[MnU] Odcinek 65

Moda na Uke
Odcinek 65



–    Czy to aby na pewno powinno wyglądać w ten sposób, Tetsuya?- zapytał Akashi z uśmiechem, patrząc na leżącego w łóżku Kuroko.
    Tetsuya, któremu spod pościeli wystawała jedynie głową, westchnął cichutko i przeciągnął się leniwie. Akashi przyglądał mu się, kiedy błękitnowłosy podnosił się powoli i dość niezdanie do pozycji siedzącej. Wyglądał doprawdy uroczo, z nagim torsem i rozwichrzonymi włosami.
–    Która godzina?- zapytał wciąż sennie.
–    Która godzina?- Seijuurou uniósł z rozbawieniem brew.- To są twoje pierwsze słowa o poranku? Żadnego „Akashi-kun, to była niesamowita noc”, ani „Może to powtórzymy?”?.
–    Akashi-kun, to była niesamowita noc – westchnął Kuroko, odrzucając pościel i wstając.- Mam nadzieję, że jeszcze będę mógł... gdzie moje ubrania?
–    Hmm... zimno – stwierdził powoli Akashi, upijając łyk kawy z kubka, który trzymał w dłoni. Stał u progu sypialni w szlafroku, przyglądając się z rozbawieniem przyjacielowi.- Zimno... zimno...
–    Właśnie dlatego chcę się ubrać, Akashi-kun – westchnął Tetsuya nieco poirytowany.- Dlaczego schowałeś moje ubrania?
–    A dlaczego miałbym chcieć, żebyś w ogóle się ubierał?- zdziwił się Seijuurou.- Po tym, jak wczoraj wyraźnie chciałeś zaproponować mi seks, bo byłeś ciekaw mojej reakcji, nie mógłbym odmówić sobie tej przyjemności i...
–    Jeśli nie chcesz znaleźć swojego, tak często używanego sprzętu w mikrofalówce, lepiej oddaj mi moje ubrania – oznajmił z powagą Kuroko.
–    Nie schowałem ci ich.- Akashi wywrócił oczami.- Sprawdź w łóżku, może zaplątały się pod narzutą, której nawet nie raczyłeś zdjąć.
–    Nigdy więcej nie zostaję u ciebie na noc – stwierdził z westchnieniem Tetsuya, przeszukując pościel.- Wszystko mi tutaj ginie...
–    O, wypraszam sobie. Dziewictwa tutaj na pewno nie zgubiłeś.
    Kuroko rzucił mu przeciągłe spojrzenie, na co Akashi tylko roześmiał się pod nosem i upił kolejny łyk kawy. Teraz, gdy wczorajszego dnia pogodził się z Kuroko i wrócił do ich przekomarzanek, humor zdecydowanie mu dopisywał.
    Choć dopisywałby mu bardziej, gdyby Tetsuya NAPRAWDĘ przespał się z nim wczorajszej nocy...
    Akashi pozostawił Tetsuyę w pokoju gościnnym, nie chcąc go bardziej drażnić, gdy ten będzie się ubierał. Przeszedł do kuchni i zaparzył dla przyjaciela herbatę, przy okazji przygotowując dla nich śniadanie. Ponieważ tego ranka wybitnie nie miał ochoty nic gotować czy smażyć, ograniczał się do przyrządzenia płatków śniadaniowych z jogurtem naturalnym. Wiedział, że Tetsuya woli go znacznie bardziej od tradycyjnego mleka.
–    Mogłeś obudzić mnie wcześniej – powiedział na wstępie Kuroko, gdy tylko zjawił się w kuchni i zasiadł do stołu.
–    Tak słodko spałeś, że nie miałem serca tego zrobić – odparł spokojnie Akashi, siadając naprzeciwko i wlewając do swojej miseczki z płatkami jogurt. Kuroko poszedł w jego ślady, po czym obaj zajęli się posiłkiem.
–    Innym razem byś sobie na mnie popatrzył. Dzisiaj jest mecz TokioPower, na który idziemy i chciałbym doprowadzić do porządku moje włosy.
–    Zdążysz, ze spokojem.- Akashi spojrzał na niego z zainteresowaniem.- Czyżbyś chciał się komuś tam przypodobać?
–    Mam zamiar poprosić Tomoyę Inoue o autograf. Dla siebie – dodał, spoglądając znacząco na Akashiego.
    Czerwonowłosy wywrócił oczami, uśmiechając się lekko.
–    Załatwię ci autograf każdego zawodnika TokioPower, a nawet całą serię gadżetów ze specjalną dedykacją dla ciebie.
–    Dziękuję, ale starczy mi jeden, który zyskam własnymi siłami.
–    Więc mówisz, że Daiki przypadł Tomoyi do gustu?- Akashi uśmiechnął się szerzej.- Czyżby kolejny koszykarz miał podbić serce twojego jakże niedostępnego brata?
–    Kolejny?- Kuroko zmarszczył lekko brwi.
–    No wiesz, Kagami też grywał dużo w kosza, i chyba głównie to podobało się Daikiemu tak bardzo. Mogli razem pograć, a wspólna rywalizacja wywołała w nim wybuch namiętnej...- Akashi zamachał rękoma, jednak widząc sceptyczne spojrzenie przyjaciela, postanowił zrezygnować.- Wybacz – rzucił, wracając do posiłku.- Kagami odzywał się do ciebie?
–    Nie i chyba jeszcze długi czas nie będzie tego robił – westchnął błękitnowłosy w odpowiedzi.- Może na takiego nie wygląda, ale wiem, że ma dobre serce i dosyć mocno przeżywa to, co się stało. Czy raczej, co prawie się stało. Ale wierzę, że kiedy będzie gotowy, odezwie się do mnie.
–    Im później tym lepiej – stwierdził Akashi.
–    A jak toczą się sprawy z Midorimą-kun?- zagadnął z kolei Kuroko.
–    A jak mają się toczyć?- Seijuurou zmarszczył lekko brwi.- Wiesz, że między nami nie będzie niczego więcej. Niestety, Shintarou będzie musiał żyć ze swoim podwójnie złamanym sercem. Ale to silny charakter, poradzi sobie.
–    Podwójnie złamane serce? Co masz na myśli.
–    No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz o nowym związku Takao?- Akashi uniósł wysoko brew.
–    Jeśli masz na myśli inny związek niż z Miyajim-san, to nie wiem.
–    Mówimy więc o tym samym.
–    Ale co to ma wspólnego z sercem Midorimy-kun?- nie rozumiał Kuroko.
–    Wygląda na to, że mój drogi przyjaciel popadł w przypadłość gorszą od miłości.- Akashi rozłożył szeroko ręce.- Świadomość.
–    Świadomość?
–    Zgadza się, świadomość. Uświadomił sobie, że pewne sprawy nie są wcale tak proste, jak sądził do tej pory. Oczywiście, jego świadomość działa wciąż na wolnych obrotach, ale wkrótce uzmysłowi sobie, dlaczego tak mu nie w smak związek Takao z Miyajim.
–    Chcesz powiedzieć, że Midorima-kun... czuje coś do Takao-kun?
–    Nie ma się czemu dziwić.- Akashi wzruszył ramionami.- Mało to w życiu przypadków, kiedy kochany człowiek, gdy nagle traci źródło ów kochania, nagle uświadamia sobie jak bardzo kocha to źródła i jak bardzo pragnie jego powrotu?
–    Mam nadzieję, że tak się nie stanie – mruknął Kuroko.- Nie, żebym życzył źle Midorimie-kun, ale Takao-kun dopiero co zaczął radzić sobie z całą sytuacją i układać na nowo życie. Jest szczęśliwy z Miyajim-san. Dobrze by było, gdyby tak pozostało.
–    Nie jest powiedziane, że Shintarou zawsze o niego walczyć – stwierdził Seijuurou.- Choć osobiście uważam, że byłby idiotą, gdyby nawet nie spróbował. Ale nie wyprzedzajmy wydarzeń, na razie do niczego takiego jeszcze nie doszło. Wiedziałbym o tym – prychnął Akashi.- W końcu dowiaduję się o wszystkim z pierwszego źródła.
–    Moje zwierzenia też tak rozpowiadasz Midorimie-kun?- zapytał Kuroko, wlepiając błękitne spojrzenie w Akashiego i marszcząc lekko brwi.
–    Zacznijmy od tego, że w ogóle mi się zbytnio nie zwierzasz – westchnął Seijuurou z udawanym ubolewaniem.
–    Może dlatego, że zwykle czytasz ze mnie jak z otwartej księgi?- podsunął Kuroko.
–    A pomyślałeś o tym, ile wpierw muszę przewertować kartek, żeby rzeczywiście coś z ciebie wyczytać?
–    Wydaje mi się, że efekt jest ten sam.
–    Ale droga znacznie dłuższa i trudniejsza!- Akashi spojrzał na niego z odrobiną złości.- A przecież wystarczyłoby powiedzieć od czasu do czasu, co cię gryzie i co ci leży na sercu.
–    Hmm, może mi się tylko wydaje, ale czy przypadkiem to nie ty przez ostatni tydzień nie odzywałeś się do mnie, nie dając znać, o co ci chodzi?
–    Nie będziemy się teraz o to kłócić – stwierdził Akashi, upijając łyk kawy z kubka.- Poza tym doskonale znałeś moje powody, Tetsuya.
–    Ale powinieneś mi się zwierzać ze swoich problemów. Ja nie czytam z ciebie jak z otwartej księgi.
–    Jestem singlem, Tetsuya – westchnął Akashi, patrząc na niego pobłażliwie.- Nie miewam problemów.
–    Racja.- Kuroko pokiwał głową.- W sumie... ja też jestem teraz singlem. A jednak mam problemy. To nie fair.
–    A wiesz co zwykle robi dwóch singli, kiedy się spotkają?- zapytał Seijuurou z błyskiem w oku.
–    Idą na mecz TokioPower – westchnął Kuroko, wstając od stołu.- Idę doprowadzić do ładu moje włosy. Pamiętaj, że nie możemy się spóźnić, inaczej nie dostaniemy zniżki.
    To powiedziawszy, Tetsuya opuścił kuchnię. Akashi patrzył za nim z uśmiechem, popijając swoją kawę.
    Doprawdy uwielbiał swojego przyjaciela.
***

    To był pierwszy raz w życiu, kiedy Aomine nie przyznał się Kagamiemu, że idzie na mecz.
    Zwykle chodzili na takie spotkania razem, nieważne, czy chodziło o większe czy mniejsze wydarzenia, ale z uwagi na fakt, że Daiki rzeczywiście wszedł do hali zupełnie za darmo, wolał nie wspominać Kagamiemu, że to dzięki Tomoyi.
    Oczywiście, nawet mu się nie śniło, żeby Taiga był o niego zazdrosny, ale czuł się trochę, jakby zachwiał solidarnością między nimi, dlatego też postanowił póki co utrzymać w sekrecie, że pojawił się na meczu z braćmi oraz Akashim, którego zaprosił Kuroko oraz Hayamy, którego zaprosił Ryouta.
–    Jesteś, fajtłapo – mruknął Daiki, kiedy Tomoya Inoue podbiegł do niego na opustoszałym korytarzu.
–    Cześć, kotku!- Tomoya wyszczerzył do niego zęby w uśmiechu.- Jak nastroje przed meczem? Dziś mam zamiar zadedykować ci wszystkie moje wsady!
–    Tylko wsady?
–    Wsady wychodzą mi najlepiej.- Inoue mrugnął do niego porozumiewawczo okiem, a Aomine zaklął w myślach, czując na policzkach rumieńce. Już chciał odszczekać odpowiedź, kiedy z trybun doszedł ich rozszalały wrzask tłumów.- Muszę iść – stwierdził Tomoya, spoglądając na drzwi a potem odwracając się do Aomine.- To co, może mały buziak na szczęście?
–    A wiesz, że kop w dupę lepiej działa?- warknął Daiki.- Powodzenia, leszczu. Nie pokazuj mi się na oczy, jeśli przegracie ten mecz.
–    Jeśli go wygram, zrobisz jedną rzecz, o którą poproszę!- zawołał Tomoya, odbiegając.
–    Ta, koło dupy – warknął Aomine, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył na trybuny, by zająć miejsce obok braci.
–    Gdzie ty łazisz, Daikicchi, zaraz się zaczyna!- skarcił go Kise. Nie był to co prawda szczególnie ważny mecz, ale blondyn, wraz ze swoim równie blondwłosym towarzyszem, poszli w ślad za rozochoconym tłumem i wymalowali sobie na twarzach barwy TokioPower.
–    W kiblu byłem – mruknął Aomine, siadając na krześle. Znaleźli dobre miejscówki w trzecim rzędzie, choć Akashi upierał się, żeby wyrzucić paru gości z pierwszego.
    Wkrótce na boisku pojawiła się drużyna TokioPower i trybuny po ich stronie zaczęły szaleć. Aomine musiał zatkać sobie uszy, by nie słyszeć nad głową pisków dziewczyn wykrzykujących „Tomoya-kun, Tomoya-kun!” głosem, jakby dochodziły. Dziwił się, że ktoś taki jak on ma taką popularność.
    A kobiet i mężczyzn pewnie na pęczki, pomyślał ponuro Daiki.
–    Ech? Czy on do nas tak macha?- usłyszał z boku pytanie Hayamy, przyjaciela Kise.
–    Raczej do Daikicchiego, ale możemy też mu pomachać – odparł Ryouta.
    Aomine spojrzał z zaskoczeniem na boisko. Tomoya machał w jego stronę dłonią, szczerząc się jak kretyn. Posłał mu całusa w powietrzu, mrugając przy tym okiem, a potem ukłonił się przed nim i pobiegł zająć swoją pozycję.
    Daiki wywrócił oczami, ale nie mógł się nie uśmiechnąć pod nosem. Może jednak powinien dać mu szansę na przyjaźniejsze relacje i potraktować go nieco ulgowo. Może po meczu rzeczywiście zgodzi się na spełnienie jego prośby, oczywiście o ile ta będzie brzmiała w granicach rozsądku.
    Mecz rozpoczął się. Aomine musiał przyznać, że zapomniał już, iż z jego braćmi starcia drużyn koszykówki ogląda się równie przyjemnie, co z Kagamim. Na bieżąco komentował zagrania z Kise i dyskutował z Kuroko, który na ten czas jakby nieco się ożywił. Nawet Akashi pozbył się maski eleganckiego dyrektorka i śmiał się razem z nimi, choć na swój sposób – ledwie słyszalnie, właściwie bardziej uśmiechał się pod nosem. Ale małomówny zdecydowanie nie był. Wykłócał się z Kuroko o kolejne zagrania, nie omieszkał również kilka razy podważyć zdania Aomine.
    Bawili się zaskakująco dobrze. Nawet Kise promieniał niemal jak za czasów swojego związku z Kasamatsu. Żartował razem z Hayamą, zgłosił się nawet na ochotnika, by pójść po przekąski i colę, oczywiście Kotarou mu towarzyszył. Podczas tego meczu wszyscy wydawali się być ożywiani i na moment zapomnieli o tym, co czeka ich po wyjściu z trybun.
–    Tomoya-kun spisał się naprawdę świetnie!- stwierdził na koniec Ryouta, gdy już się zbierali.
–    Nie da się ukryć, że ma spory potencjał – przyznał Akashi.- A jego talenty dopiero się rozwijają. TokioPower posiada całkiem obiecującego... A gdzie się podział Tetsuya?- Seijuurou rozejrzał się wokół.
–    Chyba poszedł do łazienki – powiedział Hayama.- Po tej coli to się wszystkim chce, ale straszne tutaj kolejki. Chociaż Kise-chan już poszedł się ustawić.
–    Prędzej da się w krzakach wysikać, niż w kiblach tutaj – stwierdził Aomine, machnąwszy dłonią.- Nie mam zamiaru za nimi tutaj czekać. Spotkajmy się przy wejściu.
    Daiki wyminął ich obu, kierując się po stopniach w dół, prowadzących na korytarz. Ludzi było sporo, ale tylko w tym głównym, który prowadził do wyjścia – on zaś postanowił skręcić w boczny i zaczekać chwilę za Tomoyą, by pogratulować mu wygranej.
    Tak właściwie to trochę się denerwował. Nie zamierzał przecież dawać mu choćby buziaka, chciał tylko słownie mu pogratulować i ewentualnie zgodzić się na jakieś one on one – oczywiście, na boisku. I oczywiście, grając w koszykówkę.
    Czyżby urok osobisty Inoue jednak zaczynał działać także i na Daikiego? Trzeba było przyznać, że kretynem był jakich mało, ale mimo wszystko dało się go lubić. Nawet jeśli chciał tylko zaliczyć Aomine, to może jednak zmieni zdanie i jakoś się zakumplują?
    Może nawet wkręci go do drużyny? Taka praca byłaby zdecydowanie lepsza niż praca ciecia w liceum...
–    Czyżbyś czekał za swoim księciem?- usłyszał nagle za sobą.
    Odwrócił się jak na komendę i rozdziawił usta z zaskoczenia.
–    N-nie powinieneś przyjść z tamtej strony...?- wydukał, wskazując palcem za plecy.
–    Powinienem...- odparł powoli Tomoya, uśmiechając się szelmowsko. Skrzyżował ręce na ramionach i uniósł lekko brwi.- Ale zakradłem się na trybuny i poszedłem za tobą.
–    A z jakiego powodu, jeśli  można wiedzieć?
–    A z takiego, że bałem się, że mi uciekniesz.
–    Nie widzę powodu. Chciałem ci nawet pogratulować wygranej.
–    No właśnie.- Tomoya spojrzał na niego znacząco.- Wygrałem, czyli spełnisz moją jedną jedyną malutką prośbę, prawda?
–    Raczej się nad tym zastanowię – poprawił go Aomine.- Nie bądź taki do przodu, bo ci tyłu zabraknie. No? Czego chcesz?
–    Więc...- Tomoya zbliżył się do niego o krok, stając tuż przy nim. Jego uśmiech przygasł nieco, a w oczach jakby zabłysł ledwie dostrzegalny błysk niepewności, ale widać było, że mężczyzna już swoje postanowił.- Chciałbym... oficjalnie zaprosić cię na randkę.
–    Na randkę?- Aomine parsknął śmiechem.- Przygrzmociłeś głową o obręcz, kiedy dedykowałeś mi jeden ze swoich wsadów?
–    Nie.- Tomoya wywrócił z uśmiechem oczami.- Poważnie cię pytam, Daiki. Chodź ze mną na randkę. Nie taką zwyczajną, bo na boisku – dodał.
–    Czyli chcesz gry one on one?
–    Powiedzmy.- Mężczyzna wzruszył ramionami z tajemniczym uśmiechem.
    Daiki westchnął ciężko, czując, że robi mu się żal Tomoyi. Nie sądził, by to była wielka miłość, zauroczenie raczej, ale i tak musiał uświadomić Inoue, że nie miał na co liczyć.
–    Przepraszam, Tomoya – mruknął, kręcąc nieznacznie głową.- Mam chłopaka. I mam tu na myśli takiego prawdziwego, nie Kagamiego.
–    Kogo?- Inoue wyraźnie nie rozumiał.
–    Goryla – wyjaśnił Aomine, wywracając oczami.- Wtedy to serio był żart, ale tak poza tym to serio kogoś mam.
–    Hmm...- Tomoya spoważniał, przyglądając mu się. Powoli pokiwał głową.- Widzę, że nie kłamiesz... Ale dlaczego mam wrażenie, że jednocześnie jednak to robisz? Jesteś szczęśliwy z tym swoim chłopakiem?
–    Układa nam się – odparł ostrożnie Daiki po krótkiej chwili wahania – wystarczającej, by dało się ją wyczuć.
    Tomoya uśmiechnął się lekko.
–    Czyli nie do końca. Umówmy się, Daiki. Chodź ze mną na tę randkę. Nie będę namawiał cię na zdradzanie twojego faceta, chcę po prostu miło spędzić z tobą czas. Sam zdecydujesz, czy będziesz chciał czegoś więcej.
–    Czyli jednego hopsasa w krzaki?- zgadywał Aomine.
–    Ahahah, cóż, nie jestem raczej z tych, którzy obiecują wieczną miłość po zaledwie paru spotkaniach – zaśmiał się Tomoya, unosząc dłonie jakby w obronnym geście.- Oczywiście, jeśli będziesz chciał tego, jak to pięknie nazwałeś, „hopsasa w krzaki”, to nie mam zamiaru zastanawiać się nad tym choćby jeden raz... Ale pomijając samo to, wierzę, że przy okazji dojdziesz do czegoś więcej niż orgazm.- Mrugnął do niego okiem.- Nie ma sensu oszukiwać samego siebie i dusić się w związku, który nie jest ci na rękę. Uwierz mi, mówię z własnego doświadczenia. Umów się ze mną i wtedy zdecyduj, czy naprawdę chcesz być z tym chłopakiem.
    Aomine zastanowił się przez moment. Jeśli Sakurai dowie się o tej randce, pewnie zapłacze się na śmierć. Nawet jeśli Daiki nie obiecywał mu miłości aż po grób, nawet jeśli prawie nic do chłopaka nie czuł, to jednak nie chciałby mu łamać serca w ten sposób.
    Poza tym Kise pewnie urwałby mu jaja, gdyby dowiedział się, że zdradził Sakuraia.
    Ale jeśli to „randka” nie będzie niczym więcej jak grą w kosza i ewentualną rozmową... To przecież tylko zwykłe spotkanie, ale pod nieco inną nazwą.
–    Zainteresowałeś mnie tym „własnym doświadczeniem” - stwierdził Aomine.- Mogę liczyć na rozwinięcie historii, kiedy się spotkamy?
–    Będziesz mógł zapytać mnie o wszystko, choćby o rozmiar penisa – zapewnił Tomoya.
–    To ostatnia rzecz, o jaką chcę pytać.
–    Racja.- Inoue pokiwał głową z uśmiechem.- Po co psuć sobie niespodziankę?
–    Zaraz ci przywalę – parsknął z rozbawieniem Aomine. Mimo wszystko tekst był dobry i postanowił zapamiętać go, by w przyszłości go wykorzystać.- W porządku, pójdę z tobą na tę randkę. Prześlij mi szczegóły w wiadomości, ale miej na uwadze, że od poniedziałku do piątku pracuję.
–    Wedle życzenia.- Tomoya uśmiechnął się z zadowoleniem.- To co? Mały buziak jako gratulacje z wygranej?
–    Raczej kopniak za karygodne błędy – mruknął Aomine, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.- Myślałeś, że nie zauważę tego spieprzonego dwutaktu pod koniec?
–    Byłem zmęczony.
–    A jak w pierwszej połowie podbiłeś piłkę kolanem, czego jakimś cudem nie zauważył sędzia, to też byłeś zmęczony?
–    Zwykły przypadek.
–    Nazwiesz przypadkiem też moment, kiedy podłożyłeś temu biedakowi z przeciwnej drużyny nogę?- Aomine uniósł znacząco brwi.
–    Obraził mnie!
–    Mhmm, piłka też cię obraziła, kiedy podczas podania do ciebie kopnąłeś ją do kumpla?
    Tomoya już otworzył usta, by się wybronić, jednak po chwili zamknął je i uśmiechnął się powoli. Zaśmiał się cicho pod nosem, przecierając dłonią kark i spoglądając na Aomine z błyskiem w oczach.
–    Proszę, proszę - powiedział z uśmiechem.- To miłe, że obserwowałeś mnie z taką uwagą... kotku.
    Aomine zaczerwienił się na twarzy, trochę poniewczasie zdając sobie sprawę ze swojego błędu. Już chciał wymigać się jakoś i rzucić, że przecież każdy idiota by to dostrzegł, jednak Inoue nagle przysunął się do niego i cmoknął go w policzek. Spojrzał mu z uśmiechem w oczy, a potem zagryzł lekko wargę i wyminął go, ruszając w kierunku szatni.
–    Zadzwonię do ciebie wieczorem!- zawołał jeszcze, nim zniknął za rogiem.
    I zostawił Aomine, który z cichym jękiem ukrył twarz w dłoniach.
    No to się porobiło.
   





4 komentarze:

  1. O taaaak! Akashi pogodził się z Kurosiem! :D Ich relacja jest świetna, serio xD
    Daiki taki rozchwytywany hehe
    Więcej takich pogodnych rozdziałów! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko pięknie i uroczo. Wątek Kuroko i Akashiego nienaganny, jak zawsze. Wątek podrywanego Daikiego - mistrzostwo. Kwiatuszki. ale ja wiem. Pszczółeczki. ale ja czekam. Serduszka. ale już niedługo.
    Ja nie "nie mogę się doczekać" Ja w.y.c.z.e.k.u.j.ę z dreszczykiem na plecach. Burza. Już nie tak daleko. Starcie TakaoxZielonek. Starcie Kisexpan_no_ruchnęło_mi_się_no_i_dziecko_no_łapiesz_no_ale_lof_co_nie_no_kurde_no_ja_nie_wiem_no_ale_wiesz_lof_CO_NIE_?. Aaaaach jak ja nie wytrzymię na to. No i może jescze SakuraikoxDaiko, ale tu to czarna abbbba, to nie spekuluję. No to tak.
    A życie wykorzystujemy bardzo dobrze czytając to. BARDZO, BARDZO DOBRZE. Gdybym egzystowała w japońskiej rodzinie i moja rodzinka by składała modły dziękczynne przed rozpoczęciem posiłku, to ja bym oszukiwała i zamiast za żarełko dziękowała za Modę na Uke. Soł, soł dzięki Ci Yuuki-kamisama! 🐑

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to co robimy xD
    Czytam Mnu nałogowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cofnęłam się rozdział. Dwa. O w cholerkę, takie śliczne AkaKuro...
    A, nie, jednak nie.
    Ale wiem jak się czuje Kuroko, miałam takiego kumpla xd
    Jezuu, tak się cieszyłam, a tu co
    I jak słodkooooo <3
    Ej, to się skończy tak trochę jak z glonem, bo Aomine niby nie kocha tego kretyna, niby nie zwraca uwagi, ale to staje się jego "rutyną" ^-^
    Weny i do następnego!

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń