Nie
mam pojęcia, o co chodziło Aominecchiemu, ale od pewnego czasu
ciągle ciskał mi nieprzyjemne spojrzenia, dokuczał mi i w ogóle
zachowywał się, jakby bardzo mnie nie lubił.
Na
przykład kilka dni temu…
- Uaa!
Co to za ohydna plama na moim ręczniku?!- wykrzyknąłem, patrząc z
przerażeniem na mój bielusieńki ręcznik, którego szpeciła
podejrzanie wyglądająca brązowa plama.
- Ah,
to twój ręcznik?- mruknął Aominecchi, patrząc na mnie
obojętnie.- Sorry, w toalecie zabrakło papieru, i jakoś tak
nawinął mi się pod rękę…
-
CO?!- pisnąłem, natychmiast odrzucając ręcznik w kąt.- W co ja
mam się teraz wytrzeć?! W ogóle… weź to i wypierz!
- Idź
na dwór, wiatr cię sam osuszy.- Aominecchi machnął ręką,
wychodząc z szatni.
Innego
razu natomiast…
- Co
to takiego?- zapytał Aominecchi, kiedy wyszliśmy spod prysznica i,
stojąc przy swojej szafce z ręcznikiem owiniętym wokół pasa,
wyciągałem z torby odżywkę do włosów.
-
Odżywka do włosów, nadaje im delikatny połysk – wytłumaczyłem
z uśmiechem.- Muszę ją stosować, no wiesz, praca, zwłaszcza, że
jutro mam sesję.
-
Ahaa.- Aominecchi pokiwał głową.- Ah, tutaj sobie nie posmarowałeś
– powiedział, muskając mnie palcem w głowę, nieco ponad uchem.
- Eh?-
Posmarowałem to miejsce.- Trochę głupio tak bez lustra, to przez
to…
- Daj,
posmaruję ci – zaoferował się.
-
Dziękuję, Aominecchi!- Podałem mu butelkę.
I to
był jeden z największych błędów w moim życiu. Aominecchi
odkręcił nakrętkę i wylał na moje włosy dosłownie całą
zawartość pojemnika.
-
Aominecchi, nie!- wrzasnąłem, spanikowany, szybko się od niego
odsuwając.- Nie, nie, nie, Aominecchi, coś ty zrobił?! Za dużo,
za dużo, stanowczo za dużo!
-
Tsk!- Aominecchi rzucił butelką o szafki i zabrał swoje rzeczy,
przenosząc się na drugi koniec szatni.- Chciałem pomóc, a ten
jeszcze mną gardzi…
- Nie,
przepraszam, Aominecchi, nie chciałem cię…- jęknąłem cicho,
szybko przebierając dłońmi między włosami i próbując jakoś
pozbyć się odżywki.
Nie
miałem innego wyjścia, musiałem wrócić pod prysznic i wyszorować
włosy jeszcze raz. Ale i tak to nic nie dało – przez kilka dni
błyszczały się, oklapłe, jakby były przetłuszczone. Oczywiście,
tamta sesja została odwołana, podobnie zresztą jak kilka
następnych…
Podczas
treningu Aominecchi również nie dawał mi żyć. Można powiedzieć,
że z tym było wręcz najgorzej.
-
Kise, dwutakt, dwutakt! O czym ty myślisz?- westchnął Aominecchi,
biorąc się pod boki.
- Eh?!
N-no przecież był dwutakt!
- Nie,
to były trzy kroki, rozumiesz, trzy! Patrz na moje palce, trzy!- To
mówiąc, pokazał jedną dłonią dwa palce, drugą zaś cztery.-
Rany, człowieku…
W
innej sytuacji zaś było…
-
Kise, powinieneś był do mnie podać.
-
Dlaczego?- Spojrzałem na niego, zaskoczony.- Przecież byłem sam
jeden pod koszem, nikogo wokół mnie, puste pole…
- Gram
dłużej od ciebie, wierz mi, powinieneś był do mnie podać.
Następnym razem mi podaj.
No i
następnym razem mu podałem.
-
Kise, co ty wyprawiasz?!- Akashi cisnął mi wściekłe spojrzenie.-
Stałeś SAM POD KOSZEM i podałeś do Aomine?! Wypłukałeś mózg
razem z tą cholerną odżywką?! Siadaj na ławkę!
Miałem
wrażenie, że się rozpłaczę. Poczłapałem smętnie do ławki,
czując złośliwe łezki w oczach, opadłem na nią bezradnie i do
końca treningu siedziałem na niej, patrząc na moich kolegów z
zazdrością, a na Aominecchiego wręcz z lekką złością.
Chociaż
cały ten czas dokuczał mi i drażnił mnie, mimo wszystko starałem
się jakoś załagodzić sytuację i zaprzyjaźnić się z nim –
koniec końców, był osobą, którą podziwiałem, to właśnie dla
niego wstąpiłem do klubu koszykówki, by móc grać razem z nim, z
moim idealnym rywalem. Dlatego też często prosiłem go o 1on1,
które miało służyć nie tylko zwyczajnej rywalizacji, ale również
zbliżeniu się do siebie.
Ale
Aominecchi za każdym razem rozgramiał mnie, nie pozwalając zdobyć
chociaż jednego punktu.
-
Jesteś strasznie słaby, Kise, nudno mi z tobą grać – westchnął,
patrząc w bok ze znudzoną miną i przecierając dłonią kark.
Wtedy,
jak to powiadają, przelała się czara.
-
Zaczekaj, Kise-kun, nie rób tego, to nie ma sensu!- powiedział
Kurokocchi, próbując powstrzymać mnie od wyważenia drzwi pokoju
trenera.
- Nie!
Odchodzę! Odchodzę i nigdy nie wrócę! Nienawidzę koszykówki,
już nigdy nie dotknę piłki!- płakałem, próbując mu się
bezskutecznie wyrwać.
-
Spokojnie, Kise-kun, powiedz dokładnie, o co chodzi, spróbuję ci
pomóc, nie zachowuj się jak dziecko!
I
wtedy, siedząc z nim w szatni i pociągając nosem, opowiedziałem
mu o wszystkim, co leżało mi na sercu i duszy.
-
Hmm…- Kurokocchi zamyślił się.- Już rozumiem, Kise-kun. Ale
uważam, że to nie jest powód, dla którego trzeba od razu
odchodzić z drużyny. Staraj się nie zwracać uwagi na Aomine-kuna,
ignoruj jego zaczepki, a zobaczysz, że samo minie.
-
N-naprawdę?- mruknąłem, wycierając mokre od łez oczy.
-
Naprawdę.- Kurokocchi skinął głową.
-
Dziękuję, Kurokocchi, kocham cię!- powiedziałem, rzucając się
na niego i niechcący przewracając go z ławki na ziemię, dodatkowo
przyduszając ciężarem własnego ciała.
W tym
właśnie momencie do szatni wszedł Aominecchi. Zatrzymał się w
progu, gapiąc na nas najpierw z zaskoczeniem, potem ze złością. A
jeszcze potem morderczo.
-
Tetsu, spłoń.- To mówiąc, a raczej warcząc, odwrócił się na
pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- O co
mu chodziło?- mruknąłem.
-
Okres dojrzewania, nie zrozumiesz – westchnął Kurokocchi, wstając
i otrzepując ubranie.- Pójdę z nim porozmawiać.
-
D-dobrze…- bąknąłem, patrząc jak wychodzi.
Przygryzłem
lekko wargę. Dlaczego Aominecchi tak się zezłościł, widząc nas
na podłodze? Przecież to normalne, że mogliśmy się na nią
przewrócić… A może…
Zasłoniłem
usta dłonią, gapiąc się szeroko otwartymi oczami na drzwi, które
przed chwilą zamknęły się za Kurokocchim.
Niemożliwe…
czyżby oni byli razem?! Zakazana miłość między kolegami z
drużyny?! Jeden nakrywa drugiego w szatni z innym facetem, który na
nim leży, i ten pierwszy myśli, że ten drugi go zdradza z tym
facetem?!
Czyżby
Aominecchi… myślał, że Kurokocchi go ze mną zdradza?
Przełknąłem
ślinę, kładąc dłoń na swojej piersi, pod którą serce biło mi
jak oszalałe. Przygryzłem wargę. A jeśli ze sobą zerwą? Przeze
mnie? Nigdy nie lubiłem, kiedy ktoś zrywał z kimś dla mnie…
Ale
nie, chwila, przecież Kurokocchi mnie nie kocha.
Zaraz…
A
może to właśnie przez to Aominecchi mi dokucza?! Jest zazdrosny o
Kurokocchiego, bo ten mu powiedział na przykład, że jestem
przystojny, i mści się na mnie?!
Oh,
rany… Zawsze miałem nadzieję, że spotka mnie jakaś fajna
przygoda, ale TAKIEJ się nie spodziewałem…
Westchnąłem
cicho, opierając się ciężko o szafki. Aominecchi… i Kurokocchi…
Dwa zupełne przeciwieństwa, a jednak połączyła ich miłość.
Zawsze marzyłem o czymś takim, ale wiedziałem, że bycie
popularnym wiąże się z konsekwencjami. Dziewczyny lubiły mnie
głównie za wygląd… w moim przypadku znalezienie sobie miłości
będzie ciężkie.
Podciągnąłem
nogi pod brodę i objąłem kolana ramionami.
Aominecchi…
i Kurokocchi? Przecież ja bardziej do niego pasowałem. Byłem
podobnego wzrostu, podobnej postury, nie byłem taki poważny, nie
rzucałem mu niemiłych docinek, jakie z powagą rzucał mu
Kurokocchi.
Może
to tylko przelotne…?
Westchnąłem,
podnosząc się i zabierając swoją torbę.
Czas
wracać do domu.
***
Następnego
dnia na treningu zjawiłem się niewyspany, w dość dziwnym
nastroju, sam nie mogąc go przypisać do żadnego konkretnego.
-
Cześć – bąknąłem, wszedłszy do szatni.
-
Cześć, Kise-chin~ Uaa, strasznie dziś wyglądasz…
-
Cześć, nodayo. Racja, fatalny wygląd.
-
Dzień dobry, Kise-kun. Wyglądasz okropnie.
-
Witaj, Kise. Ogarnij się jakoś i przygotuj do treningu.
- Uou,
co to za przystojniak?
Spojrzałem
tępo na Aominecchiego, który uśmiechał się do mnie złośliwie.
Westchnąłem, podchodząc do niego i otwierając swoją szafkę.
-
Cześć, Aominecchi – mruknąłem.- Możemy porozmawiać po
treningu?
- O
czym?
-
Jest… parę spraw, o które chcę cię zapytać.
- No
dobra.- Wzruszył ramionami.- Akashi, mogę dzisiaj poćwiczyć z
tobą?
-
Możesz – odparł nasz kapitan.- A co z Kuroko? Czyżbyście się
pokłócili?
- Nie
znam żadnego Kuroko – oznajmił dobitnie Aomine, po czym wyszedł
z szatni.
-
K-Kurokocchi?- Spojrzałem na niego pytająco, podobnie zresztą jak
i reszta.
-
Spokojnie, panuję nad sytuacją.
-
Właśnie widzę – mruknął Akashi.- Pospieszcie się, i na
boisko!
- Tak
jest!
Patrzyłem
przez długą chwilę na Kurokocchiego, ale ten nie powiedział ani
słowa. Przebrał się i podążył za resztą, kierując się do
sali gimnastycznej. Westchnąłem ciężko, po czym również do nich
dołączyłem.
Kiedy
trening się skończył, zacząłem się denerwować. Podczas ćwiczeń
Aominecchi i Kurokocchi nawet na siebie nie patrzyli, jedyne reakcje
jakie między nimi zachodziły, to kiedy Kurokocchi ciskał piłki w
stronę Aominecchiego. I nie, nie były to podania. On po prostu
chciał mu nią przywalić. Przez to ciemnoskóry był trochę nie w
humorze, gdy wszyscy braliśmy prysznic.
- Uhm…
Aominecchi?- mruknąłem, kiedy już się przebraliśmy.
-
Czego?
- To…
możemy pogadać? Na osobności.
-
Tsk.- Aominecchi skrzywił się.- No dobra.
Przełknąłem
nerwowo ślinę, po czym wyszedłem za nim z szatni. Stanęliśmy w
ciemnym korytarzu pozbawionym okien, tuż przy drzwiach prowadzących
do zamkniętego magazynu ze sprzętem do sprzątania. Przygryzłem
wargę, rozglądając się wokół siebie. Aominecchi zniknął mi z
oczu.
- Co
ty robisz?- usłyszałem jego głos.- Stoję przed tobą, głąbie.
- Ah,
p-przepraszam!- bąknąłem.- Masz taką ciemną skórę, że zlewasz
się z tą ciemnością…
- Co,
kurde…?! Mogłeś od razu mówić, że nie chcesz gadać, tylko
mnie obrażać, to bym się nie cackał i już w szatni ci
przypieprzył…!
- Nie,
nie, nie miałem nic złego na myśli, Aominecchi!- powiedziałem
szybko, unosząc dłonie w obronnym geście.- Chciałem porozmawiać,
poważnie porozmawiać!
- No
to dalej, bo nie mam czasu, jestem pracującym człowiekiem!
Przemilczałem
ten komentarz, oblizałem nerwowo usta i westchnąłem ciężko,
zaciskając pięści.
-
Aominecchi…
-
N-no?
- Czy
ty…- Przełknąłem ślinę, usłyszałem, że Aominecchi
odchrząknął.- Czy ty… Czy ty zerwałeś przeze mnie z
Kurokocchim?
Zapadła
długa cisza. Wpatrywałem się w ciemność uparcie, z bijącym
głośno sercem oczekując odpowiedzi.
-
Trochę bardziej na prawo – bąknął Aominecchi.
- Eh?
-
Stoję trochę bardziej na prawo.
- Ah!-
Obróciłem głowę nieco w prawo.
- Nie,
nie, w to drugie prawo.
Zmarszczyłem
brwi i spojrzałem w moje lewo.
-
Dobra, lepiej.- Aominecchi wziął głęboki oddech i wypuścił go
powoli.- A teraz powtórz pytanie, bo chyba źle coś usłyszałem.
-
Zerwałeś z Kurokocchim, prawda?- zapytałem.- Nie odzywacie się do
ciebie, Kurokocchi na treningu próbował cię zabić… czy to
przeze mnie? Bo nakryłeś nas w szatni? Przysięgam ci, że to było
nieporozumienie! Kurokocchi mnie pocieszał, ja po prostu rzuciłem
się na niego, tak wiesz, w podziękowaniu !
-
Poczekaj, zatrzymaj się, stop, zakaz ruchu ustami, kurde!- przerwał
mi.- O czym ty gadasz, Kise? Przecież ja i Tetsu po prostu się
pokłóciliśmy, nie zerwaliśmy ze sobą! Znaczy, tfu! My w ogóle
ze sobą nie jesteśmy! Co to za idiotyczny pomysł?! Rany,
człowieku, skończ z tymi odżywkami do włosów, bo one ci resztki
mózgu wyżerają!
- Eh?!
A-ale… ale powiedziałeś „spłoń, Tetsu”, kiedy nas
zobaczyłeś…
-
N-no… to… to co innego, takie tam… nasze p-prywatne sprawy…
-
Wiesz, ja jestem bardzo tolerancyjny, możesz mi powiedzieć, jeśli
coś między wami jest…
- Ale
między nami nic nie ma! Znaczy jest: przyjaźń, ale nic więcej!
Tetsu nie jest moim… chłopakiem. Ani tym bardziej ja jego! W ogóle
nie wyobrażam sobie, żeby Tetsu kiedykolwiek miał z kimś być,
przecież to… no, Tetsu.
- Oh…-
westchnąłem ze śmiechem.- W sumie uważam, że Kurokocchi jest
słodki i kochany, i bardzo sympatyczny i pomocny, więc…
- Tak,
tak, słyszałem już, że go kochasz – przerwał mi oschle.
- Eh?
Ah, to!- zaśmiałem się wesoło.- Nie to miałem na myśli, to było
tak pod wpływem chwili, kiedy mu się zwierzałem, że się nade mną
znęcasz! Ah, właśnie…- Wziąłem się pod boki i spojrzałem ze
złością w ciemność.- Dlaczego mi dokuczasz, Aominecchi?-
burknąłem.- Przecież na początku byłeś dla mnie miły, a potem
nagle ci się odmieniło!
- T-to
nie twoja sprawa…
- Jak
to nie moja?! Dotyczy mojej osoby, więc jest moja!- wkurzyłem się,
postępując krok naprzód i nadeptując na jakąś twardo-miękką
górkę.
Która
okazała się być stopą Aominecchiego. Chłopak jęknął cicho, i
najwyraźniej unosił nogę, żeby chwycić się za bolącą stopę,
bo pochylił się, trącając podbródkiem moją głowę, a potem…
Pocałował
mnie.
Zamarłem
w bezruchu, wytrzeszczając oczy w ciemność. Usta Aominecchiego,
choć wyglądały na twarde, tak naprawdę okazały się być miękkie
i przyjemne w dotyku. Poczułem, że rumienię się na twarzy, nie
tylko przez to, że zawstydzała mnie obecna sytuacja, ale też
dlatego, że…
Kurczę…
podobało mi się to. Aominecchi był wyższy ode mnie i właśnie to
mi się podobało – musiałem unieść głowę, by mógł mnie
pocałować, nie musiałem się schylać, nie musiałem patrzeć w
dół.
Odruchowo
rozchyliłem usta, pozwalając naszym językom spotkać się.
Odruchowo, przysięgam, że to było odruchowo, przecież nie
zrobiłbym czegoś takiego specjalnie, nie z chłopakiem! To naprawdę
był odruch!
Aominecchi
westchnął cichutko, zamruczał uroczo w moje usta, przysuwając się
do mnie i głaszcząc mnie delikatnie po policzku.
O.
Mój. Boże. Myślałem, że Aominecchi jest zwykłym zboczeńcem, i
kiedy nadarzy się okazja, zeżre w całości partnerkę ( czy
partnera ), ale okazało się, że jego pocałunki były delikatne i
pieszczotliwe, zupełnie niepodobne do jego codziennego zachowania.
No i…
Przełknąłem ślinę.
Przestań
mruczeń, do cholery.
Bo to
zaczyna mnie podniecać.
Kiedy
oderwał się ode mnie, zaczerpnąłem powietrza, którego zaczynało
mi powoli brakować. Aominecchi nie odsunął się jednak, wciąż
stał blisko mnie, czułem na policzku jego oddech.
Odwróciłem
lekko głowę, trącając nosem jego nos. Przez chwilę muskaliśmy
się ustami, aż w końcu, kiedy poczułem, że jego duże, ciepłe
dłonie obejmują mnie, sam go pocałowałem, zarzucając mu ręce na
ramiona.
Ja.
Zarzuciłem jemu. Ręce. Na ramiona.
Jak
dziewczyna.
…
Walić
to, po prostu go chcę.
Smakowałem
jego miękkich ust, ruchliwego języka, który począł niecierpliwie
sięgać po mój, wręcz panosząc się w moich ustach. Moja twarz
płonęła z zawstydzenia, serce biło jak oszalałe, rozum
podpowiadał, by nie całować się w takim miejscu, ale…
Ale
mój egoizm mi na to nie pozwolił. Właśnie teraz pragnąłem
całować te usta, chciałem mieć je tylko i wyłącznie dla siebie,
nie pozwolić, by ktokolwiek inny ich dotknął. Żadna dziewczyna.
Żaden Kurokocchi.
Tylko
ja.
Niestety,
w końcu musieliśmy się od siebie oderwać. Przytuliłem się do
Aominecchiego, nie mogąc uwierzyć w to, że naprawdę całowałem
się z chłopakiem, z kolegą z drużyny, który wytarł tyłek moim
ręcznikiem, na kilka dni zniszczył moje włosy i od ostatniej
sprzeczki spędzał sen z powiek.
- Uhm…
Aominecchi…
-
Zakochałem się w tobie – burknął, przerywając mi.- Kiedy
dołączyłeś do drużyny i powiedziałeś, że to dla mnie,
myślałem, że to przez to, że się we mnie zakochałeś. Tak od
pierwszego wejrzenia. A potem zobaczyłem, jak lepisz się do Tetsu,
i, nie wiem czemu, zrobiłem się zazdrosny. No i… wtedy
zrozumiałem, że się w tobie zakochałem.
- Eh…
serio?- Spojrzałem w ciemność, gdzie mniej więcej powinna
znajdować się jego głowa.- I też się zakochałeś od pierwszego
wejrzenia?
- No…
może nie od pierwszego. Od drugiego bardziej.
Uśmiechnąłem
się, chichocząc cicho.
-
Aominecchi, jesteś niesamowity.
- Już
to słyszałem, hehe. Poczekaj, aż wylądujemy w łóż…
Walnąłem
go pięścią w brzuch, przez co zgiął się z jękiem wpół.
-
Żartowałem – wydusił.- Przecież wiesz, że żartowałem…
- To
był twój pierwszy pocałunek, prawda?- mruknąłem, nadymając
policzki.
-
T-ta…
Uśmiechnąłem
się, zadowolony. Miałem nad nim przewagę.
- No,
pochwal się, ile lasek zaliczyłeś – westchnął.
-
Żadnej, nie jestem playboyem!- oburzyłem się.- Noo, ale już się
całowałem. Nieźle ci poszło jak na pierwszy raz.
- Pff,
spec od całowania się znalazł. Mogłeś bardziej się postarać…
Tym
razem zdążył zablokować moją pięść, uniósł ją i pocałował.
Zarumieniłem się mocno, ciesząc się, że stoimy w totalnych
ciemnościach i nie może tego widzieć. Westchnąłem cicho.
Wyglądało
na to, że nie tylko on zakochał się od drugiego wejrzenia.
Przebacz, ale muszę to napisać...
OdpowiedzUsuńWewnętrzne przeżycia Kise xD
Jako fanka AoKisiów przytule Cię w podzięce :D *tuli, tuli*
Dobiłaś mnie tym ręcznikiem i odżywką...
Hehhehehhe
Aomine x Tetsu...
Nie lubię tego pairingu
Ten ostatni akapit...
Cud, miód i orzeszki ☺
Więcej takich xD
Jeszcze jak Kisia opisuje hehehe
Uprawiająca leżing on łóżing,
Yew S.
Nooo, póki co nic takiego nie szykuję, bo skupiam się na Modzie na Uke, ale kiedyś na pewno coś się pojawi - może kontynuacja "Nic piękniejszego" xD
UsuńNie ucząca się na sprawdzian,
Yuu-chan
Cóż zaraz wychodzę, więc szybki komentarz.
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką fanką Aokise, ale wszystko co wyszło z pod twojej ręki jest świetne, więc przeczytałam. I muszę przyznać, że na początku trochę smuciły mnie ich relacje, ale potem. Kochana to było cudowne! Świetne!
Bardzo dziękuję za miłe słowa! ♥ I cieszę się, że się podobało, i że jak zawsze czytasz wszystko co wrzucę ;_;
UsuńŚciskam mocno! ^^
To zdecydowanie najbardziej udane urodziny, jakie w życiu miałam xD
OdpowiedzUsuńNauczycielki od francuskiego nie było, wena dopisuje, murzyn w akcji, i do tego takie cudowne AoKise <3
Nadszedł pewien dzień wspaniały,
Usuńtroszkę śnieżny, troszkę biały.
Kise już od rana skacze,
Shin-chan kupił ocieplacze.
Aomine gna po kwiatki
Dla swej lubej nastolatki!
I Akashi też jest miły
bo to Renfri urodziny!
Muraś dał jej swe słodycze
Buziaków od Tetsu już nie zliczę!
Nawet Taiga się dorzucił,
A Himuro "Sto lat" nucił!
"Sto lat, sto lat, Renfri miła,
w Tobie drzemie nasza siła!
Dzięki Tobie tu żyjemy
Rozśmieszamy, szalejemy!
Raz Ci w oczku łza zabłyśnie,
raz nóżką tupniesz, tak kapryśnie,
Lecz pamiętaj, my dla Ciebie
poświęcamy całych siebie!"
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, droga Renfri, ode mnie i wszystkich bishów z Kuroko no Basket! ^^
( Przepraszam, mam nadzieję, że jesteś tą "nastolatką", bo nie miałam rymu ;_; Ale jeśli nie - to tak się czuj! *-* xD )
CZUJE SIĘ TAKA MŁODA I PIĘKNA *ociera łezkę w oku*
UsuńAż sobie to zapisze. Mogę, prawda?
Poczekaj, tu niedługo będzie niespodzianka! :3
Obiecana niespodzianka:
Usuńhttp://funkyimg.com/i/TUoM.gif
Słaba jakość, gif Kagamisia ją zrąbał, ale i tak wygląda fajnie xD
Oczywiście, że możesz sobie zapisać, w końcu wierszyk jest dla Ciebie xD Dziękuję za niespodziewajkę! *-* Mój mąż taki piękny! ♥ ♥ ♥
Usuńawww.. to było świetne.
OdpowiedzUsuńIiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiik
OdpowiedzUsuńKwiczę!
Tylko taka uwaga, maleńka, prawie niezauważalna, ale mnie, jako psychofankę, to ugryzło.
Mianowicie: Akasz Pan I Władca zwraca się do swoich pionków imionami, czytaj: Na Kisię mówi Ryota
Pozdrawiam i kwiczę, kooooooooocham to AoKise i murzyna w ciemnościach!
Ojjj, tu się nie zgodzę :P Akashi zaczął się do nich zwracać imionami, kiedy "aktywowało" się jego oczko ^^ Wcześniej używał tylko nazwisk ( tak, jak Midorima ), dlatego... niestety, Twój wniosek zostaje oddalony xDDD
UsuńRównież pozdrawiam ♥
AOKISE!!! <3333 DZIĘKUJE ZA TO KOCHAM CIĘ! *hug*
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo! ^^ *hug* Cieszę się, że się podobało ^^
Usuń