Kuroko no Yaoi - Rozdział Dziewiąty

Rozdział Dziewiąty

Teraz gdy tak o tym myślę


Następnego dnia podczas szkolnej przerwy na lunch moją uwagę przykuła niepokojąca ilość kanapek na stoliku Kagamiego. Zerknąwszy na moje skromne drugie śniadanie – trójkątną kanapkę i kartonik soku – nachyliłem się ku niemu.
- Jesz więcej niż zazwyczaj, Kagami-kun – powiedziałem.
Kagami odwrócił się do mnie, sącząc swój napój w kartoniku. Odłożył go na stolik i westchnął.
- A ja jak zawsze dziwię się, że tobie potrzeba tak mało – mruknął.- W końcu graliśmy wczoraj dwa mecze. Jestem głodny!
- Ja jestem raczej obolały.
- O czym ty mówisz?- Kagami przeżuł kęs kanapki i spojrzał na mnie.- Chociaż w sumie, ja trochę też.- To mówiąc przeciągnął się, wyginając do tyłu szyję.
- Kagami-kun! Kuroko-kun!- rozległ się dobrze nam znany głos.
Spojrzeliśmy w stronę otwartych drzwi klasy i zobaczyliśmy w nich naszą trenerkę. Na rękach trzymała dwa spore kartony, które zdecydowanie na lekkie nie wyglądały.
- Idealnie się składa!- zawołała.- Chodźcie ze mną!
Kagami zerknął na mnie, nieco zaskoczony, ale posłusznie obaj spakowaliśmy na powrót nasze śniadania, po czym podeszliśmy do niej.
- Proszę bardzo!- powiedziała z promienistym uśmiechem na twarzy, wciskając Kagamiemu jedno pudło, a mi drugie.
- Uh!- stęknął Kagami.- Ale jesteśmy wykończeni… jesteś demonem?
- Hmm?- Spojrzała na nas niewinnie.- Chcecie, żebym sama niosła ta ciężkie kartony? To wasze zadanie, w końcu jesteście chłopakami!
- Nie jesteśmy twoimi niewolnikami…- zaczął Kagami, za co otrzymał od Riko porządny cios pięścią w bok.- Aua! Z-zrozumiałem… Co to w ogóle jest?
- To nagrania z tegorocznych i zeszłorocznych meczów z pokoju klubu. Jest za mały, żeby je tam obejrzeć, dlatego przenosimy je do większego pomieszczenia. Musimy się im przyjrzeć w celach rozpoznawczych! W półfinałach będziemy grać dwa mecze z rzędu przeciwko Królom. Musimy zrobić co się da, by jak najlepiej się do nich przygotować. Dobrze, jesteśmy na miejscu. Postawcie pudła na stole i wracajcie na lekcje. Po treningu wszyscy się tutaj spotykamy, przygotujcie się na prawdziwy seans!
- Tak jest – mruknął Kagami.
Odłożyliśmy pudła i posłusznie wróciliśmy do naszej klasy.
- Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu, zdążę coś zjeść – westchnął Kagami, sięgając do torby po swoje bułki.
- Trenerka wyglądała na poważną, prawda?- zapytałem, również sięgając po moje niedokończone śniadanie.
- Taa, ale czemu tu się dziwić – westchnął Kagami, przysuwając swoje krzesło bliżej mojego stolika.- W końcu w zeszłym roku nie zdołali ich pokonać, a zostali wręcz zgniecieni jak robaki. Ale teraz to się tak nie skończy – dodał z pewnością w głowie.- Tym razem to my potroimy ich wynik!
- Wątpię, by to było możliwe.
- Tsk! Nie psuj chwili!
- Ale jestem pewien, że wygramy. Nie tylko dla samego zwycięstwa, ale także dla senpaiów.
- Taa. No i żeby dokopać temu cholernemu pyszałkowi!
Uśmiechnąłem się lekko, upijając łyk soku.
- Właśnie, Kagami-kun, nie pytałem cię jeszcze, dlaczego wybrałeś właśnie to liceum?
- Ha?- Spojrzał na mnie obojętnie.- A musiałem mieć jakiś powód?
- Tak się tylko zastanawiam, czy kierowało tobą coś konkretnego.
- Nie, nie bardzo.- Wzruszył ramionami.- Jest w miarę blisko mojego mieszkania i nie miało wysokich wymagań jeśli chodzi o rekrutację.
- Mogłem się tego spodziewać – mruknąłem do siebie.
- A ty? Miałeś jakiś powód?
Skinąłem głową i już miałem odpowiedzieć na pytanie, kiedy rozległ się dzwonek na lekcje.
- Cóż, innym razem mi opowiesz – powiedział Kagami, wracając na swoje miejsce.
Westchnąłem cicho, sprzątając swoją ławkę. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczęła się kolejna lekcja.

***

Zaraz po treningu, kiedy wszyscy wzięliśmy szybki prysznic i przebraliśmy się, całą drużyną przeszliśmy do klasy, w której mieliśmy obejrzeć mecze Trzech Króli. Ja jednak poinformowałem senpaiów, że muszę na moment wrócić się do szatni, ponieważ zapomniałem swojego telefonu. Zwykle trzymałem go w torbie, ale przed treningiem odpisywałem rodzicom na smsa, informując, że wrócę później i w pośpiechu wrzuciłem komórkę do szafki.
Niedługo po moim przyjściu, zjawił się również Kagami. Na jego widok serce zabiło mi nieco mocniej. Uśmiechnąłem się do niego, przypuszczając, że przyszedł tu dla mnie, ale on nawet nie spojrzał w moją stronę.
- Zapomniałem ręcznika – mruknął raczej do siebie.
Westchnąłem cicho, patrząc jak otwiera swoją szafkę i wyciąga z niej niebieski ręcznik. Dopiero kiedy zamknął drzwiczki, najwyraźniej mnie dostrzegł, bo najpierw jego oczy szerzej się otworzyły, a potem spojrzał na mnie i podskoczył, krzycząc.
- Co ty wyprawiasz?! Kiedy się tutaj zjawiłeś?!
- Zapomniałem telefonu. Jestem tu już jakiś czas – odparłem spokojnie.- Jesteś mało romantyczny, sądziłem, że przyszedłeś tu za mną.
- Myślałem, że jesteś na górze, z innymi!- warknął.- Mogłeś się odezwać, do cholery! Wystraszyłeś mnie!
- Cóż, przepraszam.
- Rany… sądziłem już, że mam to za sobą – westchnął, przecierając twarz dłonią.
- Swoją drogą, spójrz tam.- Wskazałem na niski stołek, na którym leżało pudełko z płytą.- Trenerka chyba tego zapomniała.
- Co to takiego?- mruknął Kagami, podchodząc tam i biorąc do ręki płytę.- „Seiho konta Kitawada. Eliminacje – Piąty Mecz” – przeczytał.- Leżało na wierzchu. Może specjalnie tego nie wzięła?
- Dlaczego miałaby to robić?- zapytałem, podchodząc do niego.- Obejrzymy?
- Hm? Aa, no dobra.
Usiadłem na ławce przed telewizorem, podczas gdy Kagami włączał DVD. Wsunął do niego płytę, po czym usiadł obok mnie i podparł dłonią twarz.
Wyglądało na to, że Seiho to poważny przeciwnik. Może i nie zdobywali dużo punktów podczas meczu, ale nie pozwalali również na to przeciwnej drużynie. Obserwując ich zawodników można było bez problemu stwierdzić, że ich najmocniejszą stroną jest obrona.
- Ich ruchy są trochę dziwne – mruknął Kagami..- Znaczy… Ich rytm jest dziwny. Obrona tego łysola jest szczególnie silna – dodał. Spojrzałem na ekran, przyglądając się bardzo krótko strzyżonemu zawodnikowi Seiho. Zmarszczyłem lekko brwi, rozpoznając go.
- Znam go – powiedziałem.
- Eh?
- Grałem przeciwko niemu w gimnazjum – wyjaśniłem.- Dopiero zaczynaliśmy, ale był w stanie powstrzymać Kise-kuna.
- Co? Mówisz poważnie?!
- Tak.- Skinąłem głowę.- Szczerze mówiąc, straciliśmy przez niego sporo punktów. Głównym problemem było to, że Kise-kun nie podawał piłki, tylko próbował go wyminąć. Ostatecznie całe starcie bardziej przypominało 1 on 1 pomiędzy Kise-kunem, a tym chłopakiem. Jeśli dobrze pamiętam, nazywa się… etto… Tomoki Tsugawa-kun.
- Tsugawa… trzeba przyznać, że jest niezły.
- Co masz na myśli?- Szturchnąłem go lekko łokciem, a on uśmiechnął się do mnie.
- Nie mów, że jesteś zazdrosny, Kuroko!
- Oczywiście, że nie. Zaniesiemy płytę na górę?
- No jasne, pozostali też powinni to zobaczyć.
- Zaczynam się trochę obawiać tego meczu – przyznałem.- Powinniśmy chyba opracować jakiś plan, ale, szczerze mówiąc, nie mam żadnych pomysłów.
- Ja tym bardziej – westchnął Kagami, wyłączając płytę. Mecz zakończył się wynikiem 71:12.
- Zbierajmy się, pewnie już na nas czekają – powiedziałem, już wstając, jednak zdążyłem zrobić ledwie jeden krok, kiedy potknąłem się o nóżkę krzesła, wpadając, oczywiście, wprost w ramiona mojego chłopaka.
- Niezdara – zaśmiał się lekko, obejmując mnie i pochylając, by mnie pocałować.- Rzadko cię takiego widzę, a to nawet zabawne.
- Kagami-kun, nie wykorzystuj, proszę, sytuacji i przestań się do mnie dobierać – powiedziałem z udawaną złością, kiedy przesunął usta na szyję i ugryzł mnie delikatnie.- Wszyscy na nas czekają… i zostaw moją szyję, co powiem reszcie, jeśli zobaczą ślady?
- Że komar cię ugryzł – wymruczał Kagami, rozpinając mój mundurek i wsuwając ciepłe dłonie pod koszulkę.
- Jeśli ktoś wejdzie…
- Nie wejdzie – przerwał mi, zamykając me usta kolejnym pocałunkiem.
Westchnąłem cicho, wsuwając język w jego usta i pogłębiając go. Wczepiłem palce w jego koszulę i zacząłem powoli cofać się do kąta pokoiku, tak, by w razie gdyby ktoś tu jednak wszedł, nie od razu nas zauważył.
- Przyznaj się, że jednak przyszedłeś tu za mną – mruknąłem, wyginając nieco biodra w jego stronę.
- Głupi.- Przygryzł wargę, rumieniąc się lekko.- Potrafisz być całkiem seksowny…
- Tylko „całkiem”?- Zmarszczyłem brwi.
- Nie chciałbym posunąć się za daleko – wymruczał Taiga, całując mnie krótko.- …ale…- znów mnie pocałował, a potem odsunął głowę.- …cholernie…- I znów to zrobił.- …mnie…- Znów.- …podniecasz…
Poczułem, że moje policzki rumienią się intensywnie, a od tych krótkich, aczkolwiek częstych pocałunków, dostałem zawrotów głowy. Przygryzłem mocno wargę, przyciągnąłem do siebie Kagamiego i zagryzłem delikatnie skórę jego szyi. Taiga sapnął głośno i niespodziewanie pchnął mnie na ścianę, przywierając do mnie i całując z pasją. Szarpnął moją koszulkę, odpiął pasek spodni i rozpiął rozporek, wciąż nie przestając całować, dziko i zachłannie.
- K-Kagami-kun…- wyjąkałem, kiedy udało mi się wykorzystać krótką przerwę między pocałunkami.- …n-nie rozbieraj mnie…!
Jednak on w ogóle mnie słuchał. Znów szarpnął dłońmi, a potem wsunął je pod spodnie i bieliznę, położył na moich pośladkach i ścisnął je mocno. Jęknąłem głośno, wbijając paznokcie w jego boki, ale Kagami prawdopodobnie nawet tego nie poczuł.
Nagle wyjął prawą dłoń, splunął na nią i chwycił mojego dość już stwardniałego członka. Nie miałem nawet siły cokolwiek powiedzieć, mogłem jedynie chwycić jego nadgarstek, ale to i tak nie pomogło – tylko go trzymałem, brakowało mi siły, by go odepchnąć.
Jeśli teraz ktoś wejdzie, naprawdę będzie za późno…
- Jesteś taki słodki, kiedy się rumienisz…- wychrypiał Kagami, ściskając mojego penisa i przesuwając po nim dłonią, co rusz sięgając jąder i gniotąc je delikatnie.- Chciałbym cię takiego częściej widzieć…
- Z… zboczeniec…- wydyszałem.
- Taa, możliwe…
Miałem łzy w oczach, ale nie dlatego, że czułem się źle z tym, co robił Kagami. Wręcz przeciwnie, to było niesłychanie przyjemne. W dodatku mimo wszystko ta sytuacja była dość ekscytująca. Wiedziałem, że Kagami jest do pewnego stopnia dzikusem, ale nie spodziewałem się, że będzie zdolny do czegoś takiego.
Nogi pode mną drżały, ledwie się na nich trzymałem, a Kagami wciął pocierał moje krocze. Jego dłoń była ciepła i duża, bez problemu pieścił całe wrażliwe miejsce. Cały czas zaciskałem jedną dłoń na jego nadgarstku, drugą zaś na ramieniu, przy okazji się nią podtrzymując. Dyszałem coraz szybciej, czując, że lada moment dojdę.
I to w takim miejscu…
A gdyby tego było mało, to był pierwszy raz, kiedy Kagami dotykał mnie w ten sposób. Byliśmy ze sobą sporo czasu, ale nasz związek póki co opierał się na pocałunkach i pieszczotach przez ubrania.
A teraz…
Zasłoniłem szybko usta dłonią, kiedy moim ciałem wstrząsnął orgazm. Kagami nie zatrzymał się, poruszał dłonią tak długo, dopóki sperma przestała wypływać. Jęknąłem cicho, uspokajając oddech.
Kagami przytulił się do mnie lekko, całując delikatnie w skroń, podciągnął moją bieliznę i spodnie, zapiął je, a na koniec poprawił nieco pogniecioną koszulkę. Spojrzałem na wypukłość widoczną na jego spodniach, przecierając usta dłonią.
- Co z tobą?- burknąłem.
- Może innym razem – odparł z nerwowym uśmiechem.- Zaraz mi przejdzie, więc… uhm, usiądę sobie.
Westchnąłem ciężko i, na drżących nogach, podszedłem do niego i zająłem miejsce obok. Podparłem łokcie o kolana i ukryłem twarz w dłoniach.
- Nie spodziewałbym się tego po tobie, Kagami-kun.
- Sam nie wiem, co we mnie wstąpiło… jesteś zły, Kuroko?
- Powinieneś myśleć trochę o konsekwencjach!- westchnąłem, patrząc na niego ze złością.- Gdyby ktoś tu wszedł, zostalibyśmy wyrzuceni! I nici z naszego meczu z Shuutoku!
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy – bąknął, drapiąc się nerwowo po głowie.- Serio mi przykro, no… zapędziłem się, a potem… ty i ta twoja cholernie seksowna mina… nie mogłem się opamiętać!
- Seksowna mina?- zmarszczyłem brwi.- Czy ja w ogóle taką mam? Wszyscy mi mówią, że moja twarz nigdy nie wyraża żadnych emocji.
- Na pierwszy rzut oka nie. – Kagami wzruszył ramionami.- Chyba, że mówimy o sytuacji z przed chwili. Muszę przestać o tym myśleć, bo się nie uspokoję – westchnął, zerkając na swoje krocze.
- Jak ja mam teraz iść na górę? Nogi mi się trzęsą…
- Odpoczniemy chwilę.
- Wiesz, że Riko-senpai przetrzepie nam za to skórę?
- Noo…- Kagami zarumienił się mocno.- Jakoś wytrzymamy… nie?
- Uh… Lepiej po nas posprzątam. A raczej po sobie…
- Bardzo jesteś zły?- zapytał, kiedy wycierałem chusteczką podłogę.
- Nie jestem zły – westchnąłem, widząc jego minę zbitego psa.- Ale wygląda na to, że musimy być nieco bardziej ostrożni. Kagami-kun?
- Mm?
Podszedłem do niego z delikatnym uśmiechem, nachyliłem się nad nim i pocałowałem czule w usta.
- Kocham cię – szepnąłem.
- Uhm…- Kagami zarumienił się jeszcze bardziej, a potem spuścił głowę.- J… ja ciebie… t-też…
Poczochrałem go lekko po włosach i wróciłem do sprzątania.
Mimo wszystko warto było tu trochę zostać.

***

Podczas rozgrzewki przed meczem z Seiho, każdy z drużyny Seirin odczuwał lekkie zdenerwowanie. Na ogromnym boisku ćwiczyły teraz jeszcze trzy inne drużyny, w tym dwóch Królów Tokio.
Ja również byłem dość podenerwowany, ale również podekscytowany. Czekała nas ciężka walka, ale właśnie to sprawiało, że chciałem starać się ze wszystkich sił dla dobra całej drużyny Seirin.
Zupełnie inne uczucie niż w gimnazjum…
Patrzyłem jak Kagami kozłuje piłkę i podbiega do kosza, by wykonać wsad. Jego skoki były naprawdę imponujące i chyba właśnie głównie tego mu zazdrościłem. Oczywiście, nie robiłem sobie głupich nadziei, że pewnego dnia uda mi się doskoczyć aż do kosza, ale mimo wszystko przyjemnie było czasem pobujać w obłokach i wyobrazić sobie, jak to robię. Z pewnością zadziwiłbym wszystkich moich kolegów.
Kagami nie zdawał sobie sprawy z tego, że jak zawsze go obserwuję. Akurat w tym momencie był pochłonięty patrzeniem na Midorimę Shintarou, ćwiczącego pod koszem obok wraz ze swoją drużyną. Również on mierzył spojrzeniem Kagamiego, dopóki do mojego chłopaka nie podszedł nasz kapitan i nie wykręcił jego głowy w kierunku zawodników Seiho.
- Gapisz się na niewłaściwego typa, głąbie!- powiedział.
- Auć!- Kagami odsunął się od niego, rzucając mu rozzłoszczone spojrzenie.
- Jeśli będziesz się tak na niego gapił, a przegramy z Seiho, wyjdziesz na idiotę!- warknął Hyuuga.
- Tylko na niego spoglądałem!- bronił się Kagami.- Jestem skupiony na naszym obecnym przeciwniku.
Podążyłem za nimi wzrokiem i spojrzałem na ubranych w czarne stroje zawodników Liceum Seiho.
- Wydają się normalniejsi niż przypuszczałem – mruknął Furihata.- Nie mają żadnych wysokich zawodników.
- Są dosyć niscy jak na drużynę o krajowym poziomie – powiedziała Riko.- Ich największym zawodnikiem jest ich kapitan, Iwamura-kun.
- Hmm, chyba jest tego samego wzrostu co Mitobe-senpai?- zauważył Kawahara.- Jest całkiem szeroki i… ugh! Napakowany!- dodał z przerażeniem w głosie, kiedy Iwamura odwrócił się ku nam.- Wygląda na bardzo silnego!
- Następny jest ich rozgrywający, Kasuga – powiedziała Riko, patrząc na wysokiego blondyna o przydługich włosach.- Ta dwójka trzecioklasistów jest podstawą ich drużyny.
- Ts.- Kagami odwrócił się od nich i już miał wrócić do rozgrzewki, kiedy nagle podszedł do niego Tsugawa Tomoki.
- Ty jesteś Kagami-kun, prawda?!- wykrzyknął. Kagami odwrócił głowę w jego kierunku.- Uaa! Masz czerwone włosy! Straszne!
- Co?- Kagami zmarszczył gniewnie brwi.
- Kapitanie! To ten koleś, tak?- zawołał Tsugawa, odwracając się na moment.- Seirin jest naprawdę słabe, ale w tym roku mają jednego silnego gościa, nie?
- Teraz to już przesadziłeś, cholerny gnojku – zawarczała Riko, trzęsąc się na całym ciele.
- Przestań pajacować, głąbie!- powiedział Iwamura, uderzając go w potylicę.- Przepraszam za to – zwrócił się do nas.- On nie potrafi oceniać sytuacji i mówi to, co myśli.
- Nie musisz przepraszać – powiedział Hyuuga.- Bo tym razem będzie inaczej. To my wygramy ten mecz. Jeśli będziecie nas lekceważyć tak, jak w zeszłym roku, źle się to dla was skończy.
- To się nie zdarzy – odparł spokojnie Iwamura.- Graliśmy wtedy na poważnie. Byliście po prostu słabi, to wszystko.
- Coo?- Tsugawa spojrzał na niego zaskoczony.- Kapitanie, ty też nie przebierasz w słowach!
- Głąbie! Po prostu mówię, jak jest!- odpowiedział, odchodząc do swojej drużyny.
Między zawodnikami Seirin zapadła cisza. Nikt nie wiedział, co powinien powiedzieć w tej sytuacji, i czy w ogóle powinien. Przeszłości nie można było wymazać, a tak przedstawiała się właśnie w taki sposób, jak powiedział kapitan Seiho.
- No dobrze, kochani, pora iść do szatni – powiedziała w końcu Riko.- Zbieramy się.
Wszyscy posłusznie zabraliśmy piłki i ruszyliśmy w kierunku drzwi prowadzących do głównego korytarza.
W szatni nic się nie zmieniło. Nadal wszyscy milczeli, a jedynym słyszanym dźwiękiem było tykanie zegara, który nieuchronnie przybliżał nas do decydującego meczu przeciwko Królowi Tokio.
- Rozchmurzcie się!- powiedziała nagle Riko, uśmiechając się do nas i klaszcząc w dłonie.- Pomyślałam o fajnej nagrodzie, żeby was zmotywować! Hmhm!- Riko spojrzała po wszystkich jakby zalotnie i posłała nam uśmiech.- Jeśli wygracie ten mecz, każdemu z was dam buziaka w policzek! Co wy na to?
- Czemu się zaśmiała?- zapytał cicho Izuki z miną z pewnością niezadowoloną.
- Chyba żartujesz…- westchnął Koganei z podobnym wyrazem twarzy.
- WY PRZYGŁUPY!- wrzasnął Hyuuga, kiedy naszą trenerkę zaczęła otaczać ciemna aura.- Udawajcie szczęśliwych, kiedy trzeba!
- Ugh.- Riko trzasnęła pięścią w szafkę i odwróciła się do nas.- Zamknąć się i ogarnąć, kretyni! Nie chcecie im odpłacić za zeszły rok?! Na pewno jest tego sporo po tak długim czekaniu!
- Wybacz, wybacz, dobrze o tym wiemy – powiedział uspokajająco Hyuuga.- W porządku! Zanim zaczniemy, coś wam powiem, pierwszaki! Jestem pewien, że poczujecie to od razu, kiedy mecz się zacznie, ale przygotujcie się na najgorsze! Seiho jest silne! Po zeszłorocznej porażce, znienawidziliśmy koszykówkę tak bardzo, że prawie z niej zrezygnowaliśmy. Nie bądźcie tacy ponurzy!- dodał szybko, widząc nasze miny.- Przeszło nam i jest już o wiele lepiej! Najważniejsze, że jesteśmy szczęśliwi! Teraz nie będzie tak samo jak rok temu! Jestem pewien, że staliśmy się wystarczająco silni, by historia się nie powtórzyła! Teraz musimy jedynie wygrać! Idziemy!
- Tak jest!- krzyknęli wszyscy.
Wpatrywałem się w naszego kapitana, zastanawiając nad jego słowami. Moją uwagę przykuło to, jak powiedział, że senpaie znienawidzili koszykówkę. Rozumiałem to uczucie, ponieważ na pewien okres czasu również opanowało mnie to uczucie. Do tego stopnia, że nie mogłem nawet patrzeć na piłkę, czy zwykłe frotki.
Słowa Hyuugi sprawiły, że wróciły przykre wspomnienia. Poczułem na plecach znajomy, nieprzyjemny dreszcz, zacisnąłem pięści i spuściłem wzrok.
Kiedy wyszliśmy z szatni i zamknąłem za nami drzwi, przystanąłem w miejscu. To co powiedział kapitan naprawdę nie dawało mi spokoju. Z jakiegoś powodu pragnąłem zrobić wszystko, by zapomnieli o tamtej porażce, by zaczęli się z niej śmiać, by pokazali, na co stać nie tylko nas wszystkich, ale w głównej mierze właśnie ich. Żeby pokonali Seiho, wspólnymi siłami, żeby zapomnieli o tamtym uczuciu…
- Coś się stało, Kuroko?- zapytał Kagami, zatrzymując się, gdy spostrzegł, że nie idę obok niego.
- Kagami-kun, czy kiedyś nienawidziłeś koszykówkę?- zapytałem.
- Co?- Odwrócił się do mnie.- Nie. Nigdy.
- A ja tak.
- Hm?
- Wierzę, że mój powód był inny niż senpaiów, ale znam to uczucie. Teraz są radośni, ale nienawidzić rzecz, którą kochasz, to naprawdę bolesne uczucie. Kiedy rozmawiałem z Midorimą-kun, powiedziałem mu, że przeszłość i przyszłość to nie to samo, ale nie są całkowicie od siebie oddzielone. Myślę, że ten mecz jest istotny dla naszych starszych kolegów, aby mogli uporać się ze swoją przeszłością. Dlatego…- Ruszyłem w jego kierunku i razem udaliśmy się ku drzwiom prowadzącym na boisko.- …naprawdę chcę wygrać ten mecz.

***

Chociaż wszyscy byliśmy zdeterminowani, by wygrać, początek meczu nie wróżył nam fortuny. Po niecałych dziesięciu minutach od rozpoczęcia gry, Seiho zdobyło już 12 punktów. My zero.
Presja była niesamowita. Praktycznie każdy zawodnik z Seiho krył któregoś z naszych, punkty zdobywali dzięki precyzyjnym zmyłkom i kradzieżom. Nawet kiedy nadarzyła się okazja i Izuki odebrał podanie od Kagamiego, kiedy tylko dobiegł do kosza, niespodziewanie wyrósł przed nim Iwamura, blokując rzut.
- Tsugawa!- krzyknął chłopak o dużych ustach.- Dobrze, że jesteś podekscytowany, ale nie zmęcz się zbytnio przed drugą kwartą!
- Spokojnie! Nie są tak silni, jak myślałem, więc to będzie prościzna!
- Coś ty powiedział, draniu?!- warknął Kagami i ruszył przed siebie, potrącając go ramieniem.
Rozległ się głośny gwizdek sędziego.
- Szarżowanie! Biały, numer 10!- krzyknął.
Kagami spojrzał na niego z zaskoczeniem. Zmarszczyłem lekko brwi. Czyżby nawet tego nie poczuł? Było widać gołym okiem, że go odtrącił. Głupek! Nie powinien dawać się tak łatwo prowokować.
- Kagami-kun, masz już dwa faule – powiedziałem z zaniepokojeniem, podchodząc do niego szybko.- Jak tak dalej pójdzie, wylądujesz na ławce!
- Wiem o tym!- mruknął.- Cholera… jakimś cudem nie mogę przebić się przez ich obronę…
- Nie jest ciekawie, prawda?- westchnąłem.- Kryją każdego z nas, nie jestem w stanie wykorzystać misdirection do podań. W dodatku wyznaczyli Tsugawę, żeby cię blokował.
- Taa…- Kagami skrzywił się.- Nie podoba mi się to.
Pierwsza kwarta dobiegła końca, tuż po gwizdku wszyscy usiedliśmy na ławie. Od razu chwyciłem za ręcznik i zacząłem przecierać spoconą twarz.
- Seiho wykorzystuje techniki pradawnej sztuki walki – powiedziała Riko, kucając przed nami.
- Pradawne sztuki walki?- powtórzył Kagami.- Masz na myśli coś w stylu… haiya!- Wykonał skomplikowany ruch dłońmi, unosząc przy tym kolano.
- To nie jest pradawna sztuka walki – powiedziała Riko, patrząc na niego sceptycznie.- Mówiąc dokładniej, wykorzystują ruchy z pradawnej sztuki walki. Jedna z technik, jakiej używają, jest nazywana „biegiem namba”. Normalnie twoje ręce i nogi ruszając się w przeciwnych kierunkach, kiedy biegasz, ale w biegu namba, twoje ręce i nogi ruszają się w tę samą stronę. Najwyraźniej w ten sposób zmniejszają wysiłek ciała, a także energię, którą zwykle na to wykorzystujesz. W dodatku do biegu namba używają wszelakich technik ze sztuk walki do swobodnego wysiłku, szybkiego poruszania się i innych podstawowych ruchów. To jest właśnie technika Seiho. Ale nie jest tak, że mogą znikać, czy latać. To wciąż tylko licealiści, tacy sami jak ja i wy. Nabiorą się na wasze zmyłki i stracą równowagę, jeśli uda wam się ich zaskoczyć. Grają w tę samą koszykówkę, co wy. Jeżeli zagracie jak zawsze, to wygramy ten mecz! To jeszcze nie koniec!
Rozległ się gwizdek, więc wszyscy wstaliśmy i ruszyliśmy na boisko. Patrzyłem, jak Kagami podchodzi do Izukiego i odchrząkuje.
- Izuki-senpai, czy możesz podać mi piłkę?- zapytał.
- Co?
- Pozwól mi jeszcze raz zmierzyć się z Tsugawą.
- Masz jakiś plan?
- Nie. Ale to też tylko człowiek, prawda?- Spojrzał w kierunku Tsugawy.- Muszę być po prostu szybszy od niego.
- Co ty mówisz? Jesteś pewien, że się uda?- mruknął Izuki, jednak Kagami zaczął już odchodzić.
- Myślę, że będzie dobrze – powiedziałem.
- Eh?- Izuki spojrzał na mnie zaskoczony.
- Zrobi to, co musi.
- Więc wszystko w jego rękach, tak? Cóż, niech będzie…
Druga kwarta rozpoczęła się. Izuki, jak obiecał, na wstępie podał piłkę Kagamiemu. Tsugawa natychmiast podbiegł do niego i stanął przed nim, unosząc w górę ręce.
- Whoaa, 1 on 1?- zapytał z uśmiechem.- No, dawaj!
- Mam gdzieś twoje sztuki walki, czy co tam ćwiczysz – powiedział Kagami.- Koszykówka to koszykówka!
Z tym krzykiem na ustach, zrobił krok najpierw w lewo, myląc przeciwnika, a następnie szybko skierował się na prawo i wyminął go. Uśmiechnąłem się lekko, widząc to. Naprawdę mu się udało! Teraz tylko…
Patrzyłem z bijącym sercem, jak Kagami podbiega do kosza. Niemalże wszyscy zawodnicy Seiho rzucili się w jego kierunku, by go powstrzymać, ale było już za późno – Kagami wyskoczył i wykonał imponujący wsad. W końcu zdobyliśmy punkty!
Złapałem piłkę, która odbiła się od parkietu wprost w moje ręce. Uniosłem głowę i spojrzałem na Kagamiego, który podszedł do mnie z zaciętą miną.
- Na pewno wygramy ten mecz – powiedział.
W jego oczach było coś naprawdę niesamowitego. Zacisnąłem wargi, czując w sercu dobrze mi znane uczucie. Kagami naprawdę mnie rozumiał.
Spojrzeliśmy w kierunku naszych senpaiów, którzy w końcu zaczęli się uśmiechać.
- Mecz dopiero się zaczyna – powiedział Taiga.- Dajmy z siebie wszystko.
- Tak.- Skinąłem głową, po czym ruszyłem za nim.
Kagami miał rację.
Mecz dopiero się zaczyna.
I wygramy go.




7 komentarzy:

  1. Dziki Kagami...
    Zazdrosny Kuroko...
    Seksowny Kuroko...
    Co tu się dzieje? :D

    Czekaj, czekaj...
    Dlaczego Kagami ma NIEBIESKI ręcznik? ;P

    Jak zawsze wewnętrzne życie Tetsu rozwala ☺

    Planujesz skończyć pierwszy sezon po meczu z Ao?

    Kochająca swoje łóżko,
    Yew S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem jeszcze pewna, bo po meczu z Aomine Kuroko tak jakby "pokłócił się" z Kagamim, no i pojawia się Kiyoshi, a chciałabym go przedstawić, poza tym... trening za miastem... idealna okazja do cichych seksów, nie uważasz? xD
      W każdym razie zanosi się na to, że ostatnie trzy rozdziały będą cholernie długie, dlatego tak ciężko mi się za nie zabrać :'D

      Uwielbiająca Twoje podpisy,
      Yuuki

      Usuń
    2. Powodzonka życzę ☺

      Pomalowana przez młodszą kuzynkę,
      Yew S.

      Usuń
  2. Jeeeeej, tyygrysek wreszcie bierze się do roboty!
    Heheshki, seksowny Kuroko "to ja wyrażam jakieś emocje?" Nie mam pytań :-)
    chapterek zarąbisty, chcę już następny!
    A tak nawiasem, czyżby ekhem.. ending i te wszystkie podteksty w nowym sezonie tak Cię zagrzewały dopisania KagaKuro? ;-)
    Pozdrowionka, Ryu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, w święta nadrabiałam pisanie do 11 rozdziału, więc to czekało na Was już od dawna <3 xD Niedawno napisałam natomiast 12, a 13 i 14 zostawiam sobie na ferie, będę miała dużo czasu :)

      Usuń
  3. Każdy rozdział lepszy od poprzedniego <3 I nie chodzi mi tylko o "sceny" z Kagami'm i Kuroko ^^ Z niecierpliwoscią czekam na wiecej \(*0*)/
    ~Deirdre

    OdpowiedzUsuń
  4. Whoho~!
    No to było coś :D
    Scenki KagaKuro są coraz pikantniejsze - lubię to <3
    Ta seria jest świetna, bo można sobie przypomnieć początki KnB :3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń