– Przepraszam, Hayamacchi – westchnął ciężko Kise.- Naprawdę mi głupio, że tak cię wykorzystuję...
– Jeszcze raz mnie przeprosisz, a ci zdzielę przez łeb – stwierdził pogodnym tonem Kotarou, otwierając kolejne dwie butelki piwa.
Ryouta znowu westchnął, opierając się wygodniej o siedzenie kanapy – gdyż siedział na podłodze. Obiecał sobie, że nie będzie zaprzątał nowemu przyjacielowi głowy swoimi własnymi problemami, zwłaszcza, że przecież Hayama sam nigdy na nic nie narzekał – chociaż jego miłość związała się z kimś innym, co z całą pewnością było dla niego sporym ciosem, on uparcie parł przez życie z uśmiechem na twarzy.
Kise ostatnimi czasy tak nie potrafił.
Dlatego właśnie wylądował w mieszkaniu Kotarou z całym naręczem narzekań i smętności do przekazania. Głupio się czuł, narzucając tak swoim bliskim – Reo już wiedział o jego troskach, choć nie było jeszcze okazji, by powiedzieć mu o kłótni z Aomine – ale nie potrafił trzymać tego wszystkiego w sobie.
Uśmiechnął się leniwie do Hayamy, kiedy ten podał mu jego butelkę. To było już czwarte z rzędu piwo – i druga godzina, która zleciała im na rozmowach i piciu. Oboje byli nieco podchmieleni, ale daleko im było to etapu seplenienia, mamrotania pod nosem, czy wrzeszczenia jak kibice.
– Relacje z ludźmi są niemożliwie skomplikowane – wymamrotał Kise, po czym solidny łyk piwa.- Czy ty też masz takie perypetie ze swoimi starszymi siostrami?
– Nie – westchnął Kotarou, kręcąc przecząco głową.- Zawsze dobrze się z nimi dogadywałem. Mało tego, obie zwykły mnie rozpieszczać. U nas w rodzinie wszystkich otacza się ogromną miłością. Pewnie dlatego jestem tak pozytywnie nastawiony do życia: mam jej wystarczająco dużo, choć tyle samo mam do rozdania.
– Hmm.- Kise pokiwał powoli głową.- Skoro już przy tym jesteśmy... to jak tam ten... no wiesz.
– Cóż.- Hayama znów westchnął ciężko, a potem upił solidny łyk ze swojej butelki.- Szczęśliwa z nich parka. Zamieszkali razem, więc przypuszczam, że to już stały związek.
– Możesz mi o tym opowiedzieć w każdej chwili – zapewnił Ryouta, znów kiwając głową i patrząc nieco pijacko na przyjaciela.
– Wiem, Kise-chan.- Kotarou uśmiechnął się do niego.- Ale co tu opowiadać? Gdyby chociaż męczyły mnie jakieś wahania uczuć, gdyby nawiedzały mnie wzloty i upadki... ale u mnie nic się w tej sytuacji nie zmienia. Miyaji nigdy nie dawał mi na nic nadziei, także nie dopadały mnie żadne wybuchy miłości, ale też nic nie ostudzało moich uczuć. Nazwałbym to chyba... monotononnością...- Hayama zmarszczył brwi.- Motono... mononto... No, wiesz – westchnął w końcu.
Kise zachichotał, a ponieważ akurat unosił do ust butelkę, stuknął jej szyjką o zęby i, wydając z siebie głośne „ojć!”, polał się piwem. Kotarou na widok tego parsknął śmiechem.
– Co się śmiejesz!- jęknął Ryouta, patrząc z wyrzutem na przyjaciela i ocierając brodę wierzchem dłoni.
– Bo to wyglądało tak zabawnie!
– Nic w tym śmiesznego, tylko koszulka do prania! O, a masz!- dodał złośliwie, chwytając spód butelki Hayamy i szturchając nią – a ponieważ Hayama również, choć wciąż się uśmiechał pod nosem, szykował się do wypicia kolejnego łyka, piwo rozlało się w nieznacznej ilości na jego klatkę piersiową.
– Hej!- wykrzyknął Kotarou, patrząc ze złością na Ryoutę. Po chwili jednak wyszczerzył do niego zęby.- Tak chcesz się bawić, ty piwny martnotrawcu?!
– Nie ma kogoś ta-...!- zaczął ze śmiechem Kise, ale urwał, zszokowany i rozbawiony jednocześnie, kiedy Hayama ochlapał go piwem ze swojej butelki.- Ty mały...!
– Tylko nie mały!- parsknął śmiechem Kotarou, znów go oblewając.
I tak oto znaleźli pretekst do najgłupszej zabawy, jaką tylko mogli wymyślić – obaj teoretycznie dorośli mężczyźni zaczęli oblewać się nawzajem piwem, machając na siebie butelkami i rozlewając alkohol po najbliższym otoczeniu, cały czas śmiejąc się przy tym do rozpuku. Przestali dopiero wówczas, gdy opróżnili butelki.
– Jestem mokry jak po piwnej ulewie!- zawołał Hayama z uśmiechem, niezdarnie ściągając z siebie koszulkę.
– A ja czuję się, jakbym umył włosy piwem – roześmiał się Ryouta, przeczesując palcami mokre kosmyki swoich blond włosów.- Mam nadzieję, że nie skończy się to dla nich tragicznie, są mi potrzebne do pracy... Och, no tak.- Kise skrzywił się.- Ja już nie mam pracy...
– Nie łam się, Kise-chan!- rzucił wesoło Hayama, odpinając pasek spodni.- Nie dość, że jesteś popularnym modelem, to na dodatek bardzo zdolnym i doświadczonym! Sam mówiłeś, że kiedy zaczynałeś szukać pracy na poważnie, to prawie każda agencja, do której wysłałeś CV była gotowa cię przyjąć!
– No tak, ale mam jakieś takie dziwne wrażenie, że ten cały Gold nie da mi tak szybko spokoju...- westchnął ciężko Ryouta, powoli ściągając z siebie przemoczoną koszulkę. Kotarou w tym czasie pozbył się spodni i z powrotem usiadł na podłodze, w samych bokserkach.- Gdybyś ty widział, co się wtedy działo w tym studio... Dyrektor był oburzony, chcieli nawet wzywać policję, ale sam widok wyrazu twarzy tego gościa, Silvera, wystarczał, żeby cztery razy się zastanowić, nim postanowi się robić im problemy. Dyrektor tak się przestraszył, że praktycznie wysrał moje wypowiedzenie i dał je do podpisu...
– Nie mogłeś się jakoś sprzeczać...?
– Mogłem.- Kise wzruszył ramionami.- W normalnej sytuacji nawet bym nie musiał, bo dyrektor w życiu by mnie nie zwolnił. Ale z powodu zaistniałych okoliczności, nie było sensu walczyć.
– No i co teraz?- zapytał Hayama z troską w głosie.- Co mówił ten Gold?
– Powiedział, że zadzwoni do mnie, kiedy mam się zjawić w jego studio – mruknął smętnie Ryouta.- Dzwonił mi jakiś nieznany numer kilka razy w ciągu tych paru dni, ale nie odbierałem. Powiedziałem mu już wtedy, że nie mam zamiaru podpisywać z nim żadnej umowy i grać dla niego w pornolach, ale chyba do niego nie dotarło.
– Hmm...- mruknął w zastanowieniu Kotarou, mrużąc lekko oczy.- Nash Gold... Nash Gold... W sumie to rzeczywiście coś mi mówi to nazwisko.
– Co nie?- Kise spojrzał na niego z lekkim przestrachem.- Nie oglądam za często zagranicznych porno, ale... tak sobie ostatnio myślałem, że może kiedyś widziałem jeden z jego filmów?
– Hmm...- Hayama zmarszczył mocno brwi.- Wiesz co? Sprawdźmy to!
– Ech?- zdumiał się Ryouta.
– Sprawdźmy na necie, co to za typ!- rzucił ze śmiechem Hayama, podnosząc się ze swojego miejsca. Zniknął w swojej sypialni, by po chwili wrócić z laptopem na rękach. Położył go na stoliku, po czym wszedł w przeglądarkę i zaczął wystukiwać odpowiednie frazy.
Kise przysunął się nieco bliżej niego, rozbawiony i zażenowany jednocześnie. Dawno już minęły czasy, kiedy oglądał porno z drugim facetem. W młodości robił to czasem z Aomine pod nieobecność rodziców, kiedyś też parę razy oglądał coś z Kasamatsu, ale to tylko i wyłącznie na początku ich związku, kiedy byli jeszcze zbyt zestresowani, by robić dla siebie coś seksownego w ramach gry wstępnej. Ale tak poza tym Ryouta nigdy z żadnym przyjacielem nie oglądał porno.
– O, tu coś jest!- Hayama parsknął śmiechem, odrzucając do tyłu głowę.- Na... nazywa się „Trzy metry w niebie”! Ten cały Nash ma chyba zbyt wygórowane zdanie o swoim-...och.- Mina Kotarou zrzedła raptownie, kiedy filmik włączył się automatycznie, a oni zobaczyli intro, składające się z mieszanych urywków z Nashem Goldem w roli głównej.
Kise przysunął się jeszcze bliżej, z niedowierzaniem wgapiając się w niedawno poznanego aktora porno.
– To... to prawdziwe jest?- wyjąkał.
– Chyba tak – mruknął Hayama, odsuwając nieznacznie głowę, jakby sprzęt Nasha mógł rozbić ekran laptopa i uderzyć go zaraz w twarz.- Łał... Z twojej opowieści wynika, że Gold jest dupkiem, ale... ale łał...
– Łał – wymamrotał potwierdzająco Kise.
Mężczyźni w tym samym czasie przełknęli ciężko ślinę, wpatrzeni wielkimi oczami w rozgrywającą się na ekranie akcję. Nash zachowywał się przed kamerą bardzo swobodnie, wręcz onieśmielał wyraźnie swoje partnerki. Rumieniły się pod nim, wpatrzone w niego roziskrzonym spojrzeniem, błagając go o więcej.
Nash uprawiał z nimi seks na różne sposoby – zapewne w zależności od scenariusza, którego sam zapewne był autorem. Raz zaczynał delikatnie i kończył ostro, czasem od samego początku był agresywny i brutalny... i nigdy nie był delikatny dłużej niż przez parę minut.
– Myślisz, że prywatnie to on też jest taki... taki dziki?- mruknął Kise, spoglądając na swojego przyjaciela.
– Eee...- Kotarou sięgnął po nową butelkę piwa.- Nie wydaje mi się. Chociaż, licho tam wie. A co?- Hayama spojrzał na niego z uśmieszkiem.- Chciałbyś poczuć te „trzy metry”?
– N-nie!- Kise spąsowiał na twarzy.- No co ty!
– Uuu, Kise-chan, Kise-chan!- zawołał ze śmiechem Hayama.- Przyznaj się, pomyślałeś o tym! No, ale nic dziwnego!- westchnął radośnie Kotarou, wznosząc bezradnie ręce.- Jaki gej nie pomyślałby o tym, żeby poczuć w sobie taki sprzęt?
– No co ty, Hayamacchi! Pomyślałeś o tym?!
– No pewnie!- Kotarou wyszczerzył zęby, po czym upił kilka łyków piwa.- Teoretycznie nie uważam się ani za homo, ani za bi, ani nawet za hetero, ale wiem już, jak to jest z facetem i pamiętam to uczucie. Poczuć w sobie taki sprzęt...- Hayama spojrzał na ekran, na którym wciąż rozgrywała się akcja i uśmiechnął się niemal z rozmarzeniem.- Czekaj, podkręcę dźwięk, bo on coś chyba mówi!
Ryouta skinął głową niczym w transie, zapatrzony na niewiarygodne zbliżenie zanurzającego się w kobiecym wnętrzu członka Nasha Golda. Nie rozumiał, jakim cudem mógł istnieć ktoś z takim wielkim penisem!
Aktorka zresztą też musiała mieć głęboką dziurę...
Hayama zwiększył w laptopie głośność i usiadł wygodniej na podłodze, opierając się o siedzenie kanapy. Siedzieli teraz z Kise ramię w ramię, oglądając filmik porno z udziałem teoretycznego pracodawcy Ryouty.
– Co chcesz, żebym zrobił?- pytał właśnie Nash Gold, mocno ściskając dłonią pierś aktorki. Wyciągnął swojego członka i teraz przesuwał nim jedynie po wzgórku kobiety. Był niezwykle wilgotny.
– W-włóż go!- jęknęła aktorka, bardzo ładna brunetka o błękitnych oczach.- We... we mnie...
– Co? Mojego kutasa?- Nash pochylił się nad nią.- Chcesz, żebym włożył w ciebie swojego kutasa?
– T-taaak...!
– Musisz sobie na to zasłużyć. Klęknij i weź go do ust. O, tak. Ssij mocno, maleńka. Lubisz jego smak?
– Mmm!
– Szybciej. Postaraj się, jeśli chcesz go jeszcze dzisiaj poczuć.- Nash sięgnął dłonią ponad jej plecami i tyłkiem, wsunął palce do wilgotnego otworu.- Ależ jesteś niecierpliwa. Taka gorąca i ciasna, aż się prosi, żeby cię zerżnąć. Nie przestawaj go ssać! Chyba nie chcesz, żeby zmiękł? Lubisz, kiedy jest twardy, prawda?
– Mmm!
– R-rany...- bąknął Kise, wiercąc się w miejscu, czerwony po same uszy.
– No...- Hayama miał głupkowatą minę. Spojrzał na Ryoutę, spuścił na moment wzrok, a potem wrócił spojrzeniem do Nasha Golda.- Co, stanął ci?
– U...uhm...
– Spoko, mnie też – westchnął Kotarou, upijając solidny łyk piwa.- Co za dupek! Przystojny i hojnie obdarzony przez naturę.
– Chujnie, chciałeś powiedzieć...- wymamrotał bezmyślnie Kise.
– Racja – potwierdził Hayama.
– W-weź to wyłącz, zanim się rozkręci!- burknął Ryouta z odrobiną niepokoju.
– Och, Kise-chan, patrz!- wykrzyknął nagle Kotarou, wskazując coś palcem.- Tu jest link do kolejnego filmiku, na miniaturze znowu jest Nash, ale z facetem!
– Co?!- Ryouta wytrzeszczył oczy.- To on facetów też zalicza przed kamerą?
Hayama już włączył odnośnik i wkrótce przyjaciele z napięciem wpatrywali się w kolejną akcję, tym razem z udziałem drugiego aktora porno. Mężczyzna był drobnym blondynem o dużych zielonych oczach i grał bardzo nieśmiałego – a jednak niezwykle napalonego, kiedy już Nash zaczął się nim zajmować.
– Nie miałem pojęcia o istnieniu takiej pozycji...- mruknął w zamyśleniu Hayama.
– Nie mogę na to patrzeć – jęknął Kise, zakrywając dłońmi twarz.- Ten drugi wygląda jak mój Tetsucchi, to straszne!
– Och, już to wyłączam – powiedział Kotarou, wyłączając przeglądarkę. Kise w tym czasie sięgnął po nowe piwo i wyżłopał prawie pół butelki za jednym zamachem.- Kurde, Kise-chan, mimo wszystko ciekawi mnie, do czego ten Nash cię potrzebuje... Nie zdradzał ci szczegółów?
– Tylko, że mam grać w jego filmach – westchnął ciężko Ryouta, opierając czoło o dłoń, a łokieć o zgięte kolano.- Masakra, Hayamacchi! Nie wstydzę się rozebrać przed kamerą, jako model miałem już całe multum nagich sesji, ale żeby uprawiać seks?! Rozumiem jeszcze pokazać penisa czy tyłek, ale tu chodzi o moją prywatność, o widok tego, jak dochodzę, i co sprawia mi przyjemność, no! To zawstydzające i żenujące i w ogóle nie dopuszczalne! Poza tym jestem gejem i nie mam zamiaru posuwać żadnych aktorek!
– Chyba że ten cały Gold chce, no wiesz...- Hayama poprawił się na swojej poduszce.- Robić z tobą to, co z tym blondynkiem w okularach.
– Bogowie przenajświętsi...- wymamrotał Kise, załamany.- Przecież ja wcale taki doświadczony nie jestem! Poza tym mam ciasną dupę, ani Yukio, ani Akashicchi nie mieli takiego sprzętu...
– Akashicchi?!- Hayama wbił w niego zszokowane spojrzenie.- No co ty! Spałeś z nim?!
– Och... n-no...- Kise poczerwieniał.- Po... po pijaku trochę, jak Yukio ze mną zerwał.
– Łał, zazdro!- Kotarou wyszczerzył zęby w uśmiechu. Tym razem to Ryouta wytrzeszczył na niego oczy.
– Akashicchi ci się podoba?!
– No pewnie!- Hayama wydawał się być zdziwiony.- Znaczy no, nie znam go i w ogóle, poznałem go ledwie w grudniu na tym balu dżentelmenów... ale drań ma niezłą aparycję! Jest taki pewny siebie, ułożony, prawdziwy dżentelmen! No i ładnie się uśmiecha... Osz, ile ja bym dał, żeby się tak do mnie uśmiechnął...
– Hayamacchi, no co ty!- Kise roześmiał się, trochę zaskoczony.- Myślałem, że ty tylko... no wiesz...
– Co, że podoba mi się tylko Miyaji?- Hayama uśmiechnął się do niego.- Poniekąd to prawda. Zawsze myślałem tylko o nim i nie oglądałem się za innymi, ale to wcale nie znaczy, że nie oceniałem ich wyglądu! Jak widziałem jakąś ładną dziewczynę, to myślałem sobie „O! Jaka ładna!”. Jak widziałem przystojnego faceta, to myślałem „O! Przystojniak!”. Co prawda zawsze wówczas porównywałem ich do Miyajiego... no ale teraz Miyaji jest zajęty, więc mogę oglądać się za kim tylko chcę!
– I... oglądasz się za Akashicchim?
– No co ty, to nie moje progi – zaśmiał się Kotarou.- Poza tym wiem, jakiego typu facetem jest Akashi. A nawet jeśli jestem zdecydowany pozwolić sobie na trochę swawoli, to nie chcę być traktowany jak jeden z wielu. Przygodne seksy mnie nie interesują, jeśli już, to chciałbym się z kimś związać. Dawno z nikim nie byłem, więc najwyższa na mnie pora.
– Rozumiem...- westchnął Kise, zniżając się nieco na poduszce i opierając głowę o siedzenie kanapy.
– Wiesz... nadal mi stoi – mruknął Kotarou, bawiąc się pustą już butelką piwa.
– Mmm... mi też.- Ryouta skrzywił się lekko.- To trochę żenujące...
– Chcesz sobie zwalić?
Kise zarumienił się lekko.
– Chyba zaraz mi przejdzie...
– Po piwie gorzej – stwierdził Hayama z westchnieniem.- Chodź ze mną do łazienki – stęknął, podnosząc się niezgrabnie ze swojego miejsca. Jego krocze znalazło się teraz na wysokości twarzy Kise; blondyn zauważył, że wypukłość jego spodni jest całkiem spora.- Dam ci coś do „pomocy”.
– Trzymasz lubrykanty pod ręką?- Ryouta uśmiechnął się, również wstając.
– Raczej „na” rękę – parsknął z rozbawieniem Hayama.
Mężczyźni przeszli razem do łazienki. Kise oparł się o pralkę, patrząc jak Kotarou grzebie w szafce nad umywalką, przesuwając różne większe i mniejsze butelki.
– Gdzieś tu miałem to...- mamrotał pod nosem.
– Hmm, nie musisz kłopotać – stwierdził mrukliwie Ryouta. Kiedy stał, gorzej odczuwał skutki wypicia tylu piw.- Daj mi oliwkę, czy coś... może być nawet szampon.
– Szampon, zwariowałeś?
– Trochę tylko mi wystarczy... W sumie to nawet se poradzę ze śliną moją – mruknął Kise.- A gdzie mam iść? Zajmujesz łazienkę? Nie chcę ci niczego pobrudzić w mieszkaniu.
– A, daj spokój.- Hayama uśmiechnął się, czytając etykietę jakiejś butelki.- Możesz to zrobić nawet na moim futonie. O, znalazłem. Trzymaj.
Kise odebrał od niego buteleczkę i również przeczytał etykietę, choć znaki nieco mu się zamazywały.
– Bezbarwny i bezzapachowy?- Ryouta uśmiechnął się psotnie.- Jesteś tradycjonalistą, co?
Hayama roześmiał się, kiwając głową.
– Chyba możesz to tak nazwać – stwierdził.- Jakoś niespecjalnie mi zależy, żeby penis pachniał mi truskawkami, skoro nie ma kto mi go polizać.
Kise wybuchnął gromkim śmiechem, szczerze ubawiony komentarzem przyjaciela. Wkrótce Kotarou dołączył do niego.
– Noo, to schowam się gdzieś – westchnął w końcu Kise, ruszając do wyjścia.- Mam nadzieję, że jak wytrzeźwieję, to nie będę tego pamiętał...
– Myślę, że żaden z nas nie będzie sobie tego przypominał – parsknął Kotarou z rozbawieniem.- Korzystajmy z tego, że jesteśmy pijani. Powiesz mi potem, o czym myślałeś!
Kise już wyszedł z łazienki, ale dosłyszał ostatnie słowa i znów parsknął śmiechem, ubawiony. To, co wyprawiali z Hayamą było czystą głupotą, ale... wyjątkowo miłą i relaksującą.
A on zdecydowanie jej potrzebował.
***
Kuroko już dawno nie czuł się tak samotny, jak teraz.
Dochodziła północ, a on od ponad godziny siedział w swoim łóżku, opierając się plecami o poduszki i obejmując ramionami kolana. W jego pokoju panowała ciemność – nie widział potrzeby zapalania światła, ale ponieważ nie chciał też trwać w takiej pustce, włączył kule LED, zwisające na jednej ze ścian, nad biurkiem. Nie zapalał ich odkąd dobrych kilka miesięcy temu wyczerpały się w nich baterie, ale teraz wyjątkowo wygrzebał jakieś z szuflady, by czerpać odrobinę otuchy z ciepłego, przytłumionego światła.
Jego szczeniak rasy husky leżał obok niego, zwinięty w kłębek, wpatrywał się smutnym wzrokiem w swojego pana, uszy miał oklapnięte. Tetsuya gładził go od czasu do czasu po łebku, odpowiadając na jego spojrzenie podobnym. Niewiele do niego mówił.
W domu panowała nienaturalna cisza. Aomine znów nie wrócił na noc – nadal siedział u Kagamiego. Taiga dał znać o tym fakcie Tetsuyi, ale nawet jeśli Kuroko wiedział, że jego brat jest bezpieczny, to i tak źle czuł się z myślą, że nie chce on wrócić do domu, do swojej rodziny.
A może on naprawdę nie myślał już o nich jak o rodzinie...?
Tetsuya zamknął oczy, marszcząc brwi. Oddychał głęboko, starał się ze wszystkich sił nie dopuszczać do siebie ponurych myśli. Daiki po prostu nie był gotowy. Coś ciążyło mu na sercu, ale wkrótce wróci i wszystko wyjaśni.
Albo nie... nie musi nic wyjaśniać. Tylko niech wróci... Niech po prostu wróci już do domu.
Tej nocy nieobecny był także Kise. Kuroko dopiero co odebrał wiadomość od Hayamy z informacją, że jego brat sporo wypił i zostanie u Kotarou na noc. Hayama sam nie był dość trzeźwy, by odprowadzić go do domu, wobec czego Tetsuya został tej nocy sam, jedynie z Nigou.
I setką napierających na jego głowę myśli. Myśli o Aomine, o Kise... o Mayuzumim.
O jego pocałunku.
Dlaczego to zrobił? Kuroko wydawało się, że Chihiro woli kobiety. Był taki dystyngowany i elegancki, większy dżentelmen nawet od Akashiego. Z pewnością wiedział, jak dobrze traktować kobiety, jak podbić ich serca. Płeć żeńska lubiła dżentelmenów. Dlaczego więc właśnie on? Dlaczego Tetsuya? Czy ostrzeżenia Seijuurou rzeczywiście miały się sprawdzić? Czy Mayuzumi próbował zabawić się nim, wykorzystać go, by zranić go?
Nie zrani mnie – stwierdził w myślach Kuroko.- Nie dam się już zranić. Jeśli więc liczy na to, że złamie mi serce, a ja polecę do Akashiego-kun, żeby się pożalić, to grubo się myli.
Po ich spotkaniu w oceanarium, po ich nieszczęsnym pocałunku, Tetsuya nie miał ani okazji, ani poniekąd odwagi, by zapytać Mayuzumiego o powód – wkrótce otoczyli ich ludzie, zabrali im ich prywatność. Chihiro nie odzywał się potem wiele, komentował jedynie morskie stworzenia i zapamiętywał otoczenie. Po wyjściu czekały ich kolejne tłumy rodzin i par, chcących zwiedzić to miejsce, a Mayuzumi odebrał jakiś pilny telefon i musiał odjechać.
Dzwonił, co prawda. Ale Kuroko nie miał siły z nim rozmawiać. Nie odebrał ani za pierwszym, ani za drugim, ani za trzecim, ani za czwartym razem.
W głowie miał mętlik. Nie miał pojęcia, co robić. Miał dwóch cudownych przyjaciół, na których mógł liczyć w każdej chwili, ale z pewnością nie w tej – Takao układał sobie teraz życie z Miyajim, a Kuroko nie miał zamiaru pakować mu się ze swoimi troskami. Akashi z kolei... cóż, to było oczywiste. O ile Kuroko mógłby, mówiąc delikatnie, „zignorować” jego związek z Midorimą i pójść do niego pozwierzać się, o tyle było to niebezpieczne, gdyż chodziło o coś, przed czym przestrzegał do sam Akashi.
– Ciekawego, kogo pierwszego by zabił – mruknął w ciemnościach Kuroko, powoli głaszcząc swojego pieska po grzbiecie.- Mnie, czy Mayuzumiego-kun...?
Tetsuya nie miał komu się wygadać. Ufał jedynie tym dwóm przyjaciołom, którym nie chciał się teraz zwierzać, no i braciom – ale ci byli nieosiągalni.
– Trochę mi smutno, Nigou – mruknął Kuroko, zaciskając wargi w wąską linię.- Czuję się tak, jakby rodzice umarli po raz drugi.
Nigou zapiszczał z przejęciem, przysuwając się do swojego pana i z wahaniem, ledwo-ledwo machając ogonem. Kuroko przygarnął go do siebie, sadowiąc na podbrzuszu. Szczeniak oparł przednie łapy na jego klatce piersiowej, a łebek o nie i leżał tak, wpatrzony w niego z wiernością. Tetsuya nawet by się uśmiechnął na ten widok...
Ale ta potworna samotność, którą czuł, odbierała mu na to siły.
Błękitnowłosy sięgnął z westchnieniem po swoją komórkę i, przytulając do siebie pieska, po raz kolejny tego wieczora zaczął przeglądać listę kontaktów. Spróbował dodzwonić się do Aomine, mimo późnej pory, ale, tak jak przypuszczał, nie spotkał się z odpowiedzią. Do Akashiego, Takao i Kise nie było sensu dzwonić... zresztą i tak było już byt późno na rozmowy, pewnie wszyscy dawno poszli spać.
Kuroko po raz ostatni przesunął palcem po ekranie, bez nadziei na to, że znajdzie kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Jego palec zatrzymał się da kontakcie, który miał zapisany od kilku dobrych lat, a z którego nie korzystał już od bardzo dawna.
Mężczyzna zagryzł lekko wargę, pogrążając się w melancholii. Ogiwara Shigehiro. Jego pierwsza wielka miłość, chłopak, dla którego kompletnie stracił głowę; chłopak, dla którego przeznaczony był każdy jego uśmiech. Sama jego obecność zawsze sprawiała, że Tetsuya miał lepszy humor. Po śmierci rodziców unikał kontaktów fizycznych nawet z braćmi, ale Ogiwara... on był kimś wyjątkowym. Kimś, do którego lubił się przytulać, przez kogo uwielbiał być przytulany.
Wciąż pamiętał jego słodkie uśmiechy, jego proste i niewinne buziaki w policzek na powitanie, gdy byli sami. Ciepło jego ramion, ton jego głosu, którym się do niego zwracał. Pamiętał, jakie to było uczucie, kiedy trzymał go za rękę.
Rozstali się ponad dwa lata temu, po trzyletnim związku. Kuroko udawał, że rozumie jego decyzję i ją akceptuje; Ogiwara udawał, że mu wierzy. Tetsuya poniekąd naprawdę rozumiał – uczucie Shigehiro po prostu się wypaliło, każdemu mogło się to zdarzyć. Ale ponieważ on sam bezgranicznie kochał Ogiwarę, nie był w stanie naprawdę pojąć, co to znaczy, kiedy uczucie się „wypala”.
Został sam, pogrążony w depresji. Ogiwara pomógł mu pozbierać się po śmierci rodziców, ale potem sam zniknął z jego życia, przez co Kuroko znów stał się cieniem dawnego siebie. Bracia bardzo się starali obudzić w nim chęci do życia, ale z marnym skutkiem, przynajmniej przez pierwsze miesiące. Tetsuya trzymał cały ból i żal w sobie, nie dopuszczał do siebie nikogo, łącznie z Akashim.
Kuroko zdecydowanie nie chciałby wracać do tamtego stanu... choć mimo wszystko głowę miał pełną cudownych wspomnień związanych z Ogiwarą. Chociaż bardzo bolało go rozstanie, nigdy nie pomyślał źle o Shigehiro. Nawet, jeśli spekulował, że ten zdradził go, albo zostawił dla kogoś innego, nigdy nie powiedział o nim złego słowa.
Nagle Tetsuya usłyszał cichy sygnał. Wyrwany z zamyślenia, spojrzał na swoją komórkę i z przerażeniem odkrył, że przypadkowo nacisnął przycisk połączenia. Pospiesznie wcisnął czerwoną słuchawkę – w panice zrobił do kilkukrotnie – po czym odłożył na bok telefon i przytulił mocniej Nigou, oddychając ciężko. Psiak spojrzał na niego z zainteresowaniem.
– Boże, co ja robię...- wymamrotał do siebie Kuroko, kompletnie zagubiony.
I co teraz? Nawet jeśli Ogiwara nie odebrał, to przecież zobaczy od niego połączenie! Może usunął jego numer i nie będzie rano wiedział, że to on? Ale Tetsuya od dwóch lat nie zmieniał numeru, więc... Shigehiro chyba wciąż znał go na pamięć?
A może to Ogiwara zmienił już numer? Może Kuroko dzwonił do zupełnie obcej osoby? Może jeszcze nie wszystko stracone...
Kuroko westchnął ciężko, marszcząc brwi i wtulając twarz w miękkie futerko Nigou.
– Och, Nigou – westchnął cichutko.- Całe szczęście, że mam chociaż ciebie, piesku.
Szczeniak odpowiedział mu pojedynczym szczeknięciem.
* Tak bardzo się śmiałam, opisując filmik z Nashem xDDD Jakie to tandetne! XDD
Liczyliście, że Kise i Hayama zwalą se nawzajem? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zboczuszki wy ♥
Moje nie tykac
OdpowiedzUsuńTaak, miałam nadzieję na delikatne upiększenie sceny z Hayamą i Kise XD
OdpowiedzUsuńChyba się przeliczyłam xD
OdpowiedzUsuńFilmik z Nashem wpisuje się do klasyki gatunku nie ma co narzekać :D
Zasmuciłaś mnie Yuuki, Kurowo chyba trzeba D psychologa wysłać ;)
Pozdrowionka i do następnego :*
Co do Kise i Hayamy... ehehe (>y<) A po opisie filmu z Nashem padłam!
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego Kuroko..? Ugh... liczę, że szybko pozbiera się do kupy, no i że Aho wróci wreszcie do domciu <3
Przy pierwszej części myślałam że się popłacze ze śmiechu XDDDDDD Przysięgam. A przez 2 część mi się smutno zrobiło co moja przyjaciółka stwierdziła że mam okres XDDDDDDDD Serdecznie pozdrawiam życzę weny i przesyłam buziaki
OdpowiedzUsuńNa opisie tego filmu jednocześnie się śmiałam i czułam zażenowanie. Ja nie wiem jak coś takiego mogłoby kogokolwiek podniecić XDDDDDD
OdpowiedzUsuńA scenka z Kuroko smutna, chyba dobrze by mu zrobiło gdyby czasem jednak pozwolił sobie na uwolnienie uczuć, od takiego duszenia ich w sobie to się można pochorować. Zwłaszcza, gdy są negatywne ;-;