę i
czapkę, uśmiechając się. Była dla mnie perfekcyjna: jej wzrost, jej oczy, jej włosy, jej charakter, jej osobowość, jej pasje.
To wszystko tak bardzo kocham.
-         Cześć – bąkam sztywno i znów zagryzam wargę. Podać jej rękę? Skinąć głową? Pocałować w policzek? Co mam zrobić, do cholery?!
Staje się to, czego obawiałem się, odkąd zgodziła się ze mną spotkać: nastaje niezręczna
cisza, żadne z nas nie wie, co powiedzieć. W sumie nic dziwnego. To pierwszy raz, kiedy odważyłem się ją zaprosić. Ludzie mają mnie wesołego, pogodnego, i otwartego człowieka, ale jeśli chodzi o nią...
            Cholera, stresuję się jak wariat...
Kiedy w zeszłą środę wyznałem jej miłość, dałem jej czas do namysłu. Sądziłem, że
będę długo czekał, bo kobiety mają w zwyczaju trzymać w niepewności bardzo długo. Byłem gotów czekać nawet miesiąc. W końcu kochałem ją ot tak dawna...poczekanie choćby następnego roku nie stanowiłoby dla mnie problemu.
Ale, oczywiście, pod warunkiem, że nadal bym ją widywał...
I nagle wczoraj zadzwoniła do mnie i usłyszałem słowa, które zatrzęsły całym moim
światem.
„Ja też coś do ciebie czuję. Wcześniej chyba nie zwracałam na to zbytniej uwagi,
ale...eh...myślę, że możemy spróbować. Chciałabym spróbować”.
Ze szczęścia niemalże zdemolowałem swój pokój.
-         T-Takao...?- Spojrzała na mnie niepewnie, ale nic dziwnego: założę się, że wyglądałem teraz jak idiota.
Wystarczyło, że wypowiedziała moje imię...
-         Tak?- Zamrugałem szybko, wpatrując się w jej oczy.
-         Wszystko...no, wiesz...wszystko ok?
-         Tak, tak.- Pokiwałem szybko głową.- Jest ok. Cieszę się, że przyjechałaś... To może...uhm...idziemy na spacer, czy coś?
Świetnie. Proszę o 100 punktów dla tego pana za wykazanie się niesamowitą
kreatywnością i talentem do wypowiadania się. No i za dykcję.
-         Jasne.- Skinęła głową i uśmiechnęła się, wsuwając dłonie do kieszeni kurtki.
Przygryzłem wargę, wgapiając się w jej szyję. Wyobraziłem sobie zaróżowiony punkcik
na niej, który ewentualnie mógłby pojawić się tam tego dnia...
Nagle parsknęła cicho śmiechem i, kręcąc głową, spojrzała w inną stronę. Zaczerwieniłem
się, kiedy zapięła kurtkę po samą szyję.
-         Uhm...- Chciałem przeprosić, ale minęła mnie z uśmiechem i zaczęła iść w kierunku parku.
-         Park to chyba dobre miejsce na spacer, co?
Pokiwałem głową, powstrzymując się od wymierzenia sobie policzka i poszedłem za
nią. Jej chód był zupełnie zwyczajny, nie było w nim nic kuszącego czy prowokującego, jednak...
Przestań, Bakao! Przywołuję cię do porządku! Pamiętaj, co ci doradził Shin-chan, on cię
zna najlepiej, przewidział to wszystko! Nie czas teraz myśleć o seksownych tańcach w samej bieliźnie, kiedy...
Dotarliśmy do serca parku. Patrzyłem jak siada na ławce, a potem spogląda na mnie z
oczekiwaniem. Zbliżyłem się powoli, nabierając głębokiego oddechu i zająłem miejsce obok niej.
-         Sorry, że jestem dzisiaj jakiś taki...- zacząłem niezręcznie, wymachując nerwowo dłońmi.
-         Nie szkodzi – Uśmiechnęła się, rumieniąc delikatnie.- Ja też się denerwuję. Tylko mniej daję to po sobie poznać.
Droczyła się ze mną. Widziałem to wyraźnie. Ten charakterystyczny błysk w oku, ten
zawadiacki uśmieszek.
Zwilżyłem wargi, szczerząc się jak idiota. Pokręciłem głową, sam nie wiedząc co
powiedzieć.
-         No to z czego się urwałaś, panno wagarowiczko?- zapytałem, starając się rozluźnić.
-         Z dwóch angielskich – odparła i roześmiała się lekko.- Do you want to punish me?
-         Well, I can do that.- Przygryzłem wargę. Cholera, kusi mnie...
-         Hmm...how?- Teraz to ona przygryzł wargę, uśmiechając się. Usiadła z jedną nogą zgiętą w kolanie, opartą na ławce, położyła dłonie na zimnych deskach.
-         I can...give you a discipline lesson?- Zmarszczyłem brwi, sam nie wiedząc, czy mówię to poprawnie. Mieszało mi się w głowie od intensywnego koloru jej oczu.
-         So...what do you want to do?- zapytała cicho, jej uśmiech gasnął powoli, a jego miejsce zastępował poważny wyraz twarzy. Widziałem, że spogląda na moje usta, a potem wraca spojrzeniem do oczu. Znów przygryzła wargę, zarumieniła się.
Poczułem, że zalewa mnie fala gorąca.
-         I wanna...kiss you – szepnąłem, wpatrując się w jej wargi.
Kiedy ponownie spotkaliśmy się wzrokiem, widziałem w nich potwierdzenie. Serce biło
mi jak oszalałe, kiedy pochylałem się nad nią powoli.
Widziałem, jak powoli zamyka oczy, jak wysuwa podbródek. Sapnąłem cicho, nie
wierząc własnym oczom. Chciałem zawyć ze szczęścia, rozpłakać się, przytulić ją do siebie mocno i całować aż do późnej nocy.
A potem poczułem jej miękkie wargi, poczułem eksplozję smaków i uczuć. Natychmiast
przysunąłem się bliżej, chwytając delikatnie dłonią jej twarz, usłyszałem cichy jęk, ale nie próbowała mnie powstrzymać. Zacisnąłem powieki, skubiąc jej wargi, wydając ten zawsze mnie irytujący dźwięk, który teraz stał się muzyką dla moich uszu. Serce waliło mi jak młot o kowadło, czułem narastające podniecenie.
Objęła mnie. Miałem wrażenie, jakbym zanurzał się w fantastycznym świecie, w którym
nie ma zła, nie ma problemów, gdzie wszystko jest do bólu piękne i idealne. Trzymałem w ramionach niezwykły skarb, tak kruchy i delikatny, cenniejszy niż cokolwiek do tej pory.
Kiedy wsunęła dłoń w moje włosy i przycisnęła mnie do siebie, jęknąłem głośno. Wpiłem
się w jej usta, wsunąłem do nich język, poddałem się tej pieszczocie, zapominając, że przecież jesteśmy w miejscu publicznym, nie wypadało nam...
Przytuliłem ją do siebie, objąłem z całych sił i westchnąłem. Powoli oderwaliśmy się od
siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy, jakby zaskoczeni.
-         To...było całkiem szalone.- Zaśmiała się, jednak nie wypuszczał mnie z objęć.- Nie sądziłam, że aż tak dobrze całujesz.
-         Ja...- Poczułem wypieki na twarzy.- Oh, rany, ot tak dawna marzyłem o tym...znaczy, myślałem o tym...eh, chciałem tylko...
Zamknąłem się, kiedy znów mnie pocałowała. Krótko, ale z uczuciem. Odsunęła się
powoli, jakby z namysłem i uśmiechnęła do mnie.
-         No przecież jesteśmy parą, nie?- zapytała, mrugając do mnie okiem.
-         Eh...- Bardziej jęknąłem, niż westchnąłem.- Kocham cię, wiesz?
-         Wiem.- Pokiwała głową z łagodnym uśmiechem na twarzy.- Ja ciebie też.
Oparłem czoło o jej ramię i zamknąłem oczy. Wdychałem jej przyjemny zapach,
wiedząc, że będzie towarzyszył mi aż do następnego spotkania. Było mi tak dobrze, jak jeszcze nigdy dotąd. Poczułem dłoń na moich włosach, która powoli przeczesywała je. Miałem ochotę wręcz zamruczeć.
-         O czym teraz myślisz?- zapytała cicho.
-         Nie myślę – westchnąłem.- Po prostu...cieszę się, że tu jestem.
-         Ja też się cieszę.- Pocałowała mnie lekko w skroń.- To zabawne, że jedna taka chwila może tak bardzo odmienić czyjś świat, prawda?
Spojrzałem na nią uważnie, ale dostrzegłszy, że nie mówi tego z żalem, czy złością,
skinąłem powoli głową. Zamknąłem oczy i znów ją pocałowałem – po prostu złączyliśmy wargi, na jedną, krótką chwilę, ale dla mnie i tak to było wiecznością.
Siedzieliśmy na ławce w ciemniejącym parku, obejmując się i milcząc. Mroźny wiatr
rozwiewał nasze włosy i szeleścił jesiennymi liśćmi, gwiżdżąc nieznaną nam pieśń o nadchodzących chwilach.
Ale my i tak czuliśmy jedynie swoją bliskość i ciche bicie uspokojonych serc. I choćby
wiał najzimniejszy wiatr, chłodzący nasze ciała, żaden nie będzie w stanie ostudzić naszych uczuć.



7 komentarzy:

  1. OMFG, TAKIE UROCZE!
    I dobrze, że nie seksy, bo Takao może sypiać tylko z Shin-chanem XD
    Czekam na Czytelnik x Himuro!
    i zapraszam do siebie z nadzieją, że mnie za to nie zabijesz xD
    http://shidare-tenshi.blogspot.be/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^^ Tak, też uważam, że Takao only x Shin-chan xD
      Adresik już w zakładce, na pewno poczytam :3

      Usuń
  2. Kawaii~

    Co do seksów... Tylko MidoTakałka xD
    Też czekam na Himu <3
    Masz w planach Atsushiego?

    Yew S.

    P.S. Kiedy planujesz kolejną Kocimiętkę? <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Muraś, oczywiście, jest w planach, nawet zaczęłam pisać, ale nie jestem pewna, czy taka wersja będzie dobra... Murasakibara to jedna z tych postaci, którą ciężko mi postawić na miejscu głównego bohatera :c
      Jeśli chodzi o "Kocimiętkę", mam już plan na drugi rozdział, ale nie pisałam, bo nikt nic nie pisał ^^" Dopiero dziś się dowiedziałam, że jednak ktoś te przeczytał xD
      Zacznę więc pisać przy odrobinie czasu :)

      Usuń
  3. So sweet and cute :) I jednak jesteś co oznacza, że nas kochasz :) Jak miło :) Życzę weny i czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kawai :3 Czytając z perspektywy chłopaka jakoś lepiej to odebrałam, niż dziewczyny :P

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń