– No nie wiem, Tetsucchi, martwię się trochę – westchnął Kise, stojąc nad młodszym bratem z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej i potupując nogą.
– Ta, Ryouta ma rację – potwierdził Aomine, stojący obok niego i opierający się o poręcz schodów.- To jest jakieś takie podejrzane. Czemu koleś funduje ci fajną wycieczkę i nie chce niczego w zamian?
– Ależ chce – wyjaśniał po raz setny Kuroko, zawiązując sznurowadła ciepłych butów. Podniósł się i spojrzał na swoich zatroskanych braci.- Oczekuje, że pomogę mu w paru kwestiach historycznych, żeby jego powieść miała ręce i nogi.
– A jak cię skrzywdzi?- mruknął z powątpiewaniem Kise.
– Właśnie?- Daiki machnął ręką.- Jesteś śliczny i kuszący, a jeśli to jakiś zwyrodnialec i ma na ciebie chrapkę?
– Od kiedy ty w ogóle tak się o mnie martwisz?- zdziwił się Tetsuya, zwracając do ciemnoskórego.- Myślałem, że tylko Ryouta odgrywa w tym domu rolę zatroskanego, zaniepokojonego, zmartwionego każdym moim krokiem brata.
– Czasami trzeba dać Ryoucie odetchnąć.- Aomine wzruszył ramionami.
– Martwię się – powiedział głośno Kise, jakby chciał przypomnieć braciom o przerwanym temacie ich rozmowy.- To mi naprawdę podejrzanie wygląda. Tetsucchi, a pamiętasz odcinek „Seme życia”, kiedy Alejandro został zaproszony przez tego bogacza, Gustacio, na wycieczkę na Florydę? Zrobił to tylko po to, żeby z nim sypiać każdej nocy, przez bite dwa tygodnie!
– Ryouta, przecież ja wrócę wieczorem – westchnął ciężko Kuroko.- Cały dzień spędzę na zwiedzaniu starych miejsc i oglądaniu zabytków, a wieczorem Mayuzumi-kun przywiezie mnie do domu. Mam dwadzieścia trzy lata! Czy naprawdę muszę przedstawiać wam od deski do deski wszystkie moje poczynania? A nawet jeśli będziemy uprawiać seks, to nie wasz interes!- dodał buńczucznie, ale i tak wolał jeszcze sprostować sprawę:- A nie będziemy! Bo jesteśmy tylko znajomymi, ja nie jestem taki puszczalski, a Mayuzumi-kun to światowej sławy pisarz, biznesmen i zapewne jest heteroseksualny. W jakim wy żyjecie świecie? Naprawdę myślicie, że każdy facet w Tokio jest gejem?
– Tak – odparli jednocześnie Aomine i Kise.
– Przynajmniej ci, z którymi się zadajesz – dopowiedział Daiki, drapiąc się po brodzie.
Kuroko ledwie pohamował wybuch gniewu. Był chyba jedynym mężczyzną na ziemi, który miał tak zbzikowanych na jego punkcie braci, a przecież wszyscy trzej byli już teoretycznie dorośli.
– To moje życie – powiedział powoli i spokojnie Tetsuya.- Będę robił, na co mam ochotę. Wycieczka szlakami epoki Edo w towarzystwie mojego ulubionego pisarza jest jedną z nich. I choćby mnie gwałcił i torturował, żeby lepiej opisać sceny w książce, poddam mu się z przyjemnością.- Z zewnątrz dobiegło ich trąbienie klaksonu.- Zajmijcie się sobą, jeśli łaska. I nawet nie próbujcie do mnie wydzwaniać. Zmieniłem numer na czas wyjazdu.
– CO?!- wykrzyknął oburzony Kise, ale Kuroko pospiesznie wyszedł z domu.
Mayuzumi chciał już wysiąść z auta, by go przywitać, ale Tetsuya pospiesznie skinął mu ręką, dając tym samym znak, by tego nie robił. Podszedł do jego auta – był to subaru impreza 2.0i sport, w kolorze granatowym – i zajął miejsce pasażera.
– Dzień dobry, Mayuzumi-kun – przywitał się Kuroko.
– Witaj, Kuroko – odparł Chihiro.- Gotowy na wycieczkę?
– Jak najbardziej.
Mayuzumi skinął spokojnie głową, po czym, zmieniwszy biegi, wycofał auto z podjazdu i wyjechał na ulicę. Zaczęli sunąć cicho przed siebie – silnika prawie w ogóle nie było słychać, a w aucie było przyjemnie ciepło. Kuroko czuł się o wiele bardziej komfortowo w tym całkiem rodzinnym samochodzie, niż w luksusowej tesli Akashiego.
A propos Akashiego... Tetsuya już wcześniej poczuł wibracje w kieszeni. Nie miał zielonego pojęcia, skąd Seijuurou wytrzasnął jego numer, skoro Kuroko kupił starter poprzedniego dnia, ale fakt ten niemal go przerażał. Już wczoraj próbował wyciągnąć z niego, ilu Seijuurou ma informatorów w całej Japonii. Teraz wyjął komórkę z kieszeni i odczytał pospiesznie wiadomość od czerwonowłosego przyjaciela.
Aha – nie miał zamiaru zdradzić, jak poznał numer, życzył mu miłego wyjazdu i poprosił o przywiezienie jakiejś pamiątki... wyrażenie nadziei na to, że kierowcę spotka nieszczęśliwy wypadek Kuroko postanowił zignorować.
– Pozwoliłem sobie zorganizować nam cały plan naszej wycieczki – powiedział Mayuzumi. Kiedy zatrzymali się na czerwonych światłach, sięgnął do schowka przed Tetsuyą i wyjął z niego złożoną na kilka części kartkę. Podał ją błękitnowłosemu.- Najbardziej zależy mi na odwiedzeniu dwóch muzeów, które zaznaczyłem na przypiętej do kartki miniaturze mapy. W jednym z nich mają bardzo dużo zabytków pochodzących z okresu Edo, w drugim zaś dysponują bardzo bogatą kolekcją zwojów z tamtych czasów, traktujących o samurajach i siogunacie, ówczesnej sytuacji gospodarki, a także, podobno, prywatne listy ostatnich cesarzy.
– Naprawdę?- Oczy Kuroko zabłysły na tę wieść. Z zainteresowaniem odczytał plan wycieczki i z równym zadowoleniem pokiwał głową. Plan był rzetelny i treściwy. Na pewno zwiedzą dużo ciekawych miejsc i dowiedzą się jeszcze więcej ciekawych rzeczy.- Jesteś pewien, że starczy nam na to jeden dzień?
– Postarałem się zmieścić z czasem tak, żebyśmy wrócili do Tokio mniej więcej o dwudziestej drugiej. Czy masz jakieś plany na jutro? Jeśli wolałbyś wrócić wcześniej, to nie ma problemu, możemy zrezygnować z jednego czy dwóch punktów.
– Nie ma takiej potrzeby, cały weekend mam wolny – stwierdził Tetsuya.
– W takim razie czerpmy jak najwięcej przyjemności z naszej małej wycieczki – powiedział Mayuzumi.- Mam nadzieję, że wziąłeś ze sobą aparat?
– Oczywiście – odparł Kuroko.- Wziąłem również zapasową baterię do niego.
– Świetnie. Czy wobec tego mógłbym mieć do ciebie małą prośbę?
– O co chodzi?
– Po naszej wycieczce, jutro, albo w innym terminie, chciałbym razem z tobą przejrzeć te zdjęcia. Wybierzemy kilka i wywołamy u fotografa. Prosiłbym cię, żebyś na ich tyle napisał krótkie notatki na ich temat. Sam zajmę się w tym czasie układaniem wiedzy na temat polityki i gospodarki tamtych czasów, a także dopasowywaniu faktów do fabuły mojej powieści, a twoja pomoc przy pozostałych rzeczach będzie dla mnie wprost nieoceniona.
– Zrobię to z wielką przyjemnością, Mayuzumi-kun – stwierdził z zadowoleniem Kuroko. Cieszył się, że na coś się przyda.- Czy ustaliłeś już fabułę swojej nowej powieści? Bohaterów?
– Owszem – odparł.- Taka powieść nie może brzmieć podręcznikowo, bo nikt nie będzie tego czytał, a zależy mi na dużej sprzedaży, skoro pieniądze zostaną rozdane w celach charytatywnych. Dlatego też zdecydowałem się na powieść historyczną zmieszaną odrobinę z romansem. Będzie opowiadać o samuraju, wiernie oddanym swojemu panu, lecz beznadziejnie zakochanym w jego córce. Chcę się skupić na podkreśleniu oczywistych ale i jednocześnie pięknych wartości w życiu: że klasy społeczne w miłości nie grają roli, że można dzielić obowiązki z uczuciem. Do tego chcę jeszcze dodać pewnego rodzaju wątek przygodowy; niebezpieczną podróż samuraja na zlecenie jego pana. Chcę, żeby... Kuroko?- Mayuzumi, który raz po raz zerkał na Tetsuyę w trakcie rozmowy, przerwał z wahaniem, spoglądając na niego z lekkim niepokojem.
– Wybacz – bąknął Tetsuya, otrząsając się. Wyglądało na to, że to jego pełna uwielbienia i rozmarzenia mina skłoniła Chihiro do tego, by przerwał.- Po prostu... Kiedy pomyślę, że mój ulubiony autor napisze powieść osadzoną w moich ulubionych czasach, z moimi ulubionymi wątkami historycznymi...- Kuroko westchnął przeciągle.- To dziwne, ale czuję się trochę tak, jakbyś pisał to dla mnie, Mayuzumi-kun.
Chihiro uśmiechnął się delikatnie na te słowa, nie spuszczając wzroku z jezdni. Jego uśmiech był tak rzadko spotykany, że Tetsuya za każdym razem starał się zapamiętać każdy z nich. Nie był pewien, dlaczego Mayuzumi był tak aż do przesady opanowany, a czasem wręcz obojętny, ale gdy się uśmiechał, sprawiał wrażenie zupełnie innej osoby – łagodnej i bardzo sympatycznej, z którą aż chce się obcować.
– Myślałem podobnie, kiedy mój menadżer przedstawił mi tę propozycję – wyznał Mayuzumi.- Pomyślałem sobie wtedy: „Cóż za nieoczekiwany zbieg okoliczności, że akurat poznałem niedawno kogoś, kto może mi pomóc”.
– Nie masz wśród znajomych znawców historii?
– Owszem, mam paru – stwierdził Mayuzumi.- Ale oni mają zbyt naukowe podejście. Brakuje im wyobraźni, żeby zobaczyć w myślach wizję nieistniejącego bohatera, kochającego nieistniejącą córkę nieistniejącego możnego pana. Za grosz w nich romantyzmu – dodał na koniec z westchnieniem.
– Hm. Pewnie nie czytali twoich powieści – stwierdził Kuroko, układając się wygodniej w fotelu.- Jestem pewien, że gdyby sięgnęli po „Trzy metry pod ziemią”, stali by się romantykami nie z tej ziemi.
– Cieszę się, że tak dobrze myślisz o moich powieściach – powiedział Mayuzumi z lekkim rozbawieniem.- Z czystej ciekawości, Kuroko. Jako Miyazaki Shigeru prowadzę swoją skrzynkę e-mailową, na którą dostaję sporo wiadomości od moich fanów. Czy wysyłałeś mi kiedyś jakąś?
– Nie – odparł zgodnie z prawdą.- Myślałem o tym, ale koniec końców stwierdziłem, że pewnie i tak nie napiszę niczego, czego byś wcześniej nie czytał od fanów. Uwielbiam twoje powieści, bo są wciągające i interesujące, ale to nie tak, że odmieniły moje życie, czy że nie potrafię się bez nich obejść. Cenię sobie twój talent i czytam każdą twoją powieść, bo nigdy mnie nie zawiodłeś, ale... szczerze mówiąc, nie czułem nigdy potrzeby zwierzenia się tobie z moich myśli. Co innego pójść na wieczorek autorski, gdy podpisywałeś książki – dodał.- Zobaczyć cię na żywo i powiedzieć parę słów, które na pewno byś usłyszał, to zupełnie co innego. Skrzynkę pewnie i tak już masz pełną.
Mayuzumi nie mógł temu zaprzeczyć.
– Osobiście uważam, że na pewno napisałbyś wiadomość w taki sposób, iż od razu przykułaby ona moją uwagę – stwierdził mimo wszystko.
– To bardzo miłe z twojej strony.- Kuroko uśmiechnął się łagodnie.
– Mówię poważnie – dodał Chihiro.- Masz naprawdę wyjątkowy charakter, Kuroko. Podoba mi się twoje podejście do życia, a przede wszystkim do mnie: nie traktujesz mnie jak boga, bo jestem twoim ulubionym – przepraszam, jednym z ulubionych – autorów, i w dodatku bogatym biznesmenem. Chyba już rozumiem, za co tak bardzo lubi cię Akashi.
– Ja z kolei lubię w tobie to, że nie obnosisz się tak ze swoim bogactwem, nie pysznisz się również światową sławą, ani nie udajesz fałszywej skromności. Stwierdzasz fakty i robisz to w taki sposób, że nie odnoszę wrażenia, iż fakt ten powinien w jakikolwiek sposób na mnie wpłynąć.
– Czuję się...- Mayuzumi zamyślił się na moment.- Mile połechtany – stwierdził w końcu z odrobiną zaskoczenia.- Pierwszy raz w życiu słyszę takie słowa. Zwykle ludzie podkreślają moje oczywiste atuty i cechy charakteru, co jest dosyć przykre.
– Dlaczego?
– Bo dobrze wiem, jaki jest mój charakter, i nie ma w nim nic, co można by lubić.
– Żartujesz?- Kuroko spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.- Nie poznałem cię co prawda za dobrze, ale jak na mój gust jesteś po prostu bardzo opanowanym człowiekiem, spokojnym i poważnym. Ale to nie są cechy, których nie da się lubić.
– Chodzi mi raczej o to, że nie mam poczucia humoru – wyjaśnił Mayuzumi.- Nie śmieszą mnie żarty ani gry słowne, chyba że wynikają z rozmowy i są spontaniczne.
– W twoich powieściach są wątki humorystyczne – zauważył Tetsuya.- Na niektórych zdarzało mi się płakać ze śmiechu.
– Naprawdę?- Mayuzumi zerknął na niego, po czym od razu wrócił spojrzeniem do jezdni.- Jakoś nie mogę sobie wyobrazić ciebie, śmiejącego się na głos.
– Zabawne, bo ja z kolei nie mogę sobie ciebie, śmiejącego się na głos.
Mężczyźni spojrzeli po sobie krótko, uśmiechając się do siebie lekko.
– Dobrze – stwierdził Chihiro.- W takim razie proponuję drobną zabawę podczas naszej wycieczki. Postarajmy się rozbawić siebie nawzajem do tego stopnia, by któryś z nas rzeczywiście zaśmiał się na głos.
– To będzie dosyć trudne, skoro, jak mówiłeś, nie śmieszą cię żarty i gry słowne – stwierdził Kuroko.
– Och, jestem pewien, że coś na to zdziałasz – powiedział Mayuzumi.- Już teraz dobrze ci idzie.
– Hmm, niech będzie – zdecydował Tetsuya po chwili namysłu.- Czy w tej zabawie przewidujemy jakieś nagrody?
– Mmm, to może być dla nas jakaś motywacja – stwierdził Chihiro.- Wobec tego tak, będzie nagroda. Proponuję zwykłą zachciankę, obojętnie jaką. Jeśli pierwszy cię rozbawię, zrobisz coś, o co cię poproszę. Jeśli to ja pierwszy się zaśmieję w głos, to ty będziesz mógł mnie o coś prosić.
– Na przykład o... zadedykowanie mi powieści?- Serce Kuroko mimowolnie zatrzepotało na tę myśl.
– Będziesz miał dedykację – zgodził się Mayuzumi.- Możesz mnie prosić nawet o całą powieść. Specjalnie dla ciebie, jeden jedyny egzemplarz.
– Żartujesz!- Kuroko wytrzeszczył na niego oczy.
– Nie – odparł Chihiro, spoglądając na niego.- Im wyżej zawiesimy poprzeczkę, tym bardziej będziemy się starać.
– Wobec tego, o co ty będziesz prosił, jeśli wygrasz?
– Hmm.- Mayuzumi zamyślił się na chwilę.- Jeszcze nie wiem. Ale z pewnością będę o tym myślał. Oczywiście, nie będę żądał czegoś, czego nie będziesz chciał zrobić. Będziemy się trzymać granic rozsądku.
– Dobrze – stwierdził Kuroko, gotowy zgodzić się na wszystko. Wizja otrzymania od Mayuzumiego jedynego egzemplarza książki, napisanej specjalnie dla niego, wystarczyła mu za zachętę.
– W takim razie mamy umowę – stwierdził Chihiro, uśmiechając się półgębkiem.- Czas, start.
***
– Jestem kawalerem – powtarzał sobie Aomine, idąc przez park w kierunku boiska, które było umówionym miejscem spotkania jego i Tomoyi.- Co z tego, że się odpicowałem jak picuś-glancuś? Po prostu chcę dobrze wyglądać, bo jestem kawalerem. I chcę ładnie pachnieć, bo jestem kawalerem. Wcale nie próbuję zrobić wrażenia na jakimś tam dziadzie z drużyny narodowej. Przecież to nie moja liga, ja mierzę o wiele wyżej!
Aomine prychnął do siebie pod nosem, poprawiając na głowie swoją czarną czapkę. Nie miał pojęcia, jak Tomoya zamierza grać w kosza, kiedy na dworze taka chlapa i mróz, ale i tak postanowił przyjść, zamiast proponować „randkę” gdzie indziej. Nie chciał, by Inoue pomyślał, że mu zależy i liczy, że pójdą na romantyczną kolację, albo do kina...
– Cześć!- usłyszał nagle po swojej lewej stronie.
Wyrwany z zamyślenia, Daiki obrócił głowę i obrzucił obojętnym spojrzeniem mężczyznę przycupniętego na jednej z ławek. Miał na sobie długi, stylowy szary płaszczyk, czarne wiązane kozaki i granatowe dżinsy. Czupryna jasnych blond loczków w połączeniu z niebieskimi oczami powiększonymi dodatkowo przez okrągłe okulary, dodawała mężczyźnie nieco chłopięcego wyglądu, ale właściwie prezentowało się to całkiem ładnie.
Aomine zatrzymał się i zmarszczył lekko brwi. Koleś wyglądał mu na modela... czyżby to jakiś znajomy Ryouty, który go rozpoznał?
– Cześć?- rzucił trochę bardziej pytająco.
– Dokąd tak pędzisz?- zagadnął blondyn, mrugając do niego okiem.
– Yy... na spotkanie.- Aomine jeszcze bardziej zmarszczył brwi i obrócił się do nieznajomego.
– To musi być bardzo ważne spotkanie, skoro tak ci spieszno – stwierdził aniołkowaty blondyn.- A może usiądziesz na chwilę, odsapniesz przy mnie?
Daiki zmierzył go po raz wtóry spojrzeniem. Minęła naprawdę długa chwila, nim w końcu rozpoznał ten uśmieszek oraz towarzyszące mu iskierki w oczach. Zacisnął usta i skrzywił się lekko.
– No, ładnie się dałem nabrać – stwierdził.
Tomoya Inoue wybuchnął śmiechem.
– Chyba nie myślałeś, że spotkam się z tobą jako ja?- zawołał, rozbawiony. Podniósł się z ławki i stanął naprzeciwko Aomine, wyraźnie zadowolony z siebie. Rozłożył ramiona i zakręcił się wokół własnej osi.- Jak ci się podoba mój image? Jeśli chcesz, mogę częściej przychodzić na nasze spotkania jako słodki blondynek w okularach.
– Obejdzie się – westchnął Daiki, wciąż nieco zażenowany, że od razu nie rozpoznał „pułapki”.- Nie mogłeś przemodelować się na... coś bardziej podobnego do ciebie?
– Chciałem się upewnić, że będziemy mieli maximum prywatności – odparł niewinnym tonem Inoue.
– Żartujesz?- prychnął Aomine.- Ile osób po drodze pytało cię, czy bolało cię, gdy spadałeś z nieba?
Tomoya zawahał się.
– Trzy – mruknął.- Ale bez obaw, kotku, tam, dokąd cię zabieram, nie będzie nikogo prócz nas.
– Mam nadzieję, że nie mówisz o swojej willi...
– Owszem, poniekąd jest to moja willa, ale jeżeli nie będziesz miał ochoty zwiedzić mojego domu, to pozostaniemy tylko w bocznym budynku. Mam tam prywatną salę gimnastyczną i siłownię. Rozgrzejemy się trochę, a potem przejdziemy do... gry wstępnej.- Tomoya mrugnął do niego porozumiewawczo.
– No dobra.- Aomine wzruszył ramionami.
Nie miał zamiaru odrywać jakiejś cnotki (cnotka?), który obawia się, że kolega go skrzywdzi, gdy sami pójdą do jego domu. Ciemnoskóry wiedział, że będzie w stanie się obronić, gdyby Inoue chciał go skrzywdzić.
Ale, tak na wszelki wypadek, nie będzie niczego od niego pił.
Ruszyli ramię w ramię ścieżką; prowadził Tomoya.
– Jak spędziłeś ostatni tydzień?- zagadnął go Inoue.
Aomine zastanowił się, czy to dobry pomysł, by wyjawiać Tomoyi, że zerwał ze swoim chłopakiem. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nie powinien tego robić – nie chciał, żeby Inoue pomyślał, iż stało się tak z jego powodu.
– Całkiem zwyczajnie.- Aomine wzruszył ramionami.- Nie działo się u mnie nic ciekawego. Ciągle tylko praca, dom, praca, dom.- Nagle Daiki zdał sobie sprawę z tego, że Tomoya nie wie, gdzie on pracuje. Jeśli zapyta, Aomine na pewno zabraknie odwagi, by zdradzić, że jest zwykłym cieciem.- Hej, czy ta twoja propozycja odnośnie treningów jest nadal aktualna?
– No pewnie!- Tomoya nieco się ożywił.- Tak sobie właśnie pomyślałem, że podczas dzisiejszej gry będziemy grać naprawdę poważnie. Jeśli uda ci się wygrać, i to wygrać przeważającą liczbą punktów, a nie łutem szczęścia – to mówiąc, mrugnął do niego znacząco.- to będę miał pewność, że powinienem przedstawić cię naszemu trenerowi.
– Weźmie mnie na poważnie, czy tylko obieca parę spotkań, żebyś dał mu spokój?
– Wszyscy zawodnicy mojej drużyny wiedzą, żeby bez powodu nie zawracać trenerowi głowy. Dzięki temu ma pewność, że jeśli już kogoś mu polecimy, to warto się mu przyjrzeć.
– Polecałeś już mu kogoś?
– Nie – odparł Tomoya. Aomine wpatrywał się uważnie w jego twarz, ale dostrzegł tylko szczerość.- Hej, chyba nie myślisz, że przedstawiam trenerowi każdego faceta, który mi się podoba?
– No nie wiem – mruknął z powątpiewaniem Daiki. Właściwie to owszem, zdarzało mu się tak o tym myśleć.
– Wiesz, właściwie to powinienem się teraz obrazić – westchnął Inoue.- Nie jestem typem, który będzie robił wszystko, dopóki nie zdobędzie tego, co sobie upatrzył. Wiem, że pewnych rzeczy nie da się kupić. Próbuję, a jeśli któraś z rzędu próba znowu kończy się niepowodzeniem, to odpuszczam. Możesz być więc pewien, że jeśli stwierdzę, iż nie mam u ciebie żadnych szans, to dam ci spokój. Chociaż ufam, że postarasz się chociaż o to, żeby zagrzać miejsce w mojej drużynie.
– Jeśli rzeczywiście mam się o to postarać, to musisz zadbać o to, żeby nikt nie dowiedział się, jakiego rodzaju zainteresowaniem mnie darzysz – zauważył Aomine.- Wątpię, żeby twój trener był gotowy przyjąć mnie, jeśli stwierdzę, że nasze relacje mogą zagrażać zespołowi.
– Czy mogę przez to rozumieć, że rozważasz pójście o krok dalej?- Tomoya aż podskoczył lekko, szczerząc zęby w uśmiechu.
– Nie.- Daiki ostudził nieco jego zapał.- Już ci mówiłem, nie jestem znowu taki pierwszy lepszy, co wskoczy ci do wyra, bo jesteś znaną sławą. Znanych sław to ja mam po dziurki w nosie.
– Mówisz o swoim bracie?- zgadywał Tomoya.
– Między innymi – potwierdził Daiki.- Mając brata-modela siłą rzeczy poznałem innych modeli, a mając brata-który-przyjaźni-się-z-bogatym-i-znanym-biznesmenem, znam również bogatego i znanego biznesmena.
– A spałeś kiedyś z którąś z tych sław?
Aomine westchnął przeciągle, zamykając na moment oczy.
– Tak – potwierdził.
– Szczerze mówiąc... to dosyć niesamowite – stwierdził w zastanowieniu Inoue.- Wiesz, do tej pory umawiałem się tylko z moimi fanami i dla każdego byłem pierwszą gwiazdą, z jaką... ekhem.
– Zakładasz, że będę pierwszą osobą, z którą pójdziesz do łóżka, i dla której NIE będziesz pierwszą gwiazdą?- prychnął Aomine. Na widok lekkiego rumieńca Tomoyi prawie zadławił się śliną.
– Nie no, oczywiście, że nie... Zaparkowałem auto niedaleko, więc chodźmy. Pomyślałem, że zrezygnujemy z komunikacji miejskiej, bo w taki ziąb to ani się nie chce wychodzić na podwórze, a co dopiero tułać autobusami po mieście.
Aomine wzruszył tylko ramionami. Jemu to było obojętne, bo i tak już się trochę „potułał”. No, ale odrobina wygody nie zaszkodzi, zwłaszcza że po dotarciu do willi Tomoyi i po lekkiej rozgrzewce dopiero się zamęczą na boisku.
Daiki już nie mógł się doczekać.
Moje nie oddam
OdpowiedzUsuńOsz ty, ten zakład brzmi groźnie ;) już nie mogę się doczekać, ciekawe który wygra...
OdpowiedzUsuńDajesz Ao, nie zmarnuj okazji!!!
Mayuzumi, nawet mi się nie waż kazać Tetsuyi robić coś złego.
OdpowiedzUsuńJa tam nie narzekam ;)
OdpowiedzUsuńI czekam na kolejne z niecierpliwością ^3^
A ja sobie pozwolę jeszcze przez jakiś czas żyć w złudzeniu, że Chihiro to dobry człek.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten zakład B)))) Rozdział cud i czekam na dalsze~~Buziaki
OdpowiedzUsuńTen zakład! Ja chyba wiem jak to się skończy.... ~ Yuukifan
OdpowiedzUsuńW zakładzie kibicuje Tetsuyi, choć gdyby przegrał i tak by dostał dedykację od Majoneza. Tak myślę xd
OdpowiedzUsuńYuukiś, w MnU postaci grają tak dobrze jak w anime? Bo jeśli tak, Aomine na pewno wygra i to nie będzie fart :3
Pozdrawiam!!
Akhime ^~^
Nie, ich poczynania nie mają nic wspólnego z anime/mangą xD
UsuńA ja zwrócę uwagę na coś co jesz czego nie zostało wspomniane w komentarzach. Akashi zna nowy numer Kuroko!!!!
OdpowiedzUsuńPrzypadek?? Nie sądzę!!
Ogólnie nie mam nic przeciwko ich romansom z innymi postaciami ale AkaKuro for ever OTP. Oni muszę być razem.
Zwłaszcza po tym jak Midorima się skapnął że swoimi uczuciami. No i te rozumiany Akashiego w święta jak swoimi uczuciami do Tetsuyi.
Prosze, Yuki, przecież ty też wiesz ze oni muszą być razem!! Nie ważne co będzie po drodze o ile Tetsuya pozostanie jego jedyna prawdziwą miłością i da się do siebie przekonać.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Trzymaj się tam na swoich 'wakacjach' x:
Ehh, no co mam ci powiedzieć? :c Niby jestem autorką, ale wiesz, ja tutaj wszystko z chłopakami obgaduję, naradzamy się, codziennie są spotkania, dyskusje... Akashi walczy o to, żeby był z Kuroko, ale Kagami się buntuje, że też chce być z Kuroko, Kise narzeka, że krzywdzę Kasamatsu i marudzi, że chce z nim być... to nie jest tak łatwo, moja droga, nie jest :c
UsuńMoge to sobie wyobrazic. :x
OdpowiedzUsuńNaradzajcie, naradzajcie. Nawet przy procentach, to moze cos jeszcze bardziej konstruktywnego z tych narad wyjdzie.
No nic. Trzeba czekac. Moze za 100 odcinkow doczekam sie ze beda razem ;)