[Anarchia] Rozdział dziewiętnasty



    Akashi Seijuurou przesunął uważnym spojrzeniem po swoim biurku, upewniając się, że spakował do teczki wszystkie najważniejsze dokumenty – jego pracę domową, jak zwykł to nazywać. Nie chciałby zawracać się do biura, gdyby w mieszkaniu okazało się, iż przeoczył jakąś umową czy inny świstek do podpisania. Zamknął laptopa, przekręcił kluczyk w małej biurkowej szafce, chowając go następnie do małej kieszonki w teczce, po czym, pozostawiwszy ją na swoim obrotowym fotelu, podszedł do stojącego w kącie wieszaka i chwycił swój długi, elegancki szary płaszcz.
    W momencie gdy go zakładał, drzwi jego biura otwarły się i do środka zajrzała jego sekretarka, Nadia.
–    Och, już pan wychodzi, szefie?- zapytała, posyłając mu jeden ze swoich perfekcyjnie wyćwiczonych uśmiechów.
    Weszła do środka, nie pytając o pozwolenie, i zamknęła za sobą drzwi. Akashi poprawił kołnierz płaszcza, przesuwając spojrzeniem czerwonych oczu po jej smukłej sylwetce. Nieważne jaki miał humor, Nadia zawsze wydawała mu się zaskakująco piękna. Była niższa od niego ledwie o kilka centymetrów, miała zgrabne nogi i odpowiednio zaokrąglone biodra. Do tego średniej wielkości, aczkolwiek wyjątkowo jędrne piersi, piękne ciemne oczy o długich rzęsach i sięgające połowy pleców czarne proste włosy, teraz splątane w kłos. Czysta, śniada cera nadawała jej nieco egzotycznego wyglądu, i chyba właśnie to przede wszystkim przyciągnęło uwagę Akashiego, kiedy ją zatrudniał.
    Lekkim krokiem zbliżyła się do Seijuurou, wciąż się uśmiechając. Czerwonowłosy obrócił się ku niej, zapinając swój płaszcz i uniósł brew w pytającym geście. Nie był pewien, po co do niego przyszła, skoro skończył na dziś swoją pracę i już zbierał się do wyjścia.
–    Zastanawiałam się, czy nie miałby szef ochoty wpaść dziś do mnie na kolację – powiedziała Nadia, przysuwając się do niego i strzepując dłońmi niewidzialne pyłki z ramion mężczyzny.
–    Sądziłem, że nasze relacje ograniczają się do krótkich przerw od pracy... w pracy – wymruczał Akashi, znacząco unosząc brwi. Kiedy Nadia przysunęła się jeszcze bliżej, ocierając o jego ciało biodrami, mimowolnie położył na nich dłonie.
–    Czasami możemy zagiąć nieco nasze reguły, prawda?- zapytała, uśmiechając się filuternie.
–    Nie zapominaj, że utrzymujemy ten romans w sekrecie – powiedział Akashi, pozwalając, by kobieta pocałowała jego podbródek.- Nie tylko po to, by firma dowiedziała się, że jestem kolejnym stereotypowym dyrektorem używającym sobie na swojej sekretarce, ale również po to, byś mogła w spokoju zdradzać męża.
–    Widzisz, szefie...- zamruczała Nadia, przesuwając palcem po jego policzku.- W sytuacji, kiedy to ja mam męża, a ty nie masz żony ani dzieci, nie ma mowy o tym, żebyś był „stereotypowym dyrektorem”.
–    Mimo to staraj się zachowywać właściwie i nie zapraszaj mnie do waszego domu.- Akashi pochylił się i pocałował ją delikatnie.- Wolałbym nie narażać się twojemu mężowi, zważywszy na fakt, że jest zawodowym zapaśnikiem.
–    Dobrze wiem, że właśnie to cię kręci.- Nadia z uśmiechem poruszyła brwiami.- Ta słodka adrenalina na myśl, że ktoś taki jak on próbowałby zniszczyć kogoś takiego jak ty...
–    Jedyne, co mnie w tobie kręci, to twoja uroda i fakt, że łączy nas niezobowiązujący romans – mruknął Seijuurou, odsuwając się od niej i sięgając po swoją teczkę.- I mam nadzieję, że ani jedno ani drugie się nie zmieni.
–    Wiem, boi się szef, że się w szefie zakocham – westchnęła Nadia, odwracając się za nim. Złączyła dłonie, uśmiechając się łagodnie.- Nic z tych rzeczy. Po prostu ciężko jest szefowi odmówić. Czegokolwiek – dodała, wzruszając niewinnie ramionami.
–    Skąd więc to zaproszenie?- zapytał Akashi, chwytając teczkę i patrząc pytająco na swoją sekretarkę.
–    Po prostu mam dziś niebywałą ochotę na zabawę, a Eikichi jest na zawodach.- Znów wzruszyła ramionami.- Nie będzie go przez trzy dni, a ja bynajmniej nie mam zamiaru siedzieć przed telewizorem i patrzeć, jak jego przeciwnicy obijają mu mordę.
–    Cóż, będziesz musiała zaprosić kogoś innego. Ja mam za dużo pracy.- Akashi ruszył do drzwi. Nadia ruszyła za nim zgrabnym, kocim krokiem, lekko kołysząc biodrami. W jej uniformie – obcisłej, czarnej ołówkowej spódnicy, białej bluzce i czarnej marynarce – wyglądało to nader kusząco.
–    Gdyby zmienił szef zdanie, to proszę dać mi znać do dziewiątej wieczorem, dobrze?
–    Nie zmienię – oznajmił z westchnieniem, chwytając już klamkę. Znów spojrzał na nią pytająco, zauważając, że przygląda mu się z dziwnym wyrazem twarzy.
–    Och, przepraszam – zaśmiała się subtelnie, machnąwszy lekko dłonią.- Strasznie szefowi włosy urosły! Nie myślał szef o ich podcięciu?
–    Sugerujesz, że źle wyglądam?- zdziwił się Akashi. Chyba tylko Nadia miała czelność, by rozmawiać z nim w ten sposób.
–    Skąd, szef zawsze wygląda świetnie – powiedziała, patrząc na niego spod długich rzęs i znów uśmiechając się w ten znaczący sposób.- Po prostu sięgają już szefowi za uszy. Moim zdaniem w tych krótkich było szefowi lepiej.
–    Dziękuję za twoją opinię, Nadio – mruknął Seijuurou.- A teraz, jeśli pozwolisz swojemu oddanemu ci szefowi, pójdę już i zajmę się pracą.
–    Oczywiście – odparła ze śmiechem, zakładając z tyłu dłonie i unosząc się na palcach, by raz jeszcze pocałować Akashiego.- Do zobaczenia jutro, panie dyrektorze.
    Seijuurou tylko pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem. Doprawdy, nigdy nie sądził, że pozwoli jakiejkolwiek kobiecie tak zawrócić sobie w głowie. Widać Nadia była wyjątkowym wyjątkiem.
    Oczywiście, to nie tak, że się w niej zakochał. Lubił ją przede wszystkim ze względu na jej urodę, w drugiej zaś kolejności z powodu jej umiejętności łóżkowych – była wymarzoną kochanką, giętką i namiętną, w dodatku szybko nauczyła się, co lubił Akashi. Jej charakter również robił swoje – na ogół sympatyczna i łagodna, ale potrafiła też pokazać pazurki. Seijuurou podobało się to, ale nie na tyle, by poruszyć jego twarde niczym skała serce.
    Często zaś poruszało coś zupełnie innego.
    Wyszedł na ulicę i poprawił kołnierz płaszcza, kiedy silny powiew wiatru zawiał od zachodniej strony. Ruszył na prawo, kierując do zejścia do podziemi. Że też akurat w te nieco chłodniejsze dni jego auto musiało się zepsuć. Zdecydowanie nie przepadał za jeżdżeniem metro, ale był to najszybszy i najwygodniejszy sposób, by dostać się do jego mieszkania.
    Po drodze myślał o słowach Nadii. Odruchowo przesunął dłonią po swoich czerwonych włosach, z niejakim zaskoczeniem zauważając, że rzeczywiście zrobiły się znacznie dłuższe. Do tej pory miał je krótko ostrzyżone, lecz przez nawał pracy zapomniał o swoich regularnych wizytach u fryzjera, przez co porządnie je zapuścił. Mógł teraz chwycić w dłonie całą garść i pociągnąć za nie lekko, sięgały mu prawie poza uszy.
    Przystanął, obracając się w kierunku sklepu po swojej prawej stronie. Napotkał swoje odbicie w szybie, za którą spoglądały na niego martwe oczy ubranych modnie manekinów. Przysunął się bliżej i uważniej przyjrzał swoim włosom.
–    Hm – mruknął, marszcząc lekko brwi. Jego fryzjer z pewnością miał już zajęte najbliższe terminy, a on zdecydowanie potrzebował strzyżenia.
    Kiedy Akashi obracał się w lewo, by ruszyć dalej, jego wzrok padł na szyld budynku stojącego tuż obok tego, w szybie którego się przeglądał. Mężczyzna uniósł w zdziwieniu brwi. Oto przed nim malowało się niewielkie studio fryzjerskie. Czyżby spadło mu wprost z nieba, aby zaspokoić jego potrzeby?
    I przy okazji Nadii, bo najwyraźniej ona również wolała go w krótkich włosach.
    Seijuurou podszedł bliżej budynku i zajrzał przez szybę, chcąc sprawdzić, ilu klientów jest w środku. Okazało się, że nie ma żadnego. Za niedługą ladą zobaczył jedynie pochylonego nad jakimś zeszytem błękitnowłosego mężczyznę, który ze skupioną miną zapisywał coś, wodząc po słowach spojrzeniem dużych, błękitnych oczu.
    Akashiemu podjęcie decyzji nie zajęło nawet kilku sekund. Pchnął drzwi studia i wszedł do środka.
    Wnętrze było dość przestronne, ale raczej nieduże – zwłaszcza w porównaniu ze studiem, do którego przywykł chodzić. Urządzone w grafitowych kolorach z fioletowymi ozdobami prezentowało się jednak schludnie i nawet całkiem gustownie. Podzielone było na dwa pomieszczenia – w tym pierwszym właśnie się znajdował i była to główna sala, po jego lewej stronie pod ścianą znajdowały się dwa duże lustra, przed którymi stały zapełnione sprzętem fryzjerskim stoły oraz wygodne fotele. Dalej, w kącie na samym końcu dostrzegł część przeznaczoną do mycia głowy oraz suszarkę. Na wprost niego, mniej więcej pośrodku znajdowało się kolejne przejście, jednak dostępu do niego broniły kolorowe koraliki. No i po prawej stała lada. Z początku nie zwrócił na nią dużej uwagi, jednak kiedy dzwonek na drzwiami zabrzęczał, gdy przekraczał próg, a błękitnowłosy mężczyzna uniósł głowę  znad zeszytu i spojrzał na Akashiego – Seijuurou zaniemówił.
–    Dzień dobry – przywitał się fryzjer, uśmiechając łagodnie. Zszedł z okrągłego obrotowego stołka i, wyprostowany, skinął Akashiemu głową.
–    Och, ehm...- Seijuurou na moment zabrakło słów. Odchrząknął, zamykając za sobą powoli drzwi.
    Nie był pewien, co się z nim właśnie działo. Na widok mężczyzny coś po prostu szarpnęło nim w środku, zupełnie, jakby w momencie, gdy błękitnowłosy uniósł głowę i na niego spojrzał, pociągnął niewidzialny sznur, przywiązany do wnętrzności Akashiego.
    Był zaskakująco... przystojny. Nawet zdaniem Seijuurou, który przecież nigdy do tej pory nie zwracał uwagi na żadnego osobnika tej samej płci – chyba, że zależało mu na interesach biznesowych. Ten tutaj jednak po prostu w jakiś szalony sposób oczarował go od pierwszego wejrzenia. Jego schludnie ułożone błękitne włosy, spokojne, łagodne i szczere spojrzenie tego samego koloru oczu, delikatny uśmiech na bladej twarzy. Jego skóra była jasna, choć nie przerażająco blada – jaśniejsza jednak od jego własnej. Był szczupłej budowy, ale widać było, że to nie żaden chuderlak, prawdopodobnie coś ćwiczył, ponieważ na to wskazywały mięśnie rysujące się pod jego swetrem w czarno-białe paski.
    Akashiemu chwilę zajęło, zanim odzyskał rezon i uśmiechnął się profesjonalnie.
–    Dzień dobry – powiedział w końcu i znów cicho odchrząknął.- Nie byłem zapisany, ale zauważyłem, że nie macie chwilowo żadnych klientów, więc zastanawiałem się, czy może dałby pan radę przyjąć mnie na strzyżenie.
–    Oczywiście.- Mężczyzna skinął głową, wychodząc zza lady i podchodząc do szafek ustawionych na końcu po prawej. Otworzył jedną z nich, wyciągając fioletową pelerynę.- Klient, który był umówiony na teraz zadzwonił właśnie, że nie zdoła dotrzeć, więc się panu poszczęściło.- Błękitnowłosy podszedł do stanowiska z myciem i skinieniem zachęcił Seijuurou, by zajął miejsce.
    Akashi powiesił na wieszaku swoją teczkę oraz płaszcz, po czym posłusznie podszedł do mężczyzny. Kiedy ten zawiązywał mu pelerynę, dostrzegł kątem oka plakietkę na jego piersi - „Kuroko”.
    Więc nazywał się Kuroko.
–    Proszę usiąść – polecił mężczyzna.- Czy może woli pan ścinanie na sucho?
–    Jak panu wygodniej, dla mnie liczy się tylko efekt.
–    W takim razie proszę wygodnie oprzeć głowę.- Kuroko stanął przy stanowisku. Seijuurou słyszał, że krząta się jeszcze za jego plecami przy szafkach obok umywalki. Kiedy znów przy nim stanął, poczuł zaskakująco przyjemny zapach jego wody toaletowej.
    Nie bardzo wiedział, czy powinien rozpocząć jakiś niezobowiązujący temat. Zazwyczaj to jego fryzjer trajkotał jak najęty, opowiadając mu o wypadkach z życia codziennego Osaki, a nawet o swoich prywatnych sprawach, nie pozostawiając Akashiemu zbyt wiele czasu na odpowiedź. Ten tutaj zaś był cichy, ale jego milczenie wcale nie było krępujące – w zaskakujący sposób uspokajało Seijuurou, zupełnie jakby koiło jego duszę, przyzwyczajoną do chaotycznego życia w firmie i głośnych ulic Osaki.
–    Nie za zimna?- zapytał Kuroko, ostrożnie kierując strumień wody na włosy Akashiego. Seijuurou musiał najpierw przełknąć ślinę i zwilżyć gardło, nim odpowiedział:
–    Odpowiednia.
    Zobaczył kątem oka, że mężczyzna skinął z uśmiechem głową. Ten uśmiech był tak łagodny i miły, że serce Akashiego zabiło zaskakująco mocno.
    Kiedy ciepła woda rozlewała się strumieniem po jego włosach, Seijuurou poczuł znajomy dreszczyk. A przynajmniej z początku zrzucał winę właśnie na wodę – wkrótce bowiem zorientował się, że ów dreszczyk go nie opuszcza, a wręcz nasila się z każdym kolejnym dotykiem dłoni Kuroko, który ostrożnie przesuwał palcami po jego włosach, masując przy okazji głowę.
    Akashi miał wielką ochotę zerwać się z fotela i opuścić studio, ale wiedział, że to by było nie tylko nie na miejscu, ale i szalenie dziwne. Siedział więc dalej jak na szpilkach, poddając się dłoniom Kuroko, które wkrótce zaczęły wcierać w jego włosy szampon. Później mężczyzna spłukał pianę wodą, znów zaczął wcierać szampon, i ponownie go spłukał, na sam koniec zaś wmasował – jak zgadywał Akashi – odżywkę, i znów spłukał.
    W końcu nadszedł kres katuszom i Akashi, z ręcznikiem na głowie, mógł wstać z fotela i odetchnąć.
–    Proszę usiąść przy pierwszym stanowisku – polecił Kuroko, zajmując się chowaniem butelek do szafki przy umywalce.
    Akashi obrzucił go spojrzeniem, a następnie posłusznie udał się, by zająć miejsce.
–    Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że w pobliżu jest studio fryzjerskie – powiedział, chcąc przerwać milczenie.
–    Wcześniej był tutaj chyba jakiś butik – powiedział Kuroko, stając za nim i patrząc na odbicie Akashiego w lustrze.- Nasz zakład był w innej części centrum, ale kiedy zwolniło się tutaj miejsce, właściciel postanowił przenieść interes. Teraz mamy więcej klientów, a czynsz za wynajem lokum nie powiększył się jakoś szczególnie. Pracuje pan w okolicy?
–    W ubezpieczalni – odparł Akashi. Póki co ograniczył się do tego, niepewien, czy wypada tak od razu chwalić się najwyższym stanowiskiem.- Zazwyczaj jeżdżę do fryzjera bliżej mojego mieszkania, ale przez nawał pracy kompletnie nie miałem czasu i, nim się obejrzałem, z moich włosów zrobiło się to, co widać.
    Kuroko uśmiechnął się, przesuwając dłonią po jego włosach z zaskakującym, nieodgadnionym wyrazem twarzy. Sięgnął po nożyczki oraz grzebień i spojrzał na Seijuurou.
–    Jak mam strzyc?
–    Na krótko – odparł Akashi przez ściśnięte gardło, wbijając spojrzenie we własne odbicie.
–    Uhm... jest pan pewien?- zapytał Kuroko, rozczesując grzebieniem jego włosy, tak by po każdej stronie było ich po równo.- Ma pan naprawdę piękne włosy, zdrowe i zadbane. Szkoda je ścinać.
–    Nie rozumiem...?- Akashi uniósł lekko brwi.
–    Przepraszam.- Mężczyzna uśmiechnął się rozbrajająco.- Nie miałem nic złego na myśli. Po prostu zauważyłem, że ma pan naprawdę zadbane włosy. Są miękkie, mocne i elastyczne, nawet końcówki nie rozdwajają się, ani nie kruszą. Rzadko kiedy widuję tutaj takich klientów jak pan. Dlatego trochę mi szkoda je ścinać, choć, oczywiście, spełnię każde pana życzenie, choćby zapragnął pan pozbyć się ich zupełnie.
–    Nie przesadzajmy.- Akashi uśmiechnął się, szczerze rozbawiony.
–    Pańskie włosy pasują do pana – stwierdził Kuroko, spoglądając na jego odbicie.- Do kształtu twarzy. Krótkie będą panu... tak jakby optycznie wydłużać kształt głowy. W pana przypadku nie będzie to wyglądać źle, ale moim zdaniem w dłuższych jest panu zdecydowanie lepiej.
–    Kształt twarzy ma jakieś znaczenie?- zdziwił się Seijuurou.
–    Oczywiście – odparł z powagą Kuroko, skinąwszy głową.- Na przykład osobom z niskim czołem nie polecałbym grzywki, ponieważ to znacznie zmniejsza twarz. Odwrotnie zaś jest w przypadku osób z wysokim czołem. Moja babcia zawsze powtarzała, że pierwsze, co widzą ludzie w drugim człowieku, to ich twarz. To właśnie ona jest podstawą pierwszego wrażenia, dlatego tak bardzo staramy się, by w pierwszej kolejności to ona wyglądała najlepiej. A ponieważ włosy są poniekąd jej ozdobą, o nie dbamy równie mocno.
–    Pańska babka ma bardzo ciekawe podejście – stwierdził z uśmiechem Akashi.
–    A to tylko jedna z jej sentencji.- Kuroko z uśmiechem skinął głową, odkładając nożyczki i przygotowując maszynkę. Uchwycił pasmo włosów Seijuurou i zaczesał je grzebieniem, następnie wsuwając je między dwa palce i patrząc pytająco w odbicie Akashiego.- Zostawić dwa-trzy centymetry? Niestety nie wiem, jaką fryzurę miał pan poprzednio...
    Seijuurou otworzył usta, z wahaniem przyglądając się długości, jaką palcami zaznaczył błękitnowłosy. Do tej pory przyzwyczajony był do bardzo krótkich włosów, te zaś trochę się plątały i chwilę zajmowało mu w domu ułożenie ich.
    Ale mimo wszystko, kiedy zerknął w te błękitne oczy...
–    Ach...- westchnął Akashi z uśmiechem, przymykając powieki.- Proszę tylko podciąć końcówki, żeby nie sięgały tak do uszu.
–    Dobrze – odparł Kuroko.- Cieszę się, że zmienił pan zdanie!
    Seijuurou milczał, lecz nie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć – właściwie to mógłby się chociaż uśmiechnąć, ale on zamiast tego zupełnie znieruchomiał, wbijając zszokowane spojrzenie w widoczny w lustrze uśmiech Kuroko.
    Subtelny, delikatny i niemożliwie szczery. Najpiękniejszy, jaki w życiu widział, i nie – nie przesadzał. Nawet nie przyszło mu do głowy, jak niedorzecznie to brzmiało, jego zdaniem uśmiech tego mężczyzny był naprawdę najpiękniejszym, jaki miał okazję widzieć. Nawet uśmiech takiej piękności jak Nadia, nie mógł w żaden sposób konkurować z tym tutaj.
    Na jego widok serce Akashiego zabiło mocniej – a już samo to o czymś świadczyło. Ponieważ przy Nadii... nie, przy każdej kobiecie, którą poznał, nigdy nie czuł żadnych uniesień przy tak drobnych sprawach.
    Tymczasem wystarczył jeden uśmiech, by jego serce zatrzęsło płucami. Jeden zwykły uśmiech tego niepozornego mężczyzny o błękitnym, łagodnym spojrzeniu...


    Akashi pociągnął ostatni łyk pomarańczowego soku przez słomkę, po czym zgniótł kartonik i odrzucił na bok, nie patrząc nawet gdzie upadnie. Poprawił swoją strzelbę, leżącą na udach, po czym wziął do ręki nóż myśliwski i przyjrzał się jego ostrzu. Siedząc na zrujnowanym parapecie równie zrujnowanego bloku mieszkalnego, wyciągnął przed siebie nogę, układając się wygodniej i opierając o framugę.
    Dochodziła szósta dwadzieścia, a on miał przeczucie, że Kuroko lada moment opuści wnętrze butiku mieszczącego się tuż pod Akashim. Do jego wejścia prowadziły zniszczone betonowe schodki, a czarne worki w oknach kazały ewentualnemu przechodniowi sądzić, iż pomieszczenie nie nadaje się do mieszkania, ale Seijuurou zdołał zauważyć przez niewielką dziurę w czarnej folii, iż butik urządzono zaskakująco przytulnie.
    Co prawda dał Tetsuyi nieco więcej czasu, ale to było aż nazbyt oczywiste, że kiedy błękitnowłosy się wyśpi, od razu podejmie próbę ucieczki, mając marną nadzieję na to, że Akashi jeszcze go nie znalazł.
    A ten znalazł go już kilka godzin temu – kiedy przechadzając się w okolicach przystanka, gdzie widział go po raz ostatni, dostrzegł wysokiego blondyna, który podejrzanie szybko opuścił butik i pobiegł ulicą, rozglądając się na wszystkie strony.
    Seijuurou sprawdził sklepik właściwie z czystej ciekawości. Zachował odpowiednią dyskrecję, tak by ewentualny „mieszkaniec” nie zorientował się, że próbuje go podejrzeć – i zobaczył go.
    Czupryna błękitnych włosów, powoli opadająca na kanapę. Na ich widok jego serce rozszalało w piersi, na ustach wykwitł pełen podekscytowania uśmiech. Znalazł Kuroko szybciej, niż sądził.
    Oczywiście, nie wątpił w swoje umiejętności, ale mimo to musiał w duchu pochwalić samego siebie.
    O szóstej dwadzieścia dwie usłyszał cichy szczęk zamka. Spojrzał powoli w dół i uśmiechnął się niemal z rozczuleniem na widok ukochanego, który zaczął wspinać się po schodach, rozglądając nerwowo.
–    Patrzysz w złą stronę, Tetsuya – rzucił swobodnym tonem.
    Widział, jak Kuroko zamiera w bezruchu, by po krótkiej chwili z przerażeniem malującym się w błękitnych oczach unieść głowę i spojrzeć wprost na niego.
–    Jeszcze nie zacząłem odliczać – powiedział Akashi, starając się nadać głosowi uspokajający ton. Spojrzał na nóż i kilkukrotnie przesunął kciukiem wszerz ostrza.- Tak sobie pomyślałem, że skoro znalazłeś sobie tak przytulną kryjówkę, moglibyśmy zaszyć się w środku do tej ósmej i spędzić mile czas, zanim cię zabiję. W końcu według naszej umowy masz jeszcze ponad godzinę życia. Przynajmniej umarłbyś, będąc spełnionym.
–    Wolę uciec i spróbować przeżyć – wydusił z siebie Kuroko, ku niezadowoleniu Akashiego. Mężczyzna nie spodziewał się co prawda, iż Tetsuya przystanie na jego propozycję, ale i tak chciał spróbować.- Od dawna tu siedzisz?
–    To raczej nieistotne – stwierdził Akashi, wzruszając ramionami i chowając nóż do pochwy przymocowanej do paska po lewej stronie.- Zostań jeszcze trochę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio rozmawialiśmy ze sobą twarzą w twarz.
–    Nie chcę przebywać w pobliżu ciebie dłużej, niż to konieczne – mruknął w odpowiedzi Kuroko, wspinając się powoli po schodach. Seijuurou obserwował go uważnie, z niejakim rozbawieniem.
    Znów przypomniał sobie dzień, w którym go poznał. Delikatny uśmiech na twarzy, przez który jego serce zaczęło prawdziwie bić, łagodne spojrzenie błękitnych oczu, w których wkrótce potem bez pamięci się zakochał. Tetsuya obudził w nim uczucia, które tkwiły głęboko w jego duszy, zamknięte i ukryte przed światem.
    Chciał zeskoczyć z parapetu i podejść do niego, chciał objąć go i przytulić do siebie, wsunąć jego dłoń w swoje włosy, tak jak zawsze robił to Kuroko. Chciał pocałować jego miękkie usta, chciał znów poczuć ciepło jego ciała i usłyszeć z jego ust te dwa słowa, za którymi gonił już od tylu miesięcy...
    Chciał w końcu przestać tęsknić.
–    Jesteś pewien?- usłyszał cichy, nieco zrezygnowany głos Kuroko. Akashi ocknął się z zamyślenia, gotów uśmiechnąć do niego i zachęcić, by zamknęli się w butiku. Jednak kolejne słowa Tetsuyi skuteczni powstrzymały uśmiech.- Możemy to jeszcze odkręcić, Akashi-kun. Możemy rozstać się w zgodzie i zacząć...
–    Dwadzieścia siedem, dwadzieścia sześć, dwadzieścia pięć... - zaczął odliczać Akashi z beznamiętną miną.
    Widział, jak Kuroko bezradnie zaciska powieki, a potem rusza biegiem na lewo, w tym samym kierunku, w jakim nocą uciekał blondyn. Akashi nie obrócił za nim głowy, nie odprowadził go wzrokiem, nie próbował nawet nasłuchiwać, gdzie skręca. Przełknął ciężko ślinę, po czym westchnął ze zrezygnowaniem.
    Na co on liczył? Na to, że Tetsuya wybaczy mu wszystko i przyjmie go z powrotem z otwartymi ramionami? Przestanie przed nim uciekać i w końcu podda się, przyzna, że kocha Akashiego i nic nigdy tego nie zmieni?
    Wiedział, że nie ma na to szans. Wiedział, że Kuroko dalej będzie się upierał przy swoim, a on dalej będzie musiał na niego polować.
    Wiedział to wszystko.
    A i tak odczekał jeszcze dodatkowe dwadzieścia sekund, nim ruszył za nim.

12 komentarzy:

  1. No nareszcie! Co prawda nie spodziewałam się takiego przewrotu w czasie i zmiany perspektywy, byłam raczej przygotowana na ciąg dalszy ucieczki a tu proszę Yuuki znowu zaskakuje. Zżera mnie ciekawość jak to teraz poprowadzisz Jak ja kocham wtorki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja <3
    Jakie urocze i słodkie <3
    Rozpływam się~
    Gdyby tylko Kuroko wiedział, co czuje Seijuuro..
    Przykro mi ;-;
    Weny

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejkuuuu *o* to było takie supi <3
    Dużo weny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Akashi jest taki słodki! Mimo tego, że jest z lekka psychopatą, no ale czego nie robi się dla miłości! xD
    Mam nadzieję, że będziesz częściej opisywać ich wspomnienia z czasów, kiedy byli razem.
    Mega <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało! ^^ Dziękuję za komcia ♥♥

      Usuń
  5. To jest fantastyczne <33
    W ogóle czy ktoś jeszcze poza mną obstawia, że Kuroko i Akashi są braćmi? I gdy to się wydało, Kuroko postanowił zakończyć ich romans? Reakcja Akashiego bardzo tutaj wskazuje na genetyczny pociąg seksualny. Nie mogę się doczekać ostatecznego rozwiązania :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! ^^ Cieszę się, że się podobało :D I nikt jeszcze takiej teorii nie wysnuł, jesteś pierwsza/szy xD

      Usuń
  6. DAMN
    TO JEST
    TO JEST
    PO PROSTU
    PIĘKNE
    IM DONE

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że już wcześniej było wspomniane, że Kuroko był fryzjerem, ale... teraz już wiemy skąd Akashi może mieć pociąg do nożyczek.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń